Forum Third Watch - Brygada Ratunkowa Strona Główna

 Opowiadanie
Idź do strony Poprzedni  1, 2, 3 ... 6, 7, 8, 9, 10, 11  Następny
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu
Autor Wiadomość
Cortez
Porucznik



Dołączył: 03 Maj 2006
Posty: 880
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Warszawa

PostWysłany: 06/06/19, 1:36 pm    Temat postu:

Niom jak powiedziałam uwielbiam mieszać Very Happy i namieszałam Very Happy moze juz dzis wrzucę reszte. tak Manny wymiata. alez ta Cruz ma u mnie w ff branie Very Happy

Kinia napisał:
- Co tu się dzieje – spytał mężczyzna który właśnie wszedł do pokoju przesłuchań i stanął ze zdziwioną miną. – dlaczego mój klient leży na podłodze??
- Och wie pan jakie teraz robią niestabilne krzesła, źle się usiądzie i już człowiek leży na podłodze – powiedziała szczerząc zęby do adwokata – ale niech się pan nie martwi już je zareklamowaliśmy. – dodała i wróciła pod ścianę tam gdzie stała na początku


mnie osobiście ten text podobał sie najbardziej Very Happy

och cos czuje ze sie rozkrencam Smile


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Scully
Kapitan



Dołączył: 15 Paź 2005
Posty: 1112
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Kozienice

PostWysłany: 06/06/19, 1:42 pm    Temat postu:

Uwielbiam scenę z Cruz&Manny'm! Razem są kochani Very Happy
Czekam na kolejną część Very Happy Z niecierpliwością!


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Cortez
Porucznik



Dołączył: 03 Maj 2006
Posty: 880
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Warszawa

PostWysłany: 06/06/23, 12:37 am    Temat postu:

Ha ha naskrobałam kolejną część. bałam sie żę nie dam rady ale mam dzis zajebisty dzień wiec udało mi sie, miało byc dluzsze wyzło krotkie ale jest Smile
niedosc ze udało mi sie umowic na sobote na randke Very Happy to jeszcze wygrałam w radio eska płytki Very Happy
dobra kiniec zwierzeń czas na ficka Very Happy
czakam na komentarze i miłego czytania Smile


Część dziewiętnasta

Ritza przeszła przez ciemny korytarz. Starała się iść jak najciszej. Była godzina 21 i nie powinno jej tu by, ale w tym momencie nie chciała być niegdzie indziej. Zapukała delikatnie do drzwi i nie czekając na odpowiedz weszła do sali. Przy oknie stało małe łóżeczko z niemowlęciem. Reina leżała w łóżku i czytała książkę. Kiedy zobaczyła Ritze uśmiechnęła się szeroko i odłożyła książkę.
- Hej Śliczna jak się czujesz?? – spytała Cruz. Podeszła do Reiny i ucałowała ja mocno. Podniosła wzrok na dziecięce łóżeczko. – czy to Ritza?? Mogę – spytała. Reina skinęła głową. – Hej Ritza, och jakaś Ty śliczna. Wyglądasz zupełnie jak mama. Och ona się do mnie uśmiechnęła. Naprawdę jest piękna – powiedziała odwracając się i spojrzała na Reina. Ta nie odezwała się jeszcze ani słowem od przyjścia Cruz – co jest Reina??
- To ty mi powiedz – spojrzała na Ritze wyczekującym wzrokiem. – och tylko mi nie mów, że nic. Mimo iż nie widziałyśmy się tyle lat znam cię jak nikt inny i wiem, że coś cię gryzie i przyszłaś się wygadać, wiec na co czekasz?? Pewnie chodzi o faceta. Hymm??
- Właściwie to chodzi o 3 facetów.
- Wow. Z tej strony Cie nie znałam. Zawsze myślałam, że jesteś wierna. Nawet takiemu skurwielowi jak Raul
- Hej może dałabyś dojść mi do słowa co?? A tak nawiasem to nie byłam tak do końca wierna Raulowi chyba wiesz o tym nie?
- No dobra, tak wyszło ze dwa razy – wyszczerzyła zęby – ale już nie przerywam mów o tych trzech
- Reina nie wiem co mam robić. Mam wspaniałego narzeczonego, którego kocham jak nikogo na świecie. Ale dziś mój partner Manny, z którym pracuje już od dłuższego czasu i z którym świetnie się rozumiem i nawet mu się zwierzam powiedział mi ze nie może ze mną pracować bo mnie kocha, a potem mnie pocałował. I ja – zawiesiła Głos
- A ty odwzajemniłaś ten pocałunek tak? – spytała a Ritza tylko skinęła głową. – och Cruz to narmalne, naprawdę, ale powiedz o tym trzecim, a wtedy ja wyłożę Ci kazanie.
- Ten trzeci to był mój nowy partner Kevin, wszyscy wiedzieli, ze poza praca ze mną ma jeszcze jeden cel, zdobyć mnie i przelecieć. Ja też o tym wiedziałam, znaczy domyślałam się i im bardziej ja byłam chamska dla niego tym bardziej on stawał się słodki i pomocny dla mnie. I na moje nieszczęście polubiłam go. Zrobił mi masaż, a później w samochodzie zaczęliśmy się całować. Boże o mało nie dopiął swego prawie mu się oddałam. I on jeszcze powiedział, że przed ślubem będę chciała dowiedzieć się jak jest z innym. I chyba miał racje. Nienawidzę się Reina za to, ale nie wiem co mam robić.
- Wiem dlatego przyszłaś do mnie. Coś ty robiła przez te 11 lat, beze mnie?? Dobra Cruz to wszystko jest jasne jak słońce. Po pierwsze o Kevinie w ogóle zapomnij. To kretyn i myśli tylko fiutem a nie głową. A po tym jak myśli wychodzi na to ze ten mózg w spodniach ma jeszcze mniejszy od tego w głowie. Co do Bosca to wiem, że go kochasz i ty to wiesz i on też, ale lada dzień bierzesz ślub i normalne, że masz wątpliwości. A jak kobieta ma wątpliwości to każdy facet to wykorzystuje. A co do Mannego to koleś ma racje. Postąpił słusznie zszedł ze sceny żebyś mogła być szczęśliwa. A przecież nie zniknie na zawsze z Twojego życia, będziecie się widywać na komisariacie i może z czasem znów się zaprzyjaźnicie i będzie jak w bajce. Wierzysz mi??
- Chyba masz racje. Dziękuję od razu mi lepiej
- Ta jasne, właśnie widzę. Mów co jeszcze cię gnębi. Bo nie dam ci spokoju
- Boje się, źle się ostatnio czuje. Nie wiem czy to nie nawrót choroby. Wiem co powiesz nie chcę iść do lekarza, nie lubię tej baby ani szpitali. A kiedy Ciebie wypisują?
- Jak chcesz ale lepiej wiedzieć co się dzieje. A mnie w sumie to już mnie wypisali, ale nie wrócę z małą na 44 więc wolę przekimać się tu.
- Co?? Chyba żartujesz. Nie w ogóle nie ma mowy pakuj się jedziesz do mnie. Yokas się wyprowadziła i mam wolny pokój. Nie będziesz spać w szpitalu a na 44 nigdy już nie wrócisz. Ja jutro odbiorę stamtąd najpotrzebniejsze twoje rzeczy i póki nic ci nie znajdziemy pomieszkasz u mnie.
- Jesteś pewna?
- Jasne bez gadania
Reina wyskoczyła z łóżka i zaczęła się pakować. Cruz podeszła do okna i wyjrzała przez nie. Nagle odezwał się dzwonek jej telefonu. Otworzyła go i spojrzała na wyświetlacz. Kevin.
- a ten czego chce?? – zapytała samą siebie i odebrała telefon – czego chcesz??
- Pani sierżant. Jestem jeszcze na komisariacie i odebrałem telefon do pani od jakiejś doktor Tomson. Czeka na linii
- Świetnie. A niby jak zamieżasz połączyć ja ze mną skoro dzwonisz na komórke??
- Och faktycznie. To co mam zrobić??
- Najlepiej palnij sobie w łeb – warknęła pod nosem – przekaż żeby zadzwoniła na komórkę jeśli czegoś chce. – powiedziała i rozłączyła się
- Co jest – spytała Reina
- Nic – powiedziała.
Znów zaczęła się bać czyżby jej przeczucie się sprawdzało. Pewnie zaraz się dowie. I nie myliła się po chwili ponownie zadzwonił jej telefon. Wiedziała już kto i odebrała
- Witam pani doktor co się dziej?? – spytała a głos jej lekko drżał
- Witam. Chodzi o te ostatnie wyniki badań. Przeglądałam je i znalazłam coś co przeoczyłam poprzednio. Mogłaby pani zajrzeć do mnie dziś ewentualnie jutro??
- Jestem właśnie w szpitalu więc wejdę do pani jeśli to konieczne. Będę za 5 minut. – rozłączyła się i spojrzała na Reine. – idę do gabinetu doktor Tomson na 2 piętrze. Poczekasz tam na mnie?? Poradzisz sobie sama??
- Jasne. Skończę się pakować i zejdziemy nie mam aż tylu rzeczy.
W zasadzie to już była spakowana, ale wiedziała, że Ritza chce teraz pobyć sama. Więc udała że szuka jeszcze jakiś rzeczy. Cruz rzuciła jeszcze szybkie spojrzenie na pokuj i wyszła, zamykając za sobą drzwi.

