Forum Third Watch - Brygada Ratunkowa Strona Główna

 JEDNA NOC by Cruz
Idź do strony Poprzedni  1, 2, 3, 4, 5, 6, 7, 8  Następny
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu
Autor Wiadomość
Scully
Kapitan



Dołączył: 15 Paź 2005
Posty: 1112
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Kozienice

PostWysłany: 06/07/07, 3:17 pm    Temat postu:

Mnie się najbardziej podobał Bosco w akcji i cała sytuacja z Kelly Poza tym część świetna i długa taka Ci wyszła! Ja chcę więcej Very Happy

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
*Meredith*
Kadet



Dołączył: 08 Maj 2006
Posty: 24
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: 06/07/07, 10:28 pm    Temat postu:

Jak to się stało że to ty nie byłaś scenarzystką TW??? Smile hehe byłoby ciekawie Smile a część jak zwykle świetna

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Scully
Kapitan



Dołączył: 15 Paź 2005
Posty: 1112
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Kozienice

PostWysłany: 06/07/07, 10:41 pm    Temat postu:

O tak! Jakby nie było tak dużo Bosco&Cruz, to Cruz mogłabyś scenariusze do TW pisać

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Cruz
Szef Biura



Dołączył: 07 Gru 2005
Posty: 3297
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Ziemia-Europa-Polska-woj. kujawsko-pomorskie-Bydgoszcz

PostWysłany: 06/07/08, 10:56 am    Temat postu:

Napisałam coś nowego (nie mogłam się powstrzymać - uzależnienie ). Mam nadzieję, że się spodoba, ale z tymi scenariuszami to przesadzacie Ale oczywiście czekam na komentarze Wink






Do ślubu został tydzień. Właściwie wszystko jest załatwione - wysłaliśmy zaproszenia, mamy wszystko zaplanowane, całe wesele, wybraliśmy kościół, właśnie mierzę sukienkę, jednym słowem - wszystko. Ale cholernie się stresuję... To już za tydzień. Niby wszystko jest dopięte na ostatni guzik, ale czuję, że coś jest nie tak. Sama nie wiem, o co mi chodzi, ale po prostu nie czuję się dobrze. Stoję przed lustrem i uśmiecham się do Rose, która kilkakrotnie wzdycha z zachwytem na mój widok. Tak, wyglądam ładnie, nawet więcej niż ładnie - pięknie. Sukienka jest piękna. Nie jest całkowicie tradycyjna, bo chociaż jest biała to są na niej setki małych czerwonych różyczek. Rose stwierdziła, że czerwony będzie podkreślał typ mojej urody, czy jakoś tak, i że będzie idealnie pasować i co ja mogę powiedzieć? Muszę się z nią zgodzić, bo suknia pasuje idealnie. Tylko, że teraz jak tak stoję nie jestem pewna, czy tego chcę... W końcu małżeństwo to wielki krok, a mi i Bosco nigdy specjalnie się nie układało, więc czemu teraz ma się ułożyć? Nadal czuję, że Bosco oświadczył mi się tylko ze względu na Angie. A przecież tak być nie może! To nie wyjdzie... "Coś się stało?" - pyta Rose, marszcząc czoło. Wygląda na zatroskaną. "Wyglądasz na zmartwioną..." - zaczyna, a ja szybko się uśmiecham i wyjaśniam: "Zamyśliłam się." Rose uważnie mi się przygląda, ale wydaję mi się, że mnie rozumie. I chyba się nie mylę, bo zaraz zaczyna, każąc mi usiąść na kanapie: "Rozumiem, że masz wątpliwości. To normalne. Ale mój syn naprawdę cię kocha. Nigdy nie widziałam go tak zakochanego." Rose wznosi oczy do góry, jakby to miało potwierdzić jej słowa, a ja lekko się uśmiecham. Chyba Rose ma rację... Nie mam się czym martwić, a Rose, jakby czytała w moich myślach zapewnia mnie gorliwie: "Nie masz się czym martwić. Wszystko się wam ułoży, zobaczysz." Łapie mnie za rękę, jakby chcąc dodać mi otuchy. I rzeczywiście dodaje. Od razu mi lepiej. Ale zaraz zrywam się z miejsca, kiedy słyszę, a raczej widzę jak gromada głośno śmiejących się kobiet wpada do mojego mieszkania. Szybko jednak ostrzegam, słysząc też głos Bosco: "Bosco, nie wchodź. Muszę się przebrać!" Chcę się cofnąć do pokoju, żeby nie widział mnie w sukni, ale on tylko odpowiada: "Daj spokój, Cruz. To idiotyczny zwyczaj. Poza tym chcę cię zobaczyć..." - jęczy, jednak zostaje za drzwiami. "Zobaczysz mnie za pięć minut" - mówię tylko i idę się przebrać. Kiedy wracam zdaję sobie sprawę, że w moim mieszkaniu jest co najmniej pół komisariatu: Faith, Sasha, Davis, a poza tym Kim, Holly no i oczywiście Rose i Mikey. No i Bosco. Podchodzę do niego i całuję go lekko w usta, ale on tylko mocniej mnie do siebie przyciąga. Tylko, że ja nie mam ochoty na namiętne pocałunki przy ludziach i do tego przy Rose, bo wiem, że wszyscy właśnie się na nas gapią i czuję się niezręcznie. Odsuwam się więc od niego najdelikatniej jak potrafię i uśmiecham się niepewnie. Biorę od niego łyk piwa, wymieniam pare nic nie znaczących słów z moimi znajomymi, których przecież tak naprawdę za dobrze nie znam, przypominam dziewczynom, że jutro musimy się spotkać w sprawie ślubu, bo mają być moimi druhnami, pouczam Bosco na temat tego jak ma zajmować się Angie, a on tylko mi przytakuje, choć wątpię, by w ogóle mnie słuchał i wychodzę do pracy, machając wszystkim na pożegnanie. Jak tylko zamykają się za mną drzwi oddycham z wyraźną ulgą, bo mam w końcu spokój. Przez ostanie dwa tygodnie miałam tyle na głowie, tylu ludzi przewijało mi się przed oczami, że nia miałam na nic czasu. Nawet dla Bosco. Ale mu to jakoś wyjątkowo nie przeszkadzało... W każdym razie cieszę się, że nareszcie wyrwałam się z tego stresującego ogromu przedślubnych przygotowań. A te gorączkowe przygotowania tylko jeszcze bardziej mnie stresują. Dobrze, że mam pracę i mogę się od tego oderwać i zapomnieć o moich wątpliwościach, które w miarę upływu czasu tylko jeszcze bardziej sie nasilają.

