Forum Third Watch - Brygada Ratunkowa Strona Główna

 OPOWIADANIE by Cruz
Idź do strony Poprzedni  1, 2, 3, 4, 5, 6, 7  Następny
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu
Autor Wiadomość
Cruz
Szef Biura



Dołączył: 07 Gru 2005
Posty: 3297
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Ziemia-Europa-Polska-woj. kujawsko-pomorskie-Bydgoszcz

PostWysłany: 07/07/26, 2:44 am    Temat postu:

Nowa część po dłuuugiej przerwie. Mam nadzieję, że się Wam spodoba. Very Happy


Część dziewiętnasta


Siedzę przy szpitalnym łóżku mojej córki i czekam aż się obudzi. Trzymam ją za rękę, która rzeczywiście, tak jak mówił Bos, jest pokryta nielicznymi, ale jednak, śladami po igłach. Nie miałam wątpliwości, że są to ślady po braniu narkotyków. I już wiedziałam co z tym zrobię... Może nie było to najlepsze rozwiązanie, ale wiedziałam, że muszę to zrobić, bo inaczej nic nie wskóram i Em nigdy się już nie zmieni.

„Jesteś pewna, że to dobry pomysł? Że Emily nie będzie się buntować?”

Spytał Fred, patrząc na mnie uważnie i podając mi kawę, którą właśnie przyniósł ze szpitalnego automatu.

„Oczywiście, że będzie się buntować, ale nie mamy innego wyjścia.”

Odpowiedziałam, biorąc od niego kubek.
Biorąc łyk kawy mimowolnie przypomniałam sobie o Bosco, z którym codziennie piję dziesiątki takich kubków, i o naszej ostatniej kłótni. Nie chciałam o nim myśleć, nie teraz, ale mimo wszystko nie mogłam przestać. Wiedziałam, że nie ma go w szpitalu, bo nie stał przed salą Em. Wyszedł zaraz po tym jak przyjechał Fred. Zresztą po tym wszystkim mu się nie dziwię. Sama bym sobie poszła. Ale fakt, że Bos nie poszedł za mną, nie był przy mnie w tak trudnym momencie, nie wytłumaczył mi tego, co powiedział, nie przeprosił za to, bolał. Pocałowałam więc delikatnie Fred’a, by zmniejszyć ten ból i zagłuszyć w sobie wyrzuty sumienia, które od jakiegoś czasu nieustannie wracały.

„Co powiemy Charlie'mu?”

Zadał kolejne pytanie, głaszcząc mnie uspokajająco po włosach.

„Prawdę. Jest na tyle duży, że powinien zrozumieć.”

Mówię, wzruszając ramionami, choć wiem, że to nie będzie łatwe. Ani dla mnie, ani dla Fred’a, ani dla Charlie'go, ani w szczególności dla Emily...


***


„Cześć.”

Powiedziałam wchodząc do gabinetu Ellen. Usiadłam na przeciwko niej i czekałam na to, co powie.

„Cześć. Nie sądziłam, że przyjdziesz do mnie ponownie, po tym co ostatnio powiedziałaś... Że ci nie pomagam...”

„Byłam zła.”

Odparłam, odchylając się lekko na krześle.

„Nie panowałam nad sobą. Po prostu kiedy go tutaj zobaczyłam, nie mogłam się uspokoić, wiesz? Ledwo otwieram się przed tobą, nie potrafiłabym zwierzać ci się przy nim. Za bardzo go...”

Przerywam nagle, bo sama nie wiem, co chciałam powiedzieć. Ellen kończy jednak za mnie:

„Kochasz?”

„Nie, absolutnie nie.”

Zaprzeczam, choć tak naprawdę nie wiem, czy Ellen przypadkiem nie ma racji. Być może okłamuję samą siebie, jak zawsze...

„Raczej go nienawidzę niż kocham. Może kiedyś mi na nim zależało, ale teraz już nie.”

Mówię, chcąc naprawdę w to uwierzyć.

„A co? Coś się zmieniło? Pojawił się w twoim życiu ktoś inny?”

Pyta, a ja z pełną satysfakcją mogę odpowiedzieć „tak” i właśnie to mówię.

„No to świetnie. A kto to taki?”

Drąży temat dalej, a ja, choć nie mam w zwyczaju mówić obcym o moich romansach, zaczynam opowiadać o Davis’ie.

„Davis. Pracuje w moim komisariacie. Od jakiegoś czasu razem pracujemy.”

„Nie uważasz, że to dość niebezpieczne? Już raz związałaś się z facetem, z którym współpracowałaś. Właściwie to nie raz, ale dwa razy...”

Wypomina mi, a ja mimowolnie przypominam sobie Dade’a – nasze wspólne chwile, w końcu jego okropną śmierć, o której nie mogę zapomnieć, choć bardzo się staram...

„Właśnie... Może chciałabyś porozmawiać o tym drugim...”

„Nie.”

Odmawiam zanim Ellen zdążyła nawet dokończyć zdanie.

„Ciężko mi nawet o nim myśleć, a co dopiero mówić.”

Wyjaśniam i wiem, że mówię prawdę i że tym razem Ellen w żaden sposób nie zmusi mnie do tego, bym powiedziała jej cokolwiek o Dade’zie i naszym związku.

„W porządku. W takim razie powiedz – czy ten Davis zna Bosco?”

Pyta, biorąc do ręki moją kartę, notes i ołówek. Wiem, że to sesja jak każda inna, ale teraz nie jestem już tak ostrożna w słowach jak kiedyś. Naprawdę nieco się otworzyłam. Nie za bardzo, ale jednak zrobiłam krok na przód.

„Tak, zna. W sumie to oni są dobrymi przyjaciółmi... A właściwie byli, bo, jeśli mam być szczera, on i Bosco pobili się ostatnio, kiedy Bosco zobaczył nas razem....”

„Ciekawe. Wie o tym, że z nim jesteś?”

„Nie do końca. Może coś podejrzewa, ale nie widzę powodu, dla którego miałabym mówić mu, że sypiam z Davis’em. To nie jest jego sprawa.”

Mówię, ale Ellen nie jest tego taka pewna.

„Moim zdaniem w pewien sposób jest. Spotykał się z tobą, był ojcem twojego dziecka, jest przyjacielem Davis’a, więc może ma prawo wiedzieć? Tym bardziej, że z tego co mówisz wynika, że jest trochę zazdrosny...”

