Forum Third Watch - Brygada Ratunkowa Strona Główna

 Opowiadanie
Idź do strony Poprzedni  1, 2, 3, ... 9, 10, 11  Następny
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu
Autor Wiadomość
Cortez
Porucznik



Dołączył: 03 Maj 2006
Posty: 880
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Warszawa

PostWysłany: 06/05/16, 12:41 am    Temat postu:

Hej napisałam cosik. tym razem tylko jedną część ale dłuższą. i mam nadzieje ze sie spodoba i ze bez żadnych błędów (starałam sie Very Happy )

Część piąta

- Hej mamo, obudz się!
- Emilly co się stało? – spytałam i spojrzałam na zegarek, była 8 rano.
- Telefon do Ciebie. To porucznik Swersky – odpowiedziała
Zerwałam się z łóżka i pognałam do przedpokoju. Od zamachu na posterunek nic się nie wydarzyło i ten telefon mógł oznaczać tylko jedno: coś zaczynało się dziać.
- Dzień Dobry szefie, co jest??
- Dzień Dobry Faith – usłyszałam głos porucznika. Faith?? Od kiedy zwraca się do nas po imieniu? Chyba musiało stać się cos poważnego, skoro tak się do mnie zwraca. Boże może coś z Bosco?
- Faith jestes tam ?!– spytał tym samym wyrywając mnie z zamyślenia
- A tak, tak przepraszam, zamyśliłam się – przeprosiłam
- No wiec własnie mówiłem ze chce zrobic spotkanie. Odbyło by się dzisiaj o godz. 12 na parkingu przed posterunkiem. Chciałbym, żeby wszyscy się stawili. Dobrze?
- Tak jest – odpowiedzialam – szefie a co z Bosco i Cruz? – spytałam po chwili wachania.
- Bosco przyjdzie, Cruz mu kazała, bo nawet na chwile jej nie opuszcza – zaśmiał się cicho pod nosem – ale ona sama nie może. Wciąż robią jej jakieś badania. Bosco mówi ze Cruz jest wsciekła. No ale to pewnie wiesz, przecież Bosco wszystko Ci mowi.
- Tak, mowi mi wszystko – odparłam i żeby zakończyć tę rozmowę dodałam – czyli o 12 pod posterunkiem? Dobrze będę. – powiedziałam i odłożyłam słuchawkę.
Po ci Swersky zwołuje zebranie, o co może chodzic? Bałam się, że o nic dobrego. Ale miło będzie spotkać się ze znajomymi. Od ataku minęły wprawdzie 3 tygodnie ale ja już tęskniłam. W końcu byliśmy jak rodzina. I będzie Bosco. Jak się będzie zachowywał? Czy będzie udawał ze nic się nie stało, czy wręcz przeciwnie, będzie złośliwy tak, ze wszyscy zobaczą ze coś jest nie tak. Nie wiem jak będzie ale muszę być twarda. Z tym postanowieniem w sercu poszłam szykować się na spotkanie.

****

W tym samym czasie w szpitalu.
- Dzień Dobry pani Cruz, jak się dziś pani czuje? – spytała doktor Tomson.
Była godzina 8 rano i właśnie trwał obchód. I znów kiedy przychodziła kolej Cruz przy jej łóżku pojawiało się coraz więcej lekarzy. Czuła się jak w zoo. Chciała się z tamtą wyrwać. Ale zawsze była miła i zawsze grzecznie odpowiadała na pytania. Tylko, ze zawsze był przy niej Bosco. To dla niego powstrzymywała się przed ucieczką ze szpitala. Ale dziś go nie było, wysłała go do domu, żeby się przebrał i poszedł na spotkanie ze Swerskym.
- bardzo dobrze – odpowiedziała szczerze, zmuszając się do uśmiechu.
- Na pewno nic panią nie boli, nie ma pani mdłości, złego samopoczucia? – pytała dalej doktor Toson
- A jak się pani wydaje? Oczywiście, że mam złe samopoczucie. Trudno nie mieć trzymacie mnie już tu od tygodnia i nie podajecie, żadnych powodow. Jak sępy czekające, aż umrę, żeby mogły się najeść – wyrzuciła z siebie.
- Robimy do dla pani dobra – odpowiedział jej jakiś lekarz, z obleśnym uśmiechem na twarzy.
- Panie doktorze ja nie jestem dzieckiem i wiem co się dzieje, wiec po co te gierki?? Ja nie chce zostać tu do śmierci.
- I nie zostanie pani. Prosimy tylko o jeszcze trochę cierpliwości. – odpowiedziała dr. Tomson. Poczym zleciła masę kolejnych badań i wszyscy wyszli, pozostawiając Cruz całkiem samą.