***

Nie wiem, co się dzieje z Cruz, ale ostatnio jest jakaś dziwna. Taka... Hmmm... Sam nie wiem... Po prostu inna, jakby bardziej zdenerwowana i zestresowana. Faith mówi, że to przez przygotowania do ślubu, że to przemęcznie, bo w końcu wszystko załatwiamy na ostatnią chwilę. Może Faith ma rację? Może to rzeczywiście chodzi tylko o ślub? Ale czemu miałaby się stresować ślubem? Przecież powinna się cieszyć, skakać z radości, a nie martwić się i smucić, a właśnie ostatnio taka jest - zmartwiona i smutna. Nie wiem, co jest grane... Mam nadzieję, że się nie rozmyśli i nie zostawi mnie samego przed ołtarzem. O czym ja w ogóle myślę? Cruz mnie kocha i ja kocham ją, więc nie ma żadnego problemu, racja? Tak, nie mam się czym martwić. Będzie dobrze.

***

"Wezmę prysznic" - mówię, kiedy tylko wchodzimy z Dadem do mojego mieszkania. Właśnie mieliśmy wypadek samochodowy. Nic się nam nie stało, ale pomagaliśmy rannej kobiecie i jesteśmy cali umazani krwią, więc chcemy się umyć. Idę więc do łazienki i biorę prysznic. Po kilkunastu minutach wychodzę z kabiny i chcę się ubrać, ale orientuję się, że nie wzięłam ze sobą czystych ciuchów. Kurwa, i co ja mam teraz zrobić? Przecież w drugim pokoju jest Dade! Klnę cicho pod nosem, owijam się ręcznikiem, biorę kilka głębokich wdechów, aby się uspokoić i wychodzę z łazienki. Zaraz natykam się na Dade`a, który mierzy mnie uważnym spojrzeniem od stóp do głów. Uśmiecham się niepewnie, chociaż czuję się bardzo niezręcznie, kiedy Dade tak na mnie patrzy - przecież jestem niemal całkiem naga, zakrywa mnie tylko jeden biały ręcznik. "Na co się tak gapisz?" - pytam lekko, jakby jego widok nie wywarł na mnie żadnego wrażenia. Ale wywarł - jestem całkowicie zakłopotana, a moje ciało mimowolnie drży. Idę więc w stronę szafy i wyciągam parę dżinsów i jakąś bluzkę, chcąc opanować drżenie rąk, by Dade niczego nie zauważył. "Na nic. Po prostu jesteś bardzo piękną kobietą..." - odpowiada, co totalnie zbija mnie z tropu. Czy on mnie właśnie podrywa? "Zresztą na pewno Bosco mówi ci to codziennie" - dodaje i wzrusza ramionami, jakby słowa jakie wypowiedział przed chwilą nie miały dla niego żadnego znaczenia. Może dla niego nie miały, ale dla mnie... Zrobiło mi się tak jakoś cieplej na sercu, kiedy usłyszałam z jego ust komplement. Ale wspomnienie o Bosco? "Niezupełnie" - mruczę pod nosem, zdając sobie nagle sprawę, że chyba jeszcze nigdy nie usłyszałam od Bosco żadnego miłego słowa, poza tym, że jestem całkiem dobra w łóżku. "Masz" - mówię, rzucając w jego stronę bluzę Bosco. "Ubierz" - dodaję, widząc jego zaskoczoną minę. No co? Przecież nie powinien chodzić cały dzień do końca zmiany w zakrwawionej koszulce, co nie? Patrzę jak zdejmuje swoją bluzę, po czym pyta mnie nieco zmieszany: "Myślisz, że Bosco będzie mieć coś przeciwko?" Kiwam tylko przecząco głową, uśmiechając się w jego stronę. Przecież to tylko bluza. Odwracam wzrok, bo nie mogę już dłużej patrzeć na jego umięśnioną klatę, bo robi mi się gorąco, a przecież nie mogę tak o nim nawet myśleć - jestem zaręczona i nie mogę tego schrzanić tylko dlatego, że widzę przystojnego faceta! Fakt, że ten facet jest też moim najlepszym przyjacielem i partnerem niczego nie zmienia, bo przecież nigdy nie łączyło i nie będzie nas łączyć nic więcej, racja? Przecież jestem z Bosco, więc po co w ogóle o tym myślę? Opanuj się, Cruz! Kiedy odwracam się od Dade`a widzę, jak całkowicie zszokowany Bosco stoi w progu mieszkania i gapi się na nas - na mnie, praktycznie nagą, zasłoniętą tylko ręcznikiem i na Dade`a, bez koszulki. Już wiem o czym myśli, ale to nie tak. Mówię, więc zanim Bosco zdąży cokolwiek zrobić: "Bosco, to nie tak jak myślisz..." On jednak patrzy na mnie z tym swoim kpiącym uśmieszkiem na twarzy i wychodzi z mieszkania, patrząc na nas obojętnie. Trzaska jednak drzwiami tak mocno, że aż czuję jak w mieszkaniu trzęsą się ściany, choć to zapewne tylko moja wyobraźnia.

***

Zaraz, co to ma być kurwa? No co? Cruz i Dade? Nie, to niemożliwe. Nie mogłaby... Nie zrobiłaby tego. Z Dadem? Nie, przecież on w ogóle nie jest w jej typie. Ale przecież byli razem, prawie nadzy, to chyba mówi samo za siebie, nie? Tylko jak ona mogła? Ona! No jak? I to na tydzień przed naszym ślubem! A mówiła, że mnie kocha. Jasne, już ja znam tą jej miłość! Pewnie każdemu to powtarza, a te słowa nic dla niej nie znaczą! Ja może i zwlekam z powiedzeniem "kocham", ale jak już to mówię to mówię poważnie i na serio, a nie tak jak ona! Boże, ona i Dade?! Nawet nie mogę o tym myśleć! Aż mi ciśnienie skacze! Kurwa, kurwa, kurwa! Jak ona mogła? Niewiele myśląc wysiadam przed moim blokiem i idę na górę. Bez pukania wchodzę do środka i ku mojemu zdziwieniu nie napotykam na żaden opór - drzwi są otwarte. Kelly podnosi się z kanapy i już chce coś powiedzieć, kiedy ja zamykam jej usta długim pocałunkiem. Popycham ją na kanapę, na której przed chwilą leżała i oglądała jakieś romansidło i nim Kelly zdąży zareagować zaczynam rozpinać jej bluzkę i jednocześnie całować w szyję. Boże, jaka ona jest słodka. Jest słodka nawet wtedy, kiedy zrzuca mnie z siebie i wstaje z kanapy, a ja ląduję na podłodze. "Boże, Bosco, co ty robisz? Za tydzień bierzesz ślub!" - krzyczy, zaczynając ubierać bluzkę. Biorę kilka głębokich wdechów, by się uspokoić, ale jakoś nie mogę, bo kiedy tak na nią patrzę to mam na nią nieodpartą ochotę. Podchodzę więc do niej i znowu ją całuję, czym pewnie ją zaskakuje, bo na jej twarzy maluje się widok totalnego zaskoczenia. Ale chyba pozytywnego zaskoczenia, bo Kelly oddaje mi pocałunki i w oka mgnieniu jej bluzka znowu ląduje na podłodze. Podobnie jak moja koszulka. Czuję jej przyspieszony oddech, kiedy wgryzam się w jej szyję, zostawiając na niej pełno śladów po moich ustach. Ale mimo tego, nie chcę i nie mogę przestać. Po prostu chcę ją mieć i nic nie jest w stanie mnie powstrzymać...

