Forum Third Watch - Brygada Ratunkowa Strona Główna

 Opowiadanie
Idź do strony Poprzedni  1, 2, 3, 4, 5, 6 ... 9, 10, 11  Następny
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu
Autor Wiadomość
Cortez
Porucznik



Dołączył: 03 Maj 2006
Posty: 880
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Warszawa

PostWysłany: 06/05/26, 11:08 pm    Temat postu:

kurcze naprawde fajnie ze sie Wam podoba Very Happy
no tak Zoe masz racje nie mogą byc same komplementy

zoe napisał:
-hej Grace nie martw się – powiedziała Cruz – to dopiero zaręczyny, nie ślub. Jeśli Finny się pospieszy to jeszcze zdążę zostać twoją druchną.
- Serio?? Super – Grace ucieszyła się jak dziecko."
No tak... tylko najpierw to chyba musi sie jej oswiadczyc ten tekst był super


no w sumie to wlasnie to mialam na mysli ale chyba zle to ujelam. w ogóle mam tak ze cos napisze i wrzuce na stronke a potem chce cos dodac albo zmienic zeby miało wiekszy sens ale juz nie zmieniam.

u mnie w opowadaniu bedzie duzo zareczyn i slubow to wam moge obiecac Razz

Santi no jego nie moze zabraknac i choc nie bedzie miec romansu z Cruz no to jest wazny.

Sally poprostu wymiata jako porucznik troche go sobie na poczastku nie wyobrazalam ale jakos jeszcze sie go podrasuje

a no i Levis. musi byc jakis czarny charakter nie Very Happy a ze czarny charakter to na ogól przystojniak wiec kto wie co bedzie

Cruz napisał:
No i w ogóle Cruz&Bosco - kocham tą parę


a co do Cruz&Bosco na najwspanialsza para (Romeo&Julia odpadaja w przedbiegach Very Happy ) wiec no po prostu co tu duzo gadac love story Smile Laughing


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Scully
Kapitan



Dołączył: 15 Paź 2005
Posty: 1112
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Kozienice

PostWysłany: 06/05/29, 2:33 pm    Temat postu:

Mnie też najbardziej podobał się zakład. Co do Cruz&Bosco, to nie przepadam (z wiadomych przyczyn i tak jakoś ;])

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Cortez
Porucznik



Dołączył: 03 Maj 2006
Posty: 880
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Warszawa

PostWysłany: 06/06/03, 1:07 am    Temat postu:

ok co do tej milości sa wyjatki (patrz Scully) ale ja i tak strasznie ich uwielbiam.
p.s jak tylko odzyskam neta na swoim kompie to wrzuce nowe opowiadanie
pozdrawiam Smile


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Cortez
Porucznik



Dołączył: 03 Maj 2006
Posty: 880
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Warszawa

PostWysłany: 06/06/07, 1:14 am    Temat postu:

obiecałam wiec wrzucam. troche malo jak na taka przerwe, ale slob wesele i nauka troche sie tego zebrało mam nadzieję ze sie spodoba.
caluje i zycze milego czytania


Część trzynasta

Cruz obudziła się i spojrzała na zegarek była godzina 8. Musi wstać bo na 9 do pracy, a przecież musi obmyślić jak pozbyć się tych dwóch nowych. Chciała podnieść się z łóżka kiedy w drzwiach stanął Bosco trzymając w ręku tacę, ze świeżymi tostami i świeżą kawą.
- och już wstałas? – powiedział ze smutkiem – a tak chciałem Cię obudzić i podać śniadanie do łóżka.
- Jak chcesz mogę udać, że jeszcze się nie obudziłam – powiedziała, uśmiechnęła się zalotnie i zamknęła oczy udając, że śpi.
Bosco uśmiechnął się szeroko, Boże jak on kocha tę kobietę, jest taka kochana i ciepła. Zupełnie inna niż kiedyś, zmieniła się ale i on się zmienił na lepsze. Faith miała racje Cruz byłą super. Podszedł do niej postawił tacę na szafce przy łóżku i delikatnie pocałował ja w usta.
- wstawaj słonko, musisz zjeść i zbierać się do pracy – powiedział i znów ja pocałował.
Ritza zamruczała lekko i otworzyła oczy.
-cześć skarbie, miło cię widzieć. Och to dla mnie – spytała i wskazała na tacę ze śniadaniem.
Bosco uśmiechnął się. Cieszył się ze udaje iż nie wie, że to dla niej.
- tak dla ciebie – podał jej tacę – smacznego
- a ty nie jesz?? – spytała biorąc łyk kawy
- ja mam dziś wolne – przypomniał jej – wiec poprosiłem Ty i razem odmalujemy ci mieszkanie tak jak obiecałem.
- Ach zapomniałam – zauważyła – tylko wiesz co może być wam nudno bo radio mi się rozpadło i nie zapłaciłam za telewizje i nie mam nawet mtv. Tylko jakieś kasety z nagranymi koncertami. Ale nawet nie wiem jakie bo to należało do Letty.
- Nie martw się poradzimy sobie. – zapewnił – no już zmykaj pod prysznic i do pracy – dodał zabierając z jej kolan pustą tacę.
O 8.40 Cruz wzięła kluczyki, dokumenty, odznakę i pistolet, pocałowała Bosca na dowidzenia i wyszła z domu.


****

-witam pani sierżant – zawołał Kevin podchodząc do Cruz – cieszę się, że znów panią widzę. Jak minęła noc?
- wątpię, żeby obchodziła cię moja noc – warknęła, minęła go i weszła na posterunek. – cześć poruczniku, jak żyjesz?? Dużo dziś pracy??
- Dowiesz się na odprawie – powiedział Sally i odwrócił się do telefonu – przepraszam ale muszę coś Załatwić – dodał i podniósł słuchawkę.
- Jasnę – odpowiedziała i skierowała się w stronę szatni.
Kiedy weszła do szatni, światła były przygaszone a w środku było pusto. Poszła do swojej szafki otworzyła ja wrzuciła nie potrzebne rzeczy i zamknęła szafkę. Już miała wyjść kiedy usłyszała czyjś płacz. Skierowała się w stronę z której ów płacz dochodził. W najciemniejszym i najdalszym koncie szatni na podłodze siedziała Yokas i płakała. Cruz spojrzała na nią zawahała się chwilę, poczym podeszła i usiadła na podłodze obok Yokas.


****


- O Davis, fajnie że już jesteś – przywitał się Bosco i wpuścił kolegę do mieszkania.
- Przyszedłem trochę wcześniej bo pomyślałem, że jak wcześniej zaczniemy to skończymy przed przyjściem Cruz – powiedział i rozejrzał się po mieszkaniu. – ale nie wiedziałem że jest takie duże. Myślisz, że damy radę w jeden dzień.
- Jasne, że damy tylko musimy się sprężyć – odparł Bosco – chcesz kawy??
- Jasne, chętnie
- A radio przyniosłeś??
- Nie moje waży ze 100 kilo nie chciało mi się dźwigać sorry – przeprosił – ale za to mam trochę piwka – dodał i uniósł torbę którą trzymał w ręku.
- No trudno, Rita mówiła, że Letty nagrywała sobie jakieś koncerty. Najwyżej posłuchamy z video – powiedział - daj to piwko wstawię do lodówki na później. – dodał i skierował się w stronę kuchni. Davis poszedł za nim rozglądając się po mieszkaniu.