****


godzina 12 parking przed posterunkiem 55.

Wysiadłam z samochodu i ze smutkiem spojrzałam na posterunek 55, na nasz kochany Camelot. A raczej na to co z niego zostało. Wszystko zniszczone, powybijane okna, wyrwane drzwi, strzępy papierów i fragment rożnych przedmiotów fruwały na wietrze. Przed nami stały zniszczone radniowozy, na widok spalonego Charlie’go 55, radiowozu w którym spedziłam większość swojego życia, omał się nie rozpłakałam. Zresztą nie tylko ja. Przyszli wszyscy funkcjonariusze, przyszli nawet ci, co od dawna są na emeryturze, ale łączy ich wszystkich miłość do tego miejsca. Tak naprawdę to nie było tylko Cruz, przykutej do łóżka w szpitalu. Pewnie nie mogła znieść ze jej tu nie ma. To był w końcu tez i jej dom. Wzrokiem wyszukałam Bosca. Stał z Sallym i Davisem uśmiechał się i coś mówił, ale wciąż nerwowo spoglądał na zegarek. Patrząc na niego zrozumiałam jak bardzo zmieniły go te trzy tygodnie. Bosco który zawsze spieszył się na posterunek, nie mógł bez niego żyć i oddałby życie za każdego członka Camelotu, teraz wolał być gdzieś w zupełnie innym miejscu. To dziwne jak małe rzeczy zmieniają na zawsze nasze życia. Ale koniec tych rozmyślań, postanowiłam. Wzięłam głęboki oddech i podążyłam w strone Bosca.
- cześć chłopcy, jak żyjecie? – spytałam i spojrzałam na Bosca. Ten jednak odwrócił wzrok, i udawał, że mnie tam nie ma. Kurde może mnie nienawidzić, ale niech mnie nie ignoruje. Czy on w ogóle wie jak to boli??
- A jakoś żyjemy, przecież musimy to jakoś przeżyć – odpowiedział mi Sally.
- Witam wszystkich serdecznie i proszę o uwagę –rozległ się głos Swersky’go.
Wszyscy umilkli i zwrócili na niego oczy.
- pewnie chcecie wiedzieć czemu was wezwałem, więc od razu przejdę do rzeczy – powiedział. Z przykroscią muszę oznajmić iż Camelot zostaje zamknięty, a wy wszyscy zostaniecie po przydzielani do innych posterunkow. Ponadto postanowiłem ze odchodzę na emeryturę. Zwołałem to spotkanie aby się z wami pozegnać. Wiem, że będzie wam cięzko, ale nie ma innego wyjścia. Nie damy rady odbudować posterunku. Tak wiec ogłaszam oficjalnie, iż to koniec istnienia Camelotu. Przykro mi, ale...
- przepraszam bardzo, ale chyba pan o czymś zapomniał, poruczniku – rozległ się czyjś głos i wszyscy spojrzeli w stronę remizy. – Camelot to nie tylko pana posterunek, ale tez cała remiza a w ty strażacy i sanitariusze. A ani ja ani moi ludzie nigdzie się stąd nie wybieramy i wam też nie pozwolimy stąd odejść – dodał Doherty.
- Tak szefie, Jimmy ma racje – odpowiedział Sally i Ty. – odbudujmy te część Camelotu która została zniszczona.
- Dobrze i tak z wami nie wygram – powiedział a na jego ustach pojawił się usmiech – ale macie tylko 2 tygodnie, a ja w miedzy czasie znajde wam nowego porucznika, bo co do mojej decyzji o odejściu nie zmieniłem zdania. Wieże, że się wam uda – dodał, zszedł ze schodów i udał się prosto do samochodu.


