Forum Third Watch - Brygada Ratunkowa Strona Główna

 THIRD WATCH: THE LAST CHAPTER by Cruz
Idź do strony Poprzedni  1, 2, 3, 4 ... 12, 13, 14  Następny
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu
Autor Wiadomość
Scully
Kapitan



Dołączył: 15 Paź 2005
Posty: 1112
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Kozienice

PostWysłany: 06/03/15, 8:55 pm    Temat postu:

Jak zwykle ekstra i wcale nie krótkie Wink Dla mnie w sam raz. Po prostu świetnie się czyta i akcja nie jest nudna Very Happy czekam na kolejną część (jak zawsze Wink )

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Cruz
Szef Biura



Dołączył: 07 Gru 2005
Posty: 3297
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Ziemia-Europa-Polska-woj. kujawsko-pomorskie-Bydgoszcz

PostWysłany: 06/03/18, 12:45 pm    Temat postu: Część dwunasta

Część dwunasta

- Co ty sobie myślisz! - wrzasnęła Cruz na widok wchodzącego do komisariatu Danny`ego.
- Stało się coś? - spytał udając, że nie wie o czym mówi brunetka. Dziewczyna rzuciła się w jego stronę, chcąc porządnie skopać mu tyłek, ale Manny niemal w ostatniej chwili ją powstrzymał.
- Puszczaj - syknęła w jego stronę.
- Spokojnie, kotku... Złość piękności szkodzi - Pino wyszczerzył zęby w bezczelnym uśmiechu. Cruz starała się wyrwać Santiemu, ale jakoś nie miała tyle siły.
- Cruz, uspokój się - powiedział Manny, rezygnując z tak dobrze znanego przydomka "Pani sierżant". Dziewczyna lekko westchnęła na znak, że już będzie spokojna. Policjant puścił ją.
- Na dwór - rozkazała porucznikowi. Pino wywrócił oczami i prychnął pogardliwie. - Ale już! - krzyknęła. Policjant szybko zbiegł po schodach. Cruz podążyła za nim. Nie zamierzała przed całym komisariatem kłócić się z mężem. Nie chciała się poniżać. Cruz odgarnęła włosy (peruka) z twarzy i podeszła do Daniela.
- Możesz mi to wyjaśnić? - spytała podając mu dokument z urzędu stanu cywilnego, który pół godziny temu dostała faksem. Pino niechętnie wziął papierek do ręki. Rzucił na niego okiem. - Podpisałeś papiery rozwodowe? - zadała kolejne pytanie wiedząc, że i tak nie doczeka się odpowiedzi na poprzednie. - Podpisałeś? - powtórzyła widząc jego kpiący wzrok i bezczelny uśmieszek. Cruz miała ochotę strzelić mu w twarz, ale nie zrobiła tego. Odwróciła się na pięcie i poszła spowrotem do komisariatu.

***

- I co? - spytała Monroe, kiedy tylko Cruz pojawiła się na posterunku.
- Nic - ucięła policjantka i weszła do swojego biura. Trzasnęła drzwiami. Usiadła przed komputerem i weszła do internetu.
- Co robisz? - spytał Santiago, zaglądając jej przez ramię na ekran komputera.
- Drukuję papiery rozwodowe - odpowiedziała i włączyła drukarkę.

***

- Szefie... - zaczęła Cruz. Swersky rzucił na nią okiem znad biurka.
- Słucham.
- Mam sprawę.
- Domyślam się.
- Pamięta szef Marcela Hollisa?
- To ten, który zorganizował zamach na posterunek? - spytał przyglądając się jej uważnie. Dziewczyna pokiwała potakująco głową.
- Chciałabym przeprowadzić akcję i go aresztować - przeszła do rzeczy. - Wiem, gdzie ma bazę - mówiła dalej. - Można by przeprowadzić akcję, rozwiązać gang, zamknąć Hollisa...
- W czym problem? - spytał Swersky.
- Potrzebuję ludzi.
- Ilu?
Dziewczyna zamyśliła się na moment, po czym najzupełniej szczerze powiedziała:
- Wielu. Marcel Hollis jest szefem potężnego gangu. Dwa miesiące temu jego banda liczyła 75 osób, teraz może nawet 200.
- Zobaczę co da się zrobić - odpowiedział porucznik.

***

- Znowu się spotykamy - zaczął Pino, patrząc jak Cruz porządkuje jakieś papiery leżące na biurku. Rzucił okiem na siedzącego przy stoliku Bosco.
- Nie sądziłam, że to powiem, ale cieszę się, że cię widzę - powiedziała Cruz. - Podpisz - powiedziała tonem nie znoszącym sprzeciwu, podając mu papiery rozwodowe. - Podpisz! - powtórzyła, tym razem znacznie głośniej. Podała mu długopis. Pino rzucił okiem najpierw na papiery, potem na długopis... Wziął go do ręki i zamiast podpisać papiery zwyczajnie je porysował. Cruz rzuciła okiem na serce przebite strzałą, które narysował Pino. Rzuciła mu piorunujące spojrzenie i odwróciła się na pięcie. - Nic nie szkodzi. Wydrukuję nowe - dodała, wyrzucając świstek papieru do kosza. - Co tu robisz? - spytała.
- Pracuję - odpowiedział. - Słyszałem, że masz przeprowadzić jakąś akcję... Aresztować Marcela Hollisa, rozbić gang...
- Nic ci do tego - wysyczała.
- Wręcz przeciwnie. Swersky prosił mnie o pomoc w tej sprawie.
- A to niby czemu?
- Bo potrzebujesz moich ludzi - odpowiedział najzupełniej szczerze.
- Niczego od ciebie nie potrzebuję - rzuciła wstając od stolika. Przeszła obok niego obojętnie. Po chwili jednak odwróciła się. Wiedziała, że bez jego pomocy akcja się nie uda. Swersky nie zaryzykuje już pierwszego dnia po powrocie komisariatu, życiem swych podopiecznych. Nie w takiej akcji. Nie w tej sprawie.
- To jak będzie? - spytał, widząc wahanie w jej oczach.
- Zgoda - odpowiedziała. - Ale to ja dobieram zespół i ja wydaję rozkazy - dodała całkiem poważnie. Wiedziała, że trafiła w jego czuły punkt. Daniel, tak samo jak ona, zawsze chciał rządzić, być szefem... Teraz jednak musiał przystać na jej warunki. Cruz popatrzyła mu prosto w oczy.
- Niech będzie - odpowiedział niechętnie.

CDN...
by Cruz


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Scully
Kapitan



Dołączył: 15 Paź 2005
Posty: 1112
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Kozienice

PostWysłany: 06/03/18, 3:30 pm    Temat postu:

Yeah, dla mnie super Very HappyVery Happy Akcja się rozkręca, mam nadzieje, że opiszesz jak rozbrajają gang Hollisa i czy im się w ogóle uda Wink

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Cruz
Szef Biura



Dołączył: 07 Gru 2005
Posty: 3297
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Ziemia-Europa-Polska-woj. kujawsko-pomorskie-Bydgoszcz

PostWysłany: 06/03/18, 8:01 pm    Temat postu: Postaram się

Postaram się opisać Wink

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Cruz
Szef Biura



Dołączył: 07 Gru 2005
Posty: 3297
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Ziemia-Europa-Polska-woj. kujawsko-pomorskie-Bydgoszcz

PostWysłany: 06/03/18, 9:49 pm    Temat postu: Część trzynasta

Część trzynasta

- Mój Boże, Cruz! - krzyknęła przerażona Monroe na widok brunetki, która miała strasznie potargane włosy i brudne od krwi ubranie. - Co się stało? - spytała, pomagając Bosco wprowadzić totalnie otępiałą dziewczynę na posterunek.
- To moja wina... - wyszeptała Maritza i momentalnie zalała się łzami zupełnie nie zwracając uwagi na kilku policjantów, którzy przyglądali się jej ze zdumieniem. Sasha objęła ją ramieniem i zaprowadziła do jednego z gabinetów na posternku.
- Emily! - zawołał Bosco. W drzwiach komisariatu ukazała się drobna 18-letnia dziewczyna, ktora niosła ze sobą torbę z wszystkimi potrzebnymi rzeczami do udzielania pierwszej pomocy. Miała na sobie mundur sanitariusza.
- Idę! - odkrzyknęła i szybko pobiegła w stronę, znikających za drzwiami Monroe i Cruz.

