Forum Third Watch - Brygada Ratunkowa Strona Główna

 VIVA, LAS VEGAS by Cruz
Idź do strony 1, 2  Następny
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu
Autor Wiadomość
Cruz
Szef Biura



Dołączył: 07 Gru 2005
Posty: 3297
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Ziemia-Europa-Polska-woj. kujawsko-pomorskie-Bydgoszcz

PostWysłany: 08/12/12, 11:11 pm    Temat postu: VIVA, LAS VEGAS by Cruz

Tytuł: Viva, Las Vegas!
Autor: Cruz
O kim?: niespodzianka. Wink

'Viva, Las Vegas' by Cruz

Prolog.

- Muszę załatwić coś dla mojej mamy. Pojedziemy do jej pracy, okay?
Powiedział, ubierając buty i nawet nie patrząc na malującą przed lustrem usta Monroe. Cruz zerknęła na niego kątem oka. Przechodząc obok rzuciła niechętnie przez ramię:
- Nie powinieneś załatwiać spraw osobistych w godzinach pracy, Boscorelli.
Westchnął ciężko, wstał i spojrzał prosto na nią. Udawała, że nie widzi jego irytacji i czesała włosy przed lustrem.
- Co cię to obchodzi? Nie Twoja sprawa - warknął w jej stronę, nawet nie siląc się na uprzejmość.
- Wręcz przeciwnie. Jestem sierżantem patrolu, więc to moja sprawa, co robisz w trakcie zmiany - odpowiedziała, starając się zachować spokój.
- Wiesz, co? Mam to gdzieś. To ważne i nic nie stanie mi na przeszkodzie. Nawet Ty.
Uśmiechnęła się pod nosem i odwróciła się w jego stronę, mówiąc:
- Tutaj się zgadzamy. Nic Ci nigdy nie stanie.
Davis nie mógł powstrzymać śmiechu, Monroe mocno zagryzła wargi, by także się nie zaśmiać. Wiedziała, że Bosco nie jest do śmiechu, ale kłótnie jego i Cruz zawsze ją bawiły. Tym bardziej, kiedy po kilkunastosekundowej ciszy Bosco odpowiedział, zaciskując zęby ze złości:
- Przy Tobie na pewno.
- Wreszcie się w czymś zgadzamy - przyznała Cruz, zatrzaskując ze złością swoją szafkę. – Wiesz czemu? Bo Ty nie doszedłbyś nawet do gry wstępnej! Poza tym nie mam ochoty spełniać Twoich marzeń erotycznych.
- Moich?! Wybacz, ale to Tobie aż skacze ciśnienie na mój widok.
Prychnął Bosco, odwracając się do niej plecami i zakładając zegarek.
- Marzyciel – powiedziała szorstko Cruz, nie zawracając sobie głowy spoglądaniem na niego. – Tak, skacze mi ciśnienie na Twój widok, bo mnie szlag trafia! – krzyknęła, nie mogąc się pohamować.
- Dobra, upokójcie się – powiedział Davis, stając po środku szatni i starając się opanować sytuację.
Owszem była ona zabawna, ale do pewnego momentu. Davis nie chciał, by Cruz i Bosco posprzeczali się aż tak bardzo. Po pierwsze dlatego, że z natury był niekonfliktowy i niezręczne sytuacje stawiały go w jeszcze bardziej niezręcznej sytuacji, a poza tym chciał, by Bosco, przez swoją zdecydowanie dłuższą i bliższą znajomość z Cruz, załatwił mu wejście do wydziału zwalczania przestępstw, gdyż już od pewnego czasu marzyło mu się zrzucenie munduru.
- Zamknij się! – Bosco i Cruz powiedzieli niemal równocześnie.
Ty nie wiedział, co ma zrobić, poczuł się urażony, ale zszedł im z drogi, nie chcąc jeszcze bardziej komplikować sytuacji.
- Widzę, że znowu zaczynasz pokazywać pazurki co, działka?!
Rzucił, jakby od niechcenia Bos. Tym razem to Cruz poczuła się urażona. Wracanie do przeszłości nic nie da, może tylko pogorszyć sytuację. I zdecydowanie pogorszyło, bo zamiast skończyć tą irytującą rozmowę sierżant dolała tylko oliwy do ognia:
- Gybym mogła to bym Ci je wbiła w skórę!
- Proszę bardzo. Kto wie czy tego nie zrobisz – odpowiedział z nutką sarkazmu w głosie.
- Ale z Ciebie skończony erotoman. Jesteś bezczelny! – powiedziała o wiele za głośno niż chciała, na co Bosco odkrzyknął jeszcze głośniej:
- Wzajemnie!
W tym momencie do szatni wszedł Sully.
- Co się tu do cholery dzieje? Słychać was już na dole.
Bosco i Cruz momentalnie się uspokoili. Nie chcieli w końcu, by ich słowa dotarły do szefa.
- Skaczecie sobie do gardeł od samego rana. Złość piękności szkodzi, Pani sierżant – powiedział Sull, uśmiechając się szeroko i nucąc pod nosem.
- A co Ty od samego rana taki zadowolony? – spytał Bos, wyjmując z szafki koszulę do munduru.
- Jutro kończę 50 lat... – odpowiedział Sullivan,uśmiechając się jeszcze szerzej.
- Nie wiem czy to powód do radości... – mruknął Bos pod nosem, przerywając mu w połowie zdania.
- Z tej okazji chciałbym was wszystkich zaprosić do Vegas – dokończył Sul.
- Las Vegas? – spytał z niedowierzaniem Bosco, patrząc na niego z niekłamanym zdziwieniem wymalowanym na twarzy.
- Znasz jakieś inne? - pytanie tak jak miało pozostać, tak pozostało bez wyraźnej odpowiedzi, Bos skwitował je tylko wzruszeniem ramion. – Co Wy na to? Mam bilety na samolot na dziś wieczór, zarezerwowałem parę pokoi w hotelu, a w Las Vegas jest pełno całonocnych barów, kasyn...
- Whoa, zaraz, mówisz poważnie? – spytał Davis, wytrzeszczając oczy.
- Jak nigdy.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
evija87
Oficer



Dołączył: 13 Lis 2008
Posty: 186
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Bydgoszcz
Płeć: Female

PostWysłany: 08/12/12, 11:43 pm    Temat postu:

Cruz&Davis? Wink (mam nadzieję, czytałam tylko 2 ficki o nich)

YOU GO GIRL Very Happy Very Happy Very Happy

czekam z niecierpliwością! (ale nie naciskam Very Happy)

a kłótnia Bosca z Cruz Laughing

miód i malina no i wyjazd do Las Vegas Very Happy

P.S.
może jakiś crossover z CSI?

ah brakuje mi Sary S. Crying or Very sad (no Sara no CSI, no Grissom no CSI!)


