Forum Third Watch - Brygada Ratunkowa Strona Główna

 Opowiadanie
Idź do strony Poprzedni  1, 2, 3 ... 5, 6, 7 ... 9, 10, 11  Następny
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu
Autor Wiadomość
Cortez
Porucznik



Dołączył: 03 Maj 2006
Posty: 880
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Warszawa

PostWysłany: 06/06/13, 11:13 am    Temat postu:

Raul dawna nieszczęliwa miłośc Cruz. zawsze byl kretynem. ale milosc jest ślepa.
a o Bosco jakoś mi sie zapomniało, chyba za bardzo wczułam sie w wontek przeszłosci Cruz i tak jakos wyszlo ale obiecuje ze nadrobie i w nastepnej juz bedzie duzo o Bosco Very Happy


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Scully
Kapitan



Dołączył: 15 Paź 2005
Posty: 1112
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Kozienice

PostWysłany: 06/06/13, 2:42 pm    Temat postu:

Raul jaki koleś Very HappyVery Happy Ja bym na miejscy Cruz normalnie go zabiła Wink Świetna część Very Happy

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Cortez
Porucznik



Dołączył: 03 Maj 2006
Posty: 880
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Warszawa

PostWysłany: 06/06/13, 6:43 pm    Temat postu:

i pewnie by go zabila gdyby nie Yokas i Sally Twisted Evil tez bym takiemu dowalila gdyby cos takiego powiedzial o mijej siostrze. Evil or Very Mad

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Cortez
Porucznik



Dołączył: 03 Maj 2006
Posty: 880
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Warszawa

PostWysłany: 06/06/13, 11:46 pm    Temat postu:

i znów cosik naskrobałam przed snem Very Happy miało być dłuższe ale trudno sie pisze z zamknietymi oczami bo prawie usypiam wiec niestety tylko tyle ale odrobie Very Happy miłego czytania
a i jeszcze obiecałam Bosco wiec jest Very Happy

Część szesnasta

- to zacznijmy od tego co się wydarzyło dzisiaj – przerwał milczenie Sally.
- Zwykłe porachunki gangów – powiedziałam – tak mi się przynajmniej wydaje – dodałam i spojrzałam na Cruz. – mam racje?? – ona jednak tylko skinęła głową i nic nie powiedziała. Wyglądała jakby była w jakimś transie.
- Cruz odezwij się w koncu – powiedział Sally – nie chce cie ciągnąć za język
- Co chcesz wiedziec?? – spytała w końcu
- powiedz kiedy powstał gang i co ty masz z tym wspólnego - powiedział
- powstał chyba jak miałam 10 lat czyli 18 lat temu. Z początku nie był gangiem. Ponieważ byłam przewodnicząca szkoły chciałam żeby w szkole był porządek. Założyłam grupę która miała tego porządku pilnować. Byłam w niej ja jako przewodnicząca oraz Reina, Raul i Michale jako moi pomocnicy. Najpierw we czworo później grupa powiększyła się o przyjaciół Raula i moich podopiecznych z zespołu w którym śpiewałam i tańczyła. W tym czasie w szkole panoszyli się członkowie gangu Snake’a. handlowali prochami wyłudzali kasę od dzieciaków i siali postrach. Zrobiłam wszystko co w mojej mocy by się ich pozbyć. I udało mi się, tylko, ze tak kolorowo było tylko przez 3 lata. Bo nim się zorientowałam Raul przejął kontrolę nad grupa. Za moimi plecami dogadał się ze Snake’ami, brał od nich prochy i sprzedawał dzieciakom. Z początku było fajnie ludzie nas szanowali, później już się nas bali. A jak cos szło nie tak to zawsze ja musiałam wszystkich kryc i wyciągać z kłopotu. Później ja stamtąd zwiałam i nie wiem co się działo. To tyle chciałam, żeby było dobrze a wszystko spieprzyłam. Pozwoliłam, żeby strach mną rządził.
- Strach?? – spytałam patrząc na nią ze zdziwieniem. Nie sądziłam, że Cruz się czegoś bała
- Tak strach. Bałam się przeciwstawić Raulowi, wolałam podkulić ogon i wykonywać jego polecenia, niż stanąć naprzeciw niego i powiedzieć „nie”.
- No to teraz się wyżyłaś co ?? – stwierdziłam i uśmiechnęłam się do niej przyjaźnie. Cruz wyszczerzyła zęby w uśmiechu. Choć na chwilę zapomniała o smutku.
- Nie czas na żarty dziwczyny – upomniał nas Sally. – skoro Raul i Snake współpracowali to skąd ta strzelanina.
- Och bo Snake’om szybko się znudziło i sami chcieli chandlować, i tak się zaczeło i trwa jak widzicie do dziś. Reina chciała to powstrzymać. Zaczęła się spotykać z Neitem ze Snake’ow ale widzicie jak się to skończyło?? Neit nie żyje Reina leży postrzelona w szpitalu. Jestem skłonna stwierdzić ze za postrzelenie Reiny odpowiada Raul.
- Ale przecież ona tez jest z gangu. – zauważyłam
- Owszem, i do tego jego przyrodnią siostrą. Mieli wspólnego ojca. Po śmierci jej matki rodzice Raula wzięli ja da siebie. Ale wracając do dziecka, to dziecko było niechciane przez Raula bo ojcem był wróg. Wykorzystał okazje i jak nikt nie widział strzelił do Reiny tak żeby jej nie zabić ale zabić dziecko
- Ale co on ma do tego??
- Po pierwsze Raul nie bał się poświęcać członków gangu dla dobra sprawy od kiedy skończyłam 10 lat z gangu w niewyjaśnionych okolicznościach zginęło co najmniej 6 osób. A po drugie nic nie działo się wbrew Raulowi jak ktoś się sprzeciwił obrywał.
- Czy on ciebie? – zaczęłam, ale Cruz już wiedziała o co chcę spytać
- Czy mnie kiedyś skrzywdził?? Nie nigdy nie podniósł na mnie ręki, bo naprawdę mnie kochał. Za to jak go kiedyś zdradziłam, bo zakochałam się w innym mężczyźnie to jego skatowali prawie na śmierć. Nie wiem co się z nim później stało. Bo pilnował mnie bym go nie odwiedzała w szpitalu. Byłam u niego tylko raz. Raul Powinien ukarać mnie a omało nie zabił niewinnego człowieka. Policja oczywiście nic nie zrobiła bo siedziała u nich w kieszeni. Pochodziliśmy z bogatych rodzin jak na tamtą dzielnicę.
- Ok. to jeszcze pozostaje kwestia tatuażu – powiedział Sally – masz go??
- Czy mam? Jasne. Jako pierwsza zrobiłam sobie tatuaż. Na początku przedstawiał tylko fenixa, ale gdy rozpoczęłam walkę ze Snake’ami dorobiłam węża. I teraz jest Fenix pożerający wężą. Reinie strasznie się ten tatuaż podobał i spytała czy też może taki mieć. Ponieważ była moją najlepszą przyjaciółką zgodziłam się i nawet zrobiła go w tym samym miejscu co ja. Raul i Michael też sobie zrobili tylko większe i na ramieniu. I nim się skapowałam wszyscy członkowie takie mieli. Później jak władzę przejął Raul zawłaszczył sobie prawo do ulicy 44 i każdy z nas musiał dorobić pod skrzydłami dwie 4.
- Dlaczego wiec go nigdy nie widziałem??
- Bo jest niewidoczny jak jestem ubrana, chociaż Bosco też go nie widział nigdy.
- Pokaż – powiedział Sally
- Co chyba żartujesz ? – spytałam ale kiedy zobaczyła jego spojrzenie zrozumiała ze nie żartuje. Podniosła się z krzesła i odwróciła tyłem do nas. Poczym podsunęła bluzkę do góry i opuściła spodnie tak żeby widać było część pośladkow. I faktycznie tuż nad prawym pośladkiem widniał nieduży tatuaż i wyglądał dokładnie tak jak go opisała. Tyle, że nie powiedziała, że jest taki piękny i ja bym się takiego nie pozbyła. – wystarczy – spytała przez zaciśnięte zęby.
- Tak wystarczy to wszystko dziekuje, tylko, że – zaczął Sally ale zawachał się.
Ale Cruz chyba wiedziała o co chodzi. Powoli bardzo powoli sięgnęła do szyi i ściągnęła odznakę, poczym wyciągnęła broń. To wszystko z wyrazem bólu na twarzy położyła na stole i przesunęła w stronę Sally’ego. Wstała szybko i chciała wyjść, jakby się bała, ze jeśli dłużej tam zostanie zabierze te rzeczy z powrotem.
- co ty robisz – spytałam patrząc ze zdziwieniem to na nią to na Sally’ego
- jak to co jestem zamieszana w tę sprawę wiec porucznik musi mnie odsunąć do odwołania – powiedziała.
Sally wstał wziął do ręki jej odznakę i pistolet i przyglądał im się chwile
- takie są przepisy – dodała Cruz.
Teraz Sally spojrzał na nią. Patrzył tak przez dłuższą chwilę to na nią to na jej odznakę.
- a od kiedy liczysz się z przepisami – spytał w końcu uśmiechnął się ciepło i oddał jej to co do niej należało.
- Mówisz poważnie??
- Tak to co się wydarzyło to przeszłość a teraz nie masz z tym nic wspólnego wiec pracujesz normalnie. Nie dostaniesz wolnego – zażartował
- Och Sally dziękuje – powiedziała i rzuciła mu się na szyje. Tego już nie mogłam wytrzymać i parsknęłam śmiechem, a jeszcze bardziej śmiałam się z miny Ritzy i Sallyego.
- Chodźmy stąd – powiedziałam. Chwyciła Ritze za rękę i wyciągnęłam z pokoju przesłuchań