Chwilę potem

Po podaniu przez Emily dużej dawki środków uspokajających i nasennych, Cruz spała na jednym z krzeseł. Bosco otulił ją swoją kurtką i czule pocałował w czoło. Wziął duży łyk mocnej, czarnej kawy.
- Chcesz? - spytał, siedzącą nieopodal Monroe wskazując na kubek. Sasha pokręcila przecząco głową.
- Co się tam właściwie stało? - spytała nadal wstrząśnięta policjantka.

***

- Radiowozy na stanowiska! - Danny nadał krótki komunikat do wszystkich radiowozów, które dyskretnie zaparkowały nieopodal bazy Hollisa. Cruz i Santiago wyszli z auta.
- Santi, idę pierwsza - powiedziała do niego, stając przed drzwiami budynku. Manny już chciał zaprotestować, ale Cruz nie dała mu dojść do słowa. - Idę pierwsza - powtórzyła. - Ty trzymaj się z daleka - powiedziała całkiem poważnie patrząc mu prosto w oczy. Nie chciała, by Manny brał udział w akcji. Bała się. Nie był zbyt doświadczony. Mogło mu się coś stać. Wolała, by siedział teraz w komisariacie i czekał na bezpieczny powrót gliniarzy, ale on uparł się, że chce wziąść udział w akcji. Cruz niechętnie się na to zgodziła. Ale już tego żałowała. - Na trzy - powiedziała głośno i zaczęła odliczanie. Szybko wtargnęła do budynku. Zaraz za nią podążył Pino, a potem wielu innych gliniarzy. Już w pierwszych sekundach akcji słychać było strzały. W budynku było o wiele więcej gangsterów niż się spodziewano. Zaczęła się krwawa jatka. W pewnej chwili Cruz zauważyła uciekającego bocznym wyjściem Marcela. Pobiegła w jego stronę mocno trzymając pistolet w dłoni. Santiago widząc to podążył za nią.
- Marcel! - zawołała Cruz, mierząc do niego z pistoletu. Gangster nie zatrzymywał się. Zaczął biec. Cruz goniła go, ale w pewnej chwili zabrakło jej tchu i zakręciło się jej w głowie. Hollis, jakby wyczuł ten moment, odwrócił się w jej stronę. Wyciągnął w stronę policjantki pistolet. Nacisnął spust, zanim zszokowana nagłym zwrotem wydarzeń Cruz zdążyła zaragować.

***

- Manny? - spytała Maritza lekko podnosząc się z ziemi. Wokół słyszała szum, strzały. - Manny?! - powtórzyła głośniej i zbliżyła się do leżącego obok niej policjanta. Zobaczyła krew. Zorientowała się, że jest ranny. - Mój Boże... - wyszeptała przerażona. Szybko zdięła kurtkę i starała się zatamować krwawienie. - Na pomoc! - krzyknęła. Sięgnęła po swoje radio i, nadal jedną ręką uciskając ranę, wezwała karetkę. - Santi... - wyszeptała bezradnie. - Trzymaj się... Wszystko będzie dobrze - mówiła cicho. Rozejrzała się dookoła. Nigdzie nie widziała Hollisa. Uciekł.
- Cruz! - zawołał Bosco.
- Jestem tuaj! - odkrzyknęła dziewczyna. Nie słyszała już strzałów. Czyżby akcja dobiegła końca? A Marcel? Bosco szybko przybiegł do niej. Stanął zszokowany na widok rannego Santiego.
- Gdzie karetka? - spytała.
- Już idę... - wyszeptał i już go nie było. Musiał sprowadzić pomoc. Cruz i Santiago oddalili się od grupy. Sanitariusze, którzy udzielali pomocy innym rannym, których zresztą nie brakowało, na pewno nie znaleźli by ich sami.
- Dlaczego to zrobiłeś? - spytała bezradnie Cruz czekając na pomoc. - Dlaczego? - powtórzyła. Nie usłyszała jednak odpowiedzi. Santi był nieprzytomny. Po chwilli, która dla Cruz wydawała się być wiecznością, Carlos, po udzieleniu rannemu pomocy, położył go na noszach. Emily pomogła mu wnieść go do karetki.
- Wyjdzie z tego? - spytała Maritza.
- Robimy co możemy... Stracił wiele krwi - wyszeptała Emily. Cruz pokiwała głową starając się zrozumieć dlaczego... Nie potrafiła.
- Emily! - zawołał Carlos. - Zostań tutaj. Pojadę z Kim - powiedział i ruszył karetką w stronę szpitala włączając syrenę.

***

- Ilu jest rannych? - spytała Monroe po wysłuchaniu relacji Bosco.
- Dwudziestu... Może więcej - wyszeptał, wycierając pot z czoła.
- A ilu zabitych? - zadała kolejne pytanie bojąc się usłyszeć odpowiedź.
- Nie wiem - odpowiedział Bos. W rzeczywistości wiedział o co najmniej pięciu nie żyjących policjantach, ale wolałby nie wiedzieć.
- Najważniejsze, że akcja się udała - Monroe starała się dostrzec pozytywne strony tej sytuacji. Nie zabrzmiało to jednak zbyt przekonująco.
- Tylko połowicznie. Złapaliśmy wszystkich obecnych w budynku gangsterów, ale Hollisa nadal nie mamy...
- Szukają go - Sasha starała się przekonać Bosco, a może bardziej samą siebie, że wszystko skończy się dobrze. Trudno jednak było w to wierzyć...
- Co z Santim? - spytała po chwili milczenia.
- Nadal nie wiadomo, czy przeżyje - odpowiedział. Cruz przewróciła się na drugi bok. Bosco spojrzał na nią. Wiedział, że Cruz zawdzięcza swoje życie Manny`emu i wiedział też, że jeżeli on umrze Cruz nigdy sobie tego nie daruje...

CDN...
by
Cruz


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Scully
Kapitan



Dołączył: 15 Paź 2005
Posty: 1112
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Kozienice

PostWysłany: 06/03/18, 9:56 pm    Temat postu:

O, wow! Super Very HappyVery Happy Świetnie Ci to wyszło, opis tej całej akcji. I u kogo tu się mało dzieje?Very Happy
Mam nadzieje, że nie uśmiercisz Santiego, bo strasznie go lubię... Ale swoją drogą, byłoby ciekawie.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Cruz
Szef Biura



Dołączył: 07 Gru 2005
Posty: 3297
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Ziemia-Europa-Polska-woj. kujawsko-pomorskie-Bydgoszcz

