Forum Third Watch - Brygada Ratunkowa Strona Główna

 Why don't you and I ?? (Lost)
Idź do strony Poprzedni  1, 2
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu
Autor Wiadomość
Scully
Kapitan



Dołączył: 15 Paź 2005
Posty: 1112
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Kozienice

PostWysłany: 06/11/23, 3:16 pm    Temat postu:

Końcówka rządzi Wink Wink Podobały mi się też retrospekcje Jacka, szczególnie rozmowa z ojcem. I dłuuga Ci ta część wyszła :] Naprawdę, dobra robota Wink Mam nadzieję, że niebawem dodasz kolejną część Wink

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Maribel
Gość






PostWysłany: 06/11/23, 3:54 pm    Temat postu:

Bardzo mi się podobało.....
Sama kiedyś coś wymyślałam,ale to tylko w głowie....
Tylko czemu Sayid w Twoim opowiadaniu jest głupkowaty?...
Przecież go tak lubimy....
A może go byś z kimś połączyła,jest taki samotny Wink
Tak czy siak super Cool Cool .....
Czekam na dalsze części....
Powrót do góry
Cortez
Porucznik



Dołączył: 03 Maj 2006
Posty: 880
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Warszawa

PostWysłany: 06/11/23, 6:01 pm    Temat postu:

no dluga wyszla wlasnie bo jak zaczelam pisac to skonczyc nie moglam Smile


Maribel napisał:
Tylko czemu Sayid w Twoim opowiadaniu jest głupkowaty?...
Przecież go tak lubimy....


musi taki byc Smile inaczej nie moglabym sie powstrzymac i wyswatalabym go z Ana a to jest opowiadanie Janowe Smile wiec to Jack jest tu górą

Maribel napisał:
Sama kiedyś coś wymyślałam,ale to tylko w głowie....


od głowy sie zaczyna Smile wystarczy to tylko przelac na papier (bądź klawiature )
Ja to czasem chcialabym miec maszyne podlaczona do glowy ktora spisywalaby moje pomysly bo czasem jak mam wene to jedego dnia mam ze 100 pomyslow na raz


Scully napisał:
Końcówka rządzi Wink Wink Podobały mi się też retrospekcje Jacka, szczególnie rozmowa z ojcem



ha wiedziałam ze koncowka Ci sie najbardziej spodoba. najpierw pomyslalam ze moze za wczesnie na pocalunki a potem stwierdzilam a co mi tam buziak na koniec speszyl for Scu Smile :*

a co do retrospekcji to jakos duzo latwiej przychodza mi pomysly co do Any juz mam pomysl na kolejne Wink jak uda mi sie do Lostow napisac to wrzuce

i ciesze sie ze sie Wam podoba


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Scully
Kapitan



Dołączył: 15 Paź 2005
Posty: 1112
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Kozienice

PostWysłany: 06/11/23, 11:53 pm    Temat postu:

Maribel napisał:

Sama kiedyś coś wymyślałam,ale to tylko w głowie....

Może warto coś napisać Wink Chętnie bym poczytała ^^

A tak przy okazji - witam na forum Wink

Maribel napisał:
Tylko czemu Sayid w Twoim opowiadaniu jest głupkowaty?...


No w sumie... Ale fajnie poznać jego nowe, niekoniecznie lepsze, obliczę Wink

Kinia, Janowy kiss speszyl for me? Yeah, czuję się zaszczycona :>


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Cortez
Porucznik



Dołączył: 03 Maj 2006
Posty: 880
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Warszawa

PostWysłany: 06/11/24, 12:22 am    Temat postu:

dobra napisalam kolejna czesc Smile tak mnie naszlo zeby namieszac w życiu Any (w dawnym zyciu) i troche rozbic te sielanke.
mam nadzieje ze sie spodoba jak pozostale Smile

p.s Scu moja kumpela przeczytała opowiadanie i Twoje komentarze i stwierdziła z powagą ze to chyba pierwsze moje opowiadanie które Ci sie naprawdę podoba

ale poprostu milo wiedziec ze komus sie podoba bo lepiej sie pisze i szybciej przynajmniej narazie