****

puk puk.
-Hej Cruz można na chwilę??
- Grace, cześć jasne wchodz – powiedziała Cruz unosząc się lekko na łokciach – strasznie tu nudno a tak to chociaż z Tobą porozmaiwam.
- Wracałyśmy z Monroe z komisariatu i pomyslałysmy, że wpadniemy zobaczyć co u Ciebie i ..
- A gdzie jest Monroe?? – spytała Cruz
- Została na korytarzu, powiedziała, ze nie chcesz jej widzieć.
- No tak wyjdę na taką sukę co nawet na łożu śmierci, zabija swoich znajomych i współpracownikow – powiedziała Cruz i wyszczerzyła zęby do Grace. – poproś ja tu, sama bym to zrobiła, ale nie wolno mi się ruszać z łóżka – dodała z przekąsem.
Grace uśmiechnęła się głupkowato i wyleciała na korytarz. Po chwili wróciła z Monroe.
- cześć Cruz – powiedziała nieśmiało – jak się czujesz??
- Wiesz co Monroe?? Naprawdę jestem ci wdzięczna za uratowanie z płomieni, ale spytaj mnie raz jeszcze ja się czuję, a cię zabije.
- o Boże przepraszam ja ... – zaczęła się jąkać, wyglądała jakby miała się zraz rozpłakać.
Cruz i Grace na widok jej miny parsknęły śmiechem, a Cruz powiedziała – hej to był żart, a zresztą zabrali mi bron – uśmiechnęła się i przewróciła oczami. Po pół godzinie rozmawiały już jak stare dobre koleżanki. Monroe opowiedziała im co chciał Swersky i co wymyslił Sally. A Cruz poczuła ze z biegiem czasu przechodzi jej ta nienawiść do Monroe. Ba nawet postanowiła, że zapomni o wszystkim co Monroe kiedykolwiek złego jej zrobiła. Przecież zrobiła też dużo dobrego, naprzykład kiedy Cruz została zgwałcona, fujj miałam o tym już nie myslec – upomniała się w duchu i zaśmiała się serdecznie z dowcipu opowiedzianego przez Monroe.
- Hej Ritza a czemu Bosca właściwie jeszcze nie ma?? Spotkanie już dawno się skonczyło – powiedziała Grace zerkajac na zegarek.
- Kazałam mu pojechac po spotkaniu do mojego mieszkania, po jakaś walizke – powiedziała – co tak patrzycie spadam stąd. I oni nie mogą nnie powstrzymać.
- I nawet nie zamierzamy – powiedziała dr. Tomson – widzę, że ma pani gości wiec przyjde pużniej.
- O nie – zatrzymała ja Cruz – już ja to znam. Zawsze szuka pani wymówki. Teraz pani pójdzie i już nie przyjdzie, a zresztą dziewczyny już wychodzą, prawda?
- Tak – pdpowiedziały chórem, cmoknęły Cruz w policzek i wyszły.
Monroe odwróciła się jeszcze w drzwiach i szepnęła – jak będziesz chciała wiać nim wróci Bosco to czekamy na parkingu przez jeszcze 10 minut – usmiechnęła się odwrociła i wyszła uśmiechając się do siebie.

****

- co się stał tym razem pani doktor?? – spytała Cruz – nowe badania a może udało wam się wyliczyć dzień mojej śmierci? – warknęła. Dr. Tomson była miłą i ładną kobietą, Cruz nie chciała być dla niej nie miła, ale miała już dość. Czuła się naprawde dobrze i nie chciała leżec w szpitalu, była gotowa leżec przykuta do łóżka w domu, ale szpitali serdecznie nie znosiła.
- Przynoszę pani dobre wieści, wiec mogłaby pani być troszkę milsza – odwarknęła. Ojć tez umiała pokazać pazurki.
- Przepraszam – wymamrotała Cruz i spuściła głowę. Nie znosiła przepraszac.
- No teraz lepiej – odezwała się doktor z wyższością. – dziś panią wypisujemy. Prosiłabym jednak by przychodziła pani regularnie na kontrole i odłożyła swoją wyprawę na wyspy kanaryjskie. Nie wiem jak pani to robi ale wiem jedno. Jest pani zupełnie, ale to zupełnie zdrowa. Wprawdzie organizm jest trochę wyniszczony, ale nowotwór zniknął. Nie wiem jak. Jeszcze 3 tygodnie temu byłam gotowa żegnać się z panią na zawsze. Ma pan chyba na górze kogos bardzo wpływowego. Jest pani jedynym przypadkiem jak na razie dlatego tyle czasu trwało dokładne potwierdzenie tej informacji.
- Nie wieżę – powiedziała, a z oczu ciekły jej łzy – to po prostu nie możliwe...
- Mówiłem pani sierżant, że wszystko jest możliwe, trzeba tylko uwierzyc – powiedział mężczyzna i uśmiechnął się, aż cały pokój wypełnił się ciepłem.