***

Boże, co się z nim dzieje? Dzwoniłam chyba z tysiąc razy na jego komórkę, potem do Rose, nawet do Faith i na komisariat i co? Nic! Nie odbiera! Kurwa! Muszę z nim pogadać! Przecież nic nie zrobiłam! Muszę mu to wyjaśnić... W pierwszej chwili chcę do niego pojechać, chociaż w sumie nie wiem, gdzie mógłby być. Chwytam nawet za kluczyki od samochodu, jednak rezygnuję, kiedy słyszę głośny płacz Angie. Boże, ten wrzask zaraz rozsadzi mi glowę!!! Nie dam rady... Nie dam rady sama. Już z niczym sobie nie daję rady - z pracą, z Bosco, z córką... Boże, proszę Angie przestań się wydzierać! O Jezu, gdzie on jest do cholery!? No gdzie? Czemu on musi być taki... No, taki...! Biorę kilka głębokich wdechów, by się uspokoić. Trochę to trwa, ale po kilku minutach jestem na tyle spokojna, by opanować drżenie rąk i wziąć małą na ręce. Przytulam ją do siebie i całuję delikatnie w główkę. Jest taka malutka i bezbronna... Ona mnie potrzebuje... Ale potrzebuje też Bosco. I ja go potrzebuję. Ale gdzie on jest? Boże, tylko żeby nic mu się nie stało... Błagam...

***

Otwieram oczy i przeciągam się leniwie na łóżku. Jestem wykończony, totalnie wykończony... Rozglądam się po pokoju, w którym jestem i nagle zdaję sobie sprawę, że to przecież nie mój pokój! To nie jest mieszkanie Cruz i to nie ona leży obok mnie! Nie ona, ale Kelly. O Boże! Co ja najlepszego zrobiłem? Kelly leży na moim ramieniu, wtulając się we mnie. Jest taka słodka i taka delikatna... Mógłbym przy niej tak leżeć bez końca, ale nie mogę, za tydzień biorę ślub, Kelly tego nie zmieni, bo to był tylko jednorazowy, nic nie znaczący seks. Oboje tego chcieliśmy, więc się stało, ale to nic takiego, racja? Czysty seks i nic poza tym. Odsuwam od siebie Kelly najdelikatniej jak tylko potrafię i zaczynam się ubierać. Ona lekko porusza się na łóżku, ale się nie budzi. I dobrze, bo kompletnie bym nie wiedział, co mam jej powiedzieć. Patrzę na nią przez chwilę, na to jak spokojnie śpi z rozrzuconymi na poduszkę jasnym włosami i lekko rozchylonymi ustami, jakby tylko czekała aż ją pocałuję. I chociaż mam na to wielką ochotę nie robię tego tylko cicho wychodzę z jej, a właściwie mojego, mieszkania.

CDN...
by
Cruz


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez Cruz dnia 06/07/08, 12:22 pm, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Cortez
Porucznik



Dołączył: 03 Maj 2006
Posty: 880
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Warszawa

PostWysłany: 06/07/08, 11:27 am    Temat postu:

Shocked super cześć wiem ze sie powtarzam ale jest super.
och ten Bosco w koncu poszedl z Kelly do lozka i co teraz wroci do Cruz i bedzie udawac ze jest ok.
w sumie to Cruz moglaby byc z Dade'm
czekam na wiecej.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Scully
Kapitan



Dołączył: 15 Paź 2005
Posty: 1112
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Kozienice

PostWysłany: 06/07/08, 12:57 pm    Temat postu:

Oj, ten Bosco xD Rozbraja mnie totalnie. A co tam, przeleciał sobie panne i zadowolony Bo przecież "nic się nie stało", a Cruz to nawet do słowa nie chciał dopuścić. Ci faceci...

Część super, norma, czyż nie? Very Happy Czekam na więcej, tylko nam się nie obijaj! :]

btw. dla mnie, to Cruz też mogłaby być z Dade'm Very Happy


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Cruz
Szef Biura



Dołączył: 07 Gru 2005
Posty: 3297
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Ziemia-Europa-Polska-woj. kujawsko-pomorskie-Bydgoszcz

PostWysłany: 06/07/09, 12:05 pm    Temat postu:

Napisałam nową część, ale krótką. Jakoś nie mam weny na więcej, przynajmniej narazie. Mimo to, mam nadzieję, że choć troszkę się spodoba Wink





