Forum Third Watch - Brygada Ratunkowa Strona Główna

 THIRD WATCH: THE LAST CHAPTER by Cruz
Idź do strony Poprzedni  1, 2, 3 ... 8, 9, 10 ... 12, 13, 14  Następny
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu
Autor Wiadomość
Cortez
Porucznik



Dołączył: 03 Maj 2006
Posty: 880
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Warszawa

PostWysłany: 06/05/19, 10:38 pm    Temat postu:

dzięks Very Happy Laughing

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
zoe
Oficer



Dołączył: 16 Paź 2005
Posty: 164
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: gangstaville

PostWysłany: 06/05/19, 10:42 pm    Temat postu:

tez myslałam, ze w pewnym momencie rozmowy wkroczy bosco Razz ale nie wkroczył. no coz...czekam na kolejne swietne rozwiniecie jakze zawiłej i jednoczesnie ciekawej akcji twojego opowiadanka Smile buźka :*

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Cruz
Szef Biura



Dołączył: 07 Gru 2005
Posty: 3297
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Ziemia-Europa-Polska-woj. kujawsko-pomorskie-Bydgoszcz

PostWysłany: 06/05/20, 8:28 pm    Temat postu:

Ha! Już wiem jak zakończyć tą całą sytuację Bosco-Cruz-Manny Very Happy I nikt raczej nie umrze Razz Tylko, że na razie nie mam weny, żeby to napisać...

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Scully
Kapitan



Dołączył: 15 Paź 2005
Posty: 1112
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Kozienice

PostWysłany: 06/05/20, 10:05 pm    Temat postu:

I tak Ci dobrze idzie, dużo już napisałaś przez ten czasy (nie to co ja Laughing ) Więc my - Twoi cierpliwi fani, poczekamy troszkę, aż złapiesz wene (albo ona Ciebie Wink )

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Cruz
Szef Biura



Dołączył: 07 Gru 2005
Posty: 3297
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Ziemia-Europa-Polska-woj. kujawsko-pomorskie-Bydgoszcz

PostWysłany: 06/05/20, 10:51 pm    Temat postu:

No właśnie Scu!!! Co z Twoim opowiadaniem? Już się nie mogę doczekać dalszego ciągu Very Happy

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Scully
Kapitan



Dołączył: 15 Paź 2005
Posty: 1112
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Kozienice

PostWysłany: 06/05/20, 10:59 pm    Temat postu:

Hm... stoje w miejscu, ale niebawem coś dodam, chyba Razz Jakoś się zabrać do tego nie mogę. Ciężko, oj ciężko mi to idzie :]

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Cruz
Szef Biura



Dołączył: 07 Gru 2005
Posty: 3297
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Ziemia-Europa-Polska-woj. kujawsko-pomorskie-Bydgoszcz

PostWysłany: 06/05/21, 3:00 am    Temat postu: Część trzydziesta czwarta

Słowo wstępne: Dobra. Wystukałam coś. Tak jakoś mnie naszło, żeby coś napisać, może nie do końca sensownego Wink Nie wiem czy się spodoba, ale mam nadzieję, że tak.

Część trzydziesta czwarta

Ledwo Cruz odłożyła słuchawkę telefonu do pokoju wszedł Bosco. Wracał z zakupów.
- Hej - powiedział i uśmiechnął się.
- Gdzie byłeś? - spytała Cruz, nawet na niego nie patrząc.
Miała wyrzuty sumienia, że zadzowniła do Santiago. To nie było w porządku. Wiedziała o tym i czuła się podle.
- Na zakupach - odpowiedział Bos, lekko podnosząc do góry worki, które trzymał w dłoniach.
- Chciałem ci podać śniadanie do łóżka, ale skoro już wstałaś...
Cruz uśmiechnęła się lekko.
- Wszystko w porządku? - spytał.
Nie, nie było w porządku. Nic nie było w porządku! Cruz zdradziła człowieka, którego najprawdopodobniej kocha najbardziej na świecie, a mimo to, zdradziła go. I to nie była byle jaka zdrada - to była prawdziwa zdrada, nie jednorazowy wyskok. Przespała się z Mannym kilka razy i jakoś nie spieszyło się jej by to zakończyć. Po prostu nie potrafiła tego zakończyć. Wiedziała, że zrani tym Santiago. Ale teraz raniła Bosco... To nie było w porządku. Ritza kompletnie nie wiedziała co ma z tym wszystkim zrobić. Pokiwała jednak głową, bo nie chciała by Bos się jeszcze o nią martwił. Nie zasłużył na to. Załużył na znacznie więcej. Ale ona nie potrafiła mu tego dać, chociaż bardzo chciała.
- Daj - powiedziała biorąc od niego worki. - Jestem strasznie głodna.