CDN


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Scully
Kapitan



Dołączył: 15 Paź 2005
Posty: 1112
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Kozienice

PostWysłany: 06/05/16, 2:03 pm    Temat postu:

Super! I rzeczywiście z tą interpunkcją jest o wiele lepiej, chociaż mi ona nie przeszkadzała Wink Wciąga to Twoje opowiadanie! Jestem ciekawa, co będzie dalej :]

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
zoe
Oficer



Dołączył: 16 Paź 2005
Posty: 164
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: gangstaville

PostWysłany: 06/05/16, 2:28 pm    Temat postu:

no, no...kolejne zaskoczenie Smile czekamy na kolejne czesci.

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Cruz
Szef Biura



Dołączył: 07 Gru 2005
Posty: 3297
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Ziemia-Europa-Polska-woj. kujawsko-pomorskie-Bydgoszcz

PostWysłany: 06/05/16, 2:59 pm    Temat postu:

Świetne Very Happy Naprawdę bardzo mi się podoba Wink I cieszę się, że Cruz jest zdrowa Very Happy

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Cortez
Porucznik



Dołączył: 03 Maj 2006
Posty: 880
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Warszawa

PostWysłany: 06/05/16, 5:28 pm    Temat postu:

no trochę to naciagane, ale cuz cuda sie zdazaja. a poza tym przeciez nie mogłam usmiercic Cruz Very Happy jak tylko cos wymysle to wrzuce następne części. naprawde ciesze sie ze sie Wam podoba Smile

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Cortez
Porucznik



Dołączył: 03 Maj 2006
Posty: 880
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Warszawa

PostWysłany: 06/05/18, 12:54 am    Temat postu:

ok napisałam kolejna częsc. tylko jedna ale na druga juz nie mam siły wrzuce jutro. od razu przepraszam bo napewno jest pełno błedów.

Część szósta

- chce pan powiedzieć ze moja pacjentka wyzdrowiała bo uwierzyła ze może wyzdrowiec? To smieszne – powiedziała dr. Tomson – i niemozliwe. Nie wierzę w to.
- z całym szacunkiem pani doktor. Może pani nie wierzyć, ale trzyma pani w ręku dowód, a chyba laboratorium nie kłamie, hymm?? Nie mowie, ze pani sierzant wygrała z choroba tylko dzieki mnie.
- Ale jak to możliwe? – spytała Cruz – przeciez byłam pewna, ze umrę.
- O nie pani sierzant. Pani chciała żyć i w głębi duszy wierzyła pani ze się uda. A to w połaczeniu z moja modlitwą z modlitwa pani przyjaciela Santiago, no i oczywiście z lekami które za namową przyjaciela zaczęła pani zażywac to wszystko przyniosło pozytywny efekt. – powiedział i dodał widząc jej zdumioną minę – tak, to od pani przyjaciela dowiedziałem się wszystkiego, a on sam codziennie przychodzil na nasze spotkania i razem ze wszystkimi modlił się za pania.
Boże – pomyślała – muszę pamiętać, żeby wyściskać Santiego. Zwykle tego nie robię ale w końcu znow uratował mi zycie. Jest jak anioł stróż zesłany mi z nieba.
- nie wiem jak panu dziękowac – powiedziała Cruz i nim ktokolwiek zdążył zareagować wyskoczyła z łóżka, podbiegła do Castro i objełą go w przyjacielskim geście.

