Forum Third Watch - Brygada Ratunkowa Strona Główna

 THIRD WATCH: THE LAST CHAPTER by Cruz
Idź do strony Poprzedni  1, 2, 3 ... 7, 8, 9 ... 12, 13, 14  Następny
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu
Autor Wiadomość
Cortez
Porucznik



Dołączył: 03 Maj 2006
Posty: 880
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Warszawa

PostWysłany: 06/05/15, 6:52 pm    Temat postu:

fajnie rozwinelas akcje Very Happy
uwielbiam Bosca ale w sumie to zasluzyl na to, tez ja zdradzil no nie i to nie raz. ale szkoda mi najbardziej Cruz bo sie pogubila.
ja jednak nadal jestem za para Bosco&Cruz. manny jest slodki ale jak dla mnie za slodki taki dzieciaczek


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
zoe
Oficer



Dołączył: 16 Paź 2005
Posty: 164
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: gangstaville

PostWysłany: 06/05/16, 6:27 pm    Temat postu:

aj... masz talent dziewczyno Smile po długiej nieobecnosci wracam do czytania twojego opowiadania Razz i się poprostu zaczytuje Smile z niecierpliwoscia czekam na dalszy rozwój akcji.

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Cruz
Szef Biura



Dołączył: 07 Gru 2005
Posty: 3297
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Ziemia-Europa-Polska-woj. kujawsko-pomorskie-Bydgoszcz

PostWysłany: 06/05/16, 7:21 pm    Temat postu:

Ojej, dzięki :*
Już myślałam, że nikt poza Scu i Kinią tego nie czyta Very Happy A tu taka miła niespodzianka Wink
Cieszę się bardzo, że się Wam podoba Very Happy
Postaram się jak najszybciej dopisać kolejną część, ale teraz mam strasznie mało czasu, w szkole dają wycisk, poprawianie ocen, masakra... No nic. Idę się uczyć historii ;]
I jeszcze raz dzięki za komentki ;*


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Cruz
Szef Biura



Dołączył: 07 Gru 2005
Posty: 3297
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Ziemia-Europa-Polska-woj. kujawsko-pomorskie-Bydgoszcz

PostWysłany: 06/05/18, 5:44 pm    Temat postu: Część trzydziesta druga

Część trzydziesta druga

Cruz stała przed lustrem i z uwagą przyglądała się swojemu odbiciu. Na szyi miała masę znaków po ustach Santiago. Starała się zakryć je bluzką, ale nie mogła. Westchnęła ciężko i sięgnęła po puder. Nałożyła go na szyję. Zużyła prawie całe pudełko, a to i tak nic nie dało. Zaklnęła cicho pod nosem. "Świetnie! Jeśli Bosco się zorientuje, zabije mnie..." - pomyślała i złapała się za głowę w geście rezygnacji. Nabrała głęboko powietrza i poszła do sypialni. Bos nadal był w pracy. Ona miała wolne. Nie była w stanie pracować, po tym co się stało. Co prawda już lepiej radziła sobie z faktem, że zrobiła aborcję, ale nadal było jej ciężko. Ale nieco lżej dzięki Manny`emu... To z nim spędziła prawie cały dzień. I to bardzo milo... Otworzyła szafę i niemal całą jej zawartość wywaliła na łóżko. Zaczęła przeglądać bluzki. W końcu znalazła to czego szukała - obcisły, czarny golf bez rękawów. "To powinno załatwić sprawę" - pomyślała i szybko założyła ciuch. Stanęła przed lustrem. "Nie wygląda tak źle" - oceniła. "Co z tego, że jest lipiec? Nie jest jeszcze aż tak gorąco. Najwyżej wcisnę Bosco jakąś bajeczkę" - pomyślała i uśmiechnęła się lekko, zadowolona z tego, że teraz jej pełna "malinek" szyja jest zakryta.

