Forum Third Watch - Brygada Ratunkowa Strona Główna

 Why don't you and I ?? (Lost)
Idź do strony 1, 2  Następny
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu
Autor Wiadomość
Cortez
Porucznik



Dołączył: 03 Maj 2006
Posty: 880
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Warszawa

PostWysłany: 06/11/19, 11:04 pm    Temat postu: Why don't you and I ?? (Lost)

dobra postanowiłam napisac cos nowego Smile
to mój pierwszy fick o Lost wiec mam nadzieje ze nie wyszedł beznadziejnie Smile
pierwsza część z dedykacją dla Scu w podziękowaniu za pomoc z wybraniem tytułu :*

czekam na komentarze i zycze milego czytania



Why don't you and I ??


część I

Otaczała ja wszech obecna jasność. Poza nią nie było nic. Unosiła się w niej jak ptak szybujący po niebie. Nie czuła nic. Było jej tak cudownie a zarazem jakiś dziwny niepokój gościł w jej sercu. Już raz się tak czuła i dobrze wiedziała co się z nią dzieje. Wiedziała skąd się beże ten niepokój. Umierała. Nagle potworny ból przeszył ją w okolicy płuc i poczuła mocne szarpnięcie. Jakby ktoś z całej siły próbował ściągnąć ja z powrotem w dół na ziemie.

-no oddychaj proszę – usłyszała jakiś głos w oddali. Po chwili zaczęła krztusić się wodą – bardzo dobrze, wypluj wszystko – usłyszała ten sam głos ale już dużo wyraźniej
Otworzyła oczy. Pod palcami czuła piasek. Leżała na plecach a nad nią pochylał się najprzystojniejszy mężczyzna jakiego w życiu widziała, a widziała już wielu. Kiedy tak na nią patrzył poczuła jakiś dziwny skurcz w brzuchu, jakby przeleciały przez niego miliony małych motylków.
- gdzie jestem?? – spytała z trudem podnosząc się na łokciach i rozglądając w koło. A im dłużej się rozglądała tym bardziej była zszokowana
- samolot którym lecieliśmy rozbił się przy tej wyspie. Przygniótł Cię jeden z foteli i poszłaś na dno, ale razem z Sayidem zdołaliśmy Cię wyciągnąć – powiedział wskazując na sterczący jeszcze w wodzie wrak samolotu i na przystojnego ciemnoskórego mężczyznę.
- A więc nie jesteś aniołem – powiedziała dziewczyna z nutką żalu w głosie. Mężczyzna uśmiechnął się do niej promiennie.
- Jestem Jack, poznaliśmy się w barze na lotnisku pamiętasz – spytał odgarniając jej włosy z czoła. Jego dotyk sprawił jej wielką przyjemność.
- Ana-Lucia – przedstawiła się, choć zaraz stwierdziła ze to głupie bo skoro już się poznali to on na pewno znał jej imię. Jack uśmiechnął się jednak tylko do niej i podniósł z ziemi
- Posiedź tu jeszcze chwile, a ja pójdę zobaczyć jak się mają inni.
- Och nic mi nie jest pomogę wam – odpowiedziała natychmiast zrywając się z ziemi. Jednak natychmiast pożałowała swojej decyzji. Zakręciło jej się w głowie i w ostatniej chwili Jack ja złapał
- Powiedziałem, żebyś jeszcze poleżała. – skarcił ją jak dziecko – zaufaj mi jestem lekarzem – dodał i odszedł w stronę oceanu.
Ana została sama. Przez chwilę patrzyła na Jacka. W myślach skarciła się za to, że nawet mu nie podziękowała. Jak zawsze była zbyt samolubna. Będę musiała mu podziękować jak wróci. Przejechała ręką po nagich ramionach i dekolcie. Całkiem nieświadomie jej palce powędrowały do blizny która tkwiła tuż nad lewą piersią. Pamiątka z poprzedniego życia.

- Ana nie umieraj mi tu słyszysz?? – słyszała jak zza ściany głos jednego z kolegów.
- Gdzie ta karetka?? – krzyknął inny
- Ana proszę, patrz na mnie – krzyknął Tom – nie zamykaj oczu słyszysz Ana otwórz oczy – poprosił
Z trudem otworzyła oczy i spojrzała na zapłakaną twarz przyjaciele. Wszystko było rozmazane, dźwięki dochodziły do niej jakby z bardzo daleka. Spróbowała coś powiedzieć, ale żaden dźwięk nie wychodził z jej ust. Czuła tylko ostry ból w płucach i smak krwi na języku
- nic nie mów, zaraz będzie karetka i zabierze Cię do szpitala wszystko będzie dobrze
- powiedz mojej mamie ze ja kocham i przepraszam – wydusiła z siebie resztką sił i straciła przytomność.


- Hej wszystko ok. – odwróciła wzrok. Obok niej pochylał się ten sam przystojniak którego wskazał jej Jack
- Tak, tak w pożadku. Po prostu zamyśliłam się – odpowiedziała potrząsając lekko głową, żeby pozbyć się strasznego obrazu który przed chwilą miała przed oczami – ty jesteś Sayid prawda?? Dziękuję, że mnie wyciągnąłeś z wody.

- Och szkoda by było gdyby taka dziewczyna poszła na dno – uśmiechnął się nieśmiało
- Dzięki – odparła podnosząc się z ziemi – pomogę wam trochę. Jack mnie chyba nie zabije
- Wiesz co lepiej spytaj Rose to ta murzynka czy nie trzeba jej coś pomóc. My mamy trochę ofiar śmiertelnych i trzeba je przenieść i pochować, to nie robota dla kobiety
- Nie mierz wszystkich jedną miarką. Miałam nie raz doczynienia z rannymi i z nieżyjącymi. Wolę pomóc wam niż szykować jedzenie dla tych co przeżyli, na tym się nie znam. – uśmiechnęła się idąc za nim wzdłuż plaży do miejsca gdzie leżało wiele ciał, a między nimi kluczył Jack co pewien czas pochylając się nad jednym czy drugim ciałem.
- Jesteś lekarzem?? – odwrócił głowę i spojrzał na nią mrużąc oczy od słońca. – Jack jest.
- Wiem poznaliśmy się już. Nie, nie jestem lekarzem – odparła tylko
- Więc?? – zatrzymał się i spojrzał na nią wyczekująco
- Byłam policjantką – odparła niechętnie po chwili uciążliwego milczenia
- Byłaś?? Czemu już nie jesteś?? – drążył temta
- Nie ważne – warknęła tylko i szybkim krokiem wyminęła go i skierowała się w stronę Jacka.