„Zazdrosny?”

Pytam, jakbym się przesłyszała.

„On nie jest zazdrosny. Wkurza go po prostu to, że nie może mnie już mieć.”

„Nie może?”

„Oczywiście, że nie!”

Mówię, choć nie jestem tego taka pewna. W końcu gdyby Bosco chciał do mnie wrócić, gdyby mnie przeprosił, powiedział, że się mylił... Może wtedy dałabym mu drugą szansę?

„Każdy zasługuje na drugą szansę, Cruz. Sama tak kiedyś powiedziałaś.”

Przypomniała mi Ellen, jakby czytała w moich myślach. A ja wiem, że w sumie ma rację.

„Wiem. I właśnie dlatego pozwoliłam mu brać udział w naszych sesjach...”

Odpowiedziałam, a właśnie wtedy, jakby na zawołanie, do gabinetu wszedł Bosco... Cóż, jakoś będę musiała to przeżyć. A może nie będzie tak źle?


***


Wchodzę niepewnie do gabinetu i po zaproszeniu przez Ellen siadam na krześle obok Cruz. Czuję się niezręcznie, więc mówię tylko krótkie ‘cześć’. Ellen natychmiast przechodzi bez ogródek do rzeczy, a to co mówi kompletnie zwala mnie z nóg.

„Cruz właśnie powiedziała mi, że spotyka się z Davis’em. Zastanawiam się czy masz coś przeciwko temu?”

Niemal otwieram usta ze zdziwnienia i widzę to samo zdziwienie na twarzy Cruz.

„Ellen, to raczej nie jest temat do rozmowy...”

Stara się zaprotestować, ale ona tylko ucisza ją gestem dłoni i patrzy na mnie, wyraźnie oczekując odpowiedzi na swoje pytanie. A ja naprawdę nie wiem, co mam powiedzieć...

„Przypominam, że obowiązuje tutaj absolutna szczerość i że wszystko pozostaje między nami.”

Dodaje Ellen, uśmiechając się promiennie, jakby chciała dodać mi otuchy. Ale nie dodaje. Ani trochę. W końcu jednak wyduszam z siebie:

„To zależy...”

„Jak to ‘zależy’? To nie twoja sprawa z kim sypiam!”

Warknęła Cruz, a ja poczułem się tak, jakby ktoś właśnie wbił mi nóż w plecy.

„Sypiasz z nim?!”

Niemal wrzasnąłem, nie mogąc uwierzyć, że Cruz – moja była dziewczyna, z którą rozstałem się zaledwie miesiąc temu – sypia z moim najlepszym kumplem, po prostu nie mogę w to uwierzyć...

„Jak możesz? Rozstaliśmy się miesiąc temu, a ty już wskakujesz do łózka innemu facetowi? Najpierw Dade, teraz Davis...”

Mówię, zrywając się z krzesła. Cruz także to robi i mierzy mnie morderczym spojrzeniem.

„Rozstaliśmy się to za duże słowo. Ja się z tobą nie rozstałam, to ty mnie zostawiłeś. Twój wybór. Poza tym nie masz prawa mnie krytykować skoro sam sypiasz z tą dziwką, która mnie postrzeliła i przez którą straciłam dziecko, nasze dziecko, Bosco!”

„Skąd...”

Zaczynam, nie wiedząc skąd Cruz wie o mnie i Yokas. Przecież nikt nie wiedział. Dobrze to ukrywaliśmy. Ale Cruz wie. Jak?

„Nie sypiam z nią.”

Zaprzeczam, mimo wszystko, po krótkiej chwili milczenia, bo na moment odjęło mi mowę.

„Nie wierzę ci.”

Stwierdza Cruz, krzyżując ręce na piersiach i patrząc na mnie niemalże z nienawiścią.

„Nie muszę ci się tłumaczyć.”

Mówię tylko, podchodząc do drzwi i nawet nie zwracając uwagi na kompletnie zszokowaną Ellen, która niczym odrętwiała siedziała nieruchomo przy biurku, patrząc na nas całkowicie zdumiona.

„Ja też nie!”

Krzyczy w moją stronę Cruz, zanim zdążyłem wyjść z tego przeklętego gabinetu...


***


„Emily?”

Szepczę, patrząc na córkę, która właśnie się obudziła. Chwytam ją mocniej za rękę i uśmiecham się, choć najchętniej zrobiłabym jej karczemną awanturę. Ona jednak nie odwzajemnia mojego pojdenawczego gestu, tylko gwałtownie strąca moją dłoń.

„Gdzie ja jestem?”

Pyta, patrząc jednak nie na mnie, ale na Fred’a.

„W szpitalu. Na szczęście nic poważnego ci nie jest i niedługo stąd wyjdziesz.”

Wyjaśnia jej Fred, uśmiechając się do niej i głaszcząc uspokajająco po głowie, tak jak wcześniej mnie.

„Do domu?”

Pyta Em, odwzajemniając niepewnie uśmiech.

„Nie.”

Mówię lodowatym tonem, zanim Fred zdąży się odezwać.

„Pojedziesz do ośrodka odwykowego”.

Rzucam przez ramię, sięgając po kurtkę i wychodząc z sali, trzaskając za sobą drzwiami i nie mogąc uwierzyć, że moja własna córka, aż tak bardzo mnie nienawdzi...


CDN...
by
Cruz


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Inez
Porucznik



Dołączył: 07 Maj 2007
Posty: 952
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: OchlaCity

PostWysłany: 07/07/26, 5:31 pm    Temat postu:

Poprostu swietne. A najlepsza byla klotnia Bosca z Cruz. Wlasciwie to Cruz ma racje, Bosco nie ma nic do powiedzenia odnosnie jej zwiazku z Davisem. Zadne z nich nie powinno mieszac sie do zwiazku drugiego.
Wciagnela mnie twoja opowiesc i nie moge sie doczekac nastepniej czesci i ewentualnego romansiku Em i Bosca Laughing


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Cruz
Szef Biura



Dołączył: 07 Gru 2005
Posty: 3297
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Ziemia-Europa-Polska-woj. kujawsko-pomorskie-Bydgoszcz

PostWysłany: 07/07/26, 7:09 pm    Temat postu:

Fajnie, że Ci się podoba. Very Happy A co do Em i Bosco, to może nie będzie to taki do końca romans, ale coś tam wykombinuję ;p

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Cruz
Szef Biura



Dołączył: 07 Gru 2005
Posty: 3297
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Ziemia-Europa-Polska-woj. kujawsko-pomorskie-Bydgoszcz

PostWysłany: 07/07/28, 3:10 am    Temat postu:

Nowa część. Jakoś tak kiepsko wyszła, ale już nie mam siły pisać...