część IV


- witaj Ano – przywitał ją mężczyzna gestem zapraszając do środka – usiądź sobie na kanapie
- może lepiej postoje nie mam zbyt dużo czasu – odparła niechętnie
- ależ oczywiście ze masz aż 45 minut, tylko ja i ty. – uśmiechnął się delikatnie popychając ja w stronę kanapy
- może ustalmy od razu – zaczęła spychając jego rękę ze swojego ramienia – że nie miałam ochoty tu przychodzić
- domyślam się – uśmiechnął się i usiadł w fotelu – nikt nie lubi tu przychodzić i mówić mi o swoich odczuciach, dobrych i złych dniach i innych tego typu sprawach.
- Świetnie czyli wyjaśniliśmy to sobie – podniosła się z kanapy – to ja spadam
- Dobrze wiesz, że jeśli wyjdziesz to nie będziesz miała dokąd iść – odparł spokojnie nie podnosząc się z krzesła – albo rozmowy ze mną albo będziesz musiała szukać nowej pracy.
Dziewczyna zatrzymała się przy drzwiach i z wyrazem zrezygnowania i nienawiści na twarzy wróciła na kanapę
- bardzo ładnie – pochwalił ja lekarz, jak jakiegoś przedszkolaka. Zmroziła go wzrokiem ale on się nie ugiął – twoja matka przedstawiła mi z grubsza sytuacje. Zostałaś ranna, straciłaś partnera, dziecko i .......
- tak a teraz tracę jeszcze prace, bo moja matka wspaniałomyślnie uznała, że muszę odpocząć i zawiesiła mnie. Ta praca to wszystko co mam a ona mi ja odbiera.
- Wrócisz do pracy jak będziesz gotowa. Musisz to z siebie wyrzucić bo jak będziesz to w sobie dusić w którymś momencie to wybuchnie.
- A kiedy będę gotową?? Jak opowiem panu co czuje ?? wtedy będę mogła wrócić
- To tylko i wyłącznie od Ciebie zależy kiedy będziesz gotowa. – Ana tylko sapnęła i ułożyła się wygodnie na kanapie.


- jak zacznie szczypać to powiedz – powiedział Jack przykładając jej do skroni kawałek gazy z wodą utlenioną – przepraszam ze rozciąłem Ci łuk brwiowy. Powinno się to zszyć ale bez znieczulenia to
- och daj spokój. Nic mi nie będzie możesz szyć. – odparła wzruszając ramionami – swoją drogą ty masz więcej obrażeń
Ana i Jack siedzieli na kocu. Po ciężkiej walce o kurę „lizali rany”. Wyszło na to, że walkę wygrał Sawyer ale ich mało to obchodziło. On zaś chodził dumny jak paw, że udało mu się złapać kurę. Jak się dowiedzieli z plotek udało mu się to tylko dlatego, że kura wpadła w dołek i nie mogła wyskoczyć. Wszyscy podśmiewali się z niego, a im było to tylko na rękę bo nikt nie widział i nikt nie mówił o ich pocałunku. Przynajmniej na razie. Jack przyłożył drugą gazę do stłuczonego ramienia Any. Choć bardzo się starał nie mógł się powstrzymać i delikatnie przejechał palcem po bliźnie którą miała nad piersią. Ana wzdrygnęła się lekko, ale nie strąciła jego ręki tylko zamknęła oczy i oparła się o drzewa.
- co się stało to rana po kuli?? – spytał z troską w głosie – kto strzelał do takiej ślicznotki
- psychol – odparła nie otwierając oczu – władował we mnie 10 kulek a trzy przebiły kamizelkę. – otworzyła oczy i spojrzała na niego – jedną mam tu – chwyciła jego rękę i dotknęła miejsca nad piersia – drugą tu– zjechała ręką do pępka – a trzecią tu – zjechała jeszcze niżej
- wow. Chyba cudem Cię odratowano – odrzekł po chwili namysłu, niechętnie zdejmując rękę z jej ciała
- podobno tak ale nie pamiętam – powiedziała biorąc od niego gazę i ocierając mu krew z obtartego kolana. – nie wierć się tak
- a co się stało z tym co Cie postrzelił – spytał
- nie wiem – odpowiedziała szybko. Za szybko i Jack chyba zauważył ze skłamała. Już chciał ją zapytać co się z nim naprawdę stało kiedy od strony plaży nadbiegł Sayid.
- Ana musimy pogadać – powiedział i usiadł bez zaproszenia
- Sayid nikt Cię nie zapraszał więc bądź łaskawy – zaczęła ale kiedy spojrzała na jego poważna twarz zrozumiała, że coś się stało. – dobra wal
- Zrobiłem dziś takie nowe narzędzie do kopania w ziemi i chciałem sprawdzić jak działa na twardym gruncie. Kopałem w lesie przy linii plaży. I pod jednym z drzew znalazłem zakopane to – powiedział i zamachał jej przed nosem kajdankami.
- Chyba nie myślisz ze to moje – spytała mierząc go uważnym spojrzeniem
- Daj mi skończyć. Poszedłem trochę dalej do lasu i tak jakoś z pięć minut drogi od plaży znalazłem w zaroślach jakiegoś kolesia. Chyba nie żyje. Jest w garniturze a prawą rękę ma przykutą do walizki.
- Leciał z nami samolotem?? – spytał Jack
- Nie wiem. Wygląda jakby go ktoś karmił, ale czemu tam leży??
- Zaprowadź mnie do niego – odparła i wstała z miejsca. – Jack idziesz z nami??
- Jasne. może jednak żyje - odpowiedział i również wstał zarzucając plecak na ramię
Po chwili ruszyli wzdłuż linii drzew a nim doszli do reszty grupy Sayid odbił do lasu. Szli tak pod osłoną drzew. Ana cała drogę zastanawiała się czy Sayid mówi prawdę. Może to jakiś jego dowcip? A jeśli nie to czemu ten facet leży tam w krzakach od tygodnia i dlaczego nikt o nim nie wie??