Siedzę na kanapie. Angie już śpi, chociaż chyba powinnam powiedzieć dopiero, bo położyłam ją pięć minut temu, a tak to cały czas płakała. I ja razem z nią, bo jakoś nie potrafiłam się uspokoić. Nie mam poczucia winy, bo przecież naprawdę nic nie zrobiłam, ale kiedy widziałam i słyszałam jak moje maleństwo płacze, a ja nic nie mogę na to poradzić, to sama nie mogłam powstrzymać łez, tym bardziej, że byłam z tym wszystkim całkiem sama, bo Bosco jak się nie odzywał, tak się nie odzywa. Mam nadzieję, że niedługo wróci, bo naprawdę musimy pogadać. Jak na zawołanie widzę go w drzwiach. Patrzę na niego przez chwilę, a on na mnie. Wiem, że widzi moje łzy, chociaż staram się je ukryć. Trudno jednak ukryć zaczerwienione od kilkugodzinnego płaczu oczy. Bosco jednak nie wygląda na poruszonego. Stoi w progu i patrzy na mnie bez cienia jakicholwiek emocji, jakbym nie wiem, co zrobiła. A przecież nic nie zrobiłam! "Bosco..." - zaczynam, kiedy on idzie do kuchni, mijając mnie obojętnie. Wstaję z kanapy i idę za nim. "Bosco!" - powtarzam głośniej, żeby odwrócił się w moją stronę. I odwrócił się. Ale na jego twarzy widzę tą samą obojętność, co wcześniej. "Co się z tobą dzieje?" - pytam, bo sama nie wiem, jak mam zacząć. W końcu nie siedzę w jego głowie i nie wiem, co myślał, kiedy zobaczył mnie z Dadem, chociaż w sumie się domyślam, bo nie trzeba być geniuszem, by na to wpaść. "Ze mną?! To ty pieprzysz się z pierwszym lepszym facetem na tydzień przed naszym ślubem!" - wykrzykuje mi prosto w twarz. Ja stoję niewzruszona, chociaż te słowa mnie dotknęły i on chyba o tym wie. Co on sobie myśli? Że jestem jakąś dziwką, która sypia z dwoma facetami na raz? Nie, nie jestem taka. "Po pierwsze Bosco, Dade wcale nie jest żadnym pierwszym lepszym" - zaczynam, patrząc mu prosto w oczy. On tylko mruczy coś pod nosem, wyraźnie wściekły. Chce odejść, jakoś mnie wyminąć, ale ja kontynuję, chcąc go zatrzymać: "A po drugie, wcale z nim nie spałam." Bosco tylko kręci głową, jakby mi nie wierzył. "Widziałem..." - zaczyna, ale ja gwałtownie mu przerywam, bo jestem coraz bardziej wściekła tymi jego bezpodstawnymi oskarżeniami: "Zastanów się co widziałeś, Bosco! Nie spałam z Dadem! Nawet mi przez myśl nie przeszło, by cię zdradzić!" - mówię podniesionym głosem, cały czas patrząc mu prosto w oczy. Wiem, że te słowa go ruszyły, bo Bos zaczął uciekać wzrokiem na wszystkie strony, byle tylko nie patrzeć na mnie. "Ale fajnie wiedzieć, że nie masz do mnie żadnego zaufania, dzięki" - dodaję i odwracam się na pięcie. Idę do sypialni, a Bosco idzie za mną, co wcale mnie nie dziwi. Dziwiłoby mnie, gdyby nie poszedł. Zresztą gdyby nie poszedł to nic by nie wyszło między nami. Kładę się do łóżka, zupełnie go ignorując. On stoi tylko w progu i patrzy na mnie. Pewnie zastanawia się, czy może po tym wszystkim w ogóle tu być. A niech się zastanawia! Pierdolę! "Cruz, skarbie..." - zaczyna, ale ja nadal nie zwracam na niego najmniejszej uwagi tylko zaczynam malować paznokcie. Nim orientuję się w tym co się dzieje, Bosco jest już przy mnie i mocno mnie przytula i całuje delikatnie w usta. "Uważaj" - mówię, kiedy przez przypadek dotyka moje świeżomalowane paznokcie. On jednak zupełnie to ignoruje, tylko delikatnie gryzie mnie w ucho. I jak tu nie kochać tego faceta, no jak? A ta jego mina zbitego psa jest przesłodka. W ogóle on cały jest słodki, kiedy tak mnie przeprasza. Nie powie tego wprost, ale wiem, że jest mu przykro i że żałuje tego, że mnie tak osądzał. "Przepraszam..." - doczekuję się w końcu tego słowa, co ostatecznie mnie rozczula, bo przepraszający Bosco to rzadkość. To jedno słowo mi wystarcza i zaczynam odwzajemniać jego pocałunki...

***

Jezu, co ja robię? Nie powinienem był spać z Kelly, a potem wracać do Cruz. To nie w porządku, bardzo nie w porządku. W ogólnie nie powinienem spać z Kelly! I nie zrobiłbym tego, gdybym wiedział, że między Cruz a Dadem nic nie zaszło, ale nie wiedziałem i po prostu się stało. A przecież nie mogłem powiedzieć Cruz prawdy, bo gdybym to zrobił znienawidziłaby mnie, odwołała ślub i może jeszcze odebrała mi Angie. A przecież naprawdę mi na niej zależy, a to co było z Kelly, to nic. Naprawdę nic. Więc czemu ciągle o niej myślę? Myślałem o niej nawet wtedy, kiedy leżałem obok Cruz, myślę o niej, kiedy teraz jadę do pracy... Kurwa, muszę przestać. Nie mogę przecież pozwolić, by jedna nic nie znacząca noc zniszczyła mi życie. Wchodzę na komisariat, a kto tam na mnie czeka? No kto? Kelly. Modlę się tylko o to, by Cruz jej nie widziała, więc ciągnę ja za rękę do jednego z gabinetów, który z reguły jest pusty. I tym razem też jest pusty. I dobrze, bo nie chcę z nią rozmawiać przy innych, przy moich znajomych, przyjaciołach, przy szefie... Już i tak wiele ryzkykuję w ogóle chcąc z nią rozmawiać. Ona jednak chyba nie jest zbyt chętna do rozmowy, bo jej oczy wyrażają tylko czystą nienawiść. Zresztą dosłownie w chwili, w której zamknąłem drzwi gabinetu poczułem tą nienawiść na własnej skórze, bo Kelly wymierzyła mi policzek. I to jaki! W życiu bym nie powiedział, że ta kobieta ma w sobie tyle siły, by powalić mnie na podłogę, bo właśnie leżę na ziemi, pocierając lekko piekące do granic możliwości miejsce. Au... To bolało. Bardzo bolało. Wstaję z podłogi, choć ledwo trzymam się na nogach po jej mocnym ciosie. "A to za co?" - pytam, chociaż to chyba było najgłupsze pytanie jakie mogłem zadać, bo przecież doskonale wiem za co. Kelly jednak wyjaśnia: "Za co?! Kpisz sobie?! Kurwa, za to, że najpierw mnie przeleciałeś, a potem zostawiłeś jak jakąś dziwkę!" - krzyczy, a ja pochodzę do niej, chwytam ją za ramiona, by choć troche się uspokoiła i mówię niemal błagalnym tonem: "Ciszej..." Ona jednak śmieje się krótko i wyrywa się z mojego lekkiego uścisku. "Bo co, Bosco? Nie chcesz, żeby ktoś usłyszał, że posuwałeś mnie na tydzień przed swoim ślubem!" - krzyczy jeszcze głośniej, po czym dodaje, równie głośno i z jeszcze większą furią: "A jak już sobie ulżyłeś, to zostawiłeś mnie jak zwykłą kurwę i wróciłeś do Cruz, jakby nigdy nic się nie stało!" Au... Ona ma rację, cholerną rację... Zanim jednak zdążę pomyśleć mówię tylko, również lekko podniesionym głosem: "Bo nic się nie stało, Kelly. To był tylko seks. Nic więcej" - mówię, chociaż wiem, że z każdym słowem sprawiam jej coraz większy ból. Ale co ja mogę na to poradzić? Co mam niby zrobić? Przecież nie mogę tego ciągnąć, nawet gdybym chciał, a nie chcę, więc po co w ogóle o tym myślę? Ona patrzy na mnie z wyrzutem, a w jej oczach widzę łzy. "Może dla ciebie to był tylko seks, ale ja cię kocham Bosco!" - Kelly wykrzykuje mi prosto w twarz, ale zanim zdążę pojąć sens tych słów jej nie ma już przy mnie, bo właśnie wybiegła z gabinetu cała zalana łzami, głośno trzaskając za sobą drzwiami.

