Forum Third Watch - Brygada Ratunkowa Strona Główna

 Pomocna dłoń
Idź do strony 1, 2, 3, 4  Następny
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu
Autor Wiadomość
Cortez
Porucznik



Dołączył: 03 Maj 2006
Posty: 880
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Warszawa

PostWysłany: 06/06/28, 8:11 pm    Temat postu: Pomocna dłoń

hej people Very Happy naskrobałam coś nowego. mam nadzieje że sie spodoba. czekam na komentarze. miłego czytania Very Happy
pozdrawiam Razz


Pomocna dłoń

Autor: Kinia
o kim?? Cruz



Część pierwsza

Jest środek tygodnia, godzina 8 rano, a ja siedzę w pracy. Po raz setny przeglądam dokumenty dotyczące Beforda. Staram się znaleźć wskazówki które pomogą nam w jego ujęciu, ale niestety bez skutecznie. Tak naprawdę przeglądam je codziennie od piątku. W tedy to dostaliśmy cynk od anonimowego informatora gdzie mieszka Bestia, przyjaciel Beforda i jego prawa ręka. Niestety w czasie akcji Bestia zginął i znów utknęliśmy w martwym punkcie. Ciągle jednak wierzyłam, że coś znajdziemy, że dorwiemy tego skurwiela.
- pani sierżant, od dawna już pani tu siedzi? – spytał Dade stawiając przede mną kubek z gorącą kawą
podniosłam wzrok i spojrzałam na zegarek godzina 9. Wow ale ten czas szybko leci. Wzięłam łyk kawy którą Dede mi przyniósł i dopiero w tedy poczułam jaka jestem głodna.
- prawdę mówiąc to od wczoraj. Nie mogłam oderwać się od tych dokumentów. Boże ale zgłodniałam, masz ochotę coś zjeść?/
- och, czemu nie. Jeszcze nie jadłem śniadania. Mam coś zamówić czy gdzieś pójdziemy??
Nagle rozległ się dzwonek telefonu. Sięgnęłam do kieszeni i spojrzałam na wyświetlacz. Nie znałam tego numeru, ale w tej robocie to było normalne. Pewnie połowa Nowego Yorku ma mój numer.
- Sierżant Cruz – powiedziałam do słuchawki
- Ritza?? Ritza to ty?? – odezwał się głos w słuchawce. Był dziwnie znajomy, ale jakoś nie mogłam sobie przypomnieć do kogo należy
- Tak. słucham kto mówi?
- Ritza ja już nie daje rady proszę pomóż mi. – osoba po drugiej stronie zaczęła płakać i już wiedziałam do kogo należy głos. Chciałam spytać gdzie jest ale połączenie zostało przerwane.
- Coś nie tak pani sierżant?? – spytał Dade. Cały czas przysłuchiwał się tej rozmowie. I był lekko zaniepokojony.
- Choć musimy lecieć, wyjaśnię ci później – chwyciłam kluczyki i wyszłam z biura
- A śniadanie? – spytał Dade dołączając do mnie.
- Zjemy po drodze nie ma czasu
Wychodząc z komisariatu minęliśmy w drzwiach Bosca i Faith. Spojrzałam na Bosca a kiedy nasze oczy się spotkały poczułam delikatne szarpnięcie w okolicy pępka. Jakbym nagle oderwała się od ziemi. Szybko odwróciłam wzrok. Ten facet jest cudowny, chciałabym mieć go tylko dla siebie. Ale nie czas na to. Nad nim popracuje później. Rzuciłam Dadeowi kluczyki i wyciągnęłam komórkę.
- ty prowadzisz – wskoczyłam na miejsce dla pasażera i wybrałam numer. – cześć Dominik. Potrzebuje twojej pomocy. Możesz być za 30 minut tam gdzie zawsze? – spytałam kiedy osoba po drugiej stronie odebrała telefon. – sprawdź mi proszę ten numer 543-987-234. Usłyszałam tylko pospieszne ok i rozmówca rozłączył się. Skinęłam Dadeowi głową . Wiedział gdzie jedziemy wiec ruszyliśmy i jechaliśmy dalej bez zbędnych pytań.

****

zatrzymaliśmy się przy parku przy 55 Alei. Wysiedliśmy i udaliśmy się w stronę fontanny. Uwielbiałam takie spotkania. Szybki telefon, szybkie spotkanie i wymiana informacji. Z daleka widziałam że Dominik już czeka. Był to wysoki dobrze zbudowany czarnoskóry mężczyzna w wieku ok. 30 lat. Ubrany w czarne dżinsy i czarną koszulę prawie w ogóle nie wyróżniał się w tłumie ludzi i patrząc na niego nikt by nie powiedział, że jest agentem FBI Spojrzał w moją stronę i odszedł trochę na bok. Podeszliśmy do niego i wymieniliśmy szybki uścisk dłoni.
- masz tu ten numer. To z Nowego Yorku z jakiejś speluny The Blue Cactus. Uczęszcza tam raczej szemrane towarzystwo. Masz dla nas coś na Beforda. Co z Bestią??
- Bestia nie żyje, a Beforda jak nie mieliśmy tak nie mamy. Ale dorwiemy do
- Kurwa Cruz. Jak spierdolisz to ja polecę i pociągnę ciebie ze sobą na dno.
- Hej wyluzuj. Już nie raz wam pomagałam i jeszcze nie raz wam pomogę. Nie skwaszę tego. Muszę lecieć dzięki za pomoc. – odwróciłam się i odeszliśmy. Po drodze do samochodu Dade kupił gorącej kawy i kilka świeżych pączków z marmoladą.
- To co jedziemy do tego klubu? – spytał kiedy ja zajadałam się pączkami jak jakiś wygłodniały bezdomny pies. Skinęłam mu tylko głową bo usta miałam pełne jedzenia.

****
dopijaliśmy właśnie kawę kiedy zobaczyliśmy wielki szyld „The Blue Cactus” a pod wejściem do klubu stały radiowozy policyjne i karetki pogotowia. Wymieniliśmy szybkie spojrzenia i wyskoczyliśmy z samochodu. Kim i Doc wywozili właśnie ranna dziewczyne, spojrzałam na nią i podeszłam do Bosca.
- co tu się stało?? – spytałam, ale nim zdążył odpowiedzieć wtrąciła się ta wredna Yokas.
- Czego tu szukacie? Nikt was nie wzywał to nasza sprawa – powiedziała z wyrazem tryumfu na twarz.
- To strzelanina są ranni, a tamten koleś trzyma w ręku kokę wiec to w 100% nasza sprawa – odpowiedziałam z rozkoszą patrząc jak ten okropny uśmiech spełza jej z ust. – więc co się stało – powtórzyłam pytanie skierowane do Bosca kompletnie ignorują Yokas.
- To speluna pełno tu prochów i naćpanych dzieciaków. Przyszedł jakiś diller nie mieli dla niego kasy więc zaczął strzelać. Nie wiem jak się dowiedziałaś o tym wezwaniu, ale ta dziewczyna nas wezwała i koniecznie chciała, żeby wezwać ciebie. – powiedział i wskazał w stronę przykutej do bramki dziewczyny.
Boże jak ona wygląda. Niegdyś taka piękna i uśmiechnięta dziś wyglądała naprawdę strasznie. Jej piękne długie czarne włosy teraz były wypłowiałe, tłuste i po podpalane. Zamiast normalnych ciuchów miała na sobie coś co przypominało jakiś worek. Twarz miała zniszczoną, brudną a jej brązowych oczu prawie w ogóle nie było widać. Jednak wystarczyło jedno spojrzenie i wiedziałam kim jest ta dziewczyna . pobiegłam w jej stronę i uklęknęłam przy niej.
- Letty co z toba?? Boże jak ty wyglądasz? – spytałam.
- Przepraszam siostrzyczko – odpowiedziała – ja nie chciałam, nie tak miało być. Ale ja już nie daje rady.
- Będzie dobrze – powiedziałam przytulając ja mocno.
- To twoja siostra? – powiedziała Yokas z pogardą jednak jak to miałam w zwyczaju zlekceważyłam ją.
- Musimy ja zabrać do szpitala – powiedział Doc kładąc mi rękę na ramieniu. Cofnęłam się a Bosco pochylił się i odkuł ja od bramki.
- Pojadę z nią – powiedział wskazując na kajdanki – jedziesz?? Zwrócił się do mnie
- Jasne – razem weszliśmy do karetki i pojechaliśmy.