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez evija87 dnia 08/12/12, 11:54 pm, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
jolek
Oficer



Dołączył: 18 Sty 2007
Posty: 281
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Poznań

PostWysłany: 08/12/13, 2:56 pm    Temat postu:

nie no Cruz Ty mnie nigdy nie przestaniesz zaskakiwać Smile chodząca kopalnia pomysłów!!! pisz pisz bo już zaczęło wciągać Wink
evija zgadzam się z Tobą w temacie CSI Sad


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Cruz
Szef Biura



Dołączył: 07 Gru 2005
Posty: 3297
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Ziemia-Europa-Polska-woj. kujawsko-pomorskie-Bydgoszcz

PostWysłany: 08/12/13, 7:08 pm    Temat postu:

I.


- Spóźniłaś się - powiedział Davis, spoglądając na Cruz wsiadającą na pokład samolotu.
- Wiem - odpowiedziała, przeciskając się między rzędami, jednocześnie popijając colę i wyłączając ciągle dzwoniący telefon. - Nie do wiary, wyjeżdżasz na weekend i nagle wszystko zaczyna się sypać w pracy. Dade nie daje mi spokoju.
- No tak... - mruknął Bosco, wstając z miejsca. - Daj - powiedział, chcąc pomóc jej odłożyć torbę.
- Sama sobię poradzę - odburknęła, nie zwracając na niego najmniejszej uwagi.
- Jak chcesz - warknął tylko, siadając z powrotem w fotelu. - Co do Dade'a, pozdrów go - dodał z nutką ironii w głosie.
Cruz zmierzyła go morderczym spojrzeniem, kiedy tylko uporała się z torbą. Rozejrzała się po samolocie i ze zdziwieniem zauważyła, że wolne jest tylko miejsce obok Bosco. Westchnęła ciężko i usiadła obok. Ignorując siebie nawzajem każde zajęło się czymś innym. Cruz wyjmowała mp3 i rozplątywała słuchawki, kiedy Bosco wyjmował książkę:
- O mój Boże, Ty czytasz! - nie mogła powstrzymać się od komentarza.
- Uważasz, że jestem na to za głupi, huh?!
Cruz nic nie odpowiedziała, tylko zagryzła wargę i po chwili zwróciła się do Sully'ego:
- Dzięki, że mnie zaprosiłeś. Właściwie to się zdziwiłam.
- Yeah, czemu?
- Nie jestem idealnym materiałem na szalony weekend.
- Słyszałem coś innego... - mruknął cicho pod nosem Ty, puszczając oko w stronę Bosco.
- No cóż... - zaczęła, patrząc z oburzeniem to na Bosco to na Davisa. - Raczej nie będziecie mieli szansy sprawdzić tej teorii.
- Raczej... - powtórzył Bos, uśmiechając się pod nosem.
- Spadaj - powiedziała, waląc go lekko w ramię.
Po chwili samolot ruszył. Cruz zamknęła oczy, nie mogąc znieść widoku oddalającej się od niej ziemi. Nikomu tego nie mówiła, ale strasznie bała się latać. Wołała spędzić dwa dni w samochodzie niż trzy godziny na pokładzie samolotu. Bosco od razu to zauważył:
- Nie mów, że się boisz.
- Nie-Boję-Się - warknęła w jego stronę, kładając nacisk na każde słowo. Była coraz bardziej poirytowana. - Yokas nie mogła lecieć? - spytała, zręcznie zmieniając temat, ciągle jednak mając zamknięte oczy.
- Nie - odpowiedział krótko, patrząc na nią ukradkiem.
- Hmmm... szkoda - wyjęczała pod nosem, otwierając oczy. - Ale nie ma tego złego, co by na dobre nie wyszło - dodała, uśmiechając się szeroko.
W tym momencie Bosco zdał sobie sprawę, że ich dłonie, nie wiedząc kiedy i jak, się złączyły. I ku jego zdziwieniu wcale mu to nie przeszkadzało. Ani trochę.


~~~


- No Sul, widzę, że się postarałeś – powiedział z uznaniem Davis, rozglądając się po hotelowym apartamencie.
Miał on cztery dwuosobowe pokoje, duży salon z najnowszym sprzętem elektronicznym i dwie wielkie łazienki. Cruz i Monroe od razu poszły w tamtą stronę.
- Wooow, jacuzzi – jęknęła Sasha, klaszcząc w dłonie jak małe dziecko.
- Już wiem, gdzie spędzę noc – mruknęła Cruz, nie mogąc powstrzymać uśmiechu.
- Samotne siedzenie w jacuzzi nie jest takie złe, ale...
- Kto powiedział, że samotne? – spytała, zerkając ukradkiem na Bosco.
Monroe cicho zachichotała. Od zawsze wiedziała, że coś się kroi między tą dwójką.
- Dobra dziewczyny, lecimy chyba na jakąś imprezę – powiedział Doc, wchodząc do łazienki.
- Pewnie – odpowiedziała Sasha, uśmiechając się do niego szeroko.
Doc Parker zdecydowanie należał do facetów, którymi mogłaby się zainteresować. Pozwoliła mu więc wyprowadzić się z łazienki za rękę.
- Cruz?
- Właściwie to muszę się przebrać – powiedziała. – Dojdę do was, napiszcie mi tylko gdzie jesteście.
- Jak chcesz.


