Forum Third Watch - Brygada Ratunkowa Strona Główna

 THIRD WATCH: THE LAST CHAPTER by Cruz
Idź do strony Poprzedni  1, 2, 3, 4, 5 ... 12, 13, 14  Następny
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu
Autor Wiadomość
Scully
Kapitan



Dołączył: 15 Paź 2005
Posty: 1112
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Kozienice

PostWysłany: 06/03/27, 6:25 pm    Temat postu:

Ach i jeszcze Faith tak chamsko powyzywała Cruz. No bez jaj, to było mocne Very HappyVery Happy

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Cruz
Szef Biura



Dołączył: 07 Gru 2005
Posty: 3297
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Ziemia-Europa-Polska-woj. kujawsko-pomorskie-Bydgoszcz

PostWysłany: 06/03/28, 1:57 am    Temat postu: Część osiemnasta

Słowo wstępne: Dziś krótka część. Napisałabym więcej, ale nie mam siły, także postaram się dodać coś nowego jutro Wink

Część osiemnasta

- Otworzę! - krzyknęła Cruz w stronę łazienki, w której siedział Bosco, ubiegając go tym samym przed podejściem do drzwi i wyręczenia jej w tak prostej czynności jaką jest ich otwarcie. Cruz cieszyła się, że z nią został, że był, że chciał jej pomóc, ale jednocześnie denerwowała ją jego nadopiekuńczość, która oczywiście ujawniała się w najmniej oczekiwanych przez nią momentach i w najmniej ważnych dla niej sprawach. Cruz cieszyła się, że może na niego liczyć, ale Bosco kompletnie nie zdawał sobie sprawy, że ona nie chce by wiecznie trzymano ją za rączkę, ale chce tylko, by było jak dawniej, by Bosco przestał się tak o nią troszczyć. Marzyła o tym, aby traktował ją normalnie, tak jakby nic jej nie było. Czy to aż tak wiele? Dziewczyna podeszła do drzwi i otworzyła je, wcześniej zaglądając przez wizjer, w którym ujrzała Grace. Foster szybko wpakowała się do mieszkania.
- Cześć - przywitała się entuzjastycznie. - Co tam słychać? - spytała, siadając wygodnie na kanapie. Cruz zamurowało. Lubiła Foster, ale nie znała jej zbyt dobrze, więc trochę zdziwiła ją jej bezpośredniość.
- Kto przyszedł? - spytał Bosco, wychodząc z łazienki bez koszulki. Grace wychyliła się nieznacznie w jego stronę i wydała z siebie ciche westchnienie zachwytu. Już miała wymruczeć pod nosem jakiś komenatrz odnośnie jego umięśnionej klaty, kiedy w ostatniej chwili ugryzła się w język.
- Cześć - wymamrotała nieco speszona, zagryzając wargę. - Przyszłam nie w porę? - spytała i nie czekając na odpowiedź wstała z kanapy. - Nie pomyślałam... - zaczęła, spuszczając wzrok i starając się nie patrzeć na Bosco.
- Daj spokój... - wyszeptała Cruz, podnosząc wzrok znad gazety. - Napijesz się czegoś? - spytała, patrząc jak Grace ponownie siada na kanapie.
- Jasne. Kawy. Na dworzu jest tak zimno... Mam nadzieję, że do soboty pogoda się poprawi... - uśmiechnęła się na myśl o zbliżającym się ślubie.
Cruz wstała z krzesła i skierowała się w stronę kuchni. Wstawiła wodę na kawę.
- Mleko? Cukier? - zwróciła się do Grace, wyciągając z szafki kubek.
- Nie dzięki. Piję mocną, czarną kawę - Foster wyszczerzyła zęby w szerokim uśmiechu i zakręciła włosy na palcu. Bosco mimowolnie się uśmiechnął, widząc ten kokieteryjny gest, który Foster z pewnością wykonała całkowicie nieumyślnie. Grace widząc jego uśmieszek szybko oderwała rękę od włosów i zagaiła do Cruz:
- Przyszłam spytać, czy już załatwiłaś tą sprawę z mężem... - zaczęła. - To znaczy, czy będziesz moją druhną... - dodała pospiesznie, widząc reakcję obojga na słowo "mąż". Cruz znieruchomiała nalewając wrzątku do kubka. Bosco szybko ulotnił się z pokoju i poszedł do sypialni. Maritza szybko oprzytomniała i postawiła przed Foster kubek.
- Dzięki - powiedziała Grace i wzięła mały łyk kawy.
- Nie ma za co - wyszeptała Cruz, siadając wygodnie na fotelu. - Jeśli chodzi o twój ślub to powinnaś już wiedzieć, że nie rzucam słów na wiatr... - zaczęła. - Mogę być druhną na twoim ślubie - powiedziała tak głośno, żeby Bosco, będący w sypialni, dobrze ją słyszał. Ostatnio w ogóle nie rozmawiali o Dannym, unikali tego tematu jak ognia... Cruz chciała wszystko wyjaśnić i odwiedziny Foster mogły w tym bardzo pomóc.
- To znaczy, że dostałaś rozwód? - wypiszczała radośnie Grace.
- Tak! - krzyknęła uradowana Cruz.
- To świetnie! - podsumowała całkiem szczerze Foster. - O mój Boże! - wyszeptała po chwili, zakrywając usta dłonią.
- Co? - spytała zdziwiona i lekko zaniepokojona Cruz.
- Suknia! Suknie druhen! - krzyknęła Grace i szybko podniosła się z kanapy, wylewając na siebie gorącą kawę. - Cholera! - zaklnęła pod nosem. - Przepraszam... - wyszeptała i zaczęła nieporadnie sprzątać bałagan.
- Daj spokój. Nic nie szkodzi - uspokoiła ją Cruz. - Lepiej mów co się stało - ponagliła ją brunetka.
- Ślub jest za dwa dni, a ja jeszcze nie mam sukien dla druhen! - krzyknęła przerażona. - To znaczy mam - dodała po chwili nieco uspokojona. - Ale trzeba jeszcze zrobić przymiarki i w ogóle... Matko! Nie zdążę! - wyszeptała, łapiąc się za głowę.
- Jeśli chcesz mogę ci pomóc - zaofiarowała Cruz.
- Naprawdę? - spytała Foster.
- Jasne. I tak nie mam nic lepszego do roboty.
- Jakoś nie chcę mi się w to wierzyć... - wyszeptała Foster, patrząc znacząco w stronę sypialni. Cruz lekko się zaśmiała i klepnęła koleżankę po ramieniu. Bosco właśnie wyszedł z sypialni. Tym razem miał na sobie koszulkę.
- Idę do pracy - powiedział, zakładając kurtkę.
- Praca... - wyszeptała Grace. - Cruz, zapomniałam! Przecież ty też masz robotę! Nie możesz tego wszystkiego tak po prostu rzucić.
- Spokojnie - uspokoiła ją brunetka. - Dziś mam wolne, a poza tym w pracy doskonale sobie beze mnie radzą.
- Mam nadzieję, że beze mnie też jakoś sobie radzą - uśmiechnęła się niewyraźnie Grace. Wzięła trzydniowy urlop, by pozałatwiać swoje sprawy związane ze ślubem, a teraz martwiła się, czy wszystko gra. Bosco podszedł do Cruz i obdarzył ją krótkim, ale namiętnym pocałunkiem na pożegnanie. Foster dyskretnie spuściła wzrok.
- Lecę - stwierdził Bosco i poszedł w kierunku drzwi. - Na razie, Grace! - powiedział jeszcze i już go nie było.
- Właściwie to czemu nie idziesz do pracy? - spytała Foster, popijając kawę.
- Nie mam partnera - stwierdziła smutno.
- Santiago jeszcze się nie obudził?
Cruz pokiwała przecząco głową, biorąc kolejny łyk kawy.
- A tak poza tym to wszystko gra? - Foster uważnie przyjrzała się Cruz. Widać było, że choroba powoli, ale skutecznie, zaczyna niszczyć policjantkę.
- Tak - skłamała.
- A ty i Bosco... - zaczęła.
- Jest normalnie - powiedziała. - Sama wiesz... Raz jest dobrze, a raz źle..
- A częściej jest dobrze, czy raczej źle? - spytała Foster, widząc jakiś dziwny ból w oczach Cruz. Domyślała się, że nie układa się im zbyt dobrze... Cruz już miała skłamać, że jest świetnie, kiedy usłyszała dźwięk telefonu. Spojrzała przepraszająco na Grace i poszła w stronę aparatu. Podniosła słuchawkę.
- Tak?
- Czy rozmawiam z Maritzą... Santiago? - spytała niepewnie kobieta po drugiej stronie linii.
- Tak - potaknęła Cruz.
- Dzwonię ze szpitala. Miałam panią powiadomić, kiedy mąż się obudzi...
- Obudził się? - spytała, jakby nie dowierzając.
- Tak.
- Dzięki Bogu... - szepnęła. - Dziękuję... Naprawdę bardzo dziękuję - dodała i odłożyła słuchawkę.
- Co? - spytała Grace, spoglądając na stojącą bez ruchu Cruz.
- Manny się obudził! - krzyknęła uradowana i uśmiechnęła się promiennie.