****
Bosco i Monroe wysiedli z samochodu pod komisariatem i skierowali się w stronę drzwi. Obydwoje byli wykończeni. Po odwiezieni głównego podejrzanego na komisariat musieli wrócić na miejsce zajścia i przesłuchać świadków. Trochę to trwało bo nie każdy chciał gadać i trzeba było ciągnąc za język. On osobiście najchętniej by im wszystkim dokopał ale Monroe nie pozwoliła i był miły. Teraz tylko chciał zabrac Ritze o domu i iść spać ale i tak wiedział że przed snem odzyska siły na coś o wiele przyjemniejszego.
- o Santiago cześć – zawołał Bosco – widziałeś Cruz??
- Nie – odpowiedział i spojrzał na Bosca z politowaniem – ale wiesz co?? Współczuje Ci.
- Mnie dlaczego?? – spytał zdziwiony Bosco
- Wiesz gangi prochy i sex to ostatnio specjalność twojej dziewczyny
- O czym ty mówisz??
- Tylko uważaj, bo jeszcze ci jakaś mafia wejdzie na głowę
- Santiago kurwa możesz jaśniej??
- Niech Cruz ci powie – powiedział z kpiącym uśmiechem i odszedł
Nie wiedział czemu to powiedział, nie chciał upokorzyć Cruz bardziej niż już ją upokorzył. Nadal pamiętał ten policzek który mu wymierzyła. Na samo wspomnienie poczuł to samo pieczenie co wtedy. Nie chciał je ranić, ale Boże musi o niej zapomnieć, przecież ma Jennifer, którą kocha, a raczej kochał bo teraz kocha Cruz. Gdyby nie to, że Jenn jest z nim w ciąży to pewnie by ją zostawił i gdyby tylko miał pewność, że Ritza coś do niego czuje. Wiedział ze miedzy nia a Levisem do niczego nie doszło ani nie dojdzie, ale przyjął tę gorszą formę obrony czyli atak. A teraz? Co to było, atak na Bosca. Może ja zostawi jak się dowie o gangu i o tym, że ona go założyła. Dowiedział się o tym od jakiegoś więźnia podobno byłego faceta Cruz. Zresztą to komisariat tu wszystko szybko się roznosi. Myślisz, że nikt o niczym nie wie a tak naprawdę wiedzą wszyscy łącznie z aresztantami. I nawet cieszył się ze go przenieśli, przynajmniej nie będzie musiał cierpieć patrząc codziennie na osobę którą chce mieć ale nie może. No cóż w ostateczności może skorzystać z porad Kevina i po prostu Ritze poderwać. Ale teraz o tym nie będzie myśleć, koniec, będzie myśleć o Jenn i dziecku i o nikim innym. I choć wiedział, że to nie będzie łatwe wsiadł do samochodu i pojechał do domu.

****
- hej Davis co się dzieje widziałeś Cruz?? – spytał Bosco wchodząc na komisariat.
- Jasne że widziałem jest z Yokas i Sallym w pokoju przesłuchań, nie wiem dokładnie co się dzieje myślę, że sama najlepiej ci to opowie. Bo to co słyszałem to tylko plotki
- Dzięki – odparł Bosco
- Cześć Skarbie – powiedziała Sasha i pocałowała czule Davia – dużo masz jeszcze roboty??
- Nie zaraz kończe i lecimy do domku. Poczekasz??
- Jasnę. Pójdę się przebrać – cmoknęła go w policzek i zniknęła za drzwiami szatni.

****
- och Bosco cześć – powiedziały dziewczyny. Wyglądały na zadowolone. Ale gdy zobaczyły jego minę uśmiech spełzł im z twarzy.
- Skarbie cos się stało?? – spytała Ritza podchodząc bliżej do Bosca
- Ty mi powiedz – powiedział – spotkałem Mannego. Mówił jakieś dziwne rzeczy. O gangu o prochach i o sexie. A na koniec dodał coś o mafi. O co cho??
- Yhhh – westchnęła Cruz – chodź przejdziemy się – powiedziała wzięła go pod rękę i razem opuścili komisariat.
Po chwili Cruz wróciła.
- hej Feith masz klucze – powiedziała i rzuciła w stronę koleżanki pęk kluczy – chyba musisz jakoś dostać się do domu nie?? – dodała
- no tak dzięki – zawołała Yokas – i powodzenia dodała kiedy Cruz odwróciła się do wyścia. Ta tylko odmachała jej ręką na pożegnanie i zniknęła za drzwiami.