***

- Carlos! - jęknęła przeciągle Emily, wlokąc się za Nieto.
- Powiedz po prostu o co chodzi - mruknął coraz bardziej poirytowany sanitariusz.
Emily łaziła za nim od pół godziny usilnie przekonując go, że nie może i nie będzie jeździć z Sarą. Dziewczyny od samego początku nie przypadły sobie do gustu i Em powiedziała, że za żadne skarby nie będzie z nią jeździć! Nie i koniec! Carlos, jako szef, musiał jakoś rozwiązać tą napiętą sytuację.
- No przecież mówię! Nie chcę z nią jeździć! - powtórzyła Yokas, przekręcając oczyma.
- Ale dlaczego? Podaj mi chociaż jeden powód.
- Dlaczego? Jeszcze pytasz? Ona jest wredną suką, do tego okropnie głupią i zadziera nosa tylko dlatego, że Jimmy jest jej kuzynem! Poza tym strasznie się wymądrza, chociaż tak naprawdę nie wie zupełnie nic i w ogóle mnie nie słucha, jakbym to ja była tutaj nowa! - wyrzuciła jednym tchem.
Carlos musiał w duchu przyznać jej rację. Sarah James była typem kobiety niezwykle uciążliwej. Była samolubna, zadziorna, pyskata i zbyt pewna siebie. Nie szanowała nikogo, poza sobą samą i ewentualnie swoim kuzynem Dohertym, który załatwił jej robotę w 55-tym. Była wredną suką, jak to trafnie ujęła Emily. Jednak Nieto nie chciał wyciągać pochopnych wniosków - w końcu James pracowała u nich dopiero od paru dni. Nie powinien tak wcześnie jej skreślać.
- Postarajcie się dogadać, okay? Kim wzięła tylko chorobowe. Pare dni, bo dzieciak jej zachorował. Nie przesadzaj. Jakoś sobie poradzicie - powiedział, starając się ją uspokoić.
- A nie mogłabym jeździć z tobą, jak dawniej? - spytała z nadzieją w głosie.
- Nie. Teraz nie mogę. Mam masę papierkowej roboty. Ledwo się w tym łapię. Ale jak wróci Kim to wszystko się jakoś wyprostuje.
- Jasne... - mruknęła tylko Em, odbierając kolejne wezwanie.