~~~


Pół godziny później Cruz wyjmowała szampana z hotelowego barku. Nalała go do dwóch kieliszków i uśmiechając się pod nosem zaniosła je do łazienki. Kiedy postawiła je na stoliku nieopodał jacuzzi usłyszała jak drzwi od pokoju się otwierają. Uśmiechnęła się sama do siebie i poszła w ich kierunku. Nie wiedziała kiedy usta Bosco znalazły się na jej. Zarzuciła ramiona wokół jego szyi, całując go niecierpliwie, wylewając całą frustrację i złość w ten pocałunek. Złość na to, że ją zostawił i wykorzystał. Oboje wiedzieli, że to co robili było niedorzeczne, nie mieli pojęcia co kazało im się tak zachowywać wobec siebie, jedyne co wiedzieli to to, że nie mieli zamiaru przestawać. Cruz oderwała się od niego jednak na moment:
- Myślałam już, że nie przyjdziesz – wyjęczała, kiedy przesunął usta na jej szyję, wgryzając się tam, gdzie czuł jej przyspieszony puls.
Nie odpowiedział tylko zsunął jej szlafrok, dotykając jednocześnie jej piersi. Cruz wzięła jego ręce w swoje i przysunęła się bliżej, jednocześnie mówiąc cicho:
- Chodź.
Pociągnęła go za sobą w stronę łazienki, po drodze zrzucając z niego kurtkę. Chwilę potem wylądowali w jacuzzi. Nie mogła uwierzyć, że to wszystko się dzieje, ale było jej z nim tak dobrze.
- Poczekaj... – powiedział Bos, odsuwając jej twarz od swojej.
- Co? – spytała, nie mogąc przestać go całować.
- Zapomniałem gumek. Pójdę po nie i zaraz wracam – jęknął, w myślach powtarzając sobie, że nic gorszego stać się nie może. Szybko się jednak przekonał, że się myli:
- Chyba żartujesz! – warknęła Cruz, chwytając biustonosz, leżący nieopodal jacuzzi z zamiarem jego założenia.
- No co?! - krzyknął w jej stronę, nie pozostawając jej dłużnym. – Nie pozwolę przecież żeby jakiś nic nie znaczący jednorazowy seks skończył się ciążą, bo nie możesz się powstrzymać od obłapiania mnie na każdym kroku!
- Ty sukinsynu – kiedy to mówiła jej oczy zaszkliły się od łez.
Nie mogła uwierzyć, że znowu dopuściła do tego, by tak ją potraktował. W mgnieniu oka wyszła z łazienki, zbierając po drodze swoje ciuchy.
- Cruz, to nie tak, źle mnie zrozumiałaś... – zaczął Bos, jednak Cruz zupełnie nie zwracała na niego uwagi, ubierając bluzkę.
Chciała wyjść, ale on złapał ją za ramiona i nie pozwolił. Prychnęła i patrząc na niego z wściekłością wykrzyczała:
- Źle Cię zrozumiałam?! Watpię. Wyraziłeś się dostatecznie jasno.
Bosco spuścił wzrok, nie mogąc znieść jej spojrzenia, pełnego bólu i nieopisanej furii.
- A teraz zejdź mi z drogi.
Puścił ją i pozwolił jej odejść, choć nie tak miało się to skończyć, nie tak miało być...


~~~


Weszła do baru, w którym wszyscy siedzieli i zupełnie ich ignorując podeszła od razu do barmana. Czuła się okropnie, jak jakaś najgorsza dziwka. Zresztą tak teraz wyglądała, nie tylko w swoich oczach, ale także w oczach Sully’ego, Doc’a i reszty i nikt nie musiał jej tego mówić. Zresztą tak też potraktował ją Bosco. Czuła, że nie pozostało jej nic innego, jak tylko upicie się do nieprzytomności i zapomnienie. Zamówiła więc podwójną wódkę z tonikiem. Ledwo zwróciła uwagę na Davis’a, który usiadł obok niej.
- Hey, coś się stało?
Cruz przecząco pokręciła głową.
- Więc co tu robisz? – drążył dalej Ty, starając się nie zwracać uwagi na prawie całkowicie rozpiętą bluzkę Cruz i krzywo założoną spódniczkę.
- Bawię się, jak wy wszyscy – odpowiedziała sarkastycznie, biorąc kolejny łyk wódki i już zamawiając następną.
Po kolejnych dwóch drinkach wstała i poszła na parkiet, słysząc jedynie jak Davis idzie za nią.


CDN...
by Cruz


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Cruz
