Forum Third Watch - Brygada Ratunkowa Strona Główna

 Opowiadanie
Idź do strony Poprzedni  1, 2, 3 ... , 9, 10, 11  Następny
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu
Autor Wiadomość
Cruz
Szef Biura



Dołączył: 07 Gru 2005
Posty: 3297
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Ziemia-Europa-Polska-woj. kujawsko-pomorskie-Bydgoszcz

PostWysłany: 06/07/27, 1:47 pm    Temat postu:

Nie, no genialne! Nicole... Tak, pamiętam tą laskę. Fajna była, zawsze ją lubiłam. I pasowała mi do Bosco. Ale coś czuję, że teraz już jej lubić nie będę... :/ Ale super to wymyśliłaś Very Happy Podoba mi się. I fajnie, że Cruz tak dba o dziecko Wink No i Bosco taki uroczy, że od razu dzwoni i się martwi. Mam nadzieję, że Nicole nie zniszczy związku Bosco&Cruz (duet nieśmiertelny Wink). I jak zwykle extra i czekam na więcej

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Scully
Kapitan



Dołączył: 15 Paź 2005
Posty: 1112
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Kozienice

PostWysłany: 06/07/27, 7:19 pm    Temat postu:

Nicole! Ona przebojowa była Wink Z Bosco byli nie do przebicia. Coś czuję, że namiesza dużo w związku Bosco i Cruz Wink
Pisz dalej, a my będziemy czytać i komentować lol


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Cortez
Porucznik



Dołączył: 03 Maj 2006
Posty: 880
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Warszawa

PostWysłany: 06/08/30, 5:07 pm    Temat postu:

hej napisalam dla Was kolejna czesc bo dlugo mnie tu nie bylo i nie wiem kiedy znow sie pojawie wiec wrzucam ja a mooze niedlugo wrzuce nastepna
mam nadzieje ze sie spodoba i czekam na kometarze


Część dwudziesta siódma


- a jeśli on odejdzie do niej?? – spytała chyba po raz setny.
- Przestań o tym myśleć – wywróciłam oczami. Od kilku dni Ritza nie mówiła o niczym innym jak o tym ze Bosco na pewno ja zdradzi z Nicole. – niby dlaczego miał by cię zdradzić??
- Och spójrz jak ja wygladam jestem okropnie gruba. Ledwo się ruszam a ona jest piękna chuda – zaczęła wyliczać
- Ale ty jesteś jego żoną – przypomniałam jej – i nie ważne jest dla niego jak wyglądasz
- No własnie nie wiem czy takie nieważne. Bosco się zmienił. – spojrzałam na nią pytająco - Późno wraca do domu kładzie się jak ja już śpię wstaje nim ja wstane. Często nocuje u mamy. Nie wiem co mam myśleć. A jeśli on nocuje u niej??
- Wiesz co Ritza?? Skończ już z tymi domysłami – powiedziałam lekko wkurzona – albo zapytaj go co on sądzi na ten temat bo zaczynasz popadać w paranoje. Zaczynasz sobie coś wmawiać i to się może źle skończyć. A ty nie możesz się teraz stresować bo lada dzień możesz urodzić więc myśl o sobie. – powiedziałam lekko podniesionym głosem. Byłam naprawdę zła na Ritze. Zamiast myśleć o sobie i o dziecku zachodzi w głowę czy Bosco ja zdradza czy nie i naprawdę zaczyna popadać w jakąś paranoje. A stres jest jej teraz jak najmniej potrzebny. Spojrzałam na nią i aż mnie zatkało. Po jej policzkach płynęły łzy. Świetnie ale ze mnie przyjaciółka. Zamiast jej pomóc jeszcze bardziej ją dołuje. Nie chciałam jej zranić naprawdę, ale nim zdążyłam zareagować rozległo się pukanie do drzwi i po chwili pojawiła się w nich radosna twarz Santiago. Nie wiem jak się to stało ale ponura atmosfera która panowała w pokoju rozwiała się, zrobiło się ciepło i przytulnie.
- Hej pani sierżant, mogę zamienić z panią słówko? – spytał Cruz. Choć na co dzień mówili do siebie po imieniu w pracy Manny zawsze zwracał się do Cruz „proszę pani”
- Jasne siadaj – powiedziała Cruz ocierając łzy tak by Manny ich nie widział.
Podniosłam się z krzesła i wyszłam z pokoju. Choć żadne z nich nie prosiło mnie o to, to wiedziałam, że chcą porozmawiać na osobności.

****
Bosco siedział z zamyśloną miną i wpatrywał się w kubek który trzymał w ręku.
- zdaje się że chciałeś ze mną o czymś porozmawiać. – powiedziałą Rose wyrywając go tym samym z zamyślenia
- och, co?? A tak przepraszam zamyśliłem się – powiedział, biorąc łyk kawy z kubka.
- Bosco co się dzieje?? – jej twarz wyrażała zatroskanie ale niepewność. – cos nie tak z Ritzą lub z dzieckiem??
- Z kim?? A z Cruz. Nie z nią i z dzieckiem w porządku.
- Więc o co chodzi??
- Nicole wróciła – wypalił
- I co z tego?
- No jak to co?? – spojrzał na matkę ze dziwieniem jakby była z innej planety – byliśmy zaręczeni pamiętasz??
- Wiesz co ?? czasem mam wrażenie ze jesteś największym kretynem jakiego nosiła ziemia – warknęła
- Czemu tak na mnie mówisz??
- A co ciebie obchodzi Nicole. Skoro masz żonę i dziecko
- No wiem ze mam Cruz i będę miał dziecko, ale od kiedy Nicole wróciła mam dziwne wątpliwości. Może źle zrobiłem żeniąc się z Cruz. Może powinienem czekać na Nicole?? Mamo co mam robić??
Rose popatrzyła uważnie na syna i pokręciła głową z niedowierzaniem. Z początku nie chciała wierzyć w to co mówiła jej Ritza ale słuchając słów swojego syna, robiło jej się coraz bardziej żal Cruz, a do syna czuła coraz większą niechęć.
- wiesz co?? Bałam się ze to Ritza Cię skrzywdzi. Jest śliczna, podoba się mężczyzną. Bałam się ze prędzej czy później odejdzie od ciebie. A tym czasem Ty osoba która ona najbardziej kocha i jedyna osoba na którą może liczyć ja zdradza. Bosco jak możesz być takim egoistą.
- Ale mamo ja – zaczął się tłumaczyć
- Nie Bosco – ucięła stanowczo. – nie ma żadnego ale. To jest twoja żona. Złożyłeś uroczystą przysięgę, że jej nie opuścisz na dobre i na złe. Jeśli chcesz zrobić inaczej nie myśl ze przyłoże do tego rękę.
Rose podniosła się i wyszła do kuchni. Bosco też wstał. Wiedział ze to koniec rozmowy i nie ma co starać się ją pociągnąć. Tak, liczył na pomoc i poparcie matki, ale się przeliczył. Chwycił swoją kurtkę i skierował się w stronę drzwi. Rose wychyliła się z kuchni i patrzyła jak zakłada buty
- jeszcze jedno – powiedziała kiedy był już prawie za drzwiami. Odwrócił się i spojrzał na nią – jeśli jeszcze raz powiesz Ritzie, że nocujesz u mnie, to bądź pewny ze dowie się prawdy – odwróciła się i wróciła do kuchni, zostawiając zaskoczonego syna samego z ręką na klamce.