****

- co z nią będzie doktorze?? – spytałam kiedy lekarz wyszedł z sali gdzie leżała Letty.
- Teoretycznie wszystko już w porządku. Ale niestety będzie musiała jeszcze trochę pocierpieć. Powiedziała, ze od 2 tygodni nic nie wzięła, o czym świadczy jej wygląd i stan zdrowia. Ale jest silna i jak dała rade nie brać przez dwa tygodnie w gronie ćpunów to i to przetrzyma. Teraz dostała silne leki i śpi.
- Kiedy będę mogła ją odwiedzić??
- Może pani usiąść z nią, ale nie za długo. I proponowałbym wziąć ją pod opiekę. Bo bez niej szybko wróci do swojego towarzystwa. Wszystkich pani nie aresztuje. – dodał i odszedł.
Spojrzałam przez szybę na śpiącą dziewczynę.
- Nie mogę uwierzyć ze doprowadziła się do takiego stanu. Brała od kilku lat. Kiedyś znalazłam jej prochy w mieszkaniu. Zrobiłam jej awanturę i spuściłam to świństwo w kiblu. Potem już nic nie znalazłam. Do 20 roku życia walczę z dillerami i narkotykami, a nie potrafiłam uchronić przed tym swojej siostry. – mówiłam to wszystko bardziej do siebie niż do Bosca ten jednak stał przy mnie i patrzył to na mnie to na Letty i słuchał uważnie.
- Jeśli jest choć trochę podobna do ciebie z charakteru tak jak z wyglądu to na pewno sobie poradzi – zapewnił mnie – jest silna. Zadzwoniła do ciebie, wezwała nas kiedy było źle i przestała ćpać. Jeśli przestała sama bez przymusu to wieże ze jej się uda – powiedział stając na wprost mnie i patrząc mi w oczy.
Te jego oczy, och nie mogę odwrócić od niego wzroku.
- nie mam już siły tyle razy próbowała i nic z tego. Nie dam rady – powiedziałam.
Bosco podszedł bliżej i objął mnie delikatnie. W jego ramionach czułam się taka bezpieczna i zarazem o wiele silniejsza niż zawsze.
- dasz radę, bo tym razem nie będziesz sama – powiedział patrząc mi w oczy – ja będę z tobą – dodał i pocałował mnie delikatnie w usta. Ten pocałunek był niczym ciepły promyk słońca. Poczułam nagły przypływ siły i szczęścia którego od dawna nie czułam.
- Jesteś pewien – spytałam choć już znałam odpowiedz.
- Jasne. Choć trzeba przygotować twoje mieszkanie do misji specjalnej – uśmiechnął się i wyciągnął do mnie rękę. Chwyciłam ja i razem wyszliśmy ze szpitala.


CDN....


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Scully
Kapitan



Dołączył: 15 Paź 2005
Posty: 1112
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Kozienice

PostWysłany: 06/06/28, 9:28 pm    Temat postu:

Niezłe Wink Na razie powiem tyle, bo na więcej trzeba sobie zasłużyć Wink zobaczy się po kolejnej części Very Happy

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Cruz
Szef Biura



Dołączył: 07 Gru 2005
Posty: 3297
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Ziemia-Europa-Polska-woj. kujawsko-pomorskie-Bydgoszcz

PostWysłany: 06/06/28, 10:05 pm    Temat postu:

Wow Very Happy Strasznie mi się podoba pierwsza część. Mam nadzieję, że kolejne również będą równie dobre, a nawet lepsze Wink A co mi się podoba? Przede wszystkim Twój styl pisania (boski), Lettie (była bardzo fajną postacią i szkoda, że tego nie pociągnęli dalej), Dade (lubiłam gościa) no i oczywiście Bosco&Cruz Very Happy Super!!!

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Asiula
Kadet



Dołączył: 15 Paź 2005
Posty: 112
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Stalówka

PostWysłany: 06/06/28, 10:32 pm    Temat postu:

Bardzo fajne, niezły początek:) czekam na dalsze części! buzka

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Cortez
Porucznik



Dołączył: 03 Maj 2006
Posty: 880
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Warszawa

PostWysłany: 06/06/28, 10:56 pm    Temat postu:

tak wlasnie dzis sobie siedzialam w pracy i pomyslalam ze szkoda mi Letty i fajnie by bylo gdyby zyła wiec prosze u mnie zyje Very Happy i w ogóle cale to opowiadanie to taki spontan, nagle mi cos przyszlo do głowy i zaczelam pisac. Dade i mnie sie podobal taki przystojniak wiec cofnelam sie do czasow gdy jeszcze żył. a para Bosco&Cruz musi być ale nie bede tu pisac romansów wiec bedzie różnie Very Happy
ciesze sie ze sie podoba Very Happy


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Asiula
Kadet



Dołączył: 15 Paź 2005
Posty: 112
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Stalówka

PostWysłany: 06/06/28, 11:10 pm    Temat postu:

Kinia napisał:
a para Bosco&Cruz musi być ale nie bede tu pisac romansów wiec bedzie różnie Very Happy
ooo to mnie jeszcze bardziej zainteresowałaś... Very Happy czekam na następne z niecierpliwością!!

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Cortez
Porucznik



Dołączył: 03 Maj 2006
Posty: 880
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Warszawa

PostWysłany: 06/07/01, 12:28 am    Temat postu:

dobra miałam juz nie pisać ale napisałam krótko ale napisałam Specially for Cruz. mam nadziej ze sie podoba Very Happy czekam na komenterze Smile



Część druga

Pierwsze promienie słońca wpadające przez na wpół zasłonięte zasłony padły mi na twarz budząc mnie ze snu. Niechętnie otworzyłam oczy. Miałam dziś do pracy na 13 a na zegarku była godzina piąta rano. No nic i tak już nie zasnę. Cholera jak ja nie lubię nie zasłoniętych okien. Chciałam podnieść się z łóżka kiedy moją uwagę przykuł leżący obok mnie mężczyzna. Niech to szlak zupełnie zapomniałam co się wczoraj stało. Jak mogłam na to pozwolić. Przyjrzałam mu się i uśmiechnęłam się sama do siebie. Bosco jest świetny, taki przystojny i dobry w łóżku no i obiecał mi pomoc. Ale, no tak zawsze musi być jakieś ale przeciez nie może zawsze być pięknie. Ale ja się nie wiąże i nie chcę go skrzywdzić. Zazwyczaj znikam nim partner się obudzi ale tu jest mały haczyk; jesteśmy w moim mieszkaniu więc nie mogę się ulotnić. Moje rozmyślenia przerwał dzwonek do drzwi. Cholera kto to może być o piątej rano. Włożyłam na siebie koszulę Bosca i wyszłam z sypialni zamykając za sobą drzwi tak cicho by go nie obudzić. Podeszłam do drzwi i otworzyłam je, a do mojego mieszkania wszedł nie kto inny jak Dominik.
- cześć kochanie, mam nadzieję ze nie obudziłem – powiedział to tak głośno jakby stał na zatłoczonej ulicy. Pochylił się i pocałował mnie mocno w usta. – zawsze chciałem to zrobić – dodał na widok mojej zszokowanej miny.
- Nie, nie obudziłeś. Bądź łaskawy mówić troszkę ciszej jest piąta rano i nie całuj mnie więcej– powiedziałam rzucając przestraszone spojrzenie w stronę zamkniętych drzwi od sypialni.
- Och nie jesteś sama, przepraszam nie wiedziałem – powiedział wchodząc za mną głębiej do mieszkania. – kto tam jest Dade? – uśmiechnął się
- Odwal się co? Nic mnie z Dadem nie łączy. No z wyjątkiem pracy. Po co przyszedłeś – spytała zniżając głos. – chyba się umawialiśmy, że nie nachodzimy się ani w pracy ani w domu.
- Hej Cruz wszystko w porządku?
Spojrzałam w stronę sypialni i zobaczyłam Bosca który w samych bokserkach stał i uważnie nam się przyglądał. Zapanowało niezręczna cisza. Nikt nie wiedział co powiedzieć
- och Bosco obudziliśmy cię? Jeśli tak to przepraszam – powiedziałam przerywając tę żenującą ciszę – to Dominik mój sąsiad – dodałam patrząc znacząco na Dominika
- Sąsiad?? – spytał Bosco przecierając zaspane oczy
- Tak przyszedł do mnie, bo – urwałam na chwile. Obydwaj panowie patrzyli na mnie wyczekująco - bo razem biegamy co rano ok. godziny piątej i właśnie jest po piątej więc przyszedł – wypaliłam. Boże co za kretynka ze mnie
- Biegacie – powiedział z niedowierzaniem Bosco – w tym??
A on co się kurwa czepia? Spędziliśmy raptem jedną noc, a już zachowuje się jak zazdrosny narzeczony. No ale w sumie co się dziwić. Dominik ubrany był czarny płaszcz i czarny garnitur i na pewno nie wyglądał jak ktoś kto idzie pobiegać.
- och – wyrwało mi się – bo Dominik trzyma swoje rzeczy do joggingu u mnie w szafie bo ma remont w mieszkaniu i niektórej rzeczy trzyma u mnie. No chodźmy się przeprać – powiedziałam i pociągnęłam go za sobą w stronę drugiego pokoju. Przebraliśmy się i wyszliśmy na dwór.


