Forum Third Watch - Brygada Ratunkowa Strona Główna

 Tożsamość

Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu
Autor Wiadomość
Maggie
Gość






PostWysłany: 06/04/20, 1:57 pm    Temat postu: Tożsamość

Autor- Jessa4865

Tłumaczenie- Maggie


„Tożsamość”

Część pierwsza

Chaos ,który rozpętał się w trakcie strzelaniny trwał długo po tym jak ucichły strzały, przynajmniej w mojej głowie. W uszach mi dzwoniło kiedy próbowałem myśleć. Zajęło mi chwilę gdy sobie uświadomiłem ,że nie jestem ranny. Od razu pomyślałem o Faith. Pchnąłem ją na ziemie z linii ognia, ale nie wiem czy w porę. Ciągle leży pode mną, bez ruchu i to mnie niepokoi.
Przesuwam ją, przekręcając na plecy. Nie widzę zbyt dużo krwi , tylko trochę na czole, ale to pewnie od uderzenia w szkło leżące na podłodze. Dotykam dłonią jej twarzy i powtarzam jej imię. Mruży powoli oczy i spogląda na mnie. Bierze mnie za rękę i mówi ,że wszystko z nią w porządku.
Zadowolony wstaję podając jej rękę by pomóc jej się podnieść. Trochę kręci jej się w głowie, ale po chwili jest już dobrze. Chcę jak najszybciej pobiec i poszukać lekarza, ale zdaję sobie sprawę, że po tym co się działo na pewno jest wielu poważnie rannych. Rozglądam się wokoło trzymając ją za ramię. Chcę być przy niej na wypadek gdyby mnie potrzebowała. Dostrzegam Davis’a, siedzi przy ścianie najwyraźniej też nie jest ranny. Patrzy na mnie i wiem , że nic mu nie jest. Cruz leży na podłodze ,ranna w ramię. Cierpi , ale nic poza tym. Zastanawiam się ilu cywili, doktorów , pielęgniarek i pacjentów zostało rannych w tym nieudanym zamachu na nas.

Mama? Muszę ją zobaczyć, sprawdzić czy nie ucierpiała bardziej. Odwracam się do Faith by powiedzieć jej gdzie zamierzam iść, ale widzę że jest z nią gorzej niż wcześniej bo osuwa się na ziemię, łapię ją w porę tylko dlatego ,że cały czas ją trzymałem. Ostrożnie kładę ją na podłodze, jest przytomna ale oszołomiona. Zajrzę do matki później, teraz muszę zostać przy Faith.

Siedzimy tak w czwórkę przez dłuższy czas. Jacyś sanitariusze ,których nie znam przyszli sprawdzić czy jesteśmy poważnie ranni, najwyraźniej mamy się lepiej niż inni bo powiedzieli ,że ktoś do nas zajrzy najszybciej jak tylko się da.. Siedzę na podłodze, Faith opiera się na mnie. Obejmuję ją ramieniem, druga moja ręka wpleciona w jej włosy. Wiem ,że będzie z nią wszystko dobrze, że to tylko lekkie uderzenie w głowę, ale chcę ją trzymać w ramionach. Po tym wszystkim co zaszło, muszę mieć ją blisko przy moim boku.

Ponownie rozglądam się wokoło. Davis gapi się w podłogę, jego wzrok wyraża troskę pewnie o Sulle’go i Sashę. Cruz wpatruje się w Faith z wyrazem pełnym złości w oczach. Pewnie przez to ,że Faith nie została postrzelona i że siedzę tu obejmując ją. Wiem ,że one się nienawidzą, ale po raz pierwszy dociera do mnie, że to nie jest spowodowane przez reguły, procedury lub inne rzeczy. Tu chodzi o mnie. Ta cała fatalna katastrofa dotyczyła mnie. Boże ,jestem idiotą bo zajęło mi dwa lata żeby do tego dojść.

Odwracam się ,Faith ciągle się na mnie opiera z głową na moim ramieniu. Nagle uświadamiam sobie ,że nie obchodzi mnie kto na nas patrzy, pochylam się i zatapiam twarz w jej włosy. Czuję słodki zapach jej szamponu. Mało brakowało bym znów ją stracił. Tym razem nie pozwolę jej odejść.