CDN...
by
Cruz


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Scully
Kapitan



Dołączył: 15 Paź 2005
Posty: 1112
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Kozienice

PostWysłany: 06/03/28, 6:14 pm    Temat postu:

Manny!Very Happy Nareszcie się obudził Wink

Z suknią dla druhen było dobre. Właśnie tak mi pasuje do Grace, że planuje wszystko na ostatnią chwilę Wink

Super część, no i sama wiesz ;d nie będę się więcej rozpisywać, tylko czekam na więcej!Very Happy


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Cruz
Szef Biura



Dołączył: 07 Gru 2005
Posty: 3297
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Ziemia-Europa-Polska-woj. kujawsko-pomorskie-Bydgoszcz

PostWysłany: 06/03/30, 2:12 am    Temat postu: Część dziewiętnasta

Słowo wstępne: Heh... Wystukałam coś nowego. Za wiele tego nie ma, ale przyznam się bez bicia, że więcej mi się nie chciało pisać Razz Mam nadzieję, że to się spodoba Wink

Część dziewiętnasta

Cruz wbiegła do szpitala. Szybkim i energicznym krokiem przemierzyła szpitalny korytarz. Stojąc przed salą numer pięć nerwowo poprawiła włosy i bluzkę, po czym zdecydowanym ruchem otworzyła drzwi. Stanęła niepewnie w progu i spojrzała na leżącego na łóżku Santiago.
- Przyszła pańska żona - powiedziała pielęgniarka, która wpisywała coś do jego karty zdrowia.
- Moja żona? - zdziwił się Manny i spojrzał w stronę drzwi. Uśmiechnął się na widok Cruz. Maritza odwzajemniła uśmiech i nieśmiało weszła do sali.
- Zostawię państwa samych - powiedziała pielęgniarka i wyszła, uśmiechając się pod nosem.
- Co słychać pani Santiago? - Manny puścił do niej oczko, a Cruz lekko się zaśmiała.
- Musiałam skłamać, bo pewnie inaczej by mnie do ciebie nie wpuścili, więc... - zaczęła speszona, patrząc w podłogę. - Nie gniewasz się...?
- Gniewam? Chyba żartujesz! O co się mam niby gniewać? Raczej powinienem się cieszyć...
- Daj spokój - ucięła Cruz, uśmiechając się jednak. - Jak się czujesz? - spytała, nadal jednak stojąc w miejscu.
- A ty?
- Nie mówimy o mnie. A poza tym - ja pierwsza spytałam.
- W porządku...
Cruz pokiwała tylko głową.
- Jutro wychodzę - powiedział Manny.
- Wypisują cię? - spytała z niedowierzaniem. Przecież Santi dopiero co się obudził, po dwóch dniach śpiączki i już chcą się go pozbyć? A jeśli coś mu jest? Może powinien zostać w szpitalu dłużej?
- Nie, sam się wypisuję - wyjaśnił stanowczym tonem.
- Zwariowałeś. Nie możesz... - zaprotestowała Cruz, jednak zaraz zamilkła wiedząc, że i tak nie przemówi mu do rozumu.
- A u ciebie wszystko gra? - spytał, dając jej tym samym do zrozumienia, że kwestia jego zdrowia jest już zamknięta.
- Tak... - wyszeptała cicho Cruz.
- Nie brzmi to zbyt dobrze... - wymamrotał pod nosem Manny, biorąc jedno z ciastek, leżących na stoliku. - Chcesz? - spytał, wskazując na talerz. Brunetka pokiwała przecząco głową.
- Manny... - zaczęła.
- No? - ponaglił ją, zajadając się ciastkiem.
- Czemu to zrobiłeś? - spytała. Manny przestał jeść i spojrzał jej prosto w oczy. - Mogłeś zginąć...
- Nie chciałem, by coś ci się stało. To wszystko - stwierdził tylko.
- Ale nie możesz... Nie możesz... - zaczęła, przewracając oczami i ciężko wzdychając. - Nie możesz ryzykować dla mnie swojego życia. Nie możesz.
- Wystarczyłoby: "Dziękuję" - wymruczał pod nosem, zupełnie ignorując to co powiedziała przed chwilą Cruz. Sięgnął po kolejne ciastko.
- Dziękuję - powiedziała szczerze Maritza.
- Nie ma za co - Manny uśmiechnął się do niej. Cruz niepewnie odwzajemniła uśmiech i nerwowo spojrzała na zegarek.
- Cholera! - zaklnęła cicho pod nosem. Nie chciała zostawiać Santiago, ale musiała, bo za piętnaście minut była umówiona z Grace w centrum. - Muszę iść... - wymamrotała. - Chętnie zostałabym dłużej, ale...
- Daj spokój. Nie musisz się tłumaczyć.
- Kiedy ja chcę... Dopiero co przyszłam, chciałabym z tobą jeszcze pogadać, ale muszę już iść, bo umówiłam się z Grace na zakupy i... tak mi głupio! - przejechała ręką po włosach. - Mogę zajrzeć do ciebie później? - spytała nieśmiało.
- Jasne, nawet musisz - Manny wyszczerzył zęby w szerokim uśmiechu. Cruz również się uśmiechnęła i poszła w kierunku drzwi. Kiedy zamierzała już wyjść dobiegł do niej rozbawiony głos Santiego:
- Może żonka pocałuje mnie na pożegnanie?
Cruz zaśmiała się lekko i posłała mu całusa. Uśmiechnęła się i wyszła z mocnym postanowieniem, że zajrzy tu jeszcze dziś, zaraz po zakupach.

***

Grace i Cruz weszły do komisariatu śmiejąc się radośnie. Rozbawionym wzrokiem szukały Sashy i Faith. Cicho liczyły też na to, że spotkają Emily. Nie zawiodły się.
- Hej - zaszczebiotała Foster i podeszła do dziewczyn. Złapała je za ręce i pociągnęła w stronę wyjścia. - Musicie ze mną iść! - powiedziała.
- Przymiarka - wyjaśniła Cruz, widząc ich zdumione miny. - No dalej, bo nie zdążymy! - niemal krzyknęła Maritza. Monroe i Yokas spojrzały po sobie, po czym powiedziały jednocześnie:
- Mamy robotę.
- To co z tego? - spytała beztrosko Grace i zaśmiała się lekko. - Mój ślub jest ważniejszy! - tupnęła nogą, jak mała dziewczynka. - Misiu... - zaczęła, wieszając się na szyi Brendanowi. - Powiedz im coś!
Finney spojrzał z niedowierzaniem na swą narzeczoną. Dziwnie się zachowywała i zastanawiał się czemu. Szybko się jednak zorientował.
- Piłaś coś? - spytał, wyczuwając od niej lekką woń alkoholu.
- Tylko troszkę... Tyci, tyci - wyjaśniła Foster, pokazując palcami ile.
- Byłyśmy w pubie - dodała Cruz, siadając na pobliskim krześle. Finney pokiwał ze zrozumieniem głową, po czym stwierdził:
- Ty jakoś nie wyglądasz na pijaną...
- Bo nie jestem pijana... Grace zresztą też nie - dodała patrząc, jak Foster lekko się zatacza. Brendan chwycił ją delikatnie, ale zdecydowanie w pasie, tym samym ratując ją przed upadkiem.
- No ruszcie się w końcu! - wybełkotała Grace w stronę jeszcze bardziej zdumionych Monroe i Yokas.
- Ja się tym zajmę - powiedziała uspokajająco Cruz, podchodząc do Grace.
- Nie... I tak za wiele już dla mnie zrobiłaś - zaprotestowała Foster, obejmując Cruz. Pani sierżant uśmiechnęła się niewyraźnie i odwzajemniła uścisk.
- Myślę, że powinnaś się położyć - powiedziała Monroe.
- Nieee... Nic mi nie jest. Nie jestem pijana...
- Oczywiście - mruknęła pod nosem Faith. Cruz spojrzała na nią niechętnie.
- Grace... Chodź... - powiedziała Cruz i pociągnęła ją w stronę wyjścia. - Sasha ma rację. Powinnaś się położyć i odpocząć... Chyba nie chcesz wyglądać jak zmora na własnym ślubie - dodała. Foster pokiwała potakująco głową i wyszła za Cruz z komisariatu.
- Zaraz wracam - rzuciła przez ramię sierżant. - I lepiej żebyście były gotowe - dodała, zwracając się do Sashy i Faith.