****

- hej Faith co jest – szepnęła niepewnie Cruz – czemu płaczesz.
Cruz? Co ona tu robi? Czemu akurat ona musiała mnie usłyszeć. Nie chciałam z nią rozmawiać, ani na nią spojrzeć.
- nic mi nie jest – odpowiedziałam, żeby ja spławić. – wszystko ok.
- jasne. – odparła – ja też płaczę jak wszystko jest w jak najlepszym porządku – dodała.
- Naprawdę nic mi nie jest – odparłam – zamyśliłam się i wspomnienia wycisnęły mi kilka łez
- Kilka łez?? To nie chce wiedzieć co się dzieje jak leci więcej niż „kilka łez” – powiedziała i zrobiła rękami cudzysłów. Nie dawała za wygraną. Cholera.
- Och Cruz nie twoja sprawa ok.?? – warknęłam.
- Ach – zwiesiła głos – mogłaś powiedzieć, żebym sobie poszła – szepnęła i podniosła się z podłogi.
Boże czemu ta kobieta tak się zmieniła. Czemu tak łatwo ją teraz zranić?? Nie wiem ale wiem jedno, nie chcę jej ranić. Coś mnie ciągnie do tej kobiety, do tej nowej Cruz. No i powiedziała do mnie po imieniu po raz pierwszy w życiu.
- to przez Millera – powiedziałam kiedy była już w połowie szatni. Odwróciła się i spojrzała na mnie – on odszedł ode mnie. Zostawił mnie – dodałam i znów się rozpłakałam.
Cruz podeszła i znów usiadła obok mnie.
- masz – powiedziała i wyciągnęła w moją stronę rękę z chusteczkami. Nic nie powiedziała czekała, aż ja coś powiem. Pozwoliła mi się wygadać.
- Miller podsłuchał jakąś rozmowę w wewnętrznym, że mają go do nas przeniść. Myślał, że zostanie naszym porucznikiem zamiast Swerkyego. Wkurzył się kiedy tamten wybrał Sallyego. I odszedł. A mnie zostawił bo ucieszyłam się ze to Sally. – powiedziałam
- Boże Faith nie martw się to palant – powiedziała Cruz – nigdy go nie lubiłam. Myślał, że jak jest porucznikiem to wszystko mu wolno i wszyscy inni to nic. Nie masz co płakać bo nie warto. Szkoda takiej dziewczyny jak ty dla takiego idioty. On myśli tylko o sobie i nic go nie obchodzi.
Pierwszy raz rozmawiałam w ten sposób z Cruz. Zaskoczyła mnie. I chyba pierwszy raz nie czułam do niej niechęci.
- no wiesz sorry, ale ty taż zawsze taka byłaś – powiedziałam i uśmiechnęłam się do niej – jestem sierżantem macie mnie słuchać – dodałam
- och to co innego – powiedziała i odwzajemniła uśmiech. – znajdziesz sobie lepszego faceta, który naprawdę pokocha Ciebie, a nie twój dom czy twoje dvd albo pełną lodówkę. Pokocha cię taką jaką jesteś i nic tego nie zmieni. – dodała z powagą. – ja już znalazłam.
Wiedziałam, że myśli o Bosco. Wiedziałam, że nigdy go nie skrzywdzi. Kiedyś myślałam, że ona podkochuje się w Mannym, ale tak naprawdę chciałam tak myśleć. Dlatego, że zawsze widziałam jak patrzy na Bosca i wiedziałam, że tak naprawdę kocha tylko jego. Spojrzałam jej w oczy i stwierdziłam, że lubię ja i, że wszystko co było odeszło w niepamięć. Ona też to chyba poczuła bo uśmiechnęła się.
- nigdy nie sądziłam, że będę z tobą rozmawiać na taki temat, albo w ogóle na jakiś – powiedziała
- ja też Ritza, ja też.
- Może byście się ruszyły co?? Odprawa się zaczęła – powiedziała Monroe zaglądając przez drzwi.
- Już idziemy – powiedziałyśmy jednocześnie i podniosłyśmy się z podłogi.
- Wiesz co Ritza, chciałam Ci jeszcze powiedzieć. Cieszę się, że przyjełaś te oświadczyny. I życzę wam jak najlepiej.
- Dziękuję Ci – powiedziała Ritza i spojrzała mi w oczy.
Monroe stała i przyglądała nam się z szeroko otwartymi oczami nie wierząc w to co widzi. A co widziała?? Mnie i Cruz zalane łzami i przytulone w przyjacielskim uścisku. Dla nas obu było to wielkie szczęście, bo jeszcze większy ciężar spadł nam z serca. Całą nienawiść odpłynęła w niepamieć.
- to, że się pogodziłyśmy nie przeszkadza, żebym ci czasem dogryzła – powiedziała Cruz przez łzy
- i wzajemnie – odpowiedziałam.
Wytarłyśmy oczy i ramię w ramię wyszłyśmy z szatni i poszłyśmy na odprawę.

****


- cieszę się, że w końcu możemy zacząć – zaczął Sally widząc wchodzące do sali Cruz, Yokas i Monroe – wolałbym, żeby nie było nieuzasadnionych spóźnień – dodał
dziewczyny uśmiechnęły się przepraszająco i zajęły miejsca na końcu sali, tuż za Mannym i Finneyem.
- tak wiec witam wszystkich w kolejnym dniu pracy. Dziś czeka nas kilka zmian. Bosco i Davis maja dziś wolne, więc Monroe jeździsz dziś z Crampem bierzecie Davis – 55, Finny ty jeździsz z Hasonem i bierzecie Charliego – 55. Przy telefonie dziś Banks i Tomson i Ja. Yokas dalej wdrażasz Takera, nie chce mieć żadnych problemów w wydziale zabójstw. Mam też kilka zmian w wydziale walki z przestępczością. Cruz zmieniam ci na jakiś czas partnera. Do rozwiązania sprawy Yoshiego twoim partnerem będzie Levis. Santiago ty będziesz z Greenem. Reszta robi swoje bez zmian. To tyle dziekuje. – zakonczył odprawę i wyszedł z sali.

****

Cruz siedziała jak przymurowana do krzesła i patrzyła w miejsce gdzie jeszcze przed chwilą stał Sally. Chyba pierwszy raz nie wiedziała co powiedzieć. Rozejrzała się po sali. Manny siedział przed nią na krześle i patrzył z niedowierzaniem, Monroe i Yokas wychodziły z machały jej na pożegnanie a w drzwiach stał Levis i Green i uśmiechali się głupkowato.
- hej pani sierżant to chyba pomyłka, prawda?? – zapytał błagalnym głosem Manny.
- Tak na pewno, zaraz to załatwie – powiedziała i podniosła się z krzesła.
- Co mamy robić szefowo?? – spytał Levis.
Boże czemu ten obleśny uśmieszek nie schodzi z jego twarzy – pomyślała – znam kolesia niecałe dwa dni i go nie znosze, cholera – zaklęła pod nosem – a jak myślicie? Idźcie na górę do biura i czekajcie na rozkazy. – dodała już na głos
- a pani?? – spytał Green
- a co beze mnie nie traficie?? – warknęła –wyminęła ich i opuściła salę odpraw.


****
- hej Bos fajnie ci w tym kombinezonie – powiedział Ty i wyszczerzył zęby – powinieneś nosić taki na co dzień.
- Och dzięki i nawzajem przystojniaku
Obydwaj ubrani byli w zielone ogrodniczki i koszule flanelowe, a na głowie mieli śmieszne czapeczki z gazety. Wyglądali bardzo zabawnie i bynajmniej wcale nie uroczo.
- dobra Ty puszczę jakąś kasete z muzyczka i bieżemy się do roboty, bo nie zdążymy – zawołał Bosco wchodząc do sypialni.
Po chwili słuchali już muzyki i malowali ściany w pokoju gościnnym, od czasu do czasu popijając piwko.

****

- hej poruczniku – zawołała Cruz – to jakaś pomyłka z tą zamianą prawda??
- Nie, nie ma żadnej pomyłki – odparł Sally – a coś nie tak??
- Czy coś nie tak?? – wybuchnęła – jasne, że coś nie tak. Jak mogłeś odebrać mi Mannego a dac mi tego palanta??
- Mogłem bo jestem porucznikiem. To po pierwsze. A po drugie, to ja też go nie lubię, ale trzeba dorwać Yoshiego . będzie Yoshi nie będzie jego. Proste, wiec przestań marudzić i bież się do roboty.
- Tak jest – warknęła – szefie – dodała odwróciła się i weszła po schodach na górę.

****

- dobra. Bierzemy się do roboty – zawołała Cruz wchodząc do pokoju – wszyscy macie mnóstwo roboty więc nie chcę widzieć jak ktoś się obija. Jasne?! – dodała
- tak jest pani sierżant – zawołali chórem.
- Co robimy? – spytał Kevin
- Ty to po pierwsze się nie odzywasz, chyba, że Cię zapytam – powiedziała patrząc mu prosto w oczy. W tym spojrzeniu było tyle nienawiści, że nawet Kevin go nie wytrzymał i spuścił wzrok.
- Macie przejrzeć wszystko co mamy o Yoshim. Chcę wiedzieć o nim dosłownie wszystko. Macie poruszyć niebo i ziemię i znaleść to. Manny powierzam Ci dowództwo. Ja z Levisem jadę do żony Yoshiego. Jak coś to jestem pod telefonem. Jakieś pytania?? Nie wiec do roboty, Levis idziemy.