- witaj, jesteś dziś wcześniej – uśmiechnął się lekarz i gestem zaprosił ja do środka – cieszę się ze jednak przyszłaś
- a mam inne wyjście?? –zapytała sadowiąc się na kanapie tak jak czyniła od kilku dni – przyszłam wcześniej bo muszę wcześniej wyjść
- oczywiście rozumiem – powiedział kompletnie lekceważąc jej pierwsze pytanie – w takim razie zaczynajmy. Rozmawialiśmy już o twoim byłym narzeczonym, o tym co czujesz do matki i o twoim kochanku który zmarł podczas tej strzelaniny. Może czas najwyższy porozmawiać o dziecku?? – zaczął niepewnie
- nie chce o nim rozmawiać – odpowiedziała – było nie ma trudno. Widać nie dorosłam do bycia matką.
- Powiedziałaś na pierwszym spotkaniu, że najważniejsza jest dla ciebie praca. Czy to dlatego nie powiedziałaś nikomu ze jesteś w ciąży?? Bo bałaś się że matka każe ci siedzieć za biurkiem??
- Chyba tak ale to nie jedyny powód. Dowiedziałam się ze jestem w ciąży w drugim miesiącu. Dużo ćwiczyłam, miałam stresujące życie, zdarzało się ze nie miałam okresu, więc nie skojarzyłam tego z ciążą. Zrobiłam specjalne badania żeby dowiedzieć się czyje jest to dziecko. Miałam romans ze swoim partnerem podporucznikiem Ramirezem. Tak jakoś samo wyszło. Ja byłam samotna bo Danny ciągle wyjeżdżał a on nie mógł sobie poradzić z żoną. – zaczęła mówić, a łzy zaczęły ściskać jej gardło
- I okazało się ze to jego dziecko tak??
- Tak. Ale nie zamierzałam mu o tym mówić. Dwa dni przed zajściem w ciąże spałam z Dannym więc mogłam mu spokojnie powiedzieć ze to jego dziecko.
- Ale mu nie powiedziałaś. Nikomu nie powiedziałaś ze jesteś w ciązy. Nawet przyjaciółce.
- Komu bym nie powiedziała ten powiedział by matce a ona kazałaby mi siedzieć za biurkiem. Chciałam im powiedzieć, ale później tyle, że się bałam. Bałam się, że
- Czego się bałaś Ano??
- Bałam się ze nie urodzę tego dziecka. Ze poronię
- Byłaś już raz w ciąży i poroniłaś??
- Kiedy miałam 16 lat zaszłam w ciąże. Matka nie chciała żebym urodziła a ja na złość jej chciałam tylko ze w piątym miesiącu poroniłam. Dlatego czekałam do piątego miesiąca.
- I w piątym miesiącu zostałaś ranna??
- Tak. Ja się nie nadaje. On to wie dlatego zabiera mi te dzieci – powiedziała to i rozpłakała się. Pierwszy raz płakała w czyjejś obecności. Ale teraz jej to nie obchodziło Nie musiał pytać kogo ma na myśli dobrze wiedział. Chodziło jej o Boga.