****

Santiago siedział i przyglądał się uważnie Cruz. Miała zapuchnięte oczy od płaczu i nie wyglądała najlepiej. Wiedział ze między nia a Bosco nie układa się najlepiej, ale nie wiedział czemu Ritza płącze. Miał wielką ochotę objąć ja mocno i pocałować. Powiedzieć żeby się nie martwiła, że będzie dobrze i ze jest przy niej. Ale wiedział ze nie może. Dlatego nie poruszał tematu Bosca tylko od razu przeszedł do sprawy z którą przyszedł i wiedział ze Ritza jest mu za to wdzięczna.
- czyli chcesz wrócić do wydziału tak?? – spytała
- tak naprawdę bardzo chcę. Nudzi mi się już na patrolach, to nie dla mnie – uśmiechnął się do niej ciepło – już kompletnie wyleczyłem się z miłości do Ciebie – dodał uprzedzając jej następne pytanie. Ritza przyjrzała mu się uważnie. Zastanawiał się czy wie że kłamie, czy wie że nie potrafi wymazać jej ze swego serca choć naprawdę bardzo się stara.
- Dobrze możesz wrócić – uśmiechnęła się w odpowiedzi – ja teraz będę miała króciutki urlop, więc przydzielę cię do Feith, a jak wrócę znajdę ci kogoś równie dobrego.
- Dziękuje – pochylił się, pocałował ją delikatnie w policzek i skierował się w stronę drzwi – a zapomniał bym. Jutro robimy małą imprezkę w pubie i musisz na niej być.
- Wiesz dzięki za zaproszenie, ale raczej nie skorzystam – odpowidziała i wskazała wzrokiem na brzuch – w każdej chwili może chcieć wyskoczyć – uśmiechnęła się
- Nie mam, że nie możesz. Musisz bo to twoja imprezka. Jutro twój ostatni dzień przed urlopem. Wiesz będą prezenty dla ciebie i dziecka itp. Wiec będziesz??
- Ok. będę ale tylko na chwile –
- Dobre i to – odpowiedział Manny cmoknął ja raz jeszcze i wyszedł.

*****

- Bosco uważaj wjedziesz w tego rowerzystę – krzyknęła Monroe – co się z tobą dzieje.
- Nic zamysliłem się, ok. – warknął – nie moja wina ze on nie umie jeździć.
- On nie umie?? To już nie pierwszy raz dzisiaj – Monroe wywróciła oczami – Cruz nie będzie zadowolona jak zginiesz albo pójdziesz do więzienie na kilka dni przed narodzinami dziecka – zaśmiała się
- Nie wtrącaj się ok.?? nic ci do tego – krzyknął na nią
- Ej spoko żartowałam – odpowiedziała – palant – mruknęła i odwróciła głowę w stronę szyby
- włamanie do sklepu jubilerskiego przy Monte-Avenue 12 – odezwał się głos z radia
- 55 – Davis przyjęłam – powiedziała Monroe, włączyła syrenę i ruszyli z piskiem opon.


****

Była godzina 24 kiedy Bosco wrócił do domu. Nie pojechał dziś do Nicole. Był zmęczony i musiał to wszystko przemyśleć. Wślizgnął się cichutko do mieszkania i najciszej jak umiał zamknął za sobą drzwi. Był przekonany, że Ritza już śpi. Chciał posiedzieć w kuchni wypić piwo i możliwe, że siedzieć tak całą noc. Jednak kiedy tylko zamknął drzwi zapalio się światło, a z kanapy spojrzała na niego zaspana twarz Cruz. Uśmiechnęła się na jego widok a on odpowiedział jej tym samym. Jednak natychmiast jego twarz przyjeła surowy wyraz
- dlaczego nie jesteś w łóżku?? Kanapa jest niewygodna i nie powinnaś na niej spać.
- Zasnęłam ogladając telewizje. Chciałam poczekać, aż wrócisz. Usiądź odgrzeję Ci obiad – powiedziała podchodząc i całując go delikatnie w usta. Bosco pocałował ja krótko i odsunął od siebie
- Przecież potrafię sam odgrzać sobie obiad prawda?? Nie rób ze mnie jakiegoś dziecka – powiedział podnosząc głos, wyminął ja i poszedł do kuchni nawet na nią nie patrząc.
Po policzkach Cruz znów popłynęły łzy. Nadal miała nadzieje, że te złe dni miną ze będzie jak dawniej. Ale z dnia na dzień traciła nadzieje. Bosco był coraz bardziej obcy i coraz bardziej nieczuły. Próbując powstrzymać łzy poszła do sypialni i położyła się do łóżka. Wiedziała, że i tę noc spędzą oddzielnie. Dręczona najczarniejszymi myślami zapadła w niespokojny sen.


CDN


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Scully
Kapitan



Dołączył: 15 Paź 2005
Posty: 1112
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Kozienice

PostWysłany: 06/08/30, 5:18 pm    Temat postu:

Bosco mnie wkurza. Jakion jest głupi... Ma żonę, będzie miał dziecko, a myśli o innej kobiecie. Faceci zawsze będą tacy sami... Fajnie, że Manny wrócił do wydziału :] Jest świetny (i wydział i Santi Wink )

Czekam z niecierpliowścią na następną część, nie karz nam długo czekać Wink


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Cortez
Porucznik



Dołączył: 03 Maj 2006
Posty: 880
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Warszawa

PostWysłany: 06/08/30, 5:42 pm    Temat postu:

następna jest juz prawie gotowa Very Happy tylko jeszcze jest kilka znakow zapytania Very Happy
nie wiem czemu ale nie moglam powstrzymac sie przed tym zeby Bosco zdradził Cruz moze dlatego ze wymyslilam juz cos swietnego do nastepnych czesci Very Happy wiecej nie zdradze Smile


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Cruz
Szef Biura



Dołączył: 07 Gru 2005
Posty: 3297
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Ziemia-Europa-Polska-woj. kujawsko-pomorskie-Bydgoszcz

PostWysłany: 06/08/30, 7:41 pm    Temat postu:

Boże, ale ten Bosco głupi!!! Ech, okropny!!! :/ Wkurza mnie strasznie Evil or Very Mad A jeszcze niedawno był taki słodki i kochany, do rany przyłóż... A teraz co? Boże, co za osioł... Co on sobie myśli? Dobrze, że chociaż Rose myśli rozsądnie, może coś z nim zrobi, oby Very Happy No i Manny... Uwielbiam go, ale mimo wszystko Cruz będzie mieć dziecko z Bosco, więc po prostu musi z nim być Wink Chociaż w sumie... No i w ogóle Cruz taka biedna w tej części... Mówi, że jest brzydka, gruba i w ogóle, ale przecież jest w ciąży, więc... Bosco powinien się cieszyć, ona się powinna cieszyć, a nie się zamartwiać! Very Happy Uch, ale ten Bos mnie wkurzył. Palant!
Ale część jak najbardziej super, taka bardzo życiowa, ze tak powiem, wprost genialna! Very Happy
Czekam z wielką niecierpliwością na następną Wink