*****
- uu trochę ofiar mamy – powiedziała podchodząc do Jacka – co mam robić?? Przenosić ciała czy kopać groby??
- Ty tutaj?? Nie wolisz robić czegoś do jedzienia?? – spojrzał na nią, a jej wnętrzności podskoczyły do serca i wróciły na swoje miejsce.
- Nie, wole pomóc przy tej „męskiej” robocie – uśmiechnęła się promiennie, choć sytuacja wcale nie była zabawna – i nie pytaj proszę czemu. Może kiedyś ci to powiem.
- Ok. w takim razie idź z Kate kopać groby. To ta czarnowłosa dziewczyna co stoi obok tego wielkiego murzyna. To ksiądz Eko. On razem ze mną i z Sayidem będzie nosić ciała.
- Dobra to idę– uśmiechnęła się i poszła w stronę dziewczyny pochylającej się nad jednym z dołów.
Jack podążył za nią wzrokiem. Była piękna i nie ukrywał, że bardzo go intrygowała. Była piękna, ale twarda, wydawała się być nieśmiała, ale blizny na jej ciele świadczyły, że nie jest słodką i grzeczną dziewczynką jaką próbuje grać. Jednego był pewien, jeśli trafiłby na tę wyspę sam, a z reszty mógłby wybrać tylko jedną osobę wybrał by właśnie Ane. Lubił takie kobiety, twarde i zdecydowane kiedy trzeba, ale kiedy trzeba im pomocy mężczyzny chętnie oddają się im w obronę.

- Bardzo mi przykro, proszę pana – powiedział odsuwając się od łóżka pacjentki tak żeby ta nic nie słyszała – pana narzeczona ma zmiażdżony kręgosłup, operacja tu nie pomoże
- Czyli, że nie będzie już chodzić?? Nigdy?? – spytał z niedowierzaniem mężczyzna
- Niestety. Przykro mi
- Ona chciała, żeby pan ja operował – odparł mężczyzna – może się uda
- To nie ma sensu po co ma cierpieć? – pokręcił z rezygnacja Jack
- Doktorze – odezwała się kobieta leżąca na łóżku – błagam niech mi pan pomoże, niech pan sprawi, żebym zaczęła chodzić – błagała a łzy spływały jej po policzkach
- Dobrze – odparł po chwili wahania biorąc jej dłoń w swoją dłoń – zrobię co w mojej mocy abyś znów mogła stanąć na nogi
- Dziękuję – odparła a blady uśmiech rozkwitł na jej twarzy po raz pierwszy od 3 dni kiedy to trafiła na oddział – dziękuje
- Jeszcze będzie pani chodzić – uśmiechnął się i natychmiast odwrócił głowę. Czuł się podle czując ten metaliczny smak na języku. Dobrze znał tan smak, to smak kłamstwa.


Podniósł wzrok znad leżących na ziemi ciał i spojrzał na Ane. „chyba się zakochałem” – pomyślał uśmiechając się do siebie pod nosem. Raz jeszcze spojrzał na Ane. „jednego jestem pewien, jeśli to jest to, to nie zamierzam jej stracić. Nie popełnię jeszcze raz tego samego błędu” postanowił w myślach. Chwycił jedno z leżących najbliżej ciał i skierował się w stronę kopiących groby dziewcząt.



CDN
by
Kinia


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez Cortez dnia 06/11/20, 5:24 pm, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Scully
Kapitan



Dołączył: 15 Paź 2005
Posty: 1112
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Kozienice

PostWysłany: 06/11/19, 11:20 pm    Temat postu: Re: Why don't you and I ?? (Lost)

Kinia napisał:

- Ana-Lucia – przedstawiła się, choć zaraz stwierdziła ze to głupie bo skoro już się poznali to on na pewno znał jej imię.


W rzeczywistości musiałoby to zabawnie brzmieć Laughing Nie wiem dlaczego, ale ten tekst sprawił, że się uśmiechnęłam sama do siebie :]

Kinia napisał:

Jack podążył za nią wzrokiem. Była piękna i nie ukrywał, że bardzo go intrygowała. Była piękna, ale twarda, wydawała się być nieśmiała, ale blizny na jej ciele świadczyły, że nie jest słodką i grzeczną dziewczynką jaką próbuje grać. Jednego był pewien, jeśli trafiłby na tę wyspę sam, a z reszty mógłby wybrać tylko jedną osobę wybrał by właśnie Ane. Lubił takie kobiety, twarde i zdecydowane kiedy trzeba, ale kiedy trzeba im pomocy mężczyzny chętnie oddają się im w obronę.