Lekarz ,który się pojawił zajął się Cruz, wyprowadził ją z pokoju i jestem za to wdzięczny. Nienawidzę tego wzroku jakim się wpatrywała w Faith. Nie wierzę w tego rodzaju rzeczy, ale to pewnie lepiej jeśli Cruz nie będzie jej bombardować zabójczym spojrzeniem. Po roku jaki przeszedłem, równie dobrze mogę stać się przesądny.

Kolejny lekarz przyszedł by opatrzyć Faith, pytał się jej czy straciła przytomność, ale ona tylko wzruszyła ramionami. Poinformowałem go ,że tak i zbeształem się w duszy za to ,że przyprawiam jej ból. Oswobadzam ją z uścisku kiedy lekarz ją ogląda i mówi ,że chce aby została na obserwacji, ale Faith się nie zgadza. Proszę ją, błagam, po cichu ostrzegam ją ,że nie wytrzymam tego stresu martwiąc się o nią ponad wszystko. Próbuje dyskutować, ale kiedy spogląda w moje oczy, poddaje się, zapowiadając że zostanie tylko na parę godzin.

Udaję się z nią do wyznaczonej Sali, w tym czasie lekarz zleca pielęgniarce wykonanie kilka badań, prześwietlenie i różne takie. Faith zerka na mnie wyraźnie dając mi do zrozumienia, że robi to tylko dla mnie. Dziękuję jej za to i obiecuję, że zostanę z nią by jej to wynagrodzić, ale ona mnie uprzedza i prosi bym poszedł sprawdzić co z moją matką. Zapewnia mnie ,że sobie poradzi i znajdzie mnie gdy tylko ją wypuszczą. Jestem pewny ,że z nią naprawdę wszystko w porządku. Jestem wdzięczny za możliwość sprawdzenia co z mamą i mówię jej to zanim wychodzę by poszukać matki.

Postanawiam ,że od tej pory parę rzeczy musi się zmienić. Chcę pokazać Faith jak wiele dla mnie znaczy, chcę okazać jej i jej opiniom więcej szacunku. Mam zamiar powiedzieć jej jak bardzo jestem wdzięczny za to, że do mnie wróciła. Ponieważ jestem jej partnerem, tym właśnie jestem.


Część druga

Nie wiem po co im aż trzy fiolki mojej krwi, skoro mam lekkie skaleczenie głowy, ale nic się nie odzywam. Jeśli będę się sprzeciwiać, to przetrzymają mnie tu przez całą noc. Nie mogę tutaj zostać na noc, muszę być przy Bosco.

Byłam przerażona kiedy zobaczyłam napastników, przekonana że zginę. Bardziej niż o dzieciach czy o moim niedługo byłym mężu, myślałam o Bosco. Myślałam o tym jaka byłam dla niego okrutna w ciągu tego roku. Wiedziałam ,że to było słodkie z jego strony skoro przyjął mnie z powrotem nawet pomimo, że zachowywałam się jak kompletna suka. Pomyślałam ,że nigdy nie będę miała szansy go przeprosić. Modliłam się o druga szansę, nie dla mnie, Freda i dzieci. Modliłam się o drugą szansę z Bosco.
Kiedy obudziłam się i zobaczyłam jego zatroskaną twarz i usłyszałam przerażony głos, wiedziałam że moje modlitwy zostały wysłuchane. Czułam się fatalnie i miałam najgorszy ból głowy, ale byłam szczęśliwa. Bosco i ja byliśmy bezpieczni i chciałam mu powiedzieć wszystko co sobie uświadomiłam. Niestety nie czułam się zbyt pewnie na nogach więc o jakimkolwiek mówieniu nie było mowy. Trzymałam się go mocno i siedzieliśmy tak przez długi czas. Nie wiem nawet jak długo bo ciągle zasypiałam. Od Bosca biło przyjemne ciepło, jego ramię było wokół mnie i tak cudownie pachniał. Nigdy nie czułam się tak komfortowo więc ciągle odlatywałam.
Obudziłam się i zobaczyłam ,że Cruz na mnie zerka z wyrazem złości , zazdrości i nienawiści na twarzy. Nie miałam siły by się tym przejmować. Wcisnęłam twarz w jego koszulę i zignorowałam ją.

Wybudziłam się gdy doktor mnie oglądał, ale nie byłam w stanie odpowiadać na jego pytania ponieważ nie pamiętałam zbyt wiele więc Bosco to zrobił. Nie chciałam zostawać w szpitalu, ale nie mogłam mu odmówić. Był zdesperowany i przerażony tym ,że coś poważnego mi się stało i poza swoją kondycją martwił się też o swoją matkę. Zgodziłam się na kilka godzin byle tylko uspokoić jego nerwy i posłałam go by sprawdził co u jego matki.