Część dwudziesta


„Ja nie chcę tam jechać…!”

Wrzasnęła Em, upadając ciężko na łóżko i zakrywając całą zalaną łzami twarz dłonią.

„Nie chcę...”

Płakała, a ja byłam pewna, że jeszcze trochę, a zmieknę i pozwolę jej zostać. A do tego nie mogłam dopuścić. Moja córka musiała iść do ośrodka, wiedziałam o tym, wiedziałam, że tylko to mogłoby jej pomóc.

„Emily, nie obchodzi mnie w tej chwili to, czego chcesz. Zrozum, że to dla Twojego dobra.”

Powiedziałam, pakując parę jej rzeczy do torby. Em popatrzyła na mnie z czystą nienawiścią. Wiedziałam, że naprawdę ją do mnie czuje, a przynajmniej w tej chwili, choć robiłam wszystko, by było inaczej. Trudno jednak przejść do porządku dziennego, że moja córka bierze narkotyki. I to nie byle jakie. Heroina, amfa – to ostatnio jej chleb powszedni. Dlatego nie zamierzałam ulec jej prośbom.

„Pozwólcie mi chociaż pożegnać się z Nicki i innymi dziewczynami. Nie możecie mnie przecież tak po prostu stąd wywieźć...”

Powiedziała Em, patrząc to na mnie, to na Freda. Wymieniłam z mężem porozumiewawcze spojrzenia. Wiedziałam, że nie możemy jej tego odmówić, więc odpowiedziałam:

„W porządku. Masz czas do ósmej wieczorem. O ósmej masz być w domu, a z samego rana jedziesz do ośrodka i bez dyskusji, zrozumiałaś?”

Nie czekałam nawet na jej odpowiedź, tylko wyszłam z sali trzaskając drzwiami, bo uznałam rozmowę i dyskusję z nią na ten temat za zakończoną.


***


Szłam przez Central Park wraz z Davis’em, zajadając się chipsami i popijając colę. Trzymaliśmy się za ręce jakbyśmy byli zakochanymi w sobie nastolatkami, choć ani stan naszych uczuć, ani nasz wiek, nie pozwalał na takie stwierdzenie. Nie kochałam Davis’a, dla mnie to było jasne, a przynajmniej tak myślałam. Nie wiedziałam natomiast czy dla niego jest to takie oczywiste, więc chciałam zacząć rozmowę, wyrywając swoją rękę z jego dłoni.

„Co jest?”

Spytał zaskoczony, uśmiechając się i patrząc mi głęboko w oczy. Zbyt głęboko. Jego wzrok wbity we mnie zawsze mnie onieśmielał. Teraz nie było inaczej. Mimo wszystko powiedziałam, patrząc wprost na niego:

„Nic, po prostu pomyślałam, że powinniśmy trochę zwolnić.”

„Zwolnić?”

Spytał, jakby nie dosłyszał. Ja jednak pokiwałam tylko potakująco głową, na znak, że właśnie to powiedziałam.

„Dlaczego?”

Zadał kolejne pytanie, nadal autentycznie zszokowany. A ja nie miałam pojęcia, co mu odpowiedzieć, więc zasłoniłam się pracą.

„Jestem Twoją przełożoną, nikt nie może wiedzieć, że coś Cię ze mną łączy, bo wylecę.”

Stwierdziłam, tym razem już na niego nie patrząc.

„Niby dlaczego Ty masz wylecieć?”

„Bo sypiałam z Bosco i szef już mi powiedział, że...”

„No tak, Bosco...”

Mruknął pod nosem Davis, odwracając się ode mnie.

„To nie moja wina, stało się i tyle, zresztą nie muszę Ci się z tego tłumaczyć.”

„Oczywiście, że nie musisz, ale nie musisz też ciągle o nim gadać.”

Warknął w moją stronę Davis, a mnie po prostu zatkało. Po chwili powiedziałam, lekko podniesionym głosem:

„Co? Że niby co ja robię? Nie gadam o nim!”

Oburzyłam się, nie mogąc uwierzyć w to, co słyszę.

„Oczywiście, że nie...”

Stwierdził ironicznie Ty, a ja nie mogłam go w żaden sposób zrozumieć. Nie rozumiałam jego pretensji, co do mnie i Bosco, naprawdę nie rozumiałam. Wiedziałam natomiast jedno – to wszystko nie było wcale takie proste i to właśnie powiedziałam Davis’owi.

„Czy jest Ci aż tak trudno zrozumieć, że po tym wszystkim, co się stało między mną a Bosco nie potrafię tak szybko zapomnieć o nim, o tym, że byłam z nim w ciąży... Aż tak trudno Ci to zrozumieć? Bo jeśli tak, to nie wiem, co ja właściwie z Tobą robię.”

Powiedziałam pełnym jadu tonem i odeszłam, odwracając się na pięcie...


***


Boże, jaki ja jestem wściekły! Jaki ja jestem na NIĄ wściekły! Jak ona mogła się tak zachować, co? No jak mogła? A Davis? Jaki z niego kurwa przyjaciel? Myślę, krzątając się nerwowo po moim mieszkaniu i nie mogąc się uspokoić. Najchętniej poszedłbym teraz do baru, wdał się w jakąś bójkę, albo upił do nieprzytomności i zatracił się w nic nie znaczącym seksie z nieznajomą. I z takim oto postanowieniem chcę wyjść z mieszkania, ale kiedy otwieram drzwi staję oko w oko z Emily.

„Cześć. Możemy pogadać?”

Pyta mnie i zanim zdążę cokolwiek odpowiedzieć wchodzi do środka, a ja podążam za nią.

„Kiedyś powiedziałeś, że jeśli będę czegoś potrzebować to mogę do Ciebie przyjść, więc...”