***

- Hej...
Bosco wszedł do mieszkania. Rozejrzał się w poszukiwaniu Cruz. Spodziewał się, że zobaczy ją leżącą na kanapie i oglądającą telewizję lub czytającą książkę, ale ku jego zdziwieniu Cruz była w kuchni i najwyraźniej coś gotowała.
- Co robisz? - spytał, zaglądając jej przez ramię.
Cruz mieszała właśnie coś w garnku.
- Spagetti - odpowiedziała, uśmiechając się. - Posmakuj - dodała, wyciągając w jego stronę łyżkę.
- Pyszne - skomentował, smakując sos.
Cruz uśmiechnęła się. Miała nadzieję, że Bosco nie skłamał, bo naprawdę zależało jej na tym, by kolacja mu smakowała. Siedziała w kuchni od szóstej, starając się choć raz dobrze zrobić obiad. Nigdy nie była dobrą kucharką, ale teraz naprawdę bardzo się postarała. Chyba dlatego, że miała okropne wyrzuty sumienia, po tym jak przespała się z Santim. Nie mogła sobie tego wybaczyć. Źle się z tym czuła. Ale nie mogła też zostawić Manny`ego, bo wiedziała, że po prostu złamałaby mu tym serce, a tego nie potrafiłaby zrobić. Poczuła ręce Bosco na swojej szyi. Westchnęła lekko, czując jego oddech na karku. Wzięła jego dłonie, bojąc się, że mógłby coś zauważyć.
- Nie jest ci gorąco? - spytał.
Cruz wiedziała co miał na myśli - golf. Na dworze było ponad 20 stopni, a ona miała golf. Co najmniej dziwne, nie?
- Boli mnie gardło - powiedziała tylko.
Uwierzył. Na pewno uwierzył. Czemu miałby nie uwierzyć? W przypadku jej choroby bardzo łatwo o infekcję, zwłaszcza gardła, a wiadomo, że przy białaczce leki nie działają tak jak powinny. Więc i tym razem sprzedała mu niezłą bajeczkę. Problem polegał na tym, że choćby nawet bardzo chciała nie mogła chodzić w tym golfie w nocy czy w nim spać... Bała się, że Bos może coś zauważyć. A wtedy nie byłaby w stanie go okłamać, ani wymyślić żadnej sensownej wymówki, bo wiedziała, że na jej zachowanie nie ma żadnego usprawiedliwienia.
- Byłaś u lekarza? - spytał.
Przesunął ręce niżej, tak że dotknął jej bioder.
- Nie. To nic takiego - powiedziała, wyłączając gaz w kuchence.
Odwróciła się w stronę Bosco i od razu napotkała jego groźny wzrok. Wiedziała, że chce, by poszła do lekarza i wiedziała, że jeśli nie pójdzie to wywoła pomiędzy nimi kolejną burzę. A tego nie chciała.
- Um... Okay... Pójdę jutro do tego lekarza - mruknęła pod nosem.
Nie chciała iść, ale musiała. Wiedziała, że Bos się o nią martwi, ale zupełnie niepotrzebnie. Nie było z nią zbyt dobrze, ale przecież nie umierała - jeszcze nie umierała - więc nie musiał robić wielkiej afery wokół jej każdego przeziębienia, tym bardziej, że to przeziębienie było tylko wymówką, chociaż rzeczywiście Cruz od dawna miała problemy z gardłem. Może rzeczywiście powinna iść o lekarza? W końcu co jej szkodzi?

***

Przy stole...