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Cortez
Porucznik



Dołączył: 03 Maj 2006
Posty: 880
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Warszawa

PostWysłany: 06/09/01, 1:44 pm    Temat postu:

dzieki Cruz Smile ciesze sie ze Ci sie podoba Very Happy nie znasz mnie?? musialam cos namieszac bo byloby nudno Very Happy moze dzis cos wrzuce ale nie obiecuje

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Cortez
Porucznik



Dołączył: 03 Maj 2006
Posty: 880
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Warszawa

PostWysłany: 06/09/17, 7:01 pm    Temat postu:

dobra dziewczyny napisałam kolejną częsc troche dluga ale dawno mnie nie bylo mam nadzieje ze sie spodoba. czekam na komentarze i zycze milego czytania

Cześć dwudziesta ósma.

Cruz obudziła się i spojrzała na zegarek. Cholera już 10 a na 8 miała być w pracy. Sally chyba ja zabije. Chociaż prawdę mówiąc miała wszystko gdzieś. Zasnęła dopiero ok. 5 Bosca jak zwykle nie było przy niej. A jakby tego było mało dziś szła ostatni raz do pracy. Nie miała zielonego pojęcia co będzie robić przez cały dzień w domu. Z zamyślenia wyrwało ja pukanie do drzwi.
- hej Ritza to ja Feith. Jesteś tam?? – usłyszała głos koleżanki zza drzwi
- tak jestem. Wejdź, otwarte – zawołała.
Feith weszła do mieszkania zamykając za sobą drzwi.
- zaspałam – zawołała Cruz z sypialni - ale już wstaje i się ubieram rozgość się
- martwiłam się ze coś się stało dlatego przyjechałam – spojrzała na kanapę, na której leżała pościel i ubrania Bosco. A więc jednak jest źle – pomyślała
- już jestem – powiedziała Cruz wychodząc z sypialni. Napotkała spojrzenie Feith i przeniosła je na kanape – pokłóciliśmy się wczoraj trochę – powiedziała tonem ucinającym rozmowę.
- Cruz – zaczęła Feith
- Choć bo spóźnimy się jeszcze bardziej – złapała klucze odznakę i wyszła z mieszkania.

****

- dziewczyny spóźniłyście się – powiedział 20 min później Sally – Cruz jak się czujesz – spytał ciepło
- sorrki szefie zaspałam – uśmiechnęła się – czuję się świetne – skłamała. Sally zmierzył ja uważnym spojrzeniem. Na posterunku wszyscy plotkowali już o kłopotach w ich małżeństwie. – a jak tam Barbara? – spytała żeby zmienić temat
- ech – westchnął Sally wchodząc za nimi do gabinietu – nie wiem co mam robić.
- Co się stało?? – spytały jednocześnie
- Ona nie chce ze mną no wiecie – powiedział i zrobił się cały czerwony
- Masz z tym kłopot – zaśmiała się Feith
- Nie – oburzył się – tylko ona... ona nie chce bez ślubu i nie wiem co począć
- Faceci – mruknęła Cruz – po prostu poproś ją o rękę. Kochasz ją ona ciebie więc w czym problem.
- A Tatiana??
- Co z nią przecież ona nie żyje – powiedziała Yokas
- Wiem, ale to było by nie w porządku , gdybym znów się ożenił. – zasmucił się
- Taa, zawsze muszą być jakieś byłe kobiety nie – powiedziała Cruz bardziej do siebie niż do nich – myślę Sally ze Tatiana bardzo by się ucieszyła ze ułożyłeś sobie życie na nowo. Wiec nie martw się tylko leć po pierścionek – uśmiechnęła się ciepło
- Chyba masz racje. Dziekuje – wstał podszedł i przytulił Cruz. Spojrzał nad jej ramieniem i napotkał spojrzenie Bosca – cześć Bosco – przywitał się i wyszedł – nie będzie mnie przez godzinkę więc Ritza jak możesz to zajmij się komisariatem pod moją nieobecność
- Jasne szefie – uśmiechnęła się do Sallyego, ale uśmiech natychmiast zniknął kiedy spojrzała na Bosco.
- Choć chcę pogadać – złapał ja za rękę i wyprowadził z gabinetu do świetlicy.

*****

- jak myślicie co się dzieje z Bosco i Cruz – spytał Ty. – chyba nie jest najlepiej
- no raczej nie chyba poszło o tę laskę jak jej tam?? Nicole – powiedziała Monroe
- a kto to właściwie jest?? – spytali jednocześnie Finney i Magda
- Nicole była kiedyś narzeczoną Bosca tyle ze nawiała na miesiąc przed ślubem razem z Maykiem bratem Bosca – powiedział Ty
- Uuu a Bosco nadal coś do niej czuje?! – powiedziała Sasha
- Ale przecież ona jest brzydka i do tego taka tyczka – powiedział Finny
- Dokładnie pani sierżant jest dużo ładniejsza – dodał Swersky.
- Puściła się z jego bratem a on za nią tęskni?? Co za dupek – skwitowała Magda
- Żeby tylko z nim – odpowiedział Davis wzbudzając tym wielkie zainteresowanie – no bo ona świrowała do mnie i do Jimmyego ale my się nie daliśmy. Ale był taki sanitariusz Neitan Wave i z nim się spotykała za plecami Bosco.
- Myślicie ze on zdradza Cruz? – spytała Monroe
Nikt nie odpowiedział na to pytanie. Choć wszyscy wiedzieli jak brzmi odpowiedz.


*****

Cruz siedziała w świetlicy i patrzyła wyczekująco na Bosca. Chciał z nią porozmawiać, ale od momentu jak tu weszli minęło już z 10 min i żadne z nich się nie odezwało.
- Bosco – powiedziała w końcu Cruz najdelikatniej jak umiała. Podniósł wzrok i spojrzał jej w oczy. Jednak szybko je opuścił. Nie potrawfił. Kochał ją, ale mimo to ranił ją, bo nie wiedział co czuje do Nicole. Spędzał z nią noce, ale nie wiedział czy to miłość czy po prostu nic nie znaczący sex.
- Przepraszam – wydukał w końcu. – za moje zachowanie. Za to że wczoraj tak naskoczyłem na ciebie. Ale jest mi ciężko. Boję się roli ojca. Wiem ze powinienem Cie wspierać, ale zamiast tego nawalam. Przepraszam. – znów spróbował spojrzeć jej w oczy. Czuł się brudny nawet nie potrafił powiedzieć jej prawdy. Ale wiedział ze teraz Cruz musi być spokojna, nie może się denerwować. A gdyby powiedział jej o Nicole na pewno załamała by się . wmawiał sobie ze kłamie dla jej dobra.
- Ja tez Cie przepraszam – wyszeptała przez łzy – za te moje ciągle podejrzenia i brak zaufania. Ufam Ci i Kocham Cie – powiedziała. Bosco podszedł objął ją delikatnie.
– też Cię kocham – wyszeptał, ale nawet nie spojrzał je w oczy. Odsunął się od niej
– muszę lecieć. Uważaj na siebie – wyszedł zostawiając ja samą. Czując się dużo lepiej wyszła z pokoju i usiadła przy telefonie.


