Forum Third Watch - Brygada Ratunkowa Strona Główna

 Pomocna dłoń
Idź do strony Poprzedni  1, 2, 3, 4  Następny
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu
Autor Wiadomość
Scully
Kapitan



Dołączył: 15 Paź 2005
Posty: 1112
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Kozienice

PostWysłany: 06/07/04, 2:42 pm    Temat postu:

Bobby&Cruz? Ee... Czy ja wiem... Mi ten pomysł do gustu nie przypadł Wink

Mnie też zaskoczyłaś z tym ojcem Cruz ;] Świetna część, tak trzymaj! :]


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Cortez
Porucznik



Dołączył: 03 Maj 2006
Posty: 880
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Warszawa

PostWysłany: 06/07/04, 4:39 pm    Temat postu:

rózne pomysły siedza w tej mojej glowie Wink ale nie powiem czy cos pojdzie w kierunku Bobby&Cruz w koncu ja jestem w 100% za para Bosco&Cruz ale mieszam Very Happy a tak sobie pomyslalam ze narazie nie bede nikogo usmiercac nawet rodziny Cruz. lubie sobie wymyslac co sie stalo z jej rodzina Very Happy itp Smile dzis wieczorkiem jak skoncze sie opalac to napisze nowa cześć Very Happy

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Cortez
Porucznik



Dołączył: 03 Maj 2006
Posty: 880
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Warszawa

PostWysłany: 06/07/08, 3:41 pm    Temat postu:

napisałam cosik wiem ze miało byc inaczej ale nie mogłam sie powstrzymać
mam nadzieje ze sie spodoba i czekam na komętarze


Część piąta

- co z nią doktorze – słyszę głos Bobbyego.
Właśnie się ocknęłam. Boli mnie głowa, próbuję otworzyć oczy ale to sprawia mi jeszcze większy ból. Po prostu rozsadza mi czaszkę. Leżę więc słuchając tej rozmowy i starając się przypomnieć sobie co się właściwie stało.
- nic jej nie będzie. Ma tylko lekkie wstrząśniecie mózgu. Ale wyliże się. Prawdę mówiąc może już dziś wyjść – powiedział inny męski głos. To chyba lekarz pomyślałam
- posłałam po jej ginekologa. Może jest w ciąży trzeba to sprawdzić – powiedziała jakaś kobieta
- ginekologa? – spytał Bobby
- tak od niego wyszła – odparła ta kobieta
Ginekolog?? O kurcze, już pamiętam co się stało. Byłam u mojego ojca i .... nie on nie może się tu pokazać, nie zniosę tego, nie chcę, żeby wiedział ze płakałam i uciekałam ze szpitala
- nic mi nie jest – jęknęłam z trudem otwierając oczy i rozglądając się po pomieszczeniu
- Ritza – podszedł do mnie Bobby – jak się czujesz?
- Nic mi nie jest. Nie wzywajcie tego ginekologa. Nie jestem w ciąży. Byłam u niego w sprawie służbowej – powiedziałam. Boże jak mnie boli głowa. Nie miałam siły utrzymać się na łokciach i opadłam na poduszkę
- Chyba doznała wstrząsu – powiedziała pielęgniarka – majaczy – dodała kręcąc głową
- Sama majaczysz – warknęłam na nią – jestem z policji i nie przyszłam tu na badania.
Jak ja nie lubie takich starych bab zawsze wszystko wiedzą lepiej niż ty sam. Patrzyła na mnie z politowaniem i miałam ochotę rozszarpać ja na strzępy. Jej szczęście ze nie mam siły. Jak tylko przejdzie mi ten ból to spadam stąd. Bobby usiadł na krześle koło łóżka i złapał mnie za dłoń. Jego uścisk był taki delikatny a zarazem pewny i dodawał mi siły i otuchy.
- co się dzieje?? – usłyszałam nowy głos i choć bardzo nie chciałam patrzeć na tego kto przyszedł otworzyła oczy. W drzwiach stał mój ojciec i patrzył na mnie, a jego oczy były bez wyrazu. Spojrzał na Bobby’ego poczym odwrócił się plecami do mnie i zaczął rozmowę z lekarzem i pielęgniarką
- po co mnie wezwaliście? – odezwał się dużo milszym i cieplejszym tonem niż do mnie
- to chyba pańska pacjentka. Upadła i uderzyła się w głowę doznała lekkiego wstrząsu mózgu. Pomyślałam ze może być w ciąży i ze powinien pan wiedzieć, bo to pana pacjentka.
- To nie jest moja pacjentka, i nie znam tej kobiety – powiedział patrząc mi prosto w oczy – jest pani w ciązy? – dodał
- Nie jestem – odparłam. Do oczu napływały mi łzy. Nie tylko nie to proszę, nie chce przy nich płakać. Zamknęłam oczy i odwróciłam głowę, tak żeby przynajmniej Bobby nie widział moich łez. Ale widział. I patrzył na mnie i na ojca lekko zszokowany.
- Jeżeli to wszystko przeprosze państwa, prawdziwi pacjenci czekają – powiedział uśmiechnął się do wszystkich i nawet nie obdarzając mnie spojrzeniem wyszedł.
Razem z nim wyszedł lekarz i pielęgniarka wcześniej informując mnie ze mogę jeszcze zostać na noc ale jeśli czuję się w porządku mogę iść do domu i ze nic mi nie będzie. Zostałam sama z Bobbym.
- Co się dzieje Ritza – spytał
- nic – otarłam łzy i z trudem podniosłam się z łóżka – spadam stąd – wstałam z łóżka ale natychmiast zaczęło mi się kręcić w głowie. W ostatniej chwili Bobby przeskoczył przez łóżko i złapał mnie nim upadłam.
- Chcesz mieć wiecej siniaków? – spytał – połóż się i poleż chwilę. Nie można zrywać się tak gwałtownie.
Położyłam się a kiedy przestało mi się kręcić w głowie wstałam powoli i zaczęłam się ubierać. Bobby przez cały czas nie spuszczał mnie z oczu. Fajnie, wiem ze się martwi ale bez przesady. Spojrzałam na niego i aż przeszedł mnie dreszcz, och ale z niego przystojniak.
- Bobby chcę się ubrać – powiedziałam delikatnie – obróć się proszę – i palcem zrobiłam obrót w powietrzu.
- Jestem sanitariuszem widziałem wiele nagich ciał – uśmiechnął się ale posłusznie odwrócił się tyłem. Już miałam się rozebrać kiedy spojrzałam za siebie.
- Bobby, jaja sobie robisz?? – spytałam. Bo Bobby owszem odwrócił się ale stanął na wprost lustra które wisiało na ścianie i widział wszystko równie dobrze jakby się w ogóle nie odwracał
- Och no dobra idę na korytarz – powiedział i wyszedł.
Pokręciłam głową i uśmiechnęłam się pod nosem. Dobrze mieć takiego przyjaciela jak Bobby, trzeba tylko uważać, żeby ta przyjaźń pozostała. Ubrał się szybko i wyszłam z sali.
- podrzucisz mnie do domu?? – spytałam podchodząc do niego .
- jasne, ale najpierw zabieram cię na obiad – powiedział i złapał mnie za ręke – i bez dyskusji, musisz coś zjeść – dodał nim zdążyłam się odezwać.
Wiedziałam, że nie mam nic do gadania. Zresztą Bobby był jedyną osobą która mogła przy mnie postawić na swoim. Znaliśmy się już tyle czasu, że pozwalałam mu prawie na wszystko. Zawsze mogliśmy na siebie liczyć.