****
- nie no Cruz, kurwa świetny pomysł z tym bieganiem nie ma co – powiedział Dominik szczękając zębami z zimna. Był środek zimy i temperatura schodziła nawet do –15. Teraz było –10.
- Sorry a co miałam wymyślić? Gdybyś trzymał się zasad to nie stali byśmy teraz na tym mrozie. Bosco mógł się skapować w końcu to glina.
- Och nie przesadzaj nie skapował się wiec jest ok. I trzeba było powiedzieć, ze przyszedłem po cukier, a nie to.
- Och świetne. A kto budzi sąsiadów o piątej rano po odrobinę cukru co?? Ruszaj się
- Sama się ruszaj nie biegałem od czasów Qantico.
- Serio?? Masz niezła figurę. Ale ok. co się takiego stało, że pomimo zasad które notabene sam ustaliłeś przyszedłeś do mnie do mieszkania??
- Nic – powiedział szczerząc zęby – chciałem cię zobaczyć,.
- Bardzo śmieszne. Ja poważnie pytam
- Ok. szef mówi ze macie podobno jakiegoś świadka i on wskaże wam Beforda
- Nic mi o tym nie wiadomo. Ale jak cos takiego się stanie to dam wam znac. A teraz chodźmy już bo zimno zrobię nam gorącej kawy.
- Nie wrócę tylko po ciuchy i spadam.
W milczeniu wróciliśmy do domu. Zajrzałam do sypialni. Bosco wrócił do łóżka i spał jak dziecko. Zamknęłam mu drzwi i poszłam do kuchni zrobić kawę. Dominik poszedł się przebrać. Nagle poczułam jak ktoś obejmuje mnie od tyłu. Odwróciłam się i wpadłam prosto w ramiona Bosco i utonęłam w morzu pocałunków
- hej wyspałeś się? – spytałam odwzajemniając pocałunki i uśmiechając się do niego.
- O tak. Jak się biegało??
- Świetnie zbieraj się bo spóźnisz się do pracy
- Idę dziś na 13 do pracy, tak jak ty. Obiecałem pomóc w przemeblowywaniu mieszkania.
- Ach faktycznie wiec do roboty.
Wypiliśmy kawę i nawet nie zauważyliśmy kiedy Dominik wyszedł z mieszkania. Zaczęliśmy porządkować mój drugi pokój. Przyłapałam się na tym, że patrzę jak Bosco się porusza jakie wykonuje gesty. Kurczę ten facet zawrócił mi w głowie. Nie mogę wpaść w jego sidła bo się nie wyplącze. Och, ale chyba już wpadłam pomyślałam kiedy Bosco otarł się o mnie i poczułam mrowienie w żołądku . Trudno raz można zrobić odstępstwo od reguły. I starając się nie myśleć o Bosco i wspólnie spędzonej nocy zajęłam się sprzątaniem.

****
Pojawiłam się na komisariacie pół godziny temu i już mam powoli dość dzisiejszego dnia. wszyscy patrzą na mnie jakoś dziwnie i rozmawiają szeptem za każdym razem gdy obok przechodzę. Zamknęłam się w biurze i postanowiłam nie wychodzić póki to się nie uspokoi. Może już się rozniosło ze spałam z Bosco? Nie raczej nie ustaliliśmy, ze nikt się nie dowie.. Może wygadał się tej Yokas czy jak jej tam. Nie wiem. Wiem tylko, że mi się to nie podoba.
- o Dade fajnie, że jesteś. Możesz mi powiedzieć co się dzieje? Wszyscy się na mnie gapią i coś gadają. Nie żeby mnie to obchodziło, ale zaczyna mnie to wkurzać
- aa to, chodzi o pani siostrę.
- A co już się rozniosło, że moja siostra jest ćpunką i leży w szpitalu?
- Właściwie to ona jest tutaj i .......
- Jak to jest tutaj??
- Przywieźli ja dziś Yokas zaraz będzie ją przesłuchiwać
- Co ty Dade jaja sobie robisz??
Zerwałam się z krzesła i wybiegłam z biura. Zbiegłam na dół do aresztu. W jednej z celi siedziała Letty. Wyglądała okropnie. W prawdzie była umyta i nie miała na sobie tego worka bo dali jej w szpitalu jakieś okropne ciuchy, ale widać było, że jest na głodzie.
- hej Letty czemu nie zadzwoniłaś i nie powiedziałaś, że zabierają cie ze szpitala? jak się czujesz??
- Nie pozwolili mi zadzwonić. I czuję się okropnie.
- Witam pani sierżant. Yokas ma ją przesłuchać razem z Bosco – powiedział Swersky podchodząc do mnie
- Ok. ale chcę być przy tym przesłuchaniu. To moja siostra.
- Ale nie wolno ci się odzywać i wtrącać. Wiem że to twoja sprawa ale to przesłuchanie przeprowadzą oni
Udaliśmy się do sali przesłuchań. Prowadziłam Letty za rękę. Swersky pozwolił mi jej nie skuwać. Ale i tak oczy całego komisariatu zwrócone były na nas. Kurwa wielkie halo bo moja siostra ćpa. Pomyślcie co robią wasze córki pomyślałam mijając ich wszystkich i patrząc na nich z odrazą. Czasem nienawidziłam tej roboty. Weszliśmy do pokoju. Yokas już tam siedziała. Posadziłam Letty na krześle i stanęłam za jej plecami. Yokas zaczęła przesłuchanie, a Letty posłusznie odpowiadała na każde pytanie. Okazało się, że to ona zadzwoniła z informacją o Bestii. Podała nam też kilka cennych wskazówek potrzebnych do ujęcia Beforda. Porozmawiałam, z porucznikiem i zgodził się ja wypuścić, ale tylko ze względu na mnie jak podkreślił. Letty została potraktowana ulgowo bo pomogła nam w ujęciu Bestii i dzięki niej może zgarniemy Beforda.