****
- Hej Davis, Finny poczekajcie – zawołał Bosco i podbiegł do kolegów, którzy właśnie wsiadali do radiowozu. Zatrzymali się i poczekali, aż do nich podejdzie.
- Co jest? – spytał Davis
- Ej robię jutro wieczorem imprezke w naszym klubie. Przyjdziecie?? Będzie zimne piwko karaoke, tańce fajne laski. Chce omówić z wami kwestie wieczoru kawalerskiego.
- Jutro wtorek? Ja nie mogę – zmartwił się Finny – obiecałem Grace ze pójdę z nią na zakupy
- Och daj spokój, dziewczyny będą omawiać wieczór panieński mojej ślicznotki więc żaden problem
- W takim razie przyjdziemy
- Super. To o 20. Lecę do remizy poinformować Jimmy’ego i resztę. Monroe już wie. O idzie właśnie. Zaprosiłem tez Sallyego ale coś się wykręca. Ale może jednak przyjdzie
- Ty no jasne że się wykręca. Woli spędzać wieczory w milszym towarzystwie.
- To znaczy? – spytała Yokas która właśnie do nich podeszła
- To znaczy, że jak wczoraj do niego zajrzałem wieczorem, żeby go wyciągnąć na piwko to drzwi otworzył mi nie kto inny jak sędzia Holsted. W samej koszuli. Koszuli Sally’ego
- Wow. No ładnie. – powiedzieli wszyscy z zachwytem
- Co jest takie ładne? – spytał Sally idący w ich stronę
Wszyscy wymienili spojrzenia ledwo powstrzymując się od śmiechu.
- och nic mówiliśmy o imprezie którą Bosco jutro urządza. – powiedzieli i szybko każdy odszedł w swoją stronę.

****

kiedy Reina doszła pod drzwi gabinetu dr.Tomson, Cruz już na nią czekała. Siedziała na krześle i wyglądała co najmniej tak jakby przejechała ją ciężarówka. Miała potargane włosy i zaczerwienione oczy. Chyba płakała. Reina spojrzała na nią, ale nic nie potrafiła wyczytać z jej twarzy. Usiadła obok niej i spojrzała na nią.
- hej i co się stało? Wszystko w porządku??
- Tak. – westchnęła – chyba tak
- Czyli to nie nawrót choroby?? Jesteś zdrowa?
- Tak jestem zdrowa. Idziemy??
- Tak jasne – wiedziała, że nie ma co ciągnąc tematu jak będzie chciała to sama powie.
Cruz wzięła mała na ręce, Reina torbę i razem wyszły ze szpitala.

****

Dziewczyny weszły do mieszkania. Wyglądały dużo lepiej niż wychodząc ze szpitala. śmiały się i śpiewały kołysanki. Można było pomyśleć, że są pijane gdyby nie fakt, że Cruz niosła na ręku niemowlę. Obydwie miały piękne głosy, ale chyba dawno nie śpiewały, a Cruz już na pewno, bo naprawdę bardzo je to śmieszyło. Bosco wyszedł z kuchni i stanął w progu lekko zszokowany. Po pierwsze, bo nie spodziewał się gości, a właśnie szykował romantyczną kolacje dla dwojga. A po drugie po raz pierwszy usłyszał jak śpiewa Ritza i znów się w niej zakochał. Wyglądał jakoś piękniej niż zwykle, emanowało z niej szczęście, takie którego jeszcze nigdy nie widział. kiedy go zobaczyła oddała dziecko Reinie, podbiegła do Bosca i wskoczyła mu w objęcia. Tego też nigdy nie robiła co było jeszcze większym szokiem dla niego.
- kocham Cię – wyszeptała mu do ucha i pocałowała namiętnie w usta
- też cię kocham – odpowiedział jej tym samym. – poczekaj dostawię trzeci talerz. Nie wiedziałem, że będziemy mieć gości.
- Och skarbie nie wiem czy już ci przedstawiałam moją najlepsza przyjaciółkę z dziecięcych lat Reina. Reina to Bosco mój wspaniały narzeczony. Reina zostanie u nas na pewien czas póki czegoś nie znajdzie.
- Fajnie. Już się poznaliśmy. Byłem przy przesłuchaniu.
- Och pamiętam – powiedziała podając Boco rękę na przywitanie – a to moja córeczka Maritza – dodała wskazując na maleństwo śpiące w jej ramionach
Cruz wyszczerzyła zęby w uśmiechu. Bosco tylko przewrócił oczami jak to miała w zwyczaju robic Ritza i wszedł do kuchni.
- umyjcie ręce i chodźcie gorące na stole.
Dziewczyny posłusznie poszły umyć ręce śmiejąc się przy tym głośno. Bosco tylko pokręcił głową z niedowierzaniem. Coś się działo z Cruz coś dziwnego. Dziś rano wydzierała się na wszystkich i była wściekła a teraz tryska energią i rzuca mu się na szyje. Chyba powinni pogadać. Ale z drugiej strony może po prostu źle się rano czuła. Po co psuć jej humor? – pomyślał i wrócił do nakładania kolacji.

****

- wszyscy na odprawę już – warknął na nich Sally wychodząc z biura. – Bosco, Cruz znów się spóźniliście, nie będę tego dłużej tolerować. Pani sierżant proszę iść przed odprawą do swojego biura i przynieść mi akta sprawy Yoshiego bo nie dotarły jeszcze do mnie. A reszta na co czeka?? Do środka – dodał i wszedł do sali odpraw. Powoli inni policjanci zaczęli wchodzić za nim. Davis, Bosco, Monroe, Finney, Cruz, Yokas zostali z tyłu
- odnoszę wrażenie, że Sally bierze lekcje doszkalające na porucznika u Swerskiego. – powiedziała Cruz kręcąc głową
- z ust mi to wyjełaś – odpowiedziała jej Yokas
- dokładnie robi się tak samo upierdliwy jak Swersky, a nigdy tego nie lubił.- dodał Davis
- Nie przesadzajcie Swersky był czasem jeszcze gorszy – powiedziała Monre
- Czasem? Od kiedy tu jestem to zawsze – skwitował Finny
- Och jak miło wrócić na jeden dzień do pracy i usłyszeć jak miło wspominają Cię podwłądni. Super.
Wszyscy odwrócili się jak na komendę. Tuz za nimi stał Swersky z założonymi rękami na piersiach i przysłuchiwał się ich rozmowie.
- o witamy poruczniku – powiedzieli ale miny mieli trochę przerażone i zaskoczone
- to ja pójdę po te dokumenty – powiedziała Cruz i nim ktoś się zorientował już zniknęła w swoim biurze.
- O tak a my pójdziemy na odprawę – i wszyscy jak dzieci w przedszkolu wpadli do sali odpraw i zajęli swoje miejsca.