PostWysłany: 06/03/19, 4:38 pm    Temat postu: Część czternasta

Część czternasta

Cruz gwałtownie otworzyła oczy. Rozejrzała się po pokoju. Nadal jednak miała przed oczami leżącego na ziemi, rannego Santiago. Zamknęła oczy, chcąc odpędzić od siebie ten obraz, który jednak uparcie wracał. Powoli podniosła się z krzesła. Zakręciło się jej w głowie.
- Dobrze się czujesz? - spytał Bosco patrząc na nią z niepokojem. Cruz dopiero teraz go zauważyła. Pokiwała potakująco głową, starając się wstać.
- Siadaj... Proszę - powiedział stojący z boku Pino. Zabrzmiało to raczej jak rozkaz niż prośba. Cruz nie znosiła, kiedy ktoś mówił do niej takim tonem, więc tym bardziej chciała wstać. Jednak nie mogła. Czuła się strasznie. Kręciło się jej w głowie, była cała obolała, zmęczona, chciało jej się rzygać i... spać. Ciężko opadła na krzesło. Spojrzała na swoje zakrawione ubranie. Chciała wstać i zmyć z siebie tą krew. Nie mogła na to patrzeć. Wstała.
- Powiedziałem siadaj! - krzyknął Danny i spowrotem posadził ją na krześle.
- Zostaw mnie! - warknęła Cruz i ponownie podniosła się z krzesła, jednocześnie go od siebie odpychając. Wyszła z pokoju i poszła w kierunku łazienki. Starała się zmyć krew, ale nie potrafiła. Przed oczami znowu zobaczyła Santiago, poczuła jak ją odpycha z linii ognia i przyjmuje na siebie kule, które były przeznaczone dla niej. Zanim się zorientowała zaczęła płakać. Nawet nie wiedziała, co z nim, w jakim jest stanie. Nie pomyślała, żeby spytać Bosco, czy Santi żyje. Myślała tylko o sobie... Załkała.
- Hej... - wyszeptał Bosco obejmując ją delikatnie.
- Co z nim? - spytała z trudem powstrzymując płacz i ocierając łzy. Czekała na odpowiedź. Bosco zwlekał. Cruz spojrzała na niego z przerażeniem. - Nie żyje? - wyszeptała zdławionym głosem.
- Żyje - odpowiedział. Cruz pokiwała głową. Skoro żyje to nie moze być przecież tak źle, prawda? Wyszła z łazienki. Na korytarzu spotkała Pino. Danny od razu zobaczył jej łzy.
- Boże, mogłabyś przestać histeryzować! - warknął. - Sama sobie jesteś winna! Kto ci kazał, głupia kretynko, oddalać się od grupy? Hę? Pytam: kto ci kazał?!
Cruz stała jak osłupiała. Słuchała tego co mówił Danny i zdała sobie sprawę z tego, że on ma rację. Była głupia. Jak mogła narażać swoje życie? Jak mogła narażać życie Santiago?
- Chodź - powiedział Bosco ciągnąc ją za ramię i rzucając mordercze spojrzenie porucznikowi. Gdyby Pino nie był jego szefem już dawno skopałby mu dupę. - Chodź - powtórzył i pociągnął ją w stronę drzwi.

***

- Wszystko okay? - spytał Carlos patrząc z troską na Emily. Podał jej kubek z gorącą kawą. Sam usiadł naprzeciw niej. Nogi wygodnie wyciągnął na sąsiednim krześle. Emily kurczowo trzymała kubek. Patrzyła na czarną ciecz i zastanawiała się, czy dobrze zrobiła decydując się na pracę sanitariusza. Dziwne, to dopiero jej pierwszy dzień w pracy, a ona już ma wątpliwości. Może to rzeczywiście nie jest zajęcie dla niej? - Emily... - Carlos pomachał jej przed oczami ręką. Dziewczyna spojrzała na niego nieobecnym wzrokiem. - Pytałem czy wszystko okay - powtórzył Nieto.
- Tak... - wyszeptała. Nie zabrzmiało to jednak zbyt przekonująco. - Po prostu... Tam było tyle krwi...
- Przyzwyczaisz się - stwierdziła Kim wchodząc do pokoju. Jadła kanapkę. Emily na samą myśl o jedzeniu miała ochotę rzygać. Nie wiedziała, jak można jeść mając przed oczami tylu rannych ludzi, tylu zakrawionych policjantów... A może tylko ona nadal to widziała?
- Wiecie coś o tym... Jak mu tam... - zaczęła. Nie potrafiła przypomnieć sobie imienia Santiago. - No, ten co był wtedy z Cruz - dokończyła zniecierpliwiona.
- Manny - rzucił Carlos. - Spoko koleś. Parę razy byłem z nim na piwie - dodał, popijajac kawę. - Dostał cztery kulki. Żyje, ale nie jest z nim dobrze. Nadal nie odzyskał przytomności. Czemu pytasz?
- A nic... Tak sobie - odpowiedziała Emily siląc się na obojętność. Wstała od stolika i ruszyła w kierunku wyjścia.
- A ty dokąd? - spytała Grace.
- Przejść się - odparła. Foster pokiwała głową. Wiedziała, że to dopiero jej pierwszy dzień, jej pierwsza zmiana... ale nie powinna się tak przejmować. Każdy z nich podchodził emocjonalnie do swojej pracy, ale trzeba wiedzieć, gdzie jest granica.
- Nie przejmuj się tak tym - powiedziała Kim, jakby czytała w myślach Grace.
- Nie przejmuję - zaprzeczyła dziewczyna i zniknęła za drzwiami.

***

Cruz stała na środku mieszkania niczym słup soli. Była jakby nieobecna. Bosco spojrzał na nią z troską. Naprawdę się martwił.
- No już... Ruszaj swój piękny tyłeczek i pod prysznic - powiedział, klepiąc ją w pupę i delikatnie popychając w stronę łazienki. Cruz uśmiechnęła się niewyraźnie.
- Czy kiedy wrócę... nadal tu będziesz? - spytała. Bała się, że znowu odejdzie. A tego nie chciała... Potrzebowała go... Bardzo.
- Nigdzie się nie wybieram - powiedział siadając na kanapie. Cruz wzięła parę rzeczy i poszła do łazienki. Zrzuciła z siebie ciuchy i wskoczyła pod prysznic. Po chwili Bosco słyszał już szum wody. Odetchnął z ulgą. Może niepotrzebnie się o nią tak martwi? Przecież Cruz już nie raz brała udział w takich akcjach. A Santiago żyje. Sięgnął po gazetę. Przejrzał ją bez śladu zaciekawienia na twarzy. Poszedł do kuchni. Zajrzał do lodówki.
- Co robisz? - spytała Cruz, stając z boku, owinięta w ręcznik, i przyglądając mu się.
- Chyba muszę cię wziąć na zakupy... - stwierdził zamykając lodówkę. - Jak ty się odżywiasz? - spytał i wstawił wodę na kawę. Cruz przewróciła oczami i poszła do sypialni się ubrać. Po chwili wyszła przebrana w czyste rzeczy. Usiadła na kanapie.
- Masz - powiedział Bos podając jej kubek. Cruz zajrzała do niego.
- Kawa? - spytała zdumiona. - Czym sobie na to zasłużyłam? - rzuciła sarkastycznie. Wzięła duży łyk ciepłego napoju. - Mmmm... - wymruczała. - Pycha - stwierdziła podnosząc się z kanapy.
- A ty dokąd? - spytał zdziowny Bosco patrząc jak Cruz zakłada na siebie kurtkę.
- Do szpitala - odpowiedziała i już jej nie było.