****
- dobra to co tym razem przeskrobałaś?? – spytał Bosco ojcowskim tonem, kiedy szli przez park. Postanowili wrócić do domu na piechotę, była ładna pogoda i lepiej się rozmawiało idąc. Zresztą dawno nigdzie nie byli razem i ten spacer pozwalał im się trochę oderwać, no może gdyby nie ta rozmowa.
- Pamiętasz jak opowiadałam ci o swojej przeszłości??
- Jasne, nie mógł bym zapomnieć
- No wiec prawda jest taka, że to nie do końca była prawda.
- Co proszę??
- Znaczy nie powiedziałam ci wszystkiego
- Na przykład??
- Na przykład tego, że grupa którą stworzyłam przerodziła się w gang, ten gang którego członków miałeś dzisiaj okazje zgarnąć. I że oni handlowali prochami pod moim nosem a ja nic nie robiłam. – zaczęła tłumaczyć. Boże jeszcze nigdy nie tłumaczyła się żadnemu facetowi, ale chciała, żeby wiedział ze nie ma przed nim tajemnic i, że powie mu wszystko.
- Wow no to nieźle, ale ty nie miałaś z tym nic wspólnego prawda?? No poza tym, że byłaś członkiem tego gangu??
- Chciałam wprowadzić porządek, a otworzyłam im tylko furtke, a raczej bramę do samowolki.
- A o co chodziło Santiago z tym sexem??
- Och – Cruz pokręciła głową – bo on sobie ubzdurał, że ja i Kevin mamy romans. Ale nie mamy – dodała szybko widząc minę Bosca – a co do tej mafii to też trochę przegiął – uprzedziła następne pytanie. Bosco jednak wciąż patrzył na nią uważnie. Wiedziała dlaczego, zastanawia się czemu Manny ubzdurał sobie coś takiego. Pewnie myśli ze miał powód. Zatrzymała się i popatrzyła na Bosca
- Bosco naprawdę, cie nie zdradziłam. Nawet mi to przez myśl nie przeszło. Nie chcę znów cię stracić. Wierzysz mi?? – spytała i spojrzała mu głęboko w oczy. Ale nie musiał odpowiadać. Wyczytała odpowiedz z jego oczu i wiedziała ze wieży i że też nie chce jej stracić.
- Tak – odpowiedział i złożył na jej ustach długi i namiętny pocałunek, który spowodował, że cały świat wywrócił jej się do gory nogami. Kiedy w końcu odkleili się od siebie nie mogli przestać się uśmiechać. I tak objęci i uśmiechnięci wracali do domu, śmiejąc się i rozmawiając jak prawdziwi zakochani. Obydwoje wiedzieli ze nie maja czego żałować. Kochali się i nic ani nikt tej miłości nie zniszczy. Właśnie umocnili fundamenty swojego związki tak mocne, że nie rozwalą ich żadne pomówienia ani wspomnienia z przeszłości. I jeszcze jednego Ritza była pewna, że już nigdy nie przyśnią jej się koszmarne wspomnienia bo jest przy niej Bosco, który będzie dla niej tarczą a ona dla niego.


CDN


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Cruz
Szef Biura



Dołączył: 07 Gru 2005
Posty: 3297
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Ziemia-Europa-Polska-woj. kujawsko-pomorskie-Bydgoszcz

PostWysłany: 06/06/14, 8:11 am    Temat postu:

OMG, świetne!!!! Przede wszystkim tak:
1. To jak Cruz pokazywała tatuaż - zabójcze Laughing I to jak Sully pozwolił jej jednak pracować - super.
2. Tekst Santiago o prochach, gangach i seksie - po prostu full wypas Very Happy Ale biedny Manny... Jak zwykle nieszczęśliwie zakochany w Cruz... Ale tak było też chyba w serialu... więc jak najbardziej na miejscu Wink
3. Rozmowa Bosco i Cruz na końcu - przesłodka i przeurocza Wink Po prostu świetne Very Happy I to jak Cruz go zapewniła, że go nie zdradziła, a on jej uwierzył i w ogóle się nie wkurzył o tą jej porypaną przeszłość - SUPER Very Happy
W ogóle zajebisty fick!!!!
Czekam na więcej Very Happy


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Scully
Kapitan



Dołączył: 15 Paź 2005
Posty: 1112
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Kozienice

PostWysłany: 06/06/14, 1:31 pm    Temat postu:

Tak, ta akcja z tatuażem jest genialna Very HappyVery Happy Świetne jak zawsze! I jak zwykle czekam na więcej Wink

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Cortez
Porucznik



Dołączył: 03 Maj 2006
Posty: 880
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Warszawa

PostWysłany: 06/06/14, 5:17 pm    Temat postu:

och God jak nie zatrace sie dzis w meczu to cos napisze bo mam natłok mysli Very Happy ciągle cos nowego mi przychodzi do glowy Smile

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Cortez
Porucznik



Dołączył: 03 Maj 2006
Posty: 880
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Warszawa

PostWysłany: 06/06/16, 1:20 am    Temat postu:

ok naskrobałam cosik. tak krótka dzisiaj część ale nie mialam sily pisać wiecej Very Happy czekam na komętarze mysle ze sie spodoba Very Happy
no to lecimy z tym koksem


Część siedemnasta

Dochodziła godzina pierwsza w nocy kiedy zatrzymałam samochód pod domem Cruz. Wysiadłam i spojrzałam do góry. W mieszkaniu było ciemno. Wspięłam się na górę po schodach byłam kompletnie wykończona. Cała drogę zastanawiała się jak Cruz poszła rozmowa. Były dwa wyjścia, albo Bosco znów postąpił jak kretyn i Cruz siedzi teraz w tych ciemnościach sama i płacze, albo miłość zwyciężyła i siedzą tam razem a raczej wcale nie siedzą. Uśmiechnęłą się pod nosem i otworzyłam najciszej jak umiałam drzwi. Spojrzałam do środka panowała tam cisza i spokój. Zamknęłam drzwi i od razu tego pożałowałam, bo zrobiło się tak ciemno, że nie widziałam nawet czubka swojego nosa. Trudno nie będę zapalać światła bo ich pobudzę. Cóż muszę jakoś dotrzeć do kuchni i się nie zabić.
- Auć – mruknęłam pod nosem kiedy się potknęłam. Podniosłam to o co się potknęłam i stwierdziłam, że to Kurtka Bosco. Och naprawdę on nigdy nie potrafił po sobie sprzątać. Zarzuciła bluzę przez ramie i poszła dalej.
- Cholera – zaklęłam, znów się o coś podknęłam. Tym razem były to spodnie Cruz. Zaśmiałam się, czyli jednak się pogodzili o czym świadczą te ciuchy. Teraz przynajmniej wiem ze na drodze muszę uważać na inne części ubioru. Ale nim to zdążyłam zrobić następny krok leżałam już wyciągnięta jak długa na ziemi – kurwa mać – zaklęłam próbując podnieść się z ziemi. Nie mogłam bo zaplątałam się w czyjeś spodnie. – kurwa, kurwa, kurwa – wściekłam się.
Nagle w mieszkaniu zrobiło się tak jasno, że musiałam zamknąć oczy bo mnie oślepiało. Kiedy otworzyłam oczy rozejrzałam się po mieszkaniu. W drzwiach sypialni stała Cruz ubrana tylko w męską koszulę i patrzyła na mnie ze zdziwieniem.
- coś ty Feith piłaś – spytała patrząc jak próbuje wyplątać się ze jej i Bosca spodni.
- Bardzo śmieszne – warknęłam na nią
- To czemu leżysz na podłodze – spytała
- hym pomyślmy?? Może potknęłam się o wasze ciuchy co?? –co ona ślepa czy jaja sobie robi??
- Nie mogłaś zapalić światła?? – spytała dławiąc się ze śmiechu
- Po pierwsze to wcale nie jest śmieszne po drugie nie chciałam was budzić a po trzecie mogła byś mi pomóc
- Och jasne – odpowiedziała i pomogła podnieść mi się z podłogi – choć zrobię ci herbaty.
Usiadłyśmy w kuchni, Cruz naszykowała herbatę dla siebie i dla mnie.
- widzę, że rozmowa poszła pomyślnie – zauważyłam .
- a tak dzięki, - odpowiedziała nalewając wodę do kubków – Bosco zaskoczył mnie, wiesz??
- Tak? Ale chyba w pozytywny sposób?
- No jasne, powiedział, że mnie kocha i ma w dupie to co robiłam no mniej wiecej
Milczałyśmy chwilę popijając herbatę.
- wiesz co Ritza?? Chyba wrócę już do siebie
- jak to??
- Znaczy nie dziś, ale już chyba ochłonęłam. Wrócę do domu, zajmę się sobą. Nie będę wam wchodzić w drogę
- Feith nie przeszkadzasz nam. Uwierz gdybyś przeszkadzała na pewno bym Ci powiedziała
- Wiem, ale jednak na swoim to nie to samo. Zresztą lada dzień ma przyjechać Emily bo ma przerwę w nauce.
- Jak chcesz. Siłą cię nie zatrzymam. A co Em studiuje??
- Medycynę, jestem z niej taka dumna
I zaczęłyśmy dyskusje o Emily, Charlym i dzieciach. Nim się spostrzegłyśmy byłą już prawie godzina 3 w nocy. Nagle rozległo się pukanie do drzwi. Wymieniłyśmy zdziwione spojrzenia.
- kto to może być? O godzinie 3 w nocy – spytałam
- nie wiem. Może jakiś sąsiad. Wiedzą, że jestem z policji i powiedziałam, że jak cos się będzie dziać to mogą na mnie liczyć. – odpowiedziała i poszła otworzyć drzwi.
A w drzwiach stał nie kto inny jak moja piękna i kochana Emily
- dobry wieczór – powiedziała – na posterunku powiedzieli mi, że mama tu mieszka, jest może? – spytała niepewnie.
- Jasne, że jest, wejdź – powiedziała Cruz odsuwając się od drzwi i robiąc jej przejscie – Feith to do ciebie – zawołała w stronę kuchni
- Do mnie – wychyliłam się – o Boże Emily skarbie co tu robisz?? – zapytałam i przytuliłam ja mocno
- Skończyłam kilka dni wcześniej i na posterunku powiedzieli, że teraz mieszkasz u pani Cruz – odpowiedziała próbując wydostać się z mojego uścisku – przepraszam, że tak późno, mam nadziej że pani nie obudziłam
- Nie, nie obudziłaś i nic się nie stało. – powiedziała Cruz uśmiechając się do Em – i mów mi Cruz albo Ritza jak wolisz byle nie pani – dodała z uśmiechem
- Dziewczyny czy was pogięło – spytał Bosco wychodząc z sypialni w samych bokserkach – jest godzina 3 w nocy a wy się drzecie jakby było południe. Ludzie chcą spać. O Em cześć
- Cześć wujku – zawołała – to przeze mnie sorry.
- Nic nie szkodzi, przepraszam was bardzo ale ja wracam spać wiec bądźcie ciszej
- Ok. już będziemy cicho – odpowiedziała mu Ritza
- O nie kochana ty wracasz ze mną – powiedział i złapał ja za reke
- Ale..
- Bez dyskusji. Poradzą sobie bez ciebie. Papa – rzucił w naszą stronę i wraz z Cruz zniknęlii za drzwiami sypialni pozostawiając nas same.