****

- cieszę się że już jesteście. Dziś dużo roboty więc nie chcę widzieć nikogo jak nic nie robi jasne.??
Wszyscy skinęli głową, coś porucznik miał dziś zły dzień. I woleli mu nie podpaść
- przede wszystkim nie mogę dziś być dlatego z wielka przyjemnością zgodził się mnie zastąpić porucznik Swersky. Witam serdecznie – zwrócił się w jego stronę. Swersky odpowiedział uśmiechem. – Bosco i Monroe bierzecie jak zwyklę 55- Davis. Jecie o 13 i tylko 30 minut nie dłużej. Sprawdzę to. Finney i Davis tez jak zwykle 55- Charlie. Wy jecie o 15 i też tylko 30 min sprawdzę również i was. Reszta dostanie rozpiski do ręki. Przy telefonie Santiago. Poznajcie teraz nowego członka naszej załogi, a raczej członkinię. To oficer Magda Rodrigez. Od dziś będzie pracować w wydziale do walki z przestępczością razem z panią sierżant Cruz. – te ostatnie słowa wypowiedział do wchodzącej właśnie do sali odpraw Cruz.
Ta jednak nie spojrzała na niego. Jedyną osobą na którą patrzyła była policjantka stojąca u boku Sallyego. Była odrobinkę niższa od Cruz, miała długie blond włosy i ładnie opaloną twarz. Wyglądała trochę jak lalka barbie w mundurze policyjnym. Ona również spojrzała na Cruz i szeroko otworzyła usta. Patrzyły tak przez chwilę na siebie, poczym jedna uśmiechnęła się do drugiej, podeszły i podały sobie ręce.
- Miło cię znów wiedzieć Rodrigez – powiedziała Cruz ściskając jej dłoń
- I nawzajem sierżant Cruz
- Widzę ze panie się już znają wiec do roboty. Jakby się coś działo to do porucznika Swerskyego. A sierżant Cruz, zgłosił się świadek w sprawi strzelaniny przy 44. Będzie czeka na panią w pokoju przesłuchań. Miłego dnia – dodał uścisnął dłon Swerskyemu i wyszedł z komisariatu.
Wszyscy po kolei zaczęli opuszczać salę. Cruz kierując się do wyjścia wyjaśniała Magdzie sprawę strzelaniny z 44.chciała załatwić to jak najszybciej i zmyć się z posterunku. Nie mogła tu być bo bez przerwy musiałaby mijać się z Mannym. A na to nie mogła sobie pozwolić. Nagle podbiegł do niej Bosco i złapał ją za rękę
- kotku poczekaj. Ma tu kila rodzaji zaproszeń ślubnych, możesz szybko zerknąć i powiedzieć który byś chciała mieć??
Cruz spojrzała na niego piorunującym wzrokiem
- bosco gorzej ci? Nie mogles tego dać mi w domu? Teraz nie mam czasu
- ale słońce to tylko chwila
- Sam cos wybierz
- ale to musi być wspólna decyzja, to tylko kilka minut
- dotarło do Ciebie czy nie?? Nie mam czasu. Nawet kilku minut. – wrzasnęła na niego aż wszyscy spojrzeli w ich stronę, bo rozmawiali coraz głośniej – zaczekaj z tym az wrocimy do domu. Albo przejrzę to na tej imprezie o której zapomniałeś mi powiedzieć. – dodała i wyminęła go pozostawiając z osłupiałą miną na środku komisariatu.

****

- co się dzieje Bosco – spytała Yokas wchodząc do baru przy 7 aleii. Często spotykała się tam z Bosco. Kiedy zadzwonił był zdenerwowany i przestraszyła się. Martwiła się o niego
- chodzi o Cruz, nie wiem co się z nią dzieje. Raz jest miłą, a raz opieprza mnie i innych za nie wiadomo co. Dziś np. chciałem żeby pomogła mi wybrać zaproszenia ślubne, a ona opieprzyła mnie ze nie mam czasu. Hello co się dziej?? Co się z nią dzieje?? Jesteś kobietą powinnaś wiedzieć.
Yokas tylko spojrzała na niego i uśmiechnęła się
- nic jej nie jest
- nic?? Yokas obudź się. Słyszałaś co ci powiedziałem??
- Och Bosco to ty się obodź. Pomyśl tylko. W sobotę bierzecie ślub. To jest za pięć dni. Ona po prostu panikuje. Wiesz jak ja się stresowałam. Przez cały miesiąc nic nie mogłam jeść.
- Myślisz, że tylko o to chodzi??
- Jestem pewna. Przejdzie jej zobaczysz.
- 55 – Davis zgłoś się
- 55- Davis zgłaszam się – odpowiedział bosco
- wypadek u zbiegu 102 i Mincer street
- przyjąłem – odpowiedział i wyszedł z Yokas do wozu gdzie czekała Monroe.

****

to był naprawdę ciężki dzień, i wszyscy odetchnęli z ulgą gdy wreszcie spotkali się w pubie.
Przyszli wszyscy z wyjątkiem Sallyego, ale to akurat nikogo nie dziwiło. Przyszła za to Reina i Magda. Okazało się ze Ritza i Magda skończyły razem szkołę policyjną. Wszyscy świetnie się bawili. Kiedy już ustalili kiedy będzie wieczór panieński i kawalerski (w końcu stanęło ze będzie w czwartek, bo Cruz powiedziała ze nie pójdzie na kacu do ołtarza) zaczęli wybierać drużby i druhny. Po chwili doszli jednak zgodnie do wniosku że wszystkie dziewczyny które tam były będą druhnami Cruz a panowie drużbami Bosca.
- a teraz zapraszamy wszystkich do wspólnej zabawy – powiedział mężczyzna wchodząc na scenę. – rozpoczynamy karaoke. Dziś jak obiecywałem ostatnio wydanie specjalne. Każdy ma możliwość zatańczenia do piosenki razem z naszym zespołem lub np. zagrania na gitarze. Tak więc serdecznie wszystkich zachęcam do zabawy. Dla każdego wykonawcy piwo gratis.
- Super chłopaki idziemy – powiedział Finny
- Ta jasne a umiesz śpiewać?? – spytał Sally który właśnie przyszedł w towarzystwie sędzi Holsted.
- Nie ale na pewno ty mnie nauczysz – powiedział i wyszczerzył zęby.
- Hej Cruz choć my pójdziemy i zatańczymy i zaśpiewamy naszą piosenkę co ty na to? – spytała Reina??
Cruz miała znowu świetny humor i choć nawet nie ruszyła piwa bawiła się świetnie, i jak się okazało Reina nie musiała je długo namawiać. Ritza ześlizgnęła się z kolan Bosca złapała Reina za rękę i kręcąc tyłeczkami poszły w stronę Dj. Zamówiły piosenkę i już po chwili stały na scenie.
- przed państwem Reina i Ritza w piosence Willi Ford „I Wanna Be Bad”. Dziewczyny dajcie czadu. – Powiedział wręczając im specjalne mikroporty i już po chwili z głośników leciały pierwsze takty piosenki.

Oh, I, I, I
I wanna be bad with you baby
I, I, I, I
I wanna be bad with you baby

Dziewczyny zaczęły śpiewać. Najpierw cicho i niewyraźnie probując powstrzymać śmiech, ale już po chwili osoby siedzące przed scena nie mogły uwierzyć własnym oczom. Otóż przed ich oczami te dwie dziewczyny dały pokaz prawdziwego, zawodowego tańca. Czuli się jaby patrzyli na Michela Jacsona, tylko w ciele kobiety.

Do you, understand what I need,need
Just let me be the girl to show you
Everything that she can be is everything that I can be
I wanna be
My turn
Let me let you know that I can
Promise that I won't do that
So boy, say the time and place cuz you make me wanna misbehave

I wanna be bad
You make bad look so good
I got things on my mind
I never thought I would
I, I wanna be bad
You make bad feel so good
I'm losing all my cool
I'm about to break the rules
I, I wanna be bad

I wanna be bad with you baby
I, I, I, I, I wanna be bad with you baby

Z każdą nutą ich ruchy były coraz bardziej pewne i śmiałe. Wyglądały nieziemsko.
What's up?
Tell me what to do, how to be, teach me
All you your rules from A to Z,
But I, I dont wantcha other girls to see
that youre messin' round with me

Should I boy
Tell me what I got is what ya want
Tell Tell me do I, I turn you on
I don't want no one judging me

I wanna be bad
You make bad look so good
I got things on my mind
I never thought I would
I, I wanna be bad
You make bad feel so good
I'm losing all my cool
I'm about to break the rules
I, I wanna be bad

dziewczyny skończyły, ukłoniły się nisko i zeszły ze sceny. Wszyscy wstali i nagrodzili je brawami na stojąco. Wróciły do stolika i opadły wyczerpane ale szczęśliwe na krzesła.
- to było niezłe – powiedział Finny który jako pierwszy odzyskał głos. – Michael Jacson was tego uczył?
- Nie Ritza – odparła Reina i wzięła potężny łyk soku.
Wszyscy byli w niemałym szoku. Ich pani sierżant zawsze skryta przed nimi i opanowana. Nagle pokazuje im prawdziwy taniec to było niesamowita. Ale to nie był koniec atrakcji, na ten wieczór. Bo nim ktoś zdążył się zorientować, Bosco już był na scenie.
- chciałem zagrać i zaśpiewać coś dla najwspanialszej kobiety w moim życiu. – powiedziawszy to postawił przed sobą mikrofon, chwycił gitarę elektryczną i zaczął grać.