Szef Biura



Dołączył: 07 Gru 2005
Posty: 3297
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Ziemia-Europa-Polska-woj. kujawsko-pomorskie-Bydgoszcz

PostWysłany: 08/12/14, 9:53 pm    Temat postu:

Hm, już druga część. Wink Mam nadzieję, że się spodoba, choć moim zdaniem nie jest zbyt dobra. Muszę się wdrożyć w pisanie. Pozdrawiam!


II.


- Nie, nie – powtarzała cicho Cruz, nie mogąc wyjść z szoku. – To się nie dzieje... To po prostu niemożliwe!
Cóż, może i było to niemożliwe, ale się działo. Cruz leżała w łóżku, a obok niej leżał całkiem nagi, i najwyraźniej całkiem z siebie zadowolony, Tyrone Davis. Popatrzyła na siebie i zdała sobie sprawę, że nie ma na sobie żadnych ciuchów, żadnych. Nie wiedziała jak to się mogło stać.
- Myśl Cruz, myśl – nakazała sobie w myślach, nie wiedząc kiedy słowa wyszły z jej ust.
- Sasha? – spytał powoli Ty, budząc się ze snu i otwierając oczy.
- Nie, nie Sasha! – warknęła w jego stronę Cruz z furią potrząsając rękoma w powietrzu, zaraz potem otulając się prześcieradłem.
Wyszła z łóżka, zostawiając Davisa nago. Ty rozbudził się jednak na tyle, że złapał końcówkę materiału i pociągnął w swoją stronę tak, że mógł okryć siebie, sprawiając tym samym, że Cruz upadła z powrotem na łóżko.
- Co Ty tu robisz? – wyjęczał Davis, łapiąc się za głowę, która, miał wrażenie, zaraz mu eksploduje.
- Też chciałabym wiedzieć – powiedziała, zakrywając twarz dłońmi.
Czuła się jeszcze gorzej niż poprzedniego wieczora. Nie wiedziała co się stało, ale najwyraźniej jakimś cudem przespała się z Davisem i nie czuła się z tym dobrze. Spojrzała przez palce i jej wzrok zatrzymał się na srebrnym krążku, widniejącym na jednym palców prawej ręki. Popatrzyła ze zgrozą na dłoń Davisa, na której także zobaczyła taką samą...
- Obrączkę? Mój Boże, to obrączka?!?! – wrzasnęła, chyba o wiele za głośno niż zamierzała, bo Davis aż podskoczył na łóżku.
- Cruz, nie wyciągajmy pochopnych wniosków... – zaczął, chcąc zebrać myśli i choć trochę się uspokoić.
- Pochopnych wniosków? Chyba żartujesz! – warknęła i wzięła ze stojącego nieopodal stolika nocnego leżący tam papier.
Przejechała po nim wzrokiem w górę i w dół i nie mogła uwierzyć, po prostu nie mogła. Był to akt małżeństwa, najprawdziwszy akt małżeństwa! Co prawda zawartego w jednej ze słynnych kapliczek Elvisa w Las Vegas, ale był. A na samym dole widniał jej nieporadny podpis obok podpisu Davisa. Nie wiedziała co ma powiedzieć, więc tylko westchnęła ciężko i podała mu kartkę.
- Cruz, ja... sam nie wiem... – zaczął. – To na pewno da się jakoś odkręcić, nie dramatyzujmy...
- Wyjdź – przerwała mu, nie mogąc dojść do siebie.
- Co?
- Ubierz się i wyjdź, żebym mogła zrobić to samo – odparowała i odwróciła się od niego, nie chcąc na niego patrzeć.
- O nie, to Ty ubierz się i wyjdź, żebym ja mógł zrobić to samo.
- Nie bądź bezczelny!
- No co? Jakbym miał zobaczyć coś nowego – powiedział przez zaciśnięte zęby.
- To nie jest zabawne!
- A czy ja się śmieje? – spytał, nabierając powietrza. – Ok, nie zachowujmy się jak dzieci... Łazienka jest zaledwie pięć metrów stąd, więc to dosłownie sekunda. Obiecuję, że nie będę patrzył.
- Nie ma sprawy, ale daj mi prześcieradło – odpowiedziała i nie czekając na odpowiedź siłą mu je wyrwała i pobiegła do łazienki po drodze zbierając swoje ciuchy.
Przed drzwiami odwróciła się w jego stronę i powiedziała uśmiechając się, po raz pierwszy tego ranka:
- Nic nie pamiętam z poprzedniej nocy, ale patrząc na... hm.. sądzę, że było miło.
Weszła do łazienki, zostawiając Davisa z otwartymi ze zdziwienia ustami.


