Forum Third Watch - Brygada Ratunkowa Strona Główna

 THIRD WATCH: THE LAST CHAPTER by Cruz
Idź do strony Poprzedni  1, 2, 3 ... 6, 7, 8 ... 12, 13, 14  Następny
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu
Autor Wiadomość
Cortez
Porucznik



Dołączył: 03 Maj 2006
Posty: 880
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Warszawa

PostWysłany: 06/05/08, 5:23 pm    Temat postu:

ja tez bym chyba nie mogla ale sa czasem sytuacje ktore nie pozostawiaja yboru. no i Cruz niestety taka miala ale mam nadzieje ze dzieki temu przezyje, bo Bosco tez przezywa smierc tego dziecka choc nie pokazuje tego po sobie a gdyby jeszcze i Cruz stracil to wpadl by w depresje (albo polecial do Faith Laughing ). a co do tego wieku umyslowego to tylko o 2 Question ja mam czasem wrazenie ze o conajmniej 6-7 Very Happy moj 5 letni bratanek jest bardziej rozwiniety umyslowo od mojego bylego chlopaka ktory ma 23 lata. to moze z biegiem lat normalnych maleje u nich wiek umyslowy to by sie zgadzalo Very Happy Very Happy

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Cruz
Szef Biura



Dołączył: 07 Gru 2005
Posty: 3297
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Ziemia-Europa-Polska-woj. kujawsko-pomorskie-Bydgoszcz

PostWysłany: 06/05/08, 7:32 pm    Temat postu: Część dwudziesta ósma

Słowo wstępne: Um... Napisałam coś nowego, bo bardzo dobrze mi się piszę wiedząc, że ktoś to czyta i że się podoba, więc oto nowa część Wink Miała być dłuższa, ale muszę się jeszcze pouczyć, więc jest jak jest.

Część dwudziesta ósma

- To nie jest dobry pomysł - powiedział nalewając sobie kawy.
Cruz niedbale wzruszyła ramionami. Nie spodziewała się innej reakcji. Wiedziała, że Bosco będzie chciał, by została teraz w domu, trochę odpoczeła, zaczęła leczenie, a nie chodziła do pracy.
- Nie interesuje mnie to co myślisz - powiedziała szczerze zanim zdążyła ugryźć się w język.
Nie chciała tego mówić, ale nic nie mogła poradzić na to, że tak właśnie czuła. Naprawdę nie liczyło się dla niej to co w tej chwili czuł Bosco. Myślała, że nic nie obchodzi go ta ciąża, to dziecko, ta aborcja, więc po co miała się nim martwić? Bosco zmierzył ją wzrokiem. To zabolało. Bardzo. Czuł się tak jakby Cruz wbiła mu właśnie nóż w plecy lub wymierzyła siarczysty policzek. Czy jej naprawdę nie interesuje jego zdanie? Przecież poświęcił dla niej wszystko, zależało mu na niej, kochał ją, a ona tak go odtrącała... Dlaczego? Tylko dlatego, że powiedział, że powinna zrobić aborcję? Przecież to było oczywiste! Co innego mogłaby zrobić? Gdyby tego nie zrobiła umarłaby, a on razem z nią. Nie wyobrażał sobie tego, by mogło jej nie być. Może nie zawsze było między nimi dobrze, ale bardzo ją kochał i żałował, że nie zdał sobie z tego sprawy wcześniej, tylko dopiero teraz, kiedy Cruz była ciężko, wręcz śmiertelnie, chora.
- Jak chcesz - powiedział tylko, biorąc łyk kawy.

***

- Szefie! - Cruz pobiegła za Swerskym, który wyraźnie gdzieś się spieszył.
Manny pobiegł za nią. Nie był zadowolony z jej natychmiastowego powrotu do pracy. Zresztą tak jak wszyscy. Myślał, że Cruz weźmie chociaż krótki urlop, ale nie. Ona jak zwykle musiała udawać, że nic się nie stało i że wszystko gra, musiała pokazać jaka to jest twarda i silna, udowodnić, że sobie poradzi, mimo tego, że w zaistniałej sytuacji nikt od niej tego nie oczekiwał.
- Tak, sierżancie?
- Um... Ja... Pomyślałam, że może wrócę na ulicę razem z Mannym, bo trochę nam się... Umm... Znudziło siedzenie za biurkiem - wydukała, czekając na jego reakcję.
Naprawdę miała ochotę wrócić na ulicę, chyba po raz pierwszy w życiu. Była gotowa na uliczne patrole, łapanie przestępców... Nigdy nie lubiła takiej roboty, bo uważała, że jako sierżant zasługuje na coś lepszego, ale teraz naprawdę chciała coś robić, a nie siedzieć przy papierkowej robocie.
- Na ulicę? Ty? - spytał zdumiony Swersky.
- To nie jest dobry pomysł... - wtrącił się nieśmiało Santiago.
- Dlaczego?
Cruz spojrzała na niego spod przymrużonych powiek. Liczyła na to, że ją poprze, w końcu pare dni temu sam chciał wrócić na ulicę.
- Przecież sam chciałeś...
- Tak, ale teraz...
- Co teraz? Co się zmieniło Manny?
- Um... Pomyślałem, że może ty nie powinnaś po tym wszystkim... - zaczął nieśmiało, spuszczając wzrok.
Cruz zrobiło się jakoś ciepło na sercu, kiedy zdała sobie sprawę z tego, że Manny jest przeciwny pracy na ulicy dlatego, że się o nią martwi. Martwi się o nią. Po raz kolejny pomyślała, że Manny jest wspaniałym przyjacielem... Przerwała mu jednak ostro:
- Po czym?
Swersky odchrząknął wiedząc, że jeśli zaraz nie zareaguje to Cruz najprawdopodobniej wybuchnie. Widać było, że jest mocno wkurzona tymi wszystkimi współczującymi spojrzeniami, pytaniami, tym ciągłym martwieniem się o nią...
- Skoro chcesz to możecie zastąpić Davisa, 55-Charlie - powiedział, chociaż widać było, że decyzja o wypuszczeniu Cruz na ulicę przyszła mu z wielkim trudem.
- Dobrze - Cruz uśmiechnęła się lekko. - Dzięki, szefie - dodała i poszła w kierunku drzwi.
Manny westchnął ciężko i z ociąganiem poszedł za nią.
- Jeszcze jedno sierżancie... - zawołał za nią Swersky.
Ritza odwróciła się niechętnie i rzuciła mu pytające spojrzenie.
- Bez munduru się nie obejdzie - powiedział i wyszczerzył zęby w szerokim uśmiechu. - W końcu to uliczny patrol - dodał, widząc jej wściekłe spojrzenie.
Cruz cofnęła się w stronę szatni.
- Mundur? - spytał zdezorientowany Manny, ale nie doczekał się odpowiedzi, bo Cruz zniknęła już za drzwiami szatni.

***

Manny stał przed lustrem uważnie przyglądając się swojemu odbiciu. Czuł się dziwnie... Tak dawno nie był w mundurze. Cruz weszła do szatni zapinając ostatnie guziki munduru.
- Ładnie wyglądasz - powiedział i gwizdnął z uznaniem.
Cruz wyglądała w mundurze co najmniej dziwnie, ale dla niego zawsze była piękna.
- Ty też nie najgorzej.
Cruz lekko się zaśmiała rzucając mu rozbawione spojrzenie. Nie mogła się jakoś przyzwyczaić do widoku Santiago ubranego w policyjny uniform.
- No nie wiem, czuję się jak kretyn - wyszeptał, kiedy skierowali się w stronę drzwi.
Szli korytarzem w stronę wyjścia. Cruz ponownie się zaśmiała. Rzeczywiście Manny wyglądał przezabawnie, ale nadal bardzo seksownie, bo to, że był strasznie seksowny nie ulegało najmniejszej wątpliwości.
- Czekaj - powiedziała Cruz, zatrzymując się i stając przed nim.
Poprawiła mu kołnierzyk i odpięła jeden z górnych guzików. Uśmiechnęła się lekko.
- Teraz jest o wiele lepiej - szepnęła i mrugnęła do niego.