****

Cruz i Levis wyszli z komisariatu i ruszyli w stronę samochodu.
- Ty prowadzisz – powiedziała Cruz i rzuciła mu kluczyki
- Serio? Dzięki – odpowiedział i wskoczył do samochodu.
Cruz pokręciła z powątpiewaniem głową i wsiadła do samochodu od strony pasażera. Przez część drogi nikt się nie odzywał. Nawet Cruz zaczęło się nudzić, nie była zbyt gadatliwa, ale nie lubiła ciszy. Dobijała ja, przypominała o tym, że jeszcze nie tak dawno ta cisza towarzyszyła jej w szpitalu miejscu którego tak bardzo się bała, prawie tak jak śmierci.
- mogę o coś spytać? – przerwał tę ciszę Levis
- już to zrobiłeś – odpowiedziała mu wyrywając się z rozmyślania i uśmiechając mimo woli
- od pól roku, zdobywam informacje o Yoshim. Wiem o nim prawie wszystko, poza jednym. Co tak naprawdę zrobił, ze ma na karku policje w całych stanach i to ze wy zajmujecie się ta sprawą a nie wydział wewnętrzny albo dochodzeniówka??
- Nie wiesz?? – spojrzała na niego z niedowierzaniem
- Nie
- Yoshi to jeden z najlepszych policjantów jakich znam. Zawsze mogłam na niego liczyć. Ale dla niego ważniejsza była kasa. – zaczęła i opowiedziała mu całą historię.
- Bydlak – powiedział Levis kiedy wysłuchał całą opowieść – jak mógł. Na nic nie zamienił bym zaufania na kase.
- Jasne – powiedziała i uśmiechnęła się do niego przyjacielsko. Cholera zapomniałam, że to nie Manny. Musze nad sobą panować, bo on jeszcze gotowy pomyśleć, że go lubie.
Z kłopotliwego milczenia wyrwało ich radio
- Charlie – 55 prosi o wsparcie. Ściga czarną furgonetkę numery wozu WS786C. Są przy Flower 34. Podejrzani o podpalenie baru motocyklowego są uzbrojeni i niebezpieczni.
- David 55 przyjąłem.

****


Cruz i Levis wymienili spojrzenia i ruszyli. Cruz uśmiechnęła się pod nosem. W końcu coś zaczęło się dziać. Uwielbiała pościgi, a Kevin prowadził tak samo świetnie jak ona czy Bosco i już po chwili znajdowali się tuż za furgonetką. Levis wyminął ją i zajechał jej droge. Furgonetka zjechała z ulicy i uderzyła w stojące na poboczu auta. Zobaczyli jak z furgonetki wyskoczyli dwaj mężczyźni i uciekają. Levis wyciągnął broń otworzył drzwi i strzelił w kierunku uciekających mężczyzn. Jeden z nich padł. Cruz wyskoczyła z samochodu z zaczęła biec w kierunku drugiego mężczyzny. Była już bardzo blisko kiedy nagle wszystko zaczęło wirować jej przed oczami. Nie mogła utrzymać się na nogach. Nie widziała już tego kogo goniła nie widziała nic, wszystko rozmazywało jej się przed oczami. Nim zapadła w ciemność poczuła na swoim ciele czyjeś dłonie. Po chwili nie czuła już nic.

****

kiedy się ocknęła, poczuła, że ktoś ja niesie na ręku. Spojrzała przed siebie i zobaczyła, że idą w stronę szpitala. Nim zdążyła zaprotestować powiedzieć, że nie chce tam wchodzić, bo nie lubi szpitali znów straciła przytomność.

****

- Finny wszystko w porządku? – spytała Grace
- Tak kochanie, w porządku. – co z więźniami??
- Jeden nie żyje, ten co prowadził. Postrzelonego Kim i Holly wzięli do szpitala. my zabieramy tego którego dorwali Monroe.
- A co z Cruz ? – spytał Finny – nic jej nie będzie?
- Kevin zawiózł ja do szpitala swoim samochodem, nim my przyjechaliśmy. Nic więcej nie wiem.
- Ok. jedziemy teraz to się dowiem. Buzki – powiedział cmoknął swoją ukochana i wskoczył do radiowozu.

****

kiedy Cruz znowu odzyskała przytomność leżała na łóżku szpitalnym. Rozejrzała się po sali, przy łóżku stała pielęgniarka i poprawiała kroplówkę. Odwróciła głowę w stronę drzwi i zobaczyła opartego o framugę Kevina.
- witamy wśród żywych – przywitał się, ale nie ruszył się z miejsca.
- Hej – odparła słabo.
- Witam pani sierżant, jak się pani czuje?? – spytała pielęgniarka
- Nic mi nie jest, mogę już iść – powiedziała i podniosła się z lóżka.
- Nie może pani, dopóki lekarz pani nie wypisze.
- Mogę wypisać się na własne życzenie. Nie możecie mnie tu trzymać.
- Oczywiście, że nie i nikt nie zamierza pani tu trzymać. – powiedziała pani doktor
- Och nie tylko nie pani – powiedziała Cruz i spojrzała na doktor Tomson.
- Też się cieszę, że panią widzę, przejrzę tylko wyniki i panią wypuszcze
- Ja myślę, bo mam dużo pracy, a jeśli mnie pani nie puści aresztuję panią za utrudnianie pracy policji.
Pani doktor zmierzyła ja wątpiącym spojrzeniam, wzięła do ręki wyniki badań i zaczęła je przeglądać. Im dłużej czytała tym bardziej marszczyła brwi i widać było, że jest coraz bardziej wściekła. Skończyła czytać i spojrzała z pod okularów na Cruz. Cruz przeraziła się kiedy zobaczyła ten wzrok. Mało czego się bała ale nie chciała podpaść tej kobbiecie.
- coś nie tak z moimi wynikami?? – spytała dość przestraszonym głosem.
- Czy coś nie tak?? Nie w porządku, naprawdę wszystko w porządku. Może z wyjątkiem tej wielkiej ilości kofeiny we krwi. Czy pani zwariowała?? To, że jest pani zdrowa nie znaczy, że może pani zapomnieć o zasadach których musi pani przestrzegać. Tu chodzi o pani życie. Nie chcę pani straszyć, ale wie pani, że choroba może wrócić.
- Ok. przepraszam, zmienię styl życia, będę się odżywiać i przestanę pić kawę. Tylko proszę się na mnie nie wydzierać. A teraz niech mnie pani wypisze, dobrze??
- Dobrze. Ale zapraszam co miesiąc na kontrolę i nie chcę słyszeć wymówek – dodała widząc wzrok Cruz. – a teraz przepraszam muszę iść do reszty pacjętów.

****

- witam i co mamy – spytał Sally podchodząc do Finneya i Monroe
- jednego trupa, i dwóch rannych. To jeśli chodzi o napastników. W klubie mamy trochę więcej ofiar. Wiemy już o trzech śmiertelnych ofiarach resztę dowożą na bieżąco sanitariusze. Yokas jedzie już do nas z naocznym świadkiem, który był w tym pabie i mówi że może rozpoznać napastników.
- Ok. w porządku. To na co tu jeszcze czekacie?
- Na Cruz
- A co ona tu robi??
- Straciła przytomność w trakcie pościgu i czekamy czy ja wypuszczą czy musi zostać.
- Myslicie, że to nawrót choroby? – spytał Sally
- Nie raczej nie, może jest w ciąży?? – powiedziała Monroe
- Ani jedno ani drugie – powiedziała Cruz podchodząc do nich – tylko trochę przesadziłam, z kawą i no dawno nie biegałam. Poza tym wszystko ok.
- Może powinnaś wziąć dzień wolny – spytał porucznik
- Nie nic mi nie jest, naprawdę – zapewniła – muszę lecieć, mamy spotkanie. Hej Kevin idziemy
- Tak jest pani sierżant – powiedział Kevin, wyszczerzył zęby do reszty policjantów. I razem z Cruz opuścili szpital
- Nie podoba mi się ten typ – powiedział Finny
- Coś ty, fajna dupcia z niego – powiedziała Monroe
- Uważaj, wygląda na takiego który żadnej nie przepuści.
- Na razie nie masz co się martwić, bo on leci na Cruz, a z nią nie pójdzie mu tak łatwo.- powiedziała Yokas wchodząc do szpitala. – o szefie fajnie, że jesteś przyprowadziłam naocznego świadka na rozpoznanie – powiedziała i zaśmiała się na widok miny Sallyego.
Sally wyglądał jakby dostał w głowę czymś ciężkim. Dlaczego?? Bo na wprost niego obok Faith stał nie kto inny jak sędzie Hosted. Ubrana w skórzaną kurtkę i spodnie, a pod pachą trzymała kask. Kiedy zobaczyła Sallyego uśmiechnęła się promiennie, a ten odwzajemnił uśmiech.
- witam pani sędzio – wydukał Sally
- witam, panie poruczniku – powiedziała pani sędzia podeszła do Sallyego i pocałowała go w policzek. – chodźmy zobaczyć tych podejrzanych – dodała wzięła go za rękę i razem odeszli w stronę sal gdzie leżeli podejrzani. Reszta odprowadziła ich wzrokiem, ledwo powstrzymując się od śmiechu.