~~~


- Zdejmij ją – powiedziała, wchodząc z powrotem do pokoju po piętnastu minutach i wyciągając w jego stronę prawą dłoń.
Davis popatrzył na nią, nie mogąc uwierzyć, że do tego dopuścił, że oboje do tego dopuścili. Wstał i podszedł do niej, starając się zdjąć z jej palca obrączkę.
- Co im powiemy?
- Nic – odpowiedziała Cruz, patrząc mu prosto w oczy. Widząc zaskoczenie na jego twarzy dodała – Jak tylko wrócimy pójdziemy do prawnika i postaramy się to wszystko odkręcić. A teraz ją zdejmij – powtórzyła.
- Nie mogę. Staram się, ale...
- Postaraj się bardziej! – krzyknęła, jednocześnie wyrywając rękę z jego lekkiego uścisku.
Obrączka potoczyła się po podłodze. Cruz nie miała zamiaru zawracać sobie głowy podnoszeniem jej, więc sięgnęła tylko po torebkę i wyszła z pokoju, nie czekając na Ty’a. Davis podniósł ją z podłogi, wciąż nie mogąc uwierzyć. Pobiegł za nią, chowając obrączkę do kieszeni i zatrzaskując za sobą drzwi hotelowego pokoju. I to nawet nie tego pokoju, w którym byli ich przyjaciele, tylko jakiegoś podrzędnego pokoiku w marnym motelu. Choć może w tej sytuacji było to lepsze miejsce niż czterogwiazdkowy apartament.
- Naprawdę nic nie pamiętasz? - spytał, otwierając przed nią drzwi, prowadzące na ulicę.
- Nie – odpowiedziała szorstko – Zresztą nieważne, przestań o tym mówić, bo wydrapię Ci oczy! – krzyknęła, z trudem powstrzymując się przed tym, by faktycznie tego nie zrobić.
- Och, mała Maritza Cruz pokazuje pazurki? – zakpił Davis, nie mogąc znieść jej zachowania.
- Pamiętaj, że przez Ciebie to teraz mała Maritza... Davis! – odcięła się, z trudem wymawiając te słowa.
Zupełnie jej to nie pasowało, jednak poskutkowało – Davis się zamknął. Cruz po chwili więc dodała, już nieco spokojniejszym tonem:
- I żadna mała, jasne?
Davis przytaknął, nie mówiąc ani słowa. Zapadła między nimi coraz bardziej niezręczna cisza, którą przerwała Cruz:
- A Ty?
- Co ja?
- Pamiętasz? - spytała, zerkając na niego kątem oka.
- Nie - odpowiedział krótko i otworzył przed nią drzwi taksówki.


~~~


Cruz wsiadła do samolotu, tym razem nie wdając się w żadną dyskusję z Bosco. Po tym co powiedział jej zeszłej nocy nie chciała mieć z nim nic wspólnego. Zresztą, gdyby wiedział, co zrobiła on też nie chciałby nawet z nią z rozmawiać. Założyła więc słuchawki od mp3 i właczyła muzykę, kompletnie się wyłaczjąc. Po chwili jednak poczuła jak ktoś chwyta ją za ramię.
- Aua! – jęknęła, patrząc na Bosco ze złością. – Czego chcesz?! Staram się zasnąć! – krzyknęła, powodując, że wszyscy spojrzeli w ich stronę.
- Pogadać – odpowiedział, patrząc na nią uważnie.
Dziwnie się zachowywala, a on nie miał pojęcia czemu. Jasne, że wczoraj zachował się jak ostatni kretyn, ale to przecież nie jest powód, żeby tak się do niego odnosiła.
- Nie mamy o czym, Bosco. Wczoraj powiedziałeś wszystko, co o mnie tak naprawdę myślisz i to mi wystarczy – wysyczała przez zaciśnięte zęby, strącając jego rękę ze swojego ramienia.
Odwróciła się do niego plecami i zamknęła oczy, podgłaśniając muzykę. Bosco ciężko westchnął i wyjrzał przez okno, starając się przestać o niej myśleć. W końcu miała rację - to co powiedział było dokładnie tym, co myślał w tamtym momencie.
Po dwóch godzinach byli już w Nowym Jorku na lotnisku La Guardia. Kiedy wychodziła z samolotu Davis niemal niesłyszalnie wyszeptał jej do ucha:
- Ile byś dała za niepamięć?
Stanęła jak wryta. Pamiętał. I okłamał ją. Uśmiechnął się, wychodząc, a ona stała w przejściu jeszcze ładnych parę sekund.
- Idziesz? – spytała Monroe, patrząc na nią z troską.
- Pewnie.


CDN...
by Cruz


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez Cruz dnia 08/12/14, 10:00 pm, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
evija87
Oficer



Dołączył: 13 Lis 2008
Posty: 186
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Bydgoszcz
Płeć: Female

PostWysłany: 08/12/14, 11:19 pm    Temat postu:

Rolling On The Floor Laughing!

co więcej dodać, czekam na więcej Very Happy

Jest świetne, jak zawsze!
No i naprawdę ciekawie Wink
Martiza Davis awww! Laughing love it!

<update> 0:56
małe "coś" odnośnie drugiej części Wink


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez evija87 dnia 08/12/15, 1:58 am, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Cruz
Szef Biura



Dołączył: 07 Gru 2005
Posty: 3297
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Ziemia-Europa-Polska-woj. kujawsko-pomorskie-Bydgoszcz

PostWysłany: 08/12/15, 2:59 pm    Temat postu:

Naprawde Ci sie podoba ?? Bo ja nie jestem taka pewna czy moze byc ;p
Ale to male 'cos' jest suuuuper (zwlaszcza ten Bosco xD) Very Happy Very Happy ^^


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez Cruz dnia 08/12/15, 3:01 pm, w całości zmieniany 2 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
evija87
Oficer



Dołączył: 13 Lis 2008
Posty: 186
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Bydgoszcz
Płeć: Female

PostWysłany: 08/12/15, 5:44 pm    Temat postu:

Znam to uczucie Wink

Uwierz mi, naprawdę jest świetne, kontynuuj, bardzo przyjemnie się czyta Very Happy


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Cruz
Szef Biura



Dołączył: 07 Gru 2005
Posty: 3297
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Ziemia-Europa-Polska-woj. kujawsko-pomorskie-Bydgoszcz

PostWysłany: 08/12/15, 9:41 pm    Temat postu:

III.


- I nic nie można z tym zrobić?! - Cruz nie mogła się pohamować.
Wymachiwała bezradnie adwokatowi przed nosem aktem małżeństwa, które zawarła zaledwie parę godzin temu i z którego ani trochę nie była szczęśliwa. Zawsze myślała, że jeśli już weźmie ślub, czemu raczej nie poświęcała zbyt wiele uwagi, to wzniesie to ją na wyżyny i będzie tak bardzo szczęśliwa. Tymczasem co? Nie czuła się ani trochę szczęśliwa będąc panią Davis i nic nie wskazywało na to, by miało się to szybko zmienić.
- Państwa małżeństwo jest pełnoprawne. Wiem, że może nie zawarli go Państwo w sprzyjających okolicznościach...
- Pan sobie chyba kpi! - Cruz była bliska furii.
Nie tak miało być, kompletnie nie tak! Wyjazd do Las Vegas miał ją zrelaksować, może sprawić, by jej napięte stosunki z Bosco trochę się rozluźniły, ale na pewno nie miał na celu wychodzenia za mąż!
- Cruz, uspokój się - powiedział Ty, delikatnie dotykając jej dłoni, na co Cruz zareagowała jeszcze ostrzej:
- Nie dotykaj mnie, kurwa! - krzyknęła i wyszła z pokoju, nawet nie oglądając się za siebie.
Nie była dumna ze swojego zachowania, ale miała to gdzieś. Ten adwokacina miał spokojne, normalne życie. Ona nie. Zniszczyła je sobie doszczętnie przez kilka drinków. Złapała się za głowę, kompletnie nie wiedząc co robić. 'Co teraz, co teraz?' - kołatało się jej po głowie, ale kompletnie nie znała odpowiedzi na to pytanie. W tej chwili pojawił się przed nią Davis.
- Słuchaj, on mówi, że jeżeli zamieszkamy razem i za trzy miesiące wystąpimy o rozwód z powodu rozpadu... hm... pożycia małżeńskiego, to będzie ok.
- Ok?! Jak Ty to sobie wyobrażasz? Mamy ze sobą mieszkać?! Davis, ja Cię nawet dobrze nie znam!
Zatkało go, bo dotarło do niego ile w tym jest prawdy. Fakt, spali ze sobą, byli małżeństwem, ale on nic o niej nie wiedział, a ona o nim.
- Pójdę po swoje rzeczy, bo wątpię, żebyś przez trzy najbliższe miesiące chciała dzielić mieszkanie z Carlosem - powiedział jednak tylko i wyszedł z gmachu sądu, nawet nie pytając jej o pozwolenie czy może u niej pomieszkać, bo w końcu nie było innego wyjścia.