****

całą drogę do jego domu milczeliśmy. Bobby wyskoczył przy restauracji i kupił kurczaka na ostro z ryżem i coś do picia. Dojechaliśmy do jego domu, przez cały czas tłukły mi się po głowie słowa ojca „ nie znam tej kobiety” a to powodowało jeszcze większy ból głowy. Widziałam kontem oka jak Bobby przygląda mi się uważnie. Nie wiem kiedy znaleźliśmy się w jego mieszkaniu. Bobby posadził mnie na kanapie i dał aspirynę, a sam zajął się szykowaniem do stołu. Zjedliśmy w ciszy. Żadne z nas nie wspomniało słowem o tym co zaszło w szpitalu, ale wiedziałam ze ta rozmowa jest nieunikniona. Po zjedzeniu wróciliśmy na kanapę. Usiadłam wygodnie, Bobby usiadł naprzeciwko mnie i spojrzał mi w oczy
- dobra więc co się dzieje?? – zaczął – nie mów mi tylko że twój ojciec nadal wścieka się za to że zwiałaś z Michaelem zamiast po szkole isc na medycyne tak jak on chciał i nie odzywałaś od nich
- jak widzisz nadal ma mi to za złe. Chciałam od niego kasę nie dla siebie ale dla Letty. Ale nic do niego nie trafia. Nie wiem co mam począć.
- Przejdzie mu zobaczysz. Nie martw się. – uśmiechnął się do mnie ciepło. – co jeszcze cię gryzie – spytał
- Czy przed tobą nic nie da się ukryć? – uśmiechnęłam się słabo
- Ritza znamy się prawie 17 lat. Jesteśmy przyjaciółmi znam cię na wylot.
- Tak niestety masz racje.
Znaliśmy się z Bobby od 10 roku życia. Razem chodziliśmy do szkoły i na imprezy. Po ucieczce z domu Bobby był jedyną osobą z którą miałam kontakt. Ale przysiągł mi ze nikomu nie wyjawi gdzie jestem i co robie. Ja poszłam do policji on zaczął się uczyć na sanitariusza. Później rzadko się widywaliśmy. Aż do momentu jak zaczęłam prace na 55 tam gdzie i on.
- więc jak??
- Wiesz kto to Bosco?? – spytałam choć dobrze wiedziałam ze on wie kto to. Skinął jednak głową na znak ze wie – zaczęłam się z nim spotykać jakieś dwa miesiące temu. Pomógł mi przy Letty. Sypiamy ze sobą. Nie wiem czy coś do niego czuję. Ale on mam narzeczoną. Zdradza ja ze mną a mnie mówi ze jestem dla niego wszystkim. – zaczęłam- On chyba dla mnie też – dodałam nim zdążyłam ugryźć się w język. Wiedziałam ze zraniłam Bobbyego
- Olej i jego. Cruz wszyscy wiedzą ze on ma narzeczoną, mają mieć niedługo ślub. – powiedział trochę mniej miłym głosem i wstał z kanapy. – gdybyś powiedziała wcześniej ze się z nim spotykasz powiedziałbym Ci prawdę – dodał i poszedł do kuchni.
Świetnie pomyślałam nie ma co w ranieniu ludzi jestem niezastąpiona. Podniosłam się z kanapy i poszłam za nim do kuchni. Podeszłam do niego i stanęłam tuż za nim. On jednak nawet się nie odwrócił
- Bobby przepraszam nie powinnam była tego mówić. – powiedziałam. Bobby odwrócił się i spojrzał mi głęboko w oczy.
- Nic się nie stało – powiedział, ale widziałam smutek w jego oczach
- Stało się. Bo tak naprawdę to Ty i Letty jesteście dla mnie najważniejsi. Bez ciebie nie dałabym sobie rady. – powiedziałam
- Och nie przesadzaj – powiedział ale jego uczy zrobiły się bardziej radosne. Oparł się o blat i popatrzył na mnie.
- Prawda jest taka że schrzaniłem. Zauważyłem ze Ty i Bosco się spotykacie, ale nic Ci nie powiedziałem
- Trudno. Przynajmniej mam nauczkę, żeby się nie pchać w takie związki – powiedziałam ale głos mi się załamał i do oczu napłynęły mi łzy.
- Nie rozumiesz. Nie powiedziałem Ci bo byłem wściekły.
- Wściekły?
- Tak że spotykasz się z tym macho a mnie masz gdzieś
- Bobby to nie prawda – powiedziałam biorąc jego twarz w swoje dłonie – jesteś częścią mojego życia.
Pocałowałam go delikatnie w czoło. Spojrzeliśmy sobie w oczy i nim się zorientowałam co się dzieje Bobby pocałował mnie delikatnie w usta. Och nie tylko nie to pomyślałam ale oddałam mu pocałunek jeden drugi i następne.
- och Bobby – jęknęła i odsunęłam się od niego delikatnie – nie możemy. To zniszczy naszą przyjaźń. Nie chcę takiego pocieszenia po Bosco. – powiedziałam choć nie mogłam mu się oprzeć.
- Nie zmieni to naszych stosunków – powiedział choć chyba sam w to wątpił - i nie pocieszam cię po zdradzie Bosca – dodał
Objął mnie delikatnie i pocałował. Oddawałam mu pocałunek za pocałunkiem. Był taki delikatny nie to co Basco. Który rzucał się na dziewczynę niczym na zdobycz, zrobił co swoje i szedł na piwo. Powoli Bosco zaczął odchodzić w niepamięć. Bobby całował mnie dalej objął mnie i posadził na blacie. Zaczął rozpinać mi bluzkę i całować wszystko co miał w zasięgu. Zdarłam z niego bluze i już po chwili obydwoje wylądowaliśmy na podłodze, nie słysząc nic poza swoimi oddechami i z zapałem pochłaniając każdy skrawek swoich ciał.