****

Wróciłam na górę do swojego biura, za mna ciągnęła się Letty.
- usiądź tu i siedź jak skończymy to pojedziemy do domu. Chcesz coś zjeść??
Letty pokręciła głową wiec dałam jej jakąś gazetę i zaczęłam po raz setny przeglądać dokumenty dotyczące Beforda wplatając w nie informacje od Letty. Jednak dziś nie mogłam się skupić. W mojej głowie ciągle siedział Bosco i wspomnienie ostatniej nocy. Miałam ochotę to powtórzyć choć wiedziałam, ze nie powinnam. Nagle drzwi się otworzyły i wszedł Dade.
- już po przesłuchaniu?? – spytał
- tak – odpowiedziałam próbując wyrwać się z zamyślenia. Dade jakby czytał w moich myślach bo postawił mi przed nosem duży kubek czarnej prawdziwej i mocnej kawyy
- proszę. A co pani zrobiła z siostrą?? Wróciła do domu?
- Dziękuję za kawę. Nie. Nie odesłałabym jej do domu, o pierwszą rzecza jaką by zrobiła to poszłaby się naćpać. Siedzi tam.
- Czemu pani tak myśli?? Przecież sama z tym skończyła. Czyli tego nie chce
- A może po prostu nie miała kasy na prochy?
- Och Cruz – powiedział Dade lekko zdenerwowany rezygnując z oficjalnego „pani sierżant” – ile czasu już siedzisz w prochach? Przecież wiesz, że oni zawsze mają czym zapłacić byle się naćpać.
- Tak masz racje sorry ale po prostu jakoś jej nie ufam
- A no i tu się nie dziwię. Ale ok. co z Befordem? Podobno nam coś dała na niego
- A tak za trzy godziny ruszamy na niego. Zaraz odprawa. A pro po Beforda to zgadnij kto mnie dziś odwiedził w domu o godzinie piątej rano.
Dade mój najlepszy partner, jedyna osoba której ufałam i jedyna osoba która wiedziała o mojej współpracy z FBI. Dlatego mogłam powiedzieć mu wszystko. Czasami było to potrzebne, bo inaczej mogłabym wypalić przy kimś nieodpowiednim i byłoby cienko.
- Nie mam zielonego pojęcia.
- Dominik
- Ale przecież była umowa
- O mały włos a by się udało gdyby Bosco – zaczęłam i urwałam. Kurwa, kurwa, kurwa musze panować nad językiem. No ale już za późno. Nie było możliwości ze Dade nie usłyszał, zresztą jego zdziwiony wzrok potwierdził moje obawy.
- Bosco a cóż on robił u ciebie??
- Pomagał mi meblować pokój dla Letty
- O piątej rano??
Swietnie kolejna niezręczna dyskusja tego dnia. dobra nie mam siły kręcić. Muszę iść zwołać odprawę i przedstawić co i jak i dorwać tego skurwiela Beforda.
- och dobra spaliśmy ze sobą, zadowolony – wyrzuciłam z siebie i mi ulżyło. – ale gęba na kłódkę nikt nie może wiedzieć.
- Jasne pani sierżant – powiedział wyraźnie rozbawiony
- Och przestań rżeć – warknęłam. Poszłam do konta gdzie siedziała Letty. Przyklęknełam przy niej i odsunęłam gazetę tak by widzieć jej twarz. – choć kochanie musimy iść na odprawę. Musisz być tam ze mną. Będziesz brać udział w akcji cieszysz się? Dostaniesz kamizelkę kuloodporną i pojedziesz nie oznakowanym wozem policyjnym, cieszysz się?
Przemawiałam do niej jak do dziecka. Wyraźnie i powoli. Kiedy usłyszała moje ostatnie zdanie uśmiech zagościł na jej twarzy ale po chwili znikł tak szybko jak się pojawił
- Ritza ja się boję. Oni wszyscy tak na mnie patrzą. Wiem ze maja mnie za śmiecia. A jeśli zginiesz w tej akcji albo ja co wtedy??
- Hej olej ich, jak ktoś coś powie będzie miał ze mną do czynienia. I nic nam się nie stanie.
Spojrzałam jej w oczy i zobaczyłam tam łzy.
- Boję się o ciebie siostrzyczko, bez ciebie nie dam rady. Obiecaj, że będzie dobrze
- Wszystko będzie dobrze, obiecuje. Choć
Wyciągnęłam do niej rękę a ona chwyciła ją kurczowo jak małe dziecko, które się zgubiło i po znalezieniu mamy trzyma się kurczowo bojąc się ze znów może się zgubić. Ścisnęłam delikatnie jej dłoń i wraz z Dadem zeszliśmy do sali odpraw.


CDN


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Cruz
Szef Biura



Dołączył: 07 Gru 2005
Posty: 3297
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Ziemia-Europa-Polska-woj. kujawsko-pomorskie-Bydgoszcz

PostWysłany: 06/07/01, 1:53 pm    Temat postu:

Hej, dzięki za tę część ;* Jest świetna, jak zawsze Very Happy Bardzo mi się podobała ta akcja z Dominikiem i to jak Cruz tłumaczyła Dade`owi, co robił u niej Bosco o piątej nad ranem Laughing Mocne. I w ogóle świetna część! I fajnie rozwinęłaś akcję z Lettie. Czekam na więcej Very Happy

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Cortez
Porucznik



Dołączył: 03 Maj 2006
Posty: 880
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Warszawa

PostWysłany: 06/07/01, 4:03 pm    Temat postu:

a proszę Smile dzis moglam pospac dluzej wiec nic sie nie stalo ze posiedzialam i napisalam ciag dalszy. a teraz wlasnie mam przyplyw weny wiec zaraz znow cos napisze Very Happy

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Cortez
Porucznik



Dołączył: 03 Maj 2006
Posty: 880
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Warszawa

PostWysłany: 06/07/01, 11:10 pm    Temat postu:

dobra naskrobałam kolejną część. mam nadzieję, że rownie dobra, ale nie wiem bo jestem po kilku głebszych i ledwo widzę na oczy. mam jednak nadziej ze sie spodoba. pozdrawiam i czekam na komentarze Smile




Część trzecia.



No w końcu udało nam się dorwać Beforda. Głównie dzięki Letty. Choć na samą myśl o tym, że miała coś wspólnego z tym człowiekiem, aż mi się niedobrze robi. Ale cóż teraz mam go z głowy i mogę spać spokojnie. Przynajmniej do czasu, aż pojawi się jakiś nowy drań. A no i mam też na jakiś czas spokój od Dominika i jego kumpli. Dostali świeży kąsek i nim przyjdzie im ochota na jakiś nowy trochę to potrwa. Tak cisza i spokój. Teraz tylko muszę zająć się Letty. Wczoraj po akcji poszłam do Swerskyego i poprosiłam o miesiąc urlopu. Jeszcze nigdy nie byłam na urlopie więc się zgodził. Przerażała mnie wizja siedzenia bezczynnie przez miesiąc, ale nie było innego wyjścia. Letty musi wyjechać z miasta na jakiś czas. Jedziemy w góry. Będziemy siedzieć przy kominku pić gorącą czekoladę i szaleć na stoku. Nie wiem czy to pomoże czy żuci prochy ale muszę spróbować a na odwyk jej nie wyśle. Tam i tak jest pełno prochów. Właśnie byłam w trakcie pakowania najpotrzebniejszych rzeczy kiedy rozległ się dzwonek do drzwi. Usłyszałam jak Letty idzie otworzyć. Po chwili zajrzała do kuchni
- to do ciebie. Ten gliniarz co mnie dziś przesłuchiwał.
Hym Bosco? Po co przyszedł? To nie za dobry pomysł, bo mam na niego ochotę, ale nie będę się kochać przy Letty. Wyszłam z kuchni i spojrzałam na niego. Och opanuj się kobieto pomyślałam kiedy pochylił się i pocałował mnie delikatnie w usta.
- słyszałem, że wzięłaś wolne. Mogę jechać z Tobą bo też mam wolne chcesz??
Co?? Oszalał chyba. Kurwa to był tylko sex a on chce ze mną jechać na miesiąc w góry. Chyba mu odbiło.
- nie dzięki Bosco. Dzięki za troskę ale musimy sobie same z tym poradzić. Zreszta tam są tylko dwa łóżka.
Ta dwa łóżka świetna wymówka. Przecież jemu i tak to nie przeszkadza. Pewnie wolałby żeby było tylko jedno zboczeniec.
- wiesz ze mi to nie przeszkadza – powiedział uśmiechając się zadziornie. A nie mówiłam mruknęłam pod nosem. – wiem ze samemu jest ciężko. Kiedyś pomagałem przy takiej akcji. Robiliśmy to we trzech więc ty jedna możesz nie dać sobie rady.
- Dam sobie radę Bosco. Nie chcę twojej pomocy. A teraz już idź, muszę skończyć pakowanie bo jutro rano mam samolot.
- Mogę chociaż wpadać podlewać kwiatki? – spytał niepewnie
- Nie mam kwiatów. Wszystkie mi zwiędły. – wypchnęłam go za drzwi i wróciłam do pakowania.