- Mówią ci jesteś kimś
Możesz mieć każdego bo
Fajna dżaga z Ciebie jest
Ale ja jedno chcę
I nikt nie zrozumie, że
Dla ciebie liczy się kochanie

Zaczął śpiewać. Miał piękny głos, i już po chwili Davis i Finny wyli z zachwytu.

Mówią ci skała jest
Mówi 'kocham' myśli 'precz'
Chce wykończyć jego też
Ale to jest Twój świat
I jak kochasz to na bank
Możesz nienawidzieć też
Więc mogżesz męczyć
I mnię zadręczyć lecz

Chociaż świat, ludzie źli
Nie pozwolą nam być tak
Ukradnę Cię
Jest też coś, ja to wiem
Że nie boję życia się
I dlatego mam to gdzieś

Reszta słów utonęła we wrzaskach widowni. Bosco odłożył gitarę i powiedział do mikrofonu
- dziękuję bardzo. To dla mojej ukochanej. Przerobiłem trochę tekst, ale tak musiało być
zszedł ze sceny, podszedł do Cruz i przytulił ją najmocniej jak potrafił była dla niego wszystkim. To dla niej wziął gitarę do ręki, po raz pierwszy od lat. Skoro ona mogła zatańczyć to i on mógł zagrać.
Po chwili rozochocone towarzystwo rzuciło się do mikrofonu i imprezka rozkręciła się na całego.
- hej Cruz choć zaśpiewasz ze mną, bo ja nie chcę iść sama powiedziała Grace – proszę
i Cruz poszła a za nią Reina, Monroe, Yokas i Magda. wszystkie weszły na scenę chwyciły mikrofony i zaczęły śpiewać i kołysać się w rytm piosenki

Czuję jak ziemia już usuwa się spod nóg
Tak cię pragnę (O!Yeah)
Kiedy tu jesteś i podchodzisz cała płonę
Tak cię pragnę (O!Yeah)
A wszyscy mówią odpuść sobie to nie ten
Tak cię pragnę (O!Yeah)
Gdy jesteś blisko cały świat nie liczy się
Tak cię pragnę (O!Yeah)
To wszystko nieważne jesteśmy dla siebie
Po co to ukrywać i udawać
Ja nie wiem co to prawda
Nie wiem co to kłamstwo
Nie wiem nie wiem nie wiem



Ale już wiem wiem co to miłość
Ale już wiem co znaczy z tobą noc
Ale już wiem jak to smakuje
teraz już wiem


Gdy w domu mówią, że mam na to jeszcze czas
przytakuje (O!Yeah)
Ja mam to gdzieś od kiedy jesteś tylko mój
tylko dla mnie (O!Yeah)
To wszystko nieważne jesteśmy dla siebie
Po co to ukrywać i udawać
Ja chcę twojego ciała
Zróbmy to natychmiast-TERAZ TERAZ TERAZ


Tylko ciebie pragnę, tylko ciebie chcę...

Skończyły śpiewać, a raczej drzeć się do mikrofonu, bo tylko Reina i Ritza tak naprawdę potrafiły śpiewać.
- Bosco jestem już zmęczona chodźmy do domu. – powiedziała Cruz podchodząc do Bosca
- Tak my tez się zbieramy – powiedziała Monroe
Pięć minut puźniej wszyscy byli już na zewnątrz i zegnali się.


****

- Bosco – szepnęła Cruz kiedy leżeli już w łóżku.
- Co skarbie??
- Przpraszam Cię za tan wyskok dziś rano, ale nie najlepiej się czułam
- Może powinnaś iść do lekarza??
- Byłam wczoraj
- Żartujsz? – spojrzał na nią z niedowierzaniem. Normalnie wołami nie można jej było zaciągnąć do szpitala a co dopiero na wizytę do doktor Tomson.
- Nie. Jak byłam wczoraj u Reiny zadzwoniła, że muszę do niej przyjść, bo znalazła w moich ostatnich wynikach coś co przeoczyła wtedy.
- O Boże i co to jest??
- No w sumie nie wiem jak można było coś takiego przeoczyc, ale była po 72 godzinnym dyżurze wiec wybaczam jej
- Cruz przestań już proszę i powiedz co ci jest, bo nie wytrzymam.
- Jestem w ciąży Bosco w 2 miesiącu
- Co?? Ty?? Ciąża?? – zaczął się jąkać. Spojrzał w jej oczy i już wiedział, że to nie był żart – och Boże Skarbie to cudownie. Tak się cieszę. Będę miał dziecko cudnie.
- Cieszysz się??
- Czy się cieszę jasne skarbie – powiedział i na dowód tego, że mówi prawdę pocałował ją najczulej jak tylko potrafił i przytulił do siebie. W tym momencie był najszczęśliwszym człowiekiem na świecie. Miał piękna narzeczoną, którą kochał całym sercem a ona jego i do tego będzie mieć z nią dziecko. Uśmiechnął się sam do siebie, przytulił mocniej Ritze i zasnął.


CDN


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Cruz
Szef Biura



Dołączył: 07 Gru 2005
Posty: 3297
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Ziemia-Europa-Polska-woj. kujawsko-pomorskie-Bydgoszcz

PostWysłany: 06/06/23, 1:37 am    Temat postu:

SUPER Very Happy Zresztą jak zwykle Wink Najbardziej podobało mi się to jak Cruz naskoczyła na Bosco, no i ich ostatnia rozmowa Very Happy Akcja karaoke też super Very Happy Ogólnie jest super Very Happy Czekam z niecierpliwością na więcej. A tak w ogóle to co z Kevinem? Wink

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Cortez
Porucznik



Dołączył: 03 Maj 2006
Posty: 880
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Warszawa

PostWysłany: 06/06/23, 6:37 am    Temat postu:

Dziekuje Smile. toroche sie rozciagnelo to karaoke ale chyba nie jest zle.
Kevin wyjechał juz, tylko byl w biurze po swoje ostatnie rzeczy i taką wzmiankę o nim wrzuciłąm, bo mi sie podobało jak Cruz zawsze na niego i Greena najezdzala Very Happy ale ten wątek i Dade'a tez bedzie Very Happy


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Scully
Kapitan



Dołączył: 15 Paź 2005
Posty: 1112
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Kozienice

PostWysłany: 06/06/23, 11:24 am    Temat postu:

Super jak zawsze. Szczególnie śpiew Bosco Very Happy Jakoś sobie tego wyobrazić nie mogę Wink

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Cortez
Porucznik



Dołączył: 03 Maj 2006
Posty: 880
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Warszawa

PostWysłany: 06/06/23, 11:13 pm    Temat postu:

Scully napisał:
Szczególnie śpiew Bosco Jakoś sobie tego wyobrazić nie mogę


ja też nie mogę sobie tego wyobrazić, a juz tym bardziej spiewającego Dżage Very Happy


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Asiula
Kadet



Dołączył: 15 Paź 2005
Posty: 112
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Stalówka

PostWysłany: 06/06/27, 12:04 am    Temat postu:

ZAJEBISTE!!!!!!! Very Happy nie mogę się doczekać dalszej części! musze przyznać ze Twoje opowiadanie wciąga, wiec szybko musisz dodać kolejne części! Gratuluje i pozdrawiam:*

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Cortez
Porucznik



Dołączył: 03 Maj 2006
Posty: 880
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Warszawa

PostWysłany: 06/06/27, 6:03 pm    Temat postu:

Hej Asiula wielkie dzieki. ciesze sie ze Tobie rowniez sie podoba. Jak dam dzis rade to cos naskrobie ale nie obiecuje bo mam ciezki tydzien
pozdrawiam Smile


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Cortez
Porucznik



Dołączył: 03 Maj 2006
Posty: 880
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Warszawa