To było kilka godzin temu. Trzymali mnie tu i zadawali ciągle te same pytania: jaki jest dzień, jak się nazywam i kto jest prezydentem, ale odpowiadałam na to wszystko z nadzieją, że mnie szybko wypuszczą. Oczywiście gdyby Bosco zobaczył ten uśmiech na mojej twarzy byłby bardziej stroskany niż przedtem. Żadne pigułki ,które mi dali nie były w stanie zatrzymać okropnego bólu głowy, więc musiałam udawać ,że jestem w doskonałym nastroju. Następną osobą ,która do mnie zawitała to pielęgniarka więc powiedziałam jej grzecznie ,że chciałabym już wyjść. Wyglądała na zatroskaną, ale gdy jej powiedziałam ,że będę na górze przez całą noc w końcu się poddała. Poprosiła doktora o wypis dla mnie i nawet sprawdziła numer sali gdzie leży Rose. Uśmiechnęłam się wdzięcznie do niej próbując nie mrugać pod wpływem tych fluoroscencyjnych lamp na korytarzu.

Powoli zmierzam do pokoju Rose, walcząc aby utrzymać się na nogach gdyż cały czas czuję się oszołomiona. Muszę się dostać do Bosca. Muszę mu powiedzieć jak bardzo mi przykro za to jak się zachowywałam zanim jacyś inni zabójcy wpadną nas zgładzić. Kiedy skręcam za róg i wchodzę do małego pokoju oddycham z ulgą. Koło Bosca stoi puste krzesło. Patrzy się na nieprzytomną matkę, troska i strach wypisana na jego twarzy. Zmuszam się by stanąć prosto i przejść te ostatnie kilka kroków bo jeśli zobaczy ,że przytrzymuję się ściany to zmartwi się jeszcze bardziej.

Siadam ciężko na pustym krześle z nadzieją ,że świat przestanie w końcu wirować w mojej głowie , a światła przestana pulsować. Bosco natychmiast przysuwa krzesło jak najbliżej mojego. Pytam jak Rose się czuje, Bosco odpowiada, że jeszcze nic nie wiedzą, że na razie maszyna za nią oddycha i okaże się dopiero jak się obudzi. Wiem jak bardzo to go boli. Jeśli ona umrze to straci całą rodzinę w ciągu trzech dni, nie wiem czy byłby w stanie sobie z tym poradzić.

Sięga po moją rękę by ją ścisnąć. Drugą ręką delikatnie dotyka blizny na moim czole i mówi jak mu przykro. Wiem ,że tak jest, wiem ,że zepchnął mnie z linii ognia i technicznie jest odpowiedzialny z guz na mojej głowie. Nie wiem skąd to wiem skoro tego nie pamiętam, ale wiem że tak zrobił.
Uśmiecham się i mówię, że to lepsze niż dziura po kuli. Kiwa głową i odwraca wzrok nadal trzymając mnie za rękę. Korzystam z okazji by go przeprosić, więc przepraszam za to jak się zachowywałam, mówię jak bardzo za nim tęskniłam, jak bardzo go potrzebuję. Wpatruje się we mnie z wytrzeszczonymi oczami, wydaje mi się że nie oczekiwał ,że to powiem, nie wiem czy on wiedział ,że to czułam. Nie ma sensu trzymać tego w sobie skoro mam szansę by to powiedzieć.

Dostałam nauczkę kiedy wracałam do zdrowia po postrzale Cruz. Powiedziałam mu ,że nie jestem sobą bez niego.

Część trzecia

Nienawidzę jej. Absolutnie jej nienawidzę. Nienawidzę jej bardziej niż zbira ,który do mnie strzelił. Nienawidzę bardziej niż tego ,który zabił moja siostrę. Myślałam ,że postrzelenie jej złagodzi tą nienawiść, że sprawi jej obecność bardziej znośną. Ale tak się nie stało. Nadal ją nienawidzę.

Patrzę jak mężczyzna ,który kiedyś tak mi ulegał, kompletnie mnie zignorował byle ją ochronić. Byłam zszokowana i nie mogłam się ruszyć by się obronić zanim kula trafiła mnie w ramię. Słyszałam jak wypowiada jej imię, gorączkowo na śmierć przerażony, że jest ranna. Próbowałam się odwrócić, ale to było jak wpatrywanie się we wrak samochodu. Nie mogłam odwrócić wzroku.