****

- dzień dobry funkcjonariusz Levis i sierżant Cruz, możemy porozmawiac??
- Cruz?? Co tu robisz, coś się stało? – spytała kobieta wpuszczając ich do środka
- Och nie wiesz?? – spytała Cruz – chodzi o twojego mężą.
- Co z nim znowu??
- Nic nowego o to chodzi. Nic o nim nie wiemy zniknął, chyba że ty cos wiesz. Hymm??
- Nic nie wiem nie widziałam go od roku. Zostawił mnie i dzieci. Jestem sam
- Tak nieźle ci się wiedzie jak na samotna matkę z 3 dzieci i bez pracy. Skąd masz na wszystko pieniądze co??
- Ja.....
- Ja ci powiem skąd, twój mężuś ci przysyła, albo co gorsze jest tu z toba.
- Zgadzam się nie wygląda na zapłakaną mężatkę i matkę samotnie wychowującą dzieci
- Minął rok i pogodziłam się
- O tak to pięknie – zakpiła Cruz – to nie będziesz miała nic przeciwko temu, że przeszukamy mieszkanie, prawda. Kevin bądź łaskawy i zawołaj chłopców. A ot nakaz sądowy.
- Nie ma go tu. – warkneła kobieta
- Może i nie ma? Ale na pewno wiesz gdzie jest.
- Jestesmy! – zawołali policjanci
- O widzisz to starzy koledzi twojego męża. Maja wielką ochote coś zdemolować. A skoro maja na to zgodę prokuratora to na co czekać. – zapytała i skinela glową na chłopaków.
Po godzinie mieszkanie wyglądało jak po przejściu huraganu.
- pani sierżant, nic nie znaleźliśmy – powiedział jeden z policjantow
- och nie szkodzi. Znajdziemy cos następnym razem – powiedziała – miło było znów Cie spotkać. Przekaż Yoshiemu, że za nim tęsknimy – powiedziała – i lepiej niech się znajdzie. Idziemy panowie – zawołała w stronę kolegów i wszyscy wyszli z mieszkania, nawet nie patrząc za siebie.

****
- hej Faith nie idziesz do domu?? – spytała Cruz zaglądając do niej przez drzwi – już po 20.
- Wiesz co nie zostanę tutaj na noc, jakoś nie chcę wracać do pustego domu.
- Więc, zapraszam na pojednawczą kolacje do mnie i Bosca.
- No nie wiem
- Daj spokoj przeciez nie będziesz siedziec w pracy cała noc przez jakiegoś palanta. Idę się przebrać i czekam na dole za 10 min – powiedziała i nie czekając na odp wyszła z pokoju.

****
- dobranoc pani sierżant – powiedział Kevin
- dobranoc – odpowiedziała – i dziękuje za uratowanie przed upadkiem.
- Cała przyjemność po mojej stronie – odpowiedział – zawsze marzyłem, żeby być rycerzem na białym koniu – wyszczerzył zęby w uśmiechu.
- Dobra, dobra nie przeginaj, zmiataj do domu bo jutro dużo roboty. – pożegnała się i odwróciła do szafki wyjmując z niej swoje rzeczy. Już jest moja na 100% pomyślał sobie i wyszedł z komisariatu.

****

- hej Bosco włączasz tę muzykę czy nie?? Musimy jeszcze umyć podłogę – powiedział Ty – hej gdzie jesteś??
Ty wszedł do sypialni i zobaczył Bosca siedzącego z rozdziawioną buzią na kanapie i gapiącego się jak zahipnotyzowany w ekran.
- coś tam zobaczył – zaczął i urwał kiedy spojrzał w telewizor. – wow – powiedział
Bosco włączył jedną z kaset, a na niej nagrany był jakiś koncert. W tytule napisane było, że to konkurs między szkolny. Ale nie to ich tak przyciągnęło, na scenie przy mikrofonie stała dziewczyna w obcisłym topie i luźnych spodniach, z rozpuszczonymi długimi włosami. Tą dziewczyną był nie kto inny jak sama Cruz. Przemawiała w imieniu szkoły, a po chwili wyskoczyła na scenę razem z innymi dzieciakami i zaczęła tańczyć. A tańczyła świetnie.
Trudno się dziwić, ze nie minęło 5 minut, a i Davis siedział z rozdziawioną gębą na łózku i patrzył w telewizor.

****

- cieszę się ze się zdecydowałaś – powiedziała Cruz – zrobimy na obiad spagetthy.
- Super Bosco uwielbia spagetthy.
- Och nie, zapomnialam. Chłopaki robią remont, a to oznacza totalne spustoszenie
- Wiec co robimy?? – spytała zrezygnowana Yokas
- Pizza – odpowiedziały jednocześnie.
Godzinę puźniej wspinały się już po schodach go mieszkania, niosąc 2 wielkie pizze.
W całym bloku czuć było zapach farby. Ciekawa była ile już zrobili. Kiedy weszły do mieszkania były w lekkim szoku. Cale mieszkanie było wysprzątane, no może z wyjątkiem podłogi. Z sypialni dobiegały dzieki muzyki. Cruz i Yokas spojrzały na siebie i na palcach poszły w stronę sypialni. Kiedy zajrzały przez drzwi, zobaczyły komiczny widok. Dwoch mężczyzn ubranych w zielone koszule flanelowe i zielone ogrodniczki cale umazane farbą, siedzialo na kanapie i patrzyło w telewizor. Nagle uśmiech spełzł z ust Cruz. Raz jeszcze spojrzała w telewizor i zobaczyła co tak przykuło ich uwagę. Zagotowało się w niej od wściekłości i nienawiści. Jak mogli to oglądać, kto im pozwolił?? To była jej przeszłość o której chciała zapomnieć. A oni patrzyli na 16 letnią Cruz kręcącą tyłkiem przed obleśnymi kolesiami śliniącymi się na jej widok tak jak oni teraz. Miała ochotę wyrzucić telewizor przez okno albo zdzielić Bosca po twarzy. Hej opanuj się dziewczyno – upomniała się w myślach – nie możesz przez taką głupotę wszystkiego spieprzyć. Podeszła do Bosca i usiadła mu na kolanach przodem do niego
- hej kotku, bo ci oczy wyskoczą z orbit – zażartowała i pocałowała go w usta. Ręką namacała pilota i wyłączyła telewizor. – koniec pokazu. Gorąca pizza na stole.
- To było niesamowite – powiedział Ty – nieźle tańczysz
- Zamknij się Davis. – warknęła – a jeśli ktoś się dowie. Rozwalę was – powiedziała i uśmiechnęła się.
- Ja bardzo przepraszam, ale umówiłem się na kolacje z Sasha wiec spadam smacznego.
- Ok. papa – odpowiedzieli wszyscy – dziekuje za pomoc – odparł Bosco.
- Niema sprawy pa – powiedział Ty i wyszedł
Resztę wieczoru spędzili przy stole, jedząc, pijąc, śmiejąc się i rozmawiając. Bosco nie wieżył własnym oczom. Dwie najwazniejsze kobiety w jego życiu siedziały razem przy jednym stole i nie skakały sobie do gardeł. Super – pomyślał i niech tak zostanie. Kocham je obie a one mnie kochają. Będzie dobrze musi być – dodał i przyłączył się do rozmowy




CDN


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Scully
Kapitan



Dołączył: 15 Paź 2005
Posty: 1112
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Kozienice

PostWysłany: 06/06/07, 9:10 am    Temat postu:

Booże, jakie długie Very Happy Podoba mi się, jak zwykle Wink Dobra robota! Very Happy

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Cortez
Porucznik



Dołączył: 03 Maj 2006
Posty: 880
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Warszawa

PostWysłany: 06/06/07, 11:10 am    Temat postu:

długie Question a mnie sie wydawało ze krotkie Very Happy ale pisalam to przez dwa tygodnie bo jakos nie mialam weny. ale juz mi wrocila i teraz piszę juz kolejna częsc. wczoraj siedziałam do pierwszej bo wkoncu sie zebralam i napisalam do konca bo ile mozna pisac jedna czesc.

ciesze sie ze nadal Wam sie podoba i czytacie Very Happy


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Scully
Kapitan



Dołączył: 15 Paź 2005
Posty: 1112
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Kozienice

PostWysłany: 06/06/07, 2:49 pm    Temat postu:

Oj, można pisać dłuuugo jedną część, uwierz mi Wink przykładem jestem ja Laughing

Kinia czytamy, bo nam się podoba Very Happy Jest naprawdę super!