****
- Jak się czujesz? – spytał Bobby opierając się na łokciu i patrząc na moje ciało. Jego ręka wciąż wędrowała po moim nagim ciele.
- Dziwnie – przyznałam. Leżałam nago na podłodze w kuchni wraz z moim najlepszym przyjacielem. I choć nie minął nawet dzień od tego co zaszło czułam wyrzuty sumienia.
- Hej Słońce nadal jestem i będę twoim najlepszym przyjaciele i nic tego nie zmieni – powiedział jakby czytając w moich myślach. – przysięgam – dodał widząc zwątpienie na mojej twarzy. Nawet jak będziesz miała innego faceta ja będę przy tobie jako przyjaciel a nie jako ten trzeci – uśmiechnął się i pocałował mnie
- Dziękuję, nawet nie wiesz ile to dla mnie znaczy – odparłam. Rozejrzałam się po mieszkaniu, mój wzrok padł na zegar.
- O kurwa – zaklęłam głośno i zerwałam się w poszukiwaniu ciuchów
- Co się stało – spytał zdziwiony
- Jest godzina 19. A ja o godzinie 14 miałam być z powrotem w pracy. Swersky mnie zabije
- Zawiozę cię – powiedział podnosząc się i ubierając się szybko. – pamiętaj ze nie możesz dziś prowadzić.
Zebrałam wszystkie swoje rzeczy rzuciłam mu kluczyki od auta i wybiegliśmy z mieszkania.

****
- sierżant Cruz – zawołał Swersky kiedy wpadłam na komisariat. No i świetnie zaraz się zacznie. – do mnie natychmiast
- tak poruczniku – zapytałam wchodząc do niego do biura. – coś się stało? – spytałam udając zaskoczoną
- miała być pani o 14 w pracy tak?? A która jest? Dochodzi ósma – krzykną
- przepraszam ale miałam wypadek – powiedziałam
- jaki wypadek – warknął
- ach nic biegłam wpadłam na jakiegoś faceta i upadłm uderzając się w głowe.
- Nic pani nie jest?
- Nic – powiedział
- Nie wierzę – przyjrzał mi się uwarznie. Grunt to zaufanie nie??
- Och lekkie wstrząśnięcie mózgu, ale mnie wypisali. Nie wolno mi tylko dziś prowadzić.
- Mogła pani zadzwonić – powiedział już nieco łagodniej
- Tak ma pan racje nie pomyślałam – odpowiedziałam zastanawiając się czemu tego nie zrobiłam.
- Dobra proszę się wziąć za robote – powiedział
- Tak jest – odwróciłam się i wyszłam.


****
- gdzie pani Była pani sierżnt – spytał Yoshi kiedy weszłam do biura.
- Własnie gdzie Byłaś – spytał Bosco
Kurwa co ten cham tu robi. Nie dość ze mnie okłamywał i tę swoją pannę też to jeszcze się czepia małego spóźnienia.
- to chyba nie twój zasrany interes – warknęłam na niego – nie musze się wam opowiadać.
- Przepraszam po prostu się martwiliśmy – powiedział Yoshi bo Bosca całkowicie wmurowało jak go ochrzaniłam.
A co on sobie myśli ze będę miła? Fakt ze nie wie ze ja wiem sprawiał mi tylko okrutna radość. On się mną bawił? To teraz ja zabawię się jego kosztem. Ze mną się nie zadziera i nie robi się ze mnie idiotki o nie. Udałam, że nie usłyszałam przeprosin, usiadłam za biurkiem i zajęłam się papierkami. O godzinie 23 opuściłam posterunek. Poszłam na drugą stronę do remizy, zabrałam Bobby’go i razem pojechaliśmy do mnie. Wsiadając z nim do samochodu zobaczyłam Bosca który stał osłupiały w drzwiach komisariatu i nie wiedział co się dzieje.

****

weszłam do mieszkania a za mną wszedł Bobby. W kuchni paliło się światło. Podeszłam do kanapy na której spał Dade. Rozejrzałam się w poszukiwaniu Letty. Poszłam do jej pokoju drzwi były zamknięte na klucz od mojej strony. Przekręciłam klucz i weszłam do pokoju.
- hej Letty jak się czujesz? –spytałam. Nie wiedziałam jaka będzie jej reakcja w końcu wczoraj uderzyłam ją w twarz.
- Och jak dobrze, że już jesteś. On chciał mnie zgwałcić. – rozpłakała się na moim ramieniu
- Kto Letty?
- Ten Dade – powiedziała
- Już nic ci nie grozi połóż się spać – powiedziałam zaprowadziłam ja do łóżka i przykryłam kółdrą. – śpij dobrze
Wyszłam i zamknęłam za sobą drzwi. Letty była na głodzie to jasne. Miała urojenia. Ale załatwiłam jej już odwyk. Bobby pożyczył mi pieniądze i opłaciłam jej pobyt na 4 miesiące. Wiem ze będzie jej ciężko, ale nie wyjdzie stamtąd przed upływem czasu. Tym razem nie będę kochającą siostrą która wyciągnie ją bo zacznie płakać jak jej ciężko. Spojrzałam na śpiącego Dade’a.
- niech śpi – powiedział Bobby przykrywając go kocem i podsuwając mu stołek pod złamaną nogę. Robił wszystko tak delikatnie.
Podeszłam do niego i pocałowałam go mocno
- choć – szepnęłam i pociągnęłam go w stronę sypialni, nie stawiał oporu. Zamknął drzwi i zgasił światło. W ciemnościach dotarliśmy do łóżka i zanurzyliśmy się w gorącą pościel i w swoje ciała

CDN


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Scully
Kapitan



Dołączył: 15 Paź 2005
Posty: 1112
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Kozienice

PostWysłany: 06/07/08, 3:56 pm    Temat postu:

Hehe, Cruz miała być o 14, a znalazła się na komisariacie po 19 :d Co tam, 5 godzi w te, czy we wte Jakoś ciężko mi sobie wyobrazić Cruz z Bobby'm, oj ciężko, ale mimo to podoba mi się :d
Świetna część Wink