PostWysłany: 06/07/05, 12:30 am    Temat postu:

po dość długim czasie napisałam kolejną część. nie jest idealna ale mam nadzieje ze tez sie spodoba :d trochę jest tez krótka ale calkowicie oddałam sie drugiemu opowiadaniu i nie moglam znalesc wenny do tego. nie wiem Cruz jak Ty to robisz ze czasem piszesz 3 opowiadania na raz
ok wrzucam Very Happy milego czytania i czekam na komentarze


Część dwudziesta

- hej Cruz słonko jest już ósma. Trzeba wstawać do pracy – powiedział Bosco pochylając się i całując ja delikatnie w usta.
Cruz poruszyła się i otworzyła oczy. Nie chciała wstawać i iść do pracy. Nic jej się nie chciało, jakoś nie za dobrze się czuła. Jednak podniosła się i od razu tego pożałowała. Zerwała się z łóżka i poleciała do łazienki. Poranne wymioty zaczyna się pomyślała. Wcześniej też się zdarzały ale teraz świadomość ze jest w ciąży chyba je wzmogła.
- hej kotku w porządku? - spytał Bosco pochylając się nad nia
- tak to normalka nic mi nie będzie.
- Może powinnaś zostać w domu i odpocząć??
- Nic mi nie będzie naprawdę. Za sekundę mi przejdzie. Zrobisz mi herbatę?
- Jasne
Bosco poszedł do kuchni zostawiając ja samą. Nalał wody do czajnika i poczekał aż zacznie się gotować. Po chwili dołączyła do niego Cruz. Sięgnęła po świeżo zaparzoną herbatę i upiła z niej łyk.
- Bosco mam prośbę
- Tak?? Skarbie?
- Możesz na razie nikomu nie mówić. No wiesz o dziecku. Sama na razie musze się oswoić.
- Jasne nie ma problemu – przytaknął choć niechętnie.
Podszedł i przytulił ja mocno. Pocałowała go czule w usta, a on odpowiedział tym samym. Nagle rozległ się dzwonek do drzwi. Wymienili spojrzenie, źli ze ktoś im przeszkadza i Bosco poszedł otworzyć. W drzwiach stała Feith.
- jeszcze nie gotowi? – Spytała patrząc to na niego to na Cruz – umówiliśmy się o 9. Jest dziewiąta i jestem – powiedziała patrząc znacząco na Bosca.
- Zapomniałem – Bosco puknął się w głowę – Ritza wczoraj zepsuł się nam samochód i dziś Feith nas zawiezie.
- Nie ma problemu – uśmiechnęła się do przybyłej – dajcie mi chwilę.
Bosco odczekał az Cruz zniknie za drzwiami sypialni i odwrócił się w stronę Yokas. Był szczęśliwy jak dziecko
- muszę ci cos powiedzieć – zaczął
- Bosco – zawołała Cruz wychylając się z za drzwi mierząc go morderczym spojrzeniem. Uśmiech natychmiast znikł mu z twarzy
- Przepraszam powiedział. – i usiadł na kanapie żeby dokończyć zakładanie butów.
Po 10 minutach wyszli z mieszkania i udali się do samochodu. Yokas rzucała ukradkowe spojrzenia to na Bosca to na Cruz. Dziwnie się zachowywali, a Cruz wyglądała dziś tak jakoś wyjątkowo ładnie, aż promieniała. – pomyślała prowadząc samochód. Ale sądzać po ich zachowaniu wszystko jest w porządku – uśmiechnęła się pod nosem i zaparkowała pod komisariatem.


****

weszliśmy we troje na komisariat, patrzę a tam przy Sallym stoi nie kto inny jak Rose, mama Bosca. Odwróciła się kiedy weszliśmy i rzuciła mu się na szyje. Później kompletnie ignorując Cruz podeszła do mnie i przytuliła się. Wróciła na swoje miejsce i spojrzała na Bosca
- cześć mamo co tu robisz? – spytał lekko zszokowany sytuacją.
- Przyszłam zobaczyć swojego syna który chyba zapomniał ze ma matke.
- Nie nie zapomniałem – skłamał, bo prawda była taka ze od kiedy zamieszkał z Cruz zapomniał o Bożym świecie.
- To świetnie przyjdziesz dziś do mnie na kolacje- powiedziała z promiennym uśmiechem jednak tonem który nie przyjmował sprzeciwu.
- Nie mogę dziś – zaczął niepewnie
- Jak to nie możesz? Co jest ważniejsze od matki??
- Mam dziś wieczór kawalerski
- Tak świetnie ale chyba nic się nie stanie jak nie pójdziesz?
- Mamo to mój wieczór – powiedział – żenię się – dodał widząc jej zaskoczoną minę.
Chwilę trwało nim do Rose dotarło co powiedział jej syn. Spojrzała na niego zdziwiona poczym, odepchnęła Cruz na bok i rzuciła się na mnie z uśmiechem
- och Feith tak się cieszę. Nie mogłam wymarzyć sobie lepszej synowej – mówiła całując mnie bez przerwy.
A ja? Stałam jak wryta i nie wiedziałam co mam robić. Cały komisariat gapił się na mnie a ja tonęłam w pocałunkach Rose. Spojrzałam na Bosco ten stał z rozdziawioną buzią i patrzył to na nas to na Cruz, która wyglądała na najbardziej zszokowana ze wszystkich. W końcu Bosco otrząsnął się ze zdziwienia i podszedł do nas
- Mamo – powiedział łapiąc ja delikatnie za łokieć i odsuwając ode mnie – nie Feith będzie moją żoną.
- Nie Feith – spytała lekko zmieszana – to kto na Boga??
- Maritza – powiedział odwracając ja w stronę Cruz. Cruz wyciągnęła rekę na powitanie. Rose jednak kompletnie ją zignorowała. Wyglądała jakby zobaczyła ducha
- Ona?? – parsknęła– to żart prawda? Przecież przez nią zginął Mikye. Jak możesz być z tą kobieta?
- Świetnie – warknęła Cruz, minęła obojętnie wszystkich zebranych, weszła po schodach do swojego gabinetu i zatrzasnęła drzwi. Wszyscy wstali i patrzyli z niedowierzaniem na scenę która dopiero się rozegrała
- Nie no mamo wielkie dzięki. Kocham Ritze i jak ci się nie podoba to trudno nie zmienie decyzji.
- Owszem zmienisz. Nie chcę mieć jej w rodzinie.
- Ale będziesz miała i ja i nasze dziecko. I zaakceptuj to albo stracisz drugiego syna. – wykrzyczał jej w twarz, poczym odwrócił się na pięcie i wpadł do gabinetu Cruz trzaskając drzwiami tak mocno, że szyba która w nich była poszła w drobny mak.
- koniec przedstawienia – krzyknął Sally – wszyscy wracać do roboty już
Rose stała jeszcze krótką chwile, poczym odwróciła się i wyszła z komisariatu. Weszłam do szatni wciąż myśląc o tym co usłyszałam i zobaczyłam. Nawet ktoś tak wredny jak Cruz nie zasłużył na takie słowa i taką pogardę. Ja ją polubiłam więc i mama Bosca może. I jeśli dobrze zrozumiałam słowa Bosca to Cruz jest w ciąży. Wiec to stąd tak wygląda. Ten uśmiech piękna cera i zmienne nastroje. Jaka ja głupia mogłam się domyśleć. Ale cóż chyba czas szykować się do wieczoru panieńskiego i nie myśleć o sprawach nieprzyjemnych.