Zdecydowanie mój ulubiony fragment. Taka perełka Wink

Kinia napisał:
Podniósł wzrok znad leżących na ziemi ciał i spojrzał na Ane. „chyba się zakochałem”


Hoho i wzięło Jacka Wink Nie no, naprawdę świetny początek ficka :] Tym bardziej, że jest tu mój ulubiony parinng, czyli zdaje się, że będę wierną czytelniczką tego ficka Very Happy Pisz, pisz dalej i życzę weny Wink


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Cruz
Szef Biura



Dołączył: 07 Gru 2005
Posty: 3297
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Ziemia-Europa-Polska-woj. kujawsko-pomorskie-Bydgoszcz

PostWysłany: 06/11/19, 11:25 pm    Temat postu:

Wow Shocked Fajne. Co prawda nie przepadam za parą Ana&Jack (wolę Ana&Sayid lub Ana&Sawyer), ale opowiadanie mi się podoba i czekam z niecierpliwością na ciąg dalszy i jednocześnie mam nadzieję, że nie porzucisz ficków z TW, bo są świetne, right??? Ale ten fick - naprawdę super, jak wszystko, co piszesz Very Happy

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Scully
Kapitan



Dołączył: 15 Paź 2005
Posty: 1112
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Kozienice

PostWysłany: 06/11/19, 11:31 pm    Temat postu:

Cruz napisał:
Wow Shocked Fajne. Co prawda nie przepadam za parą Ana&Jack (wolę Ana&Sayid lub Ana&Sawyer)

Co nie lubisz, co nie lubisz? No wiesz, jak możesz tego parringu nie lubić? Rozczarowałaś mnie, kochana xD joke Wink

Cruz nie przepada, a ja za to jestem zachwycona, bo wreszcie mogę poczytać coś innego typowo LOSTowego i Janowego (Jack&Ana) niż moje własne wypociny ;P


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Cruz
Szef Biura



Dołączył: 07 Gru 2005
Posty: 3297
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Ziemia-Europa-Polska-woj. kujawsko-pomorskie-Bydgoszcz

PostWysłany: 06/11/19, 11:39 pm    Temat postu:

Eeee, no cóż... Nic na to nie poradzę, ale tak jakoś. Po prostu Ana mi do Jacka nie pasuje. Wolę Anę i Sawyer`a lub Anę i Sayid`a Very Happy
Choć jak mówiłam, fick zapowiada się super i na pewno będę czytać, bo lubię Twoje prace, Kinia ;]


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Scully
Kapitan



Dołączył: 15 Paź 2005
Posty: 1112
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Kozienice

PostWysłany: 06/11/19, 11:41 pm    Temat postu:

Mogę Cię zlinczować, Cruz? Laughing Wink a gdzie symbioza w związku Jack/Ana? Ona strzela i rani ludzi, a on ich potem zszywa lol Logiczne Wink

Huh, okej nie robimy OT :] Kinia pisz dalej, ja chcę jak najszybciej drugą część ;>


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Cruz
Szef Biura



Dołączył: 07 Gru 2005
Posty: 3297
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Ziemia-Europa-Polska-woj. kujawsko-pomorskie-Bydgoszcz

PostWysłany: 06/11/19, 11:49 pm    Temat postu:

Hm, no rzeczywiście symbioza jest ;] Nie da się zaprzeczyć. I moze dzięki temu, coś w tej parce jest. Choć moi faworytem wśród paringów LOST jest LCS Very Happy Przeciwieństwa się przyciągają w końcu, nie? Wink

No, ale racja Scu, nie robimy OT.

A żeby to tak całkiem nie był OT, to dodam, że ja też czekam na drugą część z równie wielką niecierpliwością jak Scu ;] ;*


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Cortez
Porucznik



Dołączył: 03 Maj 2006
Posty: 880
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Warszawa

PostWysłany: 06/11/20, 12:10 am    Temat postu:

dzieki dziewczyny jestescie cudowne jak sie Wam podoba Smile
ja osobiscie uwielbiam pare Jack&Ana i nie zamienie jej na zadna inna nie mogli byc w serialu?? beda razem u mnie Smile nad para Ana&Sayid tez sie zastanawialam ale oni sa do siebie za bardzo podobni i raczej to by nie wypalilo (jak Cruz&Bosco )

chyba jestem jakas niekumata albo zacofana ale co to jest LCS?? zalamalam Was tym pytaniem

jutro napisze nastepna czesc bo podoba mi sie to opowiadanie Smile

jeszcze raz dziekuje za pochlebne komentarze mam nadzieje ze nastepne beda nadal pozytywne Smile


ANA&JACK RULEZZZZZZZZ Very Happy Very Happy Very Happy Very Happy


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Cruz
Szef Biura



Dołączył: 07 Gru 2005
Posty: 3297
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Ziemia-Europa-Polska-woj. kujawsko-pomorskie-Bydgoszcz

PostWysłany: 06/11/20, 4:10 pm    Temat postu:

LCS to określenie pary Sawyer&Shannon ^^
I spoko, nie załamaś mnie tym pytaniem, bo ja też za bardzo się aż tak w tych nazwach nie orientuję, więc spoko ;] Very Happy


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Cortez
Porucznik



Dołączył: 03 Maj 2006
Posty: 880
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Warszawa

PostWysłany: 06/11/20, 5:34 pm    Temat postu:

a nie powiedzialabym ze LCS ma cos wspolnego z Sawyerem albo Shannon bardziej bylam przychylna myslec ze to cos typu Lock&Cleir&Sawyer (lub Shannon) Very Happy Very Happy Very Happy

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Cortez
Porucznik



Dołączył: 03 Maj 2006
Posty: 880
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Warszawa

PostWysłany: 06/11/20, 9:49 pm    Temat postu:

dobra napisałam kolejną część. nie jestem z niej zachwycona ale coż jak mogę Wam odmówić?? prosicie to daje Wink
czekam na komętarze i sorki ze nie jest to tak dobre jak I czesc




Część II

Słońce chyliło się już ku zachodowi, kryjąc się za wieszchołkami drzew. Plaże spowijał cień rzucany przez górujące nad ich głowami drzewa. Taki sam cień wdarł się w serca rozbitków przywołując najstraszniejsze wyobrażenia o czyhającym na nich niebezpieczeństwie.