*****

- Ana – powiedział Jack wyrównując z nią krok
- Tak?! – wyrwała się z zamyślenia
- Chciałem Cię przeprosić za ten pocałunek – wyrzucił z siebie
- Daj spokój nic się nie stało – odparła nie patrząc na niego
- Wydaje mi się ze jednak coś się stało – powiedział
- Jakby mi to nie pasowało to dałabym Ci w pysk – powiedziała zatrzymując się i patrząc mu w oczy
- Ok. przekonałaś mnie – uśmiechnął się do niej o ruszyli dalej – czyli, że ci się podobało??
- Cholera – zaklęła Ana – wyprzedziła go.
Początkowo myślał ze się wkurzyła za to że drąży temat. Dopiero kiedy kucnęła zobaczył o co naprawdę chodziło. Na ziemi w krzakach leżał przystojny siwiejący mężczyzna. Ubrany był tak jak powiedział Sayid w garnitur a w ręku trzymał walizkę która była do niego przykuta. Ana schyliła się i delikatnie wyjęła z wewnętrznej kieszeni portfel mężczyzny.
- to policjant – powiedziała wstając – z Australi. Eskortował jakiegoś więźnia. W walizce ma broń.
- Skąd to wszystko wiesz?? – spytał Sayid
- Pracowałam na lotnisku po tym jak odeszłam z policji. Tylko szeryf i policjant eskortujący więźnia może wnieść na pokład broń.
- Hej on żyje – powiedział Jack który dopiero co podszedł do mężczyzny – Sayid podaj mi wody.
- Wiecie co mnie ciekawi – odezwała się Ana – kogo eskortował i gdzie ten ktoś jest
- Może zginął – powiedział Jack wlewając mu wodę do ust
- Zginął? – spytała Ana – możliwe a przed tym zdjął sobie kajdanki i przyciągnął tu tego faceta. Jack obudź się ten ktoś tu jest
- Kate – westchnął mężczyzna ledwie słyszalnym szeptem
- Cicho on próbuje coś powiedzieć – uciszył ja Jack
Cała trójka pochyliła się, żeby usłyszeć co mówi
- Kate – wyszeptał raz jeszcze
- Nic jej nie jest - odpowiedział Jack nie bardzo wiedząc czemu facet wymawia jej imię
- uważajcie na nią – wysapał łapiąc Jacka za bluzkę. – ona zabiła swojego ojca i was może zabić – wypowiedział te słowa i puścił Jacka.
Ana, Sayid i Jack spojrzeli po sobie. Facet umarł a ostatnie co powiedział to ostrzeżenie przed jedną z zagubionychy. Jedną z tych która wydawała się naprawdę sympatyczna. Jedną z tych która spała kilka koców od nich. Razem z nimi kopała groby i chowała rannych. Chyba nikt nie uwierzyłby w to co powiedział ten policjant. Nikt. Ale Ana wieżyła. Znała inną niepozornie wyglądającą kobietę. Kobietę której nikt nie podejrzewałby o morderstwo. Tą kobietą była ona sama.


CDN
by
Kinia


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Scully
Kapitan



Dołączył: 15 Paź 2005
Posty: 1112
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Kozienice

PostWysłany: 06/11/24, 2:39 pm    Temat postu:

Kinia napisał:
p.s Scu moja kumpela przeczytała opowiadanie i Twoje komentarze i stwierdziła z powagą ze to chyba pierwsze moje opowiadanie które Ci sie naprawdę podoba



Bo wiesz, człowiek najbardziej lubi czytać o perypetiach postaci, które bardzo lubi Wink A ja Anę i Jacka razem lubię straszliwie Wink

Podobała mi się ta część szczególnie, kiedy Jack przepraszał Anę za pocałunek i jej tekst o uderzeniu w pysk Laughing Cała Ana Wink
Świetnie też rozegrałaś wątek Kate, a retrospekcje Cortez są w ogóle genialne Wink

Czekam na kolejną część ;]


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Maribel
Gość






PostWysłany: 06/11/24, 8:41 pm    Temat postu:

Cóż...
Nie obraź się,ale bardziej mi się podobały wcześniejsze części...
Powrót do góry
Cruz
Szef Biura



Dołączył: 07 Gru 2005
Posty: 3297
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Ziemia-Europa-Polska-woj. kujawsko-pomorskie-Bydgoszcz

PostWysłany: 06/12/04, 12:33 am    Temat postu:

W końcu nadrobiłam zaległości i przeczytałam Wink

I podoba mi się.