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Cruz
Szef Biura



Dołączył: 07 Gru 2005
Posty: 3297
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Ziemia-Europa-Polska-woj. kujawsko-pomorskie-Bydgoszcz

PostWysłany: 06/06/07, 4:47 pm    Temat postu:

No rzeczywiście bardzo, bardzo dłuuuugie, ale bardzo, bardzo fajne Very Happy Very Happy Very Happy Świetnie po prostu!!! Bosco&Cruz wymiatają, uwielbiam ich Very Happy Chociaż jakoś nie mogę sobie wyobrazić Cruz i Faith jako przyjaciółki to jednak fajny pomysł i super się czyta Very Happy Czekam na więcej (jak zwykle Wink).

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Cortez
Porucznik



Dołączył: 03 Maj 2006
Posty: 880
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Warszawa

PostWysłany: 06/06/10, 6:31 pm    Temat postu:

dobra naskrobałam cosik Very Happy
nie napisałam tyle co chciałam ale pomyslałam ze moze chcecie juz przeczytać kolejna częsc wiec wrzuce i napisze niedługo wiecej
wiec milego czytania Smile

Część czternasta

Tydzień później

- o Cruz super, że już jesteś – zawołał Sally widząc wchodzącą na posterunek policjantkę – chodź do mojego gabinetu. Musimy porozmawiać
- tak jasne, już idę – powiedziała wchodząc za Sallym po schodach i znikając wraz z nim za drzwiami.
- Jak ze sprawą Yoshiego? – spytał siadając za biurkiem – wiesz męczą mnie ci z wydziału wewnętrznego. Naglę zaczęło im zależeć na rozwiązaniu tej sprawy i to jak najszybciej.
- Rozesłaliśmy listy gończe, przeszukaliśmy cały dom i obserwujemy dom jego żony dzień i noc. Niestety na razie nic, ale w końcu coś się ruszyło, kilka osób widziało go w NY więc nie minie dużo czasu i dorwiemy drania.
- Ja myślę – powiedział
- Jeśli to wszystko, to lecę mamy trochę pracy.
- Jeszcze jedno. Muszę cie zasmucić, ale odebrali ci dwóch ludzi. Ponieważ Potter i Ford odchodzą na emeryturę.
- Super. Możesz zabrać Greena, to palant.
- I jego właśnie ci zabieram. Ale razem z nim idzie Santiago.
- Co ?! chyba żartujesz prawda?? Przecież Manny to mój partner
- Obecnie twoim partnerem jest Levis, i póki nie załatwicie sprawy Yoshiego tak zostanie, dobrze o tym wiesz.
- Ale jak możesz mi zabierać Mannyego??
- To tylko tymczasowe rozwiązanie. Levis wyjedzie Manny wróci. Ja ci to obiecuje ok.??
- Ok. Manny już wie??
- Nie zostawiłem to tobie.
- Ok. to lecę. Cześć
- Cześć


****

- Dzień dobry pani sierżant – powiedział Manny widząc wchodzącą do biura Cruz. Jego głos był jednak obojętny i jakiś zimny nie jak zawsze ciepły i pełen zainteresowania.
- Hej Manny musimy pogadać – zaczęła
- Nie mam teraz czasu bardzo przepraszam
- Słyszałeś o informacji
- Tak wiesz słyszałem, szkoda tylko, że nie od Ciebie. Ale cóż, może odeszła z ciebie cała odwaga, nawet na to, żeby wypowiedzieć takie proste zdanie.
- Manny przestań, przecież chyba ty nie myślisz, że to ja chciałam
- Nie ty?? A kto?? Jestem twoim partnerem, tylko ty możesz mnie oddać. A przepraszam teraz twoim partnerem jest Kevin.
- Kevin a co on ma z tym wspólnego?? On nie ma z tym – i urwała. A wiec to o to Mannemu chodzi. Jest po prostu zazdrosny. Dopiero teraz zdała sobie z tego sprawę. Faceci są jak dzieci – wiesz co Manny?? Nie sądziłam, że jesteś takim egoistą, myślisz tylko o sobie.
- O tak jasne, a ty myslisz o innych?? Jasne myślisz o sobie i o Kevinie prawda??
- Daj spokój zachowujesz się jak dziecko. Chyba nie myślisz, że wolę pracować z Kevinem niż z toba.
- Wiesz co?? Powiem ci tylko jedno uważaj na niego, bo jak cię już przeleci to nie będzie taki miły jak do tej pory. Hej a może ty wiesz czego on od ciebie chce i bardzo ci się to podoba?? Szkoda mi tylko Bosca, ze też związał się z taka kobieta jak ty. Naprawde
Nagle poczuł silny ból na twarzy, zachwiał się i opadł na stojące za nim łóżko. Oczy zaszły mu łzami. Kiedy je otworzył zobaczył przed sobą te piękne oczy, które teraz były pełne łez, a potem zobaczył jak wychodzi. Przyłożył rękę do piekącego policzka, jeszcze nigdy w życiu nie dostał od nikogo w twarz i jeszcze nigdy w życiu tak siebie nienawidził.

****

Cruz, wyszła z biura i poszła do łazienki. Usiadła na podłodze i rozpłakała się na dobre. Jak Manny mógł cos takiego powiedzieć?? Ufała mu powierzała najskrytsze sekrety, był dla niej jak brat. Dlaczego to zrobił?? Dobrze wiedziała co się dzieje na posterunku, że wszyscy śmieją się im za plecami. Robią zakłady kto pierwszy kogo zostawi. Nie obchodziło ich to. Kochali się i to się dla nich liczyło. A inni niech mówią co chcą. Ale to, że usłyszała cos takiego od Mannyego zabolało ją najbardziej. Spojrzała na swoją dłoń. Nadal była czerwona i piekła przypominając jej o tym co przed chwilą zrobiła. Nigdy nie spodziewała się, że zrani kogoś kogo kocha. Swojego najlepszego przyjaciela. Boże jak była głupia. Przecież to Manny, jemu mogła wybaczyć. Nie nieprawda, właśnie jemu nie mogła wybaczyć.
- pani sierżant, wszystko w porządku?? – spytał Levis wchodząc do łazienki
cholera znowu on, czemu zawsze musi się mieszać
- nic mi nie jest, cos się stało? To damska toaleta – odpowiedziała ocierając łzy wierzchem dłoni.
- Szukają pani porucznik Sallywan i detektyw Yokas. Podobno jest jakaś sprawa i ma się pani nią zając razem z panią detektyw.
- O Cruz tu jesteś – zawołał Sally – a Ty Levis co tu robisz?? To damska toaleta
- Ja tylko szukałem pani sierzant
- Świetnie, znalazłeś a teraz wracaj do roboty. Cruz ogarnij się trochę i lec Yokas czeka w samochodzie. No już raz raz. – powiedział i wyszedł, z biura. Cruz podniosła się z podłogi, poprawiła włosy i wyszła za Sallym.


****

- no jesteś w końcu – powiedziałam – hej co z Tobą wszystko ok.?? – dodałam gdy wreszcie odjechałyśmy
- och nic takiego – odpowiedziała.
Spojrzałam na nią i uśmiechnęłam się. Aż ją nosiło żeby mi powiedzieć co się stał.
- to przez Mannego – zaczęła. – ci faceci są jak dzieci. Obraził się bo Sally go przeniósł i on myśli, że to ja chciałam i uważa, że wolę pracować z Kevinem niż z Nim.
- A jak jest??
- Z czym?
- Wolisz pracować z Mannym czy z Kevinem
- No nie wiem. Manny jest taki ciepły, kochany, zawsze można z nim pogadać, przytulić się. Ale Kevin on jest trochę jak Bosco impulsywny pewny siebie. Nie pyta czy może chwycić za broń, po prostu to robi.
- Więc którego wolisz??
- A nie mogę mieć obydwóch?? Albo raczej wszystkich trzech?? Bosca na zawsze, a Mannego i Kevina w pracy??
- Och Ritza nie można mieć wszystkiego. Musisz cos wybrać
- Nie wiem nie mam zielonego pojęcia. Jedno wiem na pewno, że na 100% chcę tylko Bosca
- A co ci się stało w rekę?? – spytałam. Jej dłoń była cała czerwona.
- Och to nic. Co to za sprawa? Dokąd jedziemy. – zmieniła zręcznie temat. Ok. nie chce mówić nie będę zmuszać.
- Jakieś porachunki gangów, czyli to co zwykle. O już dojeżdżamy. To gdzieś tutaj.
- Hej Faith to nie jest nasz rewir
- Teraz już jest. Przejęliśmy go od 12. Nie radzili sobie, a my mamy lepszy wydział narkotykowy i do walki z przestępczością i super detektywów. – wyszczerzyła zęby w uśmiechu.
- o Boże, przecież to.
- 44 ulica podobno bez przerwy są tu jakieś strzelaniny itp.