Spojrzałam na to z innej strony, której wcześniej nie widziałam. Gdybym widziała ich razem w takiej sytuacji dwa lata wcześniej, nigdy bym się z nim nie związała. Niedobrze mi się robi kiedy widzę jak obejmuje ją ramieniem i sposób w jaki ona się wtula w niego. Całuje czubek jej głowy nie zdając sobie z tego nawet sprawy. Napotyka mój wzrok i wiem ,że jest wściekły na mnie za to ,że nienawidzę Faith. Nie obchodzi mnie to. Już dawno porzuciłam jakiekolwiek zamiary wobec niego, ale to nie znaczy ,że chcę oglądać go jak się przytula na moich oczach do kogokolwiek, zwłaszcza do niej. Cały czas wpatruje się w nich do momentu aż doktor przyszedł się mną zająć. Najgorsze było to, że oboje się nie przejmowali tym ,że chciałam aby byli martwi.

Doktor ostrzegł mnie ,że powinnam zostać, ale nie wzruszają mnie jego słowa. Nie boli tak bardzo , nie po tylu pigułach które mi dali. Lekarz wzdycha i uprzedza mnie, że muszę założyć temblak, a następnie mnie wypisuje. Zmierzam do drzwi, zdeterminowana by dotrzeć do domu i upić się tak by nie pamiętać jak bardzo nienawidzę Faith Yokas. Coś mnie zatrzymuję zanim wychodzę na zewnątrz. Jej głos. Pyta się o Rose Boscorelli. Nie wiedziałam ,że jest ranna. Czuję szarpiący ból i smutek z powodu Bosco, z takim dupkiem jakim jest jego ojciec, chorą matką i nieżyjącym już bratem, biedak nie może mieć chwili spokoju.

Więc zamiast udać się do domu , śledzę Faith. Mogę powiedzieć ,że po tym niezdarnym chodzie, po sposobie w jaki się słania idąc przez hol, wiem że wypisała się wbrew zaleceniom lekarzy. Zatrzymuje się na chwilę ,przytrzymując się ściany, boję się że się przewróci, wtedy będę musiała jej pomóc. Ale staje prosto i idzie dalej więc oddycham z ulgą. Nie chcę nikomu wyjaśniać dlaczego ją śledzę. Nie wiem dlaczego, po prostu tak robię.

Idę za nią przez cały szpital, zanim dociera do Sali pani Boscorelli na samym końcu. Stoi przy drzwiach przez jakiś czas patrząc się na Bosco. Kiedy wchodzi do środka, nie jest to ten sam niechlujny krok jak przedtem, teraz jest stabilna. Nie chce żeby widział, że ledwo co się trzyma na nogach. Stoję za drzwiami , ciągle obserwując, ciągle czekając. Czekam na coś i wiem ,że jeśli to zobaczę będę wiedzieć co to jest.

Sięga po jej rękę. Powinnam odejść. Nie wiem czy chcę widzieć to co nastąpi. Ale ciągle tu jestem. Dotyka palcami otarcia na jej twarzy, przepraszając za spowodowanie tego, pomimo że uratował jej życie. Jego dotyk jest delikatny. Wiem bo się nie cofa kiedy on dotyka obolałego miejsca. Nienawidzę tego ,że nigdy nie był taki kochający wobec mnie. W końcu odwraca się od niej w samą porę zanim zrobi mi się niedobrze. Ciągle trzymają się za ręce. Nienawidzę ich obojga. Mówi coś do niego, nie wiem co ale wydaje się bardzo ważne. Widzę emocje, szok, zdumienie, miłość, uwielbienie pojawiające się na jego twarzy kiedy ponownie się do niej odwraca.

Ponownie podnosi rękę do jej twarzy, ale tym razem delikatnie głaszcze jej policzek. Znam uczucie jego rąk kiedy są szorstkie, wściekłe i nieczułe. Zastanawiam się jakie to uczucie kiedy jemu naprawdę zależy. Ciekawe co ona czuje kiedy koniuszki jego palców dotykają jej ust.