***

- Hej! - zawołała od progu Cruz, wchodząc do szpitalnej sali, na której leżał Manny. Zajrzała do środka i nieco się speszyła. Obok Santiago zobaczyła ciemnowłosą, wysoką kobietę i małego, "na oko" sześcioletniego chłopczyka.
- Przeszkadzam? - spytała niepewnie. - Mogę przyjść później...
- Wchodź - powiedział tylko Manny i uśmiechnął się w jej stronę. Cruz posłusznie weszła do sali i stanęła niedaleko łóżka Santiego.
- To mój synek, Andy - powiedział wskazując na ciemnowłosego chlopczyka, bardzo zresztą podobnego do ojca. - A to Cruz... - powiedział do synka.
- Cześć - Cruz uśmiechnęła się ciepło w stronę malca i wyciągnęła ku niemu dłoń. - Jestem Maritza, ale możesz mi mówić Ritza albo po prostu Cruz. Zresztą, nazywaj mnie jak chcesz.
Na twarzy chłopca pojawił się wątły uśmiech.
- A mogę ci mówić ciociu? - spytał nieśmiało.
Cruz uśmiechnęła się promiennie.
- Jasne - odpowiedziała i zaśmiała się lekko.
- A to matka mojego syna, Jessica - powiedział Santiago, wskazując głową na stojącą blisko niego kobietę. Cruz podała jej rękę i uśmiechnęła się niepewnie. Poczuła się nieswojo. Na szczęście Jessica szybko się zreflektowała i powiedziała, biorąc małego za rękę:
- Pójdziemy już. Wpadnij do nas jutro - dodała i cmoknęła Manny`ego w policzek.
- Na razie, Andy - Santi pożegnał się z synkiem. Przybili sobie "piątkę". Po chwili malec, wraz z matką, zniknął za drzwiami.

CDN...
by
Cruz


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Scully
Kapitan



Dołączył: 15 Paź 2005
Posty: 1112
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Kozienice

PostWysłany: 06/03/30, 1:33 pm    Temat postu:

Super:D Naprawdę świetna część. Synek Santiego musi być słodki Wink
Czekam na więcej ;]


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Cruz
Szef Biura



Dołączył: 07 Gru 2005
Posty: 3297
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Ziemia-Europa-Polska-woj. kujawsko-pomorskie-Bydgoszcz

PostWysłany: 06/04/04, 6:24 pm    Temat postu: Część dwudziesta

Słowo wstępne: Dawno nic nie pisałam (a zatęskniłam za tym), więc postanowiłam coś wystukać Wink Nie wiem czy komukolwiek się spodoba (poza Scu, chociaż nie mogę być tego pewna, która jest wierną czytelniczką moich ficków, za co bardzo dziękuję :*), ale cóż... Daję kolejną część opowiadanka Wink Nie jestem z niej zbyt zadowolona, bo miała być dłuższa i poruszać już dalsze wątki w ff, ale tak jakoś wyszło...

Część dwudziesta (już? Uch... Troszkę za dużo się robi tych części... Będę musiała powoli kończyć tego ff, ale na razie jakoś nie mam koncepcji na zakończenie, więc będziecie się jeszcze musieli ze mną pomęczyć)

- Wszystko gra? - spytała Yokas, patrząc na Bosco, który przebierał się właśnie w mundur.
- Tak - skłamał.
- Bosco... Mi możesz powiedzieć prawdę - wyszeptała, zamykając drzwi za jakimś gliniarzem. - Coś się stało?
- A jak myślisz? - odpowiedział pytaniem na pytanie Bos.
- Coś z Cruz? - spytała, starając się spojrzeć mu w oczy. Nie było to jednak łatwe, bo Bosco uciekał wzrokiem. Pokiwał potakująco głową.
- Musi mieć przeszczep. Inaczej umrze - wyszeptał. Yokas spojrzała na niego z troską. Wiedziała, że białaczka to poważna choroba, ale nie sądziła, że aż tak. Zawsze myślała, że Cruz z tego wyjdzie. W końcu nie może być tak źle, prawda? Faith przytuliła go. Nie wiedziała co innego mogłaby zrobić.
- Nie ma dawcy - dodał i odwzajemnił uścik Faith. Yokas pogłaskała go po głowie.
- Znajdzie się - stwierdziła. Nie wierzyła jednak w to co powiedziała. - Hej... Będzie dobrze... - wyszeptała, widząc łzy na jego policzkach. Starała się go pocieszyć. Bosco szybko otarł łzy, jednak do oczu napływały mu już kolejne.
- A ty... Może mogłabyś... - zaczął, niemal błagalnie.
- Co? - spytała Yokas, nie rozumiejąc o czym mówi Bosco.
- Poddać się badaniom - dokończył i spojrzał jej prosto w oczy. - Masz taką samą grupę krwi jak Cruz - dodał. Yokas spojrzała na niego jak na wariata. Co? Co on sobie myśli? Że ona mogłaby oddać swój szpik Cruz? Nie, nie mogłaby! Nie mogłaby tego zrobić dla niej! Ale mogłaby zrobić to dla niego... Już chciała odmówić, ale ponownie spojrzała Bosco w oczy i zrozumiała, że powinna spróbować. Przecież nic nie traci, a może pomóc przyjacielowi. W końcu ile razy on jej pomagał? Uratował jej życie tamtego dnia w szpitalu... Powinna mu się jakoś odwdzięczyć.
- Jeśli chcesz, mogę zrobić badania - odpowiedziała w końcu i uśmiechnęła się lekko. Bosco odwzajemnił uśmiech.
- Dzięki - wyszeptał. - Dziękuję - powtórzył szczerze i wytarł mokre od łez oczy. Wziął czapkę, założył ją na głowę i głośno zatrzasnął szafkę. Dość już użalania się nad sobą i martwienia się o Cruz. Pora zacząć robotę.

***

Cruz popatrzyła uważnie na świstek papieru, który trzymała w ręku. Przed chwilą wyjęła go z szuflady. Schowała papier w dłoni i mocno zacisnęła pięść. Nie, nie będzie tego robić. Westchnęła ciężko i znowu popatrzyła na karteczkę.
- Niech to szlag! - zaklnęła cicho pod nosem. Zrezygnowana sięgnęła po słuchawkę telefonu. Czekała. Najpierw usłyszała jeden sygnał, potem następny i następny. Już miała odłożyć słuchawkę, kiedy po drugiej linii usłyszała niepewny głos:
- Tak? - Bosco odchrząknął i odsunął się lekko od blondynki, która leżała obok. Dziewczyna pocałowała go i zaczęła się z nim droczyć. Zaśmiała się. Bosco przyłożył palec do ust, na znak, żeby była cicho.
- Obudziłam cię? - spytała Cruz.
- Nie - odpowiedział, wstając z łóżka. Wiedział, że nie powinien spędzać tej nocy z młodą blondynką, którą dzień wcześniej poznał w barze, ale musiał się jakoś oderwać od tego wszystkiego, odpocząć, jakoś się zrelaksować... Szukał w myślach usprawiedliwień swojego zachowania, ale nadal miał poczucie winy. Ubrał koszulkę.
- Więc... - zaczęła Cruz wyraźnie zakłopotana. - Idziesz jutro na wieczór kawalerski do Finney`a? - spytała bez sensu. Przecież wiedziała, że idzie.
- Tak - Bosco przytaknął. - Będzie w jakimś klubie...
- Ze stripitzem - dopowiedziała Cruz. Lekko się zaśmiała. Nie zabrzmiało to jednak zbyt naturalnie. Bosco od razu to wyczuł.
- A co, zazdrosna? - spytał, zaczepnie.
- Nie! - zaprzeczyła szybko Cruz. Zdecydowanie za szybko. - Striptiz to nawet nie taki zły pomysł... - wymamrotała bardziej do siebie niż do Bosco. Mężczyzna uśmiechnął się pod nosem.
- Co kombinujesz?
- Jeszcze nie wiem - odpowiedziała ostrożnie Cruz, ale już zaczęła przeglądać szafki i półki w mieszkaniu, by znaleźć książkę telefoniczną i skorowidz z telefonami.
- Tęsknię... - wyszeptała, jakby trochę od niechcenia, po krótkiej chwili ciszy.
- Ja też - odpowiedział Bosco. Mówił prawdę. Wiedział, że Cruz wykonała już swój ruch i to trudniejszy, bo pierwszy. - Będę za godzinę - rzucił i rozłączył się.