****

- no cześć dziewczyny – przywitał Davis – trochę się spóźniłyście, ale ok. wszystko już zabezpieczone. mamy 4 rannych i 3 trupy. Monroe i Bosco zabrali już głownego podejżanego.
- Co tu się stało? – spytała Yokas
- Nie wiemy dokładnie. Chyba porachunki gangów. Holly i Kim zabrali do szpitala jedna ranną. Byłą w 9 miesiącu ciązy. Postrzelona w brzuch. Hej Cruz w porządku??
Cruz podeszła do leżącego na ziemi mężczyzny i spojrzała na jego ramię. Widniał na nim wielki wąż. Podeszła do drugiego i rozerwała mu bluzę na ramieniu. Tam nie było węża. Było cos o wiele gorszego. Feniks pożerający węża.
- cholera – zaklęła pod nosem.
- Co jes?? – spytała Yokas
- Widzisz ten tatuaż na ręku tamtego kolesia??
- Mówisz o tym wielkim wężu??
Tak to znak gangu. Z ust węza wychodzi niewielki napis 13. To nazwa ulicy która należy do tego gangu. Mówią na siebie „Snake”. A widzisz tatuaż tamtego faceta??
- tak. I szczerze mówiąc jest ładniejszy.
- Wiem – wymknęło się Cruz i niewyraźny uśmiech pojawił się na jej twarzy
- Co??
- A nie nic. Wiec wracając do tego tatuażu. – zręcznie zmieniła temat – to Fenix pożerający węża. A pod skrzydłami ptaka są dwie 4. Jedna pod prawym druga pod lewym skrzydłem. To numer ulicy 44. Tej na której właśnie jesteśmy. Gang nazywa się „Fenix”
- Zakon Fenixa?? – spytała Yokas uśmiechając się głupkowato
- Co?? – zapytała Cruz mrużąc oczy.
- Ach nic wiesz. Charlie pyta „Harrego Pottera” i tam było coś takiego. – odpowiedziała kiedy przechodziły koło kolejnych ofiar.
- Boże Faith to żenada – Cruz pokręciła z niedowierzaniem głową. – jeszcze mi powiedz, że to czytasz.
Ale nie doczekała się odpowiedzi, bo w tej samej chwili jeden z leżących na ziemi mężczyzn zerwał się złapał Cruz od tyłu za włosy i przyciągnął do siebie przykładając jej lufę do głowy.
- nie ruszajcie się bo ją rozwalę – krzyknął.
- Zostaw ją bo cię rozwalę – powiedziała Yokas.
- Hej Cruz, kopę lat co nie, tęskniłaś? – spytał cicho
- Boże David, pogięło Cię?? Puść mnie – powiedziała. Próbowała się wyszarpnąć ale nie miała tyle siły a on trzymał ją mocno.
- Powiedz swoim kumplom, żeby pozwolili nam odejść, a nic ci się nie stanie – powiedział przyciskając ją mocniej do siebie.
- Nie możesz mnie rozwalić. Po pierwsze bo jestem gliną, po drugie bo Raule by cie zabił
- Ja ciebie nie zabije, on to zrobi. Zabieram Cie do niego. – odsuńcie się wszyscy. Cruz idzie ze mną, jeśli ktoś będzie nas śledził rozwalę i ja i jego.
- Nigdzie nie pójdzisz sukinsynu – krzyknął Green
- Puść ja – zawołała Yokas
- Spokojnie Feith, on mi nic nie zrobi. Nie może mi nic zrobić. Bo sam zginie.
Po tych słowach zaczęli się wycofywać. David nadal trzymał ją mocno za szyje, ale opuścił już trochę pistolet.
- więc zostałaś psem tak?? – zapytał
- wiesz milej by mi się rozmawiało gdybyś mnie nie ciągnął za sobą i zabrał tę splówę.
- Nie puszczę cię dopóki nie znikniemy z oczu twoim kolegą z psiarni.
Cruz wraz z mężczyzną zniknęli w bocznej uliczce. David pchnął ja na ścianę i wycelował w nią pistoletem.
- hej Ritza poważnie mowiłem z tym tesknieniem.
- Ta wiem tylko wiesz, szkoda że bez wzajemności.
- A co masz kogoś??
- Owszem mam a tobie nic do tego. A zreszta nie ma już tu moich kumpli wiec możesz iść i mnie puścić.
Nagle rozległ się strzał. David zrobił dziwną minę i osunął się po ścianie na ziemię. Cruz spojrzała w stronę skąd dobiegły strzały. Green stał w swietle ulicy z wyciągniętą bronia.
- coś ty zrobił kretynie – zawołała Cruz podbiegając do Davida. – przecież powiedziałam, że nic mi nie zrobi. Hej Grace choć tu musisz mu pomóc on musi żyć.
Grace i Carlos już biegli w ich stronę.
- dostał w ramię, nic mu nie będzie zabieramy go do szpitala.
- jadę z wami.
- Nie możesz Cruz on chciał cię zabić – zawołała za nia Yokas
- Cholera. Chyba wam powiedziałam, że nie robi mi krzywdy. A ten kretyn musiał strzelić.
- Skąd moglismy mieć pewność, że cie nie zabije? – spytał Green
- Bo to mój brat cioteczny idioto, nie zabił by mnie. A po drugie to zwracaj się do mnie pani sierżant. – Krzyknęła i wsiadła wraz z Grace do karetki.
- Ritza, - wyjąkał David
- Cii, nic nie mów – wyszeptała
- Ta ofiara którą zabrali wcześniej, ta w ciąży to, to Reina – wyjąkał i stracił przytomność.


****
w tym samym czasie na posterunku.

- hej Yokas, już jesteście. A gdzie Cruz?? – spytał Sally
- pojechała do szpitala. green postrzelił jednego z gangsterów. Okazało się, że to jej brat cioteczny.
- Wow, fajnie. To choć ty, przesłuchamy świadka.
- Z tej strzelaniny??
- Tak Bosco z Monroe go przywieźli. Wiemy tylko tyle, że nazywa się Raul Ramirez. Nic wiecej nie powiedział. W ogóle nie chce gadać.


****


weszłam wraz z Sallym do pokoju przesłuchań. Na krześle skuty kajdankami siedział przystojny latynos. Mógł mieć z 28 lat nie wiecej.
- witam. Jestem detektyw Yokas.
Mężczyzna tylko spojrzał na mnie z pogardą i się nie odezwał.
- powie nam pan co się stało??
Znów nic. Tylko siedzi i patrzy z tym obleśnym wyrazem pogardy na twarzy.
- co jest nie umie pan mówić?? – warknęłam
- nie gadam z psami – prychnął pogardliwie, patrząc mi prosto w oczy.
- Chodźmy pani detektyw przyjdzie sierżant Cruz to ona z nim pogada. Na pewno zacznie mówić – powiedział Sally i uśmiechnął się do mnie
- Cruz?? – spytał chłopaka – Maritza Cruz??
- Owszem – powiedziałam – a co miał już pan okazję ją spotkać??
- O tak – powiedział z wyrazem dzikiej satysfakcji na twarzy – znam ją. Nawet bardzo dobrze. I wiecie co? Zmieniłem zdanie. Jednak z wami porozmawiam.
- Oo no proszę – powiedział Sally – czyżbyś bał się pani sierżant?
- Nie. Ja się nikogo nie boje. – powiedział z dumą – ale wiem o waszej pani sierżant takie rzeczy o jakich wy nie macie pojęcia.
- Nie będziemy rozmawiać o pani sierżant, tylko o twoim gangu.
- A kto powiedział, że ona nie ma z tym nic wspólnego?? – powiedział i zaśmiał sie głośno


CDN


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Cruz
Szef Biura



Dołączył: 07 Gru 2005
Posty: 3297
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Ziemia-Europa-Polska-woj. kujawsko-pomorskie-Bydgoszcz

PostWysłany: 06/06/11, 9:48 am    Temat postu:

Zajebiste Very Happy Bardzo mi się podoba Wink I ciekawie się akcja rozwija - Cruz i gang, świetne połączenie Very Happy Tylko biedny Manny... Ale w sumie zasłużył sobie na to, za to co powiedział... Jeszcze raz powiem, że super i czekam na więcej Very Happy

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
zoe
Oficer



Dołączył: 16 Paź 2005
Posty: 164
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: gangstaville

PostWysłany: 06/06/11, 11:28 am    Temat postu:

jestem chora i nie mam sily nawet na odwiedzanie kompa czy czytanie Sad ale obiecuje, ze jak tylko wyzdrowieje albo poczuje sie na silach to szybciutko nadrobie zaleglosci Smile a tak sie tu teraz pojaiwlam, zeby nie bylo, ze nie ma zainteresowania Razz

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Scully
Kapitan



Dołączył: 15 Paź 2005
Posty: 1112
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Kozienice

PostWysłany: 06/06/11, 2:24 pm    Temat postu:

Właśnie Cruz i gang świetne połączenie Wink Podoba mi się, jak zwykle świetna robota :d Oby tak dalej!