Zaczęła, patrząc prosto na mnie, a ja patrząc jej w oczy przypomniałem sobie, co stało się na tej imprezie, z której odebrałem ją jakiś czas temu, a właściwie co stało się po niej.

Emily była kompletnie pijana. Wiedziałem, że nie mogę jej w takim stanie odwieźć do domu, bo Faith nigdy by jej tego nie darowała, więc pojechaliśmy do mnie. Wątpię czy Em w ogóle zdawała sobie z tego sprawę, ale w pewnej chwili... pocałowała mnie. A ja ją. Potem stwierdziłem, że coś przewróciło mi się w głowie, jej zresztą też, i nigdy do tego nie wracaliśmy. Następnego dnia odwiozłem ją do domu, a potem do szkoły, jak gdyby nigdy nic.

Ale teraz Em stała przede mną i wpatrywała się we mnie tak intensywnie, że nie byłem do końca pewien czy tamten pocałunek był przypadkowy. W każdym razie starałem się o tym nie myśleć, więc poszedłem do kuchni po colę i piwo i spytałem, siadając na kanapie:

„Jasne. Coś się stało?”

„Mhm, byłam w szpitalu, ale o tym już wiesz, bo sam mnie tam zawiozłeś.”

Powiedziała, otwierając butelkę coli.

„Wolałbym tego nie robić, ale...”

Zacząłem, ale Emily nawet nie dała mi dokończyć, tylko mi przerwała:

„Wiem, byłam w takim stanie, że nie było innego wyjścia, ale ostatnio nie było mi łatwo, ale to chyba nie powód, by wywieźć mnie do jakiegoś zamkniętego ośrodka?”

Muszę przyznać, że zabrakło mi słów. W końcu jednak wykrztusiłem z siebie, autentycznie zaskoczony:

„Jakiego ośrodka?”

„Nie wiem. Matka chce mnie gdzieś wywieźć, jeszcze dziś, więc pomyślałam, że skoro ty i ona...”

Zaczęła, ale tym razem to ja jej przerwałem:

„Co ja i ona? Niczego między nami nie ma. To co widziałaś to naprawdę nic.”

„Ok, w porządku, nie będę teraz tego komentować, ale w każdym razie może mógłbyś z nią pogadać?”

Poprosiła, nie odrywając ode mnie oczu.

„Emily, nie mogę się wtrącać...”

„A ja nie mogę spędzić kilku miesięcy w zamkniętym ośrodku z jakimiś ćpunkami, wariatkami, lesbijkami, dziwkami i Bóg wie kim jeszcze. Nie! Nie dojdzie do tego! Nie ma mowy! Nie spędzę tam nawet jednej minuty, tylko dlatego, że parę razy coś wzięłam. Popieprzyło ją!”

Krzyczała, kręcąc się w kółko, a ja starałem się ją jakoś uspokoić, jednak nie bardzo mi to wychodziło, dopóki nie warknąłem:

„Popieprzyło was obie!”

Emily spojrzała na mnie, nie mogąc wydobyć z siebie głosu. Byłem tak blisko niej, że z łatwością mogłem wyczuć jej owocowe perfumy i przyjrzeć się dokładnie jej oczom, dopiero teraz zauważając, że jedno ma brązowe, a drugie zielone. Nie wiem dlaczego, ale strasznie zaczęło mnie to kręcić. Wyglądała ślicznie. Miałem wielką ochotę ją pocałować, ale nie mogłem się na to zdobyć. To byłoby strasznie nie fair wobec Yokas i wobec mnie samego. Emily jednak zrobiła to za mnie. Znowu i znowu i znowu... A ja miałem w tym momencie gdzieś, co myśli o tym Yokas, Cruz czy ktokolwiek inny....


CDN...
by
Cruz


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Inez
Porucznik



Dołączył: 07 Maj 2007
Posty: 952
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: OchlaCity

PostWysłany: 07/07/28, 3:33 pm    Temat postu:

Bardzo lubie czytac twoje opowiadania. one sa poprostu swietne. niecierpliwie czekam na dalsza czesc

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Cruz
Szef Biura



Dołączył: 07 Gru 2005
Posty: 3297
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Ziemia-Europa-Polska-woj. kujawsko-pomorskie-Bydgoszcz

PostWysłany: 07/07/28, 10:30 pm    Temat postu:

Dzięki, cieszę się bardzo, że się podoba. Smile Postaram się jak najszybciej dodać coś nowego. Very Happy

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Cruz
Szef Biura



Dołączył: 07 Gru 2005
Posty: 3297
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Ziemia-Europa-Polska-woj. kujawsko-pomorskie-Bydgoszcz

PostWysłany: 07/09/09, 1:04 am    Temat postu:

Nowa część. Dość krótka i całkowicie zaimprowizowana. Very Happy Mam nadzieję, że się spodoba.^^

Część dwudziesta pierwsza


Wstaję z łóżka i zanim na dobre dotrze do mnie to, co zrobiłem, staję oko w oko z Emily, która właśnie zaparza nam kawę. Nam. Mi i sobie. Patrzę na nią zupełnie inaczej niż kiedyś, w końu z nią spałem, i dopiero teraz dostrzegam, że jest ubrana w moją bluzę i wygląda w niej wprost rozczulająco. Nie mogę się powstrzymać, by nie pocałować jej delikatnie w policzek na ‘dzień dobry’. Ona tylko się uśmiecha i siada do stołu, wracając do lektury Times’a, który leży rozłożony na stole. Popijam kawę, wciąż nie mogąc oderwać od niej wzroku. Ona to zauważa, bo spogląda na mnie spod przymrużonych powiek i mierzy mnie uważnym spojrzeniem.

„Co?”

Pyta w końcu, kiedy udaję, że tego nie zauważam.

„Nic.”

Odpowiadam, choć obydwoje wiemy, że powinniśmy sobie wiele wyjaśnić.

„Po prostu, myślę, że chyba powinniśmy... pogadać.”

Emily kiwa jednak przecząco głową i mówi:

„Założę się, że wolałbyś, abym sobie poszła, więc lepiej pójdę. Tylko zrób coś dla mnie – nie mów o tym mamie i pogadaj z nią o tym ośrodku. Bo to, że tam nie pojadę, to chyba jasne, prawda?”