****

- hej Bosco co ty tu jeszcze robisz? – spytał Sally – myslałem ze jestes już dawno w szpitalu
- a własnie tam jade. Byłem tylko w domu po torbę Cruz – powiedział – i wpadłem jeszcze zobaczyc czy nic wam nie potrzeba.
Sally przyjrzał mu się uwarznie. Źle wyglądał, nie był to ten Bosco którego znał. Tamten miał te błysk w oku i wyraz twarzy która wyrazala ni to kpinę ni to pogardę. Zawsze można było z nim pozartowac i posmiac się. A teraz? Zachowywał się jakby nienawidzil tego miejsca i za wszelka cene chcial je opuscic. I jeszcze ten smutek i żal w jego oczach. Całkowicie się poddał. Trudno się dziwic, w koncu Cruz wiele dla niego znaczyla, i choć starał się to ukryć my wiedzielismy i to ze ona cos do niego czuje tez. Ach ci młodzi mysla ze tacy sa niedostepni, a ich uczucia widac jak na dłoni.
- wiec Cruz wychodzi? – zapytał Davis podchodząc do nich.
- Tak. Ma już dosc szpitala. Chce bysmy gdzies wyjechali, boo – zawiesił głos – bo nie chce umrzec w szpitalu – dodał łamiącym się głosem.
- Hej stary będzie dobrze zobaczysz, musi być dobrze – powiedzieli jednoczenie Sally i Ty
- Tak, jasne – powiedział Bosco, ale bez wiekszego przekonania. Przeciez dobrze wiedział tak jak i oni ze nic jej nie pomoze – ok. musze leciec, bo jak się spuznie to mnie zabije – dodał – na to zawsze ma siłe. – Podał kazdemu rękę i wyszedł. Nie chciał zostac tam dłuzej, nie mogł zniesc tych ciagłych wspołczujacych spojrzeń. Teraz rozumiał czemu Cruz nikomu nie mowiła o chorobie, bo tak samo jak on nie zniosła by tego wspolczucia. Ale z drugiej strony nie chciał jeszcze wracac do szpitala, bo nie mogl tez zniesc widoku umierajacej Cruz. Ale dlozej nie mogl już wzlekac, wiec przezucił torbę przez ramie i poszedł do samochodu.

****


kiedy wszedł do szpitala od razu wyczuł, ze cos się stało. Wszyscy byli bardzo ozywieni, rozmawiali a nawet zdawawało mu się ze niektorzy pokazuja ma niego i szepcza cos na ucho drugiej osobie. Nie wiedział czemu ale pomyslal ze stalo się cos złego. I pomysłal ze cos się stało z Cruz. Jak burza przeleciał przez szpitalne korytarze i wpadł prosto do pokoju Cruz. Kiedy wszedł Cruz była już ubrana w swoje ulubione dzinsy, obcisłą bluzeczke z duzym dekoltem i bluze z kapturem. Pochylona nad łóżkiem składala swoje ubrania i rzeczy na jedna kupke. Kiedy wszedł podniosła głowe, a na widok boska rozpromieniła się, ale zaraz potym zmarszyła brwi
- jak zwykle spuźniony co?? – powiedziała starajac się by zabrzmiał to groznie, ale z jakiegoś powodu nie mogła pozbyc się z twarzy tego uśmiechu – nie stój tak tylko dawaj te walizkę. Nie zostane tu ani chwili dłuzej – powiedziała podeszła do Bosca wyrwała mu torbe z reki i zaczela wzucac do niej wszystko co lezało na łóżku.
Pierwsze co go udezył w Cruz to ten uśmiech, a drugie to to, ze wygładała bardzo dobrze. Fakt nadal była chuda ale na 100% cos się zmieniło. I skad ta radość??
Nagle zadzwonił telefon i wyrwał go z rozmyslen. Spojrzał na wyświetlacz to Davis
- hej Davis co jest – spytał przykłądajac słuchawke do ucha – ze co?? Nie Ty nie obchodzi mnie co mowi Yokas. Mam to gdzies jutro mnie nie ma. A co zabawia się w porucznika?? Może Swersky ja mianował a ja nic nie wiem?? Nie? To niech się zajmie swoimi sprawami. Ok. dzięki, Nara – powiedział i rozlaczył się.
Cruz przyjzała mu się uwarznie. A jednak miała racje jego relacje i Yokas wyraznie się popsuły i doskonale wiedziała ze to przede wszystkim z jej powodu.
- cos się stało? – spytała
- nic tam takiego waznego. Gotowa?? To idziemy – powiedział wziąl walizke w jedną rękę, za drugą złapał Cruz i opuścili sale która przez 3 miesiace była prawie jak ich dom. I obydwoje wiedzieli ze już tu wiecej nie wroca.