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Cortez
Porucznik



Dołączył: 03 Maj 2006
Posty: 880
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Warszawa

PostWysłany: 06/06/12, 1:47 am    Temat postu:

wielkie dzieki Very Happy
obiecuje, a raczej postaram sie, żeby bylo jeszcze lepiej a nie gorzej i juz niedlugo wrzuce następna częsc. Smile
Zoe dziekuje szegolnie i zycze szybkiego powrotu do zdrowia.

a tak sobie pomyslalam ze trzeba wymyslic jakas przeszlosc Cruz bo o innych to wiemy z serialu a o niej jakos tak nie bylo. wiec ja wymyslam Very Happy
pozdrawiam i jeszcze raz dzięks Smile


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Cortez
Porucznik



Dołączył: 03 Maj 2006
Posty: 880
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Warszawa

PostWysłany: 06/06/13, 1:07 am    Temat postu:

naskrobałam cosik Very Happy takie krótkie ale juz mi sie chce spac a rano do pracy wiec tyle na razie Smile
miłego czytania Laughing

Część piętnasta

- hej Grace – zawołała Cruz wpadając do szpitala – gdzie jest ta kobieta w ciąży która przywieźliście. – zapytała – ta ze strzelaniny – dodała widząc zdziwioną minę Grace
- a o tej mówisz – w końcu zajarzyła Grace – przewieźli ja na sale operacyjną – odbieraja poród i jednocześnie wyciągają kule.
- O Boże, ale przeżyje prawda??
- Jasne. To nic poważnego
- Dzięki Bogu.
- A co jakaś znajoma??
- Tak – powiedziała Cruz i uśmiechnęła się. – moja przyjaciółka
- Co ona tam robiła?? Biedna źle trafiła.
- Ona tam mieszka. Ja zresztą też tam mieszkałam
- Ty no co ty?? nie wieże
- To uwierz – powiedziała i poszła w stronę bloku operacyjnego


****

- co masz na myśli mówiąc, że Cruz ma z tym coś wspólnego?? – spytał Sally marszcząc brwi.
- Haha – zaśmiał się – czyli nic wam nie powiedziała o swojej przeszłości??
- Co to ma znaczyć?? – zapytałam
- Jak się zamkniecie to wam powiem ok. – powiedział a na jego twarzy cały czas gościł wyraz satysfakcji.
- Dobra mów – powiedział Sally i razem usiedliśmy na wprost niego.
- Wiec wy nic nie wiecie?? – zakpił – nie wiecie, że to właśnie Ritza założyła gang Fenixa.
- Co?? – zapytaliśmy jednocześnie
- Tak jak miała 7 lat. Założyła ten gang. To dzięki niej rozwinął się handel narkotykami i inne tego typu sprawy.
- Nie wieże – powiedziałam
- Nie wierzysz?? - spytał i sięgnął ręką w stronę ramienia – widzicie ten tatuaż?? To symbol naszego gangu.
- Ritza też go ma. Z dobrych źródeł wiem, że nie usunęła go. To dowód nie??
- Cruz nie ma tatuażu.
- hej chyba nie myślicie, że nosi go na ramieniu tak żeby wszyscy widzieli. Kobiety należące do naszego gangu mają tatuaż nad lewym pośladkiem. Sprawdźcie – powiedział
- dobra sprawdzę, masz to jak w banku – warknął Sally, nie lubił jak ktoś wiedział więcej od niego. Prawie jak Swersky.
- Ten tatuaż to był jej pomysł. Najpierw założyła grupę trzymającą władzę w szkole, a później powstał z tego gang. Ona nas wszystkiego nauczyła. Jak zdobyć i sprzedać prochy, jak zdobyć zaufanie i jak pozbyć się niewygodnych świadków. Zawsze potrafiła pozbyć się tych co stali jej na drodze. I zawsze z dobrym skutkiem dla niej
- Niewierze – powiedzieliśmy
- To uwieżcie – powiedział. – i pozdrówcie Ritze ode mnie. Powiedzcie jej że nadal ja kocham i tęsknię.
I to było ostatnie co powiedział więcej się nie odezwał.

****

- co z nią panie doktorze?? – spytała Cruz, gdy lekarz wyszedł z sali operacyjnej
- rodzina?? – spytał. Cruz skinęła głową – wszystko w porządku przewieźli ja na pooperacyjną
- a co z dzieckiem??
- Wszystko w porządku – uśmiechnął się – piękna i zdrowa dziewczynka
- Mogę do niej zajrzeć?? Reine mam na myśli – dodała widząc minę lekarza
- Tak, tylko nie na długo, bo jest zmęczona po operacji.


****

- wierzysz mu – spytał Sally wychodząc z pokoju przesłuchań
- nie wiem co mam myślec – powiedziałam – wiem tylko, że Cruz pochodzi z tamtej dzielnicy i zna tych ludzi. Jeden z członków gangu to jej brat cioteczny. Wiec..
- wiec co??
- Wiec nie wiem co mam myśleć – odparłam szczerze
- Poczekajmy, aż Cruz wróci i zobaczymy. Tak będzie najlepiej. – odparł Sally
- Masz racje. Pójdę napisać raport
- A ja poczekam przy telefonie.

****

- hej Reina kochanie – powiedziała czule Cruz podchodząc do swojej dawnej przyjaciółki
- Ritza?? – spytała słabym głosem – Ritza to ty??
- Tak – odpowiedziała tylko – gratuluje masz piękną córeczke
- Och wiedziałam, że będzie dziewczynka. Ma już nawet imię
- Tak?? Super a jakie?
- No jak to jakie? Takie jakie nosi najważniejsza i najukochańsza kobieta w moim życiu. Maritza
- Nie zasłużyłam na to – powiedziała Cruz – zostawiłam cię tam samą i zwiałam
- Ratowałaś siebie i Letty – odparła – a teraz jesteś policjantka? – zauważyła wskazując na odznakę zwisającą z szyi przyjaciółki
- A tak jestem sierżantem i dowodzę jednostką do walki z przestępczością i do walki z narkotykami
- Wow jestem pod wrażeniem. A jak Letty, skończyła już szkołę??
- Nie. Letty.
- Co Letty??
- Ona nie żyje. Przedawkowała niestety. – westchnęła Cruz – ale nie mówmy o tym. Jak ty się czujesz??
- Super, biorąc pod uwagę, że oberwałam i nie pamiętam porodu to super.
- Przepraszam ale musi już pani isc – powiedział lekarz wchodząc do sali – pacjentka musi wychodzić
- Ok. już idę – powiedziała Cruz i wstała z krzesła – pa skarbie pożegnała się
- Hej Ritza – Reina złapała ja za ręke
- Tak??
- Pamiętaj, że cię Kocham
- Ja ciebie też – ucałowały się i Cruz wyszła z sali

****

- hej Cruz dobrze, że już jesteś – powiedział Sally – jak ci co są w szpitalu??
- Dobrze. Reina, ee znaczy ta kobieta którą przywieźli w dziewiątym miesiącu ciąży i z raną postrzałową brzucha, żyje. Urodziła i ma się dobrze.
- A ten co ci groził??
- To mój kuzyn David. Nic by mi nie zrobił. A on też czuje się dobrze. A co do Greena powinien nauczyć się słuchać przelożonych. Jak mówię nie strzelać to znaczy niestrzelać.
- Ok. przekaże mu to na pewno. Może w końcu się go pozbędziemy – dodał z wyrazem triumfu na twarzy
- Było by super – potwierdziła Cruz – ok. idę napisać raport.
- Ja piszę raport – powiedziała Yokas schodząc po schodach.
- Acha to ja napiszę o tych ze szpitala
- Nie zrobisz to później. Teraz chcę, żebyś przesłuchała podejrzanego – powiedział Sally patrząc uważnie na Cruz
- Podejrzanego? Z tej strzelaniny??
Sally tylko skinął głową.
- dlaczego ja? To chyba twój obowiązek
- jasne, ze mój, ale koleś z nikim nie chce gadać. W ogóle się nie odzywa. Wiec pomyślałem, że tobie na pewno uda się coś z niego wyciągnąć.
- No dobra mogę spróbować. Kto to taki??
- Nazywa się Raul Ramirez. – powiedział nadal przyglądając się jej uważnie. Ale Cruz nie wykazała nawet najmniejszego zainteresowania. Skinęła tylko głową wzięła dokumenty i poszła w stronę pokoju przesłuchań. Sally i Yokas wymienili zaniepokojone spojrzenia i poszli za nią. Weszli jednak w inne drzwi i przez lustro weneckie obserwowali co się działo w pokoju przesluchań.