Powiedziała i zerwała się z krzesła, idąc do sypialni po swoje rzeczy i nawet nie pozwalając mi dojść do słowa. A ja wiem, że Emily w pewien sposób ma rację. Rzeczywiście wolałbym, by sobie poszła, ponieważ nigdy nie lubiłem rozmawiać nazajutrz z kobietami, z którymi spałem. Jednak Emily to Emily. Ma 16 lat. Nie jest kobieta, jest dzieckiem. A przynajmniej powinna być. Idę więc za nią do pokoju, gdzie Emily ubiera właśnie bluzkę. Patrzę na nią jak zahipnotyzowany, a ona od razu to wyczuwa, gdyż odwraca się do mnie i mówi:

„Cieszę się, że czujesz się przy mnie tak komfortowo, ale wolałabym, byś dał mi się w spokoju ubrać...”

„Em...”

Przerywam jej jednak, podchodząc do niej.

„Posłuchaj mnie. Pogadam z Faith i postaram się ją przekonać, żebyś nie musiała tam jechać, ale chcę żebyś wiedziała, że to nie jest tak, jak ci się wydaje.”

Patrzę na nią z nadzieją, że zrozumie o co mi chodzi. Ale jak ma to zrobić, kiedy ja sam nie wiem nawet o co mi chodzi? Chciałbym tylko, by nie Emily nie myślała, że ją wykorzystałem, przeleciałem i zapomniałem. Nie jestem przecież aż takim dupkiem.

„Jasne.”

Mruknęła tylko Emily, odwracając się ode mnie plecami i pakując do torebki telefon, przy okazji sprawdzając nieodebrane połączenia.

„Cholera.”

Zaklnęła cicho pod nosem.

„Co?”

Pytam, patrząc na nią uważnie.

„Która godzina? Zapomniałam, że miałam być w domu o ósmej.”

„Jest siódma. Zdążysz”.

Mówię, spoglądając na zegar, wiszący na ścianie.

„Miałam być o ósmej wieczorem. Wczoraj.”

Wzdycha ciężko Emily i mija mnie obojętnie w drzwiach. Ja jednak łapię ją za nadgarstki i przyciągam mocno do siebie, nie pozwalając jej tak po prostu odejść, bo w końcu tak nie może być.

„Przepraszam.”

Wyduszam w końcu z siebie, nie mogąc znaleźć lepszych słów na to, co chcę wyrazić. Dopiero teraz pozwalam jej odejść, jednocześnie żałując, że otowrzyłem jej wczoraj wieczorem drzwi mojego mieszkania...


***


Otwieram drzwi i patrzę jak Bosco bez pozwolenia wchodzi do środka. Nawet nie zdążyłam zaprotestować. Naprawdę nie mam ochoty na odwiedziny, ponieważ dopiero co pokłociłam się z Emily i nie chcę, by Bosco się w to wtrącał. W ogóle nie chcę, by Bosco wtrącał się do mojego życia. Po tym, co ostatnio powiedział nie chcę go znać. On jednak zupełnie nie zwraca na to uwagi i mówi:

„Musimy pogadać.”

„Nie mamy o czym, Bosco. Poza tym teraz jestem zajęta. Muszę odwieźć Emily do ośrodka.”

„Nigdzie nie jadę!”

Wrzasnęła Em, która wybiegła ze swojego pokoju z... pistoletem w ręce. Moim pistoletem, który był we mnie wycelowany.

„Co ty wyprawiasz, Emily?”

Spytałam, najspokojniej jak tylko mogłam.

„Jezu, Em, odłóż broń.”

Powiedział Bos, robiąc dwa kroki w stronę mojej córki, która w oczach nie miała absolutnie nic, poza bezgraniczną wściekłością, nad którą zupełnie nie panowała.

„Nie. Jeśli będę musiała to strzelę.”

Wymruczała Emily, ściskając pistolet jeszcze mocniej.

„Jest odbezpieczony. A że nie umiem dobrze strzelać, może trafić w kogokolwiek. Nawet w ciebie.”

Zwróciła się do Bosco, uśmiechając się słabo. Bos tylko się cofnął. Widziałam, że jest sparaliżowany strachem. Ja też byłam. W końcu naprawdę nie wiedziałam czy Emily byłaby w stanie postrzelić, albo co gorsza zastrzelić, mnie lub Bosco, a co za tym idzie nie byłam pewna, czy tak się nie stanie. Starałam się więc opanować i przemówić jej do rozumu:

„Emily, skarbie, to, co robisz jest naprawdę nierozsądne. Komuś może stać się krzywda, a przecież tego nie chcemy, prawda?”

„Owszem, chcemy. Ty chcesz mnie skrzywdzić, a właściwie już to robisz, grożąc mi jakimś odwykiem! Tak samo ty...!”

Warknęła, celując pistoletem tym razem w Bosco.

„Obiecałeś, że z nią porozmawiasz. Uwierzyłam ci.”

Wyszeptała, a ja zastanawiałam się o czym ona mówi.

„I dobrze. Nie zamierzałem cię przecież okłamywać. Chciałem z nią porozmawiać. Po to tu przyszedłem.”

Zaczął tłumaczyć Bos, ale Emily gwałtownie mu przerwała, a ręka z pistoletem zatrzęsła się ze złości.

„Za późno! Wykorzystałeś mnie. To zresztą nic nowego, bo czego innego można się po tobie spodziewać? W końcu sypiasz z moją matką, ze mną i zostawiłeś tą całą Cruz, kiedy była z tobą w ciąży!”

Wykrzyczała Emily, a ja aż oniemiałam, kiedy dotarł do mnie sens tych słów.

„Zaraz, zaraz, o czym ty dziecko mówisz?”

„Może ty jej powiesz?”

Spytała Emily, nadzwyczaj spokojnym jak na takie okoliczności tonem, zwracając się do Bosco. On jednak ociąga się z odpowiedzią.

„Przepraszam, Faith...”

Zaczał w końcu, a Emily tylko spojrzała na niego z pogardą, mocniej zaciskając palce na spuście od pistoletu.

„No tak, przepraszasz! Tylko w tym jesteś dobry!”

Warknęła Em, z trudem hamując narastający w niej gniew.

„No może parę innych rzeczy też bym znalazła...”