- Jakoś wole jak słońce zachodzi nad oceanem a nie nad drzewami. Nie ma tych strasznych cieni. – powiedziała blondynka. – co się z nami stanie wie ktoś – spytała znowu a w jej głosie dało się wyczuć lęk.
Jack zmierzył ja wzrokiem. Zatrzymał się dłużej na jej dużym brzuchu. Dziewczyna była w ciąży, pewnie w jakimś 8 albo i już 9 miesiącu. Biedna, oby nie musiała tu rodzić.
- nie mam zielonego pojęcia, ale nie martw się jakoś sobie poradzimy – jego twarz rozjaśniała pełnym ciepła uśmiechem. Dziewczyna natychmiast odpowiedziała mu tym samym – a jak się czujesz może powinienem Cię zbadać i dziecko.
- Och ale ze mnie głuptas nawet się nie przedstawiłam. Jestem Claire – zaczęła się wdzięczyć. Stojące nieopodal Ana i Kate wywróciły oczami – mam wielką nadzieje ze już niedługo nas znajdą i zabiorą. Miałam oddać dziecko do adopcji. Jestem zbyt młoda żeby zostać matką. Jeszcze całe życie przede mną na dziecko przyjdzie czas. A z resztą nie lubię dzieci – dodała po chwili namysłu
- Eee, tak rozumiem Cię świetnie – odparł Jack choć w jego głosie dało się słyszeć zwątpienie i lekkie zaskoczenie – skończymy tu z grobami i przyjdę do Ciebie.
Dziewczyna odeszła i usiadła przy najbliższym drzewie tak aby móc spokojnie obserwować Jacka. Jack odwrócił się i spojrzał na cmentarz który powstał na tej części plaży. Następnie przeniósł wzrok na Kate która stała i rozmawiała z Eko i na Ane która nadal stała w tym samym miejscu i wpatrywała się nieobecnym wzrokiem w Claire.

- Witamy wśród żywych – przystojny lekarz nachylił się nad Ana i zaświecił jej latarką w oczy – jak się czujesz??
- Och wszystko ok. ale chce mi się spać – odpowiedziała. Słowa wychodziły z trudem z jej gardła. – długo tu jestem??
- Tydzień i trzy dni. Senność to naturalny objaw u pacjentów którzy wychodzą ze śpiączki. I tak najważniejsze ze udało nam się panią odratować. Strzelono do Ciebie 10 razy to naprawdę cud
- Tak to cud –uśmiechnęła się , ale natychmiast uśmiech znikł z jej twarzy – a co z –zawiesiła głos – co z moim dzieckiem??
- Przykro mi – powiedział lekarz spuszczając wzrok – nie mogliśmy nic zrobić. Trzy kule przebiły kamizelkę i trafiły jedna tuż nad sercem a dwie w brzuch. Nie było szans. I nie ukrywam ze zajęliśmy się bardziej ratowaniem pani a nie dziecka.
- Czy moja matka jest tu ?? – spytała odwracając wzrok bo coraz większe łzy napływały jej do oczu
- Była przy pani przez cały czas od momentu jak panią do nas przywieźli. Teraz kazałem jej iść do domu. Przebrać się i coś zjeść. Na korytarzu czekają pani koledzy, poprosić ich
- Nie, chcę pobyć sama.


- dziwna dziewczyna nie sądzisz ?? – spytał Jack stając obok niej i podążając za nią wzrokiem
- co?? – spytała Ana rozglądając się zaskoczona ze ktoś obok niej stoi – a masz na myśli tę – wskazała głową na Claire – tak straszny dzieciak. Choć i tak lepsza od tej – tym razem wskazała głową na inna blondynkę, która latała jak opętana po plaży i szukała swoich kosmetyków.
- A Shannon tak masz racje ona jest dobijająca. A ten tam to jej brat Boone – odpowiedział Jack wskazując ręką na dość przystojnego aczkolwiek dość lalusiowatego chłopaka
- O proszę czyżbyś poznał już wszystkich?? – Ana odwróciła głowę tak aby spojrzeć mu w oczy. Ich spojrzenia spotkały się a twarze były bardzo blisko siebie. Przez chwile żadne z nich się nie odzywało patrząc tak na siebie jak zaczarowani, a wszystko dookoła jakby nie istniało.
- Hej zobaczcie co znalazł Charllie – powiedziała Kate machając im przed nosem jakąś kartką i jednocześnie zmuszając ich do oderwania od siebie wzroku. – to lista pasażerów. Jack myślisz ze się przyda??
- Myślę, że powinniśmy wszystkich zebrać w jednym miejscu i z listą sprawdzić kto ocalał i ile osób jest. – odpowiedziała za niego Ana – nie wiemy co jest w dżungli. Myślę ze noc powinniśmy spędzić na plaży a jutro z samego rana zrobić zwiad do lasu.
- No proszę mówisz jak prawdziwa policjantka. Byłaś sierżantem czy porucznikiem?? Masz dar dowodzenia – uśmiechnął się Sayid który właśnie podszedł do nich od strony plaży. Ana zmierzyła go morderczym spojrzeniem – razem z Lockiem rozpaliliśmy już ogniska. Takie dwa duże powinny starczyć i do ogrzania.
- Dobra Sayid i Kate zwołajcie wszystkich co są przy wraku, ja i Ana zwołamy tych którzy kręcą się pod lasem. Niech wszyscy za 5 minut będą przy pierwszym ognisku
- A które jest pierwsze?? – spytał głupkowato Sayid ale widząc wzrok Any, złapał Kate za rękę i pociągnął ja w stronę wraku.


*****

- Straszny z niego dupek – powiedziała Ana kiedy podchodzili od jednej osoby do drugiej i prosili aby zebrali się przy ognisku. – utknęliśmy na jakiejś bezludnej wyspie a ten sobie żartuje – prychnęła
Jack spojrzał na nią kątem oka i ledwo powstrzymał się od śmiechu
- co ?? – spytała lekko zirytowana – z czego się śmiejesz
- nie śmieje się tylko się uśmiecham – odpowiedział podnosząc ręce do góry w geście obrbrony – ładnie wyglądasz jak się wkurzasz
- och uwierz nie widziałeś mnie wkurzonej – chciała odpysknąć ale uśmiech sam wdarł jej się na usta
- a więc jesteś policjantką. – zapytał ostrożnie
- byłam, nie jestem. I na razie nie chcę o tym mówić.