Wątek Kate zapowiada się świetnie Very Happy

Poza tym retrospekcje Any bardzo ciekawe, no i w ogóle cała sytuacja Ana-Jack bardzo mi się podoba Very Happy

Także czekam na więcej Wink


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Cortez
Porucznik



Dołączył: 03 Maj 2006
Posty: 880
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Warszawa

PostWysłany: 06/12/09, 9:22 pm    Temat postu:

dobra troszke to trwalo ale mamy nastepna czesc Very Happy dlugasna jaks ale mam nadziee ze sie spodoba troche tu pozmienialam wspomnieniea nie sa orginalne ale same zrozumcie pamiec juz nie ta Razz zycze milego czytania i czekam na komentarze

część V


- to niemożliwe – powiedział Sayid kręcąc głową – nie Kate
Sayid, Jack i Ana wyszli z dżungli i siedzieli na skraju lasu na kocu pijąc wodę i jedząc jabłka. Wiadomość którą usłyszeli trochę zbiła ich z tropu. Nie wiedzieli co robić. Z jednej strony tak jak mówił Sayid Kate nie wyglądała na mordercę ale z drugiej strony jeśli to prawda to czy powiedzieć innym??
- dokładnie ona nawet nie wygląda na mordercę – poparł go Jack
- a ja wyglądam – wyrwało się Anie nim zdążyła ugryźć się w język
- co ?? – spytali obaj
- chodzi mi o to, że to, że ktoś nie wygląda na mordercę nie wyklucza, że nim jest. Weźmy na przykład matkę która kocha swoje dzieci a któregoś dnia je zabija. Też nie wyglądała na mordercę nie??
- No w sumie masz racje – poparł Sayid – to myślisz ze Kate jest mordercą??
- To się okaże – odparła i wstała – zaraz wracam – rzuciła przez ramie i zniknęła w dżungli.


*****

- niezła z niej dziewczyna – powiedział Sayid wodząc wzrokiem za wchodzącą do lasu dziewczyną.
- Tak niezła – potwierdził Jack, jednocześnie czując lekkie uczucie zazdrości ze i Sayidowi się podoba. Ale w końcu była piękna
- To ją przelecicie, na co czekacie – spytał Sawyer
- Czy ty nie umiesz podejść do kobiety jak do kobiety a nie jak do towaru na wystawie – żachnął się Jack – to ze jest ładna nie znaczy, że od razu mamy ja zaciągnąć do łóżka
- Z takim podejściem musisz uważać – powiedział biorąc butelkę z wodą i wstając – bo ktoś ci ja sprzątnie z przed nosa doktorku – dodał i odszedł do swojego namiotu.


*****

Kate podniosła się z ziemi biorąc do ręki butelkę z wodą i rozglądając się uważnie. Upewniwszy się, że nikt za nią nie idzie weszła do lasu i skierowała się w kierunku gęstych krzaków. Szła powoli i bardzo ostrożnie, rozglądając się co chwila żeby sprawdzić czy nikt za nią nie idzie. Bała się ze jeżeli ktoś ją nakryje coś może się jej stać. Nie znała tych ludzi i nie wiedziała jak zareagują na fakt ze w dżungli ukrywa umierającego mężczyznę. Zdawała sobie sprawę, że jeśli znajdą go to zajmie się nim Jack i prawdopodobnie go wyleczy, a w tedy powie im prawdę o Kate i zabije ją. Rozejrzała się raz jeszcze i weszła w gęstwinę drzew. Odchyliła gałąź i stanęła jak wmurowana. Tam gdzie jeszcze wczoraj leżał Mars teraz go nie było. Ani śladu mężczyzny którego od dnia katastrofy tu trzymała. Upadłą na kolana i rękoma zaczęła rozkopywać liście i gałęzie w koło w poszukiwaniu kajdanek i walizki którą miał przy sobie. Przecież to nie możliwe. On ledwo żył. Nie mógł tak po prostu wstać i pójść.
- tego szukasz? – usłyszałą kobiecy głos za swoimi plecami i odwróciła się gwałtownie.
Tuż za nią, oparta o drzewo stała Ana-Lucia, beztrosko podrzucając kajdanki i przyglądając się Kate uważnie. Jednocześnie na jej ustach gościł jakiś dziwny uśmiech. Wyraz sadysfakcji. Kate niewiele myśląc chwyciła gałąź i poderwała się na równe nogi
- nie radzę – powiedziała Cortez wyciągając zza paska spodni pistolet, mierząc w nią.
- Ana to nie tak daj mi powiedzieć – zaczęła odkładając posłusznie gałąź
- Załóż to – rozkazała jej Ana rzucając w jej stronę kajdanki – a teraz idź – dodała kiedy Kate założyła już kajdanki popychając ją lufą pistoletu w głąb lasu.