*****
- no jesteście w końcu – zawołali wszyscy widząc jak Bosco i Cruz wchodzą do pubu.
- Sorry. Nie miała co na siebie wcisnąc. Byliśmy jeszcze w sklepie – Cruz wyszczerzyła zęby i zaczęła witać się ze wszystkimi.
Zatrzymała się na dłużej przy Sallym i Barbarze. Ta uśmiechnęła się i zaświeciła jej pierścionkiem przed nosem. W odpowiedzi Cruz przytuliła ja mocno a z Sallym przebiła piątkę. W końcu usiadła między Bosco i Mannym. Kiedy usiadła rozejrzała się w koło, byli tam wszyscy. Jimmy z Kim, Carlos z Holly, Brendan z Grace, Ty z Sashą, Manny z Reiną, Sally z Barbarą, Feith z Peterem, Emilly z młodym Swerskym, Magda z jakimś swoim facetem, a nawet Swersky z żoną, i oczywiście Rose i Bosco. Wszyscy którzy byli dla niej tak ważni. Bosco zamówił dla niej wodę, a dla siebie piwo.
- dobra to wznieśmy toast za moją wspaniała żonę i za moje dziecko które lada dzień będzie już między nami. – powiedział wstając i wznosząc kufel w stronę Ritzy. Wszyscy wymienili zaskoczone spojrzenia ale podnieśli się z krzeseł i przyłaczyli do toastu.
Kiedy już wszyscy wypili zdrowie Cruz i zdrowie dziecka przynajmniej 10 razy, przyszedł czas na prezenty. Prezenty jednak nie interesowały już panów którzy zostawili damy same i poszli grać w bilard. Choć była dopiero godzina 20 Cruz poczuła się zmęczona. Przeprosiła wszystkich i wyszła na dwór. Oparła się o barierkę, spojrzała przed siebie i po policzkach znów zaczęły płynąć jej łzy. Cholera stosunkowo za często płaczę – pomyślała. Nagle za jej plecami otworzyły się drzwi. Nie musiała się odwracać, wiedziała, że to Santiago.
- musiałam odetchnąć świeżym powietrzem – powiedziała kiedy oparł się o barierkę obok niej. – jestem zmęczona.
Spojrzał na nią i okrył ją swoją marynarką.
- Jest listopad, nie wolno stać na dworze bez okrycia. Szczególnie w dziewiątym miesiącu ciąży.
Uśmiechnęła się do niego, jednak natychmiast odwróciła głowę. Nie chciała by widział jej łzy.
- łzy nie są powodem do wstydu. – powiedział odwracając jej twarz w swoją stronę – oznaczają ze człowiek ma uczucia. – dodał, ujął jej dłoń delikatnie w swoje dłonie i otarł jej łzy. – ale wole jak się uśmiechasz – dodał. Stali tak przez chwilę i patrzyli sobie w oczy.
- Dużo ostatnio płacze – powiedziała odwracając wzrok w stronę ulicy tak by nie patrzeć mu w oczy. Patrzył na nią z taką miłością i ciepłem. Chciała żeby Bosco tak na nią patrzył. I znów poczuła jak do oczu napływają jej łzy. – ja nie daje rady powiedziała
- Och on się zmieni zobaczysz – uśmiechnął się do niej ciepło – boi się ale jak już dziecko się urodzi będzie kochany, wiem bo ja pokochałem mała Ritze choć z początku też się bałem w końcu to nie moje dziecko
- Ale to dziecko jest jego – zdziwiła się Cruz
- Wiem wiem tylko tak porównuje
- Wiesz co chyba wezmę od Bosco samochód i pojadę do domu. Nie najlepiej się czuje
- O nie nie będziesz prowadzić to ja ciebie odwiozę.
- Ok. – zgodziła się tylko powiem Bosco.
Ritza wróciła do środka ale nigdzie nie mogła znaleść Bosco. W końcu wypatrzyła Grace i Brendana i podeszła do nich.
- hej widzieliście Bosca – spytała
- tak dopiero wywijął tu z Monroe albo z Emilly – odpowiedzieli śmiejąc się
- ja jadę do domu. Źle się czuje. Podziękujcie wszystkim ode mnie i przekażcie Bosco ze jade. Santiago mnie odwiezie. A i niech weźmie prezenty.
- Dobra przekażemy, a Ty odpoczywaj. A prezent zabrał już Manny.

*****

- to już ostatnie – powiedział Manny wnosząc ostatnie torby i zamykając za soba drzwi.
- Och dziękuje – powiedziała Ritza pochylając się nad torbą podróżna.
- Co ty pakujesz się ?? chyba nie chcesz odejść od Bosco – spytał zdziwiony, choć w jego glosie dało się słyszeć nutkę nadziei
- Coś ty głuptasie – powiedziała uśmiechając się do niego – to wyprawka do szpitala, wiesz w każdej chwili mogę zacząć rodzić. Rzeczy muszą być gotowe
- Ach, jasne – powiedział a po twarzy przemknął mu wyraz smutku – jeśli to już wszystko to ja pójdę
- Tak to wszystko, dziękuje – powiedziała patrząc na niego
- Cześć – odpowiedział i skierował się w stronę drzwi
- Manny – podeszła do niego i odwróciła w swoją stronę. Spojrzała mu głęboko w oczy i przysunęła się jeszcze bliżej niego – dziękuje
Ich ciała były blisko siebie, tak blisko ze Cruz czuła jego odddech i bicie jego serca, coraz szybsze im bliżej się do niego przysuwała. Uniosła dłoń i delikatnie zaczęła gładzić jego twarz. Manny zamknął oczy i westchnął. Ale po chwili ujął jej dłoń w swoją i odsunął ją lekko od siebie
- Cruz – szepnął, lecz ona przerwała mu przykładając dłoń do jego ust.
Nie mógł się powstrzymać i delikatnie zaczął całować jej dłoń. Cruz odsunęła od niego dłoń, jeszcze raz spojrzała mu głęboko w oczy i obdarzyła go najbardziej namiętnym i gorącym pocałunkiem jaki do tej pory znał. Nie potrafił się jej oprzeć, od tak dawna pragnął jej, jej dotyku jej delikatnej skóry, jej zapachu. To wszystko nie dawało mu spokoju, a teraz był z nią. Mógł ja całować, pieścić jej ciało chciał tego, ale wiedział ze nie może, przecież ona jest z Bosco niedługo przyjdzie na świat ich dziecko. Nie może, po prostu nie może jej całować.
- Ritza nie, proszę – wyszeptał ale ona nie dawała mu dojść do głosu, przyciągnęła go do siebie i znów zaczęła obdarowywać go pocałunkami. Jej palce błądziły wzdłuż jego koszuli w poszukiwaniu guzików od koszuli. Znalazła je i zaczęła powoli odpinać jeden po drugim. Jej usta schodziły coraz niżej, wszędzie tam gdzie jego ciało było odkryte. Objął ją i przyparł do ściany, całował ja namiętnie tak jak i ona jego. Powoli przestawało go wszystko obchodzić, liczyła się tylko Cruz. Nie obchodziło go ze w kazdej chwili może wrócić Bosco, ani to że w domu czeka na niego Reina. Teraz liczyło się tylko to, że w końcu dostanie to o czym zawsze marzył, będzie mieć Cruz tylko dla siebie. Jego ręce przesunęły się po jej piersiach, przesunęły się po jej brzuchu.
- Nie Ritza nie możemy – odsunął się od niej i zaczął zapinać guziki koszu.
- Och Manny proszę nie teraz – znów mu przerwała starając się przyciągnąć go do siebie
- Nie Ritza jesteś z Bosco będziesz mieć z nim dziecko, ty po prostu nie możesz tego zrobić
- Nie mogę?? Ja nie mogę tak?? A on? A on może mnie zdradzać z tą zdzirą tak?
- Myślisz ze dobrym wyjściem będzie zrobienie tego samego?
- Nie wiem Manny nic nie wiem – rozpłakała się – ale mam już dość
- Rozumiem Cię ale nie zrobisz tego, bo będziesz żałować do końca życia. Ja zawsze o tym marzyłem, ale nie chcę byś przeze mnie cierpiała.
- Dziękuje – wyksztusiła przez łzy
- Pójdę już – pocałował ja delikatnie w usta – kocham Cię powiedział i wyszedł z mieszkania
- Manny – zawołała jeszcze. Odwróciła się i spojrzał na nią. – musisz jeszcze trochę poćwiczyć bo nie za dobrze idzie ci udawanie, że mnie nie kochasz – uśmiechnęła się i zniknęła za drzwiami sypialni.