Poprawia się po chwili, dobitnie dając mi do zrozumienia, co ma na myśli, patrząc na niego tak, jak na pewno nie powinna na niego patrzeć, i tak jak na niego czasem patrzę. Bosco jednak kompletnie nie zwraca uwagi na to, co powiedziała i mówi tylko:

„Chciałem ci pomóc Emily...”

„Ale coś ci nie wyszło.”

Kończy za niego Em i nim się orientuję w tym, co się dzieje, słyszę potężny huk wystrzału z pistoletu...


CDN...
by
Cruz


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Inez
Porucznik



Dołączył: 07 Maj 2007
Posty: 952
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: OchlaCity

PostWysłany: 07/09/09, 12:08 pm    Temat postu:

kolejna swietna czesc Very Happy bardzo mi sie podoba i czekam na wiecej

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Cruz
Szef Biura



Dołączył: 07 Gru 2005
Posty: 3297
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Ziemia-Europa-Polska-woj. kujawsko-pomorskie-Bydgoszcz

PostWysłany: 07/12/26, 7:46 pm    Temat postu:

Nowa część. Bardzo krótka, ale to dlatego, że muszę się znowu wkręcić w to pisanie, hehe. W końcu od września nic nowego nie dodałam. Wink Mam jednak nadzieję, że się spodoba!


Część dwudziesta druga


„O mój Boże, coś ty zrobiła?!”

Krzyknęłam na Emily, pochylając się nad Bosco, który leżał na wpół przytomny na podłodze mojego salonu. Jasny, prawie biały, dywan zaczął zabarwiać się na krwistoczerwony kolor. Szybko. Zadziwiająco szybko. Zamknęłam oczy, nie mogąc na to patrzeć i starając się uspokoić. Otworzyłam je, kiedy usłyszałam cichy płacz Emily i głuchy stukot odbijającej się od podłogi broni. Spojrzałam na córkę, która zakryła usta dłonią, by nie rozpłakać się na dobre.

„Wezwij karetkę, byle szybko, Em.”

Powiedziałam najbardziej stanowczym i kategorycznym tonem, na jaki było mnie w tej chwili stać. Z trudem mogłam powstrzymać drżenie głosu. Nie mogłam uwierzyć w to, że moja córka postrzeliła Bosco – mojego przyjaciela, partnera, ostatnio także kochanka.. Nie dopuszczałam do siebie nigdy myśli, że może mu się coś stać. Bos wydawał mi się niezniszczalny. Ale teraz w żaden sposób nie potrafiłam tak o nim myśleć, wykrwawiał się bowiem na mojej podłodze. I to przeze mnie.

„Dzień dobry, tu Emily Yokas, chciałabym....”

Słyszałam głos Em dobiegający zza moich pleców. Docierał on do mnie jednak jakby zza ściany i jakby z opóźnieniem. Z trudem podniosłam się z podłogi i wyrwałam jej słuchawkę telefonu:

„Tu Faith Yokas, jestem policjantką. Mój partner jest ranny, rana postrzałowa...”

Zaczęłam gadać jak nakręcona do telefonu, nie mogąc opanować napływających mi do oczu łez, tak samo jak nie mogłam myśleć o niczym innym jak tylko o tym, by to wszystko jak najszybciej się skończyło...


***


„Ej, Cruz!”

Usłyszałam za sobą głos Davisa. Przyspieszyłam kroku, bo po naszej ostatniej kłótni nie chciałam z nim o niczym rozmawiać, nie chciałam go nawet widzieć, choć wiedziałam, że pewnego dnia bedę musiała się z nim zmierzyć. Nie chciałam jednak, by nastapiło to tak szybko i tak dla mnie niespodziewanie. Szłam po schodach do mojego gabinetu, kiedy Ty złapał mnie mocno za rękę, odciagając od drzwi biura.

„Czego chcesz? Nie rozmawiam z tobą.”

Warknęłam w jego stronę, wyrywając rekę z uścisku.

„Och, przestań....”

Jęknął Davis, uśmiechając się lekko pod nosem. Zignorowałam jego kpiący ton i weszłam do gabinetu, chcąc zatrzasnąć mu drzwi przed nosem. Zaraz jednak porzuciłam ten pomysł. Wiedziałam, że jak zrobię scenę niepotrzebnie zwrócę na siebie uwagę wszystkich na komisariacie, włącznie z szefem, i że zrobi się nieprzyjemnie. Udałam więc, że obecność Davis’a w moim biurze jest spowodowana tylko i wyłącznie czysto zawodowymi sprawami i że jest mi totalnie obojętna. Nie była mi jednak obojętna zwłaszcza wtedy kiedy Davis zamknął drzwi biura na klucz i bez pozwolenia pocałował mnie mocno w usta. Mimowolnie odwzajemniłam pocałunek, choć uśmiech triumfu na twarzy Ty’a jednoznacznie powiedział mi, że źle zrobiłam. Po rozstaniu z Bosco obiecałam w końcu sobie, że już nigdy nie pozwolę, by jakikolwiek facet miał nade mną choćby najmniejszą przewagę. Odsunęłam się więc od niego i powiedziałam, udając, że przewracam jakieś ważne dokumenty.

„Czego chcesz? Jestem trochę zajęta, mam sporo pracy.”

„Myślałem, że na przyjemności zawsze znajdziesz czas...”

Wyszeptał mi jednak do ucha, niezrażony moim oschłym tonem. Uśmiechnęłam się pod nosem, pozwalając mu pocałować mnie delikatnie w szyję. W tej samej chwili do gabinetu zaczął dobijać się Sully, przerywając te miłe chwile z Davisem.

„Davis, chodź już!”

Krzyczał zza drzwi, głośno w nie stukając. Tak głośno, że gwałtownie odskoczyłam od Davisa, wstałam od biurka i otworzyłam drzwi Sully’emu, który, kiedy mnie zobaczył, natychmiast się uspokoił.

„Cześć, Sully, Davis właśnie wychodził.”

Powiedziałam, zanim Sull zdążył się odezwać. Davis popatrzył na mnie z niedowierzaniem. Chyba nie spodziewał się, że dostanie kosza. Zwłaszcza teraz – po jego słodkich, niewypowiedzianych przeprosinach za naszą ostatnią kłótnię w Central Parku.