Była już późna noc, kiedy w końcu podjechał pod dom. Wysiadł z samochodu zataczając się lekko i spojrzał w jej stronę.
- cześć maleńka, a co tu robisz, czekasz na mnie?? – zapytał i odbił się od samochodu.
- Nie pochlebiaj sobie – powiedziała gasząc papierosa i podchodząc, żeby mu pomóc – choć zaprowadzę cię do łóżka – dodała i wprowadziła go do domu.
Po chwili leżał już w łóżku. Pochyliła się i zaczęła zdejmować z nóg buty.
- spodnie też mi zdejmiesz? – spytał uśmiechając się. W odpowiedzi rzuciła mu tylko obojętne spojrzenie i zdjęła mu drugi but – jesteś piękna wiesz – powiedział.
Ona jednak znów nie zareagowała, podniosła koc z fotela stojącego pod oknem i wróciła by go okryć.
- powiedziałem ci komplement – powiedział łapiąc ja za łokieć – mogłabyś podziękować
- śpij już – odpowiedziała wyszarpując rękę z jego uścisku.
Chwilę później wyszła z domu. Zapaliła papierosa i wsiadła na motor. Rzuciła ostatnie długie spojrzenie na swój rodzinny dom, odpaliła motor i rzuciła niedopałek papierosa na ziemię. Kiedy odjeżdżała cały dom stał już w płomieniach.


- usiądź tu – powiedziała Ana kiedy wyszły na dużą polanę w środku lasu. Na jej środku leżało kilka wielkich pniaków drzew. Kate usiadła na jednym z nich, po chwili Ana uczyniła to samo siadając na wprost niej.
- Zabijesz mnie – spytała Kate zmuszając się do słabego uśmiechu.
- Nie – podpowiedziała Ana, jednak jej twarz była bardzo poważna. – chcę wiedzieć czemu go tu ukryłaś i pozwoliłaś umrzeć.
- Bo znał prawdę – odpowiedziała – i bałam się, że mnie zabijecie albo każecie odejść kiedy on wam powie
- I tak nam powiedział – powiedziała Ana – myślisz, że dlaczego za tobą poszłam
- Szłaś za mną przez cały czas?? Nie widziałam cię – odpowiedziała zdziwiona Kate
- Nauczyłam się chodzić i poruszać się tak cicho, żeby nikt mnie nie usłyszał – powiedziała a w jej głos wdarła się lekka duma.
- I co teraz zrobisz kiedy już wiesz co zrobiłam – spytała
- Zabiłaś swojego ojca?? – Ana przewierciła ja wzrokiem – czy ten policjant mówił prawdę
- Tak, zabiłam go – odpowiedziała zgodnie z prawdą. Po co miała kłamać skoro oni i tak wiedzieli – zabiłam go bo był moim ojcem. Bo brzydziłam się tego ze dzięki temu człowiekowi jestem na świecie.
- Cóż niezły powód – zakpiła Ana pochylając się nad Kate i zdejmując jej kajdanki
- Co się teraz ze mną stanie?? – spytała Kate masując sobie obolałe nadgarstki
- Tylko ja, Jack i Sayid znamy prawdę. Możesz być pewna ze nikt się od nas nie dowie co zrobiłaś – zapewniła ja – ale przez jakiś czas będę Cię miała na oku. Jednym słowem masz czystą kartę i zaczynasz od nowa, z resztą jak wszyscy z nas
- Dlaczego mnie nie zabijesz czy nie zamkniesz w jakimś prowizorycznym więzieniu – spytała – przecież zabiłam człowieka
- Bo i siebie musiałabym zamknąć lub zabić – powiedziała takim tonem, że Kate wolała nie pytać co to znaczy.
Wstała z pieńka i rozejrzała się uważniej po polanie. Cała polana pokryta była dużymi starannie porąbanymi pieńkami drzew. A sama polana miała kształt idealnego kwadratu.
- nie uważasz, że to trochę dziwne – zwróciła się do Any – ta cała polana te drzewa i ten kształt.
- Tak wiem – odpowiedziała – zauważyłam ją dwa dni temu jak poszłam szukać owoców
- Jak myślisz kto to zrobił
- Nie mam zielonego pojęcia – wzruszyła ramionami – albo ktoś już tu był kiedyś albo nadal jest
- Jak to –słowa Any trochę przeraziły Kate
- Pamiętasz jak na plaży pojawiły się kury?? – spytała ja Ana. Kate skinęła głową – myślę, że nie dotarły do nas same.