****

- w koncu w domu – powiedziała Cruz i padła wyczerpana na kanape. Wciąż jeszcze latwo się meczyła, a wejscie na 3 pietro to był dopiero wyczyn.
- Chyba złoże petycje do włascicieli budynku o dorobienie tu windy – dodała i parsknela smiechem.
Bosco usmiechnął się pod nosem i usiadł koło niej na kanapie. Czół się jakos dziwnie. Nagle Cruz spoważniała
- Bosco – powiedziała i usiadła tak by go lepiej widziec – co się dzieje??
- O czym mowisz?? – spytal
- Wiesz o czym, Bos. Mowie o tobie i o Yokas. Kurcze nie patrz tak na mnie po pierwsze mam oczy a po drugie informatorow – powiedziala i usmiechnela się, jednak po chwili znow przybrała powazny wyraz twarzy. – Bos, znasz Yokas od jakichś 10 lat a mnie od 4, nie chce zebys przeze mnie niszczyl to co mniedzy wami jest. Naprawde Bosco Kocham Cie i tylko to się dla mnie liczy. – ujeła jego dłon a drugą reką pogładzila go po twarzy.
- Ja tez cie kocham – powiedzial i pocałował ja czule.
- Bosco wiec jeżeli mnie kochasz to idz i przepros Yokas. Nawet jeśli masz racje to ona była pierwsza i nie zasłuzyła na takie traktowanie. Ludzie robia i mowia wiele glupstw, ale trzeba im wybaczac. Jeśli chcesz dowodu to ja np. pogodzilam się z Monroe. Tak nie jest taka zla. Nie wiem co ja bym zrobila na jej miejscu, bo nigdy nie byłam w takiej sytuacji. Ale kocham cie i dlatego jestem gotowa nawet zaakceptowac twoja przyjazn z Yokas. Ty kochasz mnie ja kocham ciebie ty przyjaznisz się z Yokas. Lepiej chyba żeby wszyscy byli szczęsliwi prawda?? A skoro pogodzilam się z Monroe to może i z Yokas po jakims czasie się dogadamy. Wiec lec a ja w tym czasie zrobie romantyczna kolacje, bo mam cos dla ciebie.
- Ok. wiesz chyba masz racje. Co ja bym bez ciebie zrobił – powiedział choc szczerze chcial powiedziec co ja zrobie jak ciebie zabraknie – to ja lece, będę za godzinke – pocałował ja czule w usta i poszedł w strone drzwi.
- Hej Bos!
- Tak
- Kup wino po drodze Very Happy
- Kupie – powiedział i zamknał za soba drzwi.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Cruz
Szef Biura



Dołączył: 07 Gru 2005
Posty: 3297
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Ziemia-Europa-Polska-woj. kujawsko-pomorskie-Bydgoszcz

PostWysłany: 06/05/18, 2:12 pm    Temat postu:

Hehe Very Happy Bardzo mi się podoba ta część Wink Jest taka wesoła, zwłaszcza końcówka - "Kup wino po drodze" Very Happy I podobała mi się ta gadka Bosco-Ty przez telefon Wink No i oczywiście to co mówiła Cruz - widać, że się zmieniła, ale pozytywnie ;D No i fajnie, że wspomniałaś o Santim Wink
Czekam z niecierpliwością na kolejne części Very Happy


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Cortez
Porucznik



Dołączył: 03 Maj 2006
Posty: 880
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Warszawa

PostWysłany: 06/05/18, 6:26 pm    Temat postu:

no Santiego nie mogło zabraknąc Very Happy i jeszcze napewno cos o nim napisze, w koncu to partner Cruz
cieszę sie ze sie Wam podoba
p.s moja siostra dzis przeczytała i powiedziała ze super i mam pisac dalej Very Happy a jej nigdy nie podoba sie to co ja pisze wiec chyba spox Very Happy Smile


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Scully
Kapitan



Dołączył: 15 Paź 2005
Posty: 1112
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Kozienice

PostWysłany: 06/05/18, 7:12 pm    Temat postu:

Mnie też się podoba i z niecierpliwością czekam na kolejną część Very Happy

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
zoe
Oficer



Dołączył: 16 Paź 2005
Posty: 164
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: gangstaville

PostWysłany: 06/05/18, 7:44 pm    Temat postu:

kolejna udana czesc Smile tak...o santiago nie zapomnij Razz o takich słodziakach sie nie zapomina Wink

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Cortez
Porucznik



Dołączył: 03 Maj 2006
Posty: 880
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Warszawa