***

- Idę! - krzyknął Bosco w stronę drzwi. Przeciągnął się leniwie i szarpnął za klamkę.
- Faith? - spytał, jakby zobaczył ducha.
- Bosco! - krzyknęła, patrząc na jego gołą klatę. - Ruszaj się! - rozkazała. - Jest 13 do cholery! Spóźnimy się do pracy! - powiedziała groźnie. Bosco szybko cofnął się do mieszkania i sięgnął do szafy. Wyciągnął jedną z bluz.
- Co tak stoisz? - spytał, patrząc na Yokas, która nadal stała w progu. - Wejdź - powiedział, wskazując ręką mieszkanie. Faith niepewnie weszła do środka, ostrożnie zamykając za sobą drzwi.
- O, Yokas - wymamrotała niechętnie Cruz, wychodząc z sypialni i zawiązując w pasie szlafrok.
- Cześć - rzuciła od niechcenia.
- Napijesz się czegoś? - spytała Cruz, wyciągając z szafy kubki i wstawiając wodę na herbatę. Posmarowała masłem kromkę chleba.
- Nie, dzięki - odpowiedziała tak samo niechętnie, jak niechętnie Cruz zaproponowała jej picie. - Jeszcze mnie otrujesz - dodała kąśliwie.
- Hej! To mój tost! - warknęła Cruz, patrząc jak Bosco wyrywa jej z ręki kanapkę. Bosco wyszczerzył zęby w bezczelnym uśmiechu i zanurzył zęby w kanpce.
- Gotowy? - spytała Yokas, zwracając się do Bosco. Mężczyzna pokiwał głową i założył na głowę czapkę.
- Masz odznakę? - Faith. Bosco szybko cofnął się w stronę sypialni.
- Mam - odpowiedział po chwili, wychodząc z pokoju i trzymając w ręcę policyjną odznakę.
- A pistolet? - zadała kolejne pytanie Yokas, tupając nerwowo nogą.
- Zapomniałem! - złapał się za głowę i szybko pognał spowrotem do sypialni w poszukiwaniu pistoletu.
- Okay - wymamrotał pod nosem, zapinając bluzę. - Możemy iść - powiedział, zmierzając w stronę drzwi.
- Na pewno? - upewniła się Faith, patrząc na niego uważnie. Bosco przytaknął.
- Gdzie mój buziak? - spytała Cruz, patrząc jak Bosco zaczyna gubić się w tym co ma robić. Bosco ciężko westchnął, ale podbiegł do Cruz i krótko, ale jednocześnie czule i namiętnie, pocałował ją w usta.
- Hmmm... - Faith spuściła wzrok. - Ekhem... - chrząknęła zniecierpliwiona, kiedy pocałunek zaczął się przedłużać.
- A tak, jasne - wymamrotał nieco speszony Bosco. - Kocham cię - wyszeptał jeszcze Cruz do ucha i cmoknął ją w policzek.
- Wiem - powiedziała dziewczyna i uśmiechnęła się promiennie w jego stronę. - Uważaj na siebie - dodała, patrząc jak otwiera drzwi. Bosco zaśmiał się lekko. Pewnie, że będzie na siebie uważał. Tak jak zywkle. Chciał już wyjść, ale w progu zobaczył Santiago.
- Manny? - spytał niepewnie, jakby nie wierzył własnym oczom.
- Cześć - przywitał się policjant i zerknął niepewnie w stronę siedzącej przy stoliku Cruz.
- Jak się masz? - spytał Bos, chowając ręce w kieszenie. Poczuł się tak jakoś niezręcznie w obecności Santiego. Był mu wdzięczny za to, że uratował Cruz, ale jednocześnie był trochę zazdrosny - w końcu Manny zrobił dla Cruz więcej, niż on.
- Dobrze - odpowiedział standardowo. - Przyszedłem do Cruz - wyjaśnił, wchodząc do mieszkania.
- Dziś pracujemy przy biurku - uśmiechnęła się brunetka w jego stronę. - Jakaś papierkowa robota - dodała. - Chcesz kawy? - spytała, wstając od stolika. Manny pokiwał głową.
- Bosco! - ponagliła go Yokas, wychodząc z mieszkania.
- A, tak! - mężczyzna wyrwał się z chwilowego odrętwienia i podążył w stronę przyjaciółki. - Na razie - rzucił przez ramię i zniknął na schodach.

***

- Byłam na badaniach - zaczęła Yokas, przerywając niezręczną ciszę jaka panowała między nią a Bosco odkąd wsiedli do samochodu. Jechali w stronę komisariatu. Bosco prowadził. Jak zwykle. Faith spojrzała w jego stronę i przypomniała sobie stare dobre czasy, kiedy jeździła razem z przyjacielem. Uśmiechnęła się na te wspomnienia.
- I? - spytał, jakby mało go to obchodziło. W rzeczywistości był bardzo zdenerwowany i zniecierpliwiony. Yokas o tym wiedziała, więc szybko odparła:
- Jeszcze nic. Wyniki będą jutro.
- A gdybyś... - zaczął, skręcając w jedną z ulic. - Mogła być dawcą? - dokończył.
- Nie wiem, Bos... - odpowiedziała szczerze. - Nie wiem - powtórzyła. - Jeszcze się nad tym nie zastanawiałam.
Bosco pokiwał głową.
- Ale nie mówię: "nie" - dodała pospiesznie, widząc jego smutną minę.
- Jasne, wiem - powiedział i zaparkował na parkingu przed komisariatem.

CDN...
by
Cruz


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Scully
Kapitan



Dołączył: 15 Paź 2005
Posty: 1112
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Kozienice

PostWysłany: 06/04/05, 11:08 am    Temat postu:

O fajnie, że dodałaś kolejną część. Akurat miałam ochotę coś przeczytać Very Happy Zaskoczyłaś mnie z tą samą grupą krwi, ale pozytywnie Wink Super, super i czekam na więcej ;]

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Cruz
Szef Biura



Dołączył: 07 Gru 2005
Posty: 3297
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Ziemia-Europa-Polska-woj. kujawsko-pomorskie-Bydgoszcz

PostWysłany: 06/04/07, 3:44 pm    Temat postu: Część dwudziesta pierwsza

Słowo wstępne: Więc tak... Nie wyszło tak jak miało być. A jak miało być? Zupełnie inaczej, ale co tam. Daję to co wystukałam Wink Chciałam co prawda napisać więcej i rozwiązać już pewne sprawy, ale cóż... Na razie daję tylko tyle. Mam nadzieję, że się spodoba Very Happy

Część dwudziesta pierwsza

- Yokas i Em jeszcze nie przyszły... - powiedziała Grace, stawiając przed Cruz butelkę piwa. Foster, Zambrano, Monroe, Levine i Cruz siedziały przy stoliku w barze. Grace wynajęła całe górne piętro lokalu, by zorganizować swój wieczór panieński. Na dole, "normalni" ludzie bawili się na dyskotece. Cruz wzięła duży łyk piwa.
- Co z tego? - spytała, sięgając po paluszki.
- Możemy zacząć bez nich. Ja i tak nie mogę zostać długo... - powiedziała Holly, dotykając czule swego mocno już zaokrąglonego brzucha. Foster uśmiechnęła się przyjaźnie do koleżanki, patrząc na nią z rozrzewieniem.
- Tak... Pewnie nie możesz się doczekać, co? - zawiesiła na moment głos. - Ja też nie - dodała, nawet nie czekając na odpowiedź Holly.
- To znaczy, że ty...? - Sasha aż otworzyła usta ze zdumienia.
Grace pokiwała lekko głową i uśmiechnęła się.
- To dopiero pierwszy miesiąc... Ale już nie mogę się doczekać.
- Gratuluję - powiedziała Cruz, jednak bez większego entuzjazmu.
- To dlatego tak pospieszyliście się ze ślubem? - spytała Monroe, biorąc łyk piwa.
- Raczej nie... Chociaż może trochę tak. Na pewno to, że jestem w ciąży przyspieszyło to wszystko... - wyjaśniła Grace. Tak naprawdę do tej pory nie zastanawiała się nad tym czy jej ciąża była istotna w decyzji o ślubie. Teraz zdała sobie sprawę z tego, że tak. W końcu gdyby nie była w ciąży, pewnie nie mogłaby się zdecydować czy zalegalizować związek z Finney`em. Jednak, kiedy odkryła, że jest w ciąży jakoś nie mogła sobie wyobrazić, by urodzić dziecko bez ślubu. Chciała stworzyć swemu dziecku normalną, pełną rodzinę. Dlatego zdecydowała się na ślub.
- To co? - zagadnęła Levine po krępującej chwili ciszy. - Faith i Em na pewno niedługo przyjdą. Na razie proponuję... - powiedziała, sięgając po jedną z pustych butelek po piwie. - Zabawę.
- Jaką? - spytała Cruz, przyglądając się jak Holly kładzie butelkę na stole i kręci nią.
- Prawda czy wyzwanie.
- O, nie! - zaprotestowała szybko Grace. - Raz się na tym przejechałam.
- Właśnie o to chodzi - zachichotała Holly. Zarkęciła butelką, która wskazała na Cruz.
- Okay... - Cruz ciężko westchnęła. - Prawda czy wyzwanie? - spytała Levine.
- Prawda - odpowiedziała zdecydowanie Cruz.
- Najbardziej nietypowe miejsce - zaproponowała z uśmiechem Holly.
- Cóż... - zaczęła Cruz, starając się przypomnieć sobie najoryginalniejsze miejsce, w którym się kiedykolwiek kochała. - Wolę wyzwanie - powiedziała szybko, widząc jak Yokas i Emily wchodzą do baru.
- Hej - przywitała sie Faith. - Przepraszam za spóźnienie... - wymamrotała nieco speszona, siadając na krześle.
- Nic nie szkodzi. Dopiero zaczynamy.
- Co robicie? - spytała Em, zdejmując kurtkę i wskazując palcem na butelkę.
- Gramy. Prawda czy wyzwanie - wyjaśniła Monroe.
- Przyniosę wam coś do picia - zaoferowała Cruz i poszła w stronę barmana.
- Nie myśl, że w ten sposób unikniesz swojej kolejki! - krzyknęła w jej stronę Holly i zaśmiała się lekko. Cruz tylko odwzajemniła uśmiech. Po chwili wróciła do stolika.
- Czy tu jest może jakaś impreza? - spytała skąpo ubrana blondynka, która właśnie podeszła do stolika dziewczyn. Miała na sobie króciutkie skórzane spodenki i mocno wydekoltowaną bluzkę. W ręku trzymała pejcz. Stripizerka. Cruz zaśmiała się głośno. Zakrztusiła się piwem.
- Ups... Pomyłka - szepnęła do siebie i sięgnęła po telefon.