***

Manny miał ochotę spytać Cruz jak się czuje, czy wszystko gra, ale nie zrobił tego, bo wiedział, że policjantka ma już dość tych pytań. Wiedział też, że musi sama uporać się z tym wszystkim. No może nie sama, ale z pomocą Bosco. Właśnie Bosco... Manny miał niejasne wrażenie, że coś między nim a Cruz popsuło się. Dystans między nimi był wyraźnie wyczuwalny, tak wyczuwalny, że przez krótką chwilę zastanawiał się czy nadal są razem. Szybko jednak doszedł do wniosku, że tak, bo przecież Bosco nie byłby aż takim chamem, by zostawić Cruz w takiej chwili, a poza tym, kiedy tylko na niego spojrzał wiedział, że wszystkie jego myśli zaprząta Cruz. Z kolei kiedy patrzył w oczy Ritzy widział w nich tylko Bosco i wiedział, że nigdy nie będzie w nich miejsca dla niego...
- Co to było? - wrzasnęła Cruz instynktownie się pochylając, kiedy tylko usłyszała strzały.
- 55-Charlie do centrali. Strzały na King 546 - powiedział Manny do radia.
Zatrzymał radiowóz, kiedy tylko strzały ucichły. Cruz pierwsza wyszła z auta zanim Santiago zdążył ją powstrzymać.
- Mój, Boże!
Do jej uszu dobiegł przeraźliwy krzyk kobiety. Dobiegał z placu zabaw. Cruz pobiegła w tamtą stronę i zobaczyła młodą czarnoskórą kobietę, która trzymała w ramionach kilkuletniego chłopczyka, całego we krwi.
- Mój synek! - płakała kobieta, tuląc do siebie dziecko.
Cruz czuła, że coś ściska ją za gardło. Znieruchomiała. Nie była w stanie się ruszyć. Kątem oka zobaczyła u swego boku Santiago. Sybko wyrwała się z odrętwienia. Pobiegła w stronę lamentującej kobiety.
- 55-Charlie. Potrzebna karetka na King 546. Natychmiast. Ranne dziecko, rana postrzałowa. Powtarzam, natychmiast jest potrzebna karetka, King 546 - mówiła przez radio, jednocześnie pochylając się nad rannym dzieckiem.
Rzuciła okiem na ranę. Nie wyglądała dobrze. Było wiele krwi. Cruz szybko zaczęła uciskać ranę, starając się zatamować krwawienie. Manny kucnął przy Cruz i patrzył jak Ritza bezskutecznie stara się pomóc malcowi. Czuł się taki bezradny...
- No dalej... Wytrzymaj... Wszystko będzie dobrze... - szeptała, czekając na karetkę.
Usłyszała syreny. Odetchnęła z ulgą mocno wierząc w to, że pomoc przybyła na czas. Kim i jakaś nieznana jej blondynka pobiegły do rannego.
- Co się stało? - spytała Zambrano, patrząc pytająco na Cruz.
Czekając na odpowiedź zaczęła akcję ratunkową.
- Była strzelanina - wyszeptała tylko policjatnka, odgarniając włosy za ucho i uważnie przyglądając się Kim.
- Zaburzenia oddychania, słaby puls... - powiedziała szybko blondynka, odsuwając od dziecka Cruz.
- Udrożnij drogi oddechowe - poleciła Kim, zaglądając do torby. - Bierzemy go - dodała, otwierając drzwi karetki.
- Co z moim dzieckiem? - spytała zrozpaczona kobieta, patrząc z niepokojem to na Cruz, to na Santiago.
- Proszę się uspokoić - Manny delikatnie objął kobietę i poprowadził ją w stronę radiowozu. - Zawieziemy panią do szpitala, dobrze? - spytał, otwierając przed nią drzwi auta.

***

- Hej! - zawołała Cruz za blondynką, która właśnie wychodziła ze szpitala.
Dziewczyna odwróciła się w jej stronę.
- Co z tym dzieciakiem z placu zabaw? - spytała.
- Nie przeżył - powiedziała tylko blondyna. - Robiliśmy wszystko co w naszej mocy, ale nie udało się - dodała smutno.
Cruz ciężko westchnęła. Złapała się za głowę. Cicho liczyła na to, że dziecko przeżyje. A teraz miała poczucie winy... Może za późno zareagowała? Może za późno wezwała karetkę? Może źle uciskała ranę? A może wcale nie powinna tego robić?
- Nie martw się. To nie twoja wina - dodała blondynka, jakby czytała w jej myślach. - Jestem tu nowa. Sarah James - przedstawiła się, podając Cruz rękę. - Przeniosłam się tutaj ze Staten Island. Zastępuję Grace - dodała.
- Um... Cruz. Maritza Cruz - wydukała policjantka.
- Hej - Bosco podszedł do Ritzy i cmoknął ją delikatnie w policzek. - Wszystko gra? - spytał z troską, spoglądając na jej zakrwawiony mundur.
Właśnie dowiedział się o strzelaninie. Pomyślał, że skoro ranne jest dziecko to Cruz może być szczególnie ciężko, dlatego tu przyjechał. Chciał być przy niej. Spojrzał w bok i aż go zamurowało.
- Sarah? - wyszeptał autentycznie wstrząśnięty na widok blondynki stojącej obok.

CDN...
by
Cruz


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Cortez
Porucznik



Dołączył: 03 Maj 2006
Posty: 880
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Warszawa

PostWysłany: 06/05/08, 10:02 pm    Temat postu:

fajnie ze tak szybko kolejna czesc Mr. Green .no no Cruz w mundurze pamietam ja z filmu wygladala super w mundurze Very Happy. a Mannego sobie nie wyobrazam ale fajny mialas pomysl. nie dziwie sie ze Cruz chciala wrocic do pracy ja tez bym dostawala swira siedzac w domu i ciagle myslac o tym ze usunelam dziecko. szkoda ze to dziecko umarlo i ze Cruz soe za to obwinia widac ze sie zmienila bo kiedys tylko odwalala swoja robote i nic jej za bardzo nie ruszalo a teraz fajnie. no i ta Sarah czyzby kolejna byla Bosca?? mam nadzieje ze to nie pogorszy stosunkow Cruz&Bosco
czesc jak zwyke swietna i czekam na wiecej Mr. Green


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Cruz
Szef Biura



Dołączył: 07 Gru 2005
Posty: 3297
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Ziemia-Europa-Polska-woj. kujawsko-pomorskie-Bydgoszcz

PostWysłany: 06/05/08, 10:20 pm    Temat postu:

No, Sarah to ta laska z baru, z którą Bosco ostatnio zerwał Razz Ale też wymyśliłam - najpierw zdradził z nią Cruz, a teraz ta laska znowu pojawia się w jego życiu jako sanitariuszka Very Happy Wymyślę coś do tego wątku, żeby było ciekawiej ;P

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Cortez
Porucznik



Dołączył: 03 Maj 2006
Posty: 880
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Warszawa

PostWysłany: 06/05/09, 12:04 am    Temat postu:

wow no to napewno bedzie ciekawie. juz zaczynam wspulczuc Bosco no i Cruz tez.
p.s przeczytalam dzis artykul o przewleklej bialaczce szpikowej (pisalam prace z anatomi(wkoncu Very Happy )) i przeczytalam ze odpowiedni dawca i stosowanie lekow nawet w puznym stadium moze 70% uratowc zycie. tylko do konca zycia trzeba brac prochy bo inaczej moze wrocic. (to taka mala podpowiedz Smile )