****
ludzie zebrali się wkoło ogniska. Wszyscy szeptali między sobą i rozglądali z zaciekawieniem w koło. Po chwili przez niewielki tłumek przepchali się Jack i Ana i stanęli przodem do reszty.
- ok. witam wszystkich i przepraszam ze musieliście czekać – zwrócił się do ludzi a Ci natychmiast ucichli i spojrzeli w jego stronę. „Ma dar” pomyślała Ana. Ona zazwyczaj używała pięści, żeby jej ktoś słuchał. „Ale cóż ja nie mam takiego głosu” uśmiechnęła się – jak widzicie trafiając na tę wyspę mieliśmy nie lada szczęście bo równie dobrze mogliśmy gdzieś tam dryfować na kawałkach naszych foteli i walizek. Nie wiem ile tu zostaniemy. Ale musimy trzymać się razem. Ana, Sayid i Kate policzą wszystkich i sprawdzimy z listy pasażerów komu nie udało się uratować. Jak już pewnie wiecie jestem lekarzem więc ze wszystkimi problemami zdrowotnymi proszę się kierować do mnie. Ana chciałabyś coś powiedzieć??
- Witam wszystkich – zaczęła Ana i ze zdziwieniem stwierdziła ze jej nie poszło to tak dobrze jak Jackowi – chciałabym prosić wszystkich, żeby w miarę możliwości nie oddalać się od grupy i nie wchodzić do dżungli. Jutro rano urządzimy zwiad i w kilka osób sprawdzimy co się kryje w tych zaroślach. Do tego czasu prosiłabym, żeby tam się nie zapuszczać. I jeszcze jedno na wyspie mamy kilkoro dzieci, które obecnie śpią już przy wraku. Prosiłabym żeby zwrócić na nie większą uwagę. To chyba tyle.
Ana wmieszała się między rozbitków i wraz z Sayidem i Kate podzielili rozbitków na trzy grupy ; mężczyzn, kobiety i rannych. W ten sposób łatwiej był ich policzyć. Po jakimś czasie mieli już listę rozbitków. Brokowało na niej tylko imion dzieci ale Ana prosiła by ich nie budzić.
- całkiem nas sporo – zauważyła Kate – ponad 70 osób w tym ranni
- tak, to raczej dobrze że tylu nas ocalało – stwierdził Jack
- ale trudno będzie upilnować taką grupkę – stwierdziła posępnie Ana
- och jak będą nieposłuszni możesz ich zamknąć – stwierdził Sayid
- och zamkniesz się wreszcie czy mam Ci dać w pysk – warknęła Ana szykując się do skoku na mężczyznę
- końskie zaloty – sapnęła pod nosem Kate
- ty też chcesz oberwać?? – spytała ja Ana
- dobra już dobra spokój dzieci – zaśmiał się Jack – myślę ze powinniśmy się przespać, jutro pomyślimy co dalej.

*****

- Hej Ana trzymaj – powiedział Jack rzucając w jej stronę gruby koc – rano może być chłodno. A zresztą wygodniejszy koc niż piasek
- Dziękuje – odpowiedziała układając koc w niewielkie kółko
- Będziesz miała coś przeciwko jeśli położę się obok Ciebie?? – spytał i nim Ana odpowiedziała rzucił koc obok jej koca.
- Tak możesz – odpowiedziała choć i tak nawet gdyby powiedziała nie to on i tak by się nie przeniósł. Przyglądała się chwile jak układa się na kocu poczym sama zwinęła się w kłębek jak psiak na swoim kocu i zamknęła oczy.

- cześć kochanie – powiedziała pochylając się nad nią i całując ja w czoło. Ana nie pamiętała aby matka kiedykolwiek traktowała ja z taką czułością.
- Cześć mamo – uśmiechnęła się blado
- Jak się czujesz wszystko w porządku?? – spytała troskliwie
- Bywało lepiej ale lekarz mówi, że już niedługo będę mogła wyjść. No i wrócę do pracy
- Ano niestety nie będziesz mogła tak od razu wrócić do policji – matka pokręciła głową
- Jak to przecież nic mi nie jest – zdziwiła się
- Ano zostałaś ciężko ranna, straciłaś dziecko i narzeczonego Może nie ma fizycznych zmian ale są zmiany psychiczne.
- Twierdzisz ze jestem nienormalna
- Nie nienormalna ale jak każdy policjant po takim zajściu musisz iść do psychologa porozmawiać z nim i dopiero kiedy on zadecyduje będziesz mogła wrócić
- Czyli moja praca w policji zależy od jakiegoś faceta przed którym mam gadać?? Nigdy nie będę opowiadać jakiemuś obcemu człowiekowi co czuje
- Wolisz porozmawiać ze mną – spytała ale jeden rzut oka na jej twarz wystarczył, żeby poznała odpowiedz – tak myślałam.
- Mamo to nie o to chodzi, ja po prostu – zaczęła ale matka jej przerwała
- Ano to jest warunek. Musisz iść na tę terapie albo nie będziesz mogła wrócić
- Jak chcesz – powiedziała przez łzy – idź już mamo chcę zostać sama.


Ana otworzyła oczy i spojrzała na Jacka. Spał jak dziecko zwinięty w kłębek. Brakowało mu tylko palca w buzi. Zaśmiała się cichutko pod nosem. Obok niej spał najprzystojniejszy facet świata a ją wciąż nękały złe wspomnienia. Czas zapomnieć o przeszłości i zacząć żyć teraźniejszością. Szczególnie mając przy boku takiego faceta. Tak teraz będzie inaczej, na pewno tym razem nic nie spieprzy, a przynajmniej się postara.



CDN
by
Kinia


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Scully
Kapitan



Dołączył: 15 Paź 2005
Posty: 1112
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Kozienice

PostWysłany: 06/11/20, 10:16 pm    Temat postu:

Kinia napisał:

- O proszę czyżbyś poznał już wszystkich?? – Ana odwróciła głowę tak aby spojrzeć mu w oczy. Ich spojrzenia spotkały się a twarze były bardzo blisko siebie.