- poproszę piwo – powiedziała wchodząc do baru
- prowadzisz motor i jeszcze chcesz pić?? Jedyne co mogę ci dać to sok albo kawa – powiedziała kobieta za barem
- dzięki mamo. daj mi kawę w takim razie –odpowiedziała sarkastycznie Kate – a co ci się stało w rękę
- uderzyłam się o drzwi – skłamała kobieta
- tak jak i w zeszłym tygodniu?? – zakpiła Kate – może trzeba usunąć te drzwi – spytała przez zaciśnięte zęby kładąc nacisk na ostatnie słowo
- och daj spokój nic mi nie będzie – odpowiedziała
- wiem – rzuciła pewnym siebie tonem
- wszystko w porządku –spytała po chwili milczenia, przyglądając się jej uważnie – nie wyglądasz za dobrze
- w porządku – powiedziała biorąc łyk kawy.
Odstawiła filiżankę, sięgnęła po plecak i wyjęła z niego kilka kartek spiętych ze sobą spinaczem. Położyła ja na barze i przesunęła w stronę matki
- to polisa. Kilka dni temu ubezpieczyłam dom i wszystko na ciebie. – powiedziała a matka spojrzała na nią nierozumnym wzrokiem – to znaczy ze jeżeli coś się stanie z domem lub jeżeli cię okradną to wszystkie pieniądze dostaniesz ty.
- Och Waynowi to się nie spodoba – odparła matka
- Nie ma już Wayna
- Jak to nie ma – kobieta spojrzała na nią z niedowierzaniem
- Zatroszczyłam się o ciebie mamo – odpowiedziała a łzy ścisnęły jej gardło
- Kate co zrobiłaś??
- Przez jakiś czas się nie zobaczymy mamo – powiedziała i wstała dopijając kawę – kocham cie – dodała
Wyszła z baru zakładając plecak na ramiona i wsiadając na motor. Jeszcze długo słyszała za sobą rozpaczliwe wołanie matki „Kate co zrobiłąś”



*****

- occh cześć ślicznotki – powiedział Sawyer kiedy obydwie dziewczyny wyszły z lasu prosto na jego namiot – dwie na raz?! To spełnienie moich marzeń – wyszczerzył zęby
dziewczyny spojrzały na siebie wywracając oczami poczym obrzuciły go pogardliwym spojrzeniem i odeszły
- dobra jak nie chcecie razem to może być każda oddzielnie – zawołał za nimi
- Boże ale palant – powiedziała Ana kiedy odeszły już od niego
- Tak palant – potwierdziła Kate ale jednocześnie rzuciła szybkie spojrzenie na namiot Sawyera – ale było by bez niego nudno na tej wyspie
- Tak?! – spytała z niedowierzaniem Ana– lecisz na niego – zatrzymała się i popatrzyła na Kate
- Ja ?? nie no coś ty – zaprzeczyła – na tego głupka??
- Lecisz na niego – zaśmiała się Ana – wiesz jak to widać??
- Tak?? Czy widać to tak jak to, że ty lecisz na Jacka?? – odgryzła się
- O to był cios poniżej pasa – zaśmiała się popychając ja lekko
- A twój to niby gdzie był – spytała i też pchnęła Anę.
Po chwili obydwie dziewczyny ganiały się po plaży i chlapały w wodzie niczym dzieci na wakacjach nad morzem.