- Wiesz... - zaczął Bos, pijąc wino. - Pojutrze jest 4. lipca i pomyślałem, że może wezmę wolne i pojedziemy razem... Nie wiem... Na przykład do Vermont? - rzucił.
Spojrzał na nią uważnie. Cruz zatopiła widelec w talerzu.
- Vermont...? - zastanawiała się przez chwilę, chociaż od razu podjęła decyzję.
Lubiła go jednak trochę potrzymać w niepewności. Bos czekał aż powie coś więcej. Chciał tam z nią jechać, spędzić z nią trochę czasu tak całkiem sam na sam... Chciał, by była szczęśliwa, by dobrze się z nim bawiła, by polepszyło się między nimi, tak, aby nigdy nie wypominali sobie żadnych złych rzeczy, tylko cieszyli się tym co jest teraz, drobnymi rzeczami, swoim szczęściem...
- No wiesz... Narty. Możemy coś pozwiedzać. Nawet organizują tam jakąś imprezę z okazji 4 lipca... - zaczął wymieniać podstawowe plusy wyjazdu, wszystko co przychodziło mu do głowy.
- A poza tym... - zawiesił na moment głos. - No wiesz... - uśmiechnął się znacząco i puścił do niej oczko.
Cruz zachichotała.
- Pewnie - powiedziała, uśmiechając się promiennie w jego stronę.
Bosco odwzajemnił uśmiech. Cieszył się, że się zgodziła. Początkowo myślał, że się nie zgodzi ze względu na chorobę, pracę, aborcję.... Myślał, że nie chce się ruszać z domu, ale najwyraźniej dobrze zrobił proponując jej wyjazd, bo twarz Cruz rozjaśniła się. Ale tylko na moment... Chwilę potem znowu spoważniała. Bosco popatrzył na nią pytającym wzrokiem.
- Co jest?
- Nic. Po prostu mnie zaskoczyłeś. Ale to naprawdę świetny pomysł.
Uśmiechnęła się niepewnie. Wyjadą. Razem. Tylko ona i on. Nie będzie Santiago... Ale za to będzie Bos. I będzie wspaniale. Na pewno będzie świetnie. Może to coś zmieni w ich związku? Bo ostatnio nie wszystko było takie różowe... - myślała, biorąc łyk wina.

***

Cruz weszła na komisariat, uśmiechając się lekko.
- Myślałam, że masz wolne... - zagadnęła ją Monroe, uważnie mierząc ją wzrokiem.
- Bo mam. Przyszłam do Bosco. Wiesz, gdzie jest? - spytała.
W rzeczywistości przyszła do Santiago, ale nie mogła tego powiedzieć. Zwłaszcza Monroe. Sasha jeszcze uważniej się jej przyjrzała. Zatrzymała wzrok na jej szyi.
- Co? - Cruz wzruszyła ramionami i poprawiła bluzkę, ale było już za późno.
- Skończ z tym, Cruz. To nie w porządku - powiedziała Sasha, patrząc jej w oczy.
- Nie wiem o czym mówisz. Gdzie Bosco? - spytała ponownie, ale nie doczekała się odpowiedzi. Sasha patrzyła na nią oskarżycielskim wzrokiem.
- Dobra. Sama go znajdę - powiedziała tylko i wyminęła Monroe, która stała w miejscu tak, jakby wmurowano ją do połogi.
- Hej, Ritz!
Cruz była już na schodach prowadzących do szatni, jednak na dźwięk swojego imienia odwróciła się. Danny podbiegł w jej stronę.
- Cześć - przywitała się. - Stało się coś?
- Pomyślałem, że może chcesz pogadać z tym Hollisem...
- Jeszcze tu jest? Myślałam, że przewieźliście go do stanowego? - spytała zaskoczona i zeszła o jeden stopień niżej.
- Taaa... Mamy go przewieźć dziś, ale skoro to twój więzień to może chcesz...
- Która cela? - spytała, szybko zbiegając na dół.
- Chyba ósma - odpowiedział Pino.
- Dzięki - rzuciła przez ramię Cruz i już jej nie było.