~~~


Rozpakowywał właśnie swoje rzeczy i wkładał je nieporadnie do szuflady, którą Cruz łaskawie mu odstąpiła, kiedy usłyszał dzwonek do drzwi. Nie musiał nawet patrzeć przez wizjer, by wiedzieć kto to. Cruz pobiegła otworzyć i wcale nie zdziwił go widok stojącego na progu Bosco. Zaraz za nim do mieszkania wszedł Sullivan, po którego zadzwonił Davis. Chciał mu o tym powiedzieć pierwszemu, w końcu był jego przyjacielem. A Bosco, cóż. Chyba lepiej było mu powiedzieć wcześniej, niż później. Cruz i Davis popatrzyli jednak po sobie i wiedzieli, że to chyba nie był najlepszy pomysł.
- Co się dzieje? - spytał Bos, chowając ręce w kieszenie i patrząc na Davisa, wyjmującego z torby kolejną parę spodni.
Cruz uśmiechnęła się blado, nie wiedziała bowiem co ma robić. Była zmęczona fizycznie i emocjonalnie i nie chciała się tym bólem dzielić z nikim, a już zwłaszcza z Bosco. Wyminęła go więc i poszła do kuchni pod pretekstem zrobienia kawy. Davis nie protestował i kiedy tylko zniknęła mu z oczu powiedział, bezradnie rozkładając ręce, w geście absolutniej szczerości:
- Wprowadzam się.
Jego słowa nie pozostawiły żadnych wątpliwości czy niedomówień. Wzrok Bosco wędrował od twarzy Cruz do twarzy Davisa i z powrotem. Cruz otworzyła usta, chąc coś powiedzieć, ale nic nie przychodziło jej do głowy. Założyła włosy za ucho i czekała na to, co powie Davis.
- Jesteśmy małżeństwem - wydukał w końcu, odpowiadając na niezadane pytanie.
- Dzęki panu 'Dobra Zabawa' - dodała Cruz, jednak tym razem już nie krzyczała.
Miała dość jak na jeden dzień.
- Nie mogę uwierzyć... - powiedział Bos, jakby czytając w myślach wszystkich osób w tym pokoju, łapiąc się za głowę i zmierzając do wyjścia.
Nie zamierzał z nimi dyskutować, ani w ogóle myśleć o tym, co przed chwilą usłyszał.
- Bosco - zawołała za nim Cruz, jednak on nawet się nie odwrócił, tylko zaczął zbiegać po schodach, zupełnie ją ignorując.
- Czy to prawda? - spytał Sull, gdyż było to dla niego tak nieprawdopodobne, że potrzebował pewności.
Nie doczekał się jednak odpowiedzi, a przynajmniej nie od Cruz, która pobiegła za Bosco, sama nie wiedząc dlaczego. Złapała go za ramię, kiedy był już na parterze i chciał wyjść z klatki.
- Bosco, posłuchaj... - zaczęła, jednak on wyrwał rękę z jej uścisku i krzyknął o wiele za głośno niż zamierzał:
- Nie dotykaj mnie!
- Bosco...
- Nie! - powtórzył, patrząc na nią tak, jakby widział ją po raz pierwszy w życiu. - Nie mogę uwierzyć! Masz pretensje, że potraktowałem Cię jak dziwkę tamtej nocy, a sama co z siebie robisz?! Jak tylko nadarza się okazja, żeby się na mnie odegrać idziesz do łóżka z innym facetem! I wiesz co, nawet by mnie do nie obeszło, ale Davis?! No, Davis?! Jak mogłaś?!
- Nie porównuj tego... - zaczęła, jednak Bosco nie dał jej szansy skończyć, gdyż wyszedł z bloku, zanim zdążyła cokolwiek dodać.
Stała w jednym miejscu przez dobrę parę sekund, jeśli nie przez minutę. Nie wiedziała co ma robić. Nie miała zamiaru za nim biec, o nie, nie upadła tak nisko. Jednak z każdym jego krokiem, z każdą sekundą, która sprawiała, że coraz bardziej się od niej oddalał, czuła się jeszcze gorzej niż wtedy, kiedy na nią krzyczał. Nie chciała się zastanawiać nad tym czemu, więc poszła na górę, po drodze mijając wychodzącego z jej, o poprawka, niestety teraz nie tylko jej, mieszkania, Sully'ego. Nie powiedziała nic, on też nie. Wszystko było aż za nad to oczywiste.
- Czemu im powiedziałeś? - spytała, kiedy tylko weszła do środka i zamknęła za sobą drzwi, patrząc z furią na Davisa.
- Musiałem im coś powiedzieć - odpowiedział - Poza tym - dodał - nie wydawało mi się, żebyś Ty chciała im udzielić jakiejkolwiek odpowiedzi.
- Mogłeś chociaż skłamać! - wrzasnęła, podchodząc do niego.
- A co kurwa miałem powiedzieć?! - odciął się z furią, nawet nie wiedząc kiedy jego usta dotknęły jej ust. Jego język wcisnął się na jej wargi, jej stłumiony oddech mieszał się z jego oddechem. Cruz nie wiedziała czemu, ale szybko ściągnęła mu koszulkę i wyciągnęła dłoń, by poczuć pod palcami gładkość i ciepło jego skóry. Muskała ją ustami, by poczuć słony, delikatny smak. Po chwili Davis podniósł jej głowę tak, by na niego spojrzała. Ich oczy spotkały się i to utwierdziło ich tylko w przekonaniu, że, nie wiedząc czemu, chcą dokładnie tego samego - siebie. Szybko pozbyli się ubrań. Davis przycisnął ją do ściany i podniósł, a ona plecami opierając się o ścianę oplotła go nogami. Westchnęła, przysuwając się do niego, przypominając sobie jednocześnie tamta noc. Ty przygryzł wargi, kiedy poczuł jej paznokcie wbijające się w jego plecy. Oboje słyszeli jak sąsiedzi narzekają na hałas, ale nie zwracali na to uwagi. Kiedy było już po wszystkim, osunęli się na podłogę i położyli się obok siebie, spełnieni. Leżeli w ciszy, odzyskując energię. Po chwili Cruz powoli wstała, zbierając swoje ciuchy. Poczuła na sobie jego wzrok, więc powiedziała, odwracając się do niego:
- Idę wziąć prysznic.
Nie obchodziło jej to, że widział ją nagą, nie miało to teraz większego znaczenia, poza tym czuła się zbyt upokorzona, by o tym myśleć. Kiedy nacisnęła klamkę od drzwi łazienki, usłyszała za sobą jego głos:
- Nie martw się, pomogę Ci jakoś naprawić sprawy z Bosco. Pogadam z nim.
Czyżby wiedział, że myślała właśnie o nim? Poczuła się głupio winna, jednak nic nie powiedziała i weszła do łazienki, podczas gdy mała jej cząstka miała nadzieję, że faktycznie pomoże.