***

- Bosco... - Cruz podniosła się lekko na łokciach i oparła się o jego tors. Spojrzała mu w oczy.
- No? - Bos pogładził ją delikatnie po nagich plecach i uśmiechnął się.
- Dlaczego... Dlaczego ty właściwie ze mną jesteś? - spytała, uważnie mu się przyglądając.
Naprawdę się nad tym zastanawiała. Zwłaszcza ostatnio. Nie rozumiała z jakiego powodu Bos był z nią. W końcu miał przez nią same problemy, a ona sprawiała mu tyle bólu. Zdradziła go. Co z tego, że o tym nie wiedział? Chodzi o sam fakt. Poza tym Bosco był przy niej cały czas, patrzył jak cierpi po chemii... Sam cierpiał razem z nią. Widziała to w jego oczach. A jeszcze bardziej cierpiał, kiedy Cruz zrobiła aborcję, a potem go odtrącała i kazała mu odejść. Była dla niego zbyt surowa, zbyt okrutna... W końcu on był przy niej zawsze, a ona go raniła. I właśnie dlatego zastanawiała się dlaczego Bos jest z nią, z osobą, która go bez przerwy rani i przysparza mu samych zmartwień. Pewnie był z nią z litości. Była tego niemal pewna. Bo jaki mógłby być inny powód?
Bosco zaśmiał się cicho. Po co pyta? Przecież to było oczywiste.Przynajmniej dla niego. Popatrzył na nią i pogładził po policzku.
- Bo Cię kocham, Ritz... - powiedział i pocałował ją mocno w usta.
- Ale dlaczego? - spytała Cruz, kiedy tylko oderwała się od Bosco, nie dając za wygraną.
- Przecież jestem chora i... mogę... umrę... i...
- Ciiii... - szepnął Bos, kładąc jej palec na ustach.
- Nie gadaj bzdur - powiedział delikatnie, ale na tyle stanowczo, by Cruz zamilkła.
Nie chciał z nią teraz o tym rozmawiać, niszczyć tych chwil, które mieli tylko dla siebie. Wiedział, że Cruz ma rację, wiedział, że może umrzeć, ale jednocześnie nie dopuszczał do siebie tej myśli. Nie potrafił. Chciał wierzyć, że wszystko się ułoży, że Cruz wyzdrowieje, że przeszczep się przyjmie, że jeszcze będą tak naprawdę szczęśliwi, że będą razem długo, do końca...
- Ale... - zaczęła znowu Cruz.
Bosco westchnął ciężko, dając jej tym do zrozumienia, że nie ma ochoty o tym rozmawiać.
- Cruz, czy to ważne? Po prostu Cię kocham. Naprawdę kocham i chcę być z Tobą, okay?
- Okay... - szepnęła Cruz i pokiwała głową, uśmiechając się lekko.

***

- Cześć, mały - Cruz zmierzwiła dłonią ciemną czuprynę Andy`ego.
Uśmiechnęła się, kiedy zobaczyła stojącego w drzwiach kuchni Santiago. Wczoraj wróciła z Vermont i od razu postanowiła do nich zajrzeć. Chciała powiedzieć Santiemu, że naprawę muszą z tym skończyć, ale już w chwili, w której weszła do mieszkania wiedziała, że nie będzie w stanie tego zrobić.
- Pójdziemy na lody? - spytał chłopiec, patrząc na Ritzę.
- Pewnie - odpowiedziała i zaśmiała się cicho.
- Hej - podeszła do Santiego i lekko cmoknęła go w policzek.
Uśmiechnęła się radośnie w jego stronę.

***

- 55-David?
- 55-David - odpowiedziała Monroe, przeglądając jednocześnie jakąś gazetę.
- Bójka przy barze Crashdown na Sto Drugiej.
- Przyjęłam.
Sasha włączyła syrenę. Bosco nieznacznie przyspieszył. Monroe przyjrzała mu się z uwagą. Chyba ten wyjazd dobrze mu zrobił. Od razu zauważyła zmianę. Pozytywną.
- Więc... Jak tam weekend? - zagadnęła, przerzucając stronę gazety.
- Dobrze. A ty jak się bawiłaś? - spytał.
- Ja? Czekaj, niech pomyślę... Jeździłam z Cashem. Zgarnęliśmy dwóch handlarzy narkotyków, zamknęliśmy jednego pijaka, który awanturował się w barze, zbieraliśmy zeznania po jakimś wypadku na King i otrzymaliśmy wezwanie w sprawie rabunku w Cenral Parku. Czyli dzień jak każdy inny - mruknęła.
- Um... Skoro chciałaś wziąć wolne mogłaś powiedzieć... Nie musiałem...
- Daj spokój, Bosco - przerwała mu. - Tobie i Cruz bardziej przydał się ten urlop niż mi. Naprawdę, uwierz mi.
- Skoro tak mówisz - przyznał jej rację i wyszczerzył zęby w szerokim uśmiechu.
Zatrzymał radiowóz przed barem na Sto Drugiej. Od razu podszedł do dwóch bijących się facetów. Byli mocno wstawieni, ale cała sytuacja wyglądała groźnie.
- Spokojnie panownie! - zawołał, starjąc się ich rozdzielić.
Sasha stała z boku i nim się zorientowała Bosco leżał już na ziemi, totalnie oszołomiony. Jeden z mężczyzn miał broń. Wycelował w Bosco i nacisnął spust.
- Bosco! - krzyknęła przerażona.
Przez radio wezwała karetkę. Wyciągnęła swoją broń w stronę facetów, krórzy stali bez ruchu, jak zahipnotyzowani. Mężczyzna z bronią rzucił ją na ziemię.
- Nie chciałem... Przepraszam... Chciałem strzelić do niego... - zaczął aię tłumaczyć.
- Do ściany, ale już! - warknęła groźnie Monroe.
Mężczyźni oparli się o ścianę. Nie protestowali, kiedy Sasha zakładała im kajadanki. Byli w totalnym szoku. Monroe podeszła do Bosco i pochyliła się nad nim. Był przytomny.
- Bosco! - zawołała, starając się nawiązać z nim kontakt.
Bos spojrzał na nią, jakby nieobecnym wzrokiem, słyszał ją jednak bardzo wyraźnie.
- Sasha, mocno oberwałem? - spytał tylko, siląc się na uśmiech, chcąc zapewnić Monroe i samego siebie, że wszystko gra.
Ale nie grało. Czuł przeszywający ból w klatce.
- Zaraz będzie karetka, Bosco. Nie ruszaj się - powiedziała tylko.
- Cruz... Zadzwonisz do niej? - wyszeptał.
Monroe pokiwała potakująco głową.
- Powiedz jej, że nic mi nie jest, okay? - wymamrotał, zaciskając zęby z bólu.
- Okay.