****
wreszcie na miejscu. Nie znoszę latać samolotami. Okropieństwo. Ale nie chciało mi się tu tłuc samochodem. Zajęłyśmy z Letty te same łóżka, które zajmowałyśmy jako dzieci. Padłyśmy na nie wyczerpane.
- czemu nie chcesz być z tym facetem? – spytała mnie Letty
- bo nie ma czasu na facetów – odpowiedziałam. Było w tym sporo prawdy, na nic nie miałam czasu.
- Chcesz zostać sama na starość? Bież się za nich póki chcą, bo potem będzie trudno.
- Coś ty się taka mądra zrobiła co?? To z kim sypiam to moja sprawa ok.??
- Jak chcesz tylko żeby nie było ze nie mówiłam – powiedziała wtuliła się w poduszkę i zasnęła.
Spojrzałam na moją małą siostrzyczkę. Przypomniało mi się jak byłyśmy małe i spałyśmy w tym pokoju. Zawsze się o nią martwiłam i długo nie spałam czekając aż ona zaśnie. Uwielbiałam patrzeć jak śpi. Była taka słodka i niewinna. I teraz też. Czasem chciałam, żeby zawsze pozostała we śnie. Tak było by dla niej lepiej. Jeszcze chwilę rozmyślałam poczym poczułam ze opadam w piękny świat snów. Zasnęłam.

****

zerwałam się z łóżka nie wiedząc co mnie obudziło. W domu było ciemno. Reką namacałam lampkę i włączyłam ją.. na zegarku byłą godzina 3 w nocy. Spojrzałam na łóżko Letty, było puste. Cholera gdzie ona jest. Wstałam z łóżka i zaczęłam krążyć po domu szukając jej. Znalazłam ją w łazience. Siedziała oparta o ścianę i płakała, wkoło niej leżało pełno szkła ze stłuczonego lustra. To własnie to mnie obudziło.
- Letty co się stało nie możesz spać?
- Nie daje rady Ritza. Mam ochote się naćpać i mieć wszystko w dupie.
- Wiem skarbie. Ale nie możesz i nie dostaniesz nic bo tu nic nie ma. Ani tu ani w moim mieszkaniu w Nowym Yorku. Wszystko wyczyściłam i nie ma miejsca gdzie będziesz mogła ukryć prochy gdybyś do tego wróciła. Masz – powiedziałam i wręczyłam jej papierosa. – wiem ze to nie to ale podobno pomaga.
Siedziałam i patrzyłam jak Letty powoli się uspokaja. Wypaliła papierosa, wróciła do łózka i zasnęła. Myślałam, że pierwsze stadium odwyku ma za sobą, ale się myliłam. Czekał mnie długi i męczący miesiąc. Ale dam rade. Dam rade dla niej. Nie będę już dziś spać. Niby wiedziałam że nie ma przy sobie prochów, bo wszystko sprawdziłam, ale bałam się ze zrobi sobie krzywdę. Poszłam do pokoju usiadłam przy komputerze i zaczęłam przeglądać dokument które zabrałam z pracy.

****
Minęły już dwa tygodnie od naszego wyjazdu z Nowego Yorku a ja już tęskniłam za domem. Po raz pierwszy zapragnęłam się wyspać. Tutaj spałam tylko po trzy godziny żeby mieć Letty na oku. Na szczęście najgorszy okres już minął i mogłam zostawić ja samą na jakiś czas. Po za tym ledwo wyrabiałam bez pracy. Od popełnienia samobójstwa ratowały mnie tylko dokumenty które zabrałam i kilka godzin dziennie na stoku. Już zapomniałam jak fajnie jest pozjeżdżać sobie na desce. I szczerze mówiąc żałowałam ze Bosco jednak ze mną nie pojechał, może było by mniej nudno. Ale cóż podjęłam taką decyzje i trudno.
Wracałyśmy właśnie z Letty ze stoku, całe mokre od śniegu, ale szczęśliwe. Śmiałyśmy się głośno z upadku Letty, kiedy zobaczyłam pod naszym domkiem jakiś obcy samochód. Letty spojrzała na mnie z przerażeniem. Przyłożyłam palec do ust dając jej do zrozumienia ze ma być cicho i trzymać się blisko mnie. Chwyciłam za pistolet, który ciągle przy sobie nosiłam z obawy ze Letty będzie chciała go użyć i powoli poszłyśmy w stronę domu. Spojrzałam na stojącego przy drzwiach mężczyznę i aż mnie zatkało, bo pod drzwiami stał nie kto inny tylko Bosco.
- Bosco co ty tu robisz?? – wyksztusiłam opuszczając broń
- O jesteście już – powiedział. – po co ci to? – wskazał na pistolet
- Nieważne. Co tu robisz?
- Pomyślałem, że wam nudno i przyjechałem.
Och on jest cudowny pomyślałam i nim się powstrzymałam rzuciłam mu się na szyje zwalając go z nóg.
- och podoba mi się takie powitanie – zaśmiał się pomagając mi wstać. Roześmiał się jeszcze bardziej na widok mojej speszonej miny.
- Przepraszam – wyszeptałam i weszłam za Letty do mieszkania.
Zjedliśmy z Bosco pyszny obiad a później poszłam się wyspać. Wiedziałam, że mogę spać spokojnie bo on czuwa. Tak, teraz to będą dwa wspaniałe tygodnie pomyślałam i z tym przekonaniem zasnęłam.


****

od ponownego pojawienia się Letty w moim życiu minęły już 4 miesiące. Letty już nie ćpa, ale i tak przyłapuję się na tym że ją kontroluje. Ale między nami jest teraz naprawdę dobrze. Letty wróciła do szkoły, a w wolnych chwilach pomaga sanitariuszom. Zmieniła się uśmiecha się i jest miła dla ludzi. Ja tez zaczęłam się częściej uśmiechać, ale jako sierżant nie mogę być miła więc w tym się nie zmieniłam. Właśnie weszłam na posterunek. Mieliśmy kolejną poważną sprawę do rozwiązania. Bez przerwy aresztowania a co z tym idzie zarwane noce.
A ledwo skończyliśmy te dostaliśmy następna. Super, nie było mnie raptem miesiąc a tyle jest do nadrobienia. Minęłam salę odpraw gdzie Swersky jak co dzień przydzielał wozy i zadania i weszłam do biura gdzie za biurkiem siedział Dade.
- hej Dade zbieraj się jedziemy mamy akcje.
- Nie mogę jechać pani sierżant – powiedział z wyrazem bólu na twarzy
- Dade nie chce jechać z kimś innym tylko z toba jasne? Wiec rusz dupe i jedziemy bo powinniśmy dziś aresztować przynajmniej pięciu dillerów. I nie wkurzaj mnie. Już jestem i tak zła bo w sklepie nie było mojej kawy i pączków.
- Ale ja nie mogę, mam złamaną nogę – powiedział wskazując na prawą nogę która tkwiła w gipsie. – spadłem wczoraj ze schodów.
- Świetnie – warknęłam – przykro mi. W takim razie zajmiesz się papierkową robotą. Dominik mnie nie szukał?
- Nie. I przepraszam
- Nie masz za co – rzuciłam przez ramię i wybiegłam z biura.
Wpadłam do sali odpraw i spojrzałam na wszystkich Bosco siedział z tą jędzą Yokas. Och czy ona musi się tak do niego kleić??
- Bosco jezdzisz z – mówił właśnie Swersky gdy mu przerwałam
- szefie mogę na chwile przerwać – spytałam
- jasne. Poczekajcie chwile. Co się dzieje pani sierżant.
- Chce wziąć na kilka dni Boscorelliego do wydziału. Dade złamał nogę, a ja muszę mieć kogoś młodego. A z nim już pracowałam
- No nie chętnie ale ok. proszę poczekać. Mała zmiana planów – powiedział zwracając się do zebranych Yokas jeździsz z nowym Vellsem. Bosco zbieraj się wracasz do wydziału – dodał wskazując głową na mnie.
- Super – zawołał Bosco i kompletnie olewając zszokowaną Yokas wyszedł ze mną z sali.