CDN...
by
Cruz


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez Cruz dnia 08/12/15, 9:47 pm, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
evija87
Oficer



Dołączył: 13 Lis 2008
Posty: 186
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Bydgoszcz
Płeć: Female

PostWysłany: 08/12/17, 11:36 pm    Temat postu:

Hey, what's up?

Nie mogę się doczekać następnej części Wink

Nieźle, nieźle Cruz i Davis w jednym mieszkali domu, nie zawadzali nikomu Laughing (oprócz sąsiadów narzekających na ciągle tłuczone lustra) o nie przepraszam, lustro to jest Cruz&Bosco all rights reserved! Very Happy


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Cruz
Szef Biura



Dołączył: 07 Gru 2005
Posty: 3297
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Ziemia-Europa-Polska-woj. kujawsko-pomorskie-Bydgoszcz

PostWysłany: 08/12/18, 3:07 pm    Temat postu:

Taaa, lustro jest zdecydowanie zarezerwowane dla Crusco Laughing
A co do nastepnej czesci to postaram sie cos jak najszybciej napisac, najlepiej dzis, ale jesli nie dam rady to na jutro bedzie na pewno (tak mysle) xD


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
evija87
Oficer



Dołączył: 13 Lis 2008
Posty: 186
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Bydgoszcz
Płeć: Female

PostWysłany: 08/12/18, 10:39 pm    Temat postu:

To fajnie, czekam więc cierpliwie Very Happy

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Cruz
Szef Biura



Dołączył: 07 Gru 2005
Posty: 3297
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Ziemia-Europa-Polska-woj. kujawsko-pomorskie-Bydgoszcz

PostWysłany: 08/12/19, 2:07 pm    Temat postu:

Coś jest. No, że tak powiem kompletnie mi się nie podoba, a Wam? Jak dla mnie to takie trochę za niewyraźne, tyle, że obiecałam część Ewie, więc jest. Wink


IV.


- Nie idziesz? - spytał, patrząc na nią ukradkiem, ubierając jednocześnie koszulkę.
Oderwała wzrok od kubka z kawą, w którym, miała nadzieję, zobaczy jakieś rozwiązanie tego wszystkiego. Davis powiedział, że jej pomoże to naprawić, ale nie robił nic, by było lepiej. Mieli się rozwieść za trzy miesiące, a on cały czas ją obłapiał. I najgorsze było to, że ona nie miała nic przeciwko temu. Spojrzała na niego, nieco nieobecnym wzrokiem, kiedy podszedł bliżej i skierował jej twarz w swoją stronę:
- Idziesz czy nie? - powtórzył pytanie.
- Nie wiem - odpowiedziała, zgodnie z prawdą, strącając jego rękę ze swojej twarzy.
- Jak to nie wiesz? Mamy robotę.
- Nie my - powiedziała i wstała z krzesła z zamiarem zakończenia tej dyskusji.
Poszła do sypialni, nie wiedząc czemu, chyba po prostu chciała być sama. Nie tolerowała innych ludzi w jej mieszkaniu, bo to był jej azyl i jej przestrzeń. Davis najwyraźniej tego nie rozumiał, bo poszedł za nią.
- Nie możesz przed tym uciekać - powiedział, podchodząc bliżej.
Usiłował odnaleźć jej oczy, jednak ona unikała jego spojrzenia. Uśmiechnął się lekko. I znów zrobił krok do przodu. Cruz zrobiła krok w tył. Z każdym jego kolejnym krokiem, cofała się bezradnie.
— Cruz – szepnął lekko – Czemu się cofasz?
Nie usłyszał żadnej odpowiedzi. Był coraz bliżej, tak blisko, że już praktycznie nie miała gdzie uciekać. Plecami oparła się o ścianę i już nie miała możliwości odwrotu. A Davis nieustannie się zbliżał. Był już o krok od niej i znów spytał:
— Czemu przed tym uciekasz? Wiem, że to niełatwe, ale przecież to nasza sprawa, co zrobiliśmy, nie?
— Nie uciekam – przerwała mu, a jej głos lekko drżał.
Nie miała pojęcia czemu i dlaczego się tak zachowuje, przecież nie bała się go ani rekacji innych na to, co zrobili, to była jej prywatna sprawa, ale jakaś jej cząstka faktycznie uciekała. Ale przed czym? No przed czym?
— Doprawdy? – zapytał, nie mogąc powstrzymać uśmiechu.
— Ja tylko... – zaczęła, ale słowa utkwiły jej w gardle
— Co ty, Cruz? – powiedział nie ruszając się z miejsca
— Zastanawiam się...
— Nad?
— Nad... – przełknęła ślinę i odważnie spojrzała mu w oczy, odzyskując dawną pewność siebie, którą powoli traciła, będąc z nim – Tym czy rozmawiałeś już z Bosco.
Zatkało go. Spojrzał na nią uważnie, szukając jakiś oznak kłamstwa czy czegoś podobnego. Nic. Zero reakcji, zero niepewności. Cofnął się o krok i lekko zaśmiał. Ponownie na nią spojrzał:
- Pogadam z nim dzisiaj przed pracą, to może zdążycie umówić się na jakiś szybki numerek między wezwaniami na zgodę.
Nie wytrzymała i odepchnęła go, choć miała ochotę go uderzyć. On spojrzał na nią zszokowany, jednak nic nie powiedział, nie miał słów. Wymineła go więc szybko, sięgnęła po lężącą nieopodal torebkę i wyszła do pracy, nawet na niego nie czekając.


~~~


Kiedy wszedł do szatni, ona właśnie wychodziła. Minęli się w drzwiach, delikatnie się o siebie ocierając. Udał, że nie zrobiło to na nim żadnego wrażenia, choć było wręcz odwrotnie, zupełnie niewiedząc dlaczego, i podszedł do swojej szafki, rozglądając się ukradkiem po szatni.
- Cześć - powiedział, jednak tylko Sully skinął mu głową na te słowa.
Monroe spojrzała na niego morderczym wzrokiem, a Bosco kompletnie zignorował, nawet nie racząc go spojrzeniem. Nie zdziwiło go to, podszedł jednak do niego, jednocześnie zdejmując kurtkę.
- Możemy pogadać? - spytał, bojąc się jednak jego odpowiedzi.
Zresztą chyba słusznie, bo przez dłuższą chwilę nie otrzymał żadnej. Dopiero po paru sekundach Bosco spojrzał na niego:
- O czym?
- Po prostu pogadać - powiedział Ty, wzruszając niedbale ramionami.
- Ok, to mów.
- Nie tutaj, wolałbym pogadać w cztery oczy - sprecyzował, patrząc wprost na niego. - Proszę - dodał po chwili, widząc jego morderczy wzrok.
Bosco westchnął ciężko, zaśmiał się z kpiną pod nosem, ale poszedł do wyjścia, rzucając po drodze do Monroe przez ramię:
- Powiedz szefowi, że się spóźnię.