Czuję jak oddech grzęźnie mi w gardle. Jestem zdenerwowana podobnie jak oni kiedy wplata ręce w jej włosy. Przyciąga jej twarz bliżej swojej i pomimo ,że nie chcę na to patrzeć, wiem ,że muszę. Wiem ,że to jest to na co czekałam. Muszę zobaczyć to żeby raz na zawsze wiedzieć, że te drzwi są już zamknięte. Wpatruję się w nich kompletnie niezauważona, kiedy całują się po raz pierwszy. Wiem ,że to pierwszy raz, to napięcie , te powolne nerwowe ruchy, spóźniona reakcja zanim jej ręce dotykają jego twarzy. Odsuwa się, ciągle oszołomiona, ale on całuje ją ponownie tym razem bardziej głęboko. Nie waha się ani chwili tym razem.

To wszystko co chciałam widzieć. Nie chcę oglądać tych nieśmiałych uśmiechów i uścisków, które nastąpią po tym. Zobaczyłam to co chciałam. Widziałam ,że drzwi zostały zamknięte.

I zrozumiałam ze smutkiem, że nie nienawidzę jej. Ja chcę być nią.
Powrót do góry
Cruz
Szef Biura



Dołączył: 07 Gru 2005
Posty: 3297
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Ziemia-Europa-Polska-woj. kujawsko-pomorskie-Bydgoszcz

PostWysłany: 06/04/20, 2:49 pm    Temat postu: :)

ZAJEBISTEEEEEE Laughing
Naprawdę świetne.
Najbardziej podobały mi się myśli Cruz... Naprawdę, wydaje mi się, że ona mogła to czuć w stosunku do Faith, dlatego, że kochała Bosco i wiedząc, że skoro on kocha Yokas to wolałaby być nią... Naprawdę zajebiste, takie prawdziwe... Matko! Biedna Cruz... Sad
Bomba Cool
Chcę więcej Very Happy


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez Cruz dnia 06/04/20, 3:00 pm, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Scully
Kapitan



Dołączył: 15 Paź 2005
Posty: 1112
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Kozienice

PostWysłany: 06/04/20, 2:57 pm    Temat postu:

O łał ;D Super. Podobało mi się widzenie sytuacji z trzech różnych perspektyw. I wściekła Cruz na końcu... Dla mnie bomba;)

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Maggie
Gość






PostWysłany: 06/04/20, 3:11 pm    Temat postu:

Dzięki
Super ,że wam się podobało
Mnie osobiście też się podoba trzecia część. Potrafię sobie wyobrazić jak ktoś może się czuć widząc kogoś kogo kochasz w objęciach innej. To jest straszne
Dlatego w tym opowiadaniu naprawdę współczuję Cruz. Sad
Powrót do góry
Scully
Kapitan



Dołączył: 15 Paź 2005
Posty: 1112
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Kozienice

PostWysłany: 06/04/20, 3:18 pm    Temat postu:

A ja nie Very Happy Dobrze jej tak :>> Wink nie przepadam za Cruz, jak na shippera Bosco&Faith przystało Wink Dlatego uwielbiam Twoje tłumaczenia, Maggie! Tym bardziej, że ja i ten mój początkowy angielski... damn, tragedia Very Happy Tłumacz dalej, a ja będę czytać i komentować ;]

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Cruz
Szef Biura



Dołączył: 07 Gru 2005
Posty: 3297
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Ziemia-Europa-Polska-woj. kujawsko-pomorskie-Bydgoszcz

PostWysłany: 06/04/20, 4:13 pm    Temat postu: Bosco&Cruz&Yokas

A ja jej współczuję, bo to rzeczywiście musiało być straszne... Ten widok Faith w objęciach Bosco... Masakra.
Poza tym w tym opowiadaniu było takie coś ze strony Cruz, że "gdybym wiedziała o tym wcześniej [o tym co łączy Faith&Bosco] to by się ż nim w ogóle nie wiązała" czy coś w tym stylu. Wiem, że to tylko opowiadanie, ale wydaje mi się bardzo realne. Zresztą zawsze myślałam, że to wszystko co się stało (postrzelenie Yokas, afera w tym pokoju hotelowym, późniejsze stosunki Bosco&Fay...) nie było winą Cruz, ale Bosco. I to wcale nie dlatego, że lubię Cruz. Naprawdę. Kiedyś kompletnie na nią uwagi nie zwracałam, a Bosco lubiłam zawsze, ale jak wgłębiłam się w ten serial i tą sytuację między Bosco&Cruz&Yokas, to co tu wiele gadać - uważam, jestem pewna, że to wszystko to była wina tylko i wyłącznie Bosco. To on nie potrafił się zdecydować kto dla niego jest ważniejszy - Faith czy Cruz. Raz zachował się jak typowy facet i nie myślał głową, ale tym co ma w spodniach, i wybrał Cruz, zostawiając Fay na lodzie. A potem, jak coś między nim a Cruz zaczęło się chrzanić, puścił Cruz kantem i poszedł do Faith. Ja bym na miejscu Cruz wpadła w szał i wcale się nie dziwię, że ona i Yokas tak bardzo się nie cierpiały...
Uch, trochę się rozpisałam, a w sumie chciałam napisać tylko to, że współczuję Cruz i uważam, że Bos (w stosunku do Cruz&Yokas) zachował się po prostu jak gówniarz.
THE END Very Happy