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Cortez
Porucznik



Dołączył: 03 Maj 2006
Posty: 880
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Warszawa

PostWysłany: 06/07/09, 9:11 am    Temat postu:

och zawsze jest punktualna wiec co tak te 5 godzin

wiem mialam nie robic zadnego romansu typu Bobby&Cruz ale tak wyszlo Wink
ale fajnie ze mimo to Ci sie podoba


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Cruz
Szef Biura



Dołączył: 07 Gru 2005
Posty: 3297
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Ziemia-Europa-Polska-woj. kujawsko-pomorskie-Bydgoszcz

PostWysłany: 06/07/09, 9:41 am    Temat postu:

Rzeczywiście ciężko wyobrazić sobie ich razem, ale w sumie dlaczego nie? Wink Podobało mi się to jak Cruz mówiła Bobby`emu o Bosco i jak najechała na Bosco w komisariacie W ogóle super część

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Cortez
Porucznik



Dołączył: 03 Maj 2006
Posty: 880
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Warszawa

PostWysłany: 06/07/22, 1:43 am    Temat postu:

dobra z trudem ale napisalam kolejną część speszyl for Cruz :* bo gdyby nie Ty to by mi sie nie chciało i zostawiłabym to opowiadanie. ale jest część mam nadziej ze nie jakaś tragiczna. starałam sie.

więc życzę miłego czytania i czekam na komentarze



Część szósta

Całą noc nie mogłam spać. I to nie dlatego, że Bobby nie dawał mi spać, po prostu dręczyły mnie okropne wyrzuty sumienia. Z jednej strony chciałam Bobbyego a z drugiej bez przerwy myślałam o Bosco. Ale nie chciałam skrzywdzić Bobbyego był moim przyjacielem i był przy mniej w każdej sytuacji. A co jeśli go zranie i nasza przyjaźń skończy się na zawsze. Tego nie chce. Tak rozmyślałam całą noc od czasu do czasu zapadając w niespokojny sen. O szóstej rano nie mogłam już jednak zasnąć i postanowiłam wstać. Odwróciłam się w stronę Bobbyego ale jego tam nie było. Za to u mojego boku spała Letty. Troche mnie to zdziwiło więc podniosłam się z łóżka i rozejrzałam po sypialni. Na mojej nocnej szafce leżała kartka od niego. „dostałem wezwanie, Kim jest chora i musze ją zastąpić. Zobaczymy się w pracy. Całuje B”. Ubrałam się i poszłam do kuchni. Dade tez już nie spał. Siedział, pił kawę i oglądał telewizje. Kiedy weszlam do kuchni podniósł na mnie wzrok i uśmiechnął się
- późno wczoraj wróciłaś – zaczął wstając i odstawiając kubek do zmywarki
- przepraszam na pewno miałeś swoje plany, a ja zawaliłam Ci cały dzień.
- Uwierz mi gdybym miał plany zadzwoniłbym i ci powiedział
- Dzięki - powiedziałam calując go delikatnie w policzek.
- I jak załatwiłaś wszystko?? – spytał lekko speszony moimi podziękowaniami
- A tak już dziś Bobby zawiezie Letty do ośrodka. Powiedział ze lepiej zebym jej nie wiozła bo jeszcze zmienie zdanie i jej tam nie zostawie – dodałam widząc jego zdziwienie
- Acha chyba, że tak.
- Idziesz pobiegać – spytałam ale zaraz przypomniałam sobie, że Dade ma noge w gipsie. Uśmiechnęłam się więc tylko przepraszająco i wyszłam z domu.

****

w czasie biegania mogłam sobie wszystko poukładać. Będzie mi trochę łatwiej bez Letty, ale z myślą ze jest w bezpiecznym miejscu, a nie gdzieś na ulicy. Postanowiłam przede wszystkim być bardzo miła dla Bosco i zobaczyć jak sprawy się potoczą. Może to wcale nie była jego narzeczona? Może ktoś sobie zrobił jaja np. Yokas. A jeśli była to prawda to się zemszczę ale na razie nie chcę by on wiedział ze ja wiem. No i została jeszcze sprawa Bobbyego, muszę zrobić wszystko by nasza przyjaźń przetrwała. Wyciągnęłam telefon i wybrałam jego numer. Po kilku sygnałach zgłosiła się jednak poczta. Rozłączyłam się i spróbowałam ponownie. Za trzecim razem postanowiłam jednak się nagrać
- Hej Bobby to ja Ritza. Nie lubie nagrywac się na sekretarki ale trudno. Pamiętasz, że obiecałeś zawieść Letty do zakładu?? Musisz być u nich najpóźniej o 12, a Dade może być u mnie tylko do 10 więc czekam na telefon bo jak cos to sama ja zawioze. Trzymaj się Cruz
Rozłączyłam się i weszłam do bloku. Przebrałam się zamówiłam taksówkę i pojechałam do pracy.

****
weszłam na posterunek i pierwsza rzecz wpadłam na nikogo innego jak samą Kim.
- co tu robisz? Myślałam, że jesteś chora – powiedziałam nim zdąrzyłam ugryźć się w język.
- Ja?? Kto ci to powiedział – spytała zdziwiona
- A coś słyszałam – mruknęłam pod nosem mijając ją. Bobby mnie okłamał. Dlaczego?
Rozmyślałam idąc i wpadłam na kogoś podniosłam głowę i ujrzałam Bobbyego. Ale wcale nie wygladał na speszonego tym ze mnie zobaczył ani tym ze kilka kroków ode mnie stoi Kim
- o Ritza cześć – cmoknął mnie w policzek – szukałem cie własnie
- ee, tak? – zdziwiłam się – to choć do gabinetu – poprowadziłam go do swojego gabinetu i zamknęłam drzwi – co się dzieje – spytałam kiedy spojrzałam na niego
- przepraszam za tę akcje o Kim. Ale byłaś niespokojna w nocy, prawie w ogóle nie spałaś więc pomyślałem, że się ulotnie
- zostawiłeś mnie samą – odparłam z wyrzutem
- nigdy bym tego nie zrobił ale – zaczął się tłumaczyć
- ale zrobiłeś. Zaciągnąłeś mnie do łóżka, a potem zostawiłeś jak dziwke – wrzasnęłam na niego. Może troche przegiełam ale to w końcu on chciał ja się opierałam. To ze uległam to już inna bajka
- nie krzycz i daj mi cos powiedzieć – przerwał mi
- nie chce tego słuchać Bobby spieprzyłeś i tyle – odwróciłam się do niego plecami
- odszedłem bo przez sen ciągle powtarzałaś imię „Bosco” nie chciałem wchodzić w parade – powiedział odwracając mnie w swoją stronę.
Co?? Co on mówi, ja mowiłam przez sen. Nie to nie możliwe i do tego ze Bosco? A może, bo mi się śnił. Och ale ze mnie idiotka
- Bobby przepraszam ja – tym razem ja zaczęłam się tłumaczyć
- Nic się nie stało. Nie odpowiadamy za to co mówimy przez sen. A teraz pozwolisz ze pojadę i zawiozę Letty na odwyk – objął mnie delikatnie i wyszedł
- Bobby – zawołałam – wybaczysz mi – spytałam gdy się odwrócisz
- Przyjaciele na wieki – zawołał tylko uśmiechając się promiennie
Wiedziałam ze mi wybaczył i ze znów będzie jak dawniej. Tak. Tak jak dawniej. Bo nic się nie zepsuło. Nasza przyjaźń była poddawana o wiele trudniejszym próbą i zawsze dawaliśmy rade. Więc i teraz nam się udało. Uff, teraz mogę spokojnie zająć się pracą.