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Scully
Kapitan



Dołączył: 15 Paź 2005
Posty: 1112
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Kozienice

PostWysłany: 06/05/09, 3:40 pm    Temat postu:

Oo super :d Ya Sarah wydaje mi się ciekawą postacią Wink Ciekawe co tam wymyślisz. Poza tym świetna część. No i seksowny Manny w mundurze. Jakoś nie widzę go w mundurze, ale pewnie wyglądał by zajebiście ;DD

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Cruz
Szef Biura



Dołączył: 07 Gru 2005
Posty: 3297
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Ziemia-Europa-Polska-woj. kujawsko-pomorskie-Bydgoszcz

PostWysłany: 06/05/13, 12:54 pm    Temat postu: Część dwudziesta dziewiąta

Słowo wstępne: Yhh... Torchę kiepsko wyszło i dosyć krótko, ale jest. Mam nadzieję, że mimo wszystko się spodoba Wink

Część dwudziesta dziewiąta

- Cześć, Maurice... - powiedziała lekko blondyna, uśmiechając się.
Bosco cicho jęknął. Cudownie... Zaraz się zaczną pytania... Musi szybko wymyślić jakieś sensowne odpowiedzi na nie, bo inaczej może być kiepsko...
- Znacie się? - spytała Cruz, jednak bez większego zainteresowania.
- Nie - zaprotestował szybko Bos, chociaż i tak wiedział, że to nie ma sensu skoro dziewczyna zna jego imię.
- Tak - weszła mu w słowo sanitariuszka. - Spotkaliśmy się pare razy w barze, nie pamiętasz? - spytała, zalotnie trzepocząc rzęsami i uśmiechając się szeroko.
Bosco był pewien, że robi to specjalnie. Chce go wkurzyć, wyprowadzić z równowagi, sprawić, by zaczął żałować tego, że zerwał z nią wczorajszego wieczoru. I udało jej się to. Bosco naprawdę żałował tego co zrobił - żałował tego, że w ogóle ją poznał, że się z nią przespał, że zerwał... Od razu wiedział, że niezła z niej suka, ale żeby aż tak? Nie musiała tego wszystkiego mówić przy Cruz i jeszcze mizdrzyć się do niego. Sarah zakręciła kosmyk włosów na palcu i lekko dotknęła palcami swej szyi. Bosco westchnął i zdodbył się na to, by wydukać pare słów:
- Pamiętam... ale nie znamy się dobrze...
Cruz jednak kompletnie nie zwracała uwagi na to co mówi. Kiedy tylko zobaczyła Santiago wychodzącego ze szpitalnej toalety pobiegła w jego stronę.
- Manny! - zawołała, idąc w jego stronę.
Po drodze szturchnęła pare osób, zanim dopchała się do niego.
- Hej... Wszystko gra? - spytał.
Rzucił okiem na jej zakrwawiony mundur i pospiesznie zdjął swoją kurtkę.
- Masz.
Manny podał jej czystą kurtkę. Cruz odruchowo pokiwała potakująco głową i zarzuciła na siebie ciuch.
- Na pewno nic ci nie jest? - spytał ponownie, spoglądając jej głęboko w oczy.
Cruz szybko uciekła wzrokiem. Manny spojrzał w bok i zobaczył stojącego nieopodal Bosco, który prowadził dość ożywioną rozmowę z nową blondowłosą sanitariuszką. Rozmowa ta wyglądała bardziej jak sprzeczka. Spojrzał na Cruz i zastanawiał się, czy coś ją to obchodzi, jednak szybko doszedł do wniosku, że kompletnie nie interesuje jej to co robi Bosco. Santiago znowu pomyślał, że coś naprawdę musiało się między nimi zmienić...
- Napiszesz raport? - spytał, patrząc na nią uważnie.
Wydawało mu się, że śmierć tego dzieciaka wywarła na Cruz wielkie wrażenie. Za wielkie. Może obwiniała się za to co się stało? A może utożsamiła tego chłopca z dzieckiem, które jeszcze niedawno nosiła pod sercem? Cruz pokiwała potakująco głową.
- Na pewno sobie poradzisz?
Manny chciał się tylko upewnić, ale Cruz odpowiedziała gwałtownie:
- A co w tym trudnego? To tylko raport! Potrafię napisać raport!
Policjantka właściwie krzyczała zwracając tym samym na siebie uwagę innych. Bosco podszedł do niej i objął ją delikatnie w pasie przyciągając ją lekko do siebie.
- Wszystko gra? - spytał Cruz, patrząc jednak na Manny`ego.
- Okay... W porządku... Ja tylko... - zaczął Santiago, spuszczając wzrok. - Pójdę zebrać zeznania świadków i pogadam z matką tego chłopca - powiedział w końcu, - Spotkamy się na posterunku - dodał i wyminął Cruz i Bosco.
- Wszystko dobrze? - spytał Bos, patrząc Cruz czule w oczy.
Ritza kiwnęła głową i wyrwała się z delikatnego uścisku Bosco. Zostawiła go stojącego na środku szpitalnego korytarza. Nie miała ochoty z nim być. Nie teraz...