*****

Ritze obudziła się w środku nocy. Z początku nie wiedziała dlaczego. Po chwili zdała sobie sprawę ze cała pościel i ona od pasa w dół jest mokra i to ją obudziło. Nie żeby była księżniczką na ziarnku grochu, ale w mokrej pościeli nie lubiła spać. Zapaliła światło i wstała z łóżka. Odeszły jej wody i miała pierwsze skurcze. Zaczynała rodzić. Przeszła do salonu z nadzieją, że zastanie tam Bosco jednak w domu nikogo nie było. Zaklnęła pod nosem ze złości i z bólu bo własnie miała bardzo silny skurcz. Chwyciła za telefon i wykręciła numer do Bosco. Miał wyłączony telefon. Cruz spojrzała na zegarek, była godzina 4 rano. Po chwili wachania wykręciła numer do Mannyego. Odebrał po piątym sygnale
- Santiago, słucham – powiedział zaspanym głosem
- Hej Manny, to ja Ritza – powiedziała do słuchawki – przepraszam ze Cie obudziłam, ale
- Nie nic się nie stało – powiedział a jego głos był już wyraźnie rozbudzony
- Trochę to głupie, ale nie ma Bosco a ja zaczęłam rodzić i nie mam jak się dostać do szpitala i
- Czekaj na mnie będę za 5 min – powiedział i odłożył słuchawkę.

****

- hej Manny co z Cruz? – spytałam wpadając na odział położnictwa
- o hej przepraszam, że wyciągnąłem cię z łóżka, ale Ritza chciała, żebyś tu była
- ok. nic się nie stało. Ale co z nią?
- W porządku leży na tej sali – wskazał palcem na sale z napisem „sala porodowa”
Ach Ci faceci, czy oni w ogóle mają pojęcie o porodach i tym podobnych rzeczach?? Przecież to jasne ze leży na sali porodowej. Uśmiechnęłam się jednak do niego ciepło. Był bardzo zdenerwowany, zupełnie jakby to było jego dziecko. Chodził od ściany do ściany i nerwowo przygryzał paznokcie.
- czemu się tak denerwujesz?? Nic jej nie będzie bez obaw – powiedziałam – a Bosco jest z nią? – spytałam
Santiago tylko pokręcił głową, nie przestając krążyć po korytarzu
- Ritza dzwoniła do niego, ale on ma wyłaczony telefon.
Nie mogłam w to uwierzyć, jego żona właśnie rodziła jego dziecko, a jego tu nie ma. Pamiętałam jak wychodził z imprezy, powiedział ze idzie do domu do Cruz. Ale nie poszedł. Wykręciłam jego numer, ale włączyła się poczta. Spojrzałam na zegarek godzina 5 rano, Rose na pewno śpi, ale może? Może Bosco jest u niej? Znów chwyciłam telefon i wykręciłam dobrze znany mi numer
- posterunek 55, funkcjonariusz Davis słucham – usłyszała w słuchawce
- hej Ty mówi Feith. Mam proźbę, możesz znaleść mi numer telefonu do Nickole Osborne??
- Tak jasne już sprawdzam – powiedział – już mam 5647869876, na komórkę nie podała
- Dziękuje – powiedziałam zapisując numer telefonu
- Hej wszystko ok.? – spytała
- Tak ok. muszę kończyć – powiedziałam – a jeszcze jedno Ritza właśnie rodzi – dodałam i rozłączyłam się.

*****
- tak słucham – powiedziała Nickole do słuchawki
- cześć Nickole, mówi Yokas – powiedziałam. – daj mi Bosco do telefonu
- jasne – stłumiła ziewnięcie – Bosco, Bosco obudź się, to do ciebie.
- Słucham – usłyszałam w słuchawce zaspany głos Bosca
- Chciałam Ci tylko oświadczyć ze Twoja żona właśnie rodzi – powiedziałam i rozłaczyłam telefon

****

Bosco zerwał się z łóżka i szybko zaczął się ubierać. Nickole oparła się na łokciu i przyglądała się jak Bosco zapina koszulę.
- co się stało – spytała – musisz iść??
- Muszę – odparł zakładając buty – Cruz rodzi - powiedziała patrząc na swoją kochankę
- Och olej ją – powiedziała ciągnąc go w swoją stronę – przecież masz mnie. – dodała całując go namiętnie.
- Och nie żartuj – odsunął się – tam się rodzi moje dziecko – dodał i wyszedł z mieszkania.