To było zdecydowanie słodkie :] Cieszę się, że tak szybko coś napisałaś i dodałaś kolejną część Very Happy Ładnie rozwinęłaś całą akcje i restrospekcje, i jestem ciekaw, co tam dalej wykombinujesz Wink


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Cortez
Porucznik



Dołączył: 03 Maj 2006
Posty: 880
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Warszawa

PostWysłany: 06/11/20, 10:38 pm    Temat postu:

Fajnie Scu ze Ci sie podoba

Scully napisał:
jestem ciekaw, co tam dalej wykombinujesz


hehe ja sama jestem ciekawa Smile moze juz jutro sie dowiemy


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Cruz
Szef Biura



Dołączył: 07 Gru 2005
Posty: 3297
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Ziemia-Europa-Polska-woj. kujawsko-pomorskie-Bydgoszcz

PostWysłany: 06/11/20, 11:02 pm    Temat postu:

Fajne Very Happy
Podoba mi się.
Retrospekcje Any - super Very Happy No i w ogóle fajnie ją przedstawiłaś Wink Tak natrualnie, więc plus for you ;]
A Jack też nie jest taki zły... Wink
Czekam na więcej, bo jest naprawdę super Very Happy


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Cortez
Porucznik



Dołączył: 03 Maj 2006
Posty: 880
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Warszawa

PostWysłany: 06/11/23, 12:39 am    Temat postu:

Napisałam 3 część. chyba długa mi wyszla ale powiem ze jestem z niej zadowolona a prznajmniej z koncowki.

od razu przepraszam jezeli popelnilam bledy przy imionach ale nie pamietalam wszystkich a po drugie juz prawie 24 mozg ledwo pracuje

czekam na komentarze i mam nadziej ze sie spodoba

Część III


Tydzień później

Obudziły go pierwsze promienie słońca. Jak co rano przeciągnął się i otworzył oczy. Słońce było już dość wysoko na niebie. Skrzywił się uświadamiając sobie, że przespał wschód słońca. Codziennie rano od kiedy „wylądowali” na wyspie wstaje o godzinie 5 rano i razem z Ana oglądają wschody słońca. Tak wyglądała ich pierwsza nieoficjalna randka. Jack obudził się o piątej rano i widząc wschodzące słońce obudził Ane. I tak od tego czasu codziennie wraz ze wschodem słońca wstawali i patrzyli na wschodzące słońce. Nie musieli nic mówić. Siedzieli i milcząc patrzyli przed siebie. Uśmiechnął się przypominając sobie ten dzień. Odwrócił się na bok i spojrzał na Ane. Spała na plecach. Na jej twarzy gościł delikatny uśmiech. Włosy rozsypane wokół głowy, sprawiały ze wyglądała jak anioł. Wsparł się na łokciu i zaczął przyglądać się jej twarzy. Dla niego była tak piękna, że nie mógł oderwać od niej oczu.

- dzień dobry doktorze – odezwała się słabym głosem kobieta – przesiedział pan tu całą noc??
Jack podniósł głowę z łóżka i wyprostował się w fotelu. Przyjrzał się swojej pacjentce. Siedział przy niej całą noc, od momentu zakończenia operacji. Mimo licznych siniaków na twarzy była bardzo piękną kobietą i Jack nie rozumiał jak mężczyzna mógł zostawić taką kobiete.
- to nic takiego. Chciałem być pierwszy jak się pani obudzi – odpowiedział przecierając zaspane oczy – a swoją drogą lekarze są przyzwyczajeni do spania w spartańskich warunkach.
- Doktorze jak operacja udało się panu – spytała a głos jej zadrżał
- Poskładaliśmy pani kręgosłup ale – zawiesił głos – ale to raczej nie wystarczy
- To znaczy?? – spytała niedowierzając
- To znaczy ze jest mi przykro ale nie będzie pani chodzić. Nie udało nam się zrekonstruować wszystkich nerwów. Bardzo mi przykro – nie wiedział dlaczego ale kiedy to mówił łzy napływały mu strumieniami do oczu tak ze ledwo widział. Nigdy tak się nie przywiązywał do pacjentów i nigdy żaden tyle dla niego nie znaczył co ona. Może dlatego, ze przez to ze nie umie jej pomóc została sama. Nie wiedział ale zależało mu na niej i chciał jej pomóc jak tylko potrafił
- O czym pan mówi doktorze – zdziwiła się – przecież to niemożliwe
- Niestety przykro mi – przerwał jej
- Niech mi pan da dokończyć – powiedziała a jej oczy również zalały się łzami – to niemożliwe, bo poruszam palcami
Jack zerwał się z krzesła na równe nogi i odsłonił prześcieradło. Kobieta leżała na łóżku i w najlepsze poruszała stopami. Łzy przesłoniły mu oczy zalewając policzki i napływając do ust. Ale tym razem były to łzy szczęścia. Nieopisanego szczęścia. Nie wiedział jak to było możliwe, ale był tak zadowolony, że nie zastanawiając się nad konsekwencjami swojego czynu podszedł i ucałował ja mocno i namiętnie bez przerwy powtarzając dziękuje.