****
dobra pracuje z Bosco już od tygodnia i zastanawiam się czy to był dobry pomysł. Bosco cieszy się jak dziecko i bez przerwy się do mnie przystawia. No a ja nie potrafię mu się oprzeć. Nocuje u mnie coraz częściej i bardzo zaprzyjaźnił się z Letty. Ale kurcze on w ogóle nie myśli o pracy. Tylko o tym żeby mnie przelecieć. Właśnie staram mu się wyjaśnić o co chodzi w sprawie Aarona Noblea, a ten ciągle robi jakieś głupie miny i próbuje mnie zaciągnąć do kibla.
- kurwa uspokój się Bosco. To jest praca, a ty robisz sobie jaja – krzyknęłam a on osłupiał – wybrałam cie bo wiem ze znasz się na robocie, ale jeśli się za nia nie weźmiesz to cię wyrzucę jasne?? I jakbyś mógł to nocuj na razie u siebie ok.? przynajmniej do zakończenia tej sprawy.
- Tak. Przepraszam – zdołał tylko wyksztusić
Cały dzień potem chodził zły i obrażony, ale czy to moja wina? No może trochę, ale każdego by to wkurzyło. Każda rozmowa schodziła na temat sexu, tak nie można. Cóż chyba pomyślał ze z nim zerwałam. Ale mam to w dupie niech sobie myśli co chce. Mam teraz większy problem. Letty dziwnie się zachowuje. Zaczynam się martwić ale nie panikuje. Jeszcze nie.

****

dobra może nie powinnam ale pod nieobecność Letty przeszukałam całe mieszkanie i co?? Kurwa mac znalazłam prochy. W puszcze po Kawie na dnie leżały tabletki extazy i dwa gramy marihuany. Cholera a ja myślałam, że dała sobie z tym spokój. Może komuś to schowała? Nie wiem poczekam i poobserwuję ją trochę uważniej. Zrobiłam sobie kawę i usiadłam, żeby ją wypić. Właśnie czytałam gazetę i jadłam tosty kiedy do mieszkania weszła Letty. Spojrzałam na nią z za gazety i wróciłam do lektury. Niech nie myśli, że ją obserwuję.
- o już jesteś w domu? – spytała patrząc na mnie trochę rozbieganym wzrokiem
- nie to mój duch – zażartowałam – no jasne, że jestem. Skończyłam wcześniej. Jak w szkole?
- A dobrze. Zaliczyłam już prawie wszystko. – uśmiechnęła się niepewnie – chcesz kawy?
- Nie dziękuje. Właśnie wypiłam. A tobie nie wolno – zmroziłam ją wzrokiem. Chyba nie chcesz żebym zaczęła zamykać kawę na klucz?
- Nie, nie chcę. Mogę zapalić?
- Myślałam, że już nie palisz – powiedziałam obserwując ja uważnie.
- Tylko jak się stresuję, a jutro mam ważną klasówke
- Więc zapal sobie i idź się uczyć. – powiedziałam przerzucając strony w gazecie – tutaj dodałam widząc jak udaje się do swojego pokoju. – zapal tutaj. Nie będziesz się potem uczyć w dymie papierosowym.
Bałam się ze w pokoju może nabić papierosa gandzią i odpłynąć. Niezadowolona usiadła przy stole i zapaliła papierosa. Wiedziała, że ją obserwuję z za gazety. Wiedziała, że jej nie ufam, ale chyba już się przyzwyczaiła. Skończyła palić i poszła do pokoju. Wiedziała tez, że nie ma co palić w pokoju bo ja wyczuję czy paliła i co paliła. Jednym słowem miała ze mną przechlapane i to jak mówił Bosco po całej lini


****

obudziłam się i przetarłam oczy. Była godzina pierwsza w nocy z kuchni dochodziły odgłosy obijających się puszek i słoików. Wstałam z łóżka tak cicho jak to możliwe wzięłam z szafki pistolet i prochy które rano znalazłam w kuchni i najciszej jak umiałam wyszłam z sypialni. Wsadziłam pistolet za spodnie od piżamy i stanęłam w wejściu do kuchni oparta o framugę. Cała kuchnia była przewrócona do góry nogami. Kawa, cukier i inne przyprawy rozsypane na blacie i na podłodze, potłuczone słoiki. Letty przeklinała pod nosem i wysypywała zawartość z kolejnych puszek i słoików.
- tego szukasz?? – spytałam wyciągając dłoń na której leżały proch. Letty podskoczyła na dźwięk mojego głosu upuszczając przy tym słoik który roztrzaskał się w drobny mak. Jej oczy były przerażone i rozbiegane. Kurwa ona znów ćpała.
- Ritza to nie moje
- Nie kłam Letty. Spójrz na siebie jak ty wyglądasz. Od kiedy bieżesz??
- Nie biorę – krzyknęła
- Nie?? To nic się nie stanie jak to wyrzucę – powiedziałam podchodząc do zlewu, wsypując do niego zawartość torebek i włączając młynek.
- Nie – krzyknęła Letty i rzuciła się do wyciągania tego co jeszcze zostało
- Zostaw to – odepchnęłam ja – Letty jak mogłaś tak się starałyśmy, żebyś przerwała a ty znowu – powiedziałam i poczułam jak do oczu napływają mi łzy.
- Nie chciałam brać ale mnie do tego zmusiłaś. Gdybyś mnie nie obserwowała bez przerwy i nie traktowała ja swojego aresztanta nie brała bym
- Nie zwalaj na mnie. Martwie się o ciebie.
- Martwisz się tylko o siebie i o to czy Bosco cię zadowoli czy nie.
- Jak śmiesz – spytałam i uderzyłam ją w twarz. Zobaczyłam jak po policzku spływają jej łzy. – Boże Letty przepraszam ja nie chciałam.
Ale Letty już wybiegła z kuchni. Była już przy drzwiach od mieszkania kiedy złapałam ją za łokieć i szarpnęłam w swoją stronę. Wpadła mi w ramiona i obydwie zaczęłyśmy płakać. Zaprowadziłam ja na kanapę i tam płakałyśmy chyba całą noc. W końcu Letty zasnęła skulona z głową na moich kolanach. Boże do czego my się doprowadziłyśmy. Jak mogłam skrzywdzić mój największy i jedyny skarb. Nie wiem? Jak do tego doszło, że nienawidzimy się nawzajem. Chyba nigdy nie poznam odpowiedzi na te pytania. Ale zrobię wszystko by ją chronić, nawet za cenę swego szczęścia.