***

- Zebrałem zeznania - powiedział Santiago, patrząc jak Cruz zdejmuje kurtkę.
Zaczęła rozpinać guziki koszuli zupełnie ignorując to, że Manny mierzy ją wzrokiem. Szybko zdjęła bluzkę i zarzuciła na siebie czystą koszulę. Manny nadal się jej przyglądał nie mogąc oderwać od niej oczu.
- Co? - spytała w końcu Cruz, wzruszając ramionami i rozkładając ręce.
Zaczęła zapinać guziki, patrząc uważnie na Santiago.
- Nic... Po prostu trzeba je dołączyć do raportu...
- Nie napisałam go - powiedziała sierżant i poprawiła kołnierzyk.
- Dlaczego?
- A co mam napisać, Manny? Hmmm??? Mam napisać, że czteroletnie dziecko zginęło tylko dlatego, że bawiło się na placu zabaw?! To nie fair...! - mówiła podniesionym głosem.
Była okropnie wściekła i zdenerowana, tak bardzo jak chyba nigdy wcześniej. Często patrzyła na śmierć, ale nie mogła zrozumieć jak można zastrzelić dziecko... To było dla niej za wiele. Zwłaszcza teraz. Poczuła jak do oczu napływają jej łzy. Łzy totalnej bezradności i bezsilności... Szybko otarła oczy wierzchem dłoni, by Santi niczego nie zauważył. Było jednak na to za późno, bo Manny podszedł do niej bliżej.
- To nie była twoja wina - szepnął, patrząc jej w oczy.
- Gdzie my wtedy byliśmy, Manny? Jesteśmy gliniarzami, powinniśmy zapobiegać takim sytuacjom, powinniśmy bronić tych ludzi, a nie pozwalać na to, by jacyś dranie strzelali do niewinnych dzieci!
- Zrobiliśmy wszystko co mogliśmy, wezwaliśmy karetkę... - zaczął.
Cruz potrząsnęła głową.
- Powinniśmy temu zapobiec...
- Nie mogliśmy - powiedział podchodząc do niej jeszcze bliżej.
Cruz prychnęła. Jak to nie mogli? A od czego oni niby są? Właśnie od tego, od tego, aby zapobiegać przestępstwom.
- Nie mogliśmy - powtórzył, chwytając ją delikatnie za ramiona.
Cruz podniosła niepewnie wzrok i spojrzała w oczy Santiago. Zobaczyła w nich to, czego jeszcze nigdy nie widziała w oczach innych, którzy na nią patrzyli, nawet w oczach Bosco. Zobaczyła jakiś niezrozumiały dla niej żal, jakby smutek, strach o nią, wielką czułość i... miłość. Była tego pewna. Była pewna, że Manny ją kocha. Ale czy ona kochała jego? Nie, nie kochała. A może kochała, ale nie chciała, nie mogła... Nie mogła... Patrzyła na Santiago przez dłuższą chwilę, nie mogąc oderwać od niego oczu. Ciągle myślała o tym, ile dla niego znaczy. Chyba jeszcze dla nikogo nie znaczyła tyle co dla niego. On również wiele dla niej znaczył... Zdała sobie z tego sprawę już wcześniej, ale teraz, kiedy na niego patrzyła jej uczucia do Santiago przybrały na sile. A najdziwniejsze w tym wszystkim było dla niej to, że nie potrafiła tych uczuć konkretnie określić. Jednak nie zaprotestowała, kiedy Manny pochylił się nad nią i chwycił jej twarz w swoje dłonie. Nie zaprotestowała, kiedy Santiago delikatnie musnął wargami jej usta. Nie zaprotestowała... Wręcz przeciwnie - przyciągnęła go mocniej do siebie, przedłużając tym samym pocałunek, który stoponiowo przybierał na sile. Cruz oderwała się od niego na chwilę, by zaczerpnąć powietrza, po czym ponownie go pocałowała. Tym razem ze znacznie większą namiętnością niż poprzednio. Wiedziała, że to kiepski pomysł, że to nie w porządku, że nie powinna tego robić, ale nie potrafiła się powstrzymać przed kolejnym pocałunkami. Nie potrafiła się też oderwać od Santiago, kiedy usłyszała dźwięk otwieranych drzwi policyjnej szatni. Była jak zahipnotyzowana. Dopiero kiedy w progu, kątem oka zobaczyła kompletnie osłupiałą Monroe, odsunęła się gwałtownie od Manny`ego. Przegryzła wargi i spuściła wzrok, czekając na to, co powie Sasha. Czekała na to aż zacznie ją oskarżać, mówić, że postąpiła źle, że to nie fair wobec Bosco, że nie może... Ale Monroe stała tylko w progu z założonymi na piersiach rękoma i patrzyła się nieprzytomnym wzrokiem to na Cruz, to na Santiago.Manny odchrząknął lekko. Cruz zrobiła pare kroków w bok, oddalając się tym samym od Manny`ego. Wszystko trwało zaledwie pare sekund, ale jej czas dłużył się niemiłosiernie. Miała wrażenie, jakby od momentu wejścia Monroe do szatni minęły wieki. Kiedy zobaczyła w progu Bosco od razu poszła w stronę drzwi, rzucając ukradkowe spojrzenie Santiemu.
- Co jest? - spytał Bos, wchodząc do szatni.
Obrzucił wszystkich uważnym spojrzeniem. Manny stał kompletnie ogłupiały niedaleko szafki Cruz, Ritza szła właśnie w jego stronę, a Monroe stała w progu i wyglądała tak, jakby właśnie zobaczyła ducha.
- Miałeś rację - powiedziała tylko Cruz, dotykając lekko ramienia Bosco i łapiąc głęboki oddech. - To był zły pomysł. Powinnam zostać w domu. Wezmę pare dni urlopu - powiedziała jednym tchem i wyszła z szatni zanim ktokolwiek zdążył zareagować na jej słowa.
Bosco uśmiechnął się głupio pod nosem. Cieszył się, że Cruz chce wziąć wolne, ale kompletnie zaskoczyła go ta wiadomość. Ale było to pozytywne zaskoczenie.
- To dobrze - zawołał za Cruz.
Odetchnął z ulgą. Wyszedł z szatni wyraźnie zadowolony z takiego obrotu sprawy i kompletnie nieświadomy tego co stało się między Cruz, a Santiago. Monroe nadal stała w miejscu i uważnie przyglądała się Manny`emu. Nie dziwiła się Cruz, że nie potrafiła mu się oprzeć, bo był naprawdę bardzo przystojny, seksowny, miły... Ale jednocześnie nie rozumiała jak mogła zrobić to Bosco. Co prawda Bosco nic nie wiedział, ale co by było gdyby wiedział? Może powinien się dowiedzieć? Może powinna mu powiedzieć? W końcu skąd ma wiedzieć, czy to był tylko pocałunek czy coś więcej? Na pocałunek mogłaby przymknąć oko, ale na nic więcej. Przecież Bos był jej partnerem, dobrym kumplem, może nawet przyjacielem... Nie mogłaby go okłamywać. Ale nie mogłaby też powiedzieć mu o tym, co widziała.
- Idziesz? - spytał Bos, zaglądając ponownie do szatni i patrząc na Sashę.
Monroe rzuciła jeszcze piorunujące spojrzenie Santiago, który momentalnie spuścił wzrok, i wyszła z szatni.

CDN...
by
Cruz


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Scully
Kapitan



Dołączył: 15 Paź 2005
Posty: 1112
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Kozienice

PostWysłany: 06/05/13, 1:08 pm    Temat postu:

Łaał Very Happy Para Cruz&Santiago jest świetna. Mam cichą nadzieje, że mimo wszystko i tak będą razem Wink Santi jest słodziachny!
Akcja w szatni jest zajebista ;D Super Wink


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Cortez
Porucznik



Dołączył: 03 Maj 2006
Posty: 880
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Warszawa

PostWysłany: 06/05/13, 10:09 pm    Temat postu:

No no super akcja serio Scully ma racje para Cruz&Santi swietna choc pozostaje sentyment do Cruz&Bosco Very Happy

Cytat:
Może powinien się dowiedzieć? Może powinna mu powiedzieć?


ach cala Monroe, ale ok no coments Very Happy czekam na ciag dalszy:D


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Cruz
Szef Biura



Dołączył: 07 Gru 2005
Posty: 3297
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Ziemia-Europa-Polska-woj. kujawsko-pomorskie-Bydgoszcz

PostWysłany: 06/05/13, 10:13 pm    Temat postu:

Kinia napisał:
pozostaje sentyment do Cruz&Bosco Very Happy


Oczywiście, że pozostaje Wink Oni są zawsze u mnie na pierwszym miejscu, przynajmniej jak na razie Very Happy


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Cortez
Porucznik



Dołączył: 03 Maj 2006
Posty: 880
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Warszawa

PostWysłany: 06/05/13, 10:26 pm    Temat postu:

tak oni sa nie zastapieni Very Happy

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Cruz
Szef Biura



Dołączył: 07 Gru 2005
Posty: 3297
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Ziemia-Europa-Polska-woj. kujawsko-pomorskie-Bydgoszcz

PostWysłany: 06/05/14, 11:01 pm    Temat postu: Część trzydziesta

Słowo wstępne: Przyspieszyłam troszkę akcję opowiadanka, nie mogłam się wprost powstrzymać Laughing Mam nadzieję, ze się spodoba Cool