Wyrwał się z zamyślenia bo uzmysłowił sobie ze leży tak już dobre parę minut ze wzrokiem wlepionym w biust Any. Skarcił się w duchu i znów skierował wzrok na jej twarz, jednocześnie zdając sobie sprawę z tego ze ma wielką ochotę dotknąć jej delikatną skórę. Poczuć ja, przytulić, całować.
- czemu się na mnie gapisz?? – spytała otwierając oczy i patrząc na niego
- skąd ty... – zaczął – no wiesz przespałem wschód słońca. A poza nim na tej plaży tylko ty jesteś tak piękna ze pochłaniasz całą moją uwagę, więc pozwoliłem sobie zamiast na słońce popatrzeć na ciebie – wyszczerzył zęby w uśmiechu
- bardzo dowcipne – odpowiedziała wstając i przeciągając się.
Plaża powoli budziła się do życia. Ludzie budzili się inni kąpali się w oceanie.
- zaczynamy się przyzwyczajać co?? – spytała bardziej siebie niż Jacka
- zginiemy tu wiesz – odpowiedział. Ana odwróciła się i spojrzała w jego stronę. Siedział na kocu patrząc w głąb oceanu
- o czym ty mówisz?? Dlaczego mamy tu zginąć? – spytała zaskoczona i usiadła obok niego
- jesteśmy tu już tydzień, nikt nas nie szuka, jedzenie i woda się kończą. Zginiemy z głodu – odpowiedział z taką powagą ze Ana nie wiedziała czy śmiać się czy płakać
- żartujesz ? – wybałuszyła na niego oczy – rozejrzyj się tu jest wielka dżungla. Pełno w niej owoców i dzikich zwierząt. Woda tez się znajdzie
- właśnie trzeba ja znaleźć – rzekł z rezygnacja w głosie
- wiesz co myślała ze masz jaja – wkurzyła się a Jack po raz pierwszy oderwał wzrok od oceanu i spojrzał jej w oczy zaskoczony – no co tak patrzysz. Wybrali cię na swojego przywódcę. Wiec rusz dupę i idź zebrać ludzi którzy pójdą na polowanie. I bądź łaskawy w tej grupie uwzględnić i mnie. – powiedziała wstając – a teraz pozwól że pójdę wziąć kąpiel w oceanie. – dodała i oddaliła się w odległy kawałek plaży gdzie mogła spokojnie bez gapiów popływać. A Jackowi nie pozostało nic innego jak ruszyć dupę i zebrać chętnych do polawania.


*****

- Hej panowie – Jack w końcu zwlókł się z koca i poszedł do bardziej zaludnionej części plaży. – nie macie ochoty na małe polowanie?? Jedzenie się kończy, trzeba coś złapać
- Ty jasne ze mamy ochote – zawołał Sayid zrywając się z ziemi – kto idzie??
- Ja, Ana, Ty – spojrzał na Locka, a ten skinął głową to samo uczynił Boone – i Lock z Boonem
- Świetnie. Namówię jeszcze Sawyera też się przyda – powiedział Sayid i odszedł w stronę Sawyera
- Dobra za 5 minut spotykamy się przy moim kocu. I weźcie wszystko co się nam przyda przy polowaniu. – krzyknął za nim Jacki i zwrócił się do Kate która właśnie wyszła z dżungli – Kate mieliście się tam nie zapuszczeć – skarcił ja
- Wyluzuj poszłam się tylko wysikać. – odparła – w tym kurorcie niestety brakuje toalet – zakpiła
- Dobra, dobra. Słuchaj my idziemy na polowanie. Nie wiem ile nam to zajmie. Na ten czas ty opiekujesz się obozem. – rzucił jej przez ramie i odszedł do swojego koca gdzie właśnie pojawiła się Ana.
- I jak udało ci się kogoś znaleźć dowódco – zakpiła sobie z niego
- A żebyś chciała wiedzieć, że tak – odpowiedział i wskazał na nadchodzących mężczyzn.
- Iow jestem pod wrażeniem – odparła ale w jej głosie dało się słyszeć zadowolenie i dume. W końcu to ona go popchnęła do działania. Najbardziej w świecie nienawidziła facetów, którzy zamiast działać woleli załamywać ręce.
- Dobra proponuję podzielić się na 3 grupy. Locke pójdzie z Boonem. Ana pójdzie z Sayidem a ja z Sawyerem. – rozdzielił szczerząc się na widok wkurzonej miny Any – coś nie tak? – spytał niewinnie
- Ależ wszystko w porządku szefie – wycedziła przez zęby – a ty czego rżysz, zamknij się – warknęła na Sawyera i pochyliła się nad swoim kocem.
Nagle podniosła głowę jak dziki zwierz który zwietrzył zwierzynę i szykuje się do skoku. Bardzo powoli podniosła się i spojrzała w stronę lasu. Coś tam było, w gęstwinie krzaków dostrzegła ruch. Z tej odległości nie widziała co to ale wiedziała ze coś tam jest. Bardzo powoli odwróciła się i szturchnęła Jacka w ramie jednocześnie przykładając palec do ust dając mu do zrozumienia żeby był cicho. Kiedy on i reszta ucichli wskazała palcem w miejsce w którym dopiero co coś się poruszyło. Po chwili i oni zauważyli jakiś ruch. Coś dużego poruszało się w tych zaroślach
- co to może być – szepnął Sawyer
- nie mam pojęcia może dzik – odparli jednocześnie Sayid i Jack
- nie – Ana pokręciła głową – to coś jest wysokie i zwinne. To nie jest dzik – odparła i przykucnęła na ziemi skupiając wzrok na zaroślach.
- Acch – krzyknął Boone.
Cała piątka spojrzała na niego z niezadowoleniem i wyrazem potępieni w oczach. Dopiero kiedy spojrzeli z powrotem w stronę lasu zobaczyli co tak przestraszyło chłopaka. Po plaży biegała skołowana kura a chwilę potem jak wyrzucona z procy z krzaków wyleciała następna.
- to już wiemy co było w krzakach – zaśmiał się Sawyer – mamy obiad
- to nie kury były w tych krzakach – odpowiedziała Ana podnosząc się z ziemi i patrząc na Sawyera – to było coś dużego.
- Ale przecież widzimy kury – poparł Sawyera Boone
- To był człowiek – z powagą odparła Ana
- Człowiek?? Przecież wszyscy są za nami – teraz do rozmowy włączył się i Locke
- Tak?? – Ana zmarszczyła brwi. – a skąd wiadomo, że jesteśmy tu sami??
Ana i Lock stali przez chwile patrząc sobie prosto w oczy. I bardzo mało brakowało żeby zaczęły między nimi strzelać pioruny.