***

- Przepraszam... - zaczęła nieśmiało podchodząc do recepcji. - Na której sali leży Manny Santiago? - spytała.
- Jest pani kimś z rodziny? - spytała czarnoskóra kobieta patrząc na nią uważnie.
- Tak - odpowiedziała szybko Cruz. - Jestem jego żoną - dodała. Wiedziała, że inaczej nie zostanie wpuszczona na salę, więc skłamała. Recepcjonistka zmierzyła ją wzrokiem. Po chwili wahania spojrzała na ekran komputera.
- Sala numer 5.
- Dziękuję - powiedziała Cruz i poszła szpitalnym korytarzem. Po pięciu minutach błądzenia znalazła odpowiednią salę. Spojrzała przez szybę na leżącego bez ruchu Santiago. Coś ścisnęło ją za gardło. Nacisnęła klamkę i niepewnie weszła do środka. Po chwili wahania usiadła na krześle nieopodal łóżka Manny`ego. Popatrzyła na niego z troską. Łzy same pchały się jej do oczu. Złapała go za rękę. Nie miała pojęcia skąd w niej nagle taka czułość w stosunku do Santiego. Wszystko robiła jakby instynktownie.
- Santi... - wyszeptała delikatnie. Mocniej ścisnęła jego dłoń. Spojrzała na niego uważnie. W oczach miała nadzieję... Nadzieję na to, że Manny się obudzi. Jednak nic takiego się nie stało... Po paru minutach Cruz wyszła z sali, starając się powstrzymać napływające jej do oczu łzy, ale nie potrafiła...

CDN...
by
Cruz


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Scully
Kapitan



Dołączył: 15 Paź 2005
Posty: 1112
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Kozienice

PostWysłany: 06/03/19, 7:11 pm    Temat postu:

Super. Ale to już wiesz Wink Pino jaki koleś, Cruz zmęczona po akcji, a ten się jeszcze na nią drze i ma jakieś wąty Razz Zajebałabym mu na jej miejscu Laughing

Bardzo ciekawy wątek Emily, jej rozterek na temat pracy i w ogóle. Naprawdę super.

No i Santi! Mam nadzieje, że się niedługo obudzi :] Ach i jeszcze raz napiszę, że Twój fick jest świetny. Po prostu ;]


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Cruz
Szef Biura



Dołączył: 07 Gru 2005
Posty: 3297
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Ziemia-Europa-Polska-woj. kujawsko-pomorskie-Bydgoszcz

PostWysłany: 06/03/19, 11:51 pm    Temat postu: Część piętnasta

Część piętnasta

- Hej! - warknęła groźnie Emily obrzucając wściekłym spojrzeniem dziewczynę, która właśnie potrąciła ją ramieniem. Yokas wylała na siebie gorącą kawę. - Dzięki - mruknęła, niezdarnie wycierając ubranie.
- Przepraszam, Emily - wyszeptała brunetka. Na dźwięk swojego imienia nastolatka podniosła wzrok.
- O, Cruz... Co tam słychać? - spytała nieco speszona swoim nagłym wybuchem złości.
- Nic ciekawego. Byłam u Manny`ego w szpitalu - powiedziała. - A ty co robisz o tej godzinie na ulicy? Nie jesteś w pracy? - zdziwiła się.
- Zrobiłam sobie przerwę na kawę - odpowiedziała pokazując jej pusty kubek po napoju.
- Uh... Sorry... Jak chcesz to możemy skoczyć na kawę. Dwie ulice stąd jest fajna kawiarnia. Poplotkujemy...
- Jasne. Czemu, nie? - uśmiechnęła się Emily.

***

- Nadal tu jesteś? - spytała Cruz patrząc na leżącego wygodnie na kanapie Bosco. Uśmiechęła się do niego ciepło. Mężczyzna odwzajemnił uśmiech.
- Przecież mówiłem, że nigdzie się nie wybieram - wyszczerzył zęby w szerokim uśmiechu. - Co z Mannym? - spytał. Cruz usiadła obok niego na kanapie.
- Nie zbyt dobrze - próbowała się uśmiechnąć, ale jakoś jej to nie wyszło. Bosco poklepał ją po plecach.
- Będzie okay - stwierdził tylko. Cruz podniosła się z kanapy.
- Chcesz kawy? - spytała wchodząc do kuchni.
- No.
Cruz wstawiła wodę. Zajrzała do lodówki i wyjęła z niego truskawkowy jogurt.
- Spotkałam Emily - zaczęła dziewczyna spowrotem siadając na kanapie.
- Tak? - zaciekawił się Bos.
- Byłyśmy na kawie. Pogadałyśmy. To bardzo miła i mądra dziewczyna - powiedziała całkiem szczerze. - Aż dziwne, że to córka Yokas - dodała. Bosco uśmiechnął się pod nosem.
- Bosco... - zaczęła.
- No?
- Myślisz, że to moja wina... No wiesz... To, że Santi został ranny... Że Marcel uciekł...
- Nie - zaprotestował szybko. - Każdemu się może zdarzyć. To moglo spotkać mnie, Finney`a, Davisa... Każdego. Ty nie miałaś z tym nic wspólnego.
- Miałam - powiedziała z całą pewnością. - Goniłam Marcela, ale w pewnej chwili... zakręciło mi się w głowie... i nie potrafiłam dużej biec... I wtedy on, Marcel... - mówiła Cruz urywanym glosem starając sobie przypomnieć co tak naprawdę się stało. Było to dla niej trudne, bo wciąż była w szoku... Przez środki uspokajające jakie podała jej Emily, miała dziury w pamięci... A każda próba przypomnienia sobie co się wydarzyło, była dla niej istną katorgą. - Wyciągnął broń, strzelił... Manny w ostatniej chwili mnie odepchnął. Rozumiesz? Naraził własne życie, żeby mnie ratować... - wyszeptała. Nie mogła uwierzyć, że ktokolwiek mógłby poświęcić dla niej swoje życie. A Santi to zrobił. Bosco objął ją ramieniem. - Może nie powinnam już pracować? Może nie powinnam? - spytała. Mówiła to jednak bardziej do siebie niż do Bosco.
- Jeśli chcesz pójdziemy do lekarza... Zrobimy badania... Spytamy go o zdanie.
Cruz spojrzała mu głęboko w oczy. Cieszyła się, że tak do tego podszedł, że nie powiedział, by zrezygnowała. Pocałowała go czule.
- Zostaniesz? - spytała.
- Pewnie - odpowiedział Bos i znowu ją pocałował.