„To dobrze. Mamy wezwanie.”

Powiedział Sully, patrząc groźnie na Davis’a i dość niepewnie na mnie.

„Jakieś ważne?”

Spytał Ty, zmierzając ku niemu i mijając mnie z udawaną obojętnością, po drodze łapiąc dyskretnie za biodro, odsłonięte przez niskie biodrówki i obcisłą bluzeczkę.

„Tak. Chodzi o Bosco.”

Odpowiedział Sully, a ja na dźwięk tego imienia lekko, prawie niezauważalnie, wzdrygnęłam się. Może ze strachu? Wiedziałam, że nie jest to wezwanie od Bosco w sprawie wsparcia. Czułam, że coś się stało, nie byłam tylko pewna czy chcę wiedzieć co. Nie dane mi jednak było o tym zadecydować, bo zanim jakkolwiek zdążyłam zareagować Sull powiedział śmiertelnie poważnym, a także lekko przestraszonym, tonem:

„Został ranny.”


CDN...
by
Cruz


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez Cruz dnia 07/12/26, 7:59 pm, w całości zmieniany 2 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Inez
Porucznik



Dołączył: 07 Maj 2007
Posty: 952
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: OchlaCity

PostWysłany: 07/12/26, 7:54 pm    Temat postu:

Super Very Happy doczekalam sie kolejnej czesci i musze stwierdzic ze jest ciekawa, ta sprawa z postrzeleniem, biedny Bos znowu dostal kulke ale mam nadzieje ze i tym razem wyjdzie z tego calo.

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Cruz
Szef Biura



Dołączył: 07 Gru 2005
Posty: 3297
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Ziemia-Europa-Polska-woj. kujawsko-pomorskie-Bydgoszcz

PostWysłany: 08/01/11, 9:47 pm    Temat postu:

Nowa część, specjalnie dla Inez, byś miała co przeczytać, kiedy wrócisz. Wink Mam nadzieję, że jest w miarę ok, choć jak zwykle krótko.

Część dwudziesta trzecia


"Ranny?"

Wydusiłam się z siebie, ledwo słyszalnym szeptem. Davis popatrzył na mnie, uważnie mierząc mnie wzrokiem. Wiedziałam o czym myślał. Myślał o tym, jak wiele Bosco dla mnie nadal znaczy. I ciężko było zaprzeczyć, że tak nie było. W końcu, mimo moich wielokrotnych zapewnień, że między nami absolutnie wszystko się skończyło, że nie ma i nigdy nie było żadnego uczucia nas łączącego, wiedziałam, że tak naprawdę okłamuję samą siebie. Podczas ostatniej kłótni z Davisem uświadomiłam sobie, że właśnie dlaczego tak gwałtownie zareagowałam na jego uwagę dotyczącą Bosco - dlatego, że nadal był on dla mnie ważny. I wcale nie zamierzałam w tym momencie temu zaprzeczać.

"Jak to ranny?! Co się stało?"

Spytałam, o wiele głośniejszym i bardziej doniosłym tonem. Na tyle histerycznym, że Sully od razu pospieszył w moją stronę.

"Nie wiemy co, była strzelanina w mieszkaniu Yokas, został ranny, musimy jechać do szpitala..."

Zaczął mi tłumaczyć, jednak ja już go nie słuchałam. Całą moją uwagę przykuły trzy słowa: 'w mieszkaniu Yokas'. Co on u niej robił o 9 rano? Czyżbym rzeczywiście miała rację, mówiąc o ich romansie? Jeśli tak, to już naprawdę nie wiedziałam co o tym wszystkim myśleć. Czułam tylko, że nie jestem w stanie oddychać ani racjonalnie myśleć, kiedy wiedziałam, że dzieje się Bosco jakaś krzywda. Dopiero niezwykle konkretne pytanie Sully'ego przywróciło mnie do rzeczywistości i pozwoliło w miarę trzeźwo spojrzeć na sprawę:

"Chcesz jechać z nami?"

Popatrzyłam przez chwilę na Ty'a. Wiedziałam, że nie będzie zadowolony, jeśli pojadę, ale ja już podjęłam decyzję i nie zamierzałam jej zmieniać ze względu na niego. Odpowiedziałam więc tylko: "Tak" i wyszłam z gabinetu, nie biorąc ze sobą nawet kurtki. Davis zmierzył mnie morderczym wztokiem, jednak udałam, że tego nie widzę i szłam dalej przed siebie, mając nadzieję, że wszystko jakoś się ułoży...


***

Trzymałam go za rękę przez całą drogę na stół operacyjny, co na pewno nie uszło uwadze Em. Ale teraz nie dbałam o to. Nie dbałam o nic i o nikogo z wyjątkiem Bosco, który był teraz operowany. Carlos nie dawał mu wielkich szans. Nie powiedział mi tego, ale wyczytałam to w jego oczach. Stan Bosco był krytyczny. Krytyczny. Jeszcze nigdy nie bałam się o kogokolwiek tak bardzo jak o niego. Nawet kiedy Fred miał zawał, a Emily zapadła w śpiączkę po przedawkowaniu, nie czułam takiego strachu. Wiedziałam, że jeśli Bosco umrze, jeśli mu się nie uda, ja, a przynajmniej jakaś część mnie, umrze razem z nim. Wytarłam mokre od potu czoło, nie zwracając uwagi, że tym samym brudzę się tylko krwią, gdyż całą dłoń miałam zakrwawioną. Nie obchodziło mnie to jednak. Otarłam łzy, starając się uspokoić. Stałam przy sali operacyjnej i patrzyłam na przebieg zabiegu, nie widząc prawie nic przez łzy, ale nie chcąc stracić choćby sekundy jego czasu. Czułam jak robi mi się niedobrze, kiedy zdałam sobie sprawę, że jest źle. Lekarze robili Bosco masaż serca, podawali elektrowstrząsy. Nie wiedziałam co się dzieje. Wszystko wirowało wokół mnie i nie chciało się zatrzymać. Przymknęłam oczy. Nie pomogło. Policzyłam do dziesięcu. Nic. Wzięłam głęboki oddech. Jeszcze gorzej. Nie wytrzymałam. Narastająca fala mdłości tak bardzo mną wstrząsnęła, że pobiegłam do toalety. Poczułam czyjąś rękę na swoim ramieniu. Odwróciłam się. Sully. Popatrzył na mnie i wiedziałam, że rozumie. Wiedziałam jednak także, że czeka mnie z nim poważna rozmowa. Załkałam więc głośno, opłukałam twarz i wyszłam z łazienki, stając ponownie przed salą operacyjną, gdzie już czekał na mnie szef, Davis i... Cruz.