Część trzydziesta

Cruz siedziała przed telewizorem na kanapie. Siedziała i patrzyła na ekran, chociaż tak naprawdę nie wiedziała nawet co ogląda. Nie potrafiła skupić się na filmie. Wciąż czuła usta Santiago na jej wargach, wciąż czuła jego zapach, jego ciepłe i czułe dłonie na swojej twarzy... Dotknęła ręką ust pragnąc pozbyć się uczucia, jego warg na jej. Wiedziała, że to nie w porządku, że nie powinna oddawać mu pocałunku, przecież była z Bosco, nie mogła angażować się w jakikolwiek inny związek, a poza tym Manny był jej podwładnym... Nie mogła z nim być, nawet jeśli chciała. Westchnęła lekko i sięgnęła po stojące na pobliskim stoliku chipsy. Kątem oka zerknęła na zegarek. 23:50. Bosco powinien już być. Gdzie on się podziewa? Czy zawsze musi znikać wtedy, kiedy ona go potrzebuje? Usłyszała dźwięk otwieranych drzwi i szybko spojrzała w tamtą stronę. Bosco. Uśmiechnęła się lekko na jego widok.
- Hej - cmoknął ją w policzek i usiadł obok niej na kanapie.
- Cześć - odpowiedziała wtulając się w niego.
Bosco był trochę zdziwiony jej nagłą czułością, w końcu jeszcze wczoraj wieczorem była dla niego taka oschła, ale objął ją ramieniem. Cruz uśmiechnęła się.
- Co tak późno? - spytała, patrząc mu w oczy.
Starała się, by nie zabrzmiało to jak oskarżenie i chyba tak nie brzmiało. W każdym razie Bosco odpowiedział całkowicie spokojnie, również patrząc jej w oczy:
- Musiałem coś załatwić...
Cruz spojrzała na niego pytająco, czekając aż powie coś więcej. On jednak uparcie milczał. Ciągle miał przed oczami Sarę w mundurze sanitariusza. Nie mógł uwierzyć, że pracowała w 55-tym. Nigdy mu o tym nie powiedziała, nawet nie pisnęła słowa, nie powiedziała nic na temat tego, gdzie pracuje, czy czym się zajmuje... Teraz już wiedział dlaczego. A może wystarczyło spytać? Jakoś nigdy się nią zbytnio nie interesował. Nie miał z nią o czym rozmawiać, nie chciał. Dla niego była tylko niezłą laską, która pomogła mu trochę oderwać się od codziennych problemów, i nikim więcej. Żałował, że nie dociekał tego kim jest, co robi... Gdyby wiedział na pewno do niczego między nimi, by nie doszło. A teraz był cholernie przerażony, że Sarah powie coś Cruz. W końcu mogła to zrobić. Chciała to zrobić... Wiedział, że chce. Po prostu, kiedy spojrzał w jej oczy, kiedy z nią rozmawiał, wiedział, że ona tak łatwo nie odpuści, że nie zostawi go ot tak w spokoju. I jeszcze Jimmy... W jego uszach wciąż odbijały się słowa strażaka, kiedy podszedł do niego i James i objął Sarę delikatnie w pasie. Bosco patrzył na to totalnie zaskoczony, nie miał pojęcia co miał oznaczać ten gest. Ale szybko się dowiedział. Kiedy Sarah odeszła Jimmy uśmiechnął się kpiąco i szepnął mu wprost do ucha, niby od niechcenia, mijając go: "Uważaj kogo posuwasz, Bosco. To moja kuzynka." Bos był kompletnie zszokowany. Kuzynka? Sarah James to kuzynka Jimmy`ego Doherty? Świetnie, teraz mógł się spodziewać samych problemów.
- Dobrze, że już jesteś - wymruczała mu do ucha Cruz, wyrywając go z rozmyślań.
Zanurzyła dłoń w jego włosach i potargała go. Zaśmiała się głośno. Bos zachichotał, a w jego oczach pojawiły się zabawne iskierki, takie same jakie teraz miała w oczach Cruz.
- A co? Tęskniłaś? - spytał, szczerząc zęby w szerokim uśmiechu.
- Jak diabli - szepnęła i pocałowała go lekko.
Bos przyciągnął ją do siebie mocniej. Cruz poczuła jego język w swoich ustach, jego stłumiony oddech, który mieszał się z jej oddechem. Odwzajemniła jego pocałunek, ale przyszło jej to z lekkim trudem. Wciąż czuła delikatne usta Santiago, zupełnie inne niż usta Bosco. Czuła, że to niesprawiedliwe, to, że w takiej chwili myśli o Mannym, więc tylko poddała się kolejnym pocałunkom Bosco, starając się nie myśleć o Santim...

***
- Tak? - Bosco z ociąganiem podniósł słuchawkę telefonu.
Właściwie, kiedy usłyszał sygnał w ogóle nie miał zamiaru odbierać, ale Cruz powiedziała, że to może być coś ważnego i dodała, że jeśli on tego nie zrobi to ona odbierze, a to wiązało się z opuszczeniem przez nią łóżka, a na to Bosco kompletnie nie miał ochoty.
- Bosco? Cześć.
- Cześć - odpowiedział Bos, nieco zaskoczony tym, że Santiago dzowni tak późno. Zaskoczony tym, że Santiago w ogóle dzwoni...
- Jest Cruz? - spytał.
Bosco podrapał się po brwi i spojrzał pytająco na Ritzę, która opierała się o jego pierś. Na moment odłożył słuchawkę na pobliski stolik.
- Jesteś? - spytał, gładząc ją po plecach.
- Kto?
- Manny - odpowiedział.
Cruz zmarszyła brwi i szybko sięgnęła po słuchawkę. Ledwo ją dosięgnęła. Bos spojrzał na nią z niedowierzaniem. Dlaczego tak szybko oderwała się od niego i zajęła się telefonem od Santiago? Był dla niej aż tak ważny? Może to o niego chodziło Monroe, kiedy zaczęła go wypytywać o jego związek z Cruz...? Przez całą resztę zmiany, odkąd Cruz zwolniła się wcześniej z pracy, Sasha pytała Bosco niemal o wszystko... O to jak im się układa, czy aborcja wiele między nimi zmieniła, kiedy Cruz zaczyna leczenie, czy będzie wtedy przy niej, czy jest przy niej, czy ona może na niego liczyć, czy jest z nią szczery, a ona z nim, czy to coś poważnego, czy jest pewien, że to coś znaczy... Pytała o wszystko aż Bosco w końcu sam się w tym pogubił. W końcu po co jej to było, to nie była jej sprawa, a poza tym dlaczego tak nagle zaczęła o nich wypytywać??? Coś mu w tym wszystkim nie pasowało... I jeszcze Manny dzowniący do Cruz w środku nocy... No może nie w środku nocy, bo o pierwszej, ale zawsze...
- Tak? - rzuciła do słuchawki, odsuwając się lekko od Bosco.
- Hej... Przepraszam, że tak późno... - zaczął.
- O co chodzi? - przerwała mu Cruz, dość ostrym tonem.
Nie chciała być dla niego niemiła, ale poczuła lekką irytację. Nie lubiła, kiedy ktokolwiek, nawet Manny, owijał w bawełnę.
- Chodzi o Andy`ego...
- Przestań! - warknęła groźnie Cruz, strącając rękę Bosco ze swojej piersi.
Przewróciła oczami. Czy mu naprawdę było w głowie tylko jedno? Nie potrafił trzymać rąk przy sobie nawet wtedy, kiedy rozmawiała przez telefon. Inna sprawa, że jego dotyk był dla niej przyjemny... Ale z drugiej strony nie tak przyjemny jak dotyk Santiago...
- To nie do ciebie - powiedziała do słuchawki. - Mów.
Bos ciężko westchnął. Tym razem to on odsunął się od Cruz. Ostatnio zupełnie jej nie rozumiał. Bez przerwy go odtrącała... Dlaczego?
- Poczekaj - powiedziała do słuchawki, patrząc na Bosco, który miał obrażoną minę.
- Hej... - wymruczała mu do ucha. - Co jest? - spytała, patrząc na niego.
- Nic - odburknął tylko Bos.
Cruz zbliżyła się do niego, chcąc go pocałować, ale Bosco tylko odwrócił głowę.
- Ale z ciebie uparciuch...! - jęknęła Cruz, kiedy Bos znowu pare razy umknął przed jej pocałunkami.
Cruz nie dawała jednak za wygraną i w końcu i tak go pocałowała. Uśmiechnęła się, kiedy oderwała się od jego ust. Musnęła wargami jego policzek, na którym wciąż była blizna po strzelaninie w szpitalu. Bosco cieszył się, że ta blizna jej nie przeraża - wręcz przeciwnie. Cruz uwielbiała jej dotykać, całować... A mu sprawiało to przyjemność, więc szybko minęła mu złość na nią i chwila zazdrości o Santiago, który przecież teraz czekał aż Cruz ponownie podniesie słuchawkę. A wcale jej się do tego nie spieszyło...
- Daj mi pięć minut... - szepnęła i znowu go pocałowała.
Sięgnęła po słuchawkę.
- Sorry... Co mówiłeś? - spytała, odchrząkując lekko.
- Mam problem. Jess ma jutro robotę, ja też, nie mogę się zwolnić, a Andy nie ma z kim zostać... I pomyślałem, że może ty mogłabyś się nim zająć, jak będę w pracy... Wiem, że nie powinienem o to prosić, ale naprawdę nie miałem do kogo zadzwonić i pomyślałem... - mówił jednym tchem.
- Nie ma sprawy - przerwała mu. - Będę o 14:30 - powiedziała i rozłączyła się.