***

- Świetnie... - wymamrotała Grace, patrząc jak do baru wchodzi Finney z kumplami. - To nie tak miało być - powiedziała zrezygnowana. Brendan cmoknął ją w policzek.
- Nie martw się. I tak będzie super - przytulił ją. - W końcu to nasz dzień.
- Raczej noc - poprawiła go Cruz.
- Jak można pomylić adresy? - spytała z niedowierzaniem Monroe, patrząc na wysokiego, przystojnego bruneta i zgrabną blondynkę, którzy stali w rogu sali i rozmawiali, wyraźnie czymś rozbawieni. No tak... Mieli z czego się pośmiać - w końcu pomylili adresy. Tym samym połączyli dwie oddzielne imprezy.
- Grałyście w butelkę? - spytał Bosco, podnosząc do góry puste opakowanie po piwie. Uśmiechnął się pod nosem, kiedy Cruz wyrwała mu ją z ręki.
- Nie! - zaprotestowała szybko. - Ale to całkiem dobry pomysł - dodała z uśmiechem.

***

- Teraz twoja kolej, Em - wyszeptała Cruz.
- Już się boję - westchnęła ciężko Yokas, zasłaniając rękami twarz.
- Gotowa? - spytała dla pewności Cruz, chociaż tak naprawdę mało ją to obchodziło.Emily pokiwała nieznacznie głową i z uwagą patrzyła jak Cruz kręci butelką.
- Ups... - Cruz przegryzła dolną wargę i uśmiechnęła się pod nosem, prawie niezauważalnie. Emily gapiła się na nią jak na kretynkę. - Bosco...- powiedziała dla pewności Cruz, nawet nie ukrywając uśmiechu.
- O, nie! - zaprotestowała szybko Em. - Zakręć jeszcze raz!
- Czemu?
- Bo tak!
- Hej, to nie moja wina! Tak wyszło! - zaczęła tłumaczyć Cruz.
- Skoro tak wyszło to możesz zakręcić jeszcze raz - poparł Emily, Bosco. Cruz popatrzyła na niego groźnie i kopnęła go w nogę pod stołem. Mężczyzna zacisnął zęby z bólu, żeby nie jęknąć ani nie przeklnąć pod nosem.
- O co wam chodzi? Przecież to tylko zabawa.
Emily i Bosco wymienili spojrzenia i ciężko westchnęli.
- O nic. Po prostu zakręć jeszcze raz - powiedzieli niemal jednocześnie. Cruz wiedziała, że nie przekona ich do tego, by się pocałowali. W końcu znali się tak długo i dzieliła ich spora różnica wieku, a poza tym - Yokas. Mogła się tego spodziewać. Zły ruch. Westchnęła ciężko i z rezygnacją ponownie zakręciła butelką.
- Proszę bardzo - powiedziała niechętnie Cruz, kierując butelkę w stronę Carlosa. Emily przewróciła oczami.
- Miejmy to już za sobą - powiedziała i wstała, podchodząc do Nieto. Para wymieniła krótki pocałunek.
- Zadowolona? - spytała sarkastycznie Emily, odrywając się od Carlosa. Usiadła spowrotem na krześle.
- Teraz twoja kolej - rzuciła w stronę Cruz.
- Okay - wyszeptała dziewczyna uśmiechając się niewyraźnie. Sięgnęła po butelkę.
- Zaraz, zaraz..!. - zaprotestowała szybko Em, wyrywając Cruz butelkę z ręki. - Chyba nie chcesz kręcić butelką sama dla siebie.
- A to niby czemu? - spytała Cruz. - Uzgodniliśmy na początku, że to ja kręcę butelką...
- Tak, ale nie możesz kręcić sama dla siebie - powtórzyła Emily. Cruz przewróciła oczami. Po chwili pokiwała głową i położyła butelkę na środku stołu.
- Dobra. Jak chcesz.
Emily sięgnęła po butelkę. Dziewczyna szybko przebiegła wzrokiem mężczyzn siedzących przy stoliku. Uśmiechnęła się i zakręciła butelką. Cruz uważnie patrzyła jak butelka się kręci i zatrzymuje wskazując...
- Danny - szepnęła Em i upiła łyk coli, ukrywając uśmiech.
- Nie! - zaprotestowała Cruz. - Nie ma mowy!
- Hej, to tylko zabawa - przerwała jej Emily. - Sama tak powiedziałaś - dodała.
Cruz zmierzyła ją groźnym spojrzeniem.
- Ale skoro chcesz to mogę zakręcić butelką jeszcze raz... - zaczęła Emily, ale Cruz szybko jej przerwała:
- Obejdzie się - warknęła i nim ktokolwiek się zorientował przyciągnęła Pino do siebie i mocno go pocałowała. Zdecydowanie za mocno, za namiętnie i za długo. Wszyscy nerwowo po sobie spoglądali. Bosco nawet nie patrzył w ich stronę tylko wpatrywał się ekran swojej komórki, udając, że pisze sms-a.
- Zadowolona? - spytała Cruz, odrywając się od Danny`ego i gwałtownie go od siebie odpychając. Pino zagryzył wargi i nawet nie patrzył na pozostałych. Czuł się idiotycznie. Cruz usiadła spowrotem na krześle.
- To kto następny? - spytała, patrząc na Monroe, która piła piwo.
- Ja - powiedziała szybko Sasha, starając się rozładować narastające napięcie i zakłopotanie. Emily oddała butelkę Cruz. Brunetka nie wzięła jej tylko wyszeptała:
- Teraz ty kręcisz.
- Czemu? - spytała Em.
- Bo tak mówię - powiedziała spokojnie Cruz. Sięgnęła po piwo Bosco. Mężczyzna jednak szybko wziął butelkę do ręki zanim Cruz zdążyła mu ją odebrać. Upił mały łyk piwa. Po chwili odłożył napój na miejsce nie spuszczając wzroku z dziewczyny. Cruz zmierzyła go uważnym spojrzeniem. Ups... Chyba trochę przesadziła. Westchnęła lekko.
- Przynieść ci piwo? - spytał Manny, zerkając na Cruz.
- Dziękuję, jesteś słodki - uśmiechnęła się. Naprawdę nie miała zamiaru tego mówić, ale tak jakoś się jej wyrwało. Santi również się uśmiechnął i odszedł na moment od stolika. Cruz odchrząknęła lekko i sięgnęła po paluszki.
- Nie gracie? - spytała, patrząc jak Emily bezmyślnie wpatruje się w butelkę. Monroe pokiwała przecząco głową.
- Jestem już taka zmęczona... - wyszeptała Holly, gładząc się po brzuchu. - Chyba będę się zbierać - powiedziała wstając. - Przepraszam, że tak szybko... - zaczęła przepraszać Grace, ale Foster tylko pokiwała ze zrozumieniem głową.
- Dbaj o siebie - poleciła, uśmiechając się i cmokając koleżankę w policzek.
- Jasne.
- Zobaczymy się w domu - pożegnał się Carlos, cmokając żonę w policzek.
- Cruz, tylko nie myśl, że zapomniałam o twoim wyzwaniu - zachichotała Holly. - Obiecuję, że wymyślę dla ciebie coś extra - szepnęła i poklepała ją po ramieniu. - Trzymaj się - dodała. Cruz uśmiechnęła się niewyraźnie i wzięła piwo od Santiego, który właśnie wrócił do stolika.
- Ty też na siebie uważaj - powiedziała Holly w stronę Manny`ego.
- Cześć - pomachała wszystkim na pożegnanie i zniknęła za drzwiami.

I don't get many things right the first time
In fact, I am told that a lot
*

- Kocham tą piosenkę! - Cruz uśmiechnęła się radośnie, kiedy tylko usłyszała dobiegające z dolnego piętra budynku słowa utworu "The Luckiest" Bena Foldsa. W jej oczach pojawiły się zabawne iskierki. Wstała od stolika i pociągnęła za rękę Santiago. Skierowała się na dolne piętro budynku, gdzie była dyskoteka. Nawet sama nie wiedziała dlaczego nagle zachciało jej się tańczyć i czemu akurat z Mannym, ale po prostu nie mogła się powstrzymać.