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Scully
Kapitan



Dołączył: 15 Paź 2005
Posty: 1112
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Kozienice

PostWysłany: 06/04/20, 6:48 pm    Temat postu:

Hm... Jest w tym jakaś racja. Ale Bosco to facet i mimo, że to tylko fick, to tak jest w rzeczywistości - oni po prostu wszyscy są tacy sami Razz

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Cruz
Szef Biura



Dołączył: 07 Gru 2005
Posty: 3297
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Ziemia-Europa-Polska-woj. kujawsko-pomorskie-Bydgoszcz

PostWysłany: 06/04/20, 7:11 pm    Temat postu: ...

Dokładnie, ale to nie znaczy, że skoro Bos to tylko facet to ma prawo łamać serca wszystkim napotkanym na swojej drodze kobietom Razz A moim skromnym zdaniem, Bos naprawdę złamał Cruz serce.
A przy okazji - Bobby to też facet, ale jakoś nie pamiętam, żeby kiedykolwiek zranił kogoś swoim zachowaniem. A już na pewno nie kobiety. To one bez przerwy go raniły... Sad


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Maggie
Gość






PostWysłany: 06/04/20, 11:12 pm    Temat postu:

Kurczę ale się rozpętała dyskusja bezemnie Razz
Ale normalnie macie obie racje. Faceci już tacy są. Cruz wspomniałaś o tym ,że Bobby nigdy by żadnej kobiety celowo nie skrzywdził i jednak coś w tym jest. Cruz normalnie tak mi zaczyna wciskać ,że chyba zacznę w końcu inaczej patrzeć na tą filmową Cruz.

Nie chyba jednak pozostanę shipperem Bos i Faith Very Happy

Bosco is the best Very Happy
Powrót do góry
Cruz
Szef Biura



Dołączył: 07 Gru 2005
Posty: 3297
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Ziemia-Europa-Polska-woj. kujawsko-pomorskie-Bydgoszcz

PostWysłany: 06/04/21, 8:31 am    Temat postu: :)

Ja zaczęłam inaczej patrzeć na Cruz pod wpływem tego co się stało między nią i Bosco, potem ta cała afera z Faith i w ogóle. Uważam, że w gruncie rzeczy ona nie jest zła, nie chciała nikogo skrzywdzić czy coś, ale tak po prostu wyszło. Przez Bosco. I koniec. To jego wina, a nie Cruz, czy Yokas. One były całkowicie niewinne. Tylko Bos pochrzanił. I nie dziwię się zarówno Cruz jak i Faith, że nie chciały mieć z nim nic wspólnego. Też bym nie chciała po tym jak je obie wystawił :/
No, ale i tak lubię Bosco, bo on jest jednak słodki i uroczy Very Happy Number one for me Very Happy


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Maggie
Gość






PostWysłany: 06/04/21, 9:54 am    Temat postu:

Cruz, slyszalaś tą piosenkę do klipu z Bosco, Number One. Jak wspomniałaś o tym ,że Bosco jest Number one for you to normalnie przypomnial mi się ten klip z Bosco w roli głównej oczywiście.
Powrót do góry
Cruz
Szef Biura



Dołączył: 07 Gru 2005
Posty: 3297
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Ziemia-Europa-Polska-woj. kujawsko-pomorskie-Bydgoszcz

PostWysłany: 06/04/21, 10:22 pm    Temat postu: :)

No ten kip jest zabójczy Wink Mam go na kompie i po prostu kocham go oglądać Laughing

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Wyświetl posty z ostatnich:   
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum Third Watch - Brygada Ratunkowa Strona Główna -> FanFiction Wszystkie czasy w strefie EET (Europa)
Strona 1 z 1

 
Skocz do:  
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach


fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001, 2005 phpBB Group
gBlue v1.3 // Theme created by Sopel & Programosy
Regulamin