***

"Co ty tu robisz?"

Wysyczała w moją stronę, patrząc na mnie z obłędem w oczach. Uważnie zmierzyłam ją nieprzychylnym spojrzeniem, chcąc, by poprzestała na tym pytaniu i dała mi już spokój. Ona jednak nie odpuściła.

"On nie chciałby byś tu była!"

Warknęła, odgarniając zakrwawioną dłonią swoje długie blond włosy, które teraz były gdzieniegdzie posklejane przez czerwoną maź. Starałam się zapamiętać każdy szczegół tej sytuacji, jej ból, jej cierpienie, jej katusze - dokładnie takie same, jakie ja przechodziłam miesiąc temu, kiedy Bosco się ode mnie odwrócił w czasie, w którym najbardziej go potrzebowałam. To nie przynosiło jednak ulgi. Liczył się bowiem tylko on i to, by przeżył. Nieważne czy chciał, bym tu była, czy nie, nieważne, czy po tym wszystkim, to co między nami było wróci do lepszego stanu, czy może jeszcze się pogorszy przez Yokas, która patrzyła na mnie z czystą nienawiścią. To nie było ważne. Nie. Najważniejszy był on. I dlatego nie reagowałam na zaczepki Yokas, bo wiedziałam, że ona czuje dokładnie to samo. W końcu coś nas łączyło - ON...


CDN...
by
Cruz


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez Cruz dnia 08/01/11, 9:48 pm, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Inez
Porucznik



Dołączył: 07 Maj 2007
Posty: 952
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: OchlaCity

PostWysłany: 08/01/14, 7:47 pm    Temat postu:

Dziekuje za dedykacje Very Happy , opowiadanie jak zwykle ciekawe, mam nadzieje ze nie usmiercisz Bosca, bo bylo by to straszne Crying or Very sad

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Boo
Kadet



Dołączył: 22 Paź 2009
Posty: 85
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

Płeć: Female

PostWysłany: 09/10/22, 10:45 pm    Temat postu:

Zarejestrowałam się specjalnie po to, by wyrazić mój mały wredny sprzeciw, ale wynikający jedynie od uzależnienia od tej historii Smile

Co się wydarzyło dalej? Było coś więcej?
Czy ktoś tutaj jeszcze zagląda...? Mam nadzieję, że tak, ponieważ liczę na kontynuację tej - zakurzonej chyba nieco już- opowieści...

Nu. Tyle. Smile Smile


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Cruz
Szef Biura



Dołączył: 07 Gru 2005
Posty: 3297
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Ziemia-Europa-Polska-woj. kujawsko-pomorskie-Bydgoszcz

PostWysłany: 09/10/23, 12:22 am    Temat postu:

Ciesze sie, ze nadal ktos czyta moje opowiadania. Obiecuje ze postaram sie napisac kolejna czesc. Smile Podobaja Ci sie moze inne jakies ficki? Wink

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Boo
Kadet



Dołączył: 22 Paź 2009
Posty: 85
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

Płeć: Female

PostWysłany: 09/10/23, 2:43 am    Temat postu:

Będę czekać niecierpliwie Smile Zakręcona historia jak słoik po miodzie, ale urzekająca i będę tupać złośliwie, aby wymusić ciąg dalszy.

To pierwsza historia, którą "połknęłam" w chwilach czekania na ściągnięcie się kolejnych odcinków - zajrzałam na inne Twojego autorstwa, ale skoro bardziej były nastawione na Twoją ulubioną bohaterkę - szukałam dalej i trafiłam właśnie na to. Nie, że nie lubię Cruz -> po prostu jej nie znam w zasadzie, bo udało mi się na AXN kiedyś obejrzeć ze dwa może odcinki 6 (chyba) sezonu (nie ma to jak gapowatość Neutral) A tak na razie jestem na samym początku (pierwszy odcinek) 3 sezonu, gdzie jeszcze jej nie ma.

Crap, siedzę od godziny chyba 20 i czytam. Najpierw ten, a teraz jestem na "There u go" aut. Scully. Fantastyczne, nie wypowiedziałam się tam jeszcze, bo nie skończyłam całego czytać. Bosco jako tatuś Smile)

W tej tutaj historii uwielbiam Twojego Bosco i jego przemyślenia, co do Faith, to ciut ciężko mi jest uwierzyć, aby była taką zołzą dla swojej córki w takich ilościach - przynajmniej do 3 sezonu bardzo ją lubię, a w twych opowiadaniach znacznie odbiega mi w wyobrażeniach. <pacn> Będę wypatrywać kolejnych części, mam nadzieję, że niezbyt długo Wink

Ah!
Niemożliwe, aby Bosco poszedł do łóżka z Emi. Dobra, wiem, że jestem na etapie 3 sezonu i tam jest dzieckiem, ale nie wierzę, by Bosco mógł się przespać z nią, kiedy ma te 16. Znaczy, wiem, że to Twoje opowiadanie jest i w serialu taka rzecz sie nei wydarzyła, chodzi mi o same odczucie, że Bosco nie mógłby tego zrobić. Faith, a przede wszystkim sobie. Ale to tylko takie moje małe zdanie. Smile

Jak czytałam Twój fik, to aż mnie Wen dopadł brygadowy. Ale nie wiem, czy znam na tyle te postacie, by móc napisać... Chociaż, kto go tam wie. Supernaturalowe powstały, to może i Brygadowe też powstaną Smile


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez Boo dnia 09/10/23, 2:47 am, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Wyświetl posty z ostatnich:   
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum Third Watch - Brygada Ratunkowa Strona Główna -> FanFiction Wszystkie czasy w strefie EET (Europa)
Idź do strony Poprzedni  1, 2, 3, 4, 5, 6, 7  Następny
Strona 5 z 7

 
Skocz do:  
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach


fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001, 2005 phpBB Group
gBlue v1.3 // Theme created by Sopel & Programosy
Regulamin