***

- Manny! - zawołała Cruz.
Santiago natychmiast się odwrócił.
- Hej, ko... - urwał, zdając sobie sprawę z tego, że jest na komendzie i po prostu nie może zwracać się do niej kochanie, kotku, myszko, skarbie... Miał na nią wiele takich określeń, których przez ostatnie dwa dni nadużywał, a przecież nie powinien. Wydawało mu się, że tylko Bosco miał prawo ją tak nazywać i chyba miał rację.
- Cześć - poprawił się, drapiąc się po głowie z wyraźnym zakłopotaniem. - Słyszałem, że rozmawiałaś z Marcelem... - zaczął, starając się nie patrzeć na nią.
Wiedział, że jeśli na nią spojrzy nie będzie w stanie oderwać od niej wzroku. Wcześniej jeszcze mógł, ale teraz, po tym co się stało, nie potrafił, bo od razu rozbierał ją wzrokiem.
- Jak poszło?
- Nieciekawie - odpowiedziała. - Rzucił pare zgryźliwych uwag i komentarzy, oczywiście powiedział, że nie ma nic wspólnego z zamachem na komisariat i dodał, że strasznie mu mnie żal... Nawet nie wiem czemu. Na pewno nie wie o tym, że... - urwała, nie chcąc mówić o chorobie.
- Gadał same bzdury! - machnęła ręką. - W każdym razie nic z tego nie wynika. Ale pójdzie siedzieć. Już jest w drodze do więzienia stanowego - powiedziała. - Długo stamtąd nie wyjdzie... Właściwie to w ogóle nie wyjdzie - dodała, uśmiechając się.
- Tak... To chyba dobrze... - powiedział Manny, kompletnie nie wiedząc co ma powiedzieć.
Cruz rozejrzała się dyskretnie po komisariacie. Prawie nikogo w nim nie było - tylko kilku gliniarzy przy biurku, zajętych jakąś papierkową robotą. Na pewno nie było nikogo znajomego. Wszyscy byli w terenie. Uśmiechnęła się lekko i pociągnęła Santiago za rękaw. Szybko poszli w stronę szatni. Manny chciał ją pocałować, kiedy tylko zamknęły się za nimi drzwi, ale Cruz odsunęła się od niego. Przeszła się po pokoju, zaglądając niemal wszędzie i dokładnie sprawdzając czy nikogo poza nimi nie ma. Nie było. Byli sami. Pocałowała go długo i namiętnie. Kiedy tylko się od niego oderwała miała ochotę znowu go pocałować. Manny także wciąż chciał jej ust. Ale żadne z nich nie wykonało pierwszego ruchu. Stali w kącie szatni, Cruz obejmowała go za szyję, a Manny gładził ją po policzku. Uśmiechnął się niepewnie, widząc cień uśmiechu na jej twarzy.
- Co jest? - spytał.
- Uch... Hmm... Um... - Cruz wydobyła z siebie tylko kilka nic nie znaczących westchnień. - Chciałam ci powiedzieć, że jutro wyjeźdżam z Bosco do Vermont - powiedziała, patrząc mu w oczy.
- Och... Aha... To dobrze - wyszeptał po chwili ciszy, jednak nie zabrzmiało to zbyt entuzjastycznie. - Na pewno będziesz się świetnie bawić - dodał, zabierając rękę z jej twarzy.
Cruz westchnęła. Pewnie był zazdrosny. Tak, na pewno był zazdrosny. Ale co mogła na to poradzić? Była z Bosco i to z nim w pierwszej kolejności powinna spędzać czas. Nie z Mannym.
- Tylko na weekend - dodała. - Jeśli chcesz mogę wpaść wieczorem... - wymruczała mu do ucha, starając się poprawić mu trochę humor.
- Okay, bedę czekał - powiedział tylko i pocałował ją lekko w usta.

***

Cruz wtuliła się w Bosco. On jak zwykle objął ją ramieniem i mocniej do siebie przygarnął. Cruz uśmiechnęła się lekko. Zamknęła oczy i czekała aż Bos zaśnie. Miał dziś sporo roboty, potem się pakował, był zmęczony, więc powinien zasnąć szybko. I rzeczywiście zasnął. Cruz wsłuchiwała się w jego spokojny i rytmiczny oddech. Spojrzała na niego, chcąc upewnić się, że śpi. Spał. Wyślizgnęła się z jego ramion. Szybko się ubrała. Sięgnęła po leżące na stole kluczyki od samochodu. Na palcach poszła w kierunku drzwi. Wyszła, cichutko zamykając za sobą drzwi. Wiedziała, że to nie jest w porządku i była pewna, że jutro będzie miała ogromne wyrzuty sumienia, już teraz czuła się strasznie, ale przecież obiecała Santiemu, że przyjdzie... Obiecała. Musiała chociaż pożegnać się z Mannym. W końcu z Bosco będzie całe dwa dni...