***

- Przeszkadzam? - spytał Danny. Stał w progu mieszkania Cruz, która otworzyła mu drzwi w samym szlafroku. Zajrzał niepewnie do środka i dostrzegł Bosco ubierającego koszulę.
- Nie - odpowiedziała sucho dziewczyna i gestem dłoni pozwoliła mu wejść, odsuwając się lekko. Pino stał niepewnie na środku mieszkania. Czuł się niezręcznie.
- Cześć - przywitał się Bosco podając mu rękę. - To ja pojadę na zakupy - powiedział, delikatnie całując Cruz. Szybko wyszedł z mieszkania.
- Czego chcesz? - spytała Maritza, krzyżując ramiona, sygnalizując mu tym samym, by się do niej nie zbliżał i się streszczał.
- Chcę przeprosić za to co powiedziałem wczoraj... - słychać było, że te słowa ledwo przeszły mu przez gardło. Jednak przeprosiny były szczerze i Cruz nie mogła ich zlekceważyć. Pokiwała głową na znak, że przyjmuje przeprosiny. - Wiesz... Powiedziałem to wszystko - zaczął się niezręcznie tłumaczyć. - Bo się o ciebie martwię...
- Dziwnie to okazujesz - przerwała mu Cruz. Nie zamierzała tego słuchać.
- Mogę coś dla ciebie zrobić? - spytał z troską, widząc jej jeszcze czerwone i podpuchnięte od płaczu oczy.
- Tak - odpowiedziała brunetka. - Chcę byś podpisał papiery rozwodowe.
- Cruz...
- Niczego innego od ciebie nie chcę - powiedziała twardo nie pozwalając mu powiedzieć nic więcej.
- W porządku - powiedział po chwili wahania Pino. Cruz podeszła do pobliskiego stolika i z szuflady wyjęła plik papierów.
- Tutaj - powiedziała podając mu długopis i wskazując miejsce przeznaczone na podpis. Danny machnął długopisem. Cruz rzuciła okiem na podpisane papiery i uśmiechnęła się niewyraźnie.
- Dziękuję - powiedziała.
- Więc to koniec...? Tak po prostu? - zaczął Danny, ale Cruz tylko pokiwała potakująco głową. - W porządku... Chcę tylko, byś wiedziała, że nadal możesz na mnie liczyć...
Cruz chciała powiedzieć mu, że nigdy nie mogła na niego liczyć, że zawsze musiała radzić sobie sama, ale powstrzymała się. Nie chciała się kłócić, dłużej tego ciągnąć. Chciała to mieć za sobą. I wreszcie miała. Danny pochylił się nad nią i ostrożnie, ale zarazem delikatnie i czule pocałował ją. Cruz nie odwzajemniła pocałunku, ale też nie odsunęła się. Uznała to za pożegnanie. Miała nadzieję, że na zawsze.
- Bosco... - wyszeptała zdumiona widząc go w progu. Przeraziła się. Jak długo tu stał? Widział ten pocałunek? Tak, na pewno widział...
- Nie przeszkadzajcie sobie - powiedział takim tonem, że Cruz zadrżała. - Wezmę tylko kluczyki do samochodu i już mnie tu nie ma - skierował się w stronę sypialni, obojętnie mijając Cruz i Daniela. Po chwili wyszedł z pokoju i podrzucił kluczyki do góry. - Znalazłem - stwierdził krótko. - To na razie - rzucił i wyszedł z mieszkania niemal tak szybko jak się w nim pojawił. Cruz stała osłupiała. Nie była w stanie się ruszyć. Była w kompletnym szoku. Jak to możliwe, że jeszcze pięć minut temu ona i Bosco byli tacy szczęśliwi, a teraz? Teraz znowu są osobno.
- Wszystko w porządku? - spytał Pino, wyrywając ją z rozmyślań. Cruz pokiwała tylko potakująco głową. - Jeśli chcesz mogę z nim pogadać... Wyjaśnić...
- Lepiej już idź - ucięła Cruz. Po chwili była już sama. Całkiem sama...

CDN...
by
Cruz


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Scully
Kapitan



Dołączył: 15 Paź 2005
Posty: 1112
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Kozienice

PostWysłany: 06/03/20, 3:00 pm    Temat postu:

Super :]] Ja chcę Santiego! Very HappyVery Happy Dużo, dużo! Podoba mi się wątek Emily, naprawdę fajnie, że zrobiłaś z niej sanitariuszke. Good job Wink

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Cruz
Szef Biura



Dołączył: 07 Gru 2005
Posty: 3297
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Ziemia-Europa-Polska-woj. kujawsko-pomorskie-Bydgoszcz

PostWysłany: 06/03/23, 4:23 pm    Temat postu: Część szesnasta

Słowo wstępne: Więc tak... Nie wyszło tak jak miało wyjść, ale jest. Manny pojawi się w kolejnej części i będzie go dużo (przynajmniej się o to postaram), także nic się nie martw Scu Wink

Część szesnasta

Bosco siedział w barze i pił drinka. Wkurzył się. Może nie tyle co na Cruz, co na samego siebie. Jak mógł tak po prostu dać się nabrać na te jej wszystkie sztuczki i słodkie słówka? Zrobił z siebie kompletnego idiotę. Po raz drugi w ostatnim czasie. I czuł się z tym strasznie. Dlatego przyszedł do baru. Zamówił drugiego drinka. Rzucił okiem na wciąż dzowniący, leżący nieopodal telefon. Nie musiał go nawet brać do ręki, by wiedzieć, kto dzowni. Cruz. Przez ułamek sekundy zastanawiał się nad tym, czy nie odebrać, ale szybko wyłączył komórkę. Nie miał ochoty z nią gadać. W ogóle nie miał ochoty na nic. Poza kolejnym drinkiem.
- Hej... - zagadnęła do niego drobna blondynka, zalotnie zakręcając kosmyk włosów dookoła palca. Bosco zmierzył ją uważnym spojrzeniem. "Niezłe cycki..." - pomyślał, patrząc na jej dekolt. Wiedział, że zapowiada się ciekawa noc...

***

- Cholera! - zaklnęła pod nosem Cruz, rzucając na kanapę telefon. - Kurwa! Kurwa!! Kurwa!!! - krzyknęła i ciężko opadła na fotel.
- Wyluzuj. Na pewno niedługo odbierze - stwierdziła uspokajająco Emily, podając jej kawę.
- Wątpię - Cruz wzięła od niej kubek. - Sorry, że cię tu ściągnęłam i zawracam ci głowę, ale tak jakoś... - zawahała się na moment, po czym powiedziała, zdając sobie sprawę z tego, że taka jest prawda - Nie miałam do kogo zadzwonić.
- Luz - Emily sięgnęła po stojący na stole popcorn. - I tak nie mam nic ciekawego do roboty. Z bratem jakoś nie mogę się dogadać. Zmienił się. A ojciec... - westchnęła. - Bez przerwy migdali się z tą swoją laską... Straszne...
Cruz pokiwała współczująco głową i ponownie siegnęła po telefon. Szybko wybrała, tak dobrze jej znany, numer Bosco. Odczekała dłuższą chwilę.
- Poczta - wyszeptała zrezygnowana, rozłączając się. - Pierdolę! - stwierdziła i rzuciła słuchawką. Nie zamierzała się przed nim płaszczyć ani go przepraszać. W końcu nic złego nie zrobiła.
- Racja - poparła Yokas. - Jak coś mu się nie podoba to niech spierdala na drzewo - stwierdziła i wzięła duży łyk piwa. Była lekko wstawiona. Właśnie zerwał z nią chłopak, który uważał, że za mało czasu mu poświęca, bo jest zbyt zajęta pracą. Co mu do tego? To jej sprawa. A jak coś się nie podoba to won! Nie zamierzała po nim płakać. - Jak nie ten, to następny - dodała, jakby bardziej do siebie niż do Cruz.