PostWysłany: 06/05/18, 11:29 pm    Temat postu:

bardzo dziekuje za komętarze.
napisałam cosik troszke krotkie ale jest. i jak zwykle masa błedow ale chba juz sie przyzwyczaiłyscie i wybaczycie Very Happy
to wrzucam Very Happy


Część siódma

Puk. Puk
- chwileczke – zawolalam i podniosłam się z kanapy. Odruchowo spojrzałam na zegarek. Była godzina 17, kto to może być o tej godzinie. Czyzby Em tak wczesnie skonczyła i nie wziela kluczy?? Nie kluczy nie był wiec to nie Em. Kurcze najlepiej otworze i się przekonam. Usmiechnelam się sama do siebie i otworzyłam drzwi. A za drzwiami?? Za drzwiami stał Bosco. Wygładał na zmieszanego, jakby się zastanawiał czy nie nawiac.
- czesc Faith mogę wejsc?? – spytał i niepewnie zrobił krok na przód.
Czy on powiedział Faith?? Jeszcze niedawno byłam wredna suka która chce zrobic impreze jak jego ukachana umrze. Załosne.
- jasne wejdz. Cos się stało? – spytałam zamykajac za nim drzwi i spogładajac na niego.
- Ja, ja chciałem – zaczął się jąkac – chciałęm cie przeprosic – wyrzucił z siebie i usmiechnął się niesmiało.
- Ok. przeprosiny przyjete – odpowiedzialam mu usmiechem. –brakowało mi ciebie.
- To dla ciebie – powiedział wręczac mi bukiet róż i całujac w policzek.
Usiedlismy na kanapie, zaparzyłam cherbaty i zaczęlismy rozmaiwac. Jak za starych dobrych czasów, choc w tej rozmowie czescie niż o pracy mowilismy o nim i o Cruz. Uwierzycie, ze ona mu kazała tu przyjsc i powiedziala ze z milosci do niego może polubic i mnie?? Odnosze wrazenie ze ona boi się smierci i chce ponaprawiac to co zrobila zle i to co da się naprawic.
Może i ja bym ja polubila?! Czego się nie robi dla przyjaciela prawda? A ja dla Bosca zrobilabym wszystko nawet oddalabym za niego swoje zycie. A przez te kilka miesiecy mogę nawet udawc ze lubie Cruz.
- Boże Yokas już 19. Miałem być na kolacji. I jeszcze musze kupic wino. Znowu oberwe od Cruz. Musze leciec – powiedzia złapal kurtke i pobiegł do drzwi – przepraszam – dodał i już zniknął za drzwiami.

****

kiedy Bosco wszedł do mieszkania stanął jak wryty. W całym mieszkaniu panowała ciemność. Tylko z kuchni wydobywał się nikłe swiatło świec. W całym mieszkaniu unosił się przepiekny słodki zapach. To chyba jakis kwiat pomyslal Bosco, ale to nie pachniały roze które trzymał w reku. Powoli żeby się nie zabic udał się w strone kuchni i zajrzał do srodka. Stół był pieknie zastawiony a w kuchni unosił się zapach jakiegos pysznego jedzenia. Ale Cruz tam nie było. Odwrocił się i spojrzał na kanapę. Lezała tam zwinięta w kłebek i spała. Boże wygładala jak anioł. Poruszyła się i spojrzała na niego. Zawsze wyczuwała jego obecność. Podniosła się i uśmiechnęła się.
- i co znów spuzniony co?? – spytała wstajac z kanapy.
- Tak wiem przepraszam, zasiedziałem się z Faith – powiedzial – ale mam wino i cos jeszcze – dodał pokazujac butelke stojac ma stole i wyciagajac z za plecow wielki bukiet róz. – to dla najpiękniejszej i najwspaniaszej kobiety na swiecie – powiedział.
- Och, dziekuje. Jestes taki słodki – powiedziała. Poczym podeszła zawiesiła mu rece na szyi i pocałowała długo i namiętnie.
- Choć siadamy do kolacji, może jeszcze nie wszystko się schłodziło – powiedziała biorąc go za reke i prowadząc do kuchni.
Kiedy pół godziny później zjedli już to na co mieli ochotę, Bosco spytał:
- Ritza co to za zapach??
- A wiesz – zaśmiała się Cruz – byłam na małych zakupach, bo w lodowce nic nie było i poostanowiłam troche zaszalec – i mowiac to podeszła do włacznika i zapalila swiatło w salonie.
Wszędzie gdzie się spojrzało stały wazony pełne białych lili
- uwielbiam Casablanki – powiedziała – moja mama i Letty też je uwielbiały. Przypominaja mi o nich, a z reszta zawsze chciałam mieć na słubie pelen koscioł lili – usmiechneła się – najadłes się skarbie??
- O tak bardzo. Szczerze mowiac to nie miałem pojęcia, ze umiesz gotowac – powiedział.
- Och, to powiedzmy, ze nauczyłam się specjalnie dla ciebie – szepnęłą mu zalotnie do ucha i usiadła mu na kolanach. – jeżeli się najadles to czas na niespodzianke, proszę – i wręczyła mu koperte. – jestes pierwszą osoba która się o tym dowiaduje. Jak ty bediesz wiedział i już się z tym pogodzisz to możesz obwiescic to całemu swiatu,
- Co to takiego??
- Zobacz – cmoknęła go u usta i wzięła łyk wina
Bosco bardzo powoli otworzył koperte, nie miał zielonego pojęcie co tam znajdzie. A to co znalazł spowodowało, ze zabrakło mu tchu.
- Ritza, co to jest?? To jakis zart?? – ale wystarczyło na nią spojrzec żeby wiedzic, ze nie był to żart –czyli jestes zupełnie zdrowa?? Nie ma nowotworu?? Nie umrzesz??
- Nie ma nowotworu, i nie umre przynajmniej na razie. Dostałam jeszcze jedn szanse – powiedziała i opowiedziała mu po kolei to co powiedział jej Castro.
- Boże to, to cudowne naprawde – och Ritza Kocham Cie, wiesz?? Naprawdę Cie Kocham – powiedział całujac ja mocno w usta – i nigdy Cie nie zostawie – dodał poczym ujął ją delikatnie w ramiona i zaniusł prosto do sypialni, żeby tam do konca uczcic tę radosną informacie.