****
- strasznie się nie wyspałęm – powiedział Bosco biorąc od Cruz kubek z gorącą kawą – a ty??
- Ja nawet się wyspałam. Wiesz ze ja nie musze spać 10 godzin żeby się wyspać. Wystarczą mi 4.
- Ritza możesz na chwilę usiąść? – spytał Bos nagle robiąc się bardziej poważny.
- Jasne, co się stało – spytała siadając mu na kolanach
- Tak sobie dziś pomyślałem, ze trzeba wyznaczyć datę ślubu i chciałbym żeby to było jur w tym miesiącu. Np. w ten weekend
- Bosco ty chyba żartujesz?? W ten weekend
- Tak w ten weekend
- A wszystkie formalności, kościoł, zaproszenia?? Nie zdązymy
- Dziś jest sobota do następnej soboty mamy cały tydzień zdążymy.
- Tak Bosco tylko ze za tydzien mam urodziny
- Wiem 10 kwietnia, a slub weźmiemy 9
- Jesteś pewien??
- Tak jak niczego bardziej na świecie. Jestem pewien, że chce z tobą spedzic każdy dzień mojego życia. Chce zebyś mi urodzila dzieci i chcę się przy tobie zestarzeć. Tak tego jestem pewien
- W takim razie zgoda. Bo i ja tego chcę, ale nie urodzę ci dziecka bez ślubu na to nie licz. Zresztą na dziecko będziesz musiał poczekać, bo jeszcze przynajmniej przez rok nie powinnam mieć dzieci
- spoko ja poczekam, ale co jeśli zajdziesz??
- Nic, tylko co miesieczne wizyty kontolne jak nie częstrze i leki – powiedziała – bleee nie nawidzę szpitali – dodała
- To postaram się wytrzymac – powiedział i pocołował ja czule w usta
- Ok. zbierajmy się do pracy – powiedziała wstając i odwzajemniajac jego pocałunek.

****

Santiago właśnie schodził po schodach kiedy stanął jak wryty. Na posterunek weszli własnie Bosco z Cruz objęci i szczęśliwi. Zaraz za nimi weszła Yokas ze swoja córka. Myślał, że się rozejdą po tym co opowiedział Bosco, tymczasem wyglądali jakby wygrali w totka.
- hej Manny – powiedzieli jednocześnie kiedy spojrzeli w jego kierunku
- cześć Bosco – odpowiedział Manny kompletnie ignorując Cruz
- hej Cruz też powiedziała cześć wiec mógł byś odpowiedzieć tak nakazuje kultura – powiedział Bosco
- możesz mi nie prawić kazań? – spytał Santiago mijając ich i trącając ramieniem Cruz, która zachwiała się i wpadła na Feith
- ej co z tobą człowieku – zawołał na niego Bosco ale ten kompletnie go zignorował – Santiago do ciebie mówie
- o co ci chodzi co?? – spytał wściekły Manny
- o co mnie chodzi?? O co tobie chodzi. Naskakujesz na Cruz, wymyślasz sobie jakieś romanse jej z jej podwładnymi a na koniec trącasz ja i nawet nie powiesz przepraszam.
- Bosco daruj sobie nie warto – powiedziała Cruz – choć idziemy
- Nie warto?? – spytał Manny po raz pierwszy patrząc w stronę Cruz – myślisz, że nie jestem warty rozmowy z Twoim nażeczonym.
- Nie to miałam na myśli – odpowiedziała lekko zdziwiona Cruz
- O tak jasne, mnie nie oszukasz i tak wiem jaka z ciebie zdzira – powiedział.
Już chciał się odwrócić kiedy poczuł na twarzy pięść Bosca. Nim ktokolwiek zdążył zareagować ci już się bili. I tylko Cruz wiedziała, że tak naprawdę biją się o nią
- hej chłopaki przestańcie co jest odbiło wam?? – zawołał Sally łapiąc Mannego za kołnierz koszuli i odciągając go od Bosca. – do mojego biura, obydwaj ale już i bez żadnych bijatyk – dodał. Był naprawdę wściekły jak chyba nigdy dotąd.
- Rozejść się wszyscy – zawołali Davis z Finneyem i wszyscy zaczęli wracać do swoich zajęć
- To było niezłe – powiedziała Feith poklepując Cruz po ramieniu – idę do biura napisze raport i spadam się pakować – uśmiechnęła się i razem z Em weszły po schodach do biura detektywów i zamknęły drzwi. Cruz popatrzyła na nie i powoli zaczęła się wspinać po schodach w stronę swojego biura.

****

- o pani sierżant, fajoski ze pani już jest – powiedział Kevin kiedy tylko Ritza weszła do biura.
- Ta też się cieszę – powiedziała i opadła na fotel – jestem wykończona, a dopiero przyszłam do pracy.
- Chodzi o tę akcje na dole, spoko fajnie się lali – powiedział ale uśmiech spełzł mu z ust kiedy zgromiła go wzrokiem
- Nie zachowuj się jak Green dobrze?? Bo mnie to wkurza
- Ee jasne, przepraszam. Jak pani chce mogę pani zrobić swietny masaż – powiedział przypominając sobie o swoim planie
- Nie wiesz dzięki nie skorzystam
- Nie wiem czy pani pamieta, ale dziś mamy dorwać Yoshiego, a w takim stanie nic pani nie zdziała, bez urazy oczywiście – powiedział
Podszedł do niej od tylu zdjął jej kurtkę i zaczął mocno i zdecydowanie masować jej kark.
Po paru chwilach poczuła się odprężona, znał się na tym. Muszę poprosić Bosca, żeby się nauczył – pomyślała. Ale po chwili nie myślała już o niczym. Kompletnie odplyneła, było jej tak dobrze. Kevinowi też było dobrze. Już chciał przejść do planu B kiedy drzwi pokoju otworzyły się z hukiem i stanął w nich Green.
- namierzyli Yoshiego – powiedział wpadając do pokoju – o przepraszam – dodał widząc co się dziej.
- nic się nie stało – warknęła na niego Cruz i zerwała się z krzesła – jedziemy Kevin
ten tylko posłał mordercze spojrzenie Greenowi i wyleciał razem z Cruz z biura.