****

- Raul Ramirez, zgadza się?? – spytała Cruz patrząc na mężczyznę siedzącego naprzeciw niej. – ja jestem sierżant Cruz. Zadam panu teraz kilka pytań i radzę odpowiedzieć, bo przestanę być miła. – dodała
- Witaj Ritza, tęskniłem za tobą wiesz??
- Chyba mnie pan nie zrozumiał, ja zadaje pytania a pan nie odzywa się nie pytany czy to jasne??
- Kurwa Cruz przestań pieprzyć ok.?? powiedziałem im. Wiec nie masz co ściemniać
- Co powiedziałeś i komu?? – spytała Cruz
- Twoim kumplom, tym z za lustra – powiedział wskazując ręką w stronę szklanej szyby – i powiedziałem, że jesteś członkie Fenixa
- Ok. fajnie wiesz co?? Chciałam być miła, traktować cię jak porządnego obywatela ale jak tak chcesz grac to proszę bardzo. – wycedziła przez zaciśnięte zęby
Raul uśmiechnął się szeroko. Wiedział, że trafił w czuły punkt. Wiedział, że chciała ukryć swoją przeszłość, ale na razie ma przewage i nie zamierza jej sracić.
- Dobra wiec co się tam stało?? Kto zaczął tym razem wy czy snakesi??
- Czemu musimy o tym gadać?? Nie lepiej porozmawiac o nas??
- Kurwa Raul – wrzasnęła – masz odpowiadać na pytania. Nie ma żadnych nas jasne??
- Dobra już dobra – powiedział lekko zdziwiony. Teraz już rozumiał czemu straszyli aresztantów sierżant Cruz. Bo to nie była już ta układna i posłuszna Ritza która robiła wszystko co on jej kazał nawet jak nie miała na to ochoty. To była nowa twarda i nieugięta pani sierżant. I naprawdę zaczynał się jej bać.
- Więc jak było?? – powtórzyła pytanie
- Sama dobrze wiesz – odparł ale już z wiekszym szacunkiem – weszli na nasze terytorium o jeden raz za dużo. Zaczęliśmy się kłócić, no i oni wyciągnęli spluwy i zaczęło się. Tak po prostu.
- Tak po prostu?? – Cruz podeszła do niego bliżej. – czy ty choć czasem używasz mózgu?? Wiesz ze David i Reina leżą w szpitalu?? A Kevin, Jonathan i Hose nieżyja??
- Weszli na nasz teren musimy walczyć o swoje. A wszyscy wiedzą co im grozi wiec są gotowi na każdą ewentualność
- Ty kretynie – wrzasnęła i złapała go za włosy – Reina była w ciąży mogła stracić dziecko zginąć o tym nie pomyślałeś??
- Weszli na nasz teren – powtarzał uparcie
- Och skończ z tym. Chyba zapomniałeś, że sam ich tam wpuściłeś jak byliśmy w szkole. Ja ich wyrzuciłam, ale ty chciałeś z nimi handlować. Wiec to twoja wina. Ale Reina nic nie zawiniła.
- Dobra sorry ok.?? nawaliłam. Zresztą i tak odda to dziecko. Nie będzie wychowywać tego bachora
- Ze co??
- To ona ci nie powiedziała?? To dziecko jej i Neita – powiedział ze wściekłą miną – tak tego Neita z Snake – dodał widząc minę Cruz
- Wiesz co?? Neit tez nie żyje, a Reina wychowa to dziecko i ty jej nie przeszkodzisz, bo postaram się żebyś nie wyszedł z pierdla.
- Nie zrobisz mi tego, jesteśmy jak rodzina – powiedział z nutką paniki w głosie.
- Owszem zrobię, a to ze Reina jest moją przyjaciółka nie czyni cie mojaja rodzina
Kurcze pomyślał Raul wiedział ze nie ma już szansy by ja udobruchać. Pujdzie siedzieć, chyba że. Tak szantaż to dobra rzecz – pomyślał i uśmiech znow zagościł na jego twarzy.
- hej Ritza a co u Letty?? – zaczął – za nią też się stęskniłem
- o co ci do tego?? – warknęłą – Letty nie żyje – wyżuciła z siebie.
Wcale nie zamierzała mu tego mówic ale jakoś tak samo jej się wyrwało. Nigdy nie potrafiła mu odmówić i teraz robiła wszystko, wszystko, żeby znów nie wpaść w jego sidła. Kiedy skończyła 18 lat udało jej się z tych sideł zaborczej miłości wyrwać. I przysięgła sobie, że wiecej w nie, nie wpadnie.
- och przykro mi – powiedział, ale nie było mu przykro – bo pomyślałem, że jak cie teraz zanlazłem to wypróbuje która z was jest lepsza.
- O czym ty mowisz??
- O tym, że twoja siostra lubiła prochy. Wiedziałaś?? A ze cienko z kasą to płaciła sobą – powiedział i od razu pożałował swoich słów, kiedy wylądował na podłodze i przyjmował cios za ciosem.

****

- Cruz przestań – zawołałam wpadając do pokoju i wraz z Sallym ściągając ja z więźnia
Podnieśliśmy ja z podłogi. Boże miała twarz całą zalaną łzami. Nie dziwie się tez bym płakała i też bym dała w mordę temu frajerowi za to co powiedział.
- koniec przesłuchania – powiedział Sally – Tomson zaprowadz więźnia do celi – dodał do policjanta stojącego w drzwiach.
Policjant wyprowadził Raula. I zamknął drzwi. Cruz spojrzała na Sallyego przepraszającym wzrokiem
- przepraszam szefie, ale poniosło mnie. Wiem ze nie powinnam ale
- nic się nie stało. – powiedział – mam tylko nadzieje ze nas nie pozwie
- nie, na pewno nic nam nie zrobi
- no więc Cruz –powiedział i spojrzał na nią z ukosa – chyba czas na parę wyjaśnień co?? – spytał
- jasne – powiedziała Cruz – tylko daj mi trochę odsapnąć co?? Napiję się kawy i powiem ci wszystko – dodała
- żartujesz – zawołałam na nią – nie wolno pić ci kawy masz tu sok – powiedziałam i podałam jej kubek soku. wzięła go trzęsącą się ręką i skinęłą głową w podziękowaniu. Szczerze mówiąc Ritza wyglądała jak siedem nieszczęść. Oczy zapuchnięte, blada zapłakana z przekrzywionymi ciuchami. Było mi jej szkoda. Ja tez bym chciała zapomnieć swoją przeszłość ale nie zawsze mogę. Moje wspomnienia też wracają, a coś widzę, że jej są dużo gorsze. Usiadłam naprzeciw niej obok Sallyego. Cruz zajęła miejsce dla przesłuchiwanych. Spojrzała na nas i rozpłakała się jak małe dziecko.


CDN


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Cruz
Szef Biura



Dołączył: 07 Gru 2005
Posty: 3297
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Ziemia-Europa-Polska-woj. kujawsko-pomorskie-Bydgoszcz

PostWysłany: 06/06/13, 7:26 am    Temat postu:

Zajebiste Very Happy
A ten Raul - co za kretyn!!! Zabiłabym go na miejscu!!! I bardzo dobrze, że Cruz mu wpieprzyła Very Happy
A gdzie Bosco??? Wink
Czekam z niecierpliwością na kolejną część (jak zwykle zresztą) Very Happy


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Wyświetl posty z ostatnich:   
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum Third Watch - Brygada Ratunkowa Strona Główna -> FanFiction Wszystkie czasy w strefie EET (Europa)
Idź do strony Poprzedni  1, 2, 3, 4, 5, 6 ... 9, 10, 11  Następny
Strona 5 z 11

 
Skocz do:  
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach


fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001, 2005 phpBB Group
gBlue v1.3 // Theme created by Sopel & Programosy
Regulamin