***
- Właśnie zasnął - powiedziała Cruz, wskazując głową pokój Andy`ego i zarzucając na siebie kurtkę.
Manny dopiero co wrócił z pracy i nalegał, by została, napiła się czegoś, cokolwiek, byle tylko tu była, ale ona nie mogła tu już dłużej zostać, bo wiedziała, że jeśli zostanie choć chwilę dłużej to może dojść do czegoś, czego oboje, a przynajmniej ona, będą potem żałować...
- Dziękuję - powiedział chyba poraz setny tego dnia. - Wiem, że nie powinienem cię o to prosić, zwłaszcza teraz, po tym wszystkim... - zaczął się znowu tłumaczyć.
Cruz miała wrażenie jakby Manny miał poczucie winy za to, co stało się między nimi wczoraj w policyjnej szatni. Ale przecież to był tylko pocałunek. Tylko i AŻ. Ale był to pocałunek, który ona odzwzajemniła, a przecież nie powinna, bo była z Bosco. Ale to właśnie ona, a nie Santi, przedłużyła tamten moment. Dlatego wiedziała, że Manny nie powinien czuć się winny. Wiedziała, że i tak by to kiedyś nastąpiło, choćby nie wiedziała, jak bardzo by się starali, aby temu zapobiec. Napięcie między nimi było zbyt wielkie, to bliżej nieokreślne uczucie do siebie nawzajem narastało już od jakiegoś czasu i w końcu wybuchło, niezależnie od nich samych...
- Wiesz... - kontynuował. - Przepraszam za wczoraj... Nie chciałem tego robić... - powiedział, spuszczając wzrok. - To znaczy chciałem, chociaż wiedziałem, że nie powinienem, ale nie chciałem robić czegoś, czego ty nie chcesz... - mówił.
Jego słowa były tak proste, płynęły prosto z jego serca i właśnie to tak bardzo rozczuliło Cruz. Tak bardzo, że zamknęła mu usta namiętnym pocałunkiem. Kiedy Cruz oderwała się od niego na moment, Manny zamrugał oczami tak, jakby sam nie dowierzał temu, co właśnie zrobiła Ritza. Ich oczy się spotkały. Santiago szybko zbliżył się do niej i pocałował mocno w usta, nie chcąc stracić choćby chwili, choćby sekundy czasu, kiedy był z nią. Nie mógł przestać jej całować. Cruz również nie przestawała odwzajemniać jego pocałunków. Manny popchnął ją lekko w stronę sypialni i przewalił na łóżko. Oboje wiedzieli co miało się stać i oboje wiedzieli, ze mogą temu zapobiec, ale żadne z nich nie chciało...

CDN...
by
Cruz


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez Cruz dnia 06/05/15, 10:43 am, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Cortez
Porucznik



Dołączył: 03 Maj 2006
Posty: 880
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Warszawa

PostWysłany: 06/05/14, 11:35 pm    Temat postu:

no tak to musialo sie stac Very Happy
biedna Cruz rozdarta miedzy Bosco i Santiago.
Bosco ja zwykle wolno kumajcy co sie swieci i jeszcze sobie przesral bo jak skrzywdzi Sahre to dostanie od Jimmiego porazka. Boze a Manny taki słodki z tym ciagłym przepraszaniem.
nie no ogolnie superrrr Smile Smile


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Cruz
Szef Biura



Dołączył: 07 Gru 2005
Posty: 3297
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Ziemia-Europa-Polska-woj. kujawsko-pomorskie-Bydgoszcz

PostWysłany: 06/05/15, 10:39 am    Temat postu: Część trzydziesta pierwsza

Słowo wstępne: Napisałam coś nowego, bo nie poszłam dziś do szkoły (sytuacja awaryjna; ech... szkoda gadać Razz). Myślę, że opowiadanie zbliża się powoli ku końcowi... Nie będę Wam niczego zdradzać, ale powiem, że nie będzie wesoło... Po prostu mam ochotę zakończyć już to opowiadanie, w końcu pisze je od lutego (!) i akurat przyszło mi do głowy niezbyt szczęśliwe, ale jednak, zakończenie... Ale do niego jeszcze trochę czasu, bo zawsze pisze takie krótkie i bezsensowne części i się grzebię z tymi wydarzeniami, że się to opowiadanie tak strasznie rozciąga w czasie... Co prawda miałam pomysł dotyczący Emily, nie wiem, czy go wykorzystam, ale pomysł jest w zanadrzu, żeby trochę przedłużyć w razie czego to opowiadanie, ale wątpię, czy warto. Uffff... To tyle na wstępie. Strasznie się rozpisałam, więc daję Wam nową część Very Happy