****
- cześć Yoshi – powiedziała Cruz podchodząc do zakutego w kajdanki mężczyzny. – tęskniłam za tobą a ty za mna?? – spytała i wymierzyła mu siarczysty policzek.
Kiedy przyjechali pod dom jego żony, Yoshi własnie wychodził, kiedy zobaczył Cruz zaczął uciekać. Złapali go dopiero kilka przecznic dalej i tylko dlatego, że władował się prosto na maskę Charliego – 55 prowadzonego przez Bosco i Monroe. O ile Cruz rano była wściekła przez Greena którego widok od tej strzelaniny po prostu przyprawiał ja o odruchy wymiotne to teraz wprost kipiała z wściekłości. Chyba nikt nie umiał wyrazić jak nienawidziła tego człowieka.
- zabierzcie tego śmiecia – powiedziała patrząc na niego z pogardą. – ja tu jeszcze zostanę i porozmawiam sobie z jego żoną. Choć Kevin idziemy.
Wszyscy odjechali, Davis i Finney spisali zeznania, zrobili raport i odjechali. Po 30 minutach Cruz wraz z Kevinem wyszli z domu Yoshiego i wsiedli do samochodu.
- cieszę się ze już mamy tego skurwiela – powiedziała bardziej do siebie niż do Kevina – jestem wykończona tym biegiem – spojrzała na swojego partnera, ten wydawał się nie popierać jej entuzjazmu – hej co jest?? - spytała
- och nic, może tylko tyle, że skoro mamy już Yoshiego to ja wróce do San Francisco i znów będę się nudzić. Tu się przynajmniej coś dzieje – odpowiedział ze smutną miną
- och nie przesadzaj, zresztą zawsze możesz z nami wspolpracować. Byle bys nie zabierał ze soba Greena – dodała patrząc mu w oczy i uśmiechajac się ciepło
- wrocil bym tam gdyby pani pojechała ze mna – uśmiechnął się i również spojrzał jej w oczy – bo jeszcze nigdy nie spotkałem tak wspaniałej kobiety – dodał i przesunął się delikatnie w jej stronę
nim zdążyła zaragować pochylił się nad nią i pocałował ja długo i namiętnie, a ona nie wiedziec czemu odwzajemniła ten pocałunek. Nie wiedziała ile czasu minęło nim się od siebie oderwali. Wiedziała jedno, że jej się podobało i chciała to powtórzyć. Kevin chyba to wyczuł bo znow pochylił się i zaczął ja całować jednocześnie odpinając kolejne guziki jej bluzki. Zaczął schodzić językiem niżej, najpierw całował ja po szyi, później zszedł jeszcze niżej. Cruz tylko westchnęła cicho Kevin zaczął błądzić dłońmi po jej plecach szukając zapięcia od stanika. Boże co ty robisz kobieto – pomyśliała Cruz – masz kochającego narzeczonego za tydzień bierzesz ślub i chcesz to wszystko spieprzyć przez jakiegoś kolesia i to na przednim siedzeniu w samochodzie w środku dnia?? Opanuj się kretynko – opieprzyła samą siebie w duchu
- nie mogę – powiedziała odpychając go od siebie
- czego nie możesz – spytał Kevin powracając do całowania jej szyi. Boże jak jej się to podoba, jak nie przestanie to zaraz zrobi wielki błąd
- przestan – warknęła na niego poprawiając się na foteku – nie chce się z tobą kochać jasne
- nie. Nie jasne – powiedział Kevin patrząc jej głęboko w oczy. Miał już tyle kobiet w zyciu ze swietnie wiedział jak je omamić tak żeby zrobiły to tak jak on chciał. Bez względu na czas i miejsce.
- Co jest nie jasne?? Po pierwsze jestem twoją szefową a po drugie mam narzeczonego
- I co z tego, facet nie ściana można przestawić – wyszczeżył do niej zęby – a przepisy można obejść
- Nie. Nie chce. Jedz bo musimy jeszcze przesłuchać Yoshiego nim wyjedziesz
- Nie rusze się stąd. Bo obydwoje wiemy, że tego chcesz. Wiem ze kochasz swojego faceta, ale przed ślubem chcesz sprawdzić czy to na pewno on i jak jest z innym. No nie daj się prosić – powiedział i znów ja pocałował. Już prawie dopiął swego kiedy Cruz zrzuciła go z siebie i powiedziała
- Może i masz racje, ale to na pewno nie będziesz ty. A teraz ruszaj – dodała w jej oczach widać było taką wściekłość ze zrozumiał ze spieprzył sprawę i ze nigdy nie będzie jej miał. Powoli zapiął z powrotem bluzę naciągnął spodnie i odjechał w stronę komisariatu.


CDN


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Cruz
Szef Biura



Dołączył: 07 Gru 2005
Posty: 3297
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Ziemia-Europa-Polska-woj. kujawsko-pomorskie-Bydgoszcz

PostWysłany: 06/06/16, 1:38 am    Temat postu:

Super Very Happy Najlepsza była bójka Bosco&Santiago, hehe. Albo oczywiście to jak Faith zaplątała się w ciuchy Bosco i Cruz Laughing A końcowa scena wymiata. Wiedziałam, że Cruz tego nie zrobi, ale nie spodziewałam się, że to zajdzie aż tak daleko. Ale jest naprawdę extra i czekam na więcej Very Happy

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
zoe
Oficer



Dołączył: 16 Paź 2005
Posty: 164
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: gangstaville

PostWysłany: 06/06/16, 12:07 pm    Temat postu:

hehe. ale chlopaki sie pobili... no no. niezle rzeczy sie tu dzieja Razz czekam na kolejna czesc Smile niecierpliwie. jak zwykle.

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Scully
Kapitan



Dołączył: 15 Paź 2005
Posty: 1112
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Kozienice

PostWysłany: 06/06/16, 12:42 pm    Temat postu:

Tak, akcja z ciuchami jest świetna Very Happy Wink I o ogólnie bójka i sprzeczki Bosco z Santim. Swietna robota Very Happy

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Cortez
Porucznik



Dołączył: 03 Maj 2006
Posty: 880
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Warszawa

PostWysłany: 06/06/16, 5:36 pm    Temat postu:

och dzieki:D tak sobie pomyślałam ze trochę trzeba smiechu wprowadzic bo ostatnio tylko jakies smutne rzeczy sie przydarzały. a jak sobie wyobrazilam Feith potykajaca sie o ich ciuchy i rozciagnieta na ziemi z nogami zaplontanymi w spodnie Cruz i Bosca. to sie nie moglaM Skupic na pisaniu tak sie smialam. i jeszcze ta rozmowa
Kinia napisał:
- coś ty Feith piłaś – spytała patrząc jak próbuje wyplątać się ze jej i Bosca spodni.
- Bardzo śmieszne – warknęłam na nią
- To czemu leżysz na podłodze – spytała
- hym pomyślmy?? Może potknęłam się o wasze ciuchy co?? –co ona ślepa czy jaja sobie robi??
- Nie mogłaś zapalić światła?? – spytała dławiąc się ze śmiechu
- Po pierwsze to wcale nie jest śmieszne po drugie nie chciałam was budzić a po trzecie mogła byś mi pomóc
- Och jasne – odpowiedziała i pomogła podnieść mi się z podłogi – choć zrobię ci herbaty.