Now I know all the wrong turns, the stumbles and falls
Brought me here
*

- Nie wiem czy to jest dobry pomysł... - zaczął mocno speszony Santi, kiedy Cruz zarzuciła mu ręce na szyję. Dziewczyna tylko przyłożyła mu palec do ust i mocniej się do niego przutuliła. Manny uśmiechnął się pod nosem i delikatnie objął ją w pasie. Czuł się dziwnie... ale dobrze. Nie sądził, że Cruz potrafi być taka... czuła, miła, słodka. Zawsze uważał, że jest twarda, a teraz widział w niej tylko jeszcze bardzo młodą, ale już ciężko doświadczoną przez życie, kobietę, która potrzebuje wiele ciepła i miłości. Tak po prostu...

And where was I before the day
That I first saw your lovely face?
Now I see it everyday
And I know
*

- Sierżancie... - zaczął, kiedy już nieco oswoił się z nową sytuacją, z tym, że właśnie teraz przytula się do swojej szefowej, którą naprawdę bardzo lubił, a może nawet więcej? Tak, to na pewno było coś więcej. Przynajmniej z jego strony, ale co z Cruz? Była z Bosco.

That I am
I am
I am
The luckiest
*

- No? - Cruz spojrzała mu prosto w oczy. Manny`ego przeszedł dreszcz. Przyjemny...
- Nic... Myślałem tylko... - zaczął się jąkać. Właściwie to nie wiedział już do czego zmierza, o co mu chodzi... Może o to, że Cruz tak nagle, na przestrzeni tych dwóch ostatnich miesięcy odkąd zaczęła się leczyć, zmieniła się? Uspokoiła się, wyciszyła, była bardziej przyjazna, miła... Manny wiedział, że mógłby się w niej zakochać. O ile już tego nie zrobił.

I love you more than I have ever found a way to say to you*

- Nieważne - uciął tylko i pozwolił Cruz mocniej się w niego wtulić. Objął ją czule i pogładził po plecach. Mógłby z nią tak tańczyć do końca świata...

And in a white sea of eyes
I see one pair that I recognize
And I know
That I am
I am
I am
The luckiest


Czas płynął jednak niepostrzeżenie. Piosenka kończyła się zdecydowanie za szybko. Cruz niechętnie oderwała się od niego. Przez chwilę patrzyła mu prosto w oczy. Miała ochotę go pocałować, ale oczywiście nie zrobiła tego.
- Świetnie tańczysz - wyszeptała tylko i odeszła, gładząc go na pożegnanie po piersi. Poszła na górę, a Manny potrafił tylko patrzeć jak znika na schodach. Po krótkiej chwili poszedł za nią przygotowując się na "zimny prysznic" - za chwilę zobaczy Bosco i wszystkie jego myśli, fantazje i marzenia odnośnie Cruz, które nie opuszczały go od dłuższego czasu, rozpłyną się we mgle. Jak zwykle. Wiedział, że nie może stawać pomiędzy nimi tylko dlatego, że wydaje mu się, że czuje coś do Cruz... Ale czy mu się to wydawało? Nie, on był tego pewny. Ale nie był pewny tego co czuje Cruz, a biorąc pod uwagę fakt, że była z Bosco, a poza tym była jego szefową, raczej wolał nie ryzykować. Raczej. Sam już nie wiedział czego chce... Chociaż nie, on doskonale wiedział czego chce. Chciał by Cruz była szczęśliwa, a jeśli była szczęśliwa z Bosco to on nie powinien się wtrącać. Wiedział, że musi odsunąć się w cień. Tak będzie najlepiej. Najlepiej dla niej.
- Gdzie Bosco? - spytała Cruz, podchodząc do stolika ze zdziwieniem zdając sobie sprawę z tego, że Boscorelliego przy stoliku nie ma. Wszyscy pokiwali przecząco głowami, dając jej tym do zrozumienia, że nie mają pojęcia. Cruz sięgnęła po telefon i odeszła na bok. Jeden sygnał, drugi, trzeci, czwarty... Poczta. "Niech to szlag!" - pomyślała.

CDN...
by
Cruz

* Fragmenty tekstu piosenki "The Luckiest" Bena Foldsa.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Scully
Kapitan



Dołączył: 15 Paź 2005
Posty: 1112
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Kozienice

PostWysłany: 06/04/07, 4:58 pm    Temat postu:

Yeah, nareszcie coś napisałaś (tylko ja się lenie ;D) Uwielbiam tę część Very Happy
Po pierwsze - gra w butelkę, naprawdę fajna scenka Laughing
Po drugie - zazdrosny Boz. Już ja widzę tę jego minę i 'niby' utkwiony wzrok w telefonie Wink No i po trzecie - Manny. Zdecydowanie Cruz i on powinni być razem. Jest słodki Wink

Więc jednym słowem - zajebiste i czekam na następne części, co jest oczywiste.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Cruz
Szef Biura



Dołączył: 07 Gru 2005
Posty: 3297
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Ziemia-Europa-Polska-woj. kujawsko-pomorskie-Bydgoszcz

PostWysłany: 06/04/07, 5:14 pm    Temat postu: Thx

Wielkie dzięki Scu :*
Mi się tam ta część nie podoba, ale luz Wink
Fajnie, że Tobie się podoba Very Happy
A ja czekam i czekam na kolejną część Twojego ficka!!! Wink


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Scully
Kapitan



Dołączył: 15 Paź 2005
Posty: 1112
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Kozienice

PostWysłany: 06/04/07, 5:23 pm    Temat postu:

No, ja coś wieczorkiem dodam Wink A mi ta część baaardzo się podoba! Bardzo, bardzo! Very HappyVery Happy Nie wiem, czemu się czepiasz? Razz Jest naprawdę świetnie ;D Oby tak dalej ;]

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Cruz
Szef Biura



Dołączył: 07 Gru 2005
Posty: 3297
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Ziemia-Europa-Polska-woj. kujawsko-pomorskie-Bydgoszcz

PostWysłany: 06/04/07, 5:37 pm    Temat postu: Thx

Thx :*
W takim razie czekam na kolejną część Twojego ff Wink Z niecierpliwością Very Happy


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Cruz
Szef Biura



Dołączył: 07 Gru 2005
Posty: 3297
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Ziemia-Europa-Polska-woj. kujawsko-pomorskie-Bydgoszcz

PostWysłany: 06/04/10, 5:19 pm    Temat postu: Część dwudziesta druga

Słowo wstępne: Napisałam cosik. Bardzo mało, ale zawsze coś.

Część dwudziesta druga

- Gdzie byłeś? - spytała Cruz, patrząc jak Bosco wraca do stolika.
Skrzyżowała ramiona i czekała na odpowiedź, uważnie mierząc go wzrokiem.
- Poszedłem na papierosa - odpowiedział, wzruszając niedbale ramionami.
- Od kiedy palisz? - spytała zdziwiona.
- A od kiedy ciebie interesuje to co robię? - odciął się Bosco.
Wszyscy nerwowo po sobie spoglądali. Nie wiedzieli jak się zachować. Nie chcieli się wtrącać, ale z drugiej strony męczyła ich ta napięta atmosfera.
- Idę po piwo. Przynieść komuś? - spytał Bosco po krępującej chwili ciszy, wstając od stolika.
- Mi możesz - powiedziała z uśmiechem Faith, podając mu pustą szklankę.
- Pomogę ci - stwierdziła tylko Cruz i poszła za nim.
Może to nie był najlepszy powód, by z nim porozmawiać, to całe "pomogę ci", bo niby w czym miała mu pomóc? W przyniesieniu do stolika dwóch szklanek piwa? Ale innego pomysłu, by pobyć z nm sam na sam, nie znalazła, więc lepsze to niż nic.
- Czy mówiłam ci już jaki jesteś słodki, kiedy jesteś zazdrosny? - wymruczała mu do ucha Cruz, patrząc jak odbiera od barmana dwie butelki piwa.
W pierwszej chwili Bosco chciał zaprzeczyć, powiedzieć, że wcale nie jest o nią zazdrosny, ale tylko uśmiechnął się pod nosem. Odwrócił się w jej stronę, odstawiając piwo na blat jakiegoś stolika.
- Bardziej słodki niż Manny? - spytał, nadal nieco wkurzony.
Cruz lekko się zaśmiała. A więc oto chodzi... Nie o Danny`ego, ale o Manny`ego... Podeszła do niego jeszcze bliżej, nie odrywając od niego oczu.
- Jesteś dziesięć razy słodszy od Manny`ego - wyszeptała.
- Tylko tyle?
- Sto razy, tysiąc razy... - szeptała mu do ucha.
Bosco zaśmiał się.
- Jakoś ci nie wierzę - nie był już ani trochę zły, ale nadal się z nią droczył. Uwielbiał to.
Cruz delikatnie go pocałowała.
- Teraz wierzysz? - spytała odrywając się od niego.
- No nie wiem...
Cruz pocałowała go jeszcze raz, tym razem bardziej namiętnie.
- Prawie mnie przekonałaś...
Cruz zaśmiała się i walnęła go w ramię.
- Chodź - sięgnęła po piwo i pociągnęła go za rękę w stronę stolika przy którym siedzieli ich przyjaciele.
- Chyba wszystko wróciło do normy... - stwierdziła cicho, ale na tyle głośno, by reszta osób siedzących przy stoliku mogła ją usłyszeć, Monroe, patrząc na Bosco i Cruz wracających do stolika.
- Masz - powiedział Bos, podając Faith szklankę.
- Dzięki - Yokas uśmiechnęła się niewyraźnie.
- Będziemy się zbierać...
- Już? - spytała Grace, chociaż tak naprawdę wcale jej to nie dziwiło. Wręcz przeciwnie - to było do przewidzenia.
- Zobaczymy się jutro. O 10, tak? - spytała dla pewności Cruz, cmokając w policzek Foster. Grace pokiwała potakująco głową. Cruz przytuliła delikatnie Santiago.
- Dbaj o siebie - wyszeptała, wskazując na ranę postrzałową, którą teraz zakrywał opatrunek, bandaż i koszulka.
Manny pokiwał tylko głową i odwzajemnił uścisk. Chyba jeszcze nigdy wcześniej nie był z Cruz tak blisko jak teraz... Może to, że uratował jej życie podczas tamtej akcji tak bardzo ich do siebie zbliżyło? A może byli sobie bliscy już od jakiegoś czasu tylko tego nie dostrzegali? W każdym razie Manny dobrze się z tym czuł. I Cruz najwyraźniej też.
- Na razie - rzuciła jeszcze Cruz i pociągnęła rozbawionego Bosco w stronę wyjścia.