****

dzień upływał strasznie nudno. Ok. godziny 13 wrócił Bobby i powiedział ze Letty oczywiście mnie nienawidzi i nie chce mnie znać. Przywykłam już do tego. Zawsze mnie nienawidziła kiedy odstawiała prochy. A później do póki znów nie zaczynała byłam kochana. Taki już los nie ćpającej siostry która chce pomóc. Właśnie siedzieliśmy z Dadem, którego podrzucił Bobby i przeglądaliśmy papiery kiedy wszedł Bosco.
- Hej Cruz wyskoczysz, ze mną na lunch? – spytał
Co za dupek pomyślałam jak on śmie. Zaraz go chyba nakopie. Ale zaraz tez przypomniałam sobie ze miałam być dla niego miła. Więc skinęłam głową, wzięłam kurtkę i wyszłam za nim z gabinetu. Poszliśmy do jednej z knajpek Bosco zamowił coś do jedzenia i kawę. Siedzieliśmy chwilę w milczeniu poczym Bosco zaczął nawijać
- stęskniłem się za tobą skarbie wiesz?? – powiedział biorąc mnie za ręke
- och doprawdy? – spytała. Ledwo zdążyłam ugryźć się w język, żeby go nie zjechać.
- No jasne. Nie wierzysz – przechylił się przez stół i pocałował mnie mocno. Och jak on zajebiście całuje nie potrafię mu się oprzeć. Nie dosyć powiedziałam sobie stanowczo
- Teraz wierzę - odparłam odsuwając się od niego.
- Słyszałem ze wysłałaś Letty na odwyk to prawda? –
- Tak prawda – wieści na komisariacie rozchodza się szybciej niż gdziekolwiek indziej. To masakra pomyślałam
- Czyli masz wolną chate – wyszczerzył zęby – mogę dziś zajrzeć?
- Zastanowie się – odparłam i podniosłam się od stołu – musze lecieć mam jeszcze sporo roboty
- Cruz
- Ta??
- Co cie łączy z tym Bobbym?
A ten co kurde zazdrosny? Sam mam narzeczoną i mnie i jeszcze ma czelność być zazdrosny
- to mój najlepszy przyjaciel od dzieciństwa – odpowiedziałam zgodnie z prawdą i wyszłam.

****

do końca pracy męczyły mnie czarne myśli. Z jednej strony chciałam aby Bosco dziś do mnie przyszedł, ale z drugiej strony nie odpowiadała mi pozycja „tej drugiej”. I wiecie co jest najlepsze?? To ze rozwiązanie przyszło samo. Ale od początku.
Kiedy wróciłam po lanchu do biura, Bosco zapakował swój tyłek do samochodu i razem z tą wredną Yokas pojechali na patrol. Nie było ich cały dzień. Przez ten czas załatwiłam wszystkie sprawy. Stwierdziłam ze wychodząc powiem Bosco, że może przyjść. A co mnie tam trudno, może widocznie jestem zdzirą. Wtedy przyszedł Swersky i poprosił zebym odbierała przez chwile telefony bo on musi wyjść. Choć niechętnie ale się zgodziłam. I stała tam sobie kiedy nagle na posterunek weszła mała drobna blondynka. Rozejrzała się niepewnie zobaczyła mnie i podeszła do mnie.
- przepraszam. Szukam oficera Boscorelliego – powiedziała
- nie ma go – odparłam – a kto szuka?? – spytałam. Jej głos wydawał mi się znajomy, ale nie mogłam skojarzyć skąd.
- Laura Thorn. Jestem jego narzeczoną – odpowiedziała. A więc już wiem skąd znam ten głos.
- Ooo, Laura – uśmiechnęłam się – miło mi cię poznać. Jestem sierżant Cruz. Od czasu do czasu szefowa Bosca i nie tylko – puściłam do niej oczko. – chcesz się czegoś napić. Bosco powinien być za jakieś 15 min
- O chętnie, może być kawa
Podałam jej kawę drugą wzięłam dla siebie. Patrzyłam na nią chwile. Nie była ładna. Na pewno nie ładniejsza ode mnie. Szczerze to była nawet trochę brzydka bo podobna do Yokas. Bez kitu. Miała długie blond farbowane włosy była chuda i miała może z 160. Jednym słowem mała myszka
- opowiedz mi jaki Mo jest w pracy - odezwała się
- jest uczciwy i sumienny – powiedziała. Mo co za kretyńska ksywka. Skąd on ją wziął – zupełnie inaczej niż w prawdziwym życiu – dodałam z ironicznym uśmiechem. Laura wyglądała na trochę speszoną – a jaki Bosco jest jako narzeczony? – spytałam ja tym razem
- jest troskliwy, opiekuńczy. I każdą wolną chwilę spędza ze mną. Kocham go – zaczęła wyliczać uśmiechając się głupio.
Już chciałam dłużej pociągnąć tę gierkę kiedy zobaczyłam jak Bosco z tą paskudą Feith (nie trawię tej baby) wchodzą na posterunek.
- Bosco – zawołałam – zobacz kto po ciebie przyszedł – dodałam kiedy Bosco z uśmiechem szedł w moją stronę. Na widok Laury uśmiech spełzł mu z twarzy
- Hej kotku – zaświergotała Laura – chciałam ci zrobić niespodziankę – rzuciła mu się na szyje
- Świetnie – odparł – ale zejdź ze mnie jestem w pracy.
Popatrzyłam na nich chwilę poczym wyszłam z za blatu i okrążyłam ich. Podeszłam do Bosca i szepnęłam mu do ucha.
- jest brzydsza ode mnie i pewnie gorsza w łóżku – oczywiście było to powiedziane teatralnym szeptem. Tak że Laura to usłyszała, a w jej oczach zaszkliły się łzy – ups – dodałam głupio widząc ze usłyszała i nim Bosco zdążył zareagować i mnie zatrzymać weszłam do gabinetu i zamknęłam za sobą drzwi.