***

Cruz jechała szybko, chcąc jak najprędzej znaleźć się w szpitalu. Kiedy Sasha do niej zadzwoniła akurat była w trakcie wymieniania łóżkowych czułości z Mannym. Teraz na samą myśl o tym robiło się jej niedobrze. Jak mogła być z Santim, kiedy Bosco jechał karetką do szpitala z raną postrzałową? No, jak mogła? Czuła się winna. Martwiła się. A jeśli ta rana jest poważna? Co wtedy? Przecież nie może go stracić... Umarłaby, gdyby coś mu się stało... "Boże, proszę, żeby to nie było nic poważnego... Błagam... Niech nic mu nie będzie" - modliła się w duchu, mocniej naciskając pedał gazu.

CDN...
by
Cruz


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Cortez
Porucznik



Dołączył: 03 Maj 2006
Posty: 880
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Warszawa

PostWysłany: 06/05/21, 10:32 am    Temat postu:

superrrr Smile najbardziej mi sie podobał text Bosca kocham cie i tylko to sie liczy i mysli Cruz jak jechała do szpitala. czy w ogóle ten Manny musi byc taki przystojny. nie miala by problemu z nim zerwac gdyby byl mniej przystojny. ale mam nadzieje ze teraz to juz koniec.
super i czekam na reszte:D


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Scully
Kapitan



Dołączył: 15 Paź 2005
Posty: 1112
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Kozienice

PostWysłany: 06/05/21, 12:25 pm    Temat postu:

I Bosco dostał kulkę Razz On zawsze musi się w coś wpakować, musi! Wink Mam nadzieje, że nic mu nie będzie, ale ciekawie by było jakby zginął (chociaż mu tego absolutnie nie życze! Razz)
Świetna część, naprawdę podoba mi się (jak zawsze, oczywiście :]) i czekam na więcej (też jak zwykle Wink )


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
zoe
Oficer



Dołączył: 16 Paź 2005
Posty: 164
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: gangstaville

PostWysłany: 06/05/21, 8:07 pm    Temat postu:

Smile och...i pojawił się jeden z moich ulubionych bohaterów- carlos Razz całość jest rewelacyjna. oczywiscie czekam na kolejna czesc.

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Cruz
Szef Biura



Dołączył: 07 Gru 2005
Posty: 3297
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Ziemia-Europa-Polska-woj. kujawsko-pomorskie-Bydgoszcz

PostWysłany: 06/05/21, 11:57 pm    Temat postu: Część trzydziesta piąta

Słowo wstępne: Napisałam cosik. Krótka część, ale zawsze jest Wink Napisałabym więcej, ale muszę iść spać, bo jutro do szkółki. Mam nadzieję, że się spodoba.