CDN


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Cruz
Szef Biura



Dołączył: 07 Gru 2005
Posty: 3297
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Ziemia-Europa-Polska-woj. kujawsko-pomorskie-Bydgoszcz

PostWysłany: 06/05/19, 2:06 pm    Temat postu:

Very Happy Podoba mi się ta część Very Happy Bardzo się cieszę, że Cruz jest zdrowa i że Bosco już w końcu o tym wie Wink Z niecierpliwością czekam na więcej Very Happy Ciekawe jak rozwiniesz akcję Wink

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
zoe
Oficer



Dołączył: 16 Paź 2005
Posty: 164
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: gangstaville

PostWysłany: 06/05/19, 2:36 pm    Temat postu:

"biedna" faith Razz chyba wyszlo na to, ze bedzie musiała jak to powiedziala - przemeczyc sie z cruz troche dłuzej niz kilka miesiecy Wink b. fajne

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Scully
Kapitan



Dołączył: 15 Paź 2005
Posty: 1112
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Kozienice

PostWysłany: 06/05/19, 3:37 pm    Temat postu:

No jest super Very Happy Świetny tekst o Faith "wredna suka, co chce zrobić impreze, jak jego ukochana umrze" Very Happy

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Cortez
Porucznik



Dołączył: 03 Maj 2006
Posty: 880
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Warszawa

PostWysłany: 06/05/19, 8:35 pm    Temat postu:

dziekuje za komętarze.
co do rozwiniecia akcji to szczerze mowiac sama jeszcze nie wiem. co wymysle to napisze Very Happy mogę tylko zdradzic ze juz niedługo ruszy 55 Smile i ze dowiemy sie trochę o przeszłosci Cruz Very Happy wiecej nie powiem (bo sama jeszcze nie wiem Wink )
i naprawde ciesze sie ze sie Wam podoba i ze ktos to czyta, bo myślałam, ze opowiadanie przejdzie bez echa.
a własnie wpadł Wam moze do głowy jakiś pomysł na tytuł dla mojego opowiadania??
pozdrawiam :*


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Wyświetl posty z ostatnich:   
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum Third Watch - Brygada Ratunkowa Strona Główna -> FanFiction Wszystkie czasy w strefie EET (Europa)
Idź do strony Poprzedni  1, 2, 3, ... 9, 10, 11  Następny
Strona 2 z 11

 
Skocz do:  
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach


fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001, 2005 phpBB Group
gBlue v1.3 // Theme created by Sopel & Programosy
Regulamin