CDN...
by
Cruz


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Scully
Kapitan



Dołączył: 15 Paź 2005
Posty: 1112
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Kozienice

PostWysłany: 06/07/09, 12:35 pm    Temat postu:

Ou... Co ta Kelly taka sentymentlana? Wink Może dziewczyny takie są (tyle, że ja nie ), a Bosco się z nią po prostu zabawił. I dla niego, jak zawsze "nic się nie stało" Wink Aj, ten Boz :>

Świetna część, wcale nie krótka! :d czekam na następne Wink


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Cortez
Porucznik



Dołączył: 03 Maj 2006
Posty: 880
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Warszawa

PostWysłany: 06/07/09, 9:08 pm    Temat postu:

caly Bosco "Nic sie nie stało" ale palan chyba lepiej zeby Cruz dala sobie z nim spokoj i zajela sie Dade'm
a kelly przeciez wie ze Bosco jest z Cruz mysli ze rzuci Cruz i zostawi Anggie dla niej?

czesc naprawde swietna czekam na wiecej


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Cruz
Szef Biura



Dołączył: 07 Gru 2005
Posty: 3297
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Ziemia-Europa-Polska-woj. kujawsko-pomorskie-Bydgoszcz

PostWysłany: 06/07/09, 9:11 pm    Temat postu:

Naskrobałam cosik. Za dobre to to nie jest i do tego krótkie, ale chciałam coś dodać.