****
- gdzie ona jest? – spytał wpadając na oddział i stanął jak wryty. Przed sala w której rodziła Cruz była chyba polowa posterunku, a przynajmniej na pewno byli ci których jeszcze przed kilkoma godzinami widział na imprezie. Dokładnie wszyscy, z wyjątkiem jego matki. Kiedy wszedł w korytarzu trwała ożywiona dyskusja ale na jego widok wszyscy ucichli. Wszystkie oczy zwróciły się w jego stronę. Popatrzył po ich twarzach, wyminął ich i wszedł na sale.
- Tu nie wolno wchodzić – powiedziała pielęgniarka łapiąc go za ramię
- Jestem ojcem – odpowiedział i nie przejmując się tym że pielęgniarka ciągnie go w przeciwną stronę podszedł do łóżka na którym leżała Cruz. – hej kochanie przepraszam ze jestem dopiero teraz.
Pochylił się i pocałował Ritze. Uśmiechnął się do niej ciepło jednak ona odwróciła głowę i spojrzała na lekarza.
- proszę wyjść, teraz nikt nie może jej przeszkadzać – powiedział lekarz podchodząc do niego.
- Ale doktorze jestem jej mężem i ojcem dziecka – zaprotestował Bosco
- Tak ale przy porodzie asystuje tylko ja położna i dwie pielęgniarki, nikt wiecej.
- Ale
- Bez dyskusji – przerwał mu doktor i wypchnął na korytarz.


****

Cruz leżała na łóżku po policzkach spływały jej łzy. Łzy bólu i rezygnacji. Kiedy zobaczyła w progu sali Bosca o mały włos nie krzyknęła z zachwytu. Nie ważne było, że się spóźnił, że nie był przy niej od początku. Ważne było, że jest przy niej teraz. Uśmiechnął się do niej i pocałował ją i w tym momencie czar prysnął. Pochylił się nad nią i poczuła zapach perfum. Damskich perfum, i na pewno nie były to jej perfumy. A więc był u niej. Mimo obietnic jakie jej dawał, mimo toastów które jeszcze kilka godzin temu wznosił, za nią za ich dziecko i za nich. Skreślił wszystko. Teraz nie chciała go znać, nie chciała się z nim widzieć. Miała ochotę, wstać i dać mu w twarz. Ale dziecko było ważniejsze, nie straci go przez głupotę Bosca. Jednak nie miała siły, żeby przeć. Dziecko powinno już się urodzić, a ona nie miała siły wydać go na świat.
- jak się pani czuje – spytał doktor.
Jego słowa dochodziły do niej jakby zza jakiejś ściany. Czuła ze odpływa w ciemność.
- przerywamy, akcje porodową. Proszę podać pacjentce znieczulenie. Rozpoczynamy cesarskie cięcie – krzyknął lekarz.
Po chwili Cruz odpłynęła w ciemność nic nie czuła nic nie widziała, nic nie słyszała. Po dziesięciu minutach doszedł do jej uszu płacz dziecka. Jej dziecka. Uśmiechnęła się i pozwoliła aby ta ciemność zabrała ja w swoje objęcia.

****

Bosco wyszedł z sali, wściekły na cały świat. Jak ten lekarz śmiał wyrzucić go z sali?? Przecież tam była jego żona i rodziło się jego dziecko. Wściekły skierował się w stronę automatu z kawą.
- wyrzucił mnie z sali. – powiedział do Feith która pojawiła się u jego boku – bo Ritza tak chciała.
- A czego się spodziewałeś?? –warknęła z wyrzutem Feith – całą noc spędzileś z obcą kobietą, zamiast z żoną. Zaczęła rodzić dzwoniła do ciebie a ty??
- Nie drzyj się na mnie Feith to nie twój interes – warknął Bosco
- Nie mój?? – żachnęła się – to nie ty byłeś przy niej w najważniejszym momencie. Nie ty zawiozłeś ja do szpitala. mówisz ze ja kochasz, wznosisz pełne miłości toasty, a po tym idziesz do tej, do tej Nickole – dodała z wyrazem pełnym obrzydzenia na twarzy.
- To co twoim zdaniem powinienem zrobić?? – spytał z rezygnacją w głosie
- To twoje życie sam o nim decyduj – odpowiedziała odwracając się do niego plecami
- Feith proszę – powiedział łapiąc ja za rękę.
- Pamiętaj, że masz dziecko. I bez względu na to czy kochasz Ritze czy nie powinieneś z nią być dla dziecka. Ale musisz dokonać wyboru, Bosco. – powiedziała i odeszła w stronę przyjaciół

****

- Witamy z powrotem – powiedział doktor pochylając się nad Cruz.
- Doktorze co .... – zaczęła Cruz
- Och ma pani pięknego i zdrowego syna – odpowiedział na niedokończone pytanie. Podszedł do pielęgniarki wziął z jej rąk dziecko i położył je przy Ritzie. – oto i on
Ritza przytuliła dziecko a jej twarz rozpromienił piękny uśmiech. Rozległo się pukanie do drzwi i pojawiła się w nich głowa Bosco.
- mogę wejść? – spytał niepewnie patrząc to na Ritze to na lekarza. Ritza skinęła lekko głową. Bosco wsunął się do sali i stanął przy łóżku.
- To ja zostawie teraz państwa samych, tylko proszę się nie denerwować i nie przemęczać – zwrócił się do Cruz i wyszedł, zatrzymując jeszcze na chwile wzrok na Bosco.
Bosco i Cruz zostali w sali sami. Bosco odwrócił się i popatrzył jak Ritza przytula ich dziecko.
- Ritza, ja przepraszam, oszukałem cię, zdradziłem i zraniłem. Wiem ze postąpiłem źle, ale czy dasz mi jeszcze jedną szansę??
Ritza złapała go delikatnie i pociągnęła w swoją stronę. Usiadł obok niej i niepewnie pogładził ja po twarzy. W jej oczach błyszczały łzy, ale tym razem były to łzy szczęscia. Pocałowała go delikatnie w dłoń i głową wskazała na ich dziecko. Bosco popatrzył na swoje dziecko. Czuł jak narasta w nim duma i szczęście. Cruz mu wybaczyła, miał dziecko które kochał, czego chcieć więcej?
- Mo, to jest Mayke Boscorellie, twój pierworodny syn. – powiedziała podając mu dziecko.
- Mayke – szepnął Bosco tuląc do siebie maleństwo.
Zrobił tak jak radziła mu Feith. Dokonał wyboru i wiedział, że dokonał właściwego wyboru.


CDN
[/list]


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Cruz
Szef Biura



Dołączył: 07 Gru 2005
Posty: 3297
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Ziemia-Europa-Polska-woj. kujawsko-pomorskie-Bydgoszcz

PostWysłany: 06/09/17, 10:33 pm    Temat postu:

Śliczna i słodka końcówka Wink

Ale mimo to, generalnie wkurza mnie Bosco i ta cała zdzira Nicole! Masakra Evil or Very Mad Co sobie ta kobieta myśli? Kurwa głupia! Jak w ogóle można sypiać z zajętym facetem i do tego żonatym? Że nie wspomnę o tym, że jego żona właśnie zaczęła rodzić, a Bosco, palant do potęgi, pieprzył się z inną i nawet nie raczył odebrać telefonu, znaczy miał wyłączony kom Evil or Very Mad Och, wkurzył mnie strasznie w tej części!!!