***
Poranne promienie słońca wdarły się do sypialni, brutalnie budząc Cruz ze snu. W pierwszej chwili dziewczyna zamknęła oczy, starając się zasnąć, jednak zaraz potem rozjerzała się po pokoju. Spojrzała na zegarek. 6:35. Westchnęła ciężko i rzuciła okiem na leżącego przy niej mężczyznę, który niedbale zarzucił rękę dookoła jej talii. Druga dłoń spoczywała na jej nagiej piersi.
- Bosco... - wymruczała mu do ucha Cruz, podnosząc się na łokciach.
- Było super. Śpij - wyszeptał od niechcenia i mocniej ją do siebie przytulił.
- Nie o to chciałam spytać - walnęła go w ramię i lekko się zaśmiała.
Matko! Czy on myśli tylko o jednym? No może nie o jednym, ale o dwóch rzeczach. Ewentualnie trzech. A te trzy rzeczy to mianowicie: seks, sen, żarcie. Nic więcej. Cruz ciężko westchnęła.
- Dobra. Mów - Bosco oparł głowę na złożonych na karku rękach i odchylił się lekko do tyłu.
Cruz oparła się na jego piersi.
- Czy to znaczy, że zostaniesz? - spytała, uważnie mu się przyglądając.
Spytała dlatego, że już naprawdę nie wiedziała, jak to właściwie między nimi jest. Jednego dnia byli razem, drugiego już nie. Jednej nocy się kochali, a kolejną noc Bosco spędzał w wynajętym mieszkaniu. Swoim, rzecz jasna. Sam (przynajmniej taką miała nadzieję). Męczyła ją ta sytuacja, bo zaczynała się w tym powoli gubić.
- A chcesz, żebym został? - spytał, chociaż tak naprawdę wcale nie potrzebował odpowiedzi.
Cruz delikatnie go pocałowała,
- To znaczy tak? - spytał i uśmiechnął się figlarnie.
- Tak - potwierdziła Cruz i zaśmiała się głośno, kiedy Bosco zrzucił ją ze swojej piersi i przewalił na łóżko.
- W takim razie zostanę - stwierdził tylko i zaczął obrzucać jej szyję namiętnymi pocałunkami.
Cruz cicho jęknęła. Podnsioła jego głowę tak żeby patrzył jej prosto w oczy. Mężczyzna spojrzał na nią spod przymrużonych powiek i pocałował ją czule w usta. Najpierw raz, potem drugi...
- Bosco... - wyszeptała, łapiąc oddech między kolejnymi pocałunkami.
- Telefon - powiedziała, próbując wstać.
Bosco przewalił ją spowrotem na łóżko.
- Sekretarka odbierze - stwierdził krótko i znowu pocałował ją w szyję.
Cruz tylko się zaśmiała. Po kilku namiętnych pocałunkach Cruz niemal znieruchomiała, słysząc nieco zdenerwowany głos Faith, która właśnie nagrała się na sekretarkę.
"Cześć, Bos. Tu Faith. Możesz do mnie zajrzeć na sekundkę?"
Maritza odepchnęła od siebie Bosco i podniosła się z łóżka. Sięgnęła ręką po leżący nieopodal szlafrok. Bosco ciężko westchnął i z ociąganiem podniósł słuchawkę telefonu.
- Po co? - spytał, łapiąc powietrze i starając się opanować rosnące pożądanie, które ogarniało go, kiedy patrzył na ubierajacą się pospiesznie Cruz.
Pogłaskał ją po plecach i wskazał na stojący na stoliku nocnym budzik, dając jej tym do zrozumienia, żeby została w łóżku, ale ona strąciła jego rękę ze swoich pleców i wyszła z pokoju. Bosco zaklnął cicho pod nosem i rzucił od niechcenia do słuchawki:
- Stało się coś?
- Chciałam z tobą pogadać... O... - zawiesiła głos.
Bosco dopiero teraz zdał sobie sprawę, z tego, że prosił Faith, by zrobiła badania, a wyniki miały być dzisiaj. Szybko wyskoczył z łóżka i omal nie wyrwał telefonu z kontaktu, gdyż kabel od słuchawki był za krótki. Bosco pospiesznie złapał spadający na podłogę telefon i odetchnął z ulgą, zdając sobie sprawę z tego, że połączenie nie zostało przerwane.
- Będę za piętnaście minut - rzucił i rozłączył się.
Właściwie to mógł od razu ją spytać, jakie są wyniki, ale nie zrobił tego. Bał się, że wynik badania będzie ujemny, a tego nie chciał. Jednocześnie bał się też, że wynik będzie dodatni, ale Yokas nie zechce być dawcą. Sam nie wiedział co jest gorsze. Zarzucił na siebie koszulę, wciągnął spodnie i wybiegł z sypialni.
- Jadę do Yokas - powiedział, biorąc od Cruz kubek z jeszcze wrzącą kawą.
Wziął duży łyk czarnego napoju i pocałował Cruz w szyję, obejmując ją delikatnie w pasie. Cruz przewróciła oczami. Nie była z tego zadowolona. Dlaczego Yokas była dla niego taka ważna?
- Zaraz wrócę - powiedział, widząc, że jest wściekła.
- Obiecuję - dodał i odwrócił jej twarz w swoją stronę.
Odbarzył ją namiętnym pocałunkiem i zniknął za drzwiami.

CDN...
by
Cruz


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Scully
Kapitan



Dołączył: 15 Paź 2005
Posty: 1112
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Kozienice

PostWysłany: 06/04/10, 6:43 pm    Temat postu:

Wcale nie którtkie Razz Dla mnie akurat Wink Naprawdę super Very Happy Ciekawią mnie wyniki badań i czy to w ogóle o nie chodziło. No i omg! Bosco z tym papierosem, jeśli palił, to musiał wyglądać z tym papierosem jeszcze bardziej seksownie Very HappyVery Happy

Czekam na więcej Very Happy Oj co ja będę dużo gadać, przecież wiesz, że uwielbiam czytać Twoje ficki! Wink


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Cruz
Szef Biura



Dołączył: 07 Gru 2005
Posty: 3297
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Ziemia-Europa-Polska-woj. kujawsko-pomorskie-Bydgoszcz