Stoję w tym cholernym gabinecie i nie mogę się ruszyć. Co ona powiedziała? Że niby co? Że mnie kocha? Kocha... Nie, na pewno nie. Pewnie coś jej się w główce poprzewracało. Przecież ona mnie zawsze nienawidziła, a to co było między nami to tylko zwykły, nic nie znaczący seks. Ale, kurwa, kogo ja okłamuję? Przecież sam wiem, że to nie był tylko seks. Gdyby był nie myślałbym o niej praktycznie non stop, nie martwiłbym się o nią, ani nie rozpamiętywałbym tego, co powiedziała, bo nie miałoby to dla mnie najmniejszego znaczenia, ale ma. I sam nie wiem, co się ze mną dzieje. Przecież kocham Cruz, chcę z nią być, więc czemu w ogóle myślę o Kelly? I to w taki sposób? Chyba totalnie mi odbiło. Muszę przestać o niej myśleć i tyle! Za tydzień się żenię z Cruz, kobietą, którą kocham i z którą mam dziecko i żadna Kelly tego nie zmeni, nieważne co by do mnie czuła. Wiem, że powinienem całkowicie wybić ją sobie z głowy, ale wiem też, że gdybym olał ją i to, co mi przed chwilą powiedziała, to czułbym się podle, jak największy cham i dupek na Ziemi, więc niewiele myśląc wychodzę z komisariatu, rzucając szefowi przez ramię, że zaraz wrócę i już mnie tam nie ma. Wsiadam do samochodu i jadę w stronę mojego mieszkania, gdzie Kelly powinna być. Że też na tych pieprzonych ulicach muszą być takie korki! Kurwa, ruszcie się! Trąbię, bo jestem coraz bardziej wściekły, jak widzę takich idiotów za kółkiem i nie poraz pierwszy żałuję, że nie wziąłem radiowozu, bo mógłbym dziesięć razy szybciej przejechać na sygnale! A tak muszę się tłuc przez pół godziny tym samochodem! Kiedy znajduję się w końcu przed moim blokiem i staję przed drzwiami mojego mieszkania, w którym przez ostatnie trzy tygodnie mieszkała Kelly, pukam, chociaż nie jestem pewien, czy chcę się z nią widzieć, bo co mam jej niby powiedzieć? Zanim jednak zdążę to wszystko do końca o przemyśleć drzwi się otwierają i stoję naprzeciw Kelly. Jednak niedługo, bo ona szybko idzie w głąb mieszkania, gdzie najwyraźniej się pakuje, sądząc po ogromnym bałaganie i torbach położonych na łóżku, na którym jeszcze wczoraj się kochaliśmy... Kochaliśmy? Nie, nie kochaliśmy. Pieprzyliśmy - to zdecydowanie odpowiedniejsze słowo. Po co ja w ogóle o tym myślę? Miałem przestać! "Kelly..." - zaczynam, ale ona nie zwraca na mnie uwagi, tylko kompletnie mnie ignoruje. "To co powiedziałaś..." - kontynuję, chociaż totalnie nie wiem, co mam powiedzieć, bo słowa Kelly zupełnie wytrąciły mnie z równowagi. "Daj spokój. Nie powinnam tego mówić" - przerywa mi, obojętnym tonem, chociaż wiem, że wcale nie jest jej obojętne to, co teraz zrobię. A co robię? Podchodzę bliżej i patrzę jej prosto w oczy. Ona jednak szybko spuszcza wzrok. Biorę więc jej twarz w swoje dłonie i podnoszę do góry, tak by na mnie spojrzała. Moje ręce nieświadomie zaczynają głaskać ją po policzkach, a potem delikatnie gładzić jej szyję. Kelly wzdycha i przegryza wargę, by zdusić w sobie cichy jęk. "Za parę dni biorę ślub i nie mogę..." - zaczynam, nadal na nią patrząc, bo wprost nie mogę oderwać od niej oczu. "Wiem" - przerywa mi Kelly i zabiera moje ręce ze swojej twarzy. Odwraca się ode mnie i wraca do pakowania swoich rzeczy. "Nie musisz tego robić" - mówię, wskazując na torbę, do której wkłada ciuchy. "Naprawdę nie musisz się stąd wyprowadzać, bo i tak po ślubie z Cruz będę mieszkał z nią, więc..." - mówię, ale chyba za późno zdaję sobie sprawę z tego, że to co powiedziałem wcale nie odniosło zamierzonego skutku, bo Kelly na wspomnienie o Cruz wyraźnie posmutniała. Kurwa, ona chyba nie mówiła poważnie z tym kochaniem, co? Bo teraz jak na nią patrzę, taką smutną i przybitą, to czuję się jak największy dupek na świecie. "I tak nie mogę tu mieszkać, po tym co..." - zaczyna, ale urywa w pół zdania, bo chyba zdała sobie sprawę z tego, że nie powinna o tym mówić, bo to tylko przypomina mi o wczorajszej nocy, o której przecież i tak nie potrafię zapomnieć, co jest, w moim przypadku, co najmniej dziwne. Co się ze mną dzieje, do cholery? Między nami zapanowała nagle krępująca i niezręczna cisza. Chyba oboje wiemy, że nie zapomnimy tak szybko o tej nocy; o nocy, która w ogóle nie powinna się zdarzyć. Ale się zdarzyła. I szczerze mówiąc, było mi z nią nieziemsko, niemal bosko. Gdybym się nie żenił to może... Boże, o czym ja myślę? W ogóle nie powinienem tak myśleć! Nie mogę! Liczę w myślach do dziesięcu, aby się uspokoić. Jeden... dwa... trzy... cztery... Z zamyślenia wyrywa mnie dźwięk telefonu. Kelly podnosi głowę znad sterty ciuchów i idzie po komórkę. Odbiera, a do mnie docierają jej słowa: "Cruz? Um, jasne. Okay... Będę. Pa." Cruz? Świetnie. Ciekawego, czego chce? Chyba oboje z Kelly myślimy o tym samym, ale to Kelly pierwsza zaczyna temat, pytając mnie z lekkim strachem: "Ona wie?" Co za głupie pytanie! Ale w sumie to nie znam na nie odpowiedzi, więc mówię tylko: "Ja jej nic nie mówiłem. A ty?" - pytam, bo nie mogę się powstrzymać. "Nie" - zaprzecza tylko krótko i wraca do pakowania rzeczy. "Na pewno?" - pytam znowu, bo może dla niej nie ma to znaczenia, ale dla mnie ma i to ogromne, bo jeśli Cruz wie to wszystko się może zmienić. Rzecz jasna na gorsze, bo wątpię by wybaczyła mi zdradę. Ja bym jej nie wybaczył... Nie wiem, po prostu bym nie mógł, a jednocześnie sam liczyłbym na to, że Cruz wybaczy mi. Dlatego przestałem już na to liczyć i nie mogę pozwolić na to, by Cruz w jakikolwiek sposób się o tym dowiedziała. "Na pewno" - odpowiada tylko, ale po chwili dodaje, jakby zobaczyła niedowierzanie w moich oczach i chciała mnie dodatkowo przekonać: "Nie zrobiłabym tego." I wierzę jej. Więc w sumie mogę być spokojny. Ale jakoś nie jestem, dopóki Kelly nie zapewnia mnie po raz kolejny: "I nie zrobię, okay?" Kiwam z wdzięcznością głową. Patrzę na nią przez chwilę i zatrzymuję wzrok na jej ustach. Mam ogromną chęć ją pocałować, ale Kelly jakby o tym wiedziała, uprzedza mnie: "Nawet o tym nie myśl, Bosco. I lepiej już idź. Oddam ci później klucze" - mówi tonem nie znoszącym sprzeciwu, patrząc mi prosto w oczy. Wiem, że naprawdę chce, bym odszedł. Ale wiem też, że gdybym zrobił coś innego, powiedział coś innego, chciałaby, bym został. Ale przez to, co powiedziałem nie mogę zostać i doskonale o tym wiem. Patrzę na nią jeszcze przez chwilę, po czym mówię cicho, ale szczerze: "Przykro mi..." Tak, naprawdę mi przykro. W końcu nie chciałem nikogo skrzywdzić. Gdybym wiedział... Ale nie wiedziałem i nic nie mogłem na to poradzić. Nic. Wychodzę więc, tak jak Kelly tego chciała, cicho zamykając za sobą drzwi, jakby nigdy mnie tu nie było.

***

Siedzę w kawiarni i czekam na Kelly. Angie została z Mikey`em. Lubię go, a ostatnio zrobił się nawet bardziej odpowiedzialny, znalazł jakąś w miarę porządną (jak na byłego kryminalistę i narkomana) pracę i jakoś sobie radzi. A z Angie radzi sobie wspaniale. Naprawdę. I my też się jakoś dogadujemy. O, idzie Kelly. Sama właściwie tak do końca nie wiem, czemu chcę dać jej drugą szansę... Może dlatego, że zawsze była moją najlepszą przyjaciółką, a przecież ludzie popełniają błędy... Ja też popełniłam wiele błędów, a przecież Kelly nie spała z Bosco, więc mogę jej wybaczyć te kilka pocałunków, co nie? Macham do niej, żeby łatwiej mogła mnie znaleźć wśród wielu przepełnionych stolików. Od razu mnie zauważa i niepewnie się do mnie uśmiecha, kiedy siada naprzeciwko. Zamawia martini. To co zwykle zamawiałyśmy. Uśmiecham się lekko pod nosem, kiedy zdaję sobie z tego sprawę. Zadziwiające, ile rzeczy kojarzy mi się z naszą przyjaźnią. Chyba nie warto tej przyjaźni niszczyć? "Myślałam, że po tym wszystkim nie będziesz chciała mnie więcej widzieć..." - zaczyna niepewnie, nawet na mnie nie patrząc tylko bezmyślnie wgapiając się w blat stolika. "Na początku nie chciałam, ale teraz myślę, że nie warto tego wszystkiego niszczyć skoro tak naprawdę nic takiego się nie stało..." - mówię, uśmiechając się przyjaźnie. "Poważnie?" - pyta, chyba lekko zszokowana. Kiwam głową, jakby to nie było nic takiego. Fakt, że było, ale puszczę to w niepamięć, a przynajmniej się postaram. "Dzięki" - mówi Kelly, uśmiechając się do mnie. "Co powiesz na to, by być moją druhną?" - pytam nagle, po krótkiej chwili milczenia i widzę, że moje pytanie totalnie zaskoczyło Kelly, bo rozlewa na stół trochę martini. "To nic, zamówimy nowe" - mówię tylko, a kelner jak na zawołanie podchodzi do naszego stolika. Kelly marudzi coś, że nie może tyle pić, bo się upije, a ma pracę i nie może, ale ja totalnie to ignoruję. Zamierzam spędzić szalony wieczór z moją przyjaciółką i dobrze się bawić. "To co? Będziesz moją druhną?" - ponawiam pytanie, kiedy kelner podał nam już kolejne martini. "Jasne, z przyjemnością" - odpowiada, uśmiechając się lekko, jednak wyraz jej twarzy jest daleki od wyrażenia przyjemności. Nie wiem, co się z nią dzieje, bo na wspomnienie o ślubie jakby trochę posmutniała, ale szczerze mówiąc to wcale nie chcę wiedzieć, bo mam niejasne przeczucie, że wcale nie byłoby to dla mnie przyjemne. "Dobra" - mówię, kiedy za jednym razem wypiłam cały kieliszek martini i zamawiałam kolejne. "To teraz mów, co u ciebie" - zachęcam ją, bo naprawdę chcę by było jak dawniej...