CDN


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez Cortez dnia 06/07/03, 11:56 pm, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Scully
Kapitan



Dołączył: 15 Paź 2005
Posty: 1112
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Kozienice

PostWysłany: 06/07/02, 2:44 pm    Temat postu:

Przeczytałam obydwie części jednym tchem i jest naprawdę super! Very Happy Akcja jest świetna i świetnie się czyta. Tak trzymaj! Very Happy I czekam na więcej. More, more! Wink

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Cruz
Szef Biura



Dołączył: 07 Gru 2005
Posty: 3297
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Ziemia-Europa-Polska-woj. kujawsko-pomorskie-Bydgoszcz

PostWysłany: 06/07/02, 4:30 pm    Temat postu:

ZAJEBISTE Very Happy Bardzo mi się podoba. Akcje z Lettie są świetne, zwłaszcza końcówka. Fajne teksty leciały, jak Cruz zbywała Bosco, by z nią nie jechał w te góry i fajnie, że jednak pojechał. I super, że pracuje w wydziale Wink Mam nadzieję, że nadal będą razem, bo, jak każdy wie, uwielbiam parę Bosco&Cruz Very Happy Opowiadanie naprawdę extra!!! Strasznie mi się podoba i czekam na więcej Very Happy

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Cortez
Porucznik



Dołączył: 03 Maj 2006
Posty: 880
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Warszawa

PostWysłany: 06/07/02, 11:29 pm    Temat postu:

dzieki wielkie Very Happy

Scully napisał:
Na razie powiem tyle, bo na więcej trzeba sobie zasłużyć
.

czyli zasłużyłam ? Razz cieszę sie że Ci sie podoba Smile

a co do Letty to troche chcialam ubarwnic te postac. ale to jasne ze ktos kto cpa nie bedzie potrafil z tym zerwac. moze na rok moze na miesiac ale zawsze wroci. ale narazie Letty jest postacia drugoplanowa i nie zamiezam usowac jej z ficka Very Happy a Bosco&Cruz uwielbiam te pare ale jak powiedzialam nie bedzie zadnych slodkich romansów Wink

obiecuje szybciutko napisac kolejna czesc Very Happy


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Cortez
Porucznik



Dołączył: 03 Maj 2006
Posty: 880
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Warszawa

PostWysłany: 06/07/04, 12:00 am    Temat postu:

dobra napisałam nową część Very Happy jest dość krótka ale nie mam jakoś sily w te pogodę na pisanie dłuższych. od razu ostrzegam ze jest dośc dramatyczna ta część, ale z mała niespodzianka Wink miłego czytania i czekam na komentarze mam nadzieje ze sie spodoba Very Happy

Część czwarta


Ocknęłam się i rozejrzałam po pokoju. W mieszkaniu było jasno bo w sypialni i kuchni nadal paliło się światło tak jak je zostawiłyśmy. Letty nadal spała zwinięta jak kot na moich kolanach. Spojrzałam na zegarek godzina 5. Muszę wyjść załatwić ważną sprawę ale nie zostawię jej samej. Podniosłam delikatnie jej głowę i wstałam. Poszłam do sypialni i przyniosłam jej koc, przykryłam ją i sięgnęłam po komórke. Cholera rozładowała się stwierdziłam i rzuciłam ja na fotel. Podeszłam do telefonu stacjonarnego i wybrałam domowy numer do Bosca. Jeżeli ktokolwiek miałby zostać z Letty to tylko Bosco. Po kilku sygnałach odebrał
- Hallo – spytał zaspany głos, który bynajmniej nie należał do Bosca.
- Yokas – spytałam, była w tym momencie jedyną kobietą która przyszła mi do głowy i która może być z Bosco o tej porze.
- Nie Laura. A można wiedzieć kto mówi? – odpowiedziała tłumiąc ziewnięcie.
Laura jaka Kurwa Laura kto to taki??
- szefowa Bosca, a można wiedzieć kim ty jesteś i czemu Bosco nie odbiera telefonu?
- A sierżant Cruz? Bosco dużo o pani opowiada. Bosco śpi a ja jestem jego narzeczoną. Mamy się pobrać za miesiąc nie chwalił się?? No jak zwykle. Mam coś przekazać??
- Ze jutro będę później muszę coś załatwić
Odłożyłam słuchawkę bez zbędnych do widzenia i przepraszam, ze obudziłam. Narzeczona ?? co on kurwa kombinuje? Jak mógł? Przychodzi tu przyjeżdża do mnie posuwa mnie a na boku ma narzeczoną. Poprawka raczej mnie ma na boku. Ych zabije go. Niech sobie nioe myśli, że ze mną może sobie pogrywać o nie. Jeszcze mi za to zapłaci. Otarłam łzy wściekłości które spływały mi po policzkach i zadzwoniłam po Dade’a.


****

- jeszcze raz wielkie dzieki ze zgodziles się przyjść. Ale nie mogę zostawić jej samej. – powiedziałam do Dade’a kiedy przyszedł
- nie ma sprawy Cruz. Przecież na mnie zawsze możesz liczyć. I tak nie mogę pracować, to posiedzę z Letty.
- Dzięki postaram się wrócić jak najszybciej. – powiedziałam
- Nie śpiesz się dam sobie radę. Naładowałaś telefon??
- Tak. Dziękuje
Pocałowałam go na do widzenia i wyszłam z mieszkania. Przez noc ułożyłam w głowie plan. Najpierw musiałam pojechać do szefa i wziąć dzień wolnego, a przynajmniej pół dnia. a później... och wolę nie myśleć co będzie później.

****

oczywiście Swersky nie był zadowolony, że znów biorę wolne, ale od początku pracy z nim nie miałam urlopu więc chyba mi się należy nie? Dał mi czas do 14 na załatwienie wszystkich spraw. Nie wiem jak się wyrobie ale nie mam innego wyjścia.
Przeszłam przez ulicę i weszłam do remizy. Rozejrzałam się i wpadłam na Kim.
- cześć szukam Bobby’ego – powiedziałam
- jest na górze. Poczekaj zawołam go bo chyba śpi. – powiedziała i zniknęła na górze.
Po chwili pojawiła się z powrotem na schodach a za nią schodził Bobby.
- hej Ritza coś się stało?? – spytał pochylając się i całując mnie w policzek na przywitanie. Kontem oka zobaczyłam jak Kim przygląda nam się z rozdziawioną buzią. Słyszałam, że wskoczyła mu do łóżka a po nocy olała. Nie lubię tej zdziry. Bobby to cudowny i delikatny facet a te wszystkie laski go krzywdzą jak mogą. Ja tam go uwielbiam i nigdy nie skrzywdzę.
- Możemy pogadać – spytałam – na osobności??
Wyszliśmy z remizy i poszliśmy do pubu przecznicę dalej. Cała drogę żadne z nas się nie odezwało. Weszliśmy do pubu zajeliśmy stolik i zamówiliśmy po kawie.
- Moja siostra znów zaczęła ćpać – zaczęłam bez zbędnych wstępów – nie chciałam tego robić ale muszę umieścić ją na odwyku. Pomyślałam, że coś mi polecisz, bo twój brat też miał problemy
- Nie znam dobrego miejsca na odwyk. Z resztą wiesz, że to i tak nic nie da
- Wiem ale chcę spróbować
- Znienawidzi cię tylko, a i tak przy najbliższej okazji zacznie ćpać.
- Zaryzykuje.
- Ok. więc jest jedno miejsce. Ale ja zabrałem stamtąd brata. Stosują straszne metody. Skuteczne ale straszne. Mój brat po przeżyciu tam 2 tygodni nie brał przez dwa lata. Ale mózg miał bardziej wyprany niż od narkotyków. Tu masz adres ale odradzam – podał mi serwetkę na której napisał adres i numer tel.
- A ten numer??
- To do mnie jakby się coś działo to dzwoń. Zawsze ci pomogę. Uratowałaś mi życie i jestem ci coś winien
- Dziękuje. – powiedziałam dopijając resztki kawy. – muszę już lecieć, bo szef dał mi czas do 14.
Odwróciłam się i już miałam wyjść z pubu kiedy Bobby zawołał za mną
- hej Ritza, może miałabyś ochotę na kolacje dziś wieczorem – spytał podchodząc do mnie.
Zawachałam się chwilę poczym odrzekłam
- chętnie, ale dopiero jak załatwię sprawę z siostrą.
- Będę czekał – powiedział i pocałował mnie tak delikatnie, że aż nogi się pode mną ugięły z zachwytu.
Wyszliśmy razem z knajpki. Wsiadłam do samochodu i ruszyłam. Bobby pomachał mi na pożegnanie i wszedł do remizy. Odjechałam w stronę szpitala św. Łukasza przy zbiegu 103 i Verstreet. Teraz czekała mnie najtrudniejsza część zadania.