***

- Widzę, że Cruz ma się lepiej... - stwierdziła Yokas, przerzucając jakieś papiery.
- Czemu? - spytał siedzący obok niej Bosco.
- Daj spokój - Faith przewróciła oczami. - Wszyscy wiedzą, że taki dobry humor masz tylko po seksie, więc... - zawiesiła na moment głos, czekając na reakcję Bosco. Ten jednak uparcie nie reagował. - Może inaczej... - szepnęła do siebie i spytała lekko. - Jak ci minęła noc? - uśmiechnęła się pod nosem.
- Dobrze. Było miło - odpowiedział popijając kawę. Dobrze wiedział do czego zmierza Faith, ale nie chciał jej niczego ułatwiać. Wolał się z nią trochę podroczyć.
- Cruz ci ją tak umiliła....?
- Nie - wyszczerzył zęby w szerokim uśmiechu. Yokas popatrzyła na niego zdumiona. Szeroko otworzyła usta. Była w totalnym szoku.
- Bosco... - zaczęła. - Zwariowałeś!
- Co? - udał, że nie wie o czym mówi Faith.
- Wiesz... Nie chcę się wtrącać, ale jeśli Cruz się dowie...
- Nie dowie się. Poza tym... - zawiesił na moment głos, jakby coś rozważał. - My już i tak nie jesteśmy razem - dokończył po chwili ciszy.
- Ona o tym wie? - spytała, widząc jak Cruz wbiega do komisariatu. Za nią, pewnym krokiem, szła Emily, która dopinała guziki swojego munduru.
- Musimy pogadać - powiedziała zdyszana sierżant, tonem nie znoszącym sprzeciwu, stając z Bosco twarzą w twarz.
- Nie mamy o czym - uciął.
- Nie zachowuj się jak dziecko!
- Ja?
- To może ja już pójdę... - Yokas szybko się ulotniła. Odchodząc poklepała Bosco przyjaźnie po plecach. Chciała mu jakoś dodać otuchy. Podeszła do córki i niezręcznie starała się zacząć jakąś rozmowę. Nie chciała się kłócić.
- Dzwoniłam - stwierdziła Cruz, uważnie przyglądając się policjantowi.
- Wiem - stwierdził tylko, patrząc jej prosto w oczy.
- Czemu nie odbierałeś? - spytała.
- Byłem zajęty - stwierdził i wstał z krzesła.
- Czym?
- Nie twoja sprawa - odpalił, mijając ją.
- Nie? - Cruz starała się powstrzymać narastający w niej gniew.
- Strzelanina na Wall Street. Potrzebne wsparcie. Na miejscu jest poszukiwany gangster - Marcel Hollis. Jest uzbrojony. Mamy rannego funkcjonariusza. Potrzebna karetka. Powtarzam: potrzebne wspracie i karetka!!! - nadano radiowy komunikat.
- Marcel... - wyszeptała Cruz i sięgnęła za broń. - Jadę tam! - krzyknęła w stronę szefa.
- Nie możesz sama... - zaprotestował Swersky. - Bosco! Jedź z nią! - powiedział, wskazując na zmierzającą do wyjścia Cruz.
- Cholera! Emily, jedziemy! zawołał Carlos w stronę dziewczyny. Yokas już chciała wychodzić, kiedy Faith złapała ją za ramię.
- Nie możesz. Jest strzelanina. To niebezpieczne.
- Mamo, tam są ranni ludzie, którzy potrzebują mojej pomocy... - zaczęła, starając się uwolnić rękę z uścisku.
- Pojadę z Kim - powiedział Nieto, widząc rodzinną sprzeczkę. - Dołącz do nas razem z Grace - dodał i już go nie było.
- Grace dziś nie pracuje - stwierdził Brendan i sięgnął po broń.
- Świetnie...
- Jeśli chcesz to mogę cię podrzucić - rzuciła Cruz w stronę Emily, będąc już przy wyjściu.
- Naprawdę?
- Nie - zaprotestowała Yokas.
- Jasne - powiedziała Cruz, zupełnie ignorując słowa Faith - Załóż - rozkazała podając jej kamizelkę kuloodporną. Emily szybko zarzuciła ją na siebie.
- Jeśli coś jej się stanie, zabiję cię - zagroziła całkiem poważnie Yokas, łapiąc Cruz za ramię. Pani sierżant szybko oswobodziła rękę i rzuciła jej mordercze spojrzenie. Podążyła w stronę wyjścia.
- Uważajcie! - krzyknął Swersky w stronę znikających za drzwiami policjantów.

CDN...
by
Cruz


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Scully
Kapitan



Dołączył: 15 Paź 2005
Posty: 1112
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Kozienice

PostWysłany: 06/03/24, 9:00 pm    Temat postu:

Zajebiste Very Happy Skomentowałabym wcześniej, ale nie miałam kompa i byłam odcięta od świata ;]
Końcowa scena wymiata Very Happy Wyobrażam sobie tą akcje w serialu, jak Yokas łapie Cruz za ramię ;] No i ta laska z baru... Zawsze wiedziałam, że Bos ma słabość do blondynek (np. Nicole ;D)
Super i czekam na więcej, no i na Santiego ;*


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Cruz
Szef Biura



Dołączył: 07 Gru 2005
Posty: 3297
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Ziemia-Europa-Polska-woj. kujawsko-pomorskie-Bydgoszcz

PostWysłany: 06/03/24, 10:54 pm    Temat postu: Thx

Dzięki :*
Niedługo postaram się napisać coś nowego.
Na pewno będzie coś niecoś o Emily i Santim Very Happy A ta blondyna też się gdzieś jeszcze pojawi, bo jak wiemy (i jak zauważyłaś Wink) Bos ma słabość do blondynek Very Happy
Thx za komencika :*


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Cruz
Szef Biura



Dołączył: 07 Gru 2005
Posty: 3297
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Ziemia-Europa-Polska-woj. kujawsko-pomorskie-Bydgoszcz

PostWysłany: 06/03/27, 1:50 am    Temat postu: Część siedemnasta

Słowo wstępne: Napisałabym więcej (chociaż i tak jest dużo, jak na mnie), ale jest już późno i jutro do szkółki, więc naprawdę nie mogę. Mam nadzieję, że fick się Wam podoba. Czekam na komentarze.

Część siedemnasta

- Emily, masz kamizelkę? - spytała Cruz, odwracając się w jej stronę. Dziewczyna pokiwała potakująco głową i zaczęła przeglądać swoją torbę z pogotowia.
- Zapnij pasy - poleciła jej Cruz i sama sięgnęła po zapięcie. Odgarnęła spadające jej na twarz włosy.
- Mógłbyś jechać szybciej! - warknęła w stronę siedzącego za kierwonicą Bosco. Policjant tylko przewrócił oczami i włączył syrenę.
- Powiedziałam, żebyś jechał szybciej! - powtórzyła coraz bardziej wkurzona brunetka. Pokręciła z niedowierzaniem głową. Czemu on ją tak ignoruje? Co ona takiego zrobiła?
- Wiesz co, Bosco? - zaczęła z wyrzutem. - Chcę być tam najszybciej jak mogę i złapać Marcela...
- Jak jesteś taka mądra to może sama poprowadzisz? - przerwał jej Bos, wyprzedzając jadący przed nimi samochód. Cruz rzuciła mu mordercze spojrzenie.
- Z drogi! - wrzasnął Bosco i głośno zatrąbił. Cruz tylko głośno westchnęła i sięgnęła po słuchawkę. Szybko wybrała numer Pino.
- Danny? - spytała, kiedy usłyszała w słuchawce męski głos. - Słuchaj, jesteś na Wall Street? - spytała, starając się przekrzyczeć panujący na ulicy hałas. - Tak. Właśnie tam jadę - pokiwała potakująco głową. - Jeśli chodzi o Marcela to chcę mieć go żywego! - krzyknęła do słuchawki i rozłączyła się. Zależało jej na tym, by dopaść Hollisa. To był jej więzień i jej sprawa. Nikogo innego. Bosco mocniej docisnął pedał gazu. Był wściekły i chciał jak najszybciej stawić się na miejscu, by zapomnieć o Cruz. Nie chciał teraz o niej myśleć. O niej i ich problemach. Bez przerwy coś się między nimi chrzaniło i Bos miał tego po prostu dosyć. Po paru minutach szaleńczej jazdy samochodem byli na miejscu. Od razu zobaczyli Marcela Hollisa, który wymachiwał bronią do policjantów. Funkcjonariusze nic nie mogli zrobić, bo gangster wziął zakładnika - jednego z przechodniów - i zasłaniał się nim, więc policjanci nie mogli strzelać i ryzykować życiem cywila, tym bardziej, że było już paru rannych. Emily szybko pobiegła w stronę Carlosa i Kim, którzy opatrywali właśnie ranną kobietę.
- Co mam robić? - spytała, kucając przy rannej.
- Zajmiemy się nią - odparł Nieto. - Idź tam - wskazał jej leżącego nieopodal mężczyznę. - Mężczyzna, około 40 lat, oberwał, ale niegroźnie, strzał w ramię - powiedział szybko i ułożył ranną kobietę na noszach. Poszedł z Kim do karetki. Emily szybko pobiegła w stronę wskazanego jej przez Carlosa mężczyznę. Sięgnęła za torbę i wyjęła z niej środki opatrunkowe.
- Jak się pan czuje? - zadała standardowe pytanie, oglądając krawiące ramię. W tej samej chwili dobiegł do niej odgłos strzałów. Odwróciła głowę w stronę policjantów. To Cruz strzeliła w stronę Marcela. Hollis upadł na ziemię. Zanim sierżant do niego dobiegła zdążył chwycić za leżącą obok broń i oddać kilka strzałów. Emily poczuła przenikliwy do szpiku kości ból w klatce piersiowej. Zacisnęła zęby. Upadła na ziemię. Zemdlała.
- Emily? - usłyszała nad sobą przerażony krzyk Kim. Głos Zambrano dochodził do niej, jakby zza jakiejś szyby i bez przerwy się oddalał, coraz bardziej i bardziej...