CDN...
by
Cruz


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Cortez
Porucznik



Dołączył: 03 Maj 2006
Posty: 880
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Warszawa

PostWysłany: 06/05/18, 6:20 pm    Temat postu:

wow Very Happy czy Cruz w koncu podejmie decyzje?? niby Bosco tez ja zdradzał ale juz wymkiecie sie z luzka do Mannego nieladnie. Very Happy
ale kolejna extra część. czekam z niecierpliwoscia na wiecej Smile


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Scully
Kapitan



Dołączył: 15 Paź 2005
Posty: 1112
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Kozienice

PostWysłany: 06/05/18, 7:13 pm    Temat postu:

A się namieszało Wink Cruz jest nie fair wobec Bosco i Santiago, ale takie coś mi się straszliwie podoba ;D Santi jest przesłodki, ale to już chyba pisałam, prawda? Wink

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
zoe
Oficer



Dołączył: 16 Paź 2005
Posty: 164
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: gangstaville

PostWysłany: 06/05/18, 7:51 pm    Temat postu:

oj zakręciła tymi facetami Smile ciekawe kiedy i jak z tego wybrnie Razz
w sumie jak by zaszła w ciaze, tym razem z santiago i nie wiedziała czyje to dziecko, to by było coś w stylu mody na sukces ;]


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Cruz
Szef Biura



Dołączył: 07 Gru 2005
Posty: 3297
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Ziemia-Europa-Polska-woj. kujawsko-pomorskie-Bydgoszcz

PostWysłany: 06/05/19, 7:07 pm    Temat postu: Część trzydziesta trzecia

Słowo wstępne: Okay, napisałam coś nowego. Hmmm... Miałam dodać coś jeszcze, ale na razie mi się nie chce Razz Część jest krótka, ale chyba lepsze to niż nic. Może potem dopiszę kolejną część Wink Na razie mam nadzieję, że to się Wam spodoba Very Happy

Część trzydziesta trzecia

Finney wszedł do mieszkania i rozejrzał się po pokoju. Grace leżała na kanapie. Spała. Brendan okrył ją kocem i przyjrzał się jej uważniej. Na stole zobaczył pustą butelkę po winie. Tak, wiedział, że miał wrócić wcześniej, bo Grace chciała spędzić z nim trochę czasu i wiedział, że może być na niego wściekła, ale to przecież nie powód, by samotnie wypijać całą butelkę wina, tym bardziej, że była w ciąży. Drugi miesiąc. Brendan nie mógł się już doczekać. Grace również, ale ostatnio przestała aż tak uważać na siebie. Co prawda zrezygnowała z pracy, ale to był powód ciągłych kłótni między nimi. Foster chciała pracować, a nie siedzieć w domu. Poza tym martwiło go to wino. Ostatnio była z Kim na "paru" drinkach i wróciła do domu kompletnie pijana. Kiedy zwrócił jej na to uwagę ona zaczęła się na niego drzeć i w rezultacie musiał przenieść się z sypialni na kanapę w salonie. Następnego dnia Grace trochę przeszła złość na niego, co oczywiście nie zmieniło faktu, że wieczorem również wypiła "pare" kieliszków szampana. Co raz bardziej go to martwiło, bo u niej "pare" znaczyło "wiele". Nie chciał przesadzać, ale uważał, że Grace po prostu przegina. Była w ciąży, a piła. Nie powinna, wiedziała o tym, a mimo tego robiła to. Finney zastanawiał się czy to nie jest już problem.. Jakiś poważniejszy problem. Ale przecież to była jego Gracie, ufał jej i wierzył, wiedział, że jest opowiedzialna i nigdy nie zrobiłaby żadnego gupstwa... Wyrzucił pustą butelkę po winie do kosza. Tak, zdecydowanie przesadza. Przecież pare drinków, piw, kieliszków szampana czy wina to jeszcze nie jest jakieś przestępstwo. To nic takiego. Kompletnie nic.

***

- Padam z nóg... - westchnęła ciężko Cruz i opadła na łóżko.
Zaśmiała się, patrząc na zasapanego i kompletnie wykończonego Bosco. Tak, to był długi i wyczerpujący dzień - jechali do Vermont pare godzin, potem zatrzymali się w jednym z jakiś przydrożnych, małych, ale miłych moteli i oczywiście od razu wypróbowali łóżko, po południu poszli na obiad, potem na spacer, narty, łyżwy, jakąś wystawę i do muzeum, a potem na festyn z okazji święta niepodległości Stanów Zjednoczonych. Byli całkowicie wyczerpani, ale bawili się świetnie, tak jak jeszcze nigdy przedtem. Bosco szybko zauważył, że na twarzy Cruz coraz częściej pojawia się uśmiech. I cieszył się z tego. Bardzo. Wiedział, że ten wyjazd to dobry pomysł. Liczył na to, że znowu zbliżą się do siebie i nie zawiódł się. Na nowo się w sobie zakochiwali i wiedzieli, że tym razem ich uczucie jest naprawdę silne i bardziej dojrzałe niż wcześniej. Bosco uśmiechnął się lekko w jej stronę, łapiąc głęboki oddech. Cruz zachichotała:
- Chodź do mnie... - wymruczała, wyciągając w stronę Bosco ramiona.
Nie trzeba mu było tego dwa razy powtarzać...