CDN


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Cruz
Szef Biura



Dołączył: 07 Gru 2005
Posty: 3297
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Ziemia-Europa-Polska-woj. kujawsko-pomorskie-Bydgoszcz

PostWysłany: 06/07/22, 2:08 am    Temat postu:

Au... Ale ta Cruz wredna Razz Podobne to do niej, ale jakoś mi się nie podoba. Ale tekst był mocny. Tylko żal mi tej Laury. Biedna Ale część zajebista! Zwłaszcza z tym jak Cruz wyjechała do Dade`a: "Idziesz biegać?" Laughing Albo rozmowa z Bobbym i Cruz gadająca prze całą noc "Bosco..." SUPER!!!
I czekam na więcej i oczywiście dziękuję za dedykację ;*


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Scully
Kapitan



Dołączył: 15 Paź 2005
Posty: 1112
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Kozienice

PostWysłany: 06/07/22, 1:13 pm    Temat postu:

Hah! Cruz wredna lol Mi do do niej absolutnie pasuje. Ale nadal nie mogę sobie wzbrazić Cruz razem z Bobbym. Czesc swietna, jak zawsze

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Cortez
Porucznik



Dołączył: 03 Maj 2006
Posty: 880
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Warszawa

PostWysłany: 06/07/22, 3:29 pm    Temat postu:

mnie tez pasuje wredna Cruz lol zabardzo przyzwycziłysmy sie do dobrej i kochanej Cruz z naszych opowiadan. a zreszta najlepszą obroną jest atak nie Very Happy
Scu nie martw sie przeciez to juz koniec Bobby&Cruz teraz pozostała tylko przyjaźń.

no Laura nic nie zawiniła ale przynajmniej i Bosco oberwał jak bede dzis po imprezie w stanie pisac to napisze dalej Wink


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Asiula
Kadet



Dołączył: 15 Paź 2005
Posty: 112
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Stalówka

PostWysłany: 06/07/22, 4:48 pm    Temat postu:

ta pisz pisz pisz dalej, szybciutko! nie mogę się doczekać kolejnej części! Very Happy ta cześć nie jest tragiczna, jak mogłaś tak myśleć... jest zajebista! szybciutko pisz kolejne! i nie waż się zostawić tego ficka pozdrawiam :*

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Cortez
Porucznik



Dołączył: 03 Maj 2006
Posty: 880
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Warszawa

PostWysłany: 06/07/23, 11:59 pm    Temat postu: cześć siódma

no wiec moze nie szybciutko ale jest kolejna część. mam nadzieje ze ok mimo iz na trzeźwo lol
czekam na komentarze i milego czytania

Część siódma


Kurcze zachowałam się trochę po chamsku. W końcu ta dziewczyna w niczym nie zawiniła. Ale sorry nie zamierzam być jego panienką na noc jak z Laurą nie może to do mnie leci. Jak na potwierdzenie moich słów otwierają się drzwi i wpada wściekły Bosco. Uśmiecham się mimo wszystko na ten widok.
- co to miało Kurwa być – krzyczy na mnie
- opanuj się Bosco – mówię z uśmiechem na twarzy – jestem twoją szefową i sierżantem więc szacuneczek – klepię go po ramieniu, podchodzę do biurka i zaczynam przeglądać jakieś papiery
- jak mogłaś tak powiedzieć – krzyknął ale już zdecydowanie ciszej – przecież ona to usłyszała
- bo miała usłyszeć – uśmiecham się
- ale po co – mówi zrezygnowanym tonem.
Patrzę na niego i widzę ze cierpi. O tak bardzo dobrze. Niech cierpi. Ja tez cierpie bo mnie wydymał. Czuję się przez niego okropnie. Jak mogłam być tak głupia i myśleć ze mu na mnie zależy
- czemu to zrobiłaś – pyta ponownie
- a cos ty sobie myślał co – teraz ja krzyczę – myślałeś ze możesz mnie posuwać i mieć narzeczoną i nic sobie z tego nie robić?? Tak myślałeś – krzyczałam coraz głośniej widząc jak się stara by mnie uciszyć – to jesteś w błędzie. Nie jestem pierwszą lepszą laską którą sobie wyrwiesz i przelecisz. Zapłacisz i za to bo ja nie lubię jak ktoś ze mnie robi idiotkę
- ale Cruz to był tylko sex nic nie znaczący a teraz straciłem dziewczynę – powiedział.
Nie wiem kiedy i jak to się stało ale moja zaciśnięta pięść sama poleciała w kierunku jego twarzy. Po chwili Bosco leżał na ziemi a z nosa ciekła mu krew. Popatrzył na mnie z lekkim szokiem i dotknął dłonią nosa
- złamałaś mi nos – powiedział a w jego oczach zaszkliły się łzy bólu i złości
- po drugiej stronie masz sanitariuszy – odparłam – idz niech cię opatrzą – powiedziałam wzięłam swoje rzeczy i wyszłam z posterunku.


****

wróciłam do domu ok. 21. Kurcze ale tu pusto. Teraz jak Letty jest na odwyku aż nie chce mi się wracać do tego domu. Niby zawsze jestem tu sama, ale dziś jest tak inaczej. Letty na odwyku Bobby pracuje a Bosco zrobił mnie w balona. Weszłam do kuchni żeby zrobić sobie coś do jedzenia, ale lodówka świeciła pustkami. Cholera czy ten dzień musi być taki posrany. Zrezygnowana walnęłam się na kanapę i włączyłam telewizor. Leżałam tak z dobre pół godziny kiedy nagle odezwał się dzwonek do drzwi. Podniosłam się i poszłam otworzyć. W drzwiach stał Bobby.
- pomyślałem ze jesteś głodna – uśmiechnął się i wyciągnął w moją stronę dwa durze opakowania pizzy.
- Skąd wiedziałeś? – spytałam biorąc pizze, wchodząc z nią głębiej do mieszkania
- Widziałem rano ze masz pustki w lodówce więc proszę – uśmiechnął się i zamknął drzwi.
Usiedliśmy przed telewizorem i zaczęliśmy jeść i oglądać film który Bobby wypożyczył. Ok. godziny 24 poczułam się strasznie senna. Podniosłam się z kanapy, wyniosłam pozostałości po kolacji do kuchni, pożegnałam się z Boobym i poszłam spać. Bobby został na kanapie. Nie ustalaliśmy tego, ale każde z nas wiedziało, że tak będzie lepiej i dla niego i dla mnie.