****
Bosco wszedł do biura i zatrzasnął drzwi z taką siłą ze szyba w nich rozsypała się w drobny mak. Nawet się tym nie przejął. Był potwornie wściekły. Jak jego matka mogła się tak zachować. Czy ona w ogóle myśli. Tak ranić ludzi. Rozejrzał się po gabinecie i zobaczył Cruz stała odwrócona do drzwi i patrzyła przez niewielkie okno na zewnątrz. Nawet się nie odwróciła kiedy usłyszała otwierające się drzwi a potem brzdęk szkła. Bosco podszedł do niej i przytulił od tyłu.
- skarbie – szepnął. Ale ona nawet nie zareagowała. Obrócił ja delikatnie w swoją stronę i spojrzał jej w twarz. Po policzkach spływały jej strumieniami łzy. Chciała je zetrzeć, żeby nie widział ze płacze, ale powstrzymał ja. Pocałował ja najpierw w jeden potem w drugi policzek, wargami zbierając z nich łzy. W końcu pocałował ją w usta. Cruz mimowolnie uśmiechnęła się.
- - no w końcu się uśmiechasz – powiedział – nie chcę zebyś przejmowała się tym co usłyszałaś. Mnie nie obchodzi co matka myśli. Liczysz się tylko ty i dziecko. I przepraszam, że się wygadałem
- a jeśli ona ma racje? Jeśli skrzywdzę cię tylko
- nie ma racji i nie ma sensu przejmować się tym co będzie. Co będzie to będzie
- jesteś pewien?
- Jak niczego innego na świecie.
- Kocham Cię Bosco – powiedziała Cruz tak ciepło jak jeszcze nigdy do nikogo. Objął ją mocniej w pasie przysuwając się tak blisko jak mógł
- I ja cię kocham z całego serca. – powiedział i pocałował ja długo i namiętnie

****
cruz właśnie przebierała się do wyjścia kiedy rozległ się dźwięk dzwonka. Podeszła do drzwi i otworzyła. W drzwiach stała Feith i Emilly.
- cześć przywiozłam mame. Zabiorę ją o 3 w nocy – powiedziała całując mnie jednocześnie na dzień dobry. Feith spojrzała niepewnie na Cruz
- no na co czekasz wchodź do środka – ponagliła ja uśmiechając się promiennie. – właściwie to jesteśmy już spóźnione. Reina wynajęła lokal i wszystkie już tam są tylko nie my. – Powiedziała biorąc do ręki torebkę i kluczę
- podrzucę was – powiedziała Em.
Wyszły zamykając za sobą drzwi. Po trzydziestu minutach były już pod klubem. Pożegnały się z Em i wysiadły.
Najpierw kiedy pojawiła się Cruz dziewczyny obsypały ja prezentami. To na ogół robi się pod koniec albo w środku imprezy, ale nie mogły się doczekać. Bawiły się i piły cały wieczór. O godzinie dwunastej zeszły na tematy zwierzeń
- ok. więc Cruz będziemy zadawać Ci pytania, a ty musisz na wszystkie odpowiedzieć. Liczy się tylko prawda.
- I tak mnie nie znacie tak dobrze żeby wiedziec czy mówię prawdę czy ściemniam.
- Tak ale my mamy w drużynie detektywa i ona wykryje czy ściemniasz – powiedziała ze śmiechem Monroe wskazując na Yokas
I zaczęła się zabawa. Oczywiście pytania dotyczyły głównie sexu i związku z Bosco a najbardziej dociekliwe były oczywiście Grace i Sasha. W końcu powoli wszystkim zaczęło się nudzić. Dochodziła godzina pierwsza i dziewczyny zaczęły robić się senne. Przynajmniej niektóre z nich miały za sobą 8 godzinny dyżur w pracy.
- dobra dziewczyny dajcie sobie już spokój z tym przesłuchaniem – odezwała się Reina
- luzik jeszcze jedno pytanie i wystawimy Cruz opinię
- no dobra walcie byle szybko – powiedziała Cruz tłumiąc ziewnięcie
- dobra więc wymień wszystkich facetów z którymi łączyło cię coś więcej niż przyjaźń. Możesz ograniczyć się do pracy w naszym posterunku
- dość dziwne pytanie. Ale ok. Bosco. Jeden jedyny facet z którym łączyło mnie coś więcej niż przyjaźń i nadal łaczy – odpowiedziała uśmiechając się promiennie
Monroe i Grace wymieniły spojrzenia i natarły znowu
- tylko Bosco a reszta – spytały
- dobra dziewczyny mam dość o co chodzi
- nie no o nic – speszyła się Monroe
- nie ma o nic Monroe, zaczęłaś temat więc go dokończ. O co chodzi? O Kevina tak?? Nic mnie z nim nie łaczy podobnie jak z Santiago bo i on wam pewnie przyszedł do głowy. Byli tylko moimi partnerami. Cos jeszcze??
- A Dade? – spytała nieśmiało. Cruz spiorunowała ją wzrokiem
- Dade? To nawet nie jest śmieszne wiesz Sasha?! Był moim najleprzym partnerem i tyle. W życiu nic więcej nas nie łaczyło. I jeśli to wszystko to pozwolicie ze pójdę się przewietrzyć. – dodała i wyszła na balkon
Wszystkie pozostałe dziewczyny przyglądały się uwarznie zmieszanej Monroe
- wy tak zawsze musicie spieprzyć impreze – warknęła Reina i wyszła za Cruz na balkon.
Pięknie pomyślała Cruz niedość ze matka mojego narzeczonego obwinia mnie za śmierć swojego syna to jeszcze koleżanki uwarzają mnie za jakąś dziwkę albo inna. Nie wiem kto im nagadał takich głupot ale text o Dade był ciosem poniżej pasa. Odwróciła się w ich stronę i zobaczyła Reine idącą w jej kierunku. Obie przyjaciółki przytuliły się mocno i zostały tam tak długo aż wszyskie nie opuściły lokalu


****

Ritza podniosła się z łóżka i spojrzała na zegarek 10 rano. Wow dawno tak długo nie spała, i dawno tez nie spała na kanapie, ale jakoś nie chciało jej się kłaść w sypialni kiedy nie było tam Bosca. Teraz mieli nie widzieć się az do ślubu. Zastanawiała się czy to wytrzyma, ale w jej rodzinie był taki zwyczaj i postanowiła go zastosować dla uczenia pamięci po zmarłych. Wstała i poszła do kuchni, żeby nalać sobie świerzej herbaty. Na stole leżała kartka od Reiny „jestem na spacerze z Ritzą. Wróce ok. 14 więc nie martw się o mnie jakby co mam tel. Całuje mocno R.” Ritza przeczytała kartkę uśmiechnęła się do siebie w duch i poszła pod prysznic. Właśnie miała wychodzić gdy rozległ się dzwonek do drzwi. Cholera – pomyślała owinęła się ręcznikiem i podeszła do drzwi. Pierwszą rzeczą jaką zobaczyła po otwarciu ich był ogromny bukiet kwiatów. Tak wielki ze nie widziała osoby stojącej za nim. W następnej chwili zza bukietu wyłonił się nie kto inny jak Manny.
- mogę wejść – zapytał trochę zaskoczonej Cruz
- ee jasne – odpowiedziała przesówając się tak aby mógł wejść do środka.
- To dla ciebie – powidział kładąc bukiet na stoliku – chciałem cię przeprosić – dodał
- Dziękuje – odparła – za co chcesz mnie przeprosić – spytała poprawiając ręcznik który powoli się zsuwał
- Za całe moje zachowanie i za to zajście w świetlicy, przepraszam
- Nie masz za co przepraszać. Fakt byłeś nieco upierdliwy ale w świetlicy zachowałeś się jak prawdziwy przyjaciel wyjawiając mi prawdę.
- Tak może i masz racje ale nie byłem jak przyjaciel kiedy cie całowałem – powiedział przysuwając się do niej bliżej
- Masz racje ale ja tez zawiniłam, bo nie powstrzymałam cie
Manny podszedł jeszcze bliżej, stali na wyciągnięcie dłoni. Spojrzeli sobie w oczy i nim się zoriętowali zaczęli całować się namiętnie Cruz nawet się nie zoriętowała kiedy ręcznik zsunął jej się zupełnie i stanęła naga przed Manny. Ten wziął ją delikatnie na ręce i zaniusł na kanapę. Zaczął się rozbierać kiedy Cruz zerwała się na równe nogi porwała z ziemi ręcznik i zasłoniła się nim.
- to nie był dobry pomysł zebyś tu przychodził – powiedziała unikając jego wzroku
- ale Ritza – powiedział podchodząc do niej. Jego ręka powędrowała po jej nagim udzie i zniknęła pod ręcznikiem. Nie umiała mu odmowić ale wiedziała ze musi
- Manny ja jutro biorę ślub, nie niszcz tego proszę. Nie niszcze tego co budowałam przez tak długo. – powiedziała odpychając go od siebie
- Ale przeciez tez tego chcesz – podszedł znów do niej, jednak tym razem zasłoniła się ręką na której widniał pierścionek zaręczynowy
- Nie chcę – powiedziała głośno i stanowczo, jakby starając się przekonać samą siebie
- W takim razie przepraszam raz jeszcze. – powiedział zmieszany i zaczał zakładać koszule i powoli jakby licząc ze zmieni zdanie zapinać guzik po guziku. Stała tak i patrzyła na niego prawie naga osłonieta tylko ręcznikiem
- Ritza – powiedziała Reina wchodząc do mieszkania i stając jak wryta na widok sceny którą właśnie zobaczyła