- udało się co Ty mówisz to niemożliwe – westchnął lekarz – rozumiem ze bardzo chciałeś jej pomóc ale to nie wystarczy
- nie rozumiecie mnie – westchnął Jack – ona porusza palcami u stóp i stopami. Może jeszcze nie zacznie chodzić ale już niedługo na pewno
- to całkiem niemożliwe – odparł drugi lekarz.
- Możliwe czy nie sami sprawdźcie – odparł Jack i otworzył drzwi od sali
- Saro to są inni lekarze chirurdzy. Nie wieżą, że poruszasz palcami u stóp więc przyszedłem im pokazać.
Kobieta uśmiechnęła się lekko do mężczyzn poczym pomachała im palcami u stóp. Lekarze najpierw westchnęli z niedowierzaniem i z zachwytem poczym zaczęli gratulować Jackowi sukcesu. Jack przeprosił pacjentkę i wraz z kolegami opuścił jej sale.
- i jak wam się podoba?? – spytał dumny z siebie – to chyba cud
- cud nie cud jesteś naprawdę świetnym lekarzem jesteśmy z ciebie dumni, prawda Christopcher??
- Wydaje mi się ze po prostu coś przeoczyłeś – powiedział mierząc Jacka pogardliwym spojrzeniem – nie ma innego rozwiązania
- Och daj spokój. Przyznaj że twój syn jest świetnym lekarzem tak świetnym jak ty – odparł jeden z lekarzy
- I to go własnie boli – rzucił Jack – prawda tato??
Mężczyzna nic nie odpowiedział zmierzył syna jeszcze raz długim i pogardliwym spojrzeniem. Ten jednak nie ugiął się i nie spuścił wzroku. Odpowiedział mu dokładnie tym samym.



- dobra już wystarczy – przerwał Jack stając pomiędzy nimi – czas zapolować na rosół – uśmiechnął się i nie czekając na resztę rzucił się w stronę kurczaków
w jego ślady natychmiast poszli Sayid i Sawyer który widoczne był bardzo głodny. Z ociąganiem ruszył za nimi Boone. Po chwil wyprzedziła go Ana i w zaskakującym tempie dogoniła Jacka.
- robiłeś to już kiedyś?? – spytała doganiając go
- raz ale zagroda była mała i nie miały za bardzo gdzie zwiać – odparł – szybko biegasz – dodał i przyspieszył
chwile później wszyscy rozbitkowie zebrali się wzdłuż miejsca gdzie znaleziono kury i z wielkim zainteresowaniem przyglądano się jak Ana, Jack, Sawyer i Sayid próbują złapać kury. Locke i Boone dali za wygraną i dołaczyli do tłumu gapiów. Trzeba przyznać, że cała scena wyglądała dość zabawnie, bo kiedy jedno z nich złapało już prawie kurę inne rzucało się na nią dając jej tym samym drogę i czas do ucieczki bo wywoływało to niemałą sprzeczke. W końcu jedna z kur trafiła na ręce Rose.
- ta jest moja – powiedziała Ana ocierając pot z czoła.
- Chyba nie sądzisz ze tak łatwo Ci ją odstąpię – zaśmiał się Jack
Nim Ana i Sawyer zdążyli się zorientować Jack ruszył jak rozjuszony byk prosto na kurę. Już prawie ja miał kiedy nagle wyciągnął się jak długi na ziemi. Podniósł się i zobaczył nad sobą rozradowaną twarz Any
- podcięłaś mnie? – spytał zaskoczony podnosząc się i masując rozwalone kolano
- ze mną tak łatwo nie wygrasz – uśmiechnęła się i skoczyła na kurę.
Ale Jack nie pozostał jej dłużny i ostatkiem sił zbił ja z nóg własnym ciężarem. Ana instynktownie obróciła się na plecy, ale Jack już siedział jej na brzuchu przygniatając ja do ziemi.
- och widzisz jacy jesteśmy do siebie podobni? – zaśmiał się szyderczo – ze mną tez łatwo nie wygrasz
- och taki jesteś mądry?? – zaśmiała się – zejdź ze mnie to inaczej pogadamy. – szarpnęła się. Zdecydowanie nie lubiła kiedy ktoś wbrew jej woli siedział jej na brzuchu
- wiesz myślę, że mi tak wygodnie – drażnił się z nią – mam czas by odpocząć
- złaś ze mnie mówie – warknęła
- jakbyście się pytali to złapałem tę drugą kurę – powiedział Sawyer przechodząc obok nich ale ci kompletnie go olali dalej drażniąc się ze sobą
- mówiłem Ci już, że ślicznie wyglądasz jak się złościsz – spytał Jack
- och gdyby nie było tu tylu ludzi pocałowałabym Cię wiesz za ten komplement – powiedziała
dopiero w tej chwili Jack przypomniał sobie, że przecież nie są tu sami i odwrócił głowę w stronę gapiów. Tak naprawdę prawie nikogo już tam nie było. Sawyer złapał drugą kurę i wszyscy poszli w swoją stronę. Ana świetnie o tym wiedziała i wykorzystała sytuacje żeby przerzucić szalę zwycięstwa na swoja stronę. Poderwała się i przygnotła Jacka do ziemi.
- i kto jest teraz górą – zaśmiała się triumfalnie, ale jej śmiech natychmiast umilkł, bo Jack zrobił coś czego naprawdę się nie spodziewała. Pocałował ja. Pochwycił ręką jej głowę, przysunął do siebie i pocałował ja. A ona była w tym momencie tak bezradna jak dziecko. Tak bezradna, że nie zaprotestowała, tylko oddała mu tym samym. Całując go długo i namiętnie. I w tym momencie naprawdę tłumy czy garstka gapiów nic ich nie obchodziły.



CDN
by
Kinia


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Wyświetl posty z ostatnich:   
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum Third Watch - Brygada Ratunkowa Strona Główna -> FanFiction Wszystkie czasy w strefie EET (Europa)
Idź do strony 1, 2  Następny
Strona 1 z 2

 
Skocz do:  
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach


fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001, 2005 phpBB Group
gBlue v1.3 // Theme created by Sopel & Programosy
Regulamin