Forum Third Watch - Brygada Ratunkowa Strona Główna

 Wypowiedziana prawda

Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu
Autor Wiadomość
evija87
Oficer



Dołączył: 13 Lis 2008
Posty: 186
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Bydgoszcz
Płeć: Female

PostWysłany: 08/11/13, 6:48 pm    Temat postu: Wypowiedziana prawda

"Wypowiedziana prawda" / A Spoken Truth

Autor: yokascruz


Tłumaczenie: evija87

Ludzie sądzący, że są wampirami... Bosco pokręcił głową na tą myśl, rozpinając swój mundur. Nie opuszczało go chore uczucie w żołądku na myśl o zimnym i pełnym zawziętości spojrzeniu Dantego na Faith. Ona tego nie widziała, ani Sully, ale Bosco dostrzegł to spojrzenie jak wychodzili z tej przeklętej dziury. Nie spodobało mu się to. W jego stylu byłoby rozwalić twarz tego dupka o najbliższą ścianę za w ogóle patrzenie na Faith w ten sposób, ale zamiast tego powstrzymał gniew i wyszedł za przyjaciółmi.

Teraz stał przed swoją szafką. To była pierwsza zmiana po powrocie. Poszło lepiej niż się spodziewał. Przynajmniej spędził trochę czasu z Faith.

Zawsze go zdumiewała, ale dziś jeszcze bardziej. Nie mógł przestać na nią patrzeć. Teraz była detektywem. Jej postać emanowała autorytetem i prestiżem. Wciąż jednak była to ta sama Faith - pewna, pełna wdzięku i elegancji.

"Masz rację - Twoja partnerka jest dobra"

Słowa Sully'ego wciąż tkwiły w jego głowie. Faith była i zawsze będzie jego partnerką. Nie było wątpliwości co do jego lojalności względem jej i vice versa. Nawet jeśli teraz była detektywem, nie traktowała Bosca z góry.

Nawet jeśli ich pozycja w wydziale była inna, ona wciąż go traktowała jak przez te wszystkie lata... na równi. I za to był wdzięczny. Wdzięczny za to, że nie traktowała go jakby był ze szkła, nawet jeśli czuł, że walczyła ze swoim instynktem, by go pocieszyć, uspokoić i cholera... nawet mu pomatkować. Dbała o niego jak nikt inny, oprócz Rose. Kłamałby, gdyby przyznał, że nie odwzajemnia tych uczuć. Prawdopodobnie odwzajemniał je jeszcze bardziej.

Drzwi zostały otwarte i Bosco instynktownie spojrzał w kierunku starej szafki Faith czekając aż się pojawi, zanim sobie przypomniał, że ona jest teraz detektywem. Westchnął sobie ciężko przebierając się w cywilne ubrania, jeansy, ciemny T-shirt i skurzaną kurtkę.

Jego oczy pozostały skupione w tamtą stronę, wciąż ciekawe kto wszedł do szatni. Wtedy właśnie pojawiła się Cruz, stojąca placami do niego, otwierająca swoją szafkę.

"Cześć". Przywitał się zwyczajnie sprawiając jednak, że Cruz lekko odskoczyła, by teraz patrzeć na niego. Oczywiste napięcie zeszło z jej twarzy, jak go zobaczyła.

"Cześć" odpowiedziała beznamiętnym głosem, ale jej oczy były pełne ciepła i zachęty. Było to coś... coś innego w niej teraz, to nie była ta sama kobieta którą znał i nienawidził jeszcze rok temu. Teraz dostrzegał uprzejmość w jej oczach i piękny uśmiech, który zahipnotyzował go jak na nią spojrzał.

"Więc jak Ci minął pierwszy dzień?" zapytała Cruz odwracając się do swojej szafki i wyciągając swoje rzeczy.

"Dobrze, jeżdżę z Sullivan'em. Jest - sam nie wiem..." przerwał patrząc na Cruz, która się do niego odwróciła "... jest inaczej".

Dostrzegła smutek w jego głosie i od razu mu współczuła. "Ona jest wciąż Twoją partnerką, Bosco" - zaczęła, czekając aż ich oczy się spotkają, by kontynuować "nie ma znaczenia, że już razem nie jeździcie".