CDN


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Cruz
Szef Biura



Dołączył: 07 Gru 2005
Posty: 3297
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Ziemia-Europa-Polska-woj. kujawsko-pomorskie-Bydgoszcz

PostWysłany: 06/07/05, 12:56 pm    Temat postu:

Zajebista część, jak zawsze zresztą Very Happy Podobała mi się akcja na wieczorze panieńskim. Ciekawe co naprawdę łączyło Cruz z Dadem? Poza tym ostatnia scena mnie rozwaliła Very Happy Manny... On jest taki słodki Wink Ale oczywiście, mam nadzieję, że Cruz i tak wybierze Bosco, bo oni są niezastąpieni, a poza tym po tym co powiedział do matki to Cruz w ogóle nie powinna myśleć o nikim innym Very Happy Tekst Bosco był nieziemski:
Kinia napisał:

- nie zmienie decyzji.
- Owszem zmienisz. Nie chcę mieć jej w rodzinie.
- Ale będziesz miała i ja i nasze dziecko. I zaakceptuj to albo stracisz drugiego syna. – wykrzyczał jej w twarz, poczym odwrócił się na pięcie i wpadł do gabinetu Cruz trzaskając drzwiami tak mocno, że szyba która w nich była poszła w drobny mak.

W ogóle, cała akcja z Rose była po prostu świetna!!!
Czekam na więcej, jak zawsze Very Happy


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Scully
Kapitan



Dołączył: 15 Paź 2005
Posty: 1112
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Kozienice

PostWysłany: 06/07/05, 6:14 pm    Temat postu:

Tak jest, akcja z Rose wymiata! Very Happy Super część ;D
A swoją drogą Cruz musiała strasznie mocno trzasnąć drzwiami, że się szyba w mak rozsypała Laughing


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Cortez
Porucznik



Dołączył: 03 Maj 2006
Posty: 880
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Warszawa

PostWysłany: 06/07/05, 7:54 pm    Temat postu:

hi hi bałam sie ze sie Wam nie spodoba a tu prosze Smile super ze sie podoba Very Happy

Scully napisał:
A swoją drogą Cruz musiała strasznie mocno trzasnąć drzwiami, że się szyba w mak rozsypała


to Bosco zamknał. moze troche przesada ale dodało troche dramaturgi w scenie Very Happy


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Scully
Kapitan



Dołączył: 15 Paź 2005
Posty: 1112
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Kozienice

PostWysłany: 06/07/05, 8:32 pm    Temat postu:

A no tak - Bosco xD Racja dramaturgii dodało, nawet dużej Very Happy

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Cortez
Porucznik



Dołączył: 03 Maj 2006
Posty: 880
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Warszawa

PostWysłany: 06/07/07, 8:54 pm    Temat postu:

naskrobałąm kolejną część
nie wiem czy Wam sie spodoba bo w taki upał ciężko sie pisze ale coś tam wyszło. krótkie ale jest.
a i z góry przepraszam za błędy ale padł mi program sprawdzający ( przeciązenie)
mimo wszystko miłego czytania i czekam na komentarze



Część dwudziesta pierwsza

Reina weszła głebiej do mieszkania tak ze teraz stała miedzy Cruz a Santiago. Patrzylała raz na jedno raz na drugie jakby próbując wyczytać z ich twarzy co się stało. Santiago speszył się i pospiesznie dokończył zapinanie koszuli. Cruz stała niewzruszona i patrzyła jak się ubiera
- co tu się stało – spytała Reina wyraźnie zaskoczona. Nie wiedziała co myśleć
- nic się nie stało. Santiago wpadł żeby przeprosic i się zagalopował – powiedziała
Santiago podniósł wzrok na Cruz ale szybko go spuścił. Jej oczy byłu puste bez wyrazu a zarazem takie zimne, a słowa które wypowiedziała zraniły go bardzo. Nagle zrobiła się zimna i podła. Może chciała go w ten sposób odsunąć od siebie
- ale czemu jesteś prawie nago? – spytała Reina, która nadal nie mogła się otrząsnąć
- a co nawet nie mogę chocic tak jak mi się podoba we własnym mieszkaniu – warknęła na nia, ale zaraz dodała już spokojniej – brałam kompiel kiedy on przyszedł.
Santiago, on czemu nie urzywa mojego imienia tylko tak mówi z taką pogarda – pomyślał Manny.
- Przepraszam za nie porozumienie to się wiecej nie powtóży. – powiedział Manny.
Spojrzał po raz ostatni na Cruz jakby licząc, że go zatrzyma. Ona tylko spojrzała na niego tymi zimnymi oczami i poszła do kuchni. Manny spojrzał na Reine kiwnął jej lekko głową i wyszedł. Wiedział ze wiecej tu nie wróci. Wiedział ze nie ma dla niego miejsca w zyciu Cruz. Ale wiedział tez ze gdy tylko ona go zawoła przybiegnie i zrobi dla niej wszystko. Bo ja kocha kocha z całego serca.

****
obudziłam się o 10 i poczułam straszliwą suszę w gardle. Bolała mnie głowa i nic mi się nie chciało. Podniosłam się jednak z łóżka i poszłam do kuchni. W lodówce stał zimny kefir. Otworzyłam go i wypiłam jednym duszkiem.
- o mamuśka ma kaca – zaśmiała się Emilly.
Odwróciłam się i spojrzałam na kanapę. Em siedział i czytała. Uśmiechnęła się do mnie szeroko, odłożyła książke i podeszła do blatu.
- nie śmiej się z matki. Dawno nie piłam. W sumie to wypiłam tylko 5 piw. Miałam nie pić ale przecież nie można nie wypić zdrowia przyszłej pani młodej.
- Nie no tak ja nic nie mówię – zaśmiała się pod nosem – to ja nie chcę wiedzieć co będzie po weselu.
- Ty nie bądź taka mądra. – pouczyłam ja – a gdzie mała Ritza?
- Reina była z pół godziny temu i zabrała mała. Fajne dziecko.
- Ta fajne. Muszę się zbierać i wpaść do Cruz.
- A nie masz pracy?
- Nie mamy dzis chyba wszyscy wolne. Jadę po południu po suknie dla druhen z Cruz i Reina. Musze się już zbierac
- Jasne tylko zjedz tosta. Jak ja miałam kaca mama kazała mi jeść – wyszczerzyła się do mnie
Pokiwałam tylko głową co miało oznaczać ze nic nie przełknę.
- wiesz ze Bosco będzie ojcem? Cruz jest w ciazy. Fajnie nie?
- Ta super – ucieszyła się Em – dziwne ze się cieszysz zawsze myslalam ze jej nie lubisz
- Polubiłam ok.? – zakończyłam rozmowe. Wzięłam aspirynę i poszłam do łazienki pod gorący prysznic.


****

- Ritza on cie kocha wiesz o tym prawda? – spytała Reina wchodząc za Cruz do kuchni.
- I co z tego?
- Jak to co z tego??
- Słuchaj Reina i tak mam już dość popieprzone życie. W końcu znalazłam faceta który mnie kocha a ja jego i będziemy mieć dziecko. I żaden Manny czy Kevin tego nie spieprzą. I z Dadem tez mnie nic nie łączyło poza przyjaźnią. Nie wiem kto im nagadał takich głupot. Fakt nocował u mnie nie raz i nie dwa ale nic poza tym. Możesz to wszystkim powiedzieć. – wykrzyczała je wszystko w twarz.
- Dziecko?? Będziecie mieć dziecko – powiedziała Reina po chwili milczenia – znaczy że ty jesteś w ciąży??
- Nie, Bosco jest. No jasne że ja. W drugim miesiącu.
- Czemu nic nie powiedziałaś? Jestem twoja najlepsza przyjaciółka
- Bo najpierw sama nie wiedziałam, a później nie chciałam żeby ktoś wiedział.
- Ale Yokas wiedziała nie ??
- Tak wie.
- Świetnie
- A tobie o co znowu chodzi??
- O nic. Muszę iść przebrać małą – powiedziała i wyszła z pokoju zostawiając Cruz sama
Kurwa o co jej chodzi. Przecież bym jej powiedziała gdybym chciała. Yokas tez by nie wiedziala gdyby Bosco się nie wygadał żeby mnie bronić przed matką. I czemu akurat wspomniała o Yokas? Nie rozumiem jej dziwnie się zachowuje. – pomyślała Cruz i poszła do łazienki by w końcu dokończyć prysznic. Zdązyła się umyc kiedy zadzwonił dzwonek. Usłyszała jak Reina podchodzi i otwiera.
- Ritza to do ciebie – słyszała po chwili.
Zazuciła na siebie jakąś koszulę Bosca i wyszła z łazienki. W drzwiach stała Yokas i uśmiechała się niepewnie. Cruz zaprosiła ja do środka i przywitała się z nią. Reina wywróciła tylko oczami i zamknęła się w swoim pokoju trzaskając mocno drzwiami. Yokas weszła do kuchni a Cruz poszła się ubrać. Po kilku minutach siedziały razem w kuchni pijąc herbate i rozmawiając.