Część trzydziesta pierwsza

Cruz poruszyła się lekko na łóżku. Spojrzała w bok i po swojej lewej stronie ujrzała Santiago. Westchnęła ciężko. Do tej pory miała nadzieję, że to był tylko sen, że to nie zdarzyło się naprawdę, ale teraz, patrząc na niego, jak leżał obok niej i trzymał rękę na jej piersi, wiedziała, że to nie był sen. Zrobiła to - kochała się z Mannym. "Nie, nie kochałam. Uprawiałam czysty seks. Kocham Bosco" - poprawiła i powtarzała to sobie w myślach, niczym mantrę, byle tylko w to uwierzyć. Boże, Bosco! Cruz ledwo powstrzymała się, by nie krzyknąć tego na głos. Rzuciła okiem na wiszący na ścianie zegar. 5:30. Bos pewnie jeszcze spał. Jeśli się pospieszy może zdąży wrócić, zanim się obudzi. Tak, na pewno zdąży - Bosco przecież uwielbia spać do południa. Musi się tylko pospieszyć... Ostrożnie wyswobodziła się z delikatnego uścisku Santiago, nie chcąc go obudzić. Nie zniosłaby tego. Nigdy nie lubiła tej całej otoczki, tego co jest między ludźmi po jednej wspólnie spędzonej nocy, tych słów, gestów... Kompletnie nie wiedziała jak miałaby się wobec niego zachować. W końcu nadal był jej pracownikiem. Nie kochała go, nie była z nim, to była tylko jedna noc. Jedna i jedyna. "Jedna i jedyna... Nigdy więcej..." - powtarzała sobie w myślach rozglądając się po pokoju w poszukiwaniu cichów. Niewiele pamiętała z poprzedniej nocy. Nie chciała pamiętać, myśleć o tym, przywoływać tych obrazów i uczuć do siebie... Chciała zapomnieć i udawać, że niczego nie było, bo wiedziała, że tak po prostu będzie lepiej - dla niej, dla Santiago, a przede wszystkim dla Bosco. Rzuciła okiem na podłogę, gdzie znalazła swoje ciuchy. Szybko zaczęła się ubierać - najpierw bielizna, potem bluzka.. Cholera! Gdzie jest ta bluzka?! Nie ma jej! Ale jak to nie ma? Może po prostu leży gdzie indziej. "Poszukam jej później" - pomyślała, starając się uspokoić. Wzięła do ręki spodnie i właśnie zaczynała je ubierać, kiedy poczuła na szyi czuły pocałunek. Aż zadrżała... Do tej pory nie pamiętała, nie chciała pamiętać, tego, jaki wspaniały był dotyk i jakie słodkie były pocałunki Santiago. "Manny..." - mruknęła. Chciała się od niego odsunąć, ale zwyczjanie nie potrafiła, bo... nie chciała. "Hmmm...?" Cruz mimowolnie zachichotała, kiedy Manny ponownie wgryzł się w jej szyję. "Muszę iść" - powiedziała jednak stanowczo, chcąc wstać. Jednak silne ręce Santiego owinięte wokół jej talii nie pozwalały jej się ruszyć. "Naprawdę muszę" - powtórzyła poważnie, zbierając w sobie tyle odwagi, by spojrzeć mu w oczy. I tu popełniła błąd... Nie potrafiła oderwać od niego oczu. A powinna. Ale kiedy tylko na niego spojrzała wiedziała, że nie będzie mogła tak po prostu odejść. Wiedziała, że by go tym zraniła. Nigdy nie przejmowała się uczuciami innych, ale Manny nie był kimś "innym", był kimś więcej, znacznie więcej... Nie mogłaby go zranić, ale jednocześnie wiedziała, że musi, bo i tak nic by z tego nie było, po prostu to wiedziała. "Pożegnaj się chociaż" - wyszeptał, patrząc jej w oczy. Cruz wiedziała, że to nie będzie w porządku, ale nie potrafiła się powstrzymać przed tym, by pocałować Santiago. Mówiła sobie, że to w końcu tylko jeden pocałunek, pożegnalny pocałunek i koniec, ale jednocześnie wiedziała, że oszukuje samą siebie, bo nie potrafiła oderwać od Manny`ego ust nawet na sekundę. Dlatego właśnie chciała wyjść wcześniej, zanim się obudzi... "Ciocia?" - Cruz usłyszała niepewne pytanie. Szybko oderwała się, wręcz odskoczyła, od Santiago i spojrzała w stronę drzwi. Na progu stał Andy ubrany w niebieską piżamę i przecierał oczy zaciśniętą pięścią. Cruz nie miała pojęcia, czy malec przeciera oczy ze zdziwnia, czy dlatego, że jest zaspany. Obie opcje wydawały się jej wielce prawdopodobne. "Andy, idź do kuchni, dobrze? Zaraz przyjdę i zrobię ci śniadanie" - powiedział Manny, bo Cruz milczała, tak jakby właśnie straciła mowę. "Zawsze tak wcześnie wstaje?" - spytała tylko głupio, nie mogąc zebrać się na powiedzenie jakichkolwiek innych słów. Santiago przytaknął i wyszczerzył zęby w szerokim uśmiechu, kiedy tylko spojrzał na zszokowaną, wręcz oniemiałą Cruz. Manny ponownie chciał pocałować Ritzę, ale ona tylko się odsunęła. "Idź do Andy`ego" - powiedziała i lekko musnęła wargami jego policzek.

***

Cruz weszła do kuchni chwilę po Santim. Rzuciła okiem na stół, przy którym siedział Andy i jadł płatki z mlekiem. Ritz pomyślała, że on i Manny wyglądają wspaniale w tej kuchni, że tworzą prawdziwą rodzinę, rodzinę jakiej ona nigdy nie będzie mieć... Zrobiło jej się smutno na tę myśl. Wiedziała, że najprawdopodobniej umrze, chyba, że przeszczep się przyjmie do czego usilnie przekonywał ją Bosco i lekarze, i nie zdąży założyć z Bosco rodziny, nie wyjdzie za niego za mąż, nie urodzi mu dzieci... Poczuła, że coś ściska ją za gardło. Wiedziała, że jeśli zaraz nie przestanie o tym myśleć to się rozpłacze. Ostatnio często tak robiła - płakała, nie zważając na to, kto to widział. Wcześniej było to dla niej nie do pomyślenia, nie wyobrażała sobie, by móc rozpłakać się przy kimkolwiek, ale teraz ciągle płakała. Miała ku temu powody - chemia, postrzelenie Santiago, aborcja... To tylko te największe powody. Tych małych było mnóstwo - jej wieczne kłótnie, drobne co prawda, ale jednak zawsze, z Bosco, czy właśnie takie momenty, w których zdawała sobie sprawę z tego, że jest śmiertelnie chora, że umiera...
- Chcesz kawy? - spytał Manny, wskazując na dzbanek ze świeżo zaparzoną kawą.
Cruz popatrzyła na niego nieprzytomnym wzrokiem. Pokiwała przecząco głową.
- Muszę iść - stwierdziła tylko, spuszczając wzrok.
- A śniadanie? - spytał Andy, patrząc na nią z nadzieją, że usiądzie z nimi przy stole i coś zje.
Cruz już chciała się zgodzić, bo patrząc w ciemne oczy Andy`ego trudno było odmówić, ale przypomniała sobie o czekającym na nią w domu Bosco i powiedziała:
- Następnym razem.
Powiedziała to nie zastanawiając się nad głębszym znaczeniem tych słów. Zarówno twarz chłopca jak i jego ojca rozjaśniła się. Cruz uśmiechnęła się lekko i skierowała się w stronę drzwi. Narzuciła na siebie kurtkę. Manny podszedł do niej.
- To znaczy, że będzie następny raz? - spytał, uśmiechając się szeroko.
Cruz właśnie tego się obawiała, tego, że Santi za szybko się zaangażuje, że będzie z tym wiązał jakieś plany na przyszłość, mniej lub bardziej odległą. A tego nie chciała. To znaczy chciała być z nim, ale wiedziała, że po prostu nie może. Jednocześnie nie była w stanie zaprzeczyć, powiedzieć "nie", kiedy Manny patrzył na nią i uśmiechał się radośnie. Cruz cmoknęła go lekko w usta. Santiago chciał mocniej ją do siebie przyciągnąć, przedłużyć jakoś pocałunek, ale Ritz nie pozwoliła mu na to.
- Na razie - wyszeptała tylko i wyszła.

***

Cruz jechała samochodem, starając się jak najbardziej skupić na drodze. Ciągle jednak powracały do niej wspomnienia zeszłej nocy, wspomnienia, które usiłowała odrzucić i schować głęboko w sobie, tak by więcej nie wracały...
Chichotała czując wilgotne ślady palców na plecach. Śmiech zamienił się w mruczenie, kiedy poczuła jak wsysa się w jej szyję. Westchnęła, kiedy ją obrócił twarzą do siebie. Zaczął językiem wirować po jej szyi i klatce piersiowej. Nie było w tym żadnych błędów, nieśmiałości czy niezdarności, na nic nie zwracali uwagi, jedyne co chcieli to mieć siebie. Kochali się i nie mieli w tym żadnych skrupułów, było im dobrze, a nawet bosko.
Cruz westchnęła ciężko starając się odrzucić od siebie te wspomnienia. Zamrugała gwałtownie oczyma, by pozbyć się tego obrazu ze swojego umysłu. Boże! Co ona najlepszego zrobiła? Jaka była głupia! Jak mogła?! Spojrzała nerwowo na zegarek w telefonie. 6:44. Teraz liczyło się dla niej tylko to, by jak najszybciej znaleźć się w domu i by móc zapomnieć o tej nocy...