***

Cruz westchnęła cicho przez sen i przekręciła się na drugi bok. Promienie słońca opadały jej na twarz, budząc ją tym samym ze snu. Dziewczyna wyciągnęła rękę w bok. Dotknęła pustego miejsca obok siebie. Zdziwiła się. Myślała, że Bos nadal tu będzie, kiedy się obudzi, ale nie, nie było go. Cruz usiadła na łóżku, zakrywając piersi kołdrą. Rzuciła okiem na zegar wiszacy na ścianie. 12:23. Tak długo spała? Zwykle wstawała z samego rana. To Bosco był śpiochem. Cruz rozejrzała się po pokoju.
- Bosco...? - zawołała, myśląc, że może jest w łazience.
Poczekała chwilę, ale odpowiedziała jej tylko głucha cisza. Wstała z ociąganiem z łóżka. Sięgnęła po bluzę i narzuciła ją na siebie. Wciągnęła dżinsy. Kiedy była już ubrana usiadła spowrotem na łóżku. Jej wzrok zatrzymał się na telefonie, który leżał na nocnym stoliku. Cruz westchnęła ciężko, sięgając po słuchawkę. Nie, nie powinna tego robić. Nie powinna niszczyć tych dni, które spędzała z Bosco. Nie powinna, ale nie mogła się powstrzymać. Musiała zadzwonić. Wystukała doskonale znany jej numer Santiago. Jednak po jednym sygnale zrezygnowała i szybko odłożyła słuchawkę. Wstała gwałtownie z łózka, karcąc w myślach samą siebie za swoje zachowanie. Jak w ogóle mogła o nim teraz myśleć? Przecież z Bosco bawiła się doskonale i nie powinna tęsknić z Mannym... Ale jednak tęskniła. Znowu sięgnęła po słuchawkę. I tym razem nie odłożyła jej...