Przytaknął, nie słuchając jej uważnie, ale się z tym zgodził. Spoglądał ponownie jak odwróciła się tyłem zapinając kurtkę. Tyle czasu minęło od kiedy rozmawiali ze sobą jak normalni ludzie. Był zafascynowany przemianą i wieloma rzeczami, które się zmieniły gdy był w śpiączce.

Wciąż nawet jeśli nie miała takich intencji to sprawiała wrażenie jakby traktowała go trochę z góry. Zawsze miała tę postawę autorytetu, jej głos zawsze był rozkazujący i silny. Wciąż pamiętał czas, gdy miękły mu kolana na jej widok, powodując, że robił dosłownie wszystko o co poprosiła. Tamte dni jednak minęły i teraz są po prostu dwojgiem ludźmi istniejącymi jako funkcjonariusze policji w jednym posterunku.

"Z czego się tak cieszysz?" Zapytał zauważając głupkowaty uśmieszek na jej twarzy, który jeszcze nie przeminął. Cruz wzruszyła ramionami i nie odwracając się do niego powiedziała:

"Ten gnojek myślał, że jest ode mnie mądrzejszy. Będziemy mieć go z głowy na dłuuugi czas". Jej głos był pełen dumy a jej "wyznanie" spowodowało lekki śmiech w jego ustach. Odwróciła się, unosząc znacząco brew na niego.

"No co?"

Bosco wzruszył ramionami. "W sumie to nic. Po prostu cieszę się, że pewne rzeczy się nie zmieniły".

"Nie zapominaj o tym"

Zapanowała przyjemna cisza jak Bosco założył kurtkę i zamknął szafkę, ale zamiast wyjść z pomieszczenia nogi zaniosły go do niej, stanął opierając się o szafkę koło jej. Zaczął, jak na niego spojrzała niepewna bliskości, która zaistniała pomiędzy nimi od tak długiego czasu.

"Chciałem tylko powiedzieć" przełknął ślinę " Chciałem tylko podziękować za to co z zrobiłaś z... z Mann'em. Monroe była głupia z..."

"Posłuchaj: nie lubię jej Bosco, ale nie żałuję tego co zrobiłam. Nie dbam o to, że poszłam siedzieć, byle nie donosić na jednego ze swoich. Taka po prostu jestem, wiesz o tym."

Zmieszanie ogarnęło jego wciąż mimo blizn, ładną twarz. "Zaraz, o kim Ty mówisz?

"O Yokas. Wykiwała tego szczura CT Finneya. Dostała pełen immunitet i mnie wypuścili." Cruz wyjaśniła dla niej oczywistość, która wywołała szok na twarzy Bosca.

"To była Faith? Wymamrotał, z otwartymi ustami i szeroko otwartymi oczami " To była ona. Ona..."

"Nie wiedziałeś?" Cruz stwierdziła z niedowierzaniem.

Bosco pokręcił głową "Myślałem, że to ty".

Cruz stała w miejscu zdając sobie sprawę, że już powiedziała za dużo, ale wiedziała, że on powinien znać prawdę "Z chęcią. To co co zrobiła Yokas - to przysługa dla społeczeństwa. Nikt nie będzie płakał po tym skurwysynie".

Desperacko próbując sobie poukładać to co usłyszał wypowiedział kilka słów, nie słysząc w ogóle co mówi "ale... dlaczego? Dlaczego ona...?"

"Nie potrzebujesz mnie do odpowiedzi na to pytanie" powiedziała delikatnie Cruz.

Oczy Bosca wypełniły się łzami. Multum emocji przebiegło po jego ciele. Faith. Troskliwa, opanowana, logiczna Faith... zabijająca Donalda Mann'a. Powaga sytuacji boleśnie go uderzyła, trafiając w serce.

"Uratowałem Twoje życie tamtej nocy, a Ty dla mnie tego nie zrobisz. Siedzisz tu, patrzysz na mnie i mówisz, że nie będziesz strzelać do tej cholernej tarczy..."

Przeszyło go poczucie winy, prawie tak szybko jak te 4 pociski blisko rok temu. Ta prośba nie była do końca fair. Teraz żałował wypowiedzianych słów tamtej nocy, wiedząc co zrobiła. Złamało mu to serce wiedząc ile musiało ją to kosztować cierpienia, by pozbawić życia inną istotę ludzką. Zabiła człowieka. Zabiła człowieka dla niego.