Część trzydziesta piąta

- Bosco! - Cruz wbiegła do sali, w której leżał Bosco.
Właściwie to do sali, w której powinien leżeć. Ale nie było go. Nie było. Łóżko było puste. Cruz poczuła jak coś ściska ją za gardło. "Boże... Boże... Boże..." - kołatało się jej w głowie. Zakryła usta dłonią, by się nie rozpłakać. Podejrzewała najgorsze, bo gdzie on do cholery może być jeśli nie tu? Jeśli nie tu to chyba tylko w kostnicy. Na samą myśl o tym, że Bos mógłby tam być, że mógłby umrzeć poczuła napływające do oczu łzy, których nie mogła powstrzymać. Łzy ciekły jej po policzkach. "To się nie dzieje..." - szepnęła do siebie, starając się uspokoić. Nie potrafiła. Usłyszała ciche skrzypnięcie drzwi. W progu zobaczyła Bosco, który z trudem utrzymywał się na nogach, ale jednak żył. Żył! Odetchnęła z ulgą i rzuciła mu się na szyję, zupełnie nie zważając na fakt, że Bos jest kompletnie wyczerpany, a za nim stoi pielęgniarka, która zapewne zaraz będzie podawać mu te wszystkie zastrzyki, lekarstwa... Bosco jęknął z bólu, kiedy Cruz mocniej go ścisnęła. Bolały go żebra i cała klatka piersiowa.
- Bosco! Co ty sobie myślisz! - zaczęła, biorąc jego twarz w swoje dłonie. - Tak się martwiłam! Boże, myślałam, że... - urwała w pół zdania i mocniej się w niego wtuliła.
Bos westchnął lekko i pogładził ją uspokajająco po plecach.
- Nic mi nie jest - wyszeptał i uśmiechnął się niepewnie.
Cruz odwzajemniła uśmiech. Jak to dobrze! Tak się cieszyła. Tak bardzo się cieszyła! Nic mu nie jest. Był tu, przy niej. Cały i zdrowy. "Dzięki, Bogu..." - pomyślała i cmoknęła go delikatnie w usta.

***

Cruz cały czas siedziała przy łóżku Bosco i patrzyła na niego. Uśmiechnęła się, kiedy mocniej ścisnął jej dłoń. Wiedział, że Ritz się o niego bała. I on też się bał. W pewnej chwili miał wrażenie, że nie da rady, że nie przeżyje. Przy życiu trzymała go tylko myśl o Cruz i o tym, że nie może jej zostawić, bo ona go potrzebuje. Bardzo potrzebuje. A on potrzebuje jej. I była tu. Przy nim. Dla niego. Uśmiechnął się w jej stronę.
- Lekarz powiedział, że jutro mnie wypiszą.
- Tak powiedział? - zdzwiła się Cruz.
Bosco został postrzelony, a oni już chcą go wypisać? Czy aby nie za szybko?
- Tak. Nie ma sensu mnie tu trzymać skoro nic mi nie jest.
- To nazywasz nic?! - powiedziała wskazując bandaż, który zakrywał jego klatkę piersiową.
Bosco jęknął. Nie miał ochoty słuchać jej wykładu.
- Wiesz co ja przeżywałam?! Myślałam, że oszaleję ze strachu o Ciebie! Martwiłam się. Myślałam, że Cię stracę i... - powiedziała łamiącym się głosem, czując jak do oczu napływają jej łzy.
Bosco pogładził ją po dłoni.
- Nie stracisz - szepnął, patrząc jej w oczy. - Nie wiesz, że jestem niezniszczalny? - uśmiechnął się lekko, ocierając delikatnie łzy, które mimowolnie spływały jej po policzkach.
Cruz podniosła się lekko na krześle i pocałowała go czule w usta.
- Ekhem - odchrząknęła znacząco Faith, wchodząc do sali. - Moglibyście w końcu przestać. Aż mdli mnie na wasz widok - powiedziała, pochodząc do łóżka, na którym leżał Bos.
- A ty mogłabyś się w końcu nauczyć pukać - odgryzła się Cruz i rzuciła jej piorunujące spojrzenie.
Bosco nie mógł powstrzymać chichotu. Zawsze bawiły go te ich kłótnie i sprzeczki. No, może nie zawsze, bo czasem wyglądało to naprawdę groźnie. Ale Bos wiedział też, że obie go bardzo kochają i są gotowe zrobić dla niego wszystko, o czym nie raz go przekonywały. Dlatego wiedział też, że przez wzgląd na niego nie pozabijają się wzajemnie, chociaż pewnie obie miałyby na to wielką ochotę, więc nie miał się czym martwić. Po prostu obie miały taki charakterek, że lubiły sobie czasem dopiec i tyle.
Dziewczyny spojrzały na wyraźnie rozbawionego Bosco. Wymieniły porozumiewawcze spojrzenia i uśmiechnęły się pod nosem.
- Idę na kawę - powiedziała Cruz, wstając z krzesła. - Ale zaraz wrócę - dodała, cmokając go delikatnie w policzek.
- Cruz, nie musisz przy mnie siedzieć przez całą noc...
Nie chciał, by spała na szpitalnym krześle, w końcu powinna o siebie dbać. Oczywiście byłby szczęśliwy, gdyby została przy nim, ale zależało mu przede wszystkim na tym, by Cruz odpoczęła i porządnie się wyspała, a nie zarywała noc, siedząc przy jego łóżku.
- Ale chcę - powiedziała tylko i wyszła z sali zanim Bosco zdążył dodać coś jeszcze.