stresznie mi sie podobala jestem z siebie dumna Very HappyVery Happy

a co do bujki Bosco &Cruz to troche nie tak wyszlo bo chcialam zeby bardziej bylo widoczne ze bija sie o Cruz ale wyszlo jak wyszlo. jak sie podoba to znaczy ze ok. szkoda mi tylko Santiego Smile

a co do ostatniej sceny w samochodzie to szczerze mówiąć Cruz ja tez sie nie spodziewałam żę to tak daleko zajdzie ale sie kjakos tak rozpisałam wiecie noc godzina 24 Laughing

fajnie ze sie Wam nadal podoba jak wrócę wcześnie z imprezy i bede miala jeszcze sile pisać to cos napisze bo juz nie nadązam za moimi myślami Very Happy

pff koniec:D


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Scully
Kapitan



Dołączył: 15 Paź 2005
Posty: 1112
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Kozienice

PostWysłany: 06/06/16, 6:49 pm    Temat postu:

Jesteś dumna i słusznie :d rozmowa jest genialna Very HappyVery Happy też nieźle się ubawiłam, czytając ją Wink great work Very Happy

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Cortez
Porucznik



Dołączył: 03 Maj 2006
Posty: 880
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Warszawa

PostWysłany: 06/06/19, 12:22 am    Temat postu:

dobra obiecałam i naskrobałam kolejna część, miala byc duzo dluzsza ale juz nie mialam sily.
oczywiscie jak zawsze namieszalam (och jak ja to uwielbiam Very Happy )
czekam na komętarze Wasze i życze miłego czytania


Część osiemnasta

- Hej szefie widziałeś Cruz?? – spytał Bosco wychodząc z szatni
- Jeszcze nie wróciła – odpowiedział – poszli jeszcze z Levisem do żony Yoshiego. Powinni być lada chwila. Przynajmniej mam taka nadzieje bo trzeba przesluchac tego skurczybyka.
- Acha dzięki. To nie ty będziesz przesłuchiwał??
- Ja ale razem z Cruz. Wiesz ona ma podejście i zna Yoshiego lepiej niż my wszyscy. Wkoncu był jej partnerem.
- Rozumiem, dobra idę coś zjeść bo mam 30 min przerwy. – powiedział Bosco i odwrocił się – o Yokas hej, poczekaj chwile. Masz 30 minut, żeby mi poświecić na lanch??
- No nie bardzo. Miałam mieć dziś wolne, Em na mnie czeka i – spojrzała na Bosco. Zobaczyła jego słodką minkę i dodała – poczekaj powiem Em, że będę za 30 min – odwróciła się i wbiegła na górę po schodach.

****
- hej Davis – zawołał Finny – kim jest ten Yoshi co?? Bo chyba jestem nie poinformowany. Cały komisariat gada tylko o tym ze Cruz go w koncu zgarnęła.
- No coś ty Finny przecież ci mowiłem – powiedział Davis przeżuwając kanapkę – przecież to ten policjant co nas wystawił za kase. To przez niego Bosco tak wygląda.
- A teraz już sobie przypomniałem – powiedział i również ugryzł kawałek swojej kanapki. – a mogę wiedzieć dlaczego stoimy tutaj a nie jeździmy po rewirze?
- To proste – powiedział Davis – tą drogą będzie jechać Cruz. A jak ona przyjedzie zacznie się przesłuchanie, a ja tego nie mogę opuścić.
- Czyli mówisz, że będzie się działo?? – uśmiechnął się Finny – to odpalaj silnik bo Cruz jedzie.
- Yeah, zapnij pasy bo startujemy – zaśmiał się Davis i ruszył z piskiem opon.
- Poczekaj – zawołał Finny – ich też możemy zabrać, co??
Finny wskazał ręką przez okno. Obok nich po chodniku szedł Bosco i Yokas. Śmiejąc się i jedząc kanapki. Davis wyhamował z piskiem opon. Otworzył szybę i zawołał na przechodzących policjantów.
- hej może was podrzucić co? Bo zaraz zacznie się przedstawienie na posterunku. W rolach głównych Sally, Cruz i Yoshi. Jak się pospieszymy to będziemy mieć miejsca w pierwszym rzędzie.
- He he, dzięki Davis – odpowiedział Bosco, otworzył drzwi przepuścił Yokas, sam wskoczył na tylnie siedzenie i zamknął drzwi – na posterunek proszę – zaśmiał się kiedy radiowóz ruszył w dalszą drogę.

****

Levis zatrzymał samochód pod posterunkiem, i spojrzał na Cruz. Przez cała drogę żadne z nich się nie odezwało. Cruz już chciała wysiąść z samochodu kiedy Kevin złapał ja za rękę.
- pani sierżant. Ja chciałem – zaczął.
Cruz wyrwała swoją rękę z jego uścisku. I spojrzała na niego ze wsciekłościa.
- gówno mnie obchodzi co chciałeś. – krzyknęła na niego – radzę ci idź się pakuj bo nie chce cię tu więcej widzieć. – dodała i wysiadła z samochodu.
- O Cruz cześć – powiedziała Yokas
Cruz tylko warknęła coś pod nosem wyminęła wszystkich nawet nie zaszczycając ich spojrzeniem i weszła na posterunek.
- co z nią?? Nawet n nas nie spojrzała – zdziwili się chłopcy
- pójdę z nią pogadać – powiedziała Feith – zaufaj mi – powiedziała widząc minę Bosco. I weszła na posterunek za Cruz.

****
Cruz weszła do łazienki, oparła się o umywalkę i spojrzała w lustro. Jeszcze nigdy nie czułą do siebie takiej nienawiści jak teraz. – Boże co za kretynka ze mnie – pomyślała – jak ja w ogóle mogłam coś takiego zrobić. Przecież dobrze wiedziała jakie zamiary wobec niej ma Kevin. Wszyscy wiedzieli. A ona jak kretynka dała mu się wciągnąć w tę jego grę. Powinna zareagować już dawno, już jak zaproponował jej masaż mogła odmówić. Odmówić bardziej stanowczo. Ale nie mogła mu się oprzeć. Wiedziała, że powinna ale nie mogła. Ale to co stało się w samochodzie, spowodowało ze naprawde czułą do siebie odrazę. Najbardziej podle czuła się w stosunku do Bosca. Już nie chodziło o to, co ona czuła. Ze koleś ja wykorzystał i w ogóle. Ale skrzywdziła Bosca i nie wiedziała co ma z tym zrobić. Jeśli mu powie pewne jest, że ją zostawi, ale nie będzie chyba umiała z tym żyć.
- hej Cruz wszystko ok.?? – wyrwała ja z zamyślenia Feith
- co?? A to ty. Tak wszystko ok – powiedziała. Ale i tak wiedziała, ze Yokas jej nie wierzyła, podobnie jak ona nie uwierzyła jej niedawno w szatni.
- Jasne. Uważaj bo ci uwierzę. – wyszczerzyła zęby w uśmiechu Yokas. Ona tez pamiętała jak Cruz nie chciała odpuścić kiedy ona płakała w szatni.
Cruz Czuła ogromną potrzebę wygadania się. Już miała jej odpowiedzieć kiedy nagle otworzyły się drzwi do łazienki.
- pani sierżant – powiedział Kevin
- czego tu chcesz – warknęła Cruz patrząc na niego nienawiścią – nie widzisz napisu na drzwiach?? To damska toaleta
- tak ale porucznik
- nie dosłyszałeś co powiedziałam wyjdź stąd – wrzasnęła na niego
- jak sobie pani życzy tylko porucznik na panią czeka – powiedział i wycofał się za drzwi.
Yokas obserwowała cała sytuacje z szeroko otwartymi oczami ze zdumienia. Coś było nie tak. Jeszcze kilka godzin temu Cruz rozmawiała z Kevinem jak z nią czy z Bosco, a teraz darła się na niego za to że wszedł do łazienki? Z tego co słyszała jeszcze niedawno razem z nim w niej siedziała i rozmawiała i co wtedy jej nie przeszkadzało?? Spojrzała na Cruz, której oczy wypełniły się łzami i dotarło do niej co się stało. Ale nie Cruz by tego nie zrobiła, nie zdradziła by Bosca którego tak kocha. A może jednak? Nie gdyby to zrobiła nie wyżywała by się na Kevinie
- Cruz czy ty?? – zaczęła Yokas chciała wiedzieć musiała wiedzieć. Lubiła Cruz ale Bosco był jej przyjacielem od lat i ta przyjaźń była dla niej ważniejsza.
- Nie – przerwała jej Cruz wyprzedzając jej pytanie – sorry muszę iść przesłuchać Yoshiego – dodała i wyszła trzaskając drzwiami.