***

Manny krzątał się po kuchni z obłędem w oczach. Wszystko wypadało mu z rąk, a Andy siedział przy stole i nalegał, by Santi szybko podał mu galaretkę z musztardą i czekoladą. Manny starał się delikatnie wytłumaczyć synkowi, że to bardzo kiepski pomysł i że to bardzo niezdrowe, ale chłopiec wiedział swoje. Chciał galaretkę z musztardą i czekoladą! I to już! Manny zgodził się w końcu na galaretkę z czekoladą, ale bez musztardy. Za to dodał małemu trochę bitej śmietany. Pewnie gdyby Jess wiedziała co podaje synowi, nigdy więcej nie zostawiłaby go Santiemu, ale co Manny mógł na to poradzić? Andy miał charakter matki - był uparty do bólu. Do jego uszu dobiegł głośny sygnał telefonu. Santiago zaklnął cicho pod nosem.
- Andy, odbierz - powiedział i nie musiał powtarzać tego synowi dwa razy.
Chłopiec w podskokach pobiegł przez korytarz, by jak najszybicej odebrać telefon.
- Halo? - spytał.
- Cześć, słoneczko - przywitała się Cruz, czekając na reakcję Andy`ego.
- Ciocia! - krzyknął radośnie do słuchawki.
Cruz poczuła jak coś ściska ją za gardło. Słysząc radosny głos dziecka nie mogła powstrzymać łez, które zbierały się jej w oczach. Jakoś nadal nie mogła poradzić sobie z tym co zrobiła. Było jej ciężko, a synek Santiago wcale jej nie pomagał. Wręcz przeciwnie - kiedy Ritz słyszała jego głos, patrzyła na niego czy bawiła się z nim, od razu myślała o tym, co straciła robiąc aborcję. Starała się o tym nie myśleć, ale nie potrafiła.
- Co tam słychać? - spytała, przegryzając wargę, by się nie rozpłakać.
- Dziś byłem z tatą zobaczyć moją nową szkołę. Za dwa miesiące pójdę do pierwszej klasy! Już się nie mogę doczekać! Na pewno będzie super!
Mały był bardzo podekscytowany, a Manny przysłuchiwał się rozmowie z kuchni. Czyżby to była Cruz? Zadzwoniła?
- To świetnie - powiedziała zdławionym głosem. - Jest tatuś? - spytała, wiedząc, że już dłużej nie wytrzyma słuchając głosu sześciolatka.
- Yhy... - przytaknął i odruchowo kiwnął głową. - Tato!!! - zawołał tak głośno, że Cruz musiała odsunąć słuchawkę od ucha.
Uśmiechnęła się mimowolnie wyobrażając sobie jak Manny w popłochu biegnie w stronę telefonu. I miała sporo racji w tym wyobrażeniu. Santiago od razu rzucił to co robił i szybko poszedł w stronę telefonu. Wziął słuchawkę od Andy`ego i odesłał go do kuchni.
- Tak?
- Cześć, Manny - wyszeptała do słuchawki Ritza.
- Cześć, skarbie - odpowiedział wesoło i uśmiechnął się.
Dopiero potem dotarło do niego to jak się do niej zwrócił. Poczuł się trochę niezręcznie, wiedząc, że nie powinien jej tak nazywać, ale jednocześnie nic nie mógł poradzić na to, że Cruz wiele dla niego znaczyła.
- Co słychać w Vermont? - spytał szybko, przejeżdżając ręką po włosach.
- Hmm... Jest fajnie - odpowiedziała po chwili namysłu.
Właściwie nie wiedziała nad czym się zastanawia. Bawiła się świetnie. Naprawdę. Ale czuła, że mówienie mu o tym nie jest zbyt dobrym pomysłem. Po drugiej stronie linii zapadła niezręczna cisza. Manny nie wiedział co ma powiedzieć. Tęsknił za nią, ale skoro ona dobrze bawiła się z Bosco w Vermont to chyba nie powinien jej tego mówić.
- Ale chyba... - zaczęła Cruz, przerywając przedłużające się milczenie.
- Chyba... Brakuje mi ciebie... - wyszeptała, sama nie wiedząc dlaczego.
Chyba po prostu tak czuła. Była z Bosco szczęśliwa, ale rzeczywiście brakowało jej czegoś, a raczej kogoś - Santiago. Manny był zupełnie inny niż Bosco, choć nie znaczy to wcale, że gorszy. Po prostu Santi dawał jej to, czego Bos chyba tak naprawdę nigdy do końca nie potrafił jej dać - czułość, troskliwość i... miłość. Cruz miała całkowitą pewność, że Bosco ją kocha, ale nie potrafił tego okazywać. Po prostu nie potrafił... Przynajmniej nie tak jak Manny. A ona właśnie tego najbardziej teraz potrzebowała - czułości, opieki i miłości. Niby było to coś oczywistego, ale chyba nie dla Bosco. Oczywiście wiedziała, że Bos się stara, był jej oddany, był przy niej przez cały czas, kochał ją, ale... Był inny. Zupełnie inny niż Manny. I Cruz naprawdę nie wiedziała, na którym z nich bardziej jej zależy.
- Ja też za tobą tęsknię... - powiedział cicho Santi, uśmiechając się lekko pod nosem.
Tak, tęsknił. Okropnie tęsknił. I chciał, by Cruz jak najszybciej do niego wróciła...

CDN...
by
Cruz


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez Cruz dnia 06/05/19, 9:24 pm, w całości zmieniany 2 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Cortez
Porucznik



Dołączył: 03 Maj 2006
Posty: 880
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Warszawa

PostWysłany: 06/05/19, 8:27 pm    Temat postu:

WoW jak zwykle super. szczerze to trochę sie bałam ze Bosco usłyszy te rozmowę i bedzie klapa. moze Cruz powinna byc z Santim ale jest jedno ale, podejrzewam ze jak Cruz rozejdzie sie z Bosco to nici z przeszczepu, bo Yokas wyraznie powiedziala ze robi to dla Bosca.
czekam jednak na ciąg dalszy.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Scully
Kapitan