"Wszystko w porządku, Bosco?" Głos Cruz przywrócił go do rzeczywistości, bo przez chwilę był bliski utonięcia w swych myślach.

"W porządku" zdołał z siebie wydusić. Patrząc na nią po raz ostatni, odwrócił się i wychodząc rzucił przez ramię "Muszę lecieć".

Cruz przytaknęła. Doskonale wiedziała, że wypowiedziana przez nią prawda popchnie Bosca do pocieszania Faith. Oglądała w ciszy jak zamyka szafkę i zostawia ją samą w szatni.

Ciężko westchnęła, wzięła torebkę i zamknęła swoją szafkę.
Wybierała się prosto do domu.

Czuł gorycz w ustach wychodząc z szatni. Serce mu waliło młotem po tym jak usłyszał prawdę od Cruz. Jego oczy wciąż było szeroko otwarte, a łzy gotowe by polecieć. Był zmęczony, wycieńczony dniem, ale wiedział, że musi o tym porozmawiać z Faith właśnie teraz.

Udał się do jej biura. Zatrzymał się w przejściu, gdy spostrzegł, że ona stoi przed swoim biurkiem, tyłem do niego układając starannie w sterty porozrzucane papiery. Patrzył jak odgarnia włosy za ucho, wzdycha do siebie i szybko odkrył, że jest nią tak kompletnie oczarowany, że ledwo stał, gdy się do niego odwróciła.

"Bosco!" wycedziła, zupełnie nieświadoma, że on tam stał "co słychać?"

Kątem oka zauważył, że Jelly na nich patrzy, ale go zignorował i kontynuował "Hej, już wychodzisz?"

Faith odwróciła wzrok na uporządkowane już biurko i przytaknęła "Tak, właśnie wychodziłam".

"To dobrze, podwiozę Cię" powiedział, nie pozwalając jej dokończyć zdania.

"Nie trzeba, w porządku, poradzę sobie".

"Odwożę Cię do domu Faith, musimy porozmawiać" wymusił.

Nie podobał jej się ton jego głosu, spojrzała na niego podejrzliwie. Po 13 latach wspólnego jeżdżenia wiedziała kiedy coś go dręczy. Tego wieczoru jednak, wiedziała, że musi jechać do domu, do córki. Emily czekała, nie zasypiała dopóki ona nie wróci do domu. Cokolwiek Bosco chce powiedzieć, musi poczekać z tym do rana.

"Poważnie Bosco, ja..." próbowała ostatni raz zaprotestować, ale on ponownie jej przerwał.

"Poczekam na zewnątrz" powiedział i wyszedł. Faith wzruszyła ramionami, odwróciła się do biurka i chwyciła torebkę. W trakcie gdy zakładała płaszcz, Jelly wstał i odszedł od biurka.

"Co z nim?" Zapytał surowo, robiąc sobie kawę "pierwszy dzień, a on już myśli, że tu rządzi."

Faith się na niego gapiła. Było kilka przypadków, kiedy dała się zdenerwować gadaniną Jelly'ego, a to była jedna z tych rzadkich okazji. Bosco w pracy to była jedna z rzeczy, o które się modliła przez ostatnie miesiące i słuchając coś takiego, nawet jeśli mówił to jej nowy partner, w ten sposób o Bosco - doprowadzało ją do furii.

Przygryzła język by nie powiedzieć czegoś, czego mogła później żałować, zamiast tego powiedziała "daj sobie spokój, Jelly".

Jelly spojrzał na nią zdziwiony, dostrzegając ukrytą złość w jej głosie. Otrząsnął się i rzucił nonszalancko "Nie ważne Yokas. Do jutra."

"Jasne, dobranoc" rzuciła przez ramię wychodząc z biura. Zeszła na doł niemalże wpadając na Cruz po drodze.

"Yokas" Cruz się przywitała się rozglądając na boki, zanim na nią w końcu spojrzała.

Faith przytaknęła uprzejmie "Sierżancie" odpowiedziała. Gdy ich oczy się spotkały Faith starała się rozszyfrować osobliwy wyraz twarzy mniejszej kobiety. Nie podobało jej się to ukryte zaniepokojenie w ciemnych oczach Cruz.