****
rano tylko weszłam na komisariat i już wiedziała, że wszyscy wiedzą co zaszło między mną a Bosco. I tak jak przypuszczałam nie musiałam długo czekać na wezwanie do szefa.
- co tu się wczoraj stało pani sierżant – spytał jak tylko zamknęłam za sobą drzwi
- nie wiem o czym pan mówi – udałam zdziwioną.
Kurcze dopiero dziś rano dotarło do mnie jakie mogą być konsekwencje wczorajszej rozmowy. Mogliśmy ją przeprowadzić gdzieś indziej. W końcu jestem szefową Bosca, a romanse w pracy są zabronione. Jedno z nas może za to polecieć. A ja nie chce ani żeby to był Bosco a tym bardziej ja. Więc muszę ściemniać i udawać ze nie wiem o co chodzi. Dzieki Bogu że ze mnie taka dobra aktorka.
- nie wie pani?? – wyrwał mnie z zamyślenia – to może przypomnę pani tę wczorajszą kłótnię kochanków. Bo cały komisariat słyszał
- dobra to moja wina poniosło mnie – powiedziałam
- nie obchodzi mnie czy to pani czy jego wina – odpowiedział – wie pani że jedno z was albo i obydwoje możecie za to poleciec??
- Jak z nim sypiałam nie był moim podwładnym więc nic nam nie grozi – wypaliłam
- Czyżby??
- Nawet jeśli to gdzie ma pan udokumentowane ze dla mnie pracował w tym czasie?
Wiedziałam ze nie ma, wypożyczał mi Bosca na godzine dwie od czasu do czasu na cały dzień i to wszystko. A nie sypiałam z Bosco w czasie pracy więc nic na nas nie mieli.
- proszę wracać do pracy – powiedział. On też wiedział, że mam racje – i panować nad swoim głosem.

****


uff tym razem mi się upiekło, ale muszę uważać. Ledwo zdążyłam wejść do biura kiedy przyszło zgłoszenie
- trzech uzbrojonych mężczyzn wtargnęło do szpitala św.Łukasza. prosimy o wsparcie. Mamy co najmniej pięciu rannych w tym dwu lekarzy.
Wymieniliśmy z Dadem spojrzenia, chwyciliśmy za kamizelki i broń i polecieliśmy do samochodu.
- dobrze ze zdjęli ci już gips – powiedziałam kiedy Dade pędził przed siebie
- tak. Jeszcze nie biegam jak dawniej ale tez jest nieźle. W końcu zdjęli mi go wczoraj. – wyszczerzył się i wyminął kolejne samochody. W końcu dojechaliśmy pod szpitala. wyskoczyliśmy z samochodu i bocznym wejściem przedostaliśmy się do szpitala.