Co do zakończenia jeszcze, to ja nie wybaczyłabym Bosco. Za wiele złego zrobił - zdradzał i ranił Cruz i jeszcze bezczelnie ją okłamywał, łgał w żywe oczy! Drań!!! Evil or Very Mad No, ale w końcu to fick o nich, więc mam tylko nadzieję, że Bosco się poprawi i odpokutuje, co złego zrobił Smile

Sully i sędzia Holsted mnie rozbrajali Laughing

I Santiago taki kochany i słodki Wink Uwielbiam gościa. I wspaniale się ze WSZYSTKIM zachował Smile

No i Faith jaka fajna w Twoim ficku! Very Happy Rozwaliło mnie to jak dzowniła do Nicole Laughing A ta kurwa jeszcze bezczelnie "jasne, już go daję" - masakra :/ No, ale Yokas to zachowała się wspaniale w tym ficku - brawo Very Happy Taką mogłabym ją polubić Wink

I rzeczywiście bardzo długa część, ale to dobrze, bo przynajmniej mam co czytać Wink Mam nadzieję, że niedługo dasz kolejną, a potem następną i następną, bo nie mogę się wprost doczekać Very Happy


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Scully
Kapitan



Dołączył: 15 Paź 2005
Posty: 1112
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Kozienice

PostWysłany: 06/09/18, 4:31 pm    Temat postu:

Łooo jejuniu, jaka długa część! lol

Bosco mnie całkowicie rozwalił, co za palant! Z Nicole to by się oni dobrali, nie ma co ;P

Ale za to końcówka jest przesłodka i mały Mayke Wink Naprawdę słodko Wink

I naturalnie, czekam na więcej :]


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Modano
Gość






PostWysłany: 06/10/01, 11:47 pm    Temat postu:

Tak. Jakoś to opowiadanie czyta mi sie najlepiej ze wszystkich Twoich opowiadan. Nie oznacza to jednak ze tamte sa złe. Po prostu wynika to z faktu ze od tego pierwszego opowiadania zaczałem zaznajamianie sie z Twoja tworczoscia i pewnie stad taki "sentyment" Wink

Swietna czesc, fajnie narasta napiecie i szczesliwy koniec, prawie sie wzruszylem [chyba ostanio za czesto mi sie to zdarza, nie wiem podpowiedzcie dziewczyny czy cos ze mna nie tak? Wink]

pozdrawiam Smile

ps a i jeszcze co jest w tym opowiadaniu ciekawe ze pojawiaja sie w nim wszystkie postacie beda dosc aktywnymi uczestnikami calej akcji.
Powrót do góry
Cortez
Porucznik



Dołączył: 03 Maj 2006
Posty: 880
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Warszawa

PostWysłany: 06/10/29, 6:55 pm    Temat postu:

dobra dawno mnie tu nie było ale napisałam kolejną krótką część. specjalnie dla Cruz Smile mam nadzieje ze Wam sie spodoba i mimo dlugiej nieobecności nie straciłam talentu do pisania i jakos to wyszlo.
czekam na komentarze Very Happy





część dwudziesta dziewiąta


3 miesiące później

- och on jest taki śliczny – powiedziała Rose oddając dziecko Cruz. – naprawdę jest identyczny jak Mo.
- Tak, tylko mam nadzieje ze charakteru po nim nie odziedziczył – odpowiedziała Ritza zeskakując z blatu w kuchni i biorąc synka
- Och czy ja wiem – stwierdzilam - myślisz ze ty masz lepszy
- Oczywiście ze tak – odpowiedziała
- A jak mój syn się sprawdza jako ojciec??
- Chyba sama widzisz – odparła Ritza wskazując głową w stronę salonu.
Na kanapie siedział Bosco, Jimmy, Manny i Davis. Popijali piwko i oglądali mecz. Od czasu do czasu któryś krzyknął radośnie. Ale natychmiast był gromiony wzrokiem przez Bosco, który notabene sam czasem nad sobą nie panował, co kończyło się jego rozpaczliwym rozglądaniem się czy w pobliżu nie ma Cruz. Patrząc na to ledwo powstrzymywałam się do śmiechu. Oto jeden z najodważniejszych gliniarzy w całym Nowym Jorku jak i nie w całych stanach trzęsie tyłkiem przed swoją żoną. Aż nie mogłam się doczekać jak to wszystko się potoczy. Z drugiej strony wiedziałam ze nie jest im łatwo. Bosco starał się jak mógł by Cruz wybaczyła mu to co się stało. A Cruz bez przerwy bała się żeby Bosco nie odszedł, choć oczywiście nie przeszkadzało jej to w dawaniu mu w kość. Jak?? Na przykład budząc go o godzinie 01 w nocy żeby poszedł do sklepu po wodę i pieluchy. Chciała się trochę na nim zemścić choć za bardzo go kochała żeby dać mu porządnie w kość. No i mieli dziecko, które ich łączyło.
- tak jest przez cały czas?? Siedzi z chłopakami i pije piwo?? – spytała z niedowierzaniem Rose - nie tak go nauczylam. Miał być dobry i opiekuńczy
- nie przejmuj się mamo. On mi pomaga. Naprawdę. Wstaje w nocy, kąpie małego jak ja nie mam siły. Tylko ze odpoczywa częściej niż ja. – zapewniła Cruz
- no to dobrze – odparła już trochę uspokojona Rose – a swoją drogą to mam nadzieje ze myśleliście już o chrzcinach
- jasne, że myśleliśmy. Mamy już rodziców chrzestnych i drugie imię.
- Tak?? A można wiedzieć kto będzie rodzicami i jakie jest drugie imię?? – spytałam
- Ty jesteś matką chrzestna a Jimmy ojcem. A drugie imię odziedziczył po kimś kto bardzo mi pomógł w jego przyjściu na świat – tę ostatnią część zdania wypowiedziała na tyle głośno aby i chłopcy siedzący w salonie usłyszeli
- Znaczy ze będzie miał imię lekarza?? – spytałam jednocześnie z Rose
- Nie, będzie miał na drugie imię Manny – powiedziała patrząc prosto w oczy Bosco – bo gdyby nie on nie trafiłabym na czas do szpitala i kto wie co by się stało.
Wszyscy byli lekko zdziwieni a chyba najbardziej Bosco który po prostu nie spodziewał się takiego obrotu spraw. Mogli udawać kochających się ludzi, ale wszyscy wiedzieli ze nie do końca tak jest. A już na pewno wszyscy wiedzieli ze decyzja o drugim imieniu Mikeya należała do Cruz a Bosco nie miał z tym nic wspólnego.