Cruz wzięła głęboki oddech zanim powiedziała "On wie". Tylko tyle zanim odwróciła się i poszła.

Faith została w tym miejscu, wiadomość nagle rozjaśniła jej umysł. Podeszła do stanowiska by się oprzeć. To była jedyna rzecz, która łączyła ją z Cruz i to była noc, gdy zabiła Mann'a. Myśl o tym, że Bosco wie niemalże złamała jej serce. Wiedziała, że to było coś co powinna mu powiedzieć osobiście, ale miała nadzieję wbrew rozumowi, że on nigdy się nie dowie.

Czuła wzbierajace się łzy w oczach, ale ból w klatce zatopił całą resztę. Jak miała teraz się z nim spotkać? Co on teraz o niej myśli? Jaka była jego reakcja na wiadomość? Dziesiątki pytań przebiegały przez jej umysł, gdy zamknęła oczy i schowała twarz w dłoniach.

Minęło parę minut zanim zdołała się opanować. Nie chciała wyjść i stanąć przed nim, ale wiedziała, że nie ma sposobu, by uniknąć tej strasznej rozmowy. Odgarnęła włosy z twarzy zanim wyszła z posterunku.

Bosco czekał na dole, gdy zamykała drzwi. Spotkała jego smutne oczy, schodząc po schodach.

Mały uśmieszek zagościł na jego ustach. "Pomyślałem, że powinienem poczekać tutaj w razie, gdybyś chciała uciec."

Głos Faith pozostał bierny gdy odpowiedziała "Mam już dosyć uciekania". Przytaknął prowadząc ją do samochodu.

Szli w ciszy do Mustanga zaparkowanego za rogiem. Droga do domu nie była przyjemna. Po raz pierwszy od ponad roku siedziała w jego samochodzie. Napięcie pomiędzy nimi nie pozwalało im rozmawiać, mimo chęci.

Bosco zaparkował przy krawężniku jak dojechali na miejsce. Odetchnął naduszając na hamulce i wyprostowując się w siedzeniu. Szybko odwrócił się, by spojrzeć na Faith, która patrzyła się w okno. Po chwili odwróciła głowę by spotkać jego oczy. Jej jasne oczy wypełniły się łzami gdy ich wzrok się spotkał.

Przerwał spojrzenie pierwszy, wiedząc doskonale, że patrzenie na nią uniemożliwi mu powiedzenie tego co chciał. Położył ręce na kierownicy mówiąc: "Przechodziłem przez to w kółko - w mojej głowie i... i wmawiałem sobie, że to nie jest prawda, że Ty byś nie mogła.." Zamknął oczy na moment walcząc, by nie okazać emocji w głosie, ale się nie udało, wstrzymując łzy "Boże Faith, co się stało do cholery!" Spojrzał na nią ponowie "Dlaczego?".

Faith przejechała delikatnie ręką po brwi, z wypełnionymi łzami oczami niezdolnymi by spojrzeć w jego. "Twoje serce stanęło" przyznała cicho, patrząc na swoje ręce "... wiesz co, byłeś martwy Bosco, tam w moich ramionach". Pokręciła zmęczona głową "co chciałbyś, bym zrobiła? Pozwolić mu się wywinąć po tym co Ci zrobił?"

Bosco przygryzł mocno wargi, mógł sobie tylko wyobrażać ile bólu musiało jej to sprawić zrobić coś tak niepodobnego do niej. Cierpiał wiedząc jaki ból musiała czuć tamtej nocy, a teraz siedzieli obok siebie. "Myślałem, że Cruz...".

Pokręciła głową, patrząc mu w oczy niechętnie "Nie chciałam by się mieszała, to była moja sprawa - byłeś moim partnerem".

"Nie chciałem..." To było daremne by ukryć ból jaki go w całości ogarnął "po prostu nie chciałem, żebyś to była Ty". Prawda w tej sprawie była bolesna tylko dlatego, że ich działania miały konsekwencje. Może już nie prawne, ale to było coś z czym trzeba żyć do końca swoich dni. Nie chciał by ona musiała z tym żyć. Nie mógł nic na to poradzić, ale się obwiniał.