***

Weszła cicho do mieszkania ze spuszczoną głową. Już czekała na oskarżenia z jego strony. Jednak niczego nie usłyszała. "Jak to dobrze..." - pomyślała, wchodząc na palcach do sypialni i zdając sobie sprawę z tego, że Bosco śpi. Usiadła na brzegu łóżka i popatrzyła na niego. Nie mogła darować sobie tego, co zrobiła. Jak mogła? Przecież tak bardzo zależało jej na Bosco, tak bardzo go kochała, tyle dla niej zrobił, poświęcił się, został przy niej, był w najtrudniejszych momentach jej życia, był przy niej podczas jej leczenia, podczas chemii, był z nią zawsze i wiedziała, że nadal będzie, a przynajmniej miała taką nadzieję... Nie rozumiała jak mogła przespać się z Mannym... W końcu to Bosco, a nie on, był przy niej... To, że Santiago uratował jej życie, to że przyszedł do szpitala ją odwiedzić o niczym nie świadczy, prawda? Miała ogromne poczucie winy, bo wiedziała, że szukając usprawiedliwień swojego zachowania krzywdzi Santiego i... Bosco. Cmoknęła Bosco delikatnie w policzek, nie chcąc go zbudzić. Poszła do łazienki marząc tylko o zimnym prysznicu, który zmył by z niej zapach Santiago, może nawet pomógł zmyć te wspomnienia??? Tak bardzo chciała się ich pozbyć ze swojej głowy, tak bardzo...

***

Wróciła do sypialni i uśmiechnęła się, zdając sobie sprawę z tego, że Bos nadal śpi. Połozyła się obok i wtuliła w jego klatkę piersiową. Nadal czuła zapach Santiago, ale wiedziała, że to tylko jej wyobraźnia... Odrzucała od siebie te wrażenie, starając się zasnąć w jakże bezpiecznych ramionach Bosco...

***

- Późno wróciłaś... - zaczął Bos, obejmując ją delikatnie.
Było po pierwszej, a on dopiero się obudził. Ze zdziwieniem stwierdził, że Ritz jest tuż obok niego, ale nie śpi. Kiedy kładł się spać, około drugiej, nie było jej tutaj. Zaczął się martwić, ale postanowił nie dzownić do Santiago, bo Cruz od razu dopatrywałaby się w tym jego napadów niepohamowanej zazdrości. I miałaby rację - był okropnie zazdrosny o to, ze Ritza tyle czasu spędza z Mannym, a po ostatnich pytaniach Monroe zaczął być zazdrosny jeszcze bardziej i doszukiwał się między Cruz a Santiago, czegoś więcej, czego zapewne nie było, przynajmniej tak myślał...
- Miałam problemy z samochodem - uraczyła go wymówką, jaka pierwsza wpadła jej do głowy.
Bosco zmarszczył brwi. Dziwne tłumaczenie... Na szczęście dla niej, Cruz potrafiła jednak świetnie kłamać, tak świetnie, że Bos bez mrugnięcia okiem kupował każdą bajeczkę jaką mu sprzedawała. Przykład? Chociażby cała ta afera z Noblem, trzy lata temu. Bosco do samego końca nie miał pojęcia o tym, że Cruz współpracuje z FBI. Może niełatwo było się domyślić, ale z drugiej strony Bos nie był też specjalnie dociekliwy. Widząc lekkie niedowierzanie w oczach Bosco, Cruz uśmiechnęła się do niego promiennie i pocałowała go mocno w usta, nie pozwalając mu tym samym zadać jej kolejnych pytań, na które tym razem nie znalazłaby odpowiedzi...

***

Cruz stanęła przed drzwiami mieszkania Santiago. Westchnęła ciężko zastanawiając się czy powinna tu przychodzić. Może nie powinna? Może powinna odejść? Zapukała jednak zdecydowanie do drzwi. Wiedziała, że jeśli teraz tego nie zrobi, to potem będzie jeszcze trudniej. Manny otworzył drzwi niemal natychmiast. Uśmiechnął się szeroko na jej widok.
- Cześć... Wejdź - powiedział i zaprosił ją gestem dłoni.
Cruz zawahała się przez chwilę, jednak weszła do środka.
- Gdzie Andy? - spytała, rozglądając się po mieszkaniu.
Nie wiedziała jak ma zacząć, więc powiedziała pierwszą rzecz jaka przyszła jej do głowy. Manny podszedł do niej od tyłu i pocałował czule w szyję.
- Jess go dzisiaj zabrała... - zawiesił na moment głos, wsłuchując się w jej przyspieszony oddech.
Uśmiechnął się lekko pod nosem zdając sobie sprawę, że to on tak na nią działa.
- Więc... mamy dla siebie trochę czasu... Tylko Ty i ja - wyszeptał jej wprost do ucha i ponownie ją pocałował, tym razem w kark.
Cruz westchnęła ciężko i odsunęła się od niego. Nadal jednak była blisko. Odwróciła twarz w jego stronę i spojrzała mu w oczy. Szybko jednak spuściła wzrok, świadoma tego, że po tym co zaraz powie zobaczy w jego oczach tylko zawód, ból i cierpienie...
- Manny... - zaczęła delikatnie. - Ja... Nie mogę - mówiła szeptem. - Nie mogę mu tego zrobić... To nie w porządku...
Mu? A więc chodziło o Bosco... Jak zwykle. Manny kompletnie jej nie rozumiał. Liczył się dla niej tylko Bos, nie ona sama. Nie rozumiał jej, ale starał się uszanować jej wybór. Chciał by była szczęśliwa, choćby nawet nie z nim, ale z Bosco. Byłby w stanie pozwolić jej teraz odejść i odsunąć się w cień, zapomnieć o tamtej nocy, ale Cruz powiedziała coś, czego nie potrafił zignorować.
- To był błąd...
Podniosła na niego wzrok. Wiedziała, że go tym zraniła... Nie chciała, ale wiedziała, że musi, bo inaczej nigdy nie mogłaby tego zakończyć, zakończyć tego, zanim tak naprawdę się zaczęło. Manny spojrzał na nią z bólem. Zabolało. Bardzo.
- Błąd? To był dla ciebie błąd? - spytał z wyrzutem.
- Nie! - zaprzeczyła gwałtownie Cruz zgodnie z prawdą. - To znaczy tak... Nie wiem! Niczego już nie wiem... Ale zrozum... Ja nie mogę... - zaczęła się jąkąć, kompletnie nie wiedząc co ma powiedzieć.
Zanim się nawet zorientowała usta Santiago już były na jej. Jego język wcisnął się na jej wargi. Cruz zarzuciła ramiona wokół jego szyi, całując go niecierpliwie, wylewając całą frustrację i złość w ten pocałunek, złość na to, że mimo iż bardzo by chciała to nie może być z Santim. Manny jęknął, czując jak biodra Ritzy są coraz bliżej jego. Przesunął usta na jej szyję, wgryzając się tam, gdzie czuł jej przyspieszony puls. Cruz wsunęła swoje dłonie pod jego koszulkę i zdjęła ją. Wiedziała, ze będzie miała znaki po ustach Santiago na całej szyi, ale nie chciała aby przestał...

CDN...
by
Cruz


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Scully
Kapitan



Dołączył: 15 Paź 2005
Posty: 1112
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Kozienice

PostWysłany: 06/05/15, 3:13 pm    Temat postu:

O łał, fajnie - przeczytałam dwie części na raz! Na reszcie coś się dzieje między Cruz&Santiago! Very HappyVery Happy Uwielbiam ich razem Wink Mam cichą nadzieje, że jednak będą razem, mimo wszystko Wink

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Wyświetl posty z ostatnich:   
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum Third Watch - Brygada Ratunkowa Strona Główna -> FanFiction Wszystkie czasy w strefie EET (Europa)
Idź do strony Poprzedni  1, 2, 3 ... 6, 7, 8 ... 12, 13, 14  Następny
Strona 7 z 14

 
Skocz do:  
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach


fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001, 2005 phpBB Group
gBlue v1.3 // Theme created by Sopel & Programosy
Regulamin