***

- Gdzie moja córka?! - darła się Yokas, stojąc na szpitalnym korytarzu.
- Proszę się uspokoić - powiedziała czarnoskóra pielęgniarka delikatnie obejmując rozstrzęsnioną policjantkę.
- Gdzie ona jest? - spytała ponownie nieco ciszej i łagodniej. Odgarnęła opadające jej na twarz włosy. Przetarła ręką mokre od płaczu oczy. Podniosła głowę i zobaczyła Cruz.
- Ty głupia suko! - wrzasnęła i pobiegła w stronę zszokowanej sierżant. - Zabiję cię! - darła się. Bosco złapał ją za ramiona i starał się ją uspokoić.
- Faith! - zaczął, ale przyjaciółka wcale go nie słuchała. Szarpała się, chcąc porządnie skopać Cruz.
- Ty szmato! To twoja wina! - krzyknęła zdławionym głosem. Rozpłakała się. Wtuliła się w Bosco i głośno załkała.
- Cicho... Ciiii... - szeptał Bosco, gładząc ją po głowie. Cruz przyglądała się im i chociaż naprawdę nie chciała, miała do niego pretensje o to, że tak pociesza Yokas. Czemu w stosunku do niej nie jest taki troskliwy? A może jest tylko ona tego nie zauważa?
- Państwo Yokas? - spytał lekarz, podchodząc do Bosco i Faith. Kobieta szybko oderwała się od przyjaciela i odwróciła się w stronę lekarza. Wytarła łzy i uśmiechnęła się niewyraźnie.
- Nie - zaoponowała szybko. - Ja jestem matką Emily - dodała, podając lekarzowi rękę.
- Rozumiem - powiedział lekarz takim tonem jakby wszystko wiedział i rozumiał, chociaż tak naprawdę to niczego nie rozumiał. Kiedy zobaczył Faith wtuloną w ramiona Bosco od razu pomyślał, że są rodzicami Emily. To chyba oczywiste. Nie sądził, że może się mylić. A tu taka wtopa. Poczuł się zakłopotany.
- Co z moją córką? - spytała Faith, patrząc lekarzowi prosto w oczy.
- Dobrze. Kula tylko ją drasnęła.
- Czyli nic jej nie jest? - upewniła się Yokas. Mężczyzna w białym kitlu pokiwał głową i uśmiechnął się.
- Dzięki Bogu... - wyszeptała Faith, ocierając ręką spocone czoło.
- Miała wiele szczęścia - dodał. - Gdyby nie kamizelka kuloodporna mogłoby być kiepsko.
- Mogę ją zobaczyć? - spytała.
- Oczywiście - lekarz poprowadził ją w stronę sali, na której leżała Emily.
- Córeczko - zaczęła uradowana Yokas, widząc leżącą na łózku córkę. Kobieta podbiegła do niej i przytuliła ją. Emily nie miała ochoty na czułości, ale odwzajemniła ten gest. - Jak się czujesz? - spytała, siadając na krześle obok łóżka.
- Dobrze - odpowiedziała krótko. - Cruz... - wyszeptała i uśmiechnęła się w stronę stojącej przy drzwiach policjantki.
- Niech ta dziwka nie zbliża się do mojego dziecka! - zaczęła Yokas podniesionym głosem, wstając z krzesła i zmierzając w stronę Cruz.
- Mamo... - zaczęła Emily, lekko podnosząc się na łóżku. - To nie jej wina - powiedziała, siląc się na spokój.
- Tak? A czyja? - spytała, odwracając się w stronę córki.
- Moja. Tylko moja - odpowiedziała pewnie Emily. - Wykonywałam moją robotę. Takie rzeczy się zdarzają.
- Ale ona naraziła twoje życie, na litość boską! - krzyknęła Yokas, wymachując rękoma.
- Nieprawda! - zaprotestowała dziewczyna. - Ona mi to życie uratowała! Dała mi kamizelkę kuloodporną! Dała mi ją, chociaż nie musiała! Gdyby nie to pewnie, by mnie tu teraz nie było, więc może przestałabyś się na niej wyżywać! To nie jej wina! - powtórzyła.
- Ta dziwka... - zaczęła znowu Yokas podniesionym głosem, wskazując palcem na Cruz.
- Uważaj na to co mówisz! - wrzasnął w jej stronę Bosco. Miał już dość tych wyzwisk, kłótni, scen... Co ona sobie myśli? Że on pozwoli jej obrażać Cruz? Może i między nimi nie jest ostatnio najlepiej, ale naprawdę mu na niej zależało. A poza tym Yokas, mimo wszystko, powinna mieć trochę szacunku do jego, bądź co bądź, obecnej dziewczyny, tym bardziej, że Cruz nie miała absolutnie nic wspólnego z postrzałem Emily.
- Ooo - wydała z siebie cichy okrzyk Yokas. - Teraz jej bronisz? - spytała, ale nie czekała na odpowiedź. - Jakoś ostatniej nocy nie bardzo się nią interesowałeś! - wysyczała. Bosco rzucił jej mordercze spojrzenie.
- O czym ona mówi? - spytała zszokowana Cruz, jakby nie zrozumiała tego co przed chwilą powiedziała Yokas.
- Nie mam pojęcia - uciął Bosco.
- Och, jak się ma moja ulubiona pacjentka? - zwrócił się lekarz w stronę Cruz. Wyczuł napiętą atmosferę i zbliżającą się burzę, więc postanowił zadziałać. I tak miał z Cruz do pogadania.
- Niech pan mi powie - odparła szybko Cruz, nie patrząc jednak na lekarza, lecz na wyraźnie zakłopotanego Bosco.
- Zapraszam do mojego gabinetu - powiedział lekarz i skierował się w stronę jednego z pokoi. Cruz poszła za nim. Stanęła przed drzwiami i odwróciła się w stronę idącego za nią Bosco.
- Wolałabym iść tam sama - powiedziała lodowatym tonem. Po tym co usłyszała od Yokas nie chciała by był przy niej. Przynajmniej na razie. Może trochę przesadzała, w końcu nie wiedziała o czym mówiła Faith, ale słowa Yokas dziwnie ją zabolały. Zabolały zdecydowanie za mocno, by je tak po prostu zignorować.
- Jeśli mam być szeczery, wolałbym porozmawiać z wami dwojgiem - powiedział nieśmiało lekarz wychylając się zza biurka.
- Coś nie tak? - spytała zaniepokojona Cruz, odwracając się w stronę lekarza.
- Zapraszam - odpowiedział tylko lekarz, wskazując na dwa krzesła stojące w jego gabinecie.