PostWysłany: 06/04/13, 1:42 am    Temat postu: Część dwudziesta druga

Słowo wstępne: Krótkie, ale jest. Czekam na komenatrze Wink

Część dwudziesta druga

- I co? - spytał od progu Bosco, wchodząc do mieszkania Yokas.
Nie mógł dłużej czekać na odpowiedź. Chciał wiedzieć o co chodzi. Faith spojrzała mu prosto w oczy, po czym podała mu wyniki badań. Przegryła wargę, czekając na jego reakcję. Była zdenerwowana. Bardzo.
- Co chcesz zrobić? - spytał, uważnie przeglądając wyniki.
Były pozytywne. Yokas mogła być dawcą. Mogła uratować Cruz życie. Ale czy chciała?
- Przykro mi... - wyszeptała, przejeżdżając ręką po włosach.
Bosco popatrzył na nią spod przymrużonych powiek. Co ona wygaduje? Jak to? Nie chce być dawcą? Nie... Nie może odmówić... Wiedział, że Faith nienawidzi Cruz, naprawdę nienawidzi, ale nie sądził, że odmówi. Jego spojrzenie było pełne wyrzutu. Yokas spuściła wzrok.
- Przepraszam, ale nie mogę... - wyszeptała. - Wybacz mi... - dodała, spoglądając mu prosto w oczy.
- Dlaczego? - spytał, jakby nie dowierzając słowom Faith.
Nie rozumiał jej. Starał się, ale nie potrafił jej zrozumieć. Potrząsnął głową i zastanawiał się, naprawdę się zastanawiał, chyba po raz pierwszy w życiu, czy Yokas jest jego prawdziwą przyjaciółką. Czy może na nią liczyć? Nie - odpowiedział sobie w myślach. Zrobił dla niej tak wiele, uratował jej życie, a ona nie chce pomóc Cruz? Pomóc mu. On ją o to prosi. Błaga...
- Przecież wiesz... Ona... Przez nią wylądowałam na wózku! Na wiele miesięcy... Nie potrafię o tym zapomnieć... - zaczęła się tłumaczyć.
Bosco potrząsnął z niedowierzaniem głową. Wiedział, że to przez niego, nie przez Cruz, Yokas została sparaliżowana, wiedział, że postąpił źle, wiedział, że było jej wtedy ciężko, ale wyzdrowiała. Nie rozumiał jak mogła teraz wypominać Cruz stare błędy, teraz, kiedy ona, kiedy on, tak jej potrzebuje? Naprawdę potrzebuje.
- Nie rozumiem... - powiedział szczerze, rozkładając bezradnie ręce.
- Przykro mi - powtórzyła Yokas.
- Przykro... - wyszeptał w zamyśleniu. - Mi też jest przykro - powiedział prawdę. Najszczerszą prawdę. - Prosiłem cię... - zaczął. - Prosiłem. Błagałem! - podniósł głos.
Wiedział, że nie powinien na nią krzyczeć, wywierać na niej presji, ale nie mógł się powstrzymać. Był wściekły. Zawiódł się na niej. Naprawdę się na niej zawiódł. Tak, jak jeszcze nigdy.
- Rozumiem, że nie możesz zapomnieć tego co było - zaczął niezupełnie szczerze. - Rozumiem, że nie chcesz jej pomóc... Ale proszę cię... Pomóż mi. Zrób to dla mnie! Dla mnie! Chcesz żebym cię błagał? W porządku... Błagam, cię...!
Yokas spojrzała na niego nieprzytomnym wzrokiem. W jej oczach pojawiły się łzy. Chyba dopiero teraz zdała sobie tak do końca sprawę z tego ile dla niego znaczy Cruz... Ale mimo tego nie mogła się zgodzić. Nie mogła.
- Przepraszam... - wyszeptała, chowając twarz w dłoniach. - Wybacz mi...
Bosco zaklnął pod nosem, rzucił papierami i wybiegł z mieszkania trzaskając drzwiami. Jak ona mogła? Jak mogła? Nie rozumiał. Nie rozumiał...

***

Szedł jedną z nowojorskich ulic. Jak zwykle w mieście było pełno ludzi, mimo tego, że padało. "Grace nie będzie zadowolona..." - pomyślał, patrząc w niebo. Zobaczył błyskawicę, potem usłyszał grzmot. Poczuł na sobie chłodne, jak na tę porę roku, krople deszczu. Obojętnie mijał przechodniów. Nie zwracał na nich uwagi. Miał swoje życie i swoje problemy, chociaż pewnie większość z mijanych przez niego osób miało jeszcze więcej kłopotów niż on. Wbił ręce w kieszenie. Ogarnął go chłód. Właściwie sam nie wiedział dlaczego poszedł do domu pieszo. Może chciał uporządkować myśli? Zastanowić się nad paroma rzeczami? Spojrzał na zegarek. 8:30. Za godzinę musi być w kościele. Cruz się wścieknie, jeśli zaraz nie wróci do domu. Przyspieszył kroku. Po kilku dłuższych chwilach wszedł do mieszkania. Był cały przemoczony. Cruz stanęła w progu.
- Zaraz wrócę? - spytała poirytywana, zakładając ręce na biodra.
Bosco tylko wzruszył ramionami i poszedł do kuchni, mijając ją w holu. Cruz przyjrzała mu się uważnie.
- Co jest? - spytała ostrożnie, patrząc jak Bos wyciąga z lodówki wodę mineralną i bierze duży łyk picia.
- Nic - odpowiedział, zakręcając butelkę i chowając ją spowrotem do lodówki.
Cruz nie uwierzyła mu, ale nie chciała drążyć tematu. Jeśli zechce, sam jej powie.
- Jak wyglądam? - spytała, stając przed lustrem i uważnie się w nim przeglądając.
- Zajebiście - stwierdził tylko Bosco i cmoknął ją w policzek.
Cruz naprawdę ładnie wyglądała. Delikatna, bordowa sukienka z figlarnym rozcięciem z boku, dość dużym dekoltem, ale nie wulgarnym, kończąca się tuż za kolanem. Do tego ładne szpilki, kilka dodatków i zabawny koczek. Peruka wyglądała niemal tak samo jak prawdziwe włosy. Pewnie nikt by się nawet nie domyślił, że to peruka, ale niestety, każdy o tym wiedział - w końcu Cruz miała już za sobą dwie pierwsze kuracje chemii.
- Tak myślisz? - spytała dla pewności, przyglądając się sobie krytycznie.
- Jesteś najpiękniejszą i najseksowniejszą kobietą na Ziemi - szepnął jej do ucha i delikatnie objął ją w pasie. Pocałował ją w szyję. Cruz uśmiechnęła się.
- Czego chciała Yokas? - spytała, bawiąc się łańcuszkiem.
- A nic takiego! - machnął ręką i mocniej przytulił Cruz.
Nie wyobrażał sobie, by mógł ją stracić. I nie straci. Obiecał to sobie. Zrobi wszystko, by wyzdrowiała. Wszystko... Cruz pokiwała tylko głową. Wiedziała, że Bos kłamie, bo wyczuła, że jest zdenerwowany i jakby nieco przybity, ale nie drążyła tematu.
- Szykuj się - powiedziała tylko i oderwała się od niego, cmokając go lekko w usta.

***

Cruz zaśmiała się głośno i mocniej przytuliła Bosco.
- Co cię tak rozbawiło? - spytał Bos, gładząc ją delikatnie po nagich plecach.
- Mówiłam ci już jaka jestem szczęśliwa? - spytała i nie czekając na odpowiedź pocałowała go.
Bosco odwzajemnił pocałunek i mocniej ją przytulił. Cieszył się, że jest szczęśliwa. Wiedział o tym. Widział to w jej oczach. Mimo choroby, Cruz była szczęśliwa. Nawet bardzo. Ale wiedział też, że to nie potrwa długo... Chyba, że się wyleczy...
- Słyszałam, że trzeba je ususzyć - wyszeptała, wskazując głową na bukiet kwiatów leżący na stoliku.
To był ślubny bukiet Grace. Złapała go. Co prawda nie wierzyła w te przesądy, ale...
- Na szczęście - dodała, nadal patrząc na kwiaty.
- Myślałem, że nie jest ci potrzebne... - wyszeptał Bos, dotykając jej piersi.
Cruz uśmiechnęła się. Bosco również. Na moment oderwał się od tego wszystkiego wokół... Od Yokas i w ogóle... Był szczęśliwy. Tak po prostu. Ale jak długo to jeszcze może trwać?
- Dobrze się bawiłam na weselu - stwierdziła Cruz i pogładziła go po klacie.
- Ja też - powiedział szczerze Bos. - Ale lepiej bym się bawił na własnym... - dodał, uważnie mierząc Cruz wzrokiem.
Dziewczyna spojrzała na niego nieprzytomnym wzrokiem.
- Co? Nie mów mi, że nigdy o tym nie myślałaś... - zaczął, uśmiechając się lekko.
Pewnie, że myślała. Ale nie zamierzała mu tego mówić.
- Dlaczego nie? - spytał, jakby sam siebie.
- Co nie? - Cruz udała, że nie wie o czym mówi Bos.
Doskonale zdawała sobie sprawę z tego do czego zmierza, ale nie chciała poruszać tego tematu.
- Dlaczego nie moglibyśmy się... pobrać? - spytał, siadając na łóżku.
- To oświadczyny? - Cruz leko się zaśmiała, starając się nieco rozładować atmosferę.
- A zgadzasz się? - odpowiedział pytaniem na pytanie Bos...

CDN...
by
Cruz


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Wyświetl posty z ostatnich:   
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum Third Watch - Brygada Ratunkowa Strona Główna -> FanFiction Wszystkie czasy w strefie EET (Europa)
Idź do strony Poprzedni  1, 2, 3, 4, 5 ... 12, 13, 14  Następny
Strona 4 z 14

 
Skocz do:  
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach


fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001, 2005 phpBB Group
gBlue v1.3 // Theme created by Sopel & Programosy
Regulamin