*****

- chyba Ana wyciągnęła z Kate prawdę – stwierdził Sayid patrząc z niedowierzaniem na pluskające się w wodzie dziewczyny
- ile one mają lat?? – spytał Jack przecierając ze dziwienia oczy
- nie wiem ale możesz je spytać bo właśnie idą w naszą stronę – powiedział – hej dziewczyny – uśmiechnął się w ich stronę
- hej – odpowiedziały jednocześnie i padły na koc pomiędzy nimi.
- Widzę, że rozwiązałyście sprawę – powiedział Jack
- A tak, tak – zapewniła Ana, nawet nie podnosząc się z koca
- Jack chciał wiedzieć ile macie lat – odpowiedział Sayid szczerząc żeby w stronę Jacka który zgromił go wzrokiem
- Ja mam 25 – odparła Ana
- Ja też – odpowiedziała Kate
- A ja 23 – powiedziała Claire stając nas dziewczynami
- Nikt cie nie pytał – warknęła Kate
- Och przepraszam – powiedziała zmieszana i przesunęła się w stronę Jacka – Jack masz jakieś leki przeciw bólowe. Głowa mi pęka – zwróciła się słodkim głosikiem do doktora
- Tak na pewno coś mam, ale w twoim stanie nie powinnaś nic łykać – powiedział i przesunął się tak żeby mogła obok niego usiąść
- Och jesteś taki troskliwy – obdarzyła go słodkim uśmiechem – ale głowa naprawdę mnie boli
- Wierze, ale powinnaś usiąść gdzieś w cieniu i napić się trochę wody. Wtedy ci przejdzie
- Och dziekuje – powiedziała opierając głowę na jego ramieniu
- Ona go podrywa – szepnęła Kate do Any
- Nie ma sprawy – odparł delikatnie zdejmując jej głowę ze swego ramienia – ja przyniosę Ci wodę a dziewczyny z tobą zostaną – odpowiedział zwracając się do dziewczyn
- Och właściwie to po tym pływaniu muszę iść się załatwić – powiedziała Ana zrywając się z koca
- Och i mnie się zachciało – Kate tez poderwała się z koca i razem zniknęły w lesie.


*****
po ciężkim dniu wszyscy odpoczywali przy ogniskach spijajac resztki wody i dojadając owoce i resztki kur które pozostały. To, aż dziwne ze tyle osób może się najeść kilkoma jabłkami mango i trzema dużymi kurami i na następny dzień mają co zjeść na kolacje. Poza ty na wyspie wiele się zmieniło. Ludzie powoli zaczęli wątpić w ocalenie i przyzwyczajali się do życia w dziczy. Pojawiły się bardziej solidne namioty, a ich właściciele zaczęli zawiązywać bliższe znajomości z sąsiadami. Kate przeniosła się bliżej namiotów Any i Jacka. Jedyna osobą która nadal trzymała się z dala był Sawyer.
Ana spojrzałą w ogień i oparła głowę na ramieniu Jacka. Po chwili poczuła jego rękę na swoim prawym ramieniu. Uśmiechnęła się na myśl o tym, że po raz pierwszy od dawna ktoś jest tak blisko niej. Wtulona w jego ciepłe ciało patrzyła w wielki ogień tak długo aż jej oczy zamknęły się a ona zasnęła spokojna o to, że w jego objęciach nic jej nie grozi.



CDN
by
Kinia


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Maribel
Gość






PostWysłany: 06/12/09, 11:37 pm    Temat postu:

Bardzo mi się spodobało....
Powrót do góry
Scully
Kapitan



Dołączył: 15 Paź 2005
Posty: 1112
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Kozienice

PostWysłany: 06/12/10, 12:58 am    Temat postu:

Fajnie rozwinęłaś wątek z Kate. I widzę, że się dziewczyny zaprzyjaźniły jako tako Wink To dobrze, chociaż ja Kate nigdy nie lubiłam Razz
I końcówka słooodka, typowa janowa scena :d


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Cruz
Szef Biura



Dołączył: 07 Gru 2005
Posty: 3297
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Ziemia-Europa-Polska-woj. kujawsko-pomorskie-Bydgoszcz

PostWysłany: 06/12/10, 1:39 am    Temat postu:

Świetne Very HappyVery HappyVery Happy

Kate i Ana są razem fajne, choć osobno średnio je lubię (zwłaszcza Kate...) Wink

Poza tym ostatnia scena - so sweet Wink Very Happy

No i Sawyer Laughing Teksty typowe dla niego Very Happy

Kate i ta jej przeszłość. Ciekawe to było ;]

No i w ogóle przyjemnie się czytało Very Happy

Czekam na więcej Very Happy


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Wyświetl posty z ostatnich:   
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum Third Watch - Brygada Ratunkowa Strona Główna -> FanFiction Wszystkie czasy w strefie EET (Europa)
Idź do strony Poprzedni  1, 2
Strona 2 z 2

 
Skocz do:  
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach


fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001, 2005 phpBB Group
gBlue v1.3 // Theme created by Sopel & Programosy
Regulamin