CDN...
by
Cruz


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Scully
Kapitan



Dołączył: 15 Paź 2005
Posty: 1112
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Kozienice

PostWysłany: 06/07/09, 9:46 pm    Temat postu:

O super Very Happy Aj, ten Bosco lol Cały czas ciągnie go do Kelly, ale wmawia sobie, że nie może, bo Cruz itd. Ale Cruz powinna być z Dade`m. Jest uroczy Wink
Kolejna świetna część. Widzę, że weny przypływa, bo wrzucasz nawet dwie części dziennie. Gratuluje ambicji!


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Cortez
Porucznik



Dołączył: 03 Maj 2006
Posty: 880
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Warszawa

PostWysłany: 06/07/09, 11:38 pm    Temat postu:

super jak zawsze Very Happy
Bosco no comment lol zalamuje mnie
czekam na wiecej


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Cruz
Szef Biura



Dołączył: 07 Gru 2005
Posty: 3297
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Ziemia-Europa-Polska-woj. kujawsko-pomorskie-Bydgoszcz

PostWysłany: 06/07/10, 11:32 am    Temat postu:

Napisałam kolejną część. Ostatnio piszę jakieś takie krótkie te części, ale na więcej nie mam siły, weny i ochoty. Mam nadzieję, że mimo wszystko nie jest tak źle.







Wracam do domu. Jest już grubo po 23, ale trochę się zasiedziałem w robocie. Szczerze mówiąc nie chcę wracać do domu, bo czuję się podle w stosunku do Cruz. Ona o niczym nie wie. A może powinna wiedzieć? Powinna, ale nie może, bo wtedy wszystko by się rozsypało, a tego przecież nie chcę. Wchodzę do domu. Rozglądam się po mieszkaniu i nie widzę Cruz. Za to w sypialni jest Mikey, który trzyma w ramionach Angie i właśnie kładzie ją spać. "Cześć" - rzucam w jego stronę, obojętnie, choć jestem trochę zaskoczony, że o tej porze nie ma jeszcze Cruz. Chciałbym wziąć małą na ręce, ale daruję sobie, bo przecież przed chwilą zasnęła, a Mikey wygląda na wykończonego. "Gdzie Cruz?" - pytam, idąc do kuchni. Wyciągam z lodówki piwo i biorę duży łyk złocistego płynu. Mikey idzie za mną i ciężko opada na kanapę. "Nie wiem. Nie ma jej już parę godzin, ale chyba wyszła gdzieś z jakąś Kelly, czy jakoś tak" - mruczy pod nosem, a ja rzucam w jego stronę piwo. "Dzięki" - mówi tylko i otwiera butelkę. Kelly... Przecież Cruz dzwoniła do niej o 16, a teraz jest już noc i powinna wrócić. Co one tak długo robią? "Była tu dziś jakaś laska" - zaczyna, a ja od razu podnoszę na niego wzrok, bo jestem ciekawy, kto to taki. "Jak wyglądała?" - pytam, a Mikey chyba wyczuwa moje zainteresowanie, bo szybko wyjaśnia: "Blondynka... Miała ładne nogi... W ogóle niezła była z niej dupa" - mówi i bierze duży łyk piwa. "I przyniosła ci to" - dodaje i rzuca w moją stronę pęk kluczy. Moich kluczy. O kurwa, to była Kelly? Świetnie. Co ona tu robiła, w mieszkaniu Cruz, zwariowała, czy co? "To nie są czasem klucze od twojego mieszkania, stary?" - pyta podejrzliwie, marzszcząc brwi. Kiwam tylko głową, bo wiem, że w tej sprawie nie ma sensu kłamać. Nie chcę jednak, by Mikey dalej ciągnął mnie za język, więc rzucam tylko przez ramię, idąc w stronę łazienki: "Idę pod prysznic." Po drodze zdejmuje bluzę i mówię jeszcze w stronę brata, zanim znikam za drzwiami łazienki: "Jak chcesz możesz zostać na noc. Kanapa jest wolna." On tylko mruczy coś pod nosem, ale ja już go nie słucham tylko idę pod prysznic, modląc się tylko o to, by Mikey nie drażył tematu Kelly.

***

Śmieję się głośno, bo aż nie mogę powstrzymać chichotu, kiedy Kelly opowiada o swoim byłym. Nie o Jeffie, bo po tym, co jej zrobił najchętniej by o nim zapomniała, co wcale nie jest takie łatwe, skoro byli zaręczeni. Trochę szumi mi w głowie, ale tylko troszkę. "Dobra" - Kelly nagle poważnieje, zmuszając mnie, bym sama przestała się w końcu histerycznie śmiać. "Co byś zrobiła, gdybym wtedy przespała się z Bosco? Siedziałybyśmy tutaj razem i śmiały się z byle czego?" - pyta, zamawiając kolejny kieliszek martini dla mnie i dla siebie. To pytanie totalnie zbija mnie z tropu, ale po chwili zaczynam cicho chichotać, bo to co mówi Kelly wydaje mi się nieprawdopodobne. Wiem, że mimo wszystko, mimo tego, co widziałam, Bosco nie mógłby zrobić tego z Kelly, nawet by o niej tak nie pomyślał, bo przecież on jej szczerze nienawidzi. "Nie spałaś z nim, więc nie muszę się nad tym zastanawiać" - mówię tylko, biorąc potężny łyk martini. Kelly jednak zagadkowo milczy, co zaczyna mnie powoli wkurzać. "Nie spałaś z nim, prawda?" - pytam, chcąc się upewnić. Kelly jednak nie odpowiada tylko patrzy na mnie wymownie, a mi żadne słowa nie są w tej chwili potrzebne...