****

to była rutynowa i szybka akcja. 3 uzbrojonych kolesi którzy chcieli się zemścić ale nie mieli zielonego pojęcia jak itp. No dobra może nie do końca bo postrzelili tych trzech lekarzy którzy im podpadli, ale kompletnie się nie zabezpieczyli przed naszym przyjazdem. Tak ze raz dwa ich zgarnęliśmy. I wszystko było by ok. gdyby nie fakt, że jednym z tych lekarzy był nie kto inny jak mój ojciec. Kurcze pierwsza rzecz jaka mi przyszła do głowy to, to ze ma za swoje. Za to, że mnie zostawił i Letty na pastwę losu. Ale z drugiej strony to jednak mój ojciec nie.
- pani sierżant – usłyszałam za sobą. Odwróciłam się i stanęłam twarzą w twarz ze Swerskym
- tak poruczniku??
- Czy jest pani pewna ze chce pani prowadzić tę sprawę? – spytał. Co on taki miły. Normalnie powiedziałby odbieram sprawę i tyle, a ten się pyta? Dziwne
- Tak poruczniku. Proszę mi jej nie odbierać
- Dobrze. Ale jakby co to proszę nie bac się poprosić o pomoc
- Tak jest
Odszedł a ja odnalazłam Dade’a i poszłam z nim do lekarza który zajmował się postrzelonymi lekarzami.
- dzień dobry doktorze. Sierżant Cruz i funkcjonariusz Dade. Możemy zając chwilkę? – spytałam
- Cruz? – spytał patrząc na mnie zza okularów – Maritza Cruz
- Tak. – odparłam lekko zdziwiona – znamy się doktorze??
- O tak choć możesz nie pamiętać. Bywałem u was w domu. Jestem przyjacielem twojego ojca. Doktor Moralez – przedstawił się. O teraz sobie przypomniałam. Mojego ukochanego wujka któremu zawsze wskakiwałam na kolana i słuchałam jego opowieści o krwawych operacjach, ku niezadowoleniu rodziców. A jak podrosłam to nawet się w nim podkochiwałam. Nadal był nieziemsko przystojny choć nieco starszy niż wtedy. Kiedy miałam 16 lat trochę popsułam nasze stosunki i od tego czasu jak ja była w domu to jego nie było. A teraz az głupio było mi spojrzec mu w oczy. On jednak podszedł i objął mnie delikatnie. Poczułam się niezręcznie więc delikatnie wysunęłam się z jego uścisku i odsunęłam do Dade’a
- Co z pacjentami doktorze? – spytałam
- Jeden to doktor Tomas Crampp chirurg. Został postrzelony w ramię. Ale to nic groźnego. Wyliże się. Drugi to pani doktor Margaret Spartilo anestezjolog, dostała w płuco, ale już jest po operacji. Przeżyje. A trzecia ofiara to twój ojciec. Nie ukrywam ze jest w najgorszym stanie. Odepchnął Margaret z lini ognia i sam oberwał dwie kulki. Jedna trafiła go w żołądek, druga przeszła tuż przy sercu. Przeżyje, ale trochę potrwa nim się wyliże. Operacja powinna się skończyć lada chwila.
- Dziękuje za informacje. – powiedziałam podczas gdy Dade zapisywał informacje w notesie – wie pan może dlaczego, zaatakowali szpital??
- Och im chodziło tylko o tych trzech konkretnych lekarzy – powiedział
- Skąd pan wie – wtrącił się Dade
- Ci męzczyzni to rodzina – zaczął
- To wiemy – przerwałam mu
- Tak żona jednego z nich była tu operowana. Była w zagrożonej ciąży. Dostała wylewu w czasie porodu. Dziecko zmarło a następnie ona na sali operacyjnej. Nic nie dało się zrobić. Jej brat, mąż i starszy syn byli wściekli. Odgrażali się ze ich zabiją. Ale kto w takiej sytuacji nie mowi takich rzeczy. Nikt nie brał tego na poważne, aż do dziś.
- Dziękuje doktorze – powiedziałam i poszliśmy do pierwszego lekarza.
Przesłuchanie go zajęło nam trochę czasu, jeszcze więcej przesłuchanie doktor anestezjolog bo mowienie sprawiało jej wielki problem. Kiedy wyszliśmy do doktor Sartilo, mój ojciec leżał już na sali pooperacyjnej. Stanęliśmy z Dade’m za szybą i przyglądaliśmy mu się dłuższą chwile.
- przyniosę kawy – powiedział Dade i odszedł. Zostałam sama i dalej patrzyłam w szybę.
Nagle wyczułam ze obok mnie ktoś stoi.
- dlaczego mu to zrobili – zapytała mnie ta kobieta. Jej głos był pełen bólu i zwątpienia. Płakała i nie ukrywała łez.
- Naraził się im więc się zemścili – powiedziałam choć słowa z trudem przechodziły mi przez gardło.
- Nie mogę go stracić. Wie pani – popatrzyła na mnie. Ja jednak dalej uparcie patrzyłam przed siebie. Nie umiałam spojrzeć jej w oczy
- Tak wiem.
- Nie nic pani nie wiem. Wy policjanci uważacie się za wszystko wiedzących. Gówno prawda. Wie pani ze jeśli go stracę zostanę sama. Poza nim nie mam nikogo
- A dzieci - spytałam a głos coraz bardziej mi się łamał.
- Nie mamy dzieci.
- Przykro mi
- Już nie mamy. Mieliśmy dwie piękne i kochane córki. Ale obydwie zeszły na złą drogę. Jedna uciekła z domu w wieku 18 lat i od tej pory nie mam zielonego pojęcia co się z nią dzieje. Czy żyje czy ma się dobrze z kochającą rodziną. A druga młodza. Zawsze chciała być jak jej starsza siostra – zaśmiała się histerycznie. – ale zaczęła ćpać wyrzucili ja ze szkoły, a mój mąż z domu. Nie chciał trzymać w domu ćpunki. Nie wiem co się z nią teraz dzieje. Pewnie już nie żyje. – wydmuchała głośno nos
- Letty jest na odwyku – powiedziałam po chwili milczenia – a ja jestem sierżantem policji. Nie mam rodziny jestem sama od czasu do czasu z Letty – odpowiedziałam
Odwróciłam się i poraz pierwszy od 7 lat spojrzałam na swoją piękną i kochaną matkę. Teraz taką zmizerniała i zmęczoną życiem. Jej widok takiej zmęczonej sprawiał ból a świadomość ze to przeze mnie bolała jeszcze bardzie. Po policzkach zaczęły płynąc mi łzy, ale nie powstrzymywałam ich. Stałyśmy tam jak wrośnięte w ziemie i patrzyłyśmy na siebie.
- Mamo – odezwałam się cicho i niepewnie. A to jedno któtkie słowo spowodowało, że mi wybaczyła. Ze wszystko co złe odeszło w niepamięć
- Och Ritza – rozpłakała się.
Rzuciłyśmy się sobie w objęcia i stojąc tam płakałyśmy. Ale były to łzy szczęścia. Które powodowały na naszych wargach uśmiech. A słowa Kocham wypływały z moich ust jak rzeka po raz pierwszy od 7 lat.


CDN


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Asiula
Kadet



Dołączył: 15 Paź 2005
Posty: 112
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Stalówka

PostWysłany: 06/07/24, 12:39 pm    Temat postu:

ale dupek sie okazał z tego Bosco normalnie nie przejął sie co czuła zbytnio Laura, tylko to ze on sam stracił dziewczyne! masakra!!!
ale ogólnie cześć świetna, no i motyw z matką Cruz, genialnie się zapowiada
Cytat:
Nie wiem kiedy i jak to się stało ale moja zaciśnięta pięść sama poleciała w kierunku jego twarzy
hehe wyobrażam to sobie nawet lol
bardzo mi się podoba, pozdrawiam i czekam na kolejne!


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Cruz
Szef Biura



Dołączył: 07 Gru 2005
Posty: 3297
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Ziemia-Europa-Polska-woj. kujawsko-pomorskie-Bydgoszcz

PostWysłany: 06/07/24, 2:16 pm    Temat postu:

Ach ten Bosco Evil or Very Mad Ale z niego cham. Dobrze, że Cruz mu przywaliła Twisted Evil Co prawda oni i tak powinni być razem i mam nadzieję, że będą, ale Bos się okropnie zachował i mu zawsze chodzi tylko o seks, czyż nie?
Genialny koniec - matka Cruz. W ogóle fajnie, że Cruz ma w końcu rodzinę - rodziców i siostrę. Myślę, że ojciec jej wybaczy, a przynajmniej mam taką nadzieję i że będzie już oki Wink
A Bobby jak zwykle taki kochany Very Happy Uwielbiam gościa, jak zawsze! Very Happy
Super część i czekam na więcej!


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Cortez
Porucznik



Dołączył: 03 Maj 2006
Posty: 880
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Warszawa

PostWysłany: 06/07/24, 5:39 pm    Temat postu:

dzieki dziewczyny Wiecie po prostu zawsze zal mi bylo Cruz ze ona taka sam jest odizolowana od reszty. czasem mialo sie wrazenie ze tylko tam przeszkadza i wszystko niszczy. a ja chce to zmienić Very Happy
a Bosco? szkoda gadac ale w koncu to opowiadanie o nich wiec go nie skreslajcie Wink


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Wyświetl posty z ostatnich:   
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum Third Watch - Brygada Ratunkowa Strona Główna -> FanFiction Wszystkie czasy w strefie EET (Europa)
Idź do strony Poprzedni  1, 2, 3, 4  Następny
Strona 2 z 4

 
Skocz do:  
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach


fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001, 2005 phpBB Group
gBlue v1.3 // Theme created by Sopel & Programosy
Regulamin