***

Cruz wyszła z gabinetu. Stanęła niepewnie na nogach. Bosco objął ją ramieniem. Wydawała mu się taka bezbronna i słaba. I chyba naprawdę taka była.
- Wszystko dobrze? - spytała Emily, widząc jak Cruz nieporadnie siada na krześle, stojącym na korytarzu.
- Tak - odpowiedziała Cruz bezbarwnym głosem.
- Odwiozę cię do domu - zaofiarował Bosco.
- Dobrze... - brunetka pokiwała potakująco głową i wolno wstała z krzesła. - Ale najpierw... Chciałabym zajrzeć do Manny`ego... - wyszeptała, gładząc Bosco delikatnie po policzku.
- Jasne - odpowiedział Bosco, jakby to było coś oczywistego. Ale to nie było oczywiste. Przynajmniej dla niego. Cruz skierowała się w stronę "piątki". Bosco cicho westchnął.
- Coś się stało? - spytała zaniepokojona zachowaniem przyjaciela Monroe, która właśnie przyjechała do szpitala, dowiedziawszy się o tym co spotkało Emily. Bosco spojrzał na nią nieobecnym wzrokiem i niemal mechanicznie pokiwał głową. Opadł ciężko na krzesło.

***

- Co z nim? - spytała Cruz pielęgniarkę, która właśnie zmieniała Santiago kroplówkę.
- Bez zmian - odpowiedziała smutno młoda dziewczyna, zerkając w kartę przewieszoną przez oparcie łóżka. - Pani jest jego żoną? - spytała, patrząc w jakieś papierki. W pierwszej chwili Cruz chciała, zgodnie z prawdą, zaprzeczyć, ale zaraz przypomniała sobie, że przecież właśnie za żonę Santiago podała się w szpitalnej recepcji, więc tylko pokiwała potakująco głową. Pielęgniarka uśmiechnęła się do niej.
- Na pewno niedługo będzie lepiej - dodała pocieszająco, kierując się do wyjścia.
- Mogłaby pani coś dla mnie zrobić? - spytała nieśmiało Cruz, kiedy pielęgniarka była już przy drzwiach.
- Oczywiście - odparła po chwili wahania dziewczyna.
- Mogłaby pani zadzwonić do mnie, kiedy... mąż - to słowo dziwnie brzmiało w jej ustach, ale wyrwało jej się niemal mechanicznie. - Się obudzi? - spytała, podając jej świstek papieru z numerem telefonu.
- Tak, oczywiście - odpowiedziała blondynka uśmiechając się i biorąc od Cruz karteczkę z numerem. Po chwili Cruz była z Santim sama. Wzięła go za rękę.
- Wiesz... - zaczęła nieśmiało. - Dzisiaj złapałam Marcela - powiedziała, uśmiechając się. Dziwnie się czuła opowiadając nieprzytomnemu Manny`emu co się dziś stało, ale i tak nie miała nic lepszego do roboty. Poza tym po cichu liczyła, że Santi ją słyszy i że może się obudzi. - Postrzeliłam go, ale lekko, w nogi. Nic mu nie jest. Chcę mieć go żywego - wyjaśniła. - Teraz na pewno go zamknę. Zobaczysz. Pójdzie siedzieć za to co ci zrobił - obiecała i pogładziła Santiego po policzku. Uśmiechnęła się przez napływające do oczu łzy. - Muszę już iść - wyszeptała przepraszająco. - Bosco na mnie czeka - dodała, chociaż tak naprawę wcale nie chciała mówić o Bosco. Czuła, że nie powinna myśleć o nim, kiedy jest z Mannym. To nie było w porządku. W końcu przyszła tu dla Santiego i Bosco w tej chwili się nie liczył. Przynajmniej nie powinien.

***

- Przytul mnie... - wyszetała nieśmiało Cruz w stronę leżącego obok niej Bosco. Mężczyzna objął ją ramieniem. Brunetka mocniej się w niego wtuliła. Nie pamiętała już, a przynajmniej starała się nie pamiętać, o tym co w szpitalu powiedziała Yokas. Miała teraz tyle innych rzeczy na głowie... Nie chciała i nie potrafiła dopuścić do siebie myśli, że Bosco... Nie... To niemożliwe. Cruz wtuliła się w niego jeszcze mocniej. Bosco delikatnie pogładził ją po głowie.
- Będzie dobrze - powiedział sam jednak nie wierząc w to co mówi. Pocałował ją czule w czoło. Po chwili wsłuchiwał się w jej spokojny i rytmiczny oddech. Spała. Może on też powinien spać? Może. Ale nie potrafił. Nie teraz. Nie po tym, co powiedział lekarz.
Rok, może dwa...
Dźwięczały Bosco w uszach słowa lekarza, które brzmiały niczym wyrok. I istotnie nim były. Bos westchnął ciężko i mocniej przytulił Cruz, starając się zatrzymać te chwilę na zawsze. I jeszcze dłużej. Z rozmyślań wyrwał go natarczywy dźwięk telefonu. Cruz poruszyła się niespokojnie. Bosco pogładził ją uspokajająco po plecach i wyślizgnął się z łóżka. Wstał i chwiejnym krokiem podążył w stronę telefonu.
- Słucham - rzucił do słuchawki.
- Bosco? - spytała nieśmiało Faith.
- Jak czuje się Emily? - odpowiedział pytaniem na pytanie, masując skronie.
- Dobrze... Właściwie to... - zawiesiła na moment głos. - Dzwoniłam do Cruz - powiedziała po chwili wahania. - Chciałam ją przeprosić - dodała.
- Cruz śpi - powiedział Bosco zgodnie z prawdą. Usłyszał ciche westchnienie po drugiej stronie linii. Czyżby ulga?
- Wszystko gra? - spytała Faith. Martwiła się. Po zachowaniu Bosco i Cruz, jakie widziała w szpitalu, nie spodziewała się niczego dobrego. I chociaż szczerze nienawidziła Cruz to nie chciała, by spotkało ją coś złego, gdyż zdawała sobie sprawę z tego, że byłby to dla Bosco ogromny cios. Mimo tego, że wyraźnie ostatnio się między nimi nie układało, Yokas wiedziała, że Bosco ją kochał i że zależało mu na niej. Nie przeżyłby, gdyby coś jej się stało... Była tego niemal pewna.
- Tak - skłamał Bosco.
- Wiesz... Przepraszam za to co powiedziałam w szpitalu... Wyrwało mi się... Mam nadzieję, że nie narobiłam ci kłopotu...
- Nie. Cruz ma teraz inne zmartwienia na głowie... - wyszeptał do słuchawki. - Ja zresztą też - dodał, ubiegając tym samym pytanie Faith o Cruz.
- Wiesz, że zawsze możesz na mnie liczyć... - zaczęła Yokas.
- Wiem - uciął Bosco i rozłączył się.

CDN...
by
Cruz


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez Cruz dnia 06/03/27, 3:06 pm, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Scully
Kapitan



Dołączył: 15 Paź 2005
Posty: 1112
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Kozienice

PostWysłany: 06/03/27, 1:45 pm    Temat postu:

Super! Very Happy Ale Ty już o tym wiesz, prawda? Wink Podobała mi się akcja w szpitalu, jak Bosco przytulał Yokas Very HappyVery Happy I jak Cruz odwiedziła Santiego i z nim rozmawiała mimo, że był nieprzytomny. Ekstra, czekam na więcej :]]]

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Wyświetl posty z ostatnich:   
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum Third Watch - Brygada Ratunkowa Strona Główna -> FanFiction Wszystkie czasy w strefie EET (Europa)
Idź do strony Poprzedni  1, 2, 3, 4 ... 12, 13, 14  Następny
Strona 3 z 14

 
Skocz do:  
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach


fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001, 2005 phpBB Group
gBlue v1.3 // Theme created by Sopel & Programosy
Regulamin