****
Cruz wraz z Sallym weszli do pokoju przesłuchań. Siedział już tam Kevin i Yoshi skuty kajdankami. Cruz rozejrzała się po pokoju, ale nie zobaczyła tam nikogo po za ich czwórka. Jej wzrok padł na wielkie lustro weneckie, popatrzyła na nie chwile i odwróciła wzrok. Wiedziała, że w tej chwili za tym lustrem stoi chyba połowa posterunku. To dlatego Sally wybrał ja aby mu towarzyszyła przy tym przesłuchaniu. Na ogół w takich wypadkach przesłuchuje porucznik i inny wysoki rangą oficer policji. Tym czasem on wybrał ja z dwóch powodów, bo świetnie znała Yoshiego i dlatego, że kiedy ona przesłuchiwała to zawsze wyciągnęła to co chciała. Sally wiedział, że w tym wypadku sama jej obecność wytrąci Yoshiego z równowagi. Cruz podeszła do jednej ze ścian, oparła się o nią i wlepiła wzrok w więźnia. Po drugiej stronie pokoju Kevin zrobił to samo, jednak jego wzrok skierowany był na Cruz. Sally zajął miejsce naprzeciwko Yoshiego i zaczął zadawać pytania. Ten jednak albo nie zamierzał na nie odpowiadać albo był tak zestresowany, że nie mógł wymówić słowa. Cruz oderwała się od ściany i zaczęła krążyć w tę i z powrotem za plecami Yoshiego.
- zadałem pytanie – powtórzył Sally już lekko wytrącony z równowagi – kto zlecił ci sporządzenie listy nazwisk policjantów biorących udział w pościgu Joego
Manna.
Yoshi nadal uparcie milczał. Cruz podeszła do niego, nachyliła mu się nad ramieniem i szepnęła do ucha tak by Sally mógł usłyszeć co powiedziała
- Yoshi może czegoś nie zrozumiałeś z pytania szefa co?? A może tak dawno nie byłeś w Stanach, że zapomniałeś naszego języka??
- Po co mnie o to wszystko pytacie jak i tak znacie odpowiedz?? – odezwał się po raz pierwszy.
- Bo takie są procedury – odpowiedział mu Sally
- Mam w dupie procedury i chce adwokata – powiedział Yoshi
- Och twój adwokat powiedział ze się spóźni i powiedział ze możemy zacząć bez niego
- Pieprzcie się, nic wam nie powiem. Wiem jakie mam prawa
Nagle wylądował na ziemi. To Cruz kopnęła nogą w nogę jego krzesła i Yoshi zwalił się na podłogę.
- ty nie masz żadnych praw skurwielu. – warknęła na niego – wręczając tę listę Mannowi wydałeś wyrok na niewinnych ludzi. W dokach zginęło 10 policjantów, nie zostało po nich nic, zginęło 3 moich ludzi a matka Bosca tez o mało nie ginęła. On sam zresztą tez. Masz wielkiego pecha bo wszyscy z tej listy żyją i chętnie by z tobą pogadali, więc mow wszystko bo inaczej zaproszę ich tu. – powiedziała pochylając się nad nim – Levis pomóż panu usiąść pożądnie na krześle. – dodała patrząc na Levisa.
- Levis głuchy jesteś?? – spytał Sally patrząc na Kevina.
Ten stał nadal oparty o ściane i nie odrywając wzroku od Cruz. Jednak myślami był zupełnie gdzie indziej. Ciągle miał przed oczami jej piękną twarz w jego objęciach i jej piękne ciało. Jej smak kiedy całował każdy odsłonięty kawałek jej skóry. Czuł coś takiego pierwszy raz. Nigdy nie rozpamiętywał sexu z kobietami. Dziś były jutro na razie nie ma was. Ta kobieta naprawdę totalnie zawróciła mu w głowie. Jej pocałunek był najpiękniejszą rzeczą jaka go ostatnio w życiu spotkała i nie chciał odchodzić od tej kobiety.
- Kevin ogłuchłeś – zawołała mu prosto w ucho klepiąc z całej siły w ramie.
- Przepraszam zamyśliłem się – zaczął się tłumaczyć. Boże niech ona nie stoi tak blisko bo zaraz nie wytrzymam – pomyślał – rzucę się na nią i nic mnie nie powstrzyma
- Jeśli masz się tak nadal zamyślać to lepiej stąd wyjdź – warknęła na niego – no już rusz się – dodała.
- Ok. Yoshi to jak zamierzasz mówić – zapytał Sally przerywając tę niezręczna sytuacje kiedy Yoshi siedział już znowu naprzeciw niego.
- Tak – odpowiedział – powiem i podpisze wszystko. Tylko błagam niech Cruz się do mnie nie zbliża
- Cruz?? – spytała znów podcinając jego krzesło, tak że znów wylądował na podłodze – dla ciebie pani Cruz.
- Co tu się dzieje – spytał mężczyzna który właśnie wszedł do pokoju przesłuchań i stanął ze zdziwioną miną. – dlaczego mój klient leży na podłodze??
- Och wie pan jakie teraz robią niestabilne krzesła, źle się usiądzie i już człowiek leży na podłodze – powiedziała szczerząc zęby do adwokata – ale niech się pan nie martwi już je zareklamowaliśmy. – dodała i wróciła pod ścianę tam gdzie stała na początku.
- Pana klient powiedział, że podpisze zeznania wiec proszę o podpis – powiedział Sally
- A już złożył zeznania?? – zapytał adwokat ze zdziwieniem
- Tak oczywiści
Yoshi wziął długopis do ręki i złożył duży wyraźny podpis na kartce którą widział pierwszy raz w życiu. Nie obchodziło go co tam na niej jest. Chciał być tylko jak najdalej od Cruz.