***

Cruz siedziała na jednej z ławek na Times Square i czekała, nerowo skubiąc rękaw bluzy. Chyba z milion razy układała sobie w głowie to co powie Santiago, ale kiedy zobaczyła go idącego w jej stronę miała pustkę w głowie.
- Cześć - przywitał się, cmokając ją delikatnie w usta.
Cruz miała ochotę uchylić się od tego pocałunku, ale nie zrobiła tego. Nie chciała go aż tak odtrącać, bo wiedziała, że po tym co powie i tak będzie mu ciężko.
- Co z Bosco? - spytał.
- Dobrze - odpowiedziała. - Kula przeszła na wylot, niczego nie uszkadzając. Jest dobrze. Będzie dobrze - dodała.
- To dobrze - Manny pokiwał głową. - Chcesz coś zjeść, albo się czegoś napić... Nie wiem... Może pójdziemy do tego baru na Piątej Alei, co? - zagadnął, łapiąc ją za rękę.
Cruz wyswobodziła dłoń z jego delikatnego uścisku.
- Manny... Ja... Chciałam z tobą pogadać - zaczęła cicho.
Nie chciała go ranić. Naprawdę nie chciała.
- Nie mogę tak dłużej - powiedziała w końcu, po krótkiej chwili milczenia.
Santi popatrzył na nią, chcąc spojrzeć jej w oczy, ale Cruz tylko uciekała wzrokiem.
- Nie mogę. To co się stało... To... To nie powinno się zdarzyć...
- Ale się zdarzyło - przerwał jej Manny.
- Wiem, ale... Nie powinno i... Chciałam ci powiedzieć, że nie mogę... To nie jest w porządku. Bo widzisz... Kiedy zadzowniła Sasha pomyślałam sobie, że jestem okrutna, bo kiedy Bosco był w szpitalu, walczył o życie, to ja w tym czasie... Ja z tobą...
Zaczęła się jąkać. Było jej ciężko mówić to wszystko. Naprawdę ciężko.
- I wtedy zrozumiałam, że tak naprawdę to kocham tylko Bosco, nie ciebie i wiem, że mogę być tylko z nim, a to co było między nami... To... Naprawdę był błąd i do tego w ogóle nie powinno było dojść...
Manny prychnął i pokiwał z niedowierzaniem głową. Jak ona w ogóle mogła mówić to wszystko? Nie wierzył własnym uszom. Nie mógł uwierzyć w to, że Cruz nie traktowała poważnie tego co się między nimi ostatnio stało, nie wierzył, że to był dla niej błąd.
- Cruz... - zaczął. - Wiem, że wcale tak nie myślisz, bo to nie był błąd i ty o tym wiesz. Może teraz tego żałujesz, ale...
- Nie, Manny! - przerwała mu gwałtownie, wiedząc, że jeśli powie coś jeszcze to ona tego nie wytrzyma i najprawdopodobniej się złamie.
- Zawsze tego żałowałam, nie tylko teraz - powiedziała, wiedząc, że rani go tymi słowami.
I rzeczywiście zraniła go. Bardzo. Santiago spojrzał na nią z bólem. Jak ona mogła to powiedzieć? No, jak mogła?
- W porządku... - powiedział tylko, wstając z ławki. - To chyba by było na tyle, co?
- Przykro mi... - wyszeptała, zaciskając mocno usta, by się nie rozpłakać, przynajmniej nie teraz, nie przy nim.
- Mi również - powiedział, odwracając się i odchodząc od niej.
Cruz zacisnęła mocno powieki, nie chcąc patrzeć jak odchodzi. To za bardzo bolało, chociaż wiedziała, że postąpiła właściwie, ale mimo to, było jej cholernie ciężko. Poczuła na swoich policzkach łzy. Nawet ich nie starła, tylko pozwala im spadać...