Faith znała powód widocznego smutku w jego ciemnoniebieskich oczach i wszystko co chciała zrobić to dodać mu otuchy. Przerywając nonsens jego samo wymierzonej tortury, ona godziła się z tym co zrobiła każdego dnia, ale nigdy wcześniej tego nie żałowała. "I ja nie chciałam, żebyś to był ty" powiedziała wycierając łzę, która spłynęła po jej policzku "nie ma takiego dnia, którego bym nie chciała żebyś to był ty tamtej nocy, ale nie mogę zmienić tego co on zrobił, ani co ja zrobiłam".

Bosco powolnie przytaknął "Wiem".

'Boz?"

"Hmm?"

Ponownie na niego spojrzała "Jak z nami teraz będzie?"

Spojrzał jej w oczy, jego ręka powoli przekroczyła przestrzeń, wziął jej dłoń i włożył swoje palce między jej. Jego chłodne oczy nie opuściły ani na moment jej twarzy jak mówił "Wciąż tu razem jesteśmy Faith i tylko teraz to się liczy".

Uśmiechnęła się do niego po raz pierwszy tego wieczoru, a on uśmiechnął się do niej.


Koniec


I jak Wam się podoba? To jedna z moich ulubionych historii, bardzo żałuję, że tylko dwa rozdziały powstały, ale chciałam Wam przetłumaczyć, bo mnie osobiście ten fick podbił. Jest i szczęśliwe zakończenie między Bosco i Faith, jest też Cruz, której autor nie demonizuje jak to się często zdarza w historiach między Bosco i Faith.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Inez
Porucznik



Dołączył: 07 Maj 2007
Posty: 952
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: OchlaCity

PostWysłany: 08/11/14, 9:06 pm    Temat postu:

Naprawde świetne opowiadanie. Rzeczywiście w wiekszosci opowiadan Cruz to s..., rzadko sie zdarza ze ta bohaerka jest mila (pamietam że nasza Cruz napisala opowiadanie w którym sieraznt Cruz zmienila sie na lepsze). No i oczywiście najlepsze zakonczenie - Bosco i Yokas razem Very Happy

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Cruz
Szef Biura



Dołączył: 07 Gru 2005
Posty: 3297
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Ziemia-Europa-Polska-woj. kujawsko-pomorskie-Bydgoszcz

PostWysłany: 08/11/15, 5:15 pm    Temat postu:

Super. Jak zobaczylam w tym opowiadniu Cruz to mialam na dzieje, ze to cos dla fanow crusco, ale sie mylilam. Wink Nie mniej i tak bardzo mi sie podoba. Pomysl na opowiadanie jest genialny, nigdy w sumie nie dopuscilam do siebie mozliwosci, ze Bosco nie wie o tym, kto zabil Manna, ale faktycznie mogl nie wiedziec. Takze naprawde genialny pomysl i sposob opowiedzenia tej historii. Mimo, ze nie jestem wielka fanka Bosco i Yokas to naprawde mi sie podobalo.

btw.Inez, w moich opowiadaniach Cruz zawsze jest milsza. W sumie taka jakby nie Cruz.Wink


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez Cruz dnia 08/11/15, 5:15 pm, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Inez
Porucznik



Dołączył: 07 Maj 2007
Posty: 952
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: OchlaCity

PostWysłany: 08/11/23, 11:03 pm    Temat postu:

Cruz napisał:
btw.Inez, w moich opowiadaniach Cruz zawsze jest milsza. W sumie taka jakby nie Cruz.Wink


Sorry masz racje, rzeczywiście Twoja Cruz jest zawsze łagodniejsza Very Happy


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Boo
Kadet



Dołączył: 22 Paź 2009
Posty: 85
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

Płeć: Female

PostWysłany: 09/10/23, 2:59 pm    Temat postu:

Piękne. Czułe. Wzruszające. Słodkie.

Uwielbiam Wink

Szkoda wielka, że nie ma c.d. Sad Sad Sad


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Wyświetl posty z ostatnich:   
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum Third Watch - Brygada Ratunkowa Strona Główna -> FanFiction Wszystkie czasy w strefie EET (Europa)
Strona 1 z 1

 
Skocz do:  
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach


fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001, 2005 phpBB Group
gBlue v1.3 // Theme created by Sopel & Programosy
Regulamin