****
- no siemasz Bosco jak żyjesz – powiedział Davis kiedy zobaczył Bosco wchodzącego do kuchni. Ten tylko podszedł do zlewu i zaczął łapczywie pić wodę prosto z kranu
- wymiękam – powiedział w końcu odrywając się na chwile od kranu – Ritza miała nosa robiąc wieczor kawalerski i panienski na dwa dni przed slubem a nie dzien przed, jestem niezywy. – dodał i znów zaczął pic wode
- ta ja tez mam lekkiego kaca, ale fajnie było. A podobały ci się te striptizerki??
- Szczeże to nie w moim stylu.
- Ta jasne a ta z która się całowałeś prawie cały wieczor
Bosco odwrócił się cały czerwony na twarzy
- co robiłem??
- Nie nic tylko się calowaliscie
- Kurwa mac nie pamietam – powiedział marszczac czolo i drapiąc się ze zdenerwowaniem w glowę
- A ja niestety wszystko – zmartwił się
- Czemu niestety? Mimo iż nie pamietam polowy było super
- Taa ale ty nie zdradziłeś Cruz. A ja skoczyłem na góre z tą Pamelą. Szczerze mówiac było nieziemsko.
- Żartujesz??
- Nie. – sapnął – idę się przejść. Tylko nie choc do Ritzy dzis ci nie wolno – dodał i wyszedł z mieszkania.


****

własnie siedziałyśmy z Ritzą i rozmawiałyśmy o sukienkach ślubie i dzieciach kiedy odezwał się dzwonek do drzwi. Spojrzałyśmy na siebie. Kto to mógł być?
- mam nadzieje ze to nie Bosco – powiedziałam – nie wolno mu tu dzis być, az do jutra do ślubu. Zobaczy cie dopiero przed ołtarzem.
Cruz tylko skineła głową uśmiechnęła się na tę myśl i poszła otworzyć. Stanęłam w drzwiach do kuchni żeby widzieć kto to. Ku mojemu wielkiemu zdziwieniu w drzwiach zobaczyłam wcale nie Bosca ale Rose jego matke. Mogłam tylko domyślać się miny Ritzy bo stała plecami do mnie. Ale sądząc po dośc powolnej reakcji na jej przybycie była w szoku. Zreszta się nie dziwie.
- Bosca nie ma – powiedziała w końcu do przybyłej
- Nie przyszłam do niego, tylko do ciebie – warknęła do Cruz. – mogę wejść czy będziemy tak stać w drzwiach??
- Proszę – powiedziała Cruz gestem zapraszając ja do środka.
Zamknęła drzwi i odwróciła się w moją stronę. Pierwszy raz widziałam u niej to błagalne spojrzenie. Ale jak ja niby miałam jej pomuc?
- hej Rose – powiedziałam ciepło
ta jednak rzuciła mi mordercze spojrzenie.
- a ty co tu robisz?? – spytała
- wpadłam na herbatę do przyjaciółki – odpowiedziałam takim samym spojrzeniem
- chciałam porozmawiać z nią na osobności – mowiła o Cruz jakby jej tam nie było.
- Jasne – odparłam – Ritza będę u Reiny.
Wyminęłam dziewczyny i zapukałam do pokoju gdzie siedziała Reina z Ritza i nie czekając na odpowiedz weszłam. Zresztą i tak miałam pogadać z Reina bo Cruz powiedziała ze dziwnie się zachowuje. Nie jestem psychologiem ale może cos wyłapię o co chodzi. Zamknęłam za sobą drzwi tym samym odcinając się od Ritzy i Rose


****

cruz stała w kuchni patrząc na Rose. Duzo by oddala żeby teraz Bosco albo Yokas z nią byli. Bała się tej kobiety. Tak jak nigdy nie bała się bandziorów i gangsterow tak bała się tej kobiety, bo ta kobieta mogła zrójnować jej życie, a tego nie chciała. Rose usiadła na jednym z krzeseł i wskazała Cruz drugie po przeciwnej stronie stołu. Cruz usiała niepewnie. Czuła się jak na przesłuchaniu. Rose nie spuszczała z niej wzroku. Przygladała jej się uważnie. Obserwowała każdy jej ruch. Niczym lew czekający w ukryciu na swoja ofiarę żeby ja w koncu upolowac i zjeść.
- czy to prawda ze jest pani w ciaży – zapytała
- tak to prawda. W drugim miesiącu
- czyli slub jest bo dziecko będzie tak? – spytała
- jeśli myśli pani ze złapałam pani syna na numer z dzieckiem to jest pani w błedzie. Nie planowalismy jeszcze dzieci, ale ślub owszem od kilku miesiecy.
- Nie wie pani co mysle, wiec niech pani tak nie mowi jasne?? – i nie czekajac na odpowiedz spytała – kocha go pani?
- Tak. Kocham go bardzo. Od kiedy go ujrzałam – powiedziała zgodnie z prawdą
- Wiem ze mój syn niestety tez panią kocha. Więc z cieżkim sercem akeptuje jego decyzje. Nie chce stracic drugiego syna. Ale proszę pamietac; jeśli go pani skrzywdzi znajde pania i zabije. Jestem włoszka i nie rzucam słow na wiatr. A rodzina to dla mnie swietosc.
- Rozumiem. I obiecuje ze nigdy go nie skrzywdze.
- Czy ślub będzie koscielny?? Znaczy mam nadziej ze jest pani katoliczka
- Jestem i będzie kościelny. Przyjdzie pani??
- Coz wypada być na ślubie syna. A pani rodzice będą?
- Nie będą. Nie zyją. Poza Bosco nie mam nikogo.
- Przykro mi – powiedziała już trochę łagodniej
Wstała i poszła w stronę drzwi. Już miała wyjść kiedy odwróciła się i spojrzała na Cruz
- jeszcze dwie sprawy – powiedziała
- słucham
- po pierwsze chciałabym zobaczyć pierwsze zdjecia z USG mojego pierwszego wnuka – powiedziała, a Cruz skinęła głowa na znak ze rozumie – po drugie skoro wychodzisz za mąz za mojego syna mogabyś przynajmniej przy mnie mowic do niego Maurice. Bo wyjdzie na to ze przed oltarzem zapomnisz jak mu na imie.
- Oczywiście – zapewniła ja Cruz, w myślach zapamiętując imie Bosca. Bo prawda była taka ze nawet nie miała pojęcia jak Bosco ma na imie. Ktoś coś tam kiedyś napomknął, ale zapomniała. Pożegnała Rose i pała na kanapę. Była wyczerpana. Czuła się jakby przebiegła ze 100 km. Tylko jedna nadziej trzymała ja przy zyciu. Ze nie będzie musiala widywac często tej kobiety, i ze może zmieni się jej stosunek do niej kiedy dziecko przyjdzie na świat. Pomyslała ochłonęła troche, zawołała dziewczyny i razem wyszły na zakupy.


CDN


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Wyświetl posty z ostatnich:   
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum Third Watch - Brygada Ratunkowa Strona Główna -> FanFiction Wszystkie czasy w strefie EET (Europa)
Idź do strony Poprzedni  1, 2, 3 ... 6, 7, 8, 9, 10, 11  Następny
Strona 7 z 11

 
Skocz do:  
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach


fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001, 2005 phpBB Group
gBlue v1.3 // Theme created by Sopel & Programosy
Regulamin