CDN...
by
Cruz


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
zoe
Oficer



Dołączył: 16 Paź 2005
Posty: 164
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: gangstaville

PostWysłany: 06/05/22, 2:50 pm    Temat postu:

Jest dobrze. Będzie dobrze - dodała.
- To dobrze - Manny pokiwał głową.
tekst swietny Wink choć moze wcale nie miał byc z założenia zabawny Smile
część ok, ale coś ta nasza cruz za bardzo pokazuje emocje ostatnio...zupełnie to do niej niepodobne.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Scully
Kapitan



Dołączył: 15 Paź 2005
Posty: 1112
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Kozienice

PostWysłany: 06/05/22, 4:04 pm    Temat postu:

Tak, ten tekst jest boski, od razu zwróciłam na niego uwagę Laughing
Naprawde fajna część... Biedny Santi Sad Szkoda mi go strasznie, znów został na lodzie.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Cruz
Szef Biura



Dołączył: 07 Gru 2005
Posty: 3297
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Ziemia-Europa-Polska-woj. kujawsko-pomorskie-Bydgoszcz

PostWysłany: 06/05/22, 4:26 pm    Temat postu:

zoe napisał:
ale coś ta nasza cruz za bardzo pokazuje emocje ostatnio...zupełnie to do niej niepodobne.

Wiem. Ale tak jakoś miałam ochotę ją trochę zmienić, bardziej na plus Wink Poza tym myślę, że to wszystko co przeżyła (zwłaszcza jeśli chodzi o chorobę) mogło ją w ten sposób zmienić, więc... Chyba nie jest to aż tak dziwne Razz
Dzięki za komentarze :*
Scu - mi też jest żal Santiego Sad Jeszcze nie wiem, co tam wykombinuję ;]


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
zoe
Oficer



Dołączył: 16 Paź 2005
Posty: 164
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: gangstaville

PostWysłany: 06/05/22, 7:51 pm    Temat postu:

nie wiem jak zmienia choroba, ale licze na twoja intuicje w tej sprawie Razz nie mowie, ze zle... tylko dziwnie ;] i pociesz nam jakos tego santiago Razz aaaa.... no i wiecej carlosa ! ! ! Wink a gdzie mój davis? ;(

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Wyświetl posty z ostatnich:   
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum Third Watch - Brygada Ratunkowa Strona Główna -> FanFiction Wszystkie czasy w strefie EET (Europa)
Idź do strony Poprzedni  1, 2, 3 ... 8, 9, 10 ... 12, 13, 14  Następny
Strona 9 z 14

 
Skocz do:  
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach


fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001, 2005 phpBB Group
gBlue v1.3 // Theme created by Sopel & Programosy
Regulamin