Dołączył: 15 Paź 2005
Posty: 1112
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Kozienice

PostWysłany: 06/05/19, 8:59 pm    Temat postu:

Santi jest przesłodziachny! Uwielbiam faceta Wink Świetna część, Cruz! Uwielbiam to opowiadanie :>

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Cruz
Szef Biura



Dołączył: 07 Gru 2005
Posty: 3297
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Ziemia-Europa-Polska-woj. kujawsko-pomorskie-Bydgoszcz

PostWysłany: 06/05/19, 9:28 pm    Temat postu:

Dzięki :*
Wiecie... Sama się nie mogę zdecydować, czy lepiej by Cruz była z Bosco, czy z Santiago... Santi jest przesłodziachny (jak to świetnie ujęła Su Wink), ale Bosco to jednak zawsze Bosco... Very Happy A w ogóle nie wiem co mam z tym zrobić... Co prawda mam jedną koncepcję, ale niewesołą... Cóż, zobaczę co tam wymyślę Razz
I jeszcze raz dzięki za komentarze ;*


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Scully
Kapitan



Dołączył: 15 Paź 2005
Posty: 1112
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Kozienice

PostWysłany: 06/05/19, 9:30 pm    Temat postu:

tylko mi nie uśmiercaj Santiego, bo Cię dosłownie zabije! Very HappyVery Happy Nie mogę się doczekać co z tym wszystkim zrobisz Wink

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Cruz
Szef Biura



Dołączył: 07 Gru 2005
Posty: 3297
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Ziemia-Europa-Polska-woj. kujawsko-pomorskie-Bydgoszcz

PostWysłany: 06/05/19, 9:36 pm    Temat postu:

scully napisał:
tylko mi nie uśmiercaj Santiego, bo Cię dosłownie zabije! Very HappyVery Happy

Nawet o tym nie pomyślałam, ale w sumie fajny pomysł Very Happy Nie no, oczywiście żartuję Wink Nie mogłabym go uśmiercić (to prędzej już Bosco Razz), jest za słodki i za kochany, Cruz potrzebuje kogoś takiego Wink


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Cortez
Porucznik



Dołączył: 03 Maj 2006
Posty: 880
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Warszawa

PostWysłany: 06/05/19, 10:07 pm    Temat postu:

Cytat:
Nie mogłabym go uśmiercić (to prędzej już Bosco )


och nie za to ja bym Cie zabiła Very Happy
to moze do przeszczepu niech bedzie z Bosco a potem Santi? wiem okrutne ale ona nie wie kto jest dawca. chyba, ze chcesz ja uśmiercic ale wtedy po co byla aborcja??
albo jeszcze lepiej jakas bujka o Cruz miedzy panami. kto wygra zabiera Ritze Very Happy
albo trojkąt wszyscy w jednym łóżeczku, a za sciana Andy Wink


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Cruz
Szef Biura



Dołączył: 07 Gru 2005
Posty: 3297
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Ziemia-Europa-Polska-woj. kujawsko-pomorskie-Bydgoszcz

PostWysłany: 06/05/19, 10:12 pm    Temat postu:

Kinia napisał:
chyba, ze chcesz ja uśmiercic ale wtedy po co byla aborcja??

Nie wiem... Ale raczej nie, bo to by było zbyt okrutne w stosunku i do Cruz i do Bosco... Bo w końcu ta aborcja była dla nich ciężkim przeżyciem, zbyt ciężkim i nie chciałabym ich jeszcze dodatkowo obciązać...
Kinia napisał:
albo trojkąt wszyscy w jednym łóżeczku, a za sciana Andy Wink

ŚWIETNY POMYSŁ Laughing NORMALNIE ZABÓJCZY Very Happy


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Wyświetl posty z ostatnich:   
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum Third Watch - Brygada Ratunkowa Strona Główna -> FanFiction Wszystkie czasy w strefie EET (Europa)
Idź do strony Poprzedni  1, 2, 3 ... 7, 8, 9 ... 12, 13, 14  Następny
Strona 8 z 14

 
Skocz do:  
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach


fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001, 2005 phpBB Group
gBlue v1.3 // Theme created by Sopel & Programosy
Regulamin