*****
- dlaczego nie powiedziałaś, że chcesz żeby Mikey miał na drugie imię Manny – spytał kiedy zostali sami.
- A jak byś zareagował?? – spytała wrzucając brudne talerze do zlewu – ucieszyłbyś się??
- Słuchaj wiem, że lubisz Manny’go i doceniam co dla Ciebie robi ale przecież mogłaś zapytać. zapytać co ja o tym myśle.
- Ok. więc co o tym myślisz?? – spytała wymijając go żeby sprzątnąć ze stołu.
- Jeżeli chcesz to proszę może mieć na drugie imię Manny. – powiedział przyciagając ja do siebie i obejmując mocno w tali.
- Bosco nie czas i nie miejsce na to – próbowała się wyplątać z jego objęć
- Co z Tobą Ritza?? Jeszcze kiedyś miejsce i czas były zawsze odpowiednie – powiedział nie pozwalając jej odejść
- Kiedyś było inaczej – zauważyła
- A jeśli powiem ze zrobię wszystko żeby znów było jak dawniej?? Nim spieprzyłem sprawę – uniósł jej głowę tak żeby spojrzeć jej w oczy. Czego oczekiwał?? Może łez wzruszenia albo łez wściekłości. Jednak jej oczy były zimne, zimne jak lód. To już nie była ta płaczliwa i zagubiona Cruz. Wróciła Cruz z przed ciąży. Silna i pewna siebie. Cruz której nie można złamać i skrzywdzić.
- Powiem, że będę cię miała na oku – wyślizgnęła się z jego objęć i zniknęła w sypialni.


*****

- hej Manny możemy porozmawiać – powiedział Bosco wchodząc do wydziału.
- Ee, jasne – odpowiedział trochę niepewnie Manny, rzucając przerażone spojrzenia to na Bosco to na Yokas.
- A to ja pójdę napić się kawy – powiedziała Yokas podnosząc się z krzesła i wychodząc.
- Manny bardzo się cieszę ze pomogłeś Cruz i że byłeś przy niej kiedy ja nie mogłem być – zaczął Bosco kiedy Yokas znikła za drzwiami. – ale pamiętaj, że to moja żona i nie pozwolę Ci jej tknąć
- O to teraz pamiętasz, że masz żonę – powiedział Manny z taką kpiną w głosie, że aż do niego nie pasowała. – wiesz co gdybym chciał mógłbym mieć Cruz. Mógłbym z nią sypiać pod twoim nosem i pewnie byś nawet o tym nie wiedział. Ale nie sypiam z nią i bynajmniej nie dla ciebie ale dla niej. Bo ona nie chce cię zdradzić bo była by jak ty.
- A więc nie zaprzeczasz, że chciałbyś sypiać z moją żoną. A może już ja posuwałeś co?? Mówiła ci ze jest jej z tobą dobrze, że ją podnieca to co z nią robisz??
Nim Bosco się zorientował już leżał na podłodze powalony ciosem Manny’go
- nie zasługujesz na nią – powiedział tylko Manny i wyszedł zostawiając Bosca samego.


*****

- Mo kochanie co ci się stało – spytała Ritza odkładając Mikeya do łózeczka i podchodząc do Bosco.
- Ktoś w końcu palnął mnie w ten głupi łeb. – spróbował się uśmiechnąć ale od razu skrzywił się z bólu.
- Och to strasznie wygląda – powiedziała wyraźnie zmartwiona – usiądź przyłożę ci lodu
Po chwili wróciła z kostkami lodu owiniętymi w ręcznik. Przyłożyła je delikatnie do spuchniętego policzka i wargi męża i przytuliła się do niego.
- Ritza przepraszam Cię za to wszystko co złego zrobiłem. Za to, że Cię zdradziłem i za to że cię zaniedbywałem. Kocham Cię najbardziej na świecie. Nie powiem Ci ze tamta kobieta nic dla mnie nie znaczyła bo bym znów skłamał. Nie wiem czy moje przepraszam wystarczy. Ale nic innego poza Przepraszam nie mogę Ci powiedzieć. Przepraszam
- Bosco wiem, że było Ci trudno. Że byłeś w nowej sytuacji podobnie zresztą jak ja. ja sobie poradziłam Ty nie do końca. Wybrałeś inną drogę, łatwiejszą. Wolałeś uciec niż stanąć na wysokości zadania. Trudno Bosco. Było minęło. Już Ci wybaczyłam. Wybaczyłam ale to nie znaczy, że znów ci ufam. To trochę potrwa. I nie wymagaj ode mnie żebym z dnia na dzień znów zaczęła. Teraz wszystko zależy od ciebie.
- Rozumiem – odłożył mokry już ręcznik na szafkę przy sofie i odwrócił się w stronę Ritzy – czy to pomoże i przyspieszy trochę ten powrót zaufania – spytał całując ją delikatnie w usta.
- Bosco proszę cię Mikey jeszcze nie śpi – westchnęła Cruz
- Przecież jest w łóżeczku nic nie widzi – uśmiechnął się i zjechał językiem do jej szyi.
Już nie protestowała, odchyliła głowę do tyłu i westchnęła raz jeszcze trochę głośniej. Powoli odpiął jej bluzkę i zaczął całować ją po szyi i odsłoniętych piersiach. Od bardzo dawna tego pragnęła. Prawie przez 10 miesięcy nie była z Bosco tak blisko. Pragnęła go teraz jak nigdy. Znów był jej należał do niej i nic tego nie zmieni. Chwilę później kochali się spleceni w miłosnych uściskach, a mały Mikey spał w najlepsze w swoim łóżeczku. Spał żeby nie przeszkadzać rodzicom, którzy w końcu byli naprawdę szczęśliwi i naprawdę razem.



CDN


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Cruz
Szef Biura



Dołączył: 07 Gru 2005
Posty: 3297
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Ziemia-Europa-Polska-woj. kujawsko-pomorskie-Bydgoszcz

PostWysłany: 06/10/29, 11:49 pm    Temat postu:

Świetna część i oczywiście bardzo dziękuję za dedykację i cieszę się bardzo, że w końcu coś napisałaś Very Happy I jest naprawdę super!

Bosco jest kochany, widać, że się stara, ale rozumiem postępowanie Cruz, choć na koniec (zresztą bardzo fajny Wink) trochę zmiękła.

Drugie imię dla dziecka mnie totalnie rozwaliło, ale to pozytywnie ;]

No i rozmowa Bosco i Manny`ego to zdecydowanie moja ulubiona scena w tej części! Laughing

Także jest super i czekam na więcej, mam nadzieję, że niedługo Wink


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
jolek
Oficer



Dołączył: 18 Sty 2007
Posty: 281
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Poznań

PostWysłany: 07/02/18, 7:57 pm    Temat postu:

Kinia to jest poprostu boskie!!! nie wiem czemu ale podoba mi się jeszcze bardziej niż cała reszta Smile tylko gdzie ciąg dalszy???

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Cruz
Szef Biura



Dołączył: 07 Gru 2005
Posty: 3297
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Ziemia-Europa-Polska-woj. kujawsko-pomorskie-Bydgoszcz

PostWysłany: 07/02/18, 7:59 pm    Temat postu:

Tak, ja też bardzo, bardzo lubię tego ficka i czekam na ciąg dalszy Very Happy

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Wyświetl posty z ostatnich:   
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum Third Watch - Brygada Ratunkowa Strona Główna -> FanFiction Wszystkie czasy w strefie EET (Europa)
Idź do strony Poprzedni  1, 2, 3 ... , 9, 10, 11  Następny
Strona 10 z 11

 
Skocz do:  
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach


fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001, 2005 phpBB Group
gBlue v1.3 // Theme created by Sopel & Programosy
Regulamin