****

zatrzymałam samochód przed szpitalem i zawahałam się. Nienawidziłam szpitali, a tego szczególnie. Jako dziecko trafiałam tu częściej niż inne dzieci. Często chorowałam i musiałam leżeć w szpitalu. Kiedy dorosłam postanowiłam, że więcej tu nie wrócę. Ale okoliczności sprawiły, że jestem. Weszłam niechętnie do izby przyjęć i podeszłam do biurka. Młoda pielęgniarka uśmiechnęła się do mnie i spytała
- w czym mogę pomóc?
- Szukam doktora Anthonego Cruz’a. Jest ginekologiem.
- Godzinę temu zaczął dyżur. Była pani umówiona??
- Nie. Jestem z policji – machnęłam jej przed nosem odznaką. – Muszę się z nim zobaczyć – dodałam
- Czy coś mu grozi?
- Nie mogę powiedzieć. Gdzie go znajdę?
- Przyjmuje pacjentów w gabinecie numer 20 na drugim piętrze. Zapowiedzieć panią??
- Nie dziękuje. – Powiedziałam i podeszłam do windy.
Winda powoli wwiozła mnie na drugie piętro. Im bliżej byłam celu tym bardzie chciałam stamtąd uciec. Wyszłam z windy i rozejrzałam się po korytarzu. Były tam tylko trzy kobiety czekające na wizytę. Usiadłam na krześle i zaczęłam czytać jakieś medyczne pismo. Jednak nerwy nie pozwoliły mi na bezczynne siedzenie. Odłożyłam gazetę i zaczęła przechadzać się w tę i z powrotem przed drzwiami gabinetu. W końcu ostatnia pacjentka opuściła gabinet doktora i z duszą na ramieniu weszłam do środka.
- proszę usiąść. Umyję tylko ręce i już do pani idę – usłyszałam z za parawanu, piękny męski głos. Głos w który uwielbiałam wsłuchiwać się kiedy byłam mała.
Usiadłam i zaczęłam rozglądać się niespokojnie po gabinecie. Uspokój się skarciłam się w duchu. Nagle z za parawanu wyszedł wysoki bardzo przystojny mężczyzna. Miał 40 lat, czarne i gęste włosy i ciemną karnacje. Podniosłam się kiedy wyszedł i stanęłam naprzeciw niego. Był ode mnie dwa razy wyższy ale odległość jaka nas dzieliła pozwoliła na zmniejszenie tej róznicy. Lekarz przyjrzał mi się chwilę i podszedł bliżej.
- cześć Tato – powiedziałam niepewnie. Lekarz zrobił zdziwioną minę i przyjrzał mi się uważniej. – to ja Maritza. – dodałam
tata ominął mnie i usiadł za biurkiem. Zaczął przerzucać jakieś papiery tak jakby mnie tam nie było. Po chwili spojrzał na mnie ponownie i spytał
- czego tu chcesz – powiedział to tak lodowatym tonem, że przeszedł mnie dreszcz
- potrzebuje Twojej pomocy
- ty potrzebujesz pomocy – zaśmiał się okrutnie – myślałem ze jesteś dorosła i sama sobie radzisz.
- Tato ja
- Nie chcę tego słuchać. Wyjechałaś z domu w wieku 17 lat. Nie zostawiłaś nawet żadnej kartki nic. Zapadłaś się pod ziemie. Wiesz jak matka płakała po nocach przez ciebie, a Letty? Zamknęła się w sobie, nie miała przyjaciół nikogo, bo jej siostra zniknęła
- Ona mnie odnalazła
- Może ona chciała, ale my nie. My tylko jedną córkę Letty i nie zmieniaj tego po latach?
- Tato nie mów tak – Boże czy on nie wie jak te słowa ranią?? Ledwo powstrzymywałam łzy. – to nie było tak jak myślisz. Wyjechałam z Michaelem ale potem go zostawiłam. Teraz jestem policjantką, sierżantem – powiedziałam pokazując mu z dumą odznakę. Na mim jednak nie zrobiło to najmniejszego wrażenia
- Nie obchodzi mnie to Maritza. Dla mnie przestałaś istnieć jedenaście lat temu.
- Jeżeli ja cię nie obchodzę to przynajmniej pomóż Letty. To przez nią tu jestem
- Letty co z nią – spytał wyraźnie zaniepokojony, po raz pierwszy od mojego przyjścia ujawniając jakiekolwiek emocje
- Musi iść na odwyk. Jest ćpunka
- Nie jest ćpunką – krzyknął na mnie. Czyli wiedzą. Dlaczego nic nie zrobili
- Jest i dobrze o tym wiesz. Potrzebne mi pieniądze na leczenie. Nie zarabiam tyle żeby jej to zasponsorować
- Nie pomogę ci.
- Nie mnie tato jej
- Nie nazywaj mnie tatą. Zostawiłaś nas. Wiedziałaś jakie będą tego skutki. Ostrzegaliśmy cię, a teraz masz czelność przychodzić tu i prosić o pieniądze? Wynoś się
- Ale..
- Wynoś się nic od nas nie dostaniecie. To moje ostatnie słowo – powiedział podchodząc do drzwi i otwierając je szeroko. – wyjdź bo wezwę ochronę
Podeszłam do drzwi i zatrzymałam się na chwilę. Spojrzałam mu w oczy. Te pięknie niegdyś oczy w które uwielbiałam patrzeć jako dziecko, teraz były puste bez wyrazu. Spojrzałam na nie przez łzy
- tato – szepnęłam, ten jednak kompletnie mnie zignorował. Wyszłam więc. Skręciłam w korytarzu w prawo i kiedy upewniłam się ze mnie nie widzi puściłam się biegiem przez korytarze. Łzy zalewały mi oczy, nie wiedziałam gdzie biegnę, chciałam być tylko jak najdalej od tego miejsca. Jak najdalej od człowieka którego tak bardzo kochałam, a dla którego byłam tak samo niepotrzebna jak zużyte rękawiczki w gabinecie. Biegłam przed siebie potrącając po drodze ludzi. Nagle wpadłam na kogoś i przewróciłam się uderzając głową o podłogę
- Ritza wszystko w porządku – usłyszałam nim straciłam przytomność. Jak przez mgłę zobaczyłam twarz Bobby’ego i zapadłam w ciemność.



CDN


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Cruz
Szef Biura



Dołączył: 07 Gru 2005
Posty: 3297
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Ziemia-Europa-Polska-woj. kujawsko-pomorskie-Bydgoszcz

PostWysłany: 06/07/04, 12:38 am    Temat postu:

WOW Very Happy Super!!! Bardzo mi się podoba. Totalnie mnie zaskoczyłaś tą Laurą no i ojcem Cruz. Ale jest naprawdę super Very Happy I Bobby&Cruz... Nawet podoba mi się ten pomysł Wink Ale jednak wolę Cruz z Bosco Razz Ale jest naprawdę super i z niecierpliwością czekam na więcej Very Happy

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Wyświetl posty z ostatnich:   
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum Third Watch - Brygada Ratunkowa Strona Główna -> FanFiction Wszystkie czasy w strefie EET (Europa)
Idź do strony 1, 2, 3, 4  Następny
Strona 1 z 4

 
Skocz do:  
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach


fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001, 2005 phpBB Group
gBlue v1.3 // Theme created by Sopel & Programosy
Regulamin