~~~


- Co jest? - spytał, kiedy tylko wyszli z komisariatu i stanęli z boku, nawet nie kryjąc się przed chłodem, choć było strasznie zimno.
- Chciałem Ci powiedzieć, że... że to nie jest tak jak myślisz. Cruz i ja to...
- O czym ty mówisz? - przerwał mu Bosco, tracąc opanowanie. - Jeśli chcesz o niej mówić, to nie mamy o czym - dodał i chciał odejść, nie mogąc uwierzyć, że w ogóle zgodził się na tą rozmowę.
- Poczekaj! - zawołał Ty, zmuszając go by stanął w miejscu. - Wiem, że coś się między Wami stało w Vegas.
- Znacznie mniej niż między Wami, jak przypuszczam - powiedział sarkastycznie Bos, przez zaciśnięte zęby, nie mogąc się powstrzymać od komentarza.
- Była pijana, ja też.
- Co z tego? - spytał Bosco, siląc się na obojętny ton.
Nic to nie zmieniało w jego mniemaniu, zresztą nie był tym faktem zdziwiony, byłby zszokowany gdyby zrobili to na trzeżwo.
- Za trzy miesiące będziemy po rozwodzie, będzie tak, jak gdyby nigdy nic się nie stało - zaczął wyjaśniać Davis, jednak Bosco przerwał mu, chcąc otrzymać jasną odpowiedź na swoje pytanie:
- Spaleś z nią przecież, tak?
Davis nie był w stanie spojrzeć mu w oczy, a jego zmieszanie było wystarczająco jasną odpowiedzią dla Bosco.
- Właśnie - powiedział więc, odwracając się do niego plecami i chcąc odejść, kończąc tą niedorzeczną rozmowę, nie mającą kompletnie sensu.
- Bosco, pogadaj z nią po prostu, ok? Jej bardzo zależy... - zaczął, jednak Bos nie zwracał uwagi na to, co mówi Davis.
Wszedł na komisariat, nie wiedząc co robić.


~~~


Usłyszała pukanie do drzwi. Głośne. Zastanawiała się kto to. Davis miał przecież klucze. Otworzyła i zobaczyła na progu Bosco, który stał niepewnie na progu. Sam nie wiedział, co tu robi. Nie kochał jej, pewnie nawet nie chciał z nią być, ale coś go jednak do niej ciągnęło.
- Rozmawiałem z Davisem - powiedział, kiedy tylko Cruz pozwoliła mu wejść do środka.
- Tak? - spytała, zakładając włosy za ucho i czekając na jego następny ruch, choć doskonale wiedziała jaki będzie.
Podszedł bliżej i pocałował ją delikatnie w usta. Delikatnie i krótko. 'Zdecydowanie za krótko' - pomyślała Cruz, więc oddała mu pocałunek, tylko, że tym razem był on znacznie dłuższy i bardziej namiętny.
- Nie wiem, co robić - przyznał Bos, kiedy oderwała się od niego na moment.
- Ciii... - szepnęła tylko, uciszając go.
Ona też nie wiedziała, ale nie chciała teraz o tym rozmawiać, nie była pewna czy w ogóle kiedykolwiek będzie na to gotowa. Pozwoliła mu więc na kolejne, coraz śmielsze, pocałunki. Najwyraźniej Davis miał rację co do ich szybkiego numerku, bo bardzo szybko pozbywali się swoich ubrań. Właśnie - Davis. Kiedy Bosco właśnie wyskakiwał ze spodni, Ty wszedł do mieszkania, bez żadnego, nawet najmniejszego ostrzeżenia. Zresztą, nic dziwnego, w końcu to było teraz i jego mieszkanie. Davis stanął jak wryty, kiedy ich tak zobaczył.
- Przepraszam, ja... pójdę do pokoju - zaczął ze zmieszaniem, mimo wielkiego i jakby irracjonalnego bólu jaki go przeszedł. - Nie przeszkadzajcie sobie - dodał, nawet nie patrząc w ich stronę.
Poszedł do pokoju obok, cicho zamykając za sobą drzwi. Po chwili jednak usłyszał jak frontowe drzwi otwierają się i zamykają z lekkim hukiem, jak te, które on przed chwilą zamknął. W mieszkaniu zapanowała kompletna cisza, więc nieśmiało wyjrzał przez szparę w drzwiach. Ku jego zaskoczeniu Cruz nie została, tylko wyszła razem z Bosco...


CDN...
by
Cruz


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez Cruz dnia 08/12/19, 2:14 pm, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
evija87
Oficer



Dołączył: 13 Lis 2008
Posty: 186
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Bydgoszcz
Płeć: Female

PostWysłany: 08/12/21, 8:49 pm    Temat postu:

Dzięki,

Biedny Ty Crying or Very sad
niezłe pomieszanie z poplątanym Very Happy


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Cruz
Szef Biura



Dołączył: 07 Gru 2005
Posty: 3297
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Ziemia-Europa-Polska-woj. kujawsko-pomorskie-Bydgoszcz

PostWysłany: 08/12/22, 8:03 pm    Temat postu:

Hm, może być? Wink A co do pomieszania z poplątaniem to ja już tak mam Laughing

btw. właśnie pracuję nad kolejną częścią, ale się zawiesiłam... może coś wydziergać do nocy ;p


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Wyświetl posty z ostatnich:   
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum Third Watch - Brygada Ratunkowa Strona Główna -> FanFiction Wszystkie czasy w strefie EET (Europa)
Idź do strony 1, 2  Następny
Strona 1 z 2

 
Skocz do:  
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach


fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001, 2005 phpBB Group
gBlue v1.3 // Theme created by Sopel & Programosy
Regulamin