****

- Finney, Monroe, odwieziecie więźnia do więzienia stanowego. Bosco, Davis wracajcie na patrol
- Dlaczego Monroe ma jechać z Finnym?? Jest moją partnerką – zaprotestował Bosco
- Tak ale Yoshi ma dotrzeć żywy i w całości na posterunek. No już bez dyskusji – powiedział Sally – pani sierżant proszę do mnie – przywołał gestem Cruz – musimy porozmawiać

****

- widziałeś to?? – spytała Monroe Finneya kiedy jechali już samochodem
- „to” to zna co??
- To jak Kevin patrzył na Cruz widziałeś? Jakby miał ja zaraz przelecieć
- No wiesz trochę czasu ich nie było może mu się w końcu oddała
- Mówisz tak bo jej nie lubisz, bo wróciła do wydziału a ty na ulice
- Wcale nie mowie tak bo wiem jakie koleś miał wobec niej zamiary i wiem jak jest Cruz.
- Wcale nie jest taka, Bosco to od bardzo dawna jej jedyny facet
No nie zupełnie – wtrącił się Yoshi – pamiętacie tego jej partnera Edwarda Dade ??
- Co on ma do tego?? – warknęła w jego stronę
- Może i nic poza tym ze mieli romans – powiedział Yoshi – po tym jak zerwała z Bosco. I na miesiąc przed tym jak zginął.
- To nie prawda, on miał narzeczoną, miał się żenić – broniła koleżanki
- Jak nie wierzysz to zapytaj się jej, chociaż i tak ci nie powie.
- Kłamiesz – wrzasnęła na niego – i zamknij się nikt cie nie prosił o zdanie
- Jasne jak chcesz. Ale wiesz skąd to wiem?? Edwadr mnie uwielbiał zwierzał mi się ze wszystkiego, łącznie z tym gdzie i jak posuwał panią sierżant. I wcale nie zamierzał rezygnować ze ślubu, wręcz przeciwnie chciał mieć obie na raz a Cruz bardzo to leżało.
- Powiedziałam żebyś się zamknął – warknęła i wymieniła spojrzenia z Finnym. Jeśli to co powiedział Yoshi był prawdą, to ona nie wiedziała już co ma myśleć o Cruz.

****
- może mi pani powiedzieć co to miało być i co się tu do cholery dzieje?? – powiedział Sally obchodząc biurko i siadając na wprost Cruz
- o czym mowisz?? – spytała zdziwiona – chodzi o te krzesła?? Gdybyś powiedział to bym przestała
- nie udawaj głupiej Cruz nie chodzi o żadne pieprzone krzesła. Chodzi o Levisa i o jego zachowanie dziś w czasie przesluchania
- to chyba jego powinieneś spytać. Nie siedzę w nim żeby wiedzieć czemu się tak zachowuje
- myślę ze dobrze wiesz czemu się tak zachowywał. Bo to mi wyglądało na jakąś kłutnie kochanków – spojrzał na nią i po jej minie rozpoznał, że trafił w sedno
- nic się nie stało – zaprzeczyła jego myślą – ale nie chcę go tu, bo jeszcze mi spapra życie.
- Jasne już dziś wyjedzie tak jak ci obiecałem
- Dziękuję i przepraszam
- To ja dziękuje za pomoc w przesłuchaniu i ze go dorwałaś. A i jeszcze jedno. Po tej bójce Santiago powiedział, że nie chce z tobą pracować, więc albo z nim pogadaj albo znajdę ci kogoś nowego. Jak to załatwisz to daj znać jak poszło i zjeżdżaj do domu
- Tak jest poruczniku – powiedziała i wyszła.

****
Cruz weszła do świetlicy gdzie policjanci siedzieli i oglądali jakiś mecz. Świetlica była niewielkim pokojem z jednym oknem i drzwiami powstała dopiero po remoncie, żeby policjanci mieli gdzie zjeść posiłki a nie na ławkach w szatni. Wśród nich siedział i Manny. Zajadał się jakąś kanapką i śmiał się z dowcipów kolegi. Kiedy zobaczył Cruz wchodzącą do świetlicy zatkało go.
- wyjdźcie wszyscy – powiedziała.
- Jemy śniadanie – zaprotestowali
- Gówno mnie to obchodzi, jak mówię ze macie wyjść to macie wyjść
- Tak jest pani sierżant – powiedzieli i wyszli z sali.
Cruz zamknęła za nimi drzwi i spojrzała na Mannego. Ten jednak patrzył w telewizor jakby nagle zainteresował go ten mecz.
- Manny musimy pogadać – powiedziała ten jednak kompletnie ją zlekceważył. Cruz podeszła i wyłączyła telewizor – Manny pogadamy i to teraz czy chcesz czy nie – zawołała na niego
- Myślę, że nie mamy o czym - zauważył nadal jednak patrząc wszędzie tylko nie na nią.
- Ok. w takim razie posłuchasz co ja mam do powiedzenia. – kiedy nie dostała odpowiedzi kontynuowała – bardzo mi na tobie zależy, jesteś moim partnerem a od dłuższego czasu ranisz mnie jak nikt nigdy nie zranił. Ufałam ci a ty wbiłeś mi nóż w plecy. Nastawiałeś na mnie Bosca, ale się nie udało. Manny jak mogłeś nie rozumiesz, że nie chcę innego partnera?? Ze z zadnym tak dobrze się nie dogadywałam jak z toba. Wiem ze mnie rozumiesz. Manny ja ci to wszystko wybaczam naprawde ale nie zostawiaj mnie samej. Wiem ze byłeś zazdrosny o Kevina ale on już dziś wyjżdza i jestes naprawde glupi jeśli myslaleś ze on znaczy dla mnie wiecej niż ty. Wiec jak będzie wrocisz do wydziału?? Jako mój partner – spytała na koniec i posłała mu najpiękniejszy uśmiech jaki tylko potrafiła zrobić
Manny spojrzał na nia po raz pierwszy od momentu jak weszła. Jej uśmiech o mało nie powalił go z krzesła, ale wiedział co ma jej powiedzieć i musiał jej to powiedzieć. Wstał z krzesła i podszedł do szafki udając ze czegoś szuka
- to wszystko bardzo fajne ale ja nie mogę z tobą pracować
- ale dlaczego Manny, przeciez chyba mnie lubisznie – powiedziała podchodząc do niego i opierając się o szafkę.
- Jasne że lubie – zaśmiał się pod nosem – ale to nie wyklucza faktu ze nie mogę
- Podaj mi jeden konkretny powód który mnie przekona i dam ci spokój – powiedziała starając się powstrzymać łzy napływające jej do oczu
- Powód – spytał prostując się i patrząc jej prosto w oczy – chcesz zebym ci podał powód dla którego nie mogę z toba pracować tak??
- Tak – kiwnęła głową.
- Ok. – powiedział – podszedł do niej bliżej i pocałował ja długo i namiętnie. Ku jego rozpaczy Cruz się nie odsunęła ale objęła go i odwzajemniła pocałunek. Nie chciał przerywać tego pocałunku, marzył, że ktoś zatrzyma czas i zostaną tak razem na zawsze. Ale wiedział, że nie może. Ona wychodzi niedługo za mąż on też pewnie się ożeni, żeby dziecko miało normalną rodzinę. Odsunął ja od siebie trochę za mocno niż miał zamiar.
- Własnie dlatego nie mogę z tobą dłużej pracować – powiedział wziął kurtkę z krzesła i wyszedł zostawiając oniemiała ze zdziwienia Cruz samą w pustej świetlicy.


CDN


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Cruz
Szef Biura



Dołączył: 07 Gru 2005
Posty: 3297
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Ziemia-Europa-Polska-woj. kujawsko-pomorskie-Bydgoszcz

PostWysłany: 06/06/19, 12:43 am    Temat postu:

Świetne Very Happy Strasznie mi się podoba. Ta akcja w sali przesłuchać jest super, ale jeszcze bardziej mi się podobała końcówka z pocałunkiem Manny`ego i Cruz Wink Uwielbiam tą parę Very Happy Ale wzmianka o tym partnerze Cruz też była moca Very Happy Czekam z niecierpliwością na więcej Wink

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Wyświetl posty z ostatnich:   
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum Third Watch - Brygada Ratunkowa Strona Główna -> FanFiction Wszystkie czasy w strefie EET (Europa)
Idź do strony Poprzedni  1, 2, 3 ... 5, 6, 7 ... 9, 10, 11  Następny
Strona 6 z 11

 
Skocz do:  
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach


fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001, 2005 phpBB Group
gBlue v1.3 // Theme created by Sopel & Programosy
Regulamin