***

Kiedy wychodzę spod prysznica i idę do pokoju, widzę wzrok Mikey`a utkwiony we mnie. Zaczyna mnie to wkurzać, bo doskonale znam mojego młodszego brata i wiem, że chce spytać o Kelly. Otwieram kolejne piwo, patrząc na niego uważnie. "Dobra" - zaczynam, kompletnie zrezygowany, bo wiem, że i tak nie uniknę tej rozmowy, a z dwojga złego wolę przeprowadzić ją wtedy, kiedy Cruz nie ma w domu, a poza tym chcę to mieć już za sobą. "Mów, co masz do powiedzenia." Biorę łyk piwa i gapię się wyczekująco na Mikey`a. "Skąd znasz tą dziewczynę?" - pyta i czeka na odpowiedź. Wydaję mi się, że prawda będzie w tym wypadku najodpowiedniejsza, więc mówię: "To Kelly, ta przyjaciółka Cruz." Mikey wydaje się być zaskoczony. "A co robiła w twoim mieszkaniu?" - pyta, po krótkiej chwili ciszy. Wzdycham ciężko i zwlekam z odpowiedzią. "Mieszkała u mnie przez jakiś czas" - mówię w końcu, zgodnie z prawdą. Mikey kiwa głową i pije piwo. Kiedy już uznałem rozmowę za zakończoną i zamierzałem odejść, Mikey spytał nagle, a mnie aż wmurowało w podłogę: "Spałeś z nią?" I co ja mam teraz odpowiedzieć? No co? Przecież Mikey to mój brat, nie mogę go okłamywać... Ale z drugiej strony Mikey dobrze dogaduje się z Cruz i nie wiem, czy by jej o tym nie powiedział. Kiwam więc przecząco głową i odwracam się, by odejść. Jednak jego kolejne słowa, zmuszają mnie do tego, bym odwrócił się z powrotem w jego stronę. "Daj spokój, Mo. Myślisz, że nie wiem jaki jesteś?!" - zaczyna tym swoim oskarżycielskim tonem, zrywając się z kanapy, a we mnie aż się gotuje. Jakim prawem on mówi do mnie takim tonem? Jest moim młodszym bratem, chyba należy mi się trochę szacunku, co nie? "Co to miało znaczyć?!" - pytam, podniesionym głosem, bo jestem nieźle wkurzony. "Po prostu odpowiedz" - mówi tylko Mikey, patrząc na mnie uważnie i wyczekująco. "Już odpowiedziałem, Mikey. Nie spałem z nią, okay?" Wiem jednak, że mimo wszystko Mikey mi nie wierzy, więc dodaję: "A nawet jeśli, to co z tego?! Co zrobisz?! Powiesz Cruz?" - urywam na moment, po czym kończę. "A zresztą nieważne! Rób, co chcesz" - macham ręką i zamykam się w sypialni, trzaskając drzwiami tak mocno i głośno, że aż Angie budzi się z krzykiem. Biorę kilka głębokich wdechów i biorę małą na ręce, by przestała płakać. Słyszę ciche skrzypnięcie drzwi i odwracam się za siebie. W progu widzę Mikey`a, który mówi już spokojnym tonem: "To nie w porządku, Mo..." - zaczyna. "Myślisz, że nie wiem?" - pytam, jednak wcale nie oczekuję odpowiedzi, bo i po co? Przecież doskonale wiem, ze źle zrobiłem i nie będę tego powtarzać. Przykro mi, ale przecież nie mogę cofnąć czasu, ale mogę się postarać zmienić, dla Cruz i dla Angie, bo to one są dla mnie teraz najważniejsze. I to właśnie mówię bratu, a on kiwa tylko głową i idzie się położyć. Wiem, że nic nie powie Cruz. W końcu jest moim bratem i jest chyba jedną z niewielu osób, której mogę ufać bezgranicznie, tak jak ufam i na której, mimo wszystko, zawsze mogę polegać. I dobrze mi z tym, bo przynajmniej mi ulżyło, kiedy wyrzuciłem z siebie to wszystko. Nadal jestem lekko zaniepokojny, bo Cruz nadal nie ma, a przecież jest już bardzo późno. Z zamyślenia wyrywa mnie dźwięk telefonu. W jednej ręcę trzymając Angie, chwytam za słuchawkę telefonu. To Sully. "Co? Okay, już jadę" - rzucam do słuchawki i wybiegam z mieszkania, pędząc jak najszybciej do samochodu.


CDN...
by
Cruz


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Scully
Kapitan



Dołączył: 15 Paź 2005
Posty: 1112
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Kozienice

PostWysłany: 06/07/10, 3:13 pm    Temat postu:

Hehe, super - wchodzę na forum i nowa część ficka Very Happy Naprawdę fajna część. Nie wiem dlaczego, ale Mikey mnie rozbraja całkowicie Very Happy uwielbiam gościa Wink No i Kelly i Cruz, heh. To się dogadały Wink Ciekawe w jakiej sprawie Sull zadzownił do Bosco. Czekam więc na kolejną część Very Happy

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Cortez
Porucznik



Dołączył: 03 Maj 2006
Posty: 880
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Warszawa

PostWysłany: 06/07/10, 5:57 pm    Temat postu:

no jak zwykle extra czesc Very Happy
Miyek'e super zmienil sie i jest taki opiekunczy. a Bosco masakra
Kelly obiecala ze nic nie powie ale przeciez nie powiedziala. one rozumieja sie bez słow lol a ten telefon od Sally'go troche mnie martwi

czekam z niecierpliwoscia na ciag dalszy


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Wyświetl posty z ostatnich:   
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum Third Watch - Brygada Ratunkowa Strona Główna -> FanFiction Wszystkie czasy w strefie EET (Europa)
Idź do strony Poprzedni  1, 2, 3, 4, 5, 6, 7, 8  Następny
Strona 6 z 8

 
Skocz do:  
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach


fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001, 2005 phpBB Group
gBlue v1.3 // Theme